Sosna Murzyna Monty'ego.
Witam wszystkich!
Kto nie lubi smarkaczy, ś linotok i innych tekstó w, proszę od razu przejś ć do sekcji „Total” - wszystko jest kró tkie i na temat. A teraz, w rzeczywistoś ci, smark ...
Spontanicznoś ć wyboru kierunku lotu wydaje się być dla mnie wzorem. Pamię tam, ż e dokł adnie myś lał em o swoich pierwszych podró ż ach, czytał em duż o recenzji, planował em zwiedzanie, opracowywał em trasy, a nawet robił em dzienny plan wakacji. Jednym sł owem, przygotował się w najbardziej pretensjonalny sposó b. Teraz decyzja gdzie lecieć zapada już w biurze podró ż y - wykupienie wycieczki i lot nastę pnego dnia. Nie jest dobrze, ale ż yje we mnie lenistwo, jak przewlekł a choroba.
Tak wię c w paź dzierniku 2017 r. , zupeł nie przypadkowo, ze wzglę du na panują ce okolicznoś ci i cią g wydarzeń , któ re zgotował los, na kierunek lotu wybrano kraj o nazwie Czarnogó ra.
My (był o nas dwó ch) zarezerwowaliś my dwugwiazdkowy hotel Korali w wiosce Sutomore na okres 6 dni. Ś niadania i kolacje był y wliczone w cenę . O Czarnogó rze absolutnie znał em tylko 2 fakty: mó j kolega niedawno tam odpoczywał i są gó ry. Wszystko!
Wylot z Wnukowa jakimś rodzajem Boeinga rosyjskich linii lotniczych, 3 godziny lotu i mię kkie lą dowanie na mał ym lotnisku w mieś cie Tivat. Kró tko mó wią c wszystko jak zwykle. . . Ponure niebo i deski wywoł ał y zamieszanie. Przedstawiciele BiblioGlobus wskazali palcem na biał ego minivana, któ rego kierowca stał się przewodnikiem dla grupy turystó w, któ rą przewoził podczas transportu do swoich hoteli. Niech niemiecki. Niemiec, jako przedstawiciel rosyjskoję zycznej ludnoś ci tego mał ego kraju, opowiedział o kilku faktach z nim zwią zanych. Jest tu ok. 700 tys. tubylcó w, nie ma wł asnej produkcji, kraj czerpie dochody z turystyki. Wcześ niej wydobywano boksyty i produkowano aluminium, kiedy wydobywano wszystkie boksyty, produkcja został a wstrzymana.
Ta nazwa (Czarnogó ra) został a przypisana do kraju ze wzglę du na ciemny kolor igieł sosny okrę towej, któ ra niegdyś pokrywał a gó ry tego obszaru. Naturalnie sosna został a wycię ta.
Wię c. . . Po opuszczeniu miasta Tivat rozpoczę ł a się przybrzeż na serpentyna i otworzył y się pię kne widoki na krę te wybrzeż e. Niebo rozjaś nił o się , wyszł o sł oń ce. Herman skrę cił w stronę Budvy i zatrzymał się w pobliż u hotelu iberostar, któ ry wydał mi się cał kiem fajny. Biał y samochó d pozbył się rodziny z dzieckiem i ruszył dalej wzdł uż wybrzeż a. Potem przyszł a kolej na Sveti Stefan i silikonowa dziewczyna z opuchnię tymi ustami wysiadł a w pobliż u hotelu o nazwie „BMW”. „Hotel” to oczywiś cie formalnie de facto dom dla 2 rodzin. Kierowca zawió zł nas do wioski Sutomore, co z lotniska zaję ł o okoł o godziny, biorą c pod uwagę ograniczenie prę dkoś ci 40-50 km/h. Nie był o zaplanowanego spotkania z przewodnikiem. „Jeś li czegoś potrzebujesz, sam zadzwoń do przewodnika” – powiedział Herman.
Korali okazał się duż ym pensjonatem, skł adają cym się z kilku budynkó w zbudowanych (chyba przez Rosjan) w czasach Zwią zku Radzieckiego. Pokó j nie był remontowany od tego czasu. Wytarty, prawie do dziur, zasrany fotel, zacieki na kafelkach, rdza i podarta poś ciel stanowił y atrybuty tego ascetycznego schronienia przed deszczem i wiatrem. Dobrze poł oż ony balkon z bocznym widokiem na morze miał.2 znane turystom krzesł a, stó ł i zardzewiał y klimatyzator zewnę trzny, któ rego dział ania mieliś my szczę ś cie nie sprawdzać . Przestronna ł azienka, nę kana przez grzyby i stare plamy rdzy, został a uszlachetniona listwami na suficie. Z kró tkiej zasł ony prysznicowej (jeś li moż na to tak nazwać ) woda spł ywał a czę ś ciowo na patelnię , czę ś ciowo na podł ogę . Naprawił em ciekną cą muszlę klozetową - bał em się , ż e nie zasnę na te dź wię ki, bo drzwi do ł azienki nie tylko nie miał y zamka, ale też w zasadzie się nie zamykał y.
Z plusó w mogę zauważ yć mię kkie czyste rę czniki i obecnoś ć balkonu z dobrym widokiem. Z minusó w - brak ciepł ej wody (tylko ciepł a) i wszystkie powyż sze. Ogó lnie był em zadowolony z mieszkania - za taką a taką cenę mogliś my tylko przenocować , a o dziwo w pokoju był o ł ó ż ko. Kohl już zaczą ł o hotelu, wię c bę dę kontynuował . We wszystkich tych budynkach, przeznaczonych dla setek wczasowiczó w, mieszkał o 9 i pó ł turystó w. Był ochroniarz, kilka recepcjonistek, pokojó wki i personel jadalni. Pokoje był y sprzą tane prawidł owo i regularnie.
Kilka sł ó w o jadalni osobno. Do obiadu podano kadź kwaś nych pomidoró w, kadź kiszonych ogó rkó w, niebieskie puree ziemniaczane, skrawki jajecznicy, wą tró bki, mroż ony makaron i szarą , przeraż ają cą szynkę (herbata, kawa, woda - za opł atą ).
Na ś niadanie podano suche rogaliki, najgorsze masł o na ś wiecie, chleb bez smaku, jakieś pł atki, kozie mleko, kefir i ekspres do kawy. Kró tko mó wią c, z cał ego tego asortymentu uż ywał em tylko kawy rano. Nawiasem mó wią c, herbata jest podawana na obiad bezpł atnie dla goś ci z opcją „all inclusive”. Ponadto nie moż na nie wspomnieć o windzie, któ rej drzwi otwierają się szeroko, a wewną trz, gdy kabina się porusza, podł ogi mijają cię - bardzo dziwny aparat! Raz w nią weszliś my w trosce o adrenalinę . Doś ć o hotelu.
Po przyjeź dzie trzeba był o spojrzeć na morze. O zmierzchu ruszyliś my w kierunku nasypu, znajdują cego się.30 metró w od wejś cia do hotelu. Mał y deszcz, temperatura powietrza musiał a wynosić okoł o 18 stopni. Po hotelowej "obiadzie" trzeba był o znaleź ć miejsce, gdzie moż na by zjeś ć obiad. Przed nami pojawił a się ciemnoś ć , deszcz, opustoszał y nasyp i sfora wś ciekł ych psó w. Nastró j się pogorszył . W jakiejś kawiarni zamó wiono Cezara i makaron. Wszystko jest jadalne.
Ceny są nastę pują ce: 4-6 euro za sał atkę /makaron/pizzę , 5-8 euro za dania z kurczaka, 9-15 euro za stek. W drodze powrotnej za 6 euro kupiono butelkę lokalnego wina ró ż owego, któ re bezpiecznie wypił na balkonie i okazał o się bardzo przyjemne. Ź le spał am z powodu brzydkich hotelowych poduszek i specyfiki pastelowej poś cieli - mał e prześ cieradł o peł nił o rolę poszewki na koł drę , któ ra cią gle zsuwał a się i zwijał a.
Dzień.2.
Drugi dzień rozpoczą ł się ś niadaniem, a raczej filiż anką kawy. Pogoda drugiego dnia cieszył a sł oń cem i bł ę kitnym niebem. Patrzą c w przyszł oś ć powiem, ż e temperatura powietrza w cią gu dnia wzrosł a do 23-25C. Po kawie udaliś my się na plaż ę - dł ugą , pustą , ż wirowo-piaszczystą , z kilkoma pł atnymi leż akami w pobliż u naszego hotelu. Ale nie był o od kogo wzią ć opł aty, ponieważ wzdł uż cał ej linii brzegowej plaż y moż na był o zobaczyć tylko kilkadziesią t osó b.
Ogó lnie o tej porze roku w Czarnogó rze charakteryzuje się niskim sezonem, dlatego turystó w był o bardzo mał o. Morze Adriatyckie uderzył o przejrzystoś cią wody - bardzo czyste. Cousteau nazwał Adriatyk najczystszym z mó rz ś ró dziemnomorskich. Woda nie jest zbyt sł ona, nie był o silnych fal, temperatura jest komfortowa, jednym sł owem morze był o bardzo zadowolone. Nie ma tam podwodnego ś wiata przybrzeż nego, wię c nie noszenie ze sobą maski był o sł uszną decyzją . Po ką pieli i wzię ciu prysznica postanowiono wreszcie wyjś ć „w lud”. „Tam moż esz wypoż yczyć samochó d na każ dym kroku. Istnieje wiele ró ż nych mał ych agencji” – powiedział (Herman). Tak naprawdę znaleź liś my tylko jedno miejsce w Sutomore z napisem „Wypoż yczalnia samochodó w” mał ymi literami. Uś miechnię ta kobieta zaproponował a broszurę ze zdję ciami samochodu i ceną od 35 do 45 euro za dzień wynajmu. Został wybrany diesel Hyundai i20.
Okazał o się jednak, ż e samochó d nadal musi dostać się do pobliskiego miasta Bar, czego wcale nie chciał em robić . Wtedy kobieta zadzwonił a do wł aś ciciela (nazwiemy go Ulviy) i po rozmowie z nim powiedział a, ż e za godzinę pojedzie samochodem do biura podró ż y. Z tą dobrą wiadomoś cią poszliś my na spacer i zrobiliś my zdję cia w kierunku nasypu. Godzinę pó ź niej samochó d przywiozł a dziewczyna (có rka Ulviya), któ ra wsadził a mnie za kierownicę i poszliś my do Baru skompletować dokumenty wynajmu. Prawdą jest, ż e na pytanie: „Dlaczego ś wieci się czerwone ś wiatł o, a maszyna pisze„ Sprawdź ukł ad hamulcowy! Nie mogł a odpowiedzieć . Ulviy, starszy Serb, któ ry mó wi doś ć dobrze po rosyjsku, powiedział , ż e podró ż z poł udniowo-zachodniej na pó ł nocno-wschodnią granicę zajmuje tylko 4 godziny. Niestety w tej chwili nie miał nawigatora i dali nam mał ą mapę kraju z napisem: „Tak, nie ma się doką d zgubić !
» Z tą waż ną informacją i kluczykiem do auta udaliś my się na poszukiwanie miejsca, w któ rym moglibyś my zjeś ć obiad. Tuż obok Agencji Ulviya znajdował a się mał a restauracja, w któ rej zamó wiono 4 makarony jadalne z serami. Bar - jak na czarnogó rskie standardy duż e miasto - okazał się przyjemnym miejscem z ł adnym nabrzeż em i mieszczą cymi się na nim przytulnymi kawiarenkami. Godzinny spacer wzdł uż portu i nabrzeż a dał nam pozytywne wraż enia i kilka dobrych uję ć
Skoro przypadkiem trafiliś my do Baru, to tego samego dnia (a raczej już wieczorem) powinniś my byli udać się do Ulcinj - najbardziej wysunię tego na poł udnie miasta kraju, graniczą cego z Albanią .
Przejechanie 26 km do Ulcinj zaję ł o mi okoł o 40 minut z przystankami na robienie zdję ć , ale nie był o mi tak ł atwo wjechać do miasta.
Najpierw przejechaliś my obok drogi prowadzą cej do miasta i wylą dowaliś my na jakimś odległ ym, pó ł dzikim kempingu, gdzie trzech mieszkań có w ł owił o sieć na piaszczystej plaż y.
Sł oń ce już się gał o horyzontu i ma nadzieję , ż e zdą ż y wró cić do baru i zjeś ć kolację , zanim ciemnoś ć wyparuje z minuty na minutę . W efekcie przy drugiej pró bie udał o nam się wejś ć do miasta, któ re leż y w mał ej zatoczce z bardzo kolorowym nasypem i na pewno warto je odwiedzić .
Przejś cie po Ulcinj zaję ł o okoł o godziny i zadowoleni z otrzymanych wraż eń udaliś my się do Baru na kolację . Restauracja na nabrzeż u zamó wił a sał atkę grecką , talerz krewetek i bruschettę z pomidorami i mozzarellą . Podawane tam porcje są dwa razy wię ksze niż u nas, jednocześ nie jakoś ć samego dania jest podwojona, a ceny nieco niż sze. Peł ny obiad dla dwojga (bez wina) kosztuje 12-16 euro.
Każ dego wieczoru piliś my wino na balkonie.
Dzień.3.
Wczesny wzrost obiecywał dł ugi dzień peł en ż ywych wraż eń . Przekonani po raz kolejny przy ś niadaniu o nienaruszalnoś ci stosunku ceny do jakoś ci, postanowiliś my gdzieś po drodze zjeś ć . Pamię tają c sł owa Ulviya, trzeciego dnia planował em objechać cał y kraj w kierunku przeciwnym do ruchu wskazó wek zegara (4 godziny na pó ł noc, 4 godziny na poł udnie z powrotem). Ahahaha, jaki był em naiwny i gł upi!
Pierwszym punktem planu był o znalezienie stacji benzynowej. Choć strzał a wskazywał a pó ł czoł gu, chciał em wyruszyć z wybrzeż a w gł ą b gó r z peł nym zatankowaniem. Dodatkowo trochę martwił em się napisem „Sprawdź system przerw! » Na pierwszej dostę pnej stacji benzynowej zatankowano peł ny bak oleju napę dowego w cenie ok. 1 euro za litr. Skrę ć do Podgoricy i wjedź w 4-kilometrowy tunel Sozina - jedyny pł atny odcinek drogi w kraju. Opł ata za przejazd tunelem w wysokoś ci 2.5 euro jest pobierana z Podgoricy.
Pamię tam, ż e za tunelem był moim zdaniem jedyny odcinek drogi, na któ rym ograniczenie prę dkoś ci był o oszał amiają ce 100 km/h! Natomiast na innych odcinkach drogi 30-40-50.
W drodze do stolicy drugim punktem planu był a wizyta nad Jeziorem Szkoderskim – najwię kszym na Pó ł wyspie Bał kań skim. Duż y akwen, niezbyt malowniczy, znajduje się tuż przy drodze do stolicy. Miejscowi aktywnie proponują pł ywanie ł ó dką po jeziorze, ale my tego nie zrobiliś my.
Tak się zł oż ył o, ż e wjeż dż ają c do Podgoricy od razu znaleź liś my się w historycznym, jak nam się wydawał o, centrum miasta z nudnym placem, tym samym nudnym budynkiem administracyjnym na nim i pomnikiem w postaci jakiś mę ż czyzna na koniu. W pobliskiej kawiarni ś niadanie stał o się jednocześ nie obiadem.
Duż y talerz dobrego risotto, taca z mozzarellą i bruschettami z pomidoró w mile zadowolona jakoś cią , iloś cią i rozsą dną ceną . To tylko cappuccino we wszystkich kawiarniach był o bez smaku i nadmiernie ekstrahowane.
Po kró tkim spacerze po okolicy postanowiono ruszyć dalej – do Kolasina. Przystanki fotograficzne, silne zmiany wysokoś ci, serpentyna i ograniczenie do 40 km/h sprawił y, ż e 72-kilometrowy odcinek toru był odpowiednikiem 150-kilometrowego odcinka w domu.
Na szczę ś cie nie mieliś my okazji poznać policjantó w stoją cych z radarami w krzakach – nadjeż dż ają cy z naprzeciwka kierowcy uprzejmie ostrzegali nas mrugają c reflektorami. Rano na wybrzeż u szł am w kró tkich spodenkach, po poł udniu zbliż ał am się do Kolasina, był am już ubrana w ciepł ą futrzaną kurtkę .
Kolasin - niewielka gó rska miejscowoś ć z domami dla goś ci bazy narciarskiej, któ rej centralny plac wył oż ony jest drewnianymi klockami, nie zrobił a wię kszego wraż enia.
Wizyta w mieś cie nie miał a konkretnego celu, był a tylko w drodze do mostu Dzhurdzhevich - gł ó wnej atrakcji, do któ rej zmierzaliś my. To tylko 21 km od Kalashin do Mojkovca wzdł uż wą wozu rzeki Tara, któ ry jest drugim najgł ę bszym na ś wiecie po Wielkim Kanionie rzeki Kolorado.
Mojkovac leż y na rozwidleniu mię dzy Bijelo Polje i Zabljakiem. Ł adne miasteczko z pię knymi widokami i malowniczym mostem przez Tarę .
A diabeł pocią gną ł mnie do Belo Pole! Nie wiem dlaczego, ale postanowił em iś ć prosto, chociaż musiał em skrę cić do Zabljaka - wł aś nie mię dzy Mojkovcem a Zabljakiem jest bardzo monumentalny most Dzhurdzhevich.
Kró tko po 3 kilometrach zatrzymaliś my się przed dł ugą kolumną stoją cych samochodó w. Tak naprawdę nie chciał em być mą drzejszy od wszystkich i iś ć w przeciwnym kierunku. Po 10 minutach oczekiwania postanowił em iś ć dowiedzieć się , o co chodzi (myś lał em, ż e przed nami wypadek). Pró bują c dowiedzieć się od grupy truckeró w, co się stał o, nie uratował a mnie ani znajomoś ć rosyjskiego, ani angielskiego – te ję zyki był y obce naszym braciom. Zszedł gó rską drogą . Na począ tku kolumny kilkudziesię ciu ró ż nych samochodó w drogę blokował a czerwono-biał a wstą ż ka i mę ż czyzna w specjalnym. formularz z laską w rę ku. Ten czł owiek po kilku nieudanych pró bach wytł umaczenia mi, dlaczego droga jest nadal zablokowana, wskazał palcem na pierwszy samochó d w konwoju ze starszym Serbem znudzonym w ś rodku i wykonał gest rę ką , aby iś ć z nim do tego samochodu.
Odwieczny kierowca, uż ywają c zestawu kilku znajomych rosyjskich sł ó w, tł umaczył , ż e trwają roboty drogowe - droga jest zablokowana, jest w naprawie. I rzeczywiś cie, na tablicy obok wskazano dwa przedział y czasowe: 8:30-11:30 i 13:30-16:30. A czas to okoł o 16 godzin. Tam w gó rach nie przeszkadzają , po prostu blokują ruch i pracują . W drodze powrotnej do samochodu musiał em wielu ludziom tł umaczyć , co się stał o na dole - dlaczego wszyscy stoją w miejscu. Chociaż ję zyki serbski i rosyjski są spó ł gł oskami, nie ma ż adnych przeszkó d w zrozumieniu. Musiał em czekać w samochodzie jeszcze pó ł godziny. Szkoda, ż e czas zmarnowany na wegetację w tym korku. A to nawet biorą c pod uwagę fakt, ż e jeszcze nie wiedzieliś my, ż e idziemy w zł ym kierunku! Po trzygodzinnym postoju kierowcy uformowanej kolumny ruszyli 70 km/h na odcinkach z limitem 30. Zaznaczam, ż e jakoś ć ich dró g zasł uguje na doskonał ą ocenę !
Drogi w gó rach w cał ym kraju są co najmniej dwupasmowe, bez dziur i pę knię ć .
Nieoczekiwane nazwy wiosek i niezrozumiał e znaki kazał y nam się zastanowić i postanowiliś my zatrzymać się w jednej z przydroż nych kawiarenek, by zapytać o drogę , a przy okazji być moż e coś przeką sić . Przestronna, na sto miejsc, pusta restauracja, dwoje mł odych ludzi i dziewczyna przy barze. Na pytanie: „Gdzie w ogó le jesteś my? ”, wymamrotał a, ż e sama nie jest miejscowa - Serbem. Ale chł opaki zasugerowali, ż e idziemy w zł ym kierunku i musimy zawró cić . Dla przyzwoitoś ci, w dowó d wdzię cznoś ci, zamó wiliś my sobie napó j z czegoś i wrzą cą wodę , któ rą umieś cili jako „herbatę ”. Zł oś ć na masę straconego czasu miał a bezpoś redni wpł yw na zakoń czenia nerwowe w prawej stopie, co z kolei miał o bezpoś redni wpł yw na pedał gazu.
Ciemno się ś ciemniał o. . . Już dawno stał o się jasne, ż e typowy turysta nie jest w stanie podró ż ować po kraju w 1 dzień , a do tego w 8 godzin. W tym gó rzystym pustkowiu patrolują cy, chowają cy się z radarami w swoich samochodach, już przestali przeszkadzać i w ogó le na drodze był o niewiele samochodó w. Po kilku kilometrach skrę ciliś my w prawo, wjechaliś my do jakiejś etnicznej wioski - znowu w zł ym kierunku. Z powrotem! W rezultacie po wejś ciu do Maikovca wszystko stał o się oczywiste. Robił o się ciemno. . . Okazał o się , ż e na odcinku od Majkovca do mostu Dzhurdzhevich nie ma prostych odcinkó w drogi. Wzdł uż klifu wiodł a wą ska gó rska droga z cią gł ymi ciasnymi, zamknię tymi zakrę tami i znacznymi zmianami wysokoś ci. Serpentyna tutaj był a najtwardsza. Nie był o nawet znakó w ograniczenia prę dkoś ci - nie mają sensu. Robił o się ciemno… No bo gdzie jeszcze jeź dzić Hyundaiem z uszkodzonymi hamulcami! ?
Gdy prę dkoś ć dochodził a do 70-80 km/h, z są siedniego fotela pojawił y się wą tpliwoś ci co do niezawodnoś ci auta i moich umieję tnoś ci jazdy. Kiedy w koń cu dotarliś my do mostu, był o już prawie ciemno.
Most uderza majestatem i pię knem, jego wysokoś ć wynosi 172 metry, a dł ugoś ć.365 metró w. Zdję cia są po prostu niesamowite!
Przy moś cie znajduje się mał y pomnik jego gł ó wnego architekta, któ ry został zł apany i zrzucony z mostu przez wł oskich faszystó w za zorganizowanie ukierunkowanej eksplozji ś rodkowego przę sł a mostu, aby ci sami faszyś ci nie mogli przejś ć przez most. wą wó z.
W pobliż u mostu znajduje się turystyczne centrum kempingowe z pię knymi widokami na most i wą wó z. Noc spę dziliś my w tym samym domu.
Dzień.4.
Poranek był trzeź wy z powodu temperatury i wilgotnoś ci.
Po ś niadaniu przenieś liś my się do Zabljaka, w któ rym od razu stał o się jasne, ż e w tym nudnym miejscu nie ma absolutnie nic do roboty. Dalej, w kierunku ruchu na poł udniowy zachó d w kierunku wybrzeż a, poranna mgł a, mgł a i brud zaczę ł y stopniowo się rozpraszać , promienie sł oń ca zaczę ł y przecinać gę ste chmury, temperatura wzrosł a. Wracaliś my do Podgoricy. Po drodze, mijają c malownicze, maleń kie miasteczko zagubione w gó rach, widzieliś my, jak miejscowi sortowali tuszę mię sa przywiezioną tam furgonetką na szynkę .
Zatrzymaliś my się ró wnież w niepozornym miasteczku Niksic na przeką skę .
W drodze do Podogoricy, po zwiedzeniu mostu, kolejnym waż nym zabytkiem był klasztor Wasilija Ostroż skiego (Ostrog).
Wą ska jednopasmowa droga wzdł uż stromego urwiska z kieszeniami do podró ż owania z nadjeż dż ają cym ruchem prowadził a do Niż nego Ostroga, gdzie przetrzymywany jest chł opiec, któ remu Turcy odrą bali rę ce, ponieważ nie chciał puś cić krzyż a.
Nie dotarliś my do Gó rnego Ostroga, bo myś leliś my, ż e Dolny Ostrog to Gó rny Ostrog. Droga do klasztoru jest dł uga, stroma i gorą ca (sł oń ce grzał o). Uważ a się , ż e ci, któ rzy dotrą do klasztoru na piechotę , wszystkie grzechy są odpuszczone. Widoki tam są oczywiś cie niesamowite.
Przed Podgoricą zatrzymaliś my się w starej stolicy kraju - Cetinje. Miasteczko nie dotykał o ani ulic, ani zabytkó w, ani architektury. Podró ż ują c tam przez jakiś czas w kó ł ko (zgubiliś my się ), skierowaliś my się w stronę obecnej stolicy. Tym razem weszliś my od strony nowoczesnych budynkó w w postaci masywnych wielokondygnacyjnych konstrukcji ż elbetowych.
Fontanny, trawniki i kwitną ce drzewa cieszył y oko po nudnych gó rskich chatach.
Jedliś my w kawiarni, poszliś my trochę i poszliś my dalej w kierunku wybrzeż a. Droga prowadzą ca z gó r oferuje wspaniał e widoki na nadmorskie miasta. Na tarasach widokowych zrobiono kilka zdję ć .
Kiedy dotarliś my do hotelu, był o już ciemno. Bardzo przyjemnie był o zanurzyć się w czystym wieczornym morzu po dwó ch dniach bez prysznica.
Dzień.5.
W przedostatnim dniu naszych wakacji planowaliś my objechać wszystkie nadmorskie miasta z poł udnia na pó ł noc - Petrovac, Rafailovici, Sveti Stefan, Budva, Kotor, Perast, Herceg Novi. Rafailovichi wyglą dał jak nasz Sutomore, tylko wię kszy. Typowe nadmorskie miasteczko z kawiarniami, magnesami i chiń skimi bibelotami.
Sveti Stefan sł ynie ze swojego wyspiarskiego hotelu dla gwiazd i wszelkiego rodzaju VIP-ó w, wejś cie do niego jest zabronione dla sł uż by. Bardzo podobał a mi się tam plaż a - czysty piasek.
Ale nie był o na to czasu – wcią ż był o wiele miejsc do odwiedzenia. Dalej Budva. Budva to najwię ksze z nadmorskich miast o intensywnym, jak na lokalne standardy, ruchu. Turyś ci przyjeż dż ają tu tł umnie - w samym sercu imprezowego i nocnego ż ycia Czarnogó ry.
Zostawiają c samochó d na pł atnym parkingu, poszliś my na spacer wzdł uż nasypu. Nabrzeż e to port z ł odziami i drogimi jachtami, z rozwinię tą infrastrukturą , licznymi kawiarniami i starą czę ś cią miasta z wą skimi uliczkami. Ten ostatni nie zrobił wię kszego wraż enia. Tam, na skarpie, zjedliś my coś do jedzenia w otwartej restauracji. Ceny wysokie, porcje mniejsze niż gdziekolwiek indziej – klasyka gatunku.
Spę dziliś my tam okoł o godziny i pojechaliś my dalej do Kotoru, po drodze do któ rego utknę liś my w korku powstał ym w wyniku wypadku. W pozycji stoją cej stracono okoł o pó ł godziny cennego czasu. Kotor ma swó j fiord, jest port, jest historyczna czę ś ć miasta, jest historia… Ogó lnie Kotor z wycieczkowego punktu widzenia jest o wiele ciekawszy niż Budva. Znalezienie miejsca parkingowego był o bardzo trudne, znaleź liś my miejsce tylko na pł atnym. Port jest ł adny, widać przeciwległ y brzeg, statki wycieczkowe są w porcie.
W tym miejscu historyczna czę ś ć miasta jest dobra! Pię kne uszlachetnione stare domy, kamienne uliczki z ponownie licznymi restauracjami, tł umy hał aś liwych turystó w.
Podany miecznik nie smakował lepiej niż morszczuk, ale warto był o spró bować tylko ze wzglę du na nazwę .
Odmierzony posił ek podnió sł nas na duchu iz myś lą , ż e jest już wieczó r i trzeba jeszcze wracać , ruszyliś my w stronę Perastu. Perast to malutkie miasteczko z tylko jedną ulicą , niedaleko Kotoru. Cał kiem malownicze miejsce, któ re warto odwiedzić .
Tam odkryliś my, ż e zmierzch już zaczą ł zapadać . Ostatnim punktem był niejaki Herceg Novi, do któ rego dotarcie z Perast zaję ł o okoł o godziny. Dotarliś my tam już ciemno i zmę czeni. Có ż , co tam jest... ? No, forteca, no, jakieś kroki, no, kamienne uliczki, no, znowu kawiarnie, no, stary zegar na wież y…
Poszliś my tam na spacer i padają c ze zmę czenia, powę drowaliś my do samochodu. Tam, w Hercegu, kupili dobre czarnogó rskie wino dla krewnych i przyjació ł . Wzdł uż cał ego wybrzeż a odbył em teraz nie wesoł ą , ale mę czą cą podró ż powrotną do Sutomore.
Dzień.6.
Lot miał się odbyć wieczorem, wię c mieliś my cał e pó ł dnia na odpoczynek. Rano dotarliś my na plaż ę : opalaliś my się , pł ywaliś my. Nastę pnie wró ciliś my do Podgoricy, aby tam pospacerować i zjeś ć lunch. Wstę pnie napeł niony olej napę dowy do poł owy baku. Okazuje się , ż e na objechanie cał ego kraju wystarczył cał y czoł g. Szybko dotarliś my do stolicy znaną już drogą i ró wnie szybko się tam zorientowaliś my. Szliś my, zwiedziliś my jaką ś monumentalną ś wią tynię i poszliś my coś zjeś ć . Pizzę i sał atkę grecką zamó wiono w otwartej kawiarni. Teraz wiem 3 rzeczy o tym kraju: kolega był tam niedawno, są gó ry, są duż e smaczne porcje za niewielką opł atą . Mogł oby się wydawać , ż e czę sto wspominam o jedzeniu w jego cechach jakoś ciowych i iloś ciowych. I rzeczywiś cie czę sto, bo poż ywienie materialne jest waż ne! I gł upotą jest się z tym kł ó cić .
Wró ciliś my do naszej wioski do miejsca, do któ rego mieliś my przywieź ć samochó d.
I nikogo tam nie ma - jest zamknię te! Dodzwoniliś my się do Ulviya, poprosił nas, abyś my przywieź li mu samochó d do Baru, a z powrotem obiecał , ż e pojedziemy do jego có rki. Na to się zgodzili. Jego có rka zawiozł a nas z powrotem do hotelu wł asnym Hyundaiem.
Dzień przed odlotem zadzwoniono do przewodnika, aby przypomnieć mu o naszym istnieniu. Powiedział , ż e o okreś lonej godzinie przyjedzie po nas samochó d. Tak był o. Zawieziono nas samochodem na lotnisko w Podgoricy.
Po przybyciu do Wnukowa iluminator pokazał brą zowoszare budynki i mał e rzadkie ł aty brudnego ś niegu. Witaj Roissio!
Wniosek.
Bardzo mi się ten kraj podobał , podró ż przeszł a wszelkie oczekiwania. Hotel odpowiadał , jak wspomniał em w tekś cie, niezachwianej relacji ceny do jakoś ci. Wspaniał e widoki, czyste, ciepł e morze, wystarczył o do odwiedzenia wielu ciekawych miejsc i atrakcji.
Ł atwoś ć wynajmu samochodu, brak koniecznoś ci posiadania mię dzynarodowego prawa jazdy. Ruch bezwizowy (w czasie wakacji). I oczywiś cie jedzenie! =) Duż e porcje, produkty wysokiej jakoś ci, niskie ceny.
Naprawdę polubił em ludzi. W poprzedniej recenzji pisał em o Chinach i Chiń czykach, któ rzy przypominali mi bezmó zgie irytują ce owady. Tak wię c braterski naró d serbski podbił mnie swoją szczeroś cią , dobrą wolą i otwartoś cią . Najlepszy naró d, jakiego jeszcze nie spotkał em (subiektywnie).
Ł ą cznie.
Kraj nie jest na wakacje w hotelu, ale dla tych, któ rzy kochają podró ż e. Dobre hotele są bardzo drogie, a posił ki nie są wliczone w cenę , dlatego wię kszoś ć ludzi woli pię ciogwiazdkowe hotele all inclusive w Turcji za te same pienią dze. Musisz wynają ć samochó d i samodzielnie jeź dzić po kraju. Znajomoś ć ję zyka angielskiego nie jest wymagana.
Wspaniał e widoki z platform widokowych, cudowne gó rskie powietrze, czyste morze, tanie pyszne jedzenie w kawiarniach i restauracjach, mili i szczerzy mieszkań cy.
Musi mieć miejsca do odwiedzenia: Most Djurdjevic, Ostrog, Podgorica, Ulcinj, Sveti Stefan, Kotor, Perast. Reszta jest do woli i moż liwoś ci.
Niezbę dny i wystarczają cy moim zdaniem (pod warunkiem, ż e nie siedzi się cał y dzień na plaż y) bę dzie czas pobytu od 7 do 9 dni.