Z jakiegoś powodu nikt nie oferował tej wycieczki, wię c wł aś nie znaleź liś my park na mapie, uzgodniliś my z mał ą agencją turystyczną w pobliż u hotelu (Lae Lei, mię dzy plaż ą Karon i plaż ą Kata), otrzymaliś my pokwitowanie i nastę pnego dnia rano zabrano nas do pierwszego wejś cia do Parku Narodowego, na wschó d od wodospadu Ton Sai (wodospad Ton Sai). Ponieważ w Tajlandii każ da woda, któ ra spada nawet z wysokoś ci dwó ch metró w, nazywana jest wodospadem, nie byliś my specjalnie pochlebiani obiecanej wielkoś ci, ale był a pora deszczowa i był a nadzieja, ż e choć trochę wody popł ynie! Ponadto obfitoś ć wody towarzyszy obfitoś ci zieleni, nawet hyvea był y jakoś kudł ate, zwykle miał y wyglą d wychudzony.→
brak komentarzy |
zostaw komentarz