Давно хотела поделиться впечатлениями об этом отеле, но как-то руки не доходили. Были там год назад, заказывали совершенно другой отель, но в последний момент что-то изменилось у туроператора и нам предложили этот. Сколько не искала отзывов о нем, так и не нашла: на тот момент их просто не было. Если объективно, то выглядит это так: расположение у етеля вполне удачное, рядом с набережной и автобусной остановкой, а также стоянкой всех эскурсионных автобусов. Пешком от отеля минут за пятнадцать можно дойти до очень хорошего, самого большого в Римини супериаркета Ле Бефан ( так, кстати, есть что-то типа кулинарийки с блюдами навынос и небольшого зала, где можно поесть. Очень вкусно и по сравнению со всеми городскими кафешками, недорого). Во всем остальном стоит очень сильно подумать: все окна отеля вплотную выходят либо на задние дворы, либо на фасады других отелей. Никакой даже самой скромненькой территории у отеля нет. Вообще, судя по приезжим, мне кажется, что это какая-то база отдыха для школьников из Восточной Европы, причем очень неприхотливых. В некоторых номерах кровати стоят в два яруса. Соответственно, когда гостят эти школьники для всех масса неудобств-ходят они большими кучами, на экскурсии отъезжают рано и шумно, всеми ночами радуются жизни ввиду отсутствия рядом родителей. Но, как потом оказалось, их присутствие было для нас раем. Сейчас поймете почему. Первый день нашего прибывания мы жили только нашими туристами (без школьников). Нас предупреждали о скромности континентального завтрака, но то что мы увидели, заставило нас просто содрогнуться. Чтобы не быть голословной, я все это сфотографировала: смотрите сами. Был чай в пакетиках, ровно один круасан на человека, причем если ты вовремя не успел и какой-то добрый соотечественник по незнанию или злобе съел твою булку, другой тебе не дадут. Были еще их мюсли, но налить в них было нечего! Ну и еще мерзкий холодный кофе. Это все. По приезду группы школьников из Сербии, на столе с прекрасной "Креольской кухней" (так написано в описании гостиницы) появился один вид сыра и колбасы (судя по количеству тоже по кусочку на отдыхающего), а во время ужина на столе стоял салат. Прям салат-листья и все. Однажды чудный "креольский ужин" состоял просто из нарезки разных сыров. Причем готовил все это сам то ли администратор, то ли хозяин гостиницы по имени Энцо. А мы иногда бегали и кричали : "Энцо, у тебя опять на кухне что-то горит". Ужин-это каждодневная паста Карбонаре, которой очень гордился хозяин ( и правда, очень вкусная, но ведь не каждый день! ) и второго блюда: например, нарезки из сыра). Никакого выбора не было. Правда нам Энцо, ввиду крайней коммуникабельности моего мужа и обаяния моей дочери, выдавал, так называемое, Дольче-разного вида тирамису. Но это было только нам, мы ему понравились, видимо. Кстати, с отъездом школьников со столов пропала и колбаса с сыром и салат. Видимо, с собой увезли. По поводу дружбы с хозяином: подружитесь с ним, если вдруг вас туда все-таки занесет. Это выгодно: во-первых, нам выдавали туалетную бумагу, остальные ее покупали сами в супермаркете, во-вторых, мы отдыхали в конце сентября, и в Римини по ночам в это время довольно холодно. А кондеционер работает как-то сезонно, и в это время, по словам Энцо, был не сезон. А одеял у них не предусмотрено, вернее они есть, но мы русские-дураки и не понимаем, что такое одеяло. Одеяло-это то, что лежит на матрасе под подушкой ( то есть вторая простынь), а мы -темнота , ложимся спать даже не расправляя постель. В общем, мерзли все, только моей дочери втихоря Энцо выдал настоящее одело (они таки есть и в Италии), но сказал, никого не говорить. Также эта дружба нам помогла и в день отъезда: нам разрешили жить в номере до конца отъезда, а не как всем. Вот как-то так. Думайте сами: но, когда я приехала только в отель и ждала оформления, я реально плакала от увиденного, а несколько семейных пар просто перешли в соседний отель и поселились за отдельную плату там. И не обидно бы было, если бы мы ехали по фортуне или какому-то спец. предложению. Это был запланированный отдых, за очень немаленькую сумму.
Przez dł ugi czas chciał em podzielić się wraż eniami z tego hotelu, ale jakoś moje rę ce nie się gnę ł y. Byliś my tam rok temu, zamó wiliś my zupeł nie inny hotel, ale w ostatniej chwili coś się zmienił o z touroperatorem i zaproponowano nam ten. Bez wzglę du na to, jak bardzo szukał em recenzji o nim, nie znalazł em ich: w tym czasie po prostu nie istniał y. Obiektywnie wyglą da to tak: poł oż enie hotelu jest cał kiem dobre, tuż obok nasypu i przystanku autobusowego oraz parkingu wszystkich autobusó w wycieczkowych. Pieszo z hotelu w kwadrans moż na dojś ć do bardzo dobrego, najwię kszego supermarketu w Rimini, Le Befan (wię c przy okazji jest coś takiego jak kuchnia z daniami na wynos i mał a sala, w któ rej moż na zjeś ć . Bardzo smaczne i w poró wnaniu do wszystkich miejskich kawiarni, niedrogie). Pod każ dym innym wzglę dem należ y się bardzo mocno zastanowić : wszystkie okna hotelu zbliż ają się albo do podwó rek, albo do fasad innych hoteli. Hotel nie ma nawet najskromniejszego terytorium. Generalnie, są dzą c po zwiedzają cych, wydaje mi się , ż e jest to jakiś oś rodek rekreacyjny dla ucznió w z Europy Wschodniej, i to bardzo bezpretensjonalnych. W niektó rych pokojach znajdują się ł ó ż ka pię trowe. W zwią zku z tym, kiedy te dzieci w wieku szkolnym odwiedzają , dla wszystkich jest wiele niedogodnoś ci - idą w duż ych stosach, wychodzą wcześ nie i hał aś liwie na wycieczki, cieszą się ż yciem przez cał ą noc z powodu nieobecnoś ci rodzicó w w pobliż u. Ale, jak się pó ź niej okazał o, ich obecnoś ć był a dla nas rajem. Teraz zrozumiesz dlaczego. Pierwszego dnia naszego pobytu mieszkaliś my tylko z naszymi turystami (bez dzieci w wieku szkolnym). Ostrzegano nas o skromnoś ci ś niadania kontynentalnego, ale to, co zobaczyliś my, przyprawił o nas o dreszcze. Aby nie być bezpodstawnym, sfotografował em to wszystko: przekonaj się sam. Był a herbata w torebkach, dokł adnie jeden croissant na osobę , a jeś li nie zdą ż ył eś na czas, a jakiś mił y rodak zjadł twoją buł kę z niewiedzy lub zł oś liwoś ci, nie dadzą ci kolejnego. Był o też ich musli, ale nie był o czego wlewać ! Aha, i paskudna zimna kawa. To wszystko. Po przybyciu grupy ucznió w z Serbii, na stole ze znakomitą „kuchnią kreolską ” (jak napisano w opisie hotelu) pojawił się jeden rodzaj sera i kieł basy (są dzą c po iloś ci, ró wnież kawał ek na urlopowicz), a podczas obiadu na stole był a sał atka. Proste liś cie sał aty i wszystko. Kiedyś wspaniał y „kolacja kreolska” polegał a po prostu na krojeniu ró ż nych seró w. Co wię cej, wszystko to przygotował sam, albo administrator, albo wł aś ciciel hotelu o imieniu Enzo. A my czasem biegaliś my i krzyczeliś my: „Enzo, znowu coś się pali w twojej kuchni”. Kolacja to codzienny makaron Carbonare, z któ rego wł aś ciciel był bardzo dumny (co prawda, jest bardzo smaczny, ale nie na co dzień ! ), i drugie danie: np. plastry sera). Nie był o wyboru. Wierny nam Enzo, ze wzglę du na skrajną towarzyskoś ć mojego mę ż a i wdzię k có rki, rozdał tzw. Dolce, inny rodzaj tiramisu. Ale to tylko my, widocznie nas lubił . Nawiasem mó wią c, wraz z odejś ciem ucznió w, kieł basa z serem i suró wką zniknę ł a ze stoł ó w. Podobno zabrali go ze sobą . Jeś li chodzi o przyjaź ń z wł aś cicielem: zaprzyjaź nij się z nim, jeś li nagle nadal tam jesteś . To jest korzystne: po pierwsze dostaliś my papier toaletowy, reszta kupił a go sobie w supermarkecie, po drugie odpoczywaliś my pod koniec wrześ nia, a w Rimini w nocy o tej porze jest doś ć zimno. A klimatyzator dział a jakoś sezonowo, a w tym czasie wedł ug Enzo to nie był sezon. Ale nie mają kocó w, a raczej mają , ale my, Rosjanie, jesteś my gł upcami i nie rozumiemy, co to jest koc. Kocyk leż y na materacu pod poduszką (czyli drugie prześ cieradł o), a my jesteś my w ciemnoś ci, kł adziemy się spać nawet nie prostują c ł ó ż ka. W ogó le wszyscy zamarli, tylko Enzo potajemnie dał mojej có rce prawdziwą sukienkę (we Wł oszech nadal istnieją ), ale powiedział , ż eby nikomu nie mó wić . Ró wnież ta przyjaź ń pomogł a nam w dniu wyjazdu: pozwolono nam mieszkać w pokoju do koń ca wyjazdu, a nie jak wszyscy inni. Coś w tym stylu. Pomyś lcie sami: ale kiedy przyjechał em tylko do hotelu i czekał em na rejestrację , to naprawdę pł akał em z tego, co zobaczył em, a kilka par po prostu przeniosł o się do pobliskiego hotelu i tam się osiedlił o za opł atą . I nie był oby wstydu, gdybyś my jechali wedł ug fortuny lub jakiegoś specjalnego. oferta. To był y zaplanowane wakacje, za bardzo duż ą sumę .