Podróżowanie po Nepalu i Tybecie
Mó j przyjaciel i ja przybyliś my na lotnisko trochę wcześ niej. W Doha w pobliż u rejestracji był o z jakiegoś powodu sporo osó b. Niedaleko zauważ yliś my dziewczynę , któ ra też był a z plecakiem. Uznaliś my, ż e ona też podró ż uje i podeszliś my do niej z pytaniem: „Czy jedzie do Kailash? ”. Przypadkowo wł aś nie tam zmierzał a. Podczas lotu czarterowego poznaliś my się lepiej. Okazał o się , ż e przyjeż dż ał a tu od lat. Cał y dł ugi lot miną ł jak kilka minut. Wysł uchaliś my jej ciekawych opowieś ci o tym, co nas tu czeka. To wspaniał y i edukacyjny począ tek naszej podró ż y.
Do Katmandu dotarliś my bardzo wcześ nie rano. A tu irytacja - deszcz lał jak wiadro. O tej porze roku (lipiec) to pora deszczowa. Miejscowi powiedzieli nam, ż e moż e padać dł uż ej niż dwa dni. Po przybyciu do hotelu postanowiliś my trochę odpoczą ć i nabrać sił na ciekawe odkrycia. Kiedy się obudziliś my, nadal padał o i postanowiliś my wybrać się na spacer w deszczu po mieś cie. Gdzie przez okoł o pó ł godziny nasza gł owa krę cił a się od ró ż nych nieznanych nam zapachó w. Niezwykł e jest widzieć na ulicach wielu przechodnió w, mał e riksze, rowery. Tu dochodzi do bardzo niewielu wypadkó w samochodowych. Powoli przyzwyczailiś my się do tego rytmu. Otó ż deszcz zaczą ł trochę sł abną ć , wię c postanowiliś my wró cić do hotelu i trochę się orzeź wić pysznym lokalnym drinkiem o nazwie Lassie. Potem chcieliś my szybko udać się na stary plac Katmandu. Kiedy już mieliś my go opuś cić , zaczą ł się jakiś ruch. Przybył o wielu wojskowych - rozpoczą ł się wiec maoistó w. Oczywiś cie nie angaż owaliś my się w to, ale postanowiliś my udać się do stupy Swayambhunath. Przed wstą pieniem zostaliś my pobł ogosł awieni przez buddyjskiego mnicha.
Symbolem waszych aspiracji jest stupa Swayambhunath. Stą d masz wspaniał y widok na Katmandu i Himalaje. Widzieliś my tu takż e niesamowity posą g Maitrei. Obok tego posą gu panuje pokó j i mił osierdzie. Niedaleko posą gu znajduje się jaskinia Harati. Ciekawa jaskinia z siedmioma drzwiami. W pobliż u posą gu odbył o się naboż eń stwo w kilku buddyjskich ś wią tyniach. Oczywiś cie tam pojechaliś my. Dź wię ki bę bnó w, ś piew natychmiast odmieniają osobę i podnoszą ją do innych wibracji. Dotknę liś my energii buddyjskich posą gó w. Mamy duż o wraż eń . Potem po takiej eksplozji emocji i myś li po prostu siedzieliś my, patrzyliś my na gó ry i jak za nimi zachodzi sł oń ce. W mojej duszy zapanował pokó j. Po prostu siedzieliś my i podziwialiś my pię kno otaczają cej nas przyrody.
Czas tutaj nie odpowiada strefie czasowej i dlatego bardzo wcześ nie robi się ciemno. Nastę pnego dnia wstaliś my wcześ nie. Wczoraj ustaliliś my, ż e pó jdziemy do stupy Swayambhunath. Wzię liś my nasze aparaty, kurtki - nie padał o mocno. Kiedy prawie ukoń czyliś my wspinaczkę , usł yszeliś my ś piew. Okazał o się , ż e odbywa się naboż eń stwo hinduskie. Jaskinia, w któ rej otwarto siedem drzwi. Kolejne drzwi z oczami ró wnież był y otwarte na wprost wejś cia. Stare buddyjskie freski obnosił y się na ś cianach, przy drzwiach stał y posą gi. Nie mogliś my powstrzymać się od sfotografowania takiego pię kna. Gdy tylko tam weszliś my, poczuliś my silną energię . I doszli do wniosku, ż e nie mogą iś ć dalej. Wszyscy już tu czuli. Po tym wszystkim, co zobaczyliś my, nastę pnego dnia postanowiliś my wybrać się na masaż i trochę odpoczą ć . Wypiliś my pyszną herbatę i tak dalej. Po odpoczynku pojechaliś my do hinduskiej ś wią tyni Shiva. Chcę wam powiedzieć , ż e hinduizm nie jest oddzielony od ż ycia, posą gi z dzwonkami są wszę dzie na ulicach. Ludzie przechodzą cy obok mogą podejś ć i pomodlić się , trzymać się dzwonka. Ś wią tynia ta znajduje się nad brzegiem ś wię tej rzeki Bagmati. To tutaj spala się zmarł ych. Nie pozwolono nam wejś ć do centralnej ś wią tyni i po prostu chodziliś my wokó ł niej. Bardzo, ogromny obszar.
Nastę pnie postanowiliś my udać się do kolejnej stupy Boudhanath. Stupa Bondhanath to nastró j stworzony przez Ciebie. Pogoda był a dla nas po prostu ł askawa. Bł ę kitne niebo, biał e chmury. Ale nasza radoś ć skoń czył a się po 20 minutach. Nie wiadomo ską d nadleciał a niebieska chmura i zaczę ł o padać .
Rano polecieliś my do Tybetu. Przez biał e chmury widzieliś my szczyty w ś niegu. Kiedy samolot zaczą ł schodzić , zobaczyliś my Wyż ynę Tybetań ską . Mamy pewną lekkoś ć . Zwiedziliś my wszystkie zabytki Tybetu. Klasztor Samye. Od tybetań skiego przewodnika dowiedzieliś my się o nim wielu ciekawych rzeczy. Klasztor ten jest najstarszym w Tybecie. Jest zbudowany w formie mandali.
Tego dnia odwiedziliś my Potali. Potala posiada 1000 pokoi. Ale teraz dostę pnych jest tylko 100. Wszystko jest zbudowane na wygasł ym wulkanie. Bardzo pię kny widok. Wę druje tu wielu turystó w. Gdy przechodziliś my z pokoju do pokoju, otaczał a nas energia posą gó w. Opowiedzieliś my sobie o naszych uczuciach. Mieliś my o wiele wię cej ciekawych rzeczy. Potem czekaliś my na drogę na lotnisko i samolot. Zacumowaliś my na molo i cieszyliś my się sł onecznym powietrzem. Pachniał o rybami i nie chciał o stą d wychodzić .