Książka „Niezapomniany Iran”. Rozdział 13.1 Kerman
Powró t do Kermana
Wyjś cie z Bam znajdował o się niedaleko uniwersytetu, na któ rym studiował mó j przyjaciel, a wszyscy jego znajomi wyszli mnie zobaczyć , a tym bardziej zobaczyć , jak bę dę jeź dził autostopem. Ku mojej radoś ci nie zamierzali mi przeszkadzać i obserwowali z daleka. Po przebyciu odpowiedniej odległ oś ci pokazał em otwartą dł oń pierwszemu przejeż dż ają cemu samochodowi i wyszedł em na nim machają c na poż egnanie. W odpowiedzi usł yszał em radosne okrzyki, irań scy studenci w tak dziwny sposó b postrzegali podró ż jako prawdziwy wyczyn i podziwiali mnie ogromnie.
Kilka kilometró w od Bam znajdował się punkt kontrolny, podjeż dż ają c do któ rego kierowca kilkakrotnie pytał , wskazują c na plecak: „Taryak? "(opium). Nie miał em niczego zabronionego, a na dowó d pokazał em otwarty plecak. W tym czasie weszliś my już na posterunek, gdzie zatrzymał nas policjant z karabinem maszynowym i psem.
O ile mogł em zrozumieć rozmowę , kierowca powiedział , ż e wsadził mnie do samochodu w Bam, a teraz jeź dzi za darmo, wię c powiedział em, ż e nie mam pienię dzy. Cał y czas siedział em w samochodzie i uś miechał em się dobrodusznie, tylko raz poprawiają c kierowcę sł owami: „Man pule ka fi nodoram m ta bari y savari bedam” (nie mam pienię dzy na opł acenie przejazdu). Policjant zabrał mi paszport i obejrzał wizę , podobno pierwszy raz od dwó ch miesię cy w Iranie sprawdzili moje dokumenty, a potem ż yczyli bezpiecznej podró ż y.
Tym autem podjechał em do zjazdu w Giroft, za tym skrzyż owaniem każ dy przejeż dż ają cy samochó d był już w drodze, a za chwilę jechał em do Kerman. Kierowca potrzebował znacznie dalej – wraz z rodziną przenió sł się do Yazd, gdzie znalazł pracę na uniwersytecie.
Cał ą drogę karmiono mnie ciasteczkami i sodą , a takż e uporczywie oferowali daktyle z Bam, na któ re szczerze mó wią c już nie mogł em patrzeć , w dodatku był em zapraszany.
W drodze z Bam do Kerman miniesz rozwidlenie w kierunku miasta Rayen, gdzie zobaczysz kolejną ceglaną fortecę „Arg e Rayen”, któ ra prawie nie został a uszkodzona przez trzę sienie ziemi. Twierdza Rayen ma ponad tysią c lat, cytadela, mury i wież e są dobrze zachowane.
Kilka godzin pó ź niej dotarł em do miasta pod sam terminal. Agenci firm transportowych przepychali się wś ró d spieszą cych ludzi z torbami, wykrzykują c miasta, do któ rych zmierzał y ich autobusy. Mę ż czyzna obok mnie zaś piewał : „Mashhaaad, Mashhaaaad! Yayazd, Yayazd! ”. Przy wejś ciu czekał a już na mnie Szachnaz i jej koleż anki.
- Salam alejkom! Przywitał em się radoś nie.
- Salaaa m! Chu bi!
- odpowiedział Szachnaz i natychmiast przeszedł na angielski, - Wiesz, w Iranie mó wimy „Salam”, a nie „Salam Aleykum”, w przeciwnym razie okazuje się , ż e jest zbyt arabski. I w odpowiedzi mó wimy też „Salam”, chociaż sł yszał em, ż e trzeba powiedzieć „Vaaleyku m Assalom”, ale nikt tutaj tak nie mó wi.
- Czy powitanie „Salam” nie pochodzi z ję zyka arabskiego?
- Tak, „Salam” i „hoda fez” są ró wnież arabskie, chociaż ich uż ywamy. Ale mamy perskie pozdrowienie „Dorud” i poż egnanie „Bedrud”.
- Coś , czego nigdy nie sł yszał em, ż eby ktoś w Iranie powiedział do mnie „Dorud! "i" Bedru d " - zauważ ył em.
„To dlatego, ż e te sł owa są „zbyt perskie” – zaś miał się Shahnaz.
Przyjechaliś my do narodowej restauracji i zamó wiliś my kebab z ryż em, tak jak poprzednio, wszyscy byli bardzo zaskoczeni, ż e odmó wił em picia sody (nushabe) do jedzenia i wolał em wodę . Dziewczyny spojrzał y na mnie z zainteresowaniem, a ja był am bardzo zadowolona, ż e znalazł am się w centrum ich uwagi.
Muzyka Bandari. Posł uchaj piosenki w aranż acji Alirezy Roozegar Ft Hesamodin - Nari Nari
http://sanyok-biał oruś . ludzie. pl/Iran_Music/Alireza_Roozegar_Ft_Hesamodin_-_Nari_Nari. mp3
Rozmowa na kanapie
Wieczorem pojechaliś my do domu do Szachnazu, gdzie poczę stowano mnie lokalnymi narodowymi ciasteczkami nadziewanymi daktylami - jasne ciasteczka nazywane są "kolo mpe" i wyrabiane są ze zwykł ej mą ki, a ciemne ciasteczka - "komach" z mą ki wykieł kowanej ziarna pszenicy. Do ciasta dodaje się ró wnież jajka, mió d, szafran, a na nadzienie - daktyle, bez pestek.
Jak to czę sto bywa z Irań czykami, komunikacja zaczę ł a się od pytań o rodzinę : jakie są imiona rodzicó w, ilu braci i sió str, kiedy planujesz wzią ć ś lub. Starał em się szczerze odpowiadać na pytania, a kiedy nadeszł a moja kolej, aby zapytać , Shahnaz przyznał a, ż e jest rozwiedziona.
- Dlaczego to się stał o, ż e się rozwiodł eś ? Wiem, ż e nie jest to ł atwy krok dla dziewczyny w Iranie, nie każ dy ma odwagę to zrobić.
- W ogó le nie chciał am wyjś ć za mą ż , ale rodzice nalegali na to, bo moja mł odsza siostra już wtedy znalazł a mę ż a. Ale oni myś leli, ż e najpierw mnie powinni zdradzić , bo jestem starszy, mó wili, ż e dobrze znają rodzicó w jednego mł odego czł owieka i ż e mają dobrą rodzinę . Wię c pobraliś my się.
- Tak szybko? Najpierw musicie się polubić ! Poza tym, czy umawiał eś się na randki przed ś lubem?
- Przyszedł do nas dwa razy na herbatę i zostaliś my na chwilę razem. Nie wiedział am absolutnie nic o mę ż czyznach, ani o tym, jak z nimi rozmawiać , o czymkolwiek, o czym moż na by mó wić . Polubił am wtedy mojego przyszł ego mę ż a. Ale miesią c po ś lubie zdaliś my sobie sprawę , ż e nie chcemy mieszkać razem - byliś my zupeł nie innymi ludź mi. Potem zawarliś my umowę - nie wchodzę w jego ż ycie osobiste, a on - w moje.
- A jak zareagowali na to twoi rodzice?
- Powiedzieli, ż e jesteś my mł odzi i niedoś wiadczeni, a mił oś ć przyjdzie z czasem.
Rok pó ź niej znowu do nich przyszł am i powiedział am, ż e chcę rozwodu. Doszł o do wielkiego skandalu i prawie przestali się ze mną komunikować . Musiał am odroczyć rozwó d, ż eby najpierw spró bować ich przekonać i zbudować zwią zek. Na drugim roku urodził a się moja có rka. Moi rodzice byli z tego powodu bardzo szczę ś liwi i w koń cu przestali rozumieć , dlaczego chcę się rozwieś ć . A trzy lata po ś lubie samodzielnie zł oż ył am pozew o rozwó d, po prostu stawiają c je przed faktem. Wniosek był rozpatrywany przez kolejne pó ł roku, potem rozwiedliś my się.
Shahnaz opowiadał a o swoim ż yciu osobistym tak lekko, jakby rozwó d był powszechny w Iranie, ale już mi powiedziano, jak trudno jest rozwiedzionej kobiecie w Iranie. Dzień wcześ niej w Kerman spotkał em na ulicy mł odego chł opaka, któ ry mó wił dobrze po angielsku i zaczę liś my rozmawiać o dziewczynach. I oczywiś cie powiedział , ż e jego przyszł a ż ona musi być dziewicą.
Potem zapytał em go, czy poś lubił by dziewczynę , któ ra był a mę ż atką i rozwiedzioną . "Nie? Nie! – zaprotestował – „To absolutnie nie wchodzi w rachubę ! Niech ktoś inny ją poś lubi. Moż e jego sytuacja rozwinie się w taki sposó b, ż e nie bę dzie innego wyjś cia, ale nie wezmę tego.
„Sł uchaj, a jeś li ty tego nie weź miesz, a ten drugi tego nie weź mie, co ma zrobić ta dziewczyna? Czy do koń ca ż ycia bę dzie sama? Zadał em kompromitują ce pytanie.
Facet przez chwilę milczał , widać był o, ż e intensywnie myś li. W koń cu nie mó gł na nic odpowiedzieć i postanowił zaż artować , mó wią c: „Niech się zabije”. Jak mó wią , w każ dym dowcipie jest tylko uł amek dowcipu.
„Nawiasem mó wią c, wcią ż mam fał szerstwo w lodó wce” – zasugerował mó j rozmó wca.
„Nie lubię falude”, odpowiedział em, przypominają c sobie smak deseru, któ ry jadł em w Shiraz.
Biał e spaghetti z ciasta ryż owego umieszcza się w gł ę bokim talerzu, „goal ab” („woda z ró ż ” lub „woda ró ż ana”) i polewa się sł odkim syropem cytrynowym.
- Pró bował eś "Falude ye Shirazi", a to jest "Falude ye Kermani", nie pró bował eś.
- Na pewno napiszę w mojej ksią ż ce, ż e nie lubię faludy - powiedział am ś miał o - Nie rozumiem, dlaczego ten deser jest tak popularny wś ró d Irań czykó w?
Szachnaz postawił przede mną kubek z okrą gł ymi kulkami unoszą cymi się w „wody ró ż anej”.
- Falude ye Kermani ma zupeł nie inny smak i wyglą da inaczej - falude z Kermana robi się z kulkami, a to, co gotuje się w Shiraz, wyglą da jak spaghetti, spró buj. A kiedy piszesz o fał szu w swojej ksią ż ce, koniecznie napisz, jakiego rodzaju fał szu nie lubisz.
Spró bował em deseru i powiedział em: „Wiesz, ze wszystkich fał szó w, któ rych nie lubię , wydaje mi się , ż e najbardziej nie lubię Falude ye Kermani”.
Odniesienie.
Falyudeh - tradycyjny irań ski deser, uważ any jest za jeden z pierwszych zimnych deseró w, któ ry powstał już w 400 roku p. n. e. mi. Nastę pnie do jego produkcji uż yto lodu, któ ry był przechowywany w specjalnych glinianych kopuł ach - lodó wkach (yakhchal).
- A wczoraj pokł ó cił em się z moim szefem - kontynuował Shahnaz - - Powiedział , ż e nie podniesie mi pensji, tak jak ustaliliś my. Dlaczego pytasz? Powiedział mi: „Jesteś mę ż atką i twoja pensja nie jest dla ciebie tak waż na, ale mam tu wielu mę ż czyzn, któ rych ż ony nie pracują , wię c najpierw muszę podnieś ć ich pensję , a nie ty”.
– Wię c nie powiedział eś mu, ż e się rozwiodł eś?
- Nie, ale powiedział am mu, ż e mó j mą ż zarabia bardzo mał o i ż e tak naprawdę tylko ja sama ż ywię rodzinę , ale on nie sł uchał . Nikomu nie powiedział am, ż e się rozwiodł am. Irań scy mę ż czyź ni szaleją , gdy dowiadują się , ż e kobieta został a sama.
Mó wią : „Nikt i tak się z tobą nie oż eni, wię c nie powinnaś być przeciwna seksowi. ” I traktują cię odpowiednio, ale ja tego nie chcę , wię c noszę pierś cionek i mó wię wszystkim, ż e mam mę ż a.
- Ale przecież , kiedy nosisz pierś cionek, mę ż czyź ni myś lą , ż e jesteś ż onaty i nawet nie odważ ą się ponownie z tobą porozmawiać . Jak planujesz poprawić swoje ż ycie osobiste?
- Nie wiem, szukam dobrego czł owieka, ż yczliwego i szczerego, ale jeszcze go nie znalazł em. Normalnie zarabiam i mam nadzieję , ż e to też mi pomoż e, teraz wielu mę ż czyzn ma problemy z pienię dzmi – powiedział i roześ miał się mó j rozmó wca.
- Czy twó j był y mą ż jest osobą religijną?
- Tak, powiedział bym nawet za duż o. Wiesz, z jednej strony to dobrze - wiesz, ż e nie bę dzie pił , nie uż ywał narkotykó w, nie chodził na spacer. Ale z drugiej strony religijnoś ć pocią ga za sobą wiele ograniczeń . Na przykł ad za każ dym razem, gdy wychodził em z domu, musiał em prosić go o pozwolenie.
Koran mó wi, ż e jeś li dziewczyna wyjdzie z domu bez pozwolenia, nawet w odwiedziny do matki, moż e to być powodem do rozwodu.
- Czy to prawda, ż e kiedy irań ska dziewczyna wychodzi za mą ż po raz pierwszy, jej mą ż musi zapł acić jej pienią dze. Co wię cej, aby zapł acić ją jej, a nie jej krewnym lub rodzinie, i, jak mó wią , te pienią dze są wł asnoś cią panny mł odej i moż e z nich korzystać wedł ug wł asnego uznania. Sł yszał em nawet, ż e zwyczajowo pł aci się w zł otych monetach.
Tak, to stara tradycja. Zawierają c mał ż eń stwo, muł ł a pyta mę ż a, ile zł otych monet daje za ż onę . Uważ a się , ż e mą ż ma obowią zek zapł acić te pienią dze na pierwszą proś bę ż ony. W moim przypadku mą ż obiecał mi zapł acić.1200 zł otych monet. Chociaż najczę ś ciej podajemy numer odpowiadają cy roku urodzenia ż ony, na przykł ad 1360. Czasami panna mł oda moż e poprosić o dom lub samochó d, lub coś innego.
Kiedy moja siostra wychodził a za mą ż , jej mą ż powiedział , ż e zapł aci 2226 zł otych monet, mimo ż e ona nie dostał a ż adnych, ja też nie.
- Ale moż esz zaż ą dać od niego tej kwoty? Nie mogł em się oprzeć.
- W zasadzie mogę , ale nie ma takich pienię dzy. Teoretycznie mogę go tylko wsadzić do wię zienia, czego nie chcę . Kiedy wymieniana jest duż a liczba monet, wszyscy doskonale rozumieją , ż e to tylko tradycja i nic wię cej. Poza tym teraz przepisy zmieniają się w taki sposó b, ż e zanim otrzymam chociaż czę ś ć tych pienię dzy, muszę pozwać , gdzie najpierw zmuszą mnie do zapł acenia pewnego procentu tych pienię dzy, któ rych nie otrzymał em, a dopiero wtedy wyjaś nią to moje oś wiadczenie. Jestem pewien, ż e w 90% przypadkó w mę ż czyź ni nie pł acą ż adnej z tej kwoty lub pł acą tylko niewielką jej czę ś ć.
Notatka. Zł ote monety, któ re widział em na targach jubilerskich w Teheranie, waż ył y .1/20 uncji, czyli okoł o 7.74 grama. Tak wię c 1200 monet waż y ró wnowartoś ć.9.
288 kg czystego zł ota, podczas gdy 1 kg zł ota kosztuje okoł o 5000 dolaró w.
- A czy mał ż eń stwa mogą się rozpaś ć z powodu niewiernoś ci lub dlatego, ż e mą ż chce poś lubić inną kobietę ? Zapytał am.
- Mą ż moż e wzią ć dla siebie inną ż onę tylko za zgodą najstarszej ż ony lub jeś li taka moż liwoś ć został a wcześ niej uzgodniona w momencie mał ż eń stwa. Ale moja przyjació ł ka Elkha m chce się rozwieś ć , ponieważ wydawał o jej się , ż e jej mą ż lubi inne kobiety, wpadł a w zł oś ć i nie chce już z nim mieszkać.
- Dlaczego to jest takie surowe, czy wydajesz się dopuszczać poligamię?
- A jak myś lisz, co dziewczyny to lubią ? Oczywiś cie nie! Każ da kobieta chce, ż eby jej mę ż czyzna był tylko z nią . Aby nie popeł niać cudzoł ó stwa, zgodnie z Koranem jest to „haram” (zakazane), irań scy mę ż czyź ni wymyś lili coś , co obecnie nazywa się „zan e sigh” (kró tkoterminowa ż ona).
Przychodzisz do pewnego hotelu, pokazują ci zdję cia mł odych dziewczyn, wybierasz tę , któ ra najbardziej ci się podoba, idziesz do specjalnego muł ł y, on czyta modlitwę , a ty jesteś mę ż em i ż oną . A nastę pnego dnia po przeczytaniu modlitwy ten sam muł ł a rozwiedzie się z tobą . I wydaje się , ż e nie ma w tym zdrady, wię c ludzie znaleź li sposó b, by nie grzeszyć.
- To dla mnie wcią ż niezwykł e, ż e jesteś facetem, a ja dziewczyną , a my siedzimy razem na tej samej kanapie i rozmawiamy na takie tematy! – powiedział Shahnaz i uś miechną ł się.
- Dlatego bardzo chciał em poznać irań ską dziewczynę i porozmawiać z nią , dowiedzieć się , co czuje i myś li.
- W takim razie ż yczę ci w przyszł oś ci poznać taką dziewczynę , a twoje randki zakoń czą się sukcesem.
Wymó wił a sł owo „sukces” po angielsku. jako „seks z peł nym”.
- Dzię kuję , też ż yczę im powodzenia - potwierdził am, celowo zmieniają c wymowę sł owa „sukces” na spó ł gł oskę „seks peł ny”, co ma zupeł nie inne znaczenie, co rozbawił o irań ską dziewczynę.
Nocleg na pustyni Kaluts czyli opowieś ć o tym, jak trafił am do „Irań skiego Czerwonego Krzyż a”
Niedaleko Kermanu znajduje się najgorę tsze miejsce na ziemi - Pustynia Lut (Dasht e Lut), z maksymalną odnotowaną temperaturą.70, 7°C. Na tej pustyni znajduje się miejsce zwane Kalut (po angielsku Kaluts), ma ono niepowtarzalny krajobraz – wś ró d piaskó w stoją wysokie kamienne szkielety. Taksó wki czę sto przywoż ą tu turystó w, aby pokazać im zachó d sł oń ca. Przewodnik LP opisuje Kaluts jako „hotel z milionem gwiazdek” (czyli na ś wież ym powietrzu), dają c rekomendacje dotyczą ce kupowania wycieczek, a nastę pnie wpadania i noclegu w tym cudownym miejscu.
Zainspirowany pomysł em spę dzenia nocy w takim hotelu, zaczą ł em pakować rzeczy na drogę , z tą tylko ró ż nicą , ż e zamierzał em się tam dostać autostopem, jeś li to moż liwe i rozbić obó z na wł asną rę kę w iloś ć jednej osoby.
Szachnaz, dowiedziawszy się o moich planach spę dzenia nocy w Kaluts, zgodnie z oczekiwaniami, zaczą ł mnie odwodzić od tak dziwnej rozrywki.
- Mogę dać ci mó j ś piwó r. Ale czy naprawdę zdecydował eś się tam spę dzić noc? To pustynia i moż e nie być bezpieczna.
„Jeż eli moja koleż anka nocował a na pustyni, jeś li Lonely Planet o tym pisze, to jest bezpiecznie” – odpowiedział em, pakują c jej ś piwó r do plecaka – „rano ja i moi przyjaciele jedziemy do Mahan, a stamtą d to bę dzie po prostu na mojej drodze.
Kiedy skoń czyliś my odwiedzać Mahan, musieliś my wró cić do Kerman samochodem. I tu musiał em dł ugo przekonywać znajomych, ż e autostop do Kaluts jest cał kiem realistyczny.
W trakcie rozmowy sama w to uwierzył am, mimo ż e nie bardzo wiedział am, gdzie jest to miejsce. Jak się pó ź niej okazał o, trasę do Kaluts moż na bez problemu wytyczyć na mapach Google. Z Kerman lub Mahan jedź alternatywną drogą A02 (tej po prawej) do Sirch, a stamtą d do Shahdad.
Moja podró ż zaczę ł a się od postoju motocykla. Jadą c autostradą , zł apaliś my jadą cego nieopodal motocyklisty i okazał o się , ż e jedzie we wł aś ciwym kierunku. Motocykliś ci są zbawieniem podró ż nych, zawsze dają darmowe przejazdy i nie pobierają za to opł at. Wię c bezpiecznie dotarł em do rozwidlenia w Sirch. Widok pustyni z lewej i z prawej strony sprawił , ż e przez kilka sekund zwą tpił em, ż e czę sto tą drogą jeż dż ą samochody. Ale zanim dotarł em do skrzyż owania, zobaczył em ogromną cię ż aró wkę , któ ra wł aś nie zjechał a z mostu. Musiał em podbiec do niego i machać rę kami, ż eby go zatrzymać.
Oczywiś cie biegną cy obcokrajowiec duż o lepiej przycią ga kierowcó w, wię c pickup od razu wyhamował i szybko do niego wskoczył em.
Dobrą wiadomoś cią był o to, ż e kierowca jechał do Shahda d, a stamtą d już tylko 20 km do pustyni. A jeszcze lepszą wiadomoś cią był o to, ż e Kalyuts, gdzie turyś ci są zabierani, aby zobaczyć gigantyczne kamienne szkielety, znajduje się obok gł ó wnej drogi.
Kontynuują c rozmowę zapytał em kierowcę o moje rodzinne miejsca i dowiedział em się , ż e najsmaczniejsze pomarań cze w Iranie rosną w Shahdad, szkoda, ż e był wtedy wrzesień , a owoce dojrzewają pod koniec paź dziernika. Na moje pytania o inne owoce kierowca wskazał w kierunku Sirch i wyjaś nił : „anur, anjir, ziyad” (granaty, figi, duż o). Tam postanowił em wyjś ć , po pierwsze, aby uzupeł nić swó j plecak zapasami ż ywnoś ci, a po drugie dlatego, ż e na pustynię trzeba był o wybrać się pó ź nym popoł udniem, kiedy sł oń ce przestanie palić.
Na zjeź dzie do Sirch kierowca poprosił przejeż dż ają cego motocyklistę z dł ugą rą czką w rę ku, aby podwió zł mnie do wioski. Po zmianie siedzeń na motocyklu wzią ł em rą czkę , widocznie zamierzali uż yć jej zamiast masztu, a drugą rę ką mocno chwycił em kierowcę . Moja mama by mnie zobaczył a - dumnie wysuwają c rą czkę do przodu jak w turnieju rycerskim, pokonywał em strome zjazdy i podjazdy. Ł ą czą c najprostsze sł owa, uł oż ył am proste zdanie i zwró cił am się do kierowcy: „Bagh e anjir, anur koja st? (gdzie jest ogró d figowy, ogró d granatowy)? Motocyklista odpowiedział , ż e ogrody są niedaleko meczetu, gdzie mnie wysadził.
Wcią ż pamię tam to niesamowite miejsce. Wzdł uż drogi za pł otami rosł y drzewa, na któ rych granat był widoczny-niewidoczny, jak my mamy jabł ka. Drzewa był y wysokie, rozł oż yste, a owoce wisiał y nad ulicą , tak ż e wystarczył o się gną ć , aby je posmakować.
Przypomniał em sobie, jak w dzieciń stwie jedliś my jabł ka z drzewa, któ re choć formalnie rosł o w ogrodzie są siada, owocował o na neutralnym terenie, dlatego jabł ka jedzono bardzo szybko.
Jeden z ogrodó w był otwarty, gdzie znalazł em wł aś ciciela, któ ry poczę stował mnie granatami i pozwolił napeł nić nimi mó j plecak. Ile granató w moż esz zjeś ć jednocześ nie? Pię tnaś cie? 20? A jeś li nadal jesz winogrona? Dobrze pamię tam winoroś l, któ ra jest mocno spleciona z drzewem granatu, fotografia winogron i granató w jest w mojej kolekcji najbardziej ulubiona. Jedzenie owocó w trwał o do wyczerpania się wody w plecaku (dokł adnie umył am granaty i winogrona). To przypomniał o mi, ż eby kupić jak najwię cej wody przed spę dzeniem nocy na pustyni, na wszelki wypadek.
- Anzhi r dari? (masz figi) - zapytał em wł aś cicielkę ogrodu.
Irań czyk poszedł zapytać swoich są siadó w – ojca i syna, któ rzy od dł uż szego czasu stali na ulicy i obserwowali nas. Pokazał em aparat i powiedział em: „Anzhir, Aks” (zdję cie). Rzeczywiś cie, chciał em sfotografować , jak rosną figi, ponieważ nigdy wcześ niej nie widział em ich na drzewach.
Ojciec skiną ł gł ową i weszliś my na dziedziniec, któ ry okazał się ogromnym ogrodem figowym.
Zabrano mnie do jednego z drzew i zaproponowano mi spró bowanie fig. Znalazł em najwię kszy owoc na gał ę zi, zerwał em go i zjadł em. Wydawał mi się niezbyt sł odki, ale soczysty. Ojciec wybrał dla mnie najmniejszy owoc, prawie wyschnię ty, trochę wię kszy od maliny, smakował sł odko i wytrawnie. Wedł ug moich rozmó wcó w takie figi są znacznie smaczniejsze niż surowe, a zatem są znacznie bardziej cenione. Zebrali dla mnie peł ną paczkę owocó w i zaprosili na herbatę , rozkł adają c obrus na podł odze na podwó rku i kł adą c na nim figi, granaty i winogrona.
Niestety niewiele rozmawiał em, bo nie rozumiał em, co mó wią z powodu mocnego akcentu, a na pamią tkę zrobiliś my kilka zdję ć . Po tak wielu wraż eniach zupeł nie zapomniał em, ż e jadę do Kaluts, wspominają c się dopiero, gdy sł oń ce zaczę ł o zbliż ać się do zachodu sł oń ca.
Szybko poż egnawszy się z goś cinnymi gospodarzami, udał o mi się jeszcze wpaś ć po drodze do sklepu po cztery butelki po pó ł tora litra wody, a dziesię ć minut pó ź niej stał em na autostradzie czekają c na przejeż dż ają ce samochody do Szahdadu . W jednej rę ce - paczka z dwoma kilogramami fig, któ rą potraktował em jako pamią tkę , w drugiej - ś piwó r, któ ry nie zmieś cił się do plecaka z powodu sześ ciu litró w wody i kilku kilogramó w granató w. Ale nie był o samochodó w. Sł oń ce zachodził o i ze smutkiem zdał em sobie sprawę , ż e nie bę dę mó gł go zobaczyć na pustyni. Co wię cej, gł owę nawiedził y dziwne myś li, ż e nie ma gdzie spę dzić nocy.
- Na-na (nie-nie), - kierowca zaprotestował , - tari k, khaili khatarna k e (ciemny, bardzo niebezpieczny).
- Khatarna k nist (nie niebezpieczne), - sprzeciwił em się , - ab, anjir, anor daram (mam wodę , figi, granaty).
Jednak kierowca nadal powtarzał „khatarna k e” (niebezpieczne), a nastę pnie powiedział : „pomp e benzyna, a mn e” (stacja benzynowa, bezpieczna). To znaczy, ze wzglę dó w bezpieczeń stwa miał mnie wysadzić na stacji benzynowej. W tym czasie był o już zupeł nie ciemno, a ja pogodził em się z tym, ż e spę dzę noc tam, gdzie mnie przywieziono, i z pierwszymi promieniami sł oń ca wró cę do Kaluts, aby cieszyć się nie zachodem sł oń ca, ale wschodem sł oń ca. pustynia.
Kierowca wysadził mnie na dobrze oś wietlonym parkingu, na któ rym stał o już kilka cię ż aró wek. Nie był o tu stacji benzynowej, zamiast tego przy drodze stał y ogromne beczki z wodą , a przy wejś ciu do budynku obnosił się napis „Irań ski Czerwony Krzyż ”.
Drzwi otworzył mi mł ody chł opak, w Farsi poprosił em go o pozwolenie na spę dzenie nocy, abym jutro rano pojechał do Kaluts. Gdy wyszedł na konsultację z szefem, inny starszy facet, kilka osó b od razu mnie otoczył o, zaprosił o do pokoju, poczę stował o sł odyczami i herbatą , a ja z kolei podzielił em się figami i granatami. Pozwolono mi zostać , a teraz siedzieliś my razem na podł odze, jedliś my ś wież o ugotowany ryż z ciecierzycą i tortillą , rozmawialiś my, dyskutują c gł ó wnie o dziewczynach. Aby uzyskać bardziej ekscytują cą rozrywkę , nauczył em ich grać w „Gł upca”, ta gra karciana okazał a się im zupeł nie nieznana, ale im się spodobał a.
Moi nowi znajomi prawie nie wierzyli, ż e spę dzę noc na pustyni, a kiedy zaczą ł em mó wić , ż e rano idę tam przed wschodem sł oń ca na spotkanie ze ś witem, byli kompletnie zdenerwowani.
- Khatarna do e. Alexander, animuj to u. (Niebezpieczne, inż.
zwierzę ta cię zjedzą ) - wyjaś nił mi mł ody Irań czyk, przedstawiają c jakieś szczekają ce zwierzę ta i jadowite gady.
Na jego prowokacje, nakł aniają ce mnie do zapomnienia o spotkaniu ś witu na pustyni, nie uległ am i oś wiadczył am:
- Khatarna do Nist. Ai to ol zwierzą t. (To nie jest niebezpieczne, po angielsku sam zjem wszystkie zwierzę ta) - co wywoł ał o burzę ś miechu, zmieszaną z wielkim podziwem.
Potem facet, któ ry był szefem przyznał , ż e nie mogą mnie zabrać autem zaparkowanym w garaż u, bo moż na go uż ywać tylko do celó w sł uż bowych, ale prosił truckeró w ś pią cych na parkingu, ż eby wcześ nie zawieź li mnie do Kaluts poranek.
Został o mi na noc przenocować w ambulatorium, w szafkach na pó ł kach był y puste i do poł owy puste sł oiki po lekach, w ogó le odniosł em wraż enie, ż e ta kwatera ma tylko alkohol, jod, bandaż e i puszki po lekarstwach. woda pitna.
Niejasne był o dla mnie pytanie, dlaczego konieczne był o trzymanie pię cioosobowego personelu na raz. Dostał em zapasowe ł ó ż ko do odpoczynku, wię c wł aś ciciel musiał spać na podł odze, mimo moich najlepszych starań , aby rozł oż yć ś piwó r.
Budzą c się o pią tej rano, wyjrzał em przez okno i zobaczył em, ż e kierowcy nadal spali, a na ulicy panował a nieprzenikniona ciemnoś ć . Perspektywa samotnego spaceru nieoś wietloną drogą pię ć kilometró w do Kaluts nie podobał a mi się , wię c znowu zasną ł em ze spokojnym sumieniem. Ale pó ł godziny pó ź niej przyjechał po mnie kierowca i obudził mnie. Szybko się ubrał em, zjadł em trochę ryż u i podpł omykó w i pobiegł em na postó j cię ż aró wek. Podchodzą c bliż ej, bardzo się zdziwił em, bo zobaczył em, ż e kierowcy nakryli stó ł , to znaczy rozł oż yli obrus na chodniku obok swoich samochodó w i czekali, aż mnie poczę stuje ś niadaniem: chlebem, serem i mocna herbata z cukrem.
Jechaliś my w kierunku Kerman, a nasza ś cież ka znó w wiodł a przez Kalyuts. Po drodze fotografował em z okna kamienne gó ry i wzgó rza na pustyni, któ re z każ dym kilometrem stawał y się coraz wyż sze.
W koń cu dotarliś my do gł ó wnej atrakcji - serii ogromnych kamiennych szkieletó w na ś rodku pustyni. Tutaj poprosił em kierowcę o czekanie i pobiegł em na miejsce zrobić zdję cia. Sł oń ce wzeszł o cał kiem niedawno, ale palą ce powietrze już wisi nad pustynią . Po znalezieniu kilku ś ladó w samochodó w – są to taksó wki, któ re przywoż ą tu turystó w za 70 dolaró w za podziwianie zachodu sł oń ca, udał em się do gł ó wnej atrakcji – najwyż szego kamiennego szkieletu. O wpó ł do pią tej rano był o nieznoś nie gorą co i po zrobieniu kilku zdję ć szybko wró cił em do czekają cej na mnie klimatyzowanej cię ż aró wki.
W drodze do Kerman minę liś my też jeden z najdł uż szych tuneli wycię tych w gó rach, po czym kierowca zwró cił moją uwagę na biał ą kropkę wysoko w gó rze.
- Khavapeyma (samolot), - powiedział , przedstawiają c rę ką samolot nurkują cy, - IranAir Khubnist (IranAir - zł y).
Przed dotarciem do miasta wysiadł em przy ceglanym oś mioką tnym budynku Muzeum Nagrobkó w (Gonba de Jabaliye) i był em jednym z jego pierwszych odwiedzają cych.
Data w Kerman
Romans. Posł uchaj piosenki Shahyad - Delbar (Moja ukochana / ukochana). Z ję zyka farsi „del bar” dosł ownie tł umaczy się jako „kradzież serca”.
http://sanyok-biał oruś . ludzie. pl/Iran_Muzyka/Shahyad_-_Delbar. mp3
Po przyjeź dzie z Kalyuts zatrzymał em się w domu Szokufe. Z moim mę ż em Mohsenem przygotowali dla mnie pyszny obiad z szafranowym ryż em i kurczakiem, a na deser podali mó j ulubiony deser, Cho le Zard. Tak nazywa się owsianka ryż owa nasą czona szafranem z cukrem i gotowana w wodzie ró ż anej.
Cał y wieczó r rozmawiał em z Marzieh w farsi i wyglą da na to, ż e bardzo jej się to spodobał o. Zaprosił a nas wię c do spę dzenia nocy w jej domu, dają c Shokufe i Mohsenowi nastę pny pokó j, a mnie swó j wł asny. Przed pó jś ciem spać ponownie weszł a do pokoju i nie zapalają c ś wiatł a, podeszł a do mnie i usiadł a obok mnie na ł ó ż ku.
- Sala m, khu bi? (Cześ ć , wszystko w porzą dku? ) – zapytał em.
„Khu bam, Alex, azizam (w porzą dku, Alex, moja droga)” – odpowiedział a i poczuł em, jak bierze mnie za rę kę.
Byliś my w absolutnej ciemnoś ci, wię c nic nie był o widać , sł yszał em tylko zapach jej perfum i oddech. Usiadł a obok mnie i delikatnie przesunę ł a palcami po moim ramieniu, czule o coś zapytał a, a ja odpowiedział em. Jej dotyk nagle sprawił , ż e moje serce zabił o dziko i wyskoczył o mi z piersi, i przypomniał mi coś , o czym dawno zapomniał em podczas mojej podró ż y: jestem mę ż czyzną , a ona kobietą.
A my w ż adnym wypadku nie jesteś my istotami bezpł ciowymi, jak uparcie wpaja nam tradycja i religia. Nie bez powodu niezamę ż nym kobietom w Iranie zabrania się trzymania faceta za rę kę i przebywania z nim sam na sam.
- Shab bekhe ir (dobranoc), - powiedział em i przytulił em ją na poż egnanie.
- Azizam (kochanie) - westchnę ł a i już miał a wyjś ć , tak jak w tej samej sekundzie, jakby decydują c coś dla siebie, ostro pochylił a się i pocał ował a mnie w usta, po czym szybko wyszł a z pokoju.
Nastę pnego ranka obudzono nas na ś niadanie. Na obrusie leż ał y ciasta, daktyle, duż o zieleni i cał a gó ra zielonych, ale bardzo sł odkich pomarań czy. Marzie natychmiast wyję ł a fajkę wodną , a jej matka zaczę ł a pomagać w uzupeł nianiu wę gli. W tej rodzinie, podobnie jak w wielu innych, fajkę wodną traktowano jako mał ą sł aboś ć dzieci, nawet zauważ ają c, ż e przygotowywana jest nie tylko od samego rana, ale na obiad, kolację i przerwy mię dzy nimi.
Spę dziliś my razem cał y dzień , spacerują c po parkach, zwiedzają c, jedzą c obiad w domu i kawiarniach, zamawiają c fajkę wodną na miejscu i nie na miejscu. Wieczorem wspię liś my się na gó rę w pobliż u Kerman, ską d rozpoś cierał się pię kny widok na miasto. Marzieh wzię ł a mnie za rę kę , mocno przytulił a i pocał ował a.
„Iran jest tutaj, nie moż esz tego zrobić tutaj” – sprzeciwił em się.
Rozejrzał a się , ale na miejscu nie był o nikogo opró cz nas.
„Tu nie ma Iranu, tylko my tu jesteś my” – szepnę ł a i przylgnę ł a do mnie.
Takie chwile potrafią stopić najchł odniejsze serce i zagł uszyć gł os rozsą dku ś ciganego przez przepisy, nakazy, prawo i religię.
- Bemund, Alex (zostań ), - spytał a Marzie, - "ghalun, ghaza, rasturan, bemund! (szisza, jedzenie, restauracja, pobyt).
Ale musiał em wyjechać , aby kontynuować moją podró ż . Wyjechaliś my z miasta na autostradę . Marzieh wysiadł a z samochodu. Tutaj musieliś my się poż egnać , najprawdopodobniej na zawsze.
Istnieją dobrze zdefiniowane zasady poż egnania, okreś lone przez etykietę i przepisy obowią zują ce w danym kraju. Ale każ dy z nas chciał zrobić wszystko nie tak, jak był o to konieczne, ale tak, jak to czuliś my. Delikatnie przytulił em Marzie i pocał ował em ją . To był szczegó lny moment, kiedy, jak się wydaje, wszyscy przechodnie zatrzymali się , a ś wiat zatrzymał się dla nas, tylko dla nas dwojga.
„Az didane shoma khoshkhal shodam (cieszę się , ż e cię zobaczył em)” – wyszeptał em.
- Azizam (drogi), - odpowiedział a i westchnę ł a, wydawał o mi się , ż e w jej oczach pojawił y się ł zy.
Niech mó j czytelnik wybaczy mi, ż e jestem zbyt sentymentalny. Czy kiedykolwiek poż egnał eś się na zawsze, wiedzą c, ż e już nigdy się nie zobaczycie? Wię c mnie rozumiesz.
Kiedy przyjechał em do Yazd, otrzymał em SMS-a od Marzieh. Napisano w nim: „Eshgkha m, dela m wasat tang shode”, czyli „moja kochana, tę sknię za tobą ”. Nie mogł em przetł umaczyć ostatniego zdania „jat khe ili khalie”, wię c musiał em zwró cić się do mojego przyjaciela Hameda.
- To szczegó lne wyraż enie - odpowiedział - jeś li dziewczyna ci to napisał a, to znaczy, ż e naprawdę cię polubił a. Dosł ownie „jat kheili khalie” oznacza „to miejsce jest puste” lub „tu jest pusto bez ciebie” (być moż e odpowiednik naszego wyraż enia: „nie mogę znaleź ć dla siebie miejsca bez ciebie”). Najwyraź niej dla tej dziewczyny jesteś wyją tkowy.
Po poproszeniu Hameda o pomoc w tł umaczeniu napisał em:
- Shaya d bara ye dida ne shoma bar garda m! (moż e wró cę , ż eby cię zobaczyć )
- Merci, Azizam. Khatma n bia. (Dzię kuję , kochanie. Na pewno wró cisz), odpowiedział a.
I rzeczywiś cie wró cił em tydzień pó ź niej, ale to już zupeł nie inna historia.
Dlaczego irań skie dziewczyny boją się poznawać Irań czykó w?
Wyjechał em z Kerman bardzo pó ź no, a zanim się ś ciemnił o, pokonał em niespeł na jedną trzecią odległ oś ci. Ostatni samochó d zawió zł mnie do centrum Rafsanjan i udał em się na przystanek autobusowy, aby dostać się do terminalu.
Pobliski autobus odbierał studentó w, by zawieź ć ich na Uniwersytet Valiasr poza miastem. Przyję li mnie za studenta i dali mi wolne miejsce, ale studenci od razu zaczę li pytać , doką d jadę i dlaczego, a gdy w koń cu byli przekonani, ż e jestem obcokrajowcem, zaprosili mnie do spę dzenia nocy w ich hostelu nie daleko od uniwersytetu. Bardzo chciał em poznać ż ycie studenckie i chę tnie przyją ł em ich ofertę.
Przy wejś ciu na uniwersytet oczywiś cie mnie nie przepuszczali. Ktoś pobiegł za dziekanem proszą c o pozwolenie na nocleg. Pó ł godziny pó ź niej posł aniec wró cił , ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, odmó wiono mi. Ale w tym czasie był o już za pó ź no, ż eby gdziekolwiek się udać , tylko autostrada i uniwersytet znajdował y się w pobliż u. Wtedy uczniowie stanę li za mną , a straż nik pozwolił mi pozostać w pokoju na punkcie kontrolnym.
Pomieszczenie przeznaczone był o na biuro, ale jak dotą d nie był o mebli, tylko dywany na podł odze. Moi znajomi poszli do meczetu na wieczorną modlitwę i wró cili dopiero godzinę pó ź niej, zabierają c ze sobą ciastka, ser i herbatę oraz materac i poduszkę dla mnie.
- Czy masz zdję cia swojej rodziny i domu? zapytał mnie jeden ze studentó w.
Miał em je na swoim telefonie komó rkowym i przewijają c je przypadkowo pokazał em im zdję cie Irań skiej dziewczyny, któ rą poznał em w Kerman. Chł opaki natychmiast okazali niezdrowe zainteresowanie dziewczyną i podają c mó j telefon z rę ki do rę ki, dokł adnie obejrzeli jej zdję cie i o czymś rozmawiali. Zapytano mnie, jak ma na imię dziewczyna, ale przypadkowo pomylił am imiona i powiedział am imię Shokufe, któ ra goś cił a mnie ze swoim mę ż em Mohsenem.
Powinienem od razu zwró cić uwagę na to, ż e jak tylko pokazał em zdję cie dziewczynie i powiedział em, ż e spotkaliś my się kilka razy, proś by i proś by spadł y na mnie jak burza, aby udostę pnić jej numer telefonu, ale ponieważ nie zamierzał em zró b to, po prostu odmó wił em pró bowania się z tego ś miać.
W zamian za telefon Shokufe chł opaki zaproponowali, ż e przedstawią mnie irań skiej dziewczynie, z któ rą bę dę mó gł uprawiać seks za darmo. Na potwierdzenie tego pokazali jej nawet pó ł nagie zdję cia. Ale dziewczyna miał a jeden warunek - jest gotowa ś wiadczyć swoje usł ugi tylko tym, któ rzy prześ lą jej zdję cie swojej "godnoś ci", i to w stanie wyprostowanym. A jeś li jej się spodoba, chę tnie przyjedzie z wizytą . Uporczywie proponowano mi zrobienie zdję cia i przesł anie zdję cia, a zdję cie twarzy i sylwetki był o zupeł nie niepotrzebne!
Tu nie był o podstę pu, tylko, ż e ta dziewczyna potencjalnie nie był a nawet zainteresowana moim wyglą dem, taka propozycja wydawał a mi się czymś perwersyjnym i nieprzyzwoitym.
Szczerze mó wią c wydawał o mi się , ż e mł odzi Irań czycy szaleją , gdy tylko dowiadują się , ż e ich koleż anka poznał a dziewczynę i dostał a jej numer telefonu. Pó ź niej moja irań ska koleż anka poskarż y się i powie: „dziewczyny uciekają od nas jak potwory”, a okazuje się , ż e dziewczyna ma bardzo dobre powody, by „ustraszyć ”. Jeś li zostawi telefon z przypadkowym facetem, zadzwonią do niej setki jego przyjació ł i znajomych jego znajomych, proponują c spotkanie i drę czą c innymi nieprzyzwoitymi propozycjami.
Nastę pnego dnia opuszczają c uniwersytet od razu znalazł em się na autostradzie i szybko pojechał em do Yazd. A po poł udniu zadzwonił do mnie Mohsen, mą ż Shokufe, był bardzo zł y i zapytał , dlaczego dał em numer telefonu jego ż ony facetowi z uniwersytetu.
- Teraz dzwoni do niej i proponuje spotkanie. Powiedz mu, ż eby przestał dzwonić ! – zaż ą dał Mohsen.
Musiał em usprawiedliwiać się przed nim i Shokufą , ż e nikomu nie zostawił em telefonu, a potem jeszcze wiele razy przepraszać . Po przeanalizowaniu sytuacji doszedł em do wniosku, ż e kiedy moi nowi znajomi bawili się telefonem, znaleź li w historii poł ą czeń lub wś ró d SMS-ó w napisane po ł acinie imię „Shokufe”. Ponieważ zadzwonił em przez pomył kę , przepisali swó j telefon, oczywiś cie bez pytania o moją zgodę . Wniosek był prosty: lepiej pilnować rzeczy i nie oddawać nikomu telefonu. i nie dawaj nikomu telefonu.
Autor: Kozł owski Aleksander.
Ksią ż ka: „Niezapomniany Iran”. 159 dni autostopu.
Ź ró dł o: http://sanyok-biał oruś . ludzie. pl/