Książka „Niezapomniany Iran”. Rozdział 10. Bender Charak
Wę dkowanie w Bender Charak
Z Qeshm wró cił em do Bandar Abbas i zaczą ł em badać moż liwoś ci dotarcia na wyspę Kish. Przewodnik LP oferował dwie opcje. Moż na był o dostać się do Bandar r Lenge (Bandar e Lenge), 250 km od Bandar Abbas, promy na wyspę Kish regularnie odpł ywają stamtą d za 14 USD w jedną stronę . Inną moż liwoś cią był o przejechanie kolejnych 90 km od Bender Lenge, aby dostać się do Bender r Chara k (Bandar e Chara k), a stamtą d odpł ynię cie prostą ł odzią za 4 USD.
Odką d jechał em autostopem, nie pł acił em za drogę i nie obchodził o mnie to, ż e Bender Chara jest 90 km dalej, najważ niejsze był o to, ż e na promie mogł em zaoszczę dzić pienią dze korzystają c z ł odzi. Przed wyjazdem z Bandar Abbas Daniel podwió zł mnie, a po pó ł minucie jechał em przejeż dż ają cym samochodem do Bandar Lenghe.
Wysiadł em na skrzyż owaniu i nie wiedział em, w któ rą stronę iś ć.
Ponieważ na ulicy nie był o ludzi, poszedł em do pobliskiego serwisu samochodowego i zapytał em pracownika, jak dojechać do Bender Charak, poprosił mnie, ż ebym poczekał i wró cił z kluczykami, mó wią c, ż e zawiezie mnie na terminal. Był am bardzo zaskoczona i zachwycona jego troską o mnie.
Z terminalu przeszedł em przez parking Savari i bardzo szybko znalazł em się przy wyjeź dzie z miasta. Z otwartą dł onią zatrzymał em samochó d, któ rego kierowcy jechali do pracy do Bushehr (perski Bushehr). Mieli przed sobą dł ugą drogę.900 km, byli bardzo zadowoleni z towarzystwa i zaproponowali, ż e pojadą do ich domu, gdzie w każ dym ogrodzie rosną palmy daktylowe. Ogó lnie rzecz biorą c, Bushir jest dobrze znany ze swoich daktyli i ratta b (niedojrzał ych daktyli, któ re są spoż ywane jako niezależ ne danie, zobacz artykuł o Bam, aby uzyskać wię cej informacji). Czę sto myś lę o tym, jak potoczył aby się moja podró ż , gdybym pojechał a do Bushehr.
Być moż e czekał yby mnie tam nie mniej ekscytują ce przygody, ale wtedy nie poznał bym goś cinnej rodziny z Bender Charak, nie ł owił bym z nimi, nie jadł by krabó w i nie pojechał by hydrostopem na wyspę Kish.
Nie zmienił em planó w i wysiadł em na skrę cie do Bender Charak. Aby dostać się do samej wsi, trzeba był o pokonać kolejne 10 km. Przygotował em się już na to, ż e bę dę musiał dł ugo stać w tym miejscu, bo minutę pó ź niej zatrzymał się obok mnie samochó d. Mł odzi ludzie, któ rzy zgodzili się mnie podwieź ć , wracali do domu, do Bender Charak. Od pierwszej minuty rozmowy zaczę liś my ż artować i ś miać się , dlatego od razu zidentyfikował am je jako „swoje”. Wspominają c nasze dialogi, wydaje mi się , ż e mó wili w moim ojczystym ję zyku – tak ł atwo był o się z nimi porozumieć . Jednak w rzeczywistoś ci mó wiliś my tylko w farsi. Wyjaś nił em im, ż e jadę na molo, aby wzią ć ł ó dkę i popł yną ć . Kisz.
- Ale nie mamy ł odzi, na wyspę moż na pł yną ć tylko z Bandar e Lange! Musisz wró cić - odpowiedział facet, któ ry nazywał się Yaghu b.
- Jak to? - Odpowiedział em - w mojej ksią ż ce jest napisane, ż e moż na stą d odpł yną ć tanią ł odzią za jedyne $4!
- Gha yegh nist! Khatarna k e (nie ma ł odzi, jest niebezpieczna) – odpowiedział i wyjaś nił starszy z nich – Ł odzie był y zakazane dawno temu, kiedy ukazał a się twoja ksią ż ka?
- Se sal gozashte (trzy lata temu) - odpowiedział em, teraz wyraź nie rozumieją c, ż e oni wiedzą , o czym mó wią , i nie da się odpł yną ć ł odzią.
„Chodź my do naszego domu, zjedzmy posił ek, a potem zdecydujmy, co robić ” – zaproponował Yaghu b.
Komunikują c się z miejscową ludnoś cią zauważ ył em dziwną cechę.
Jeś li miał em kompatybilnoś ć z osobą , ż e tak powiem, kontakt został nawią zany, a osoba mi się podobał a, to bardzo szybko zaczą ł mó wić , ż e dobrze mó wię w farsi, opowiada mi dowcipy i historie, uzupeł niają c rozmowy gestami, bo w rzeczywistoś ci ja prawie nic nie rozumiem. Zazwyczaj taka osoba pytał a proste rzeczy: „Jak masz na imię , ile masz lat, kto jest z zawodu, kawalerem czy ż onatym, czy wierzysz w Boga, czy lubię Iran”. Zadawano mi te pytania tak czę sto, ż e z lenistwa zapamię tywał em wszystkie odpowiedzi w farsi, aby nie tł umaczyć ich gestami.
Ale gdy nie udał o się nawią zać kontaktu, kierowca niemal od razu powiedział mi, ż e nic nie rozumiem w farsi i dlatego przez cał ą podró ż stał się ponury i cichy.
Był też trzeci, zaawansowany psychotyp. Ten kierowca zaczą ł mi zadawać takie pytania, na któ re nie doś ć , ż e trudno był o odpowiedzieć w ję zyku farsi (nie znał em poł owy sł ó w): „Ile ludzi mieszka na Biał orusi?
Kto jest prezydentem twojego kraju? Jaki jest twó j kapitał ? Jakie są ceny? Jakie są twoje zarobki? ”, ale takż e sformuł owanie samej odpowiedzi, na przykł ad: „Czym ró ż ni się prawosł awie od katolicyzmu? ”. Aby odpowiedzieć na takie pytania, musiał em pokazywać duż o gestó w, rysować obrazki i dł ugo przewijać rozmó wki, szukają c tł umaczeń potrzebnych sł ó w.
Wjechaliś my do wsi i zatrzymaliś my się przy domu, któ ry był otoczony wysokim glinianym murem. Został em na zewną trz, ż eby poczekać , a wkró tce wyszedł mó j ojciec i zaprosił mnie do domu. Jako goś ć dali mi pokó j z ł ó ż kiem i meblami, nie był o stoł u. Ojciec wyszedł na obiad, a ja wyszedł em na podwó rko, aby umyć rę ce. W drugiej poł owie domu otworzył y się drzwi i wyszł a kobieta w szaliku i pł aszczu przeciwdeszczowym, prawdopodobnie gospodyni, zamierzał a wywiesić pranie do wyschnię cia, ale jak mnie zobaczył a, ukrył a twarz i szybko uciekł , nie mają c nawet czasu na przywitanie. Nigdy wię cej nie widział em wł aś ciciela domu.
Z pokoju, w któ rym moim zdaniem był a kuchnia, Yaghu b wró cił ze swoim bratem Jawadem z obrusem i talerzami z jedzeniem.
- Maahi („a” – dł ugi, ryba) – wyjaś nił Jawad, oferują c mi rybę w sosie.
Innym tradycyjnym daniem był o „ratta b wa dugh” (ratta b lub daktyle z jogurtem) – przed zjedzeniem daktyli zanurza się je w jogurcie. Udoskonalił am to danie i wpadł am na pomysł , aby na cienkim chlebku pita nakł adać daktyle i jogurt i skrę cać jak nasze naleś niki, co bardzo zaskoczył o Irań czykó w. Powiedziano mi, ż e ich ojciec Alipur jest rybakiem i raz na cztery do sześ ciu miesię cy pł ynie statkiem handlowym do Zjednoczonych Emirató w Arabskich, gdzie przywoż ą daktyle, olej roś linny i ryby.
Odniesienie. Rattab - niedojrzał e daktyle (przedostatni etap dojrzewania), ję drny i lekko cierpki w smaku, o barwie od ż ó ł tej do jaskrawoczerwonej. W krajach islamskich, tradycyjnie po zachodzie sł oń ca w Ramadanie, daktyle podaje się z jogurtem lub mlekiem jako pierwsze danie.
„Trzy razy w tygodniu pł ywam ł odzią po morzu, gdzie ł owię ryby” – dodał Alipur – „Wiosł uję na wiosł ach niedaleko brzegu, potem wrzucam sieć do wody i po kilku godzinach wracam do domu . Zanim pó jdę na targ, wyjmuję ryby z sieci i sortuję , a do lodó wki wkł adam też losowo zł apane kraby. Sprzedaję ryby za 4 USD/kg i prawie nie jemy krabó w.
Musiał em nauczyć się kilku sł ó w z Farsi zwią zanych z wę dkarstwem: ghaye gh (ł ó dź ), tur (sieć ), kharchan ng (krab).
- Emsha b mahi gereftim m, mikha ja? (Dzisiaj idziemy ł owić ryby, chcesz do nas doł ą czyć? ) – zapytał Alipur.
- Mikha m (chcę ), - odpowiedział em.
Dż awad przynió sł duż ą miskę owocó w i postawił ją obok mnie:
- Hendune, charboze, backkhor! (arbuz, melon, jedz)
Po zjedzeniu brudne naczynia został y przeniesione do innej czę ś ci domu.
Potem zaczę li zbierać się na ryby, ojciec wyją ł z lodó wki kilka mał ych rybek na ż ywą przynę tę , a takż e poszedł do sklepu, aby kupić haczyki nie mniejsze niż rozmiar kciuka. Jechaliś my motocyklami okoł o dwudziestu minut do morza.
Technologia poł owu ryb był a bardzo prosta. Przynę tę należ y przecią ć na pó ł , wzią ć czę ś ć z gł ową , przewlec ją przez skrzela za pomocą haczyka, nastę pnie rozwiną ć „helikopterem” i rzucić jak najdalej. Ż ył ka dział a tutaj jednocześ nie jako wę dka i spł awik, dlatego musi być trzymana w powietrzu palcem wskazują cym i kciukiem jedną rę ką . Dzię ki jego napię ciu moż esz zrozumieć , kiedy ryba zacznie prowadzić przynę tę , a kiedy trzeba zacią ć.
Alipur dał kró tką odprawę i po kilku minutach zł apał rybę wielkoś ci pó ł torej dł oni i kontynuował cią gnię cie w odstę pach 8-10 minut przez godzinę , aż do zachodu sł oń ca, Javad też był nie ustę puje ojcu pod wzglę dem liczby zł owionych ryb. Miał em szczę ś cie tylko raz, w wię kszoś ci przypadkó w trudno był o mi okreś lić , kiedy zacią ć , a moja przynę ta albo został a po prostu zjedzona, albo ryba zerwał a się z haczykiem.
Lubił em ł owić ryby, ale przede wszystkim rano nie znał em ludzi, z któ rymi nie znał em, a wieczorem dzię ki autostopowi był em obok nich i czuł em, jak bardzo się do mnie zbliż yli. Wydaje mi się , ż e tego dnia siedzą c na kamieniu z ż ył ką w rę kach, czekają c na rybę , był am naprawdę szczę ś liwa.
Po ł owieniu postanowiliś my popł ywać . Był o ciemno i Javad szedł przodem, oś wietlają c dno latarką . Woda był a gorą ca, a pod stopami był drobny piasek.
Na dole, niedaleko ode mnie, zobaczył em pł aską rybę przypominają cą pł aszczkę i zwró cił em na nią uwagę moich przyjació ł , co bardzo ich niepokoił o. „Kheili khatarnak e (bardzo niebezpieczne)” – powiedział Alipur i powoli wyszliś my z wody, a potem wsiedliś my na motocykle i pojechaliś my do domu.
Nastę pnego dnia zobaczyliś my, jak niedaleko od nas ł owiono ryby na podobną przynę tę , ale gdy trzy osoby zaczę ł y cią gną ć poł ó w, nie mogł em tego wytrzymać i pobiegł em na miejsce zdarzenia z aparatem. Dwó ch trzymał o za przednie skrzela coś brnieją cego w wodzie, a trzeci cią gną ł hakiem linkę . Ogromna pł aszczka, ryba, któ rą widzieliś my w nocy, został a zacią gnię ta na plaż ę . Czy rybacy polowali na niego celowo, czy przypadkiem zł apał przynę tę i co zamierzali z nim teraz zrobić , nie mogł em się dowiedzieć.
Odniesienie. Takie pł aszczki nazywane są pł aszczkami ze wzglę du na ich trują ce kolce na ogonach.
Chociaż te morskie stworzenia nie atakują jako pierwsze, ł atwo jest stać się ofiarą , po prostu nadepną wszy na pł aszczkę zanurzoną w piasku. Skó ra pł aszczki jest trwał a i ma niezwykł ą fakturę , wykorzystywana jest w przemyś le skó rzanym, a skrzydeł ka są uważ ane za przysmak w wielu kuchniach.
Czę ś ć zł owionych ryb oddaliś my wł aś cicielowi, a resztę wł oż yliś my do lodó wki, gdzie przypadkowo zauważ ył em kraby. I chociaż już nie ż ył y, a pazury został y wyrwane, z jakiegoś powodu bał am się je podnieś ć . Zauważ ywszy moje zainteresowanie, Alipur zaproponował , ż e ugotuje je podczas przygotowywania obiadu. Przenieś liś my je do ogromnego rondla, dodają c wcześ niej do wody só l i bukiety nieznanych mi zieleni. Aby zjeś ć gotowanego kraba, należ y mocno wzią ć go do jednej rę ki, a drugą odkrę cić gó rną skorupę jak korek z butelki, a nastę pnie wyczyś cić wnę trze, po czym moż na uzyskać najbardziej mię sistą i smaczną czę ś ć kraba na podstawa nó g.
Z jakiegoś powodu moi irań scy przyjaciele zjedli tylko tę czę ś ć , wyrzucają c resztę kraba do kosza. Moim zdaniem po prostu niewybaczalne był o robienie tego z delikatnoś cią , wię c pokazał am, ż e w nogach kraba jest też mię so i jest bardzo smaczne. Alipur roześ miał się i machną ł rę ką , mó wią c, ż e jest tam tak mał o mię sa, ż e nawet nie chcesz się tym przejmować.
Angielski z irań skim akcentem
Tego samego wieczoru Javad zabrał mnie do prywatnej szkoł y ję zyka angielskiego na zaproszenie nauczyciela Isaaka. Kiedy dowiedział się , ż e do Bandar Charak przyjechał cudzoziemiec, bł agał mnie, abym poszedł na jego lekcję . Wielokrotnie obserwował em, ż e w Iranie wię kszoś ć nauczycieli ję zykó w obcych nigdy nie był a w krajach, któ rych ję zyka uczyli.
Tak jak francuski nauczyciel z Qeshm Town z sześ cioletnim doś wiadczeniem w nauczaniu nigdy nie był we Francji, a nauczyciel ję zyka angielskiego na Uniwersytecie Kerman nigdy nie był w Anglii, tak Izaak z Bandar Abbas nigdy w ż yciu nie rozmawiał z obcokrajowcem. Najwyraź niej z powodu sankcji politycznych nie był o programó w wymiany i zaawansowanych szkoleń dla Iranu za granicą . Z kolei uczniowie szkoł y, mimo ż e regularnie pł acili pienią dze za naukę ję zyka obcego, zawsze ze smutkiem przyznawali, ż e prawie nigdy nie bę dą mogli wyjechać za granicę , aby wykorzystać swoją wiedzę , dlatego wielu studiował o bez należ ytej starannoś ci.
Moje pojawienie się na lekcji wywoł ał o wś ró d ucznió w zauważ alne podekscytowanie. Konkurowali ze sobą o to, ż eby mnie zapytać , gorą czkowo pamię tają c sł owa niepotrzebnego wcześ niej ję zyka obcego.
Pierwsze pytanie brzmiał o tradycyjnie: „Dlaczego wybrał em Iran na moje podró ż e? „Trochę zmę czona odpowiadaniem na to pytanie, któ re dosł ownie wszyscy, któ rych spotkał em, zadawali mi, postanowił em zaż artować i powiedział em: „Chciał em pojechać do naprawdę niebezpiecznego kraju i dlatego wybrał em Iran. A teraz jestem zdenerwowany, bo tu jest bardzo bezpiecznie, nie ma terrorystó w, nie ma wojny, ludzie są bardzo mili i goś cinni, i bardzo mi się tu podoba”. Począ tkowo sł uchali mnie ostroż nie, ale na sł owa „bardzo mi się tu podoba” zaczę li kiwać gł ową i uś miechać się , dzię ki czemu zostaliś my przyjació ł mi.
„Nauka wygra” lub dlaczego odmó wił em 50 $
Ze szkoł y dojechaliś my do domu, gdzie czekał już na nas obiad.
Opowiedział em o swoich przygodach i o tym, ż e podró ż uję za darmo przejeż dż ają cymi samochodami, a takż e jasno pokazał em swoją podró ż na mapie, rysują c trasę z Bender Chara na Biał oruś przez Rosję , Gruzję , Azerbejdż an i cał y Iran, jednocześ nie z dumą zaznaczają c, ż e wydał tylko 60 USD na regularny transport (z czego 50 USD na pocią g Moskwa-Woł gograd i 10 USD na autobus Astara-Teheran).
Opisują c tak dziwny sposó b podró ż owania – wszak wedł ug Irań czykó w za darmo podró ż ują tylko biedni ludzie – nieś wiadomie przekonał em moich znajomych, ż e są , delikatnie mó wią c, biednymi podró ż nikami, któ rzy też bardzo potrzebują pienię dzy. Wieczorem, gdy już poł oż ył em się spać , Alipur wszedł do pokoju, usiadł na ł ó ż ku obok mnie i powiedział : „Kish, khe ili gerun ne. Ghaza, hotel, taxi - ziya d pul (Kish, bardzo drogie, jedzenie, hotele, taksó wki – duż o pienię dzy)”, a nastę pnie poł ó ż na poduszce banknot 5.000 rialó w (50 $).
Był em bardzo zdezorientowany, bo nie prosił em o pienią dze, poza tym nagle przypomniał em sobie, ż e jego oferta moż e być „taarofem”, wtedy zgodnie z zasadami przyzwoitoś ci trzeba kilka razy odmó wić , aby ten, kto oferuje usł ugę sam ma moż liwoś ć odebrania swojej oferty. Dlatego odpowiedział em, ż e nie potrzebuję pienię dzy, bo zamiast hotelu zamieszkam u koleż anki i nie zamierzam brać taksó wki i chodzić do restauracji. Alipur wzią ł pienią dze, ż yczył dobrej nocy i wyszedł , ale wydawał o mi się , ż e moja odpowiedź go zdenerwował a.
Ponownie przewijają c w myś lach dialog, zdał em sobie sprawę , ż e moja odmowa moż e zranić jego uczucia - w koń cu oferta pienię dzy z jego strony był a gestem dobrej woli, kiedy jako wł aś ciciel po prostu potrzebował mi pomó c.
Wtedy postanowił em, ż e jutro przed wyjazdem poproszę Alipura o pienią dze, któ re zaoferował poprzedniego wieczoru, ale po powrocie z wyspy oddam mu je, argumentują c, ż e nie są mi potrzebne. Kiedy wię c zwracam się do niego o pienią dze, przyznaję , ż e potrzebuję jego pomocy, a on, jako gospodarz, wyś wiadczy mi przysł ugę , któ ra bę dzie dla niego okazją do wyraż enia szacunku dla mnie jako goś cia. Zastanawiam się , jak bardzo się zdziwi, gdy zwró cę mu pienią dze po wycieczce na wyspę , specjalnie zatrzymują c się w drodze powrotnej do jego domu.
Wczesnym rankiem podszedł em do Alipur i powiedział em, ż e ma rację co do wysokich cen na jedzenie i taksó wki, wię c postanowił em poprosić go o pienią dze. Jak się spodziewał em, bardzo ucieszył się z mojej proś by i natychmiast wyją ł spod dywanu 5.000 riali, któ rych wczoraj odmó wił em. Patrzą c w przyszł oś ć , chcę wspomnieć , ż e cztery dni pó ź niej wró cił em z wyspy Kisz do ich domu w Bandar Chara k.
Moja ż ona i najstarszy syn wyjechali na kilka tygodni do Bandar Abbas, wię c Alipur powiedział coś w stylu: „Moja ż ona wyjechał a, dom jest pusty, ż yj tak dł ugo, jak chcesz, bę dę bardzo zadowolony”. Podzię kował em mu za goś cinę , opowiedział em o wycieczce na wyspę...i zwró cił em pienią dze. Alipur był bardzo zdziwiony i począ tkowo nie chciał brać pienię dzy, ale uparł em się , argumentują c, ż e mieszkam z koleż anką , a nie w hotelu, zamiast taksó wki pojechał em autobusem, a poza tym razem z koleż anką gotowaliś my jedzenie w kuchni i nie chodził em do drogich restauracji. Przez jakiś czas stał , ś ciskają c w dł oni pienią dze, ale potem uś miechną ł się i poklepał go po ramieniu.
Nastę pnego dnia, kiedy wyjeż dż ał em, był em ś wiadkiem kolejnej irań skiej tradycji - dawania sobie prezentó w na poż egnanie. Javad podarował mi pię kny zestaw dł ugopisó w, a ja podpisał em i wrę czył em im pocztó wkę z symbolami Biał orusi. Alipur przytulił mnie mocno i klepią c po ramieniu, wrę czył mi 30.
000 rialó w (30 dolaró w), ale teraz nie miał em jak odmó wić , wepchną ł mi pienią dze do kieszeni.
- Khe ili, khe ili motshakeram (bardzo dzię kuję ) - odpowiedział em przyjmują c prezenty i trochę się rumienią c z takiej opieki.
Wiem, ż e jeś li podczas podró ż y skoń czą się pienią dze, jak to mi się przydarzył o w Iranie, to inni chę tnie oddadzą Ci wszystko, czego potrzebujesz za darmo. To dla mnie kwintesencja hasł a Akademii Free Travel Academy „Science Will Win” – „wiedzieć , ż e otaczają cy nas ś wiat jest bogaty i mił y, wiedzieć , ż e w każ dym mieś cie moż na znaleź ć wyż ywienie i nocleg, ż e w każ dym mieś cie i w każ dym kraju na ś wiecie zostaniesz dobrze przyję ty ”. A kiedy goś cinni gospodarze zapewniają dom do ż ycia, gotują i serwują pyszne jedzenie, noszą się po mieś cie, to branie od nich pienię dzy w tym przypadku bę dzie oczywiś cie zbyteczne, nawet jeś li poż ą dane jest, aby mieć wię cej w kieszeni.
Hydrostop na wyspę Kisz.
Dzień przed wyjazdem na wyspę na kolację powiedział em moim irań skim przyjacioł om, ż e przyjechał em do Bandar Charak, aby zaoszczę dzić na promie, korzystają c z prywatnej taniej ł odzi za 4 USD. Jednak nowe prawo zakazywał o przewoż enia ludzi otwartymi ł odziami, a teraz z portu w Bandar Chara na wyspę kursował y tylko promy za 12 dolaró w, czyli tylko o 2 dolary mniej niż z Bandar Lenge. Ojciec rodziny Alipur, po uważ nym wysł uchaniu mnie, powiedział , ż e sam czę sto pł ywa statkiem do Zjednoczonych Emirató w Arabskich i na pewno zna kapitana promu, któ ry nastę pnym razem popł ynie na wyspę Kisz. rano. Obiecał , ż e zadzwoni do kapitana i poprosi go, ż eby podwió zł mnie za darmo.
Obudził em się wcześ nie rano, aby zawieź ć mnie do portu. Alipur zgodnie z obietnicą zadzwonił do kapitana, któ ry okazał się jego przyjacielem i zgodził się udostę pnić mi wolne miejsce. Na molo był mał y prom, kapitan sprawdził moją wizę w paszporcie i kazał mi przejś ć bez brania pienię dzy.
Stopniowo prom był cał kowicie wypeł niony pasaż erami, tak ż e przed wypł ynię ciem nie był o wolnego miejsca, klimatyzatory nie dawał y sobie rady, a w zamknię tej kabinie szybko zrobił o się gorą co i wilgotno. Godzinę pó ź niej popł ynę liś my na wyspę Kisz, gdzie spotkał mnie Hadi Lari.
Autor: Kozł owski Aleksander.
Ksią ż ka: „Niezapomniany Iran”. 159 dni autostopu.
Ź ró dł o: http://sanyok-biał oruś . ludzie. pl/