Książka „Niezapomniany Iran”. Rozdział 2.1 Teheran

24 Grudzień 2012 Czas podróży: z 01 Lipiec 2011 na 01 Październik 2011
Reputacja: +272.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Salam, Teheran!

Nasz autobus przyjechał wcześ nie rano. Teheran był chł odny i mglisty. Ciał o, niewyspane i spuchnię te od dł ugiego siedzenia w autobusie, nie posł uchał o. Poż egnał em się z moimi towarzyszami i udał em się do budynku terminalu, aby dowiedzieć się , co dalej. Z prawej i lewej strony sł ychać był o przecią gł e okrzyki: „Isfahaaan, Isfahaaaan! Maszhaad, Maszhaad! ”- kierowcy wykrzykiwali miasta, w któ rych jeź dził y ich autobusy, i tak znaleź li pasaż eró w. Wiele osó b, mimo zimnego poranka, spał o na trawie i ł awkach w pobliż u dworca, czekają c na swó j lot. Otaczał mnie tł um taksó wkarzy. Zwracali się do mnie we wł asnym ję zyku i nazywali ulice, wszyscy pró bowali wcią gną ć mnie do swojego samochodu, musiał em szybko uciekać od nich na dworzec. W budynku panował gwar, szybko biegali ludzie z torbami, wszystkie napisy był y w farsi. Na chwilę przestał em cokolwiek rozumieć.


Najpierw idą c za znakami znalazł em toaletę , to miejsce, choć w islamie uważ ane za nieczyste, cieszył o mnie czystoś cią : jest ciepł a woda, mydł o w pł ynie, kabiny wyposaż one są w specjalny prysznic jak bidet, nie ma toalety papier. Wró cił em do poczekalni, poszedł em do sklepu kupić kartę SIM. Pokazał em telefon sprzedawcy i powiedział em „karta sim”, skiną ł gł ową , wyją ł kalkulator i wybrał na nim „1.000” (ró wnowartoś ć.17 dolaró w). Cena wydawał a mi się zbyt wysoka, wię c postanowił em na razie skorzystać z wł asnego poł ą czenia. Z moskiewskiego numeru wysł ał em SMS-a do mojego przyjaciela Ramina iw odpowiedzi otrzymał em adres jego domu, któ ry zabrał prawie cztery linie na moim telefonie. Okazuje się , ż e w Iranie adresy pisane są w ten sposó b, najpierw nazywają najwię kszą ulicę , potem te mniejsze, aż dotrą do poż ą danej ulicy.

Na pocztó wkach z Teheranu czę sto widział em duż y ł uk, któ ry jest lokalnym punktem orientacyjnym. Znajduje się na „Meidan e Azadi” (pl.

Swoboda), w pobliż u terminalu. Szybkim krokiem uciekł przed irytują cymi taksó wkarzami i zatrzymał się przy drodze, bo nie wiedział , jak przejś ć na drugą stronę . Widział em nieprzerwany strumień poruszają cych się samochodó w, któ rych kierowcy nie uż ywali ani kierunkowskazó w, ani lusterek (o ile w ogó le mają lusterka) i jechał em na zasadzie, ż e kto pierwszy rozpoczą ł manewr, musi go najpierw ukoń czyć . Chociaż ogó lny algorytm ruchu nie był trudny do zrozumienia: kierowca, po kró tkiej jeź dzie, zawró cił ostro, aby zmienić pas, a nastę pnie zatrzymał się , dał znak innemu kierowcy, któ rego wł aś nie ucią ł , i jechał dalej. W takich nanosekundowych przerwach mię dzy "zatrzymaniem" a "jazdą ", manewrują c mię dzy samochodami, motocykliś ci przelatywali z ogł uszają cym rykiem, tak ż e od ryku ich silnikó w nawet tkwił em sobie w uszach. Obraz dopeł niają piesi.

Gdy tylko kierowca nieco zwolnił , przed jego samochodem pojawił o się okoł o dziesię ciu osó b, któ re przeciskają c się mię dzy zderzakami, przeszł y na drugą stronę jezdni. Zaznaczam, ż e najbardziej cierpliwi ludzie nadal gromadzili się na skrzyż owaniu i czekali na wł aś ciwe ś wiatł a. Nie przestają c się nerwowo rozglą dać , przeszedł em przez jezdnię na zielonym ś wietle.

Odniesienie. Wież a Wolnoś ci (Borj e Azadi) został a zbudowana w 1971 roku z okazji 2500-lecia monarchii irań skiej. Wież a jest w cał oś ci zbudowana z biał ego marmuru Isfahan i skł ada się z 8000 kamiennych blokó w. Przed Rewolucją Islamską nazywano ją „Wież ą Pamię ci Kró ló w”.

Po kró tkiej wycieczce po Placu Wolnoś ci podszedł em do policjanta, ż eby zapytać , gdzie jest metro. Nie mó wił po angielsku, wię c po prostu wezwał dla mnie taksó wkę . Pokazał em taksó wkarzowi adres, któ rego potrzebował em, ale wyraz jego twarzy wskazywał , ż e nie znał tego adresu.


Potem tł umaczył em gestami, do któ rych chciał em zadzwonić i powiedział em „telefon i-r-a-n”. Taksó wkarz zrozumiał mnie i dał mi swó j numer telefonu, zadzwonił em do Ramina, a on wyjaś nił drogę taksó wkarzowi. Kilka minut pó ź niej byliś my już w drodze do domu.

Ramin spotkał się ze mną w domu i przedstawił mnie swojej rodzinie: mó j mł odszy brat miał na imię Ahmad, a moja matka miał a na imię Asal, co oznacza „mió d” w ję zyku farsi.

„Cześ ć , Alex”, powiedział mi Asal.

- Sala m Aleykum, Asal - odpowiedział em.

Zaś miał a się , uś cisnę ł a mi dł oń i zapytał a:

- Khu bi? Khaste i?

- Moja mama pyta, jesteś zmę czony? Ramin przetł umaczył.

- Khu bi, pospiesz się i uwierz-veri - odpowiedział em.

- Hamma m, prysznic, Alex? – zapytał mnie Asal i wycią gną ł ś nież nobiał ą szatę.

- Bale (tak) - odpowiedział em, bo prysznic to akurat to, co był o potrzebne po dł ugim ruchu.

Kiedy mył am, stó ł był już dla mnie nakryty.

- Befarmain, Alex! (usią dź / pomó ż sobie) - powiedział Asal i podał mi krzesł o.

Z liczby nieznanych sł ó w był em trochę zdezorientowany i nie od razu znalazł em odpowiedź . Wrę cz przeciwnie, matka Ramina duż o mó wił a, wię c mogł em tylko sł uchać i pamię tać.

„Zakonnica” (chleb) - powiedział a i podał a mi chleb, - „ab” (woda) - i dał a mi szklankę wody. Potem wzię ł a mó j talerz, wł oż ył a do niego kurczaka i ziemniaki i powiedział a: „morgh wa sib zamini” (kurczak i ziemniaki), „Nu sh e jan, Alex! (smacznego).

- Ramin, jak powiesz dzię kuję ? Zapytał am.

- Moż esz to powiedzieć na ró ż ne sposoby. Irań czycy to bardzo uprzejmi ludzie, wię c mamy wiele sł ó w, któ re oznaczają „dzię kuję ”. W taksó wce lub na targu wszyscy zwykle mó wią „mersi”, to popularne sł owo, kró tkie i jasne. Jeś li wszystko dzieje się w formalnym otoczeniu, na przykł ad rozmawiasz z nauczycielem lub chcesz wyrazić szacunek nieznajomemu, musisz powiedzieć „motashakkeram (motshakeram)” lub „tashakkor”, to jest sł owo arabskie.

Moż esz też powiedzieć „kheili motashakkeram” (bardzo dzię kuję ).


Jeś li podobał o Ci się , jak coś dla Ciebie zrobili, moż esz powiedzieć mniej formalnie „da stet darnakone”, a zawsze otrzymasz odpowiedź z uś miechem „haish mikonam”. A jeś li jesteś w towarzystwie przyjació ł , nie wstydź się i mó w „mammoon” (dzię kuję ) lub „khayli mamnoon” (bardzo dzię kuję ).

Zwró cił em się do jego matki i powiedział em: „mo-ta-sha-ke-ram! Powiedział niezrę cznie, ale Asal mnie zrozumiał , uś miechną ł się i odpowiedział : „haisz mikonam! ”.

- Dlaczego podczas powitania nie mó wisz „sala m ale ykum”, a tylko „sala m”? – spytał em Ramina.

- Nie lubię mó wić "sala ma ale kum", to powitanie jest zbyt arabskie. W Iranie staramy się mó wić „salamu”.

Podczas mojego pobytu w Teheranie mieszkał em cał y czas z rodziną Ramina. Bę dą c pierwszymi Irań czykami, któ rych spotkał em, podbili mnie swoją goś cinnoś cią . I naprawdę zakochał em się w nich za uwagę i troskę , jaką okazali.

Przez pierwsze dziesię ć dni był am w Teheranie w szoku kulturowym i trochę bał am się wyjś ć z domu, nie dlatego, ż e był o niebezpiecznie, ale dlatego, ż e wszystko był o inne. Na przykł ad spodziewał em się mó wić po angielsku, wię c nawet nie zawracał em sobie gł owy rozmó wkami. Ale nikt tam nie zna angielskiego, a dla mnie był a to prawdziwa udrę ka komunikować się z miejscowymi w ję zyku migowym. Nie był o też ł atwo kupić coś na rynku, najpierw trzeba był o rozgryź ć cyfry indoarabskie, potem przeliczyć cenę z tomanó w na riale, a potem obliczyć , ile to bę dzie dolaró w. Dlatego pomoc Ramina był a dla mnie nieoceniona.

Komentarz do ję zyka perskiego. Co ciekawe, „dastet darnakone” dosł ownie tł umaczy się jako: „aby rę ce nie bolał y”, a odpowiedź „dzię kuję ” - „haish mikonam” oznacza: „Robię to, o co mnie prosisz”.

„Befarmain” - zawsze mó wią , gdy są zaproszeni do zrobienia czegoś : usią dź przy stole, aby zjeś ć , wsią ś ć do taksó wki, odebrać zakupiony towar itp.

Aby poprawnie odpowiedzieć na pytanie, w czasowniku musisz zmienić jego zakoń czenie. Na przykł ad zostaniesz zapytany: „gorosne i? ”(Czy jesteś gł odny? ), odnoszą c się do Ciebie / Ciebie. "i" na koń cu jest skró coną formą czasownika "hasti" (jest-ty).

Shoma/to gorosne i (zmę czona - ty/jesteś )

Shoma/to gorosne hasti - uż ywane na piś mie.


Musisz odpowiedzieć : Gorosne am (gł odny-ja), „am” to skró t od „hastam”, (jestem).

Czł owieku gorosne jestem (jestem gł odny)

Man gorosne hastam - uż ywany w piś mie.

„Meczety są domami Allaha na ziemi” (Imam Hakim), a każ dy, kto przychodzi do meczetu, jest goś ciem Wielkiego Allaha.

W pią tek, jego jedyny wolny dzień , Ramin obiecał pokazać mi miasto. Duż o pytał em o islam, wię c pierwszą rzeczą , jaką zrobił , był o zabranie mnie do najstarszego meczetu w Teheranie. Przy wejś ciu przez dł ugi czas nie odważ ył em się wejś ć.

„Jestem prawosł awny”, wyjaś nił em mu, „czy jesteś pewien, ż e mnie wpuszczą? ”

- Nikt nie moż e ci zabronić - odpowiedział Ramin - w koń cu meczet jest domem Allaha, a każ dy, kto przychodzi do meczetu, jest goś ciem Wielkiego Allaha, a Allah cieszy się , gdy przychodzą do niego goś cie.

– Ż eby nie rzucali we mnie kamieniami jako niewiernego?

- Nie. Naprawdę moż esz iś ć do każ dego meczetu, nawet jeś li nie jesteś muzuł maninem. Dwa lata temu, pracują c dla Czerwonego Krzyż a, pojechaliś my z moimi przyjació ł mi, Ż ydem i katolikiem, do Arabii Saudyjskiej. Nikt nie ukrywał swojej religii, a Ż yd otwarcie powiedział , ż e jest Ż ydem. Odwiedzaliś my ś wię te miejsca, byliś my w Medynie i Mekce i nikt im nie zabronił odwiedzania meczetó w.

Odniesienie. W rzeczywistoś ci nie-muzuł manie nie mogą odwiedzać grobu I. Rezy w Mashhad (terytorium dziedziń ca) i wchodzić do „Meczetu Zastrzeż onego” w Mekce, gdzie znajduje się Kaaba.

Podszedł do nas mł ody czł owiek i zaprosił nas na randki: „Befarmain! "(Pomó ż sobie). Umó wiliś my się na randki i podzię kowaliś my mu.

- Dlaczego zaproponował nam randki? Zapytał am.

- Kiedy ktoś umiera, jego krewni przychodzą do meczetu ze sł odyczami i oferują je przechodniom. Uważ a się , ż e kiedy ktoś przyjmuje smakoł yk, Allah akceptuje duszę zmarł ego.


- Ramin, dlaczego masz stacje metra nazwane imieniem mę czennikó w: „Shahi d Beheshti, Shahi d Mofateh”? O ile wiem, szahidzi to zamachowcy-samobó jcy, któ rzy wią ż ą wokó ł siebie bomby i razem z nimi wysadzają innych ludzi? Mamy nawet takie sł owo - pas mę czennika, to jest bomba na pasie.

- Nie, Alex, szahidzi nazywają tych, któ rzy walczyli i zginę li za swó j kraj na ich terytorium. Na przykł ad, kiedy Irak nas zaatakował , wielu irań skich ż oł nierzy oddał o ż ycie w walce, chronią c nas i naszą wolnoś ć . Za to otrzymali tytuł mę czennika.

A ci, któ rzy biorą broń , jak mó wisz, bombę , i jadą do innego kraju, aby wysadzić się w powietrze wraz z innymi ludź mi, to są terroryś ci.

Potem usł yszał em przecią gł e „Alaaaaa-hu Agbar! ”, wybuchają c z kolumn na minarecie, wię c muezin wezwał wiernych do modlitwy. Przed wykonaniem namaz, jak w islamie nazywa się pię ciokrotną obowią zkową codzienną modlitwę , musisz najpierw osią gną ć rytualną czystoś ć , to znaczy dokł adnie się umyć . To jest sekret irań skiej czystoś ci: ką pią się pię ć razy dziennie, aby się pomodlić . Zszedł em po schodach do toalety i znalazł em się w jakiejś garderobie. Osoba obok mnie mył a twarz, potem rę ce do ł okci i nogi do kostek, a Irań czyk naprzeciw, jak mi się wydawał o, mył za uszami (okazał o się , ż e to też jest warunek konieczny). do modlitwy). Toaleta był a czysta i schludna, umył am rę ce i twarz, teraz mogł am iś ć do meczetu.

Odniesienie.

W Koranie 5:6 jest powiedziane: „Kiedy wstajesz do modlitwy, umyj twarze i rę ce po ł okcie, wytrzyj gł owę i stopy po kostki”.


Zostawiliś my buty przy wejś ciu i weszliś my do ś rodka. Pierwsze, co przykuł o moją uwagę , to duż o ś wiatł a i wszystko ś wieci. Podszedł em bliż ej i przyjrzał em się uważ niej: ś ciany i kopuł ę wył oż ono mozaiką mał ych lusterek w kształ cie rombu, ponieważ każ de lustro jest bardzo mał e, nie pozwala zobaczyć odbicia, ale ze wzglę du na to, ż e ś wiatł o odbija się w nich, jest efekt przestrzeni i powagi. Kontrastował o to tak bardzo ze ś redniowiecznymi koś cioł ami i koś cioł ami, któ rych budowniczowie szukali w pomieszczeniu zmierzchu i tajemnicy. W holu meczetu nie widział em nic szczegó lnego - na podł odze leż ał y dywany, ś ciany był y ozdobione dziwacznymi ornamentami i ozdobione mozaikami z majoliki, nie był o obrazó w i ikon, a takż e oł tarza. Wierni zwró cono się w stronę mihrabu, wnę ki z wnę ką u podstawy posadzki.

Z kolei mihrab zawsze wskazuje kierunek, w któ rym znajduje się Kaaba w Mekce.

Szczerze nie rozumiał em muzuł manó w: wiedział em, ż e modlą się do swojego boga, któ rego nazywają Allah, wypowiadają c sł owa po arabsku, wiedział em, ż e nie wolno im przedstawiać ludzi i zwierzą t, wię c w meczetach nie ma ikon, ale tak był o Najtrudniej mi był o zrozumieć ich dziwny post w miesią cu Ramadan. Sł yszał em od muzuł mań skiego znajomego, ż e specjalnie ustawia budzik na pią tą rano, ż eby się obudzić i zjeś ć jak najwię cej przed wschodem sł oń ca, potem nie je cał y dzień , a po zachodzie znó w się zajada. Jednocześ nie wierzy, ż e prawidł owo przestrzega postu. Dla chrześ cijan wszystko jest inne, na przykł ad w poś cie nie moż na jeś ć mię sa. Jeś li ktoś jest wierzą cy, to ś ciś le przestrzega postu w wyznaczonym okresie, zaró wno w dzień , jak iw nocy, niezależ nie od wschodó w i zachodó w sł oń ca.

Jeszcze raz spojrzał em na wierzą cych: „Tu masz Allaha Agbara w akcji” – pomyś lał em i wyszedł em, ż eby nie przeszkadzać.

Dzień Towaró w.

Kiedy rano jechał em metrem w Teheranie, moją uwagę przykuł zaskakują co kreatywny plakat. Czy znasz na przykł ad symbol recyklingu, któ ry umieszczają na opakowaniach? Przedstawia mał ego mę ż czyznę wrzucają cego to opakowanie do urny. Na plakacie mał y czł owiek wrzucał do urny „Gwiazdę Dawida”. Na nastę pnej stacji zobaczył em jeszcze ciekawszy plakat: flaga Izraela był a wybita na rolce papieru toaletowego, inni mieli zdję cia martwych Palestyń czykó w zabitych przez izraelskich ż oł nierzy, m. in. pamię tam plakat z pistoletem i napisem: „Bez Izraela – bez wojny”.

Był pią tek (jo me) – dzień , w któ rym każ dy muzuł manin uważ a za swó j obowią zek przyjś cie do meczetu na wspó lną modlitwę (modlitwa juma). Z ciekawoś ci poszedł em do meczetu.


Budynek był przepeł niony wierzą cymi, ale ku mojemu zdziwieniu nie modlili się , tylko uważ nie sł uchali mę ż czyzny w wojskowym mundurze, któ ry przemawiał z podium. Obok niego, bez udział u i bez zainteresowania, stał o jeszcze kilku ż oł nierzy - jego grupa wsparcia. I choć nie zrozumiał em ani sł owa z rozmowy oficera, usł yszał em: „Palestyna” i coś w rodzaju ofiara-ofiara. Ludzie zaczę li wzdychać z rozczarowaniem i kiwać gł owami. Dokł adniej, ich gest wyglą dał tak, jakbyś my chcieli powiedzieć „nie”, ale robimy to tylko powoli i lekko gdakają c. Tak wię c Irań czyk wyraż a skrajny stopień nieopisanego ż alu. Po chwili oficer kontynuował : „Izrael” i odczytał kilka liczb, podobno liczbę zabitych. Ludzie wyraź nie się rozweselili, a niektó rzy zaczę li coś intonować . To był a najdziwniejsza pią tkowa modlitwa, jaką kiedykolwiek sł yszał em.

Na drodze z duż ą prę dkoś cią przejechał a obok nas kawalkada samochodó w. „To jest pan Ahmadineż ad” – wyjaś nił Ramin. „Zazwyczaj koń czy pracę o ó smej wieczorem i o tej porze wraca do domu”. Poprosił em o opowiedzenie o prezydencie.

„Mó j prezydent bardzo cię ż ko pracuje”, odpowiedział Ramin, „widzisz, jak pó ź no wychodzi. I tak na co dzień : od samego rana widać , jak idzie do pracy, a pó ź nym wieczorem wraca do domu. Nasz krewny pracował w ochronie i powiedział nam, ż e prezydent nie mieszka jak w pał acu, tylko zajmuje mał y pokó j i raczej skromnie umeblowany, bo nie lubi luksusó w, w jego pokoju są tylko najpotrzebniejsze do pracy.

Poszliś my do tradycyjnej restauracji z fajkami wodnymi. Zazwyczaj dziewczynom nie wolno wchodzić na fajki wodne, a skoro nasza towarzyszka został a wpuszczona, wydawał o mi się , ż e to miejsce nadal bardziej przypomina restaurację niż zwykł ą fajkę wodną.

Ramin zamó wił trzy czajniczki, kilka porcji arbuza i mię tową fajkę wodną , ​ ​ a wszystko to kosztował o okoł o dziesię ciu dolaró w. Przy herbacie, w leniwej rozmowie, wiele się o sobie dowiedzieliś my, a na koniec prawie pokł ó ciliś my się o ró ż ne poglą dy polityczne. Rozwią zanie konfliktu uł atwił y fajki wodne i dyplomacja orientalnej dziewczyny.

- Czytał eś wczorajsze wiadomoś ci? Zapytał em Rada Bezpieczeń stwa ONZ przyję ł a wczoraj rezolucję o nał oż eniu dodatkowych sankcji na Iran. Powiedział eś , ż e twó j prezydent cię ż ko pracuje dla dobra kraju, ale każ dy powie ci, ż e podczas podró ż y sł uż bowych do innych krajó w robi tylko to, na co droczy się swoimi przemó wieniami i cią gł ymi ż artami. Doszł o do tego, ż e Europa i Stany Zjednoczone już myś lą o uderzeniu prewencyjnym na Iran. Ponadto są przeraż eni waszym programem nuklearnym i nieustannymi obietnicami zniszczenia Izraela przez Ahmadineż ada.


Nasz prezydent powiedział , ż e jeś li coś się stanie Iranowi, to przede wszystkim zbombardujemy Izrael, a nie inny kraj, bo on już wszystkich dostał . Czy wiesz, co się teraz dzieje w Palestynie, ilu cywiló w ginie każ dego dnia w wyniku izraelskich nalotó w?

Nie podobał a mi się odpowiedź , nie wiem co mnie spotkał o, bo nie chodził o nawet o prawdę . W Internecie komunikuję się ze znajomym mieszkają cym w Izraelu iw odpowiedzi na moje pytania dotyczą ce konfliktu palestyń skiego czę sto przesył ał mi linki do relacji wideo. Jeden raport pokazał , ż e ataki rakietowe ze strony palestyń skiej był y wymierzone specjalnie w izraelskie szpitale i szkoł y, inny omawiał nagł y ostrzał izraelskich cywiló w z granatnikó w, za każ dym razem w komentarzach podkreś lano, ż e wś ró d zabitych byli gł ó wnie cywile, wię c kontynuował em dialog:

- Widzę w wiadomoś ciach, ż e Palestyna, w szczegó lnoś ci Hamas i Hezbollah, terroryzują Izrael. Co wię cej, w Europie mó wią , ż e te organizacje terrorystyczne są sponsorowane przez Iran. Co wię cej, wiem, ż e pod rzą dami Pahlavi Shah Iran był bardzo przyjacielski z Izraelem i Stanami i wszyscy wydawali się być szczę ś liwi. Moim zdaniem to jest najważ niejsze – ż yć w spokoju. A skoń czył o się na tym, ż e amerykań scy dyplomaci w Teheranie zostali wzię ci jako zakł adnicy i przetrzymywani przez ponad rok.

Odniesienie. Kryzys dyplomatyczny w Iranie (4 listopada 1979 - 20 stycznia 1981) rozpoczą ł się od schwytania 63 dyplomató w i trzech zwykł ych obywateli USA na terytorium ambasady amerykań skiej w Teheranie, któ re został o zdobyte szturmem. Wię kszoś ć zakł adnikó w przebywał a w niewoli przez 444 dni i został a uwolniona za poś rednictwem rzą du algierskiego.

Ramin wyraź nie zirytował moje pytania:


„Po prostu jesteś goś ciem i nie mogę ci powiedzieć , jak bardzo się mylisz”, powiedział , „przede wszystkim Anglia i Stany był y zadowolone z szacha, ponieważ pompowali naszą ropę za darmo. Jeszcze raz przeczytaj historię . Wszystkie pań stwa arabskie są przeciwko Izraelowi, nie ma on nawet wł asnego terytorium, ponieważ skł ada się z obszaró w, któ re ż oł nierze z bronią w rę kach zabrali z Palestyny. Nie uznaję tego za pań stwo. Jeś li chcą tam mieszkać , niech ż yją – Ż ydzi, Palestyń czycy – ale mieszkają w Palestynie, a nie w Izraelu.

Dobrze, ż e był a z nami dziewczyna, któ ra potrafił a rozwią zać konflikt browarniczy. Poprosił a Ramina, ż eby nie zapominał , ż e jestem goś ciem, a mnie, ż ebym starał się już nie dyskutować o sprawach politycznych.

Plakaty po bokach gł osił y: „Marg bar Israil! (ś mierć Izraelowi), Marg bar Amrika! (ś mierć w USA)”

Taksó wka „dar-bast”.

Przed moim pierwszym samodzielnym wyjś ciem do miasta Ramin udzielił mi szczegó ł owych instrukcji, jak korzystać z taksó wki: najpierw musiał em zatrzymać się na skrzyż owaniu, na któ rym przejeż dż ał y samochody, jeś li kierowca mrugną ł reflektorami lub zatrą bił , oznaczał oby to, ż e był odbieranie pasaż eró w. Standardowa opł ata za przejazd to „punsa d toman” (500 tomanó w), czyli czerwony rachunek, któ ry podaje 5000 rialó w, co odpowiada 0.5 dolara. Na skrzyż owaniu zatrzymał em pię kną ż ó ł tą taksó wkę , któ rej kierowca migał reflektorami.

– Metro – oznajmił em gł oś no.

Kierowca skiną ł gł ową i wsiadł em do samochodu. Wbrew wyjaś nieniom Ramina, ż e ​ ​ taksó wkarz bę dzie dalej odbierał innych pasaż eró w, mó j kierowca nie zatrzymał się dla nikogo innego.

- To metro, co gkhadr mishe? (do metra ile to kosztuje) - zapytał em go.

- Se khezar (trzy tysią ce).

„Coś nie wystarczy”, pomyś lał em, „trzy tysią ce riali to znacznie mniej niż zalecał Ramin”.

- Se hezar rial?

Zapytał am.

- Na! Se hezar toman (nie, trzy tysią ce tomanó w) - odpowiedział i wyjaś nił taksó wkarz - dar-bast!

Jego odpowiedź oznaczał a, ż e ​ ​ droga do metra kosztował aby mnie 3 dolary zamiast 0.5 dolara. Postanowił em wysią ś ć i przesią ś ć się na tań szy samochó d, wię c powiedział em zdanie, któ re wcześ niej dokł adnie zanotował em w widocznym miejscu w moim notatniku: „inja piade mi sham” (wysiadam tutaj). Taksó wkarz zatrzymał samochó d i zabrał ode mnie 500 tomanó w.

Kolejny przejeż dż ają cy obok samochó d zatrą bił i zatrzymał się.

- Metro, punsa d toman! Powiedział em i poszliś my.


Przy wyjś ciu taksó wkarz dał mi resztę.100 tomanó w, bo po minię ciu „dar bast” skró cił em trochę dystans do metra. Kiedy wzią ł em taksó wkę w mieś cie, taksó wkarze nigdy mnie nie oszukali, za co byli „khe ili motshaker rram”.

Odniesienie. „Dar bast” (dosł.

zamknię te drzwi) oznacza, ż e ​ ​ wynajmujesz cał y samochó d i nie chcesz, aby inni pasaż erowie byli wsadzani do samochodu opró cz Ciebie, wię c opł ata bę dzie droż sza.

Jako pasaż er na przednim siedzeniu tym razem wyraź nie widział em, jaki chaos dzieje się na drodze: kierowcy, nieustannie sygnalizują c sobie nawzajem, odcinają c się i robią c najbardziej nieoczekiwane zakrę ty w prawo na ś rodku ulicy, czasami przeraż ali mnie ich styl jazdy, sami pasaż erowie patrzyli na ten ruch maszyn Browna z zimną krwią.

Kiedy nasz kierowca miną ł prawy zakrę t w godzinach szczytu, po prostu skrę cił w prawo na ś rodku jednokierunkowej drogi i przez ostatnie kilkadziesią t metró w jechaliś my w stronę samochodó w. Skoro dotarliś my bezpiecznie, potwierdził o to moje przekonanie, ż e zawsze należ y myś leć tylko o dobrych rzeczach.

Aby się tam dostać , trzeba zadzwonić do taksó wkarza na duż ą ulicę lub lepiej na plac, na przykł ad: „Meidan e Azadi” (Plac Wolnoś ci) lub „Beheshti” (nazwa ulicy).

Wysiadł em z metra i podszedł em do skrzyż owania, gdzie kilka osó b już czekał o na taksó wkę . Przejeż dż ają cy samochó d zatrą bił i, odbudowują c po dwó ch pasach, zatrzymał się w pobliż u.

- Ohar e Moallem (koniec ulicy Moallem) - powiedział em wyraź nie. Wydawał o mi się , ż e kierowca skiną ł gł ową i już miał em otworzyć drzwi, ż eby wsią ś ć do samochodu, ale wtedy odjechał . Nawet nie zrozumiał em dlaczego. Sytuacja powtó rzył a się przy kolejnym aucie. Ale teraz wył apał em specjalne skinienie ze strony kierowcy: podrzuca gł owę do gó ry - lub sł usznie jest powiedzieć "kiwa gł ową " i jednocześ nie rozkoszować się stukotem. Domyś lił em się , ż e ten gest oznacza „nie”.

Podjeż dż a do mnie nastę pny samochó d, na moją proś bę , ż eby podwieź ć do koń ca Moallem Street, kierowca „kiwa gł ową ” i odpowiada: „Garden e Moallem”, ale kiedy wskazuje na wolne miejsce, mó wią : siadaj w dó ł.


- Shoma a le koja ja? (ską d jesteś ) - pyta mnie, widzą c, ż e nadal stoję.

- Biał oruś.

- Ach, Urop! (Europa), - taksó wkarz był zachwycony, - befarmain! (Usią dź ).

Jeden z pasaż eró w pró bował porozmawiać ze mną po angielsku i jakoś wyjaś nił , ż e się ze mną umó wi. Jak się domyś lał em, doprowadzili mnie do skrzyż owania, na któ rym zaczynał a się ulica. Moallem, a nastę pnie skrę cił w innym kierunku. Podał em taksó wkarzowi pię ć set tomanó w i powiedział em „merci”, ale taksó wkarz klikną ł , nie wzią ł pienię dzy i wskazał pasaż era, któ ry wysiadł ze mną . Doszedł em do wniosku, ż e nie ma reszty i zapł acił za nas oboje, wię c chciał em oddać mu swoją czę ś ć pienię dzy. Ale Irań czyk też ich odmó wił i wyjaś nił , ż e jestem jego goś ciem.

"Na" - oznacza "nie", pokaż z skinieniem gł owy

„Czł owiek” - ja, „ma” - my

„Shoma”, „to” - ty, ty

Przymiotniki dzierż awcze tworzy się albo ł ą czą c „e” z rzeczownikiem i dodają c ja, my, ty, ty, albo dodają c konkretną koń có wkę . Na przykł adzie sł ó w dom „khune” (dom) i „kurz” (przyjaciel):

Mó j dom: „khune e man” lub „khun m”

Mó j przyjaciel: „kurz e man” lub „dustam”

Twó j dom: „khune e shoma” lub „khune t”

Twó j przyjaciel: „kurz e szoma” lub „statystyka kurzu”

Jego dom: „khune e u” lub „khune sh”

Jego przyjaciel: „kurz e y” lub „kurz”

Teheran – „miasto u podnó ż a zbocza gó ry” (jedna z wersji pochodzenia nazwy miasta)

Każ dego ranka Ramin z dumą podawał mi butelkę zimnej wody z lodó wki, a dokł adniej z brył ą lodu, któ ra topił a się dopiero wieczorem.

Taką butelkę moż na był o tylko zał oż yć na gł owę w przypadku udaru sł onecznego, wię c w koń cu cał kowicie przestał am brać ze sobą wodę , nigdy nie boją c się umrzeć z odwodnienia, bo w każ dym parku i na wielu ulicach miasta są lodó wki od któ re moż esz pić nieograniczoną iloś ć zimnej wody.


Do metra dotarł em sam. Aby kupić bilet, nauczył em się „beli te do sare” (bilet powrotny), ale zapomniał em tego wyraż enia w kasie, powiedział em po angielsku „tu wei ticket” i dostał em bilet. Koszt dwó ch przejazdó w metrem w Teheranie kosztował.0, 20 USD. Po przejś ciu przez bramkę nie wiedział em, gdzie iś ć dalej, i natychmiast zwró cił em się o pomoc do mę ż czyzny w mundurze - po prostu podał em nazwę stacji, któ rej potrzebował em.

- Jestem Homeyini? Zapytał em i wskazał em w kierunku nadjeż dż ają cego pocią gu.

- Bale (tak), Imam Chomeini - powiedział pracownik metra - Ale kojai? (Ską d jesteś )

- Ale Biał oruś jestem. (z Biał orusi)

„Biał oruś -u-nas”, powiedział przecią gle i po ojcowsku poklepał mnie po ramieniu, uś miechają c się tak bardzo, ż e mó j nastró j nawet się poprawił . Uś cisną ł em mu rę kę i wsiadł em do pocią gu. To był nowy samochó d, klimatyzowany, nieskazitelnie czysty, cichy i bardzo wygodny. Moż liwe jest przesiadanie się z jednego samochodu do drugiego, ale przejś cie do pierwszego samochodu był o oddzielone przegrodą , na któ rej był o napisane duż ymi literami w farsi i angielskim „tylko dla kobiet”.

Od razu zdecydował em się udać w kierunku Muzeum Klejnotó w, któ re mieś ci się w budynku Narodowego Banku Iranu (Bank e Melli Iran). Uzbrojony w dwa zdania: „Bank e Melli Iran kojast? ” (gdzie znajduje się Bank Narodowy) i „man mikham m be Bank e Melli Iran beram” (chcę iś ć do Banku Narodowego), zaczą ł em pytać przechodnió w o drogę.

Pierwszy przechodzą cy Irań czyk wskazał , aby jechać prosto i w prawo.

Podszedł em do skrzyż owania i zatrzymał em innego mł odego czł owieka. Z jego gestó w zorientował em się , ż e idę w zł ym kierunku – powiedział , ż ebym wracał , a potem skrę cał w lewo. Trzeci przechodzień poradził mi wzią ć taksó wkę . „Wyglą da na to, ż e tylko taksó wkarz zna drogę do tego Banku Narodowego” – zirytował em się . Był o gorą co i duszno, sł oń ce palił o tył mojej gł owy, a przejeż dż ają ce autobusy dymił y i pozostawiał y zapach niewidzialnego, ale bardzo gryzą cego dymu. I myś lał em, ż e autobusy w Teheranie to nowiutkie Scania i Volvo, jak na rejsach dalekobież nych, ale okazał o się , ż e to analogi starego Mercedesa.


Był em zł y, ponieważ nie rozumiał em ani sł owa w ję zyku farsi i nadal nie kupił em mapy ani rozmó wek. Wczorajsza wizyta na najwię kszym bazarze ksią ż ek w Teheranie pokazał a, ż e ​ ​ najlepszy przewodnik po Iranie, Lounley Planit (zwany dalej „LP”), został milczą co zakazany. Pan Prezydent nie lubił zachodniej ksią ż ki za jej swobodne wypowiedzi.

Z rozmó wkami też był o ź le. Jedyny sł ownik, jaki znalazł em, był przeznaczony dla irań skich studentó w ję zyka angielskiego. Wszystkie zawarte w nim sł owa został y napisane w ję zyku farsi bez transkrypcji ł aciń skimi literami (taki zapis nazywa się „finglish”, z poł ą czenia dwó ch sł ó w „farsi” i „angielski”), dla mnie był bezuż yteczny.

W centralnym parku („Park e Shahr”) zgubił em się i usiadł em na trawie, aby oglą dać ludzi uprawiają cych sport. Symulatory, zainstalowane tuż przy alejkach parku, wyglą dał y na proste i nie wymagał y blokó w i cię ż arkó w. Na przykł ad, aby wykonać pulldown na klatkę piersiową , musisz usią ś ć na symulatorze, a wtedy cię ż ar ciał a bę dzie dział ał jako przeciwwaga dla tego ć wiczenia. Irań czyk zauważ ył mnie i podszedł do mnie, ż eby się zapoznać.

- E sme tong chi wy? (jak masz na imię , dosł . jak masz na imię )

- Esma m Alexander e. (mam na imię Alexander, dosł . mam na imię Alexander)

- Hmm...Aleksandrze - pomyś lał , jakby coś sobie przypomniał - Alexander Graham Bel?

Chociaż nie widział em ż adnego podobień stwa mię dzy sobą a czcigodnym wynalazcą telefonu, zgodził em się być Grahamem Belem. Mó j nowy przyjaciel okazał się nauczycielem angielskiego. Zaproponował , ż e pokaż e mi jakieś muzeum, a takż e zapewnił , ż e w Teheranie z ł atwoś cią kupię pł ytę za nie wię cej niż dziesię ć dolaró w. Dziesię ć minut pó ź niej dotarliś my do Pał acu Golestan, najpię kniejszego kompleksu w Teheranie.

Od razu poszł am do sklepu z pamią tkami, gdzie spotkał am dwie urocze dziewczyny, któ re tam pracował y. Nie zostawili telefonu, wskazują c na surowego kasjera, najwyraź niej swojego szefa, ale pisali swoje e-maile. Na pó ł kach, wś ró d pamią tek i pocztó wek, znalazł em LP za 12 dolaró w (choć sugerowana cena to 25.99 dolaró w na odwrocie ksią ż ki). Wię c od razu dostał em mapę , przewodnik i rozmó wki.

Przechodzą c obok ambasad


Planował em pojechać do Indii przez Iran i Pakistan i dostać po drodze wizy. Jednak uzyskanie wizy w Teheranie nie był o ł atwe. Przede wszystkim udał em się do ambasady indyjskiej w pobliż u dworca. m. Shahid Beheshti, gdzie zobaczył ogromną linię , któ rej koniec wyszedł na ulicę . W pobliż u wisiał ogł oszenie, w któ rym był o napisane, ż e otwarto specjalny urzą d do wydawania wiz turystycznych. Dziesię ć minut pó ź niej był em tam. Pracownik dał mi formularz, ale ostrzegł mnie, ż e przyjmie go dopiero po przyniesieniu przeze mnie listu polecają cego z mojej ambasady, a takż e pokaż e zarezerwowane bilety na podró ż powrotną . Indyjska opł ata wizowa 50 USD (sierpień.2011).

W ambasadzie Afganistanu obserwował em ś cisk i niewyobraż alny tł um ludzi. Trudno mi był o znaleź ć odpowiednie okno. Ale nawet odmó wili wystawienia formularza i zaż ą dali, aby najpierw pokazali list polecają cy. Opł ata wizowa 40 € (sierpień.2011).

Patrzą c w przyszł oś ć powiem, ż e konsulaty w innych miastach Iranu odeś lą cię z powrotem do Teheranu po wizę . Tak wię c konsulat Indii w Bandar Abbas i konsulat Afganistanu w Mashhad odmó wił y rozpatrzenia moich dokumentó w, ponieważ nie wydają wiz turystom.

Zadzwonił em do ambasady Biał orusi w Iranie i umó wił em się na spotkanie z konsulem. Ambasada znajduje się w pobliż u kompleksu Saad Abad.

„Sefara t e Rusi e Sefid koja ul? ”(gdzie jest ambasada Biał orusi, dosł ownie „Biał a Rosja”), zapytał em policjanta, a on wskazał mi mał y biał y budynek. Spotkał mnie Igor Michajł owicz i weszliś my do pokoju, w któ rym wisiał y biał oruskie kalendarze i pocztó wki z widokiem na Miń sk, a na ś cianie widniał duż y plakat z reklamą BelAvia.

Konsul ostrzegł mnie, ż e wystawienie listu polecają cego zajmie co najmniej tydzień , ponieważ konieczne jest zł oż enie wniosku do Biał orusi, a takż e przeprowadził ze mną rozmowę wyjaś niają cą , jak niebezpieczna jest podró ż do Pakistanu i Indii przez grunt. Do Indii radził przylecieć samolotem lub, w skrajnych przypadkach, zwykł ym autobusem, ponieważ przekraczanie granicy z Pakistanem nie jest bezpieczne. Nastę pnie dali mi czystą kartkę papieru, na któ rej musiał em szczegó ł owo opisać moją trasę , do każ dego miasta i hotelu, w któ rym planował em się zatrzymać.

Tydzień pó ź niej, po wizycie w Qom i Kashan, wró cił em ponownie do Teheranu i udał em się do mojej ambasady, aby odebrać list polecają cy.

- Wię c gdzie zdecydował eś się pojechać ? – zapytał konsul.

„Potrzebuję listu polecają cego dla ambasad Indii i Pakistanu” – odpowiedział em.


Igor Michajł owicz westchną ł i poszedł po papiery - nie chciał , ż ebym tam w ogó le jechał a, wię c ponownie ostrzegł , ż e po Zahedanie (duż e miasto na granicy z Pakistanem) lepiej pojechać zwykł ym autobusem i w ż adna sprawa z tego nie wychodzi. Wedł ug niego wjazd do Pakistanu w tym czasie nie był bezpieczny, ponieważ „ż niwa” był y zbierane i wysył ane do Europy (uwaga dotyczy opium). Kategorycznie nie doradzono mi wyjazdu do Afganistanu, bo toczył a się tam wojna, a poza tym nie był o naszej reprezentacji. Na poż egnanie przekazał mi numery infolinii Ministerstwa Spraw Zagranicznych Biał orusi. Uś cisnę liś my sobie rę ce i rozstaliś my się.

Igor Michajł owicz pozostawił o sobie bardzo dobre wraż enie - cieszył em się , ż e tacy ludzie reprezentują nasz kraj. Chcę mu podzię kować za list polecają cy i za to, ż e nie musiał em za niego pł acić - powiedział , ż e koszt takiej usł ugi nie jest wskazany w cenniku.

Wyszedł em na zewną trz i natychmiast pognał em do ambasady Pakistanu. W Ramadanie wszystkie przedstawicielstwa zamykano bardzo wcześ nie - okoł o pierwszej po poł udniu i trzeba był o się spieszyć . Jednak korki dał y się we znaki i zanim przyjechał em, drzwi ambasady był y już zamknię te. Nastę pnie poszedł em do Muzeum Dywanó w, któ re był o w pobliż u.

„Park e la le”

Niedaleko Muzeum Dywanó w znajduje się „Muzeum Sztuki Nowoczesnej”. Nie miał em ochoty oglą dać wspó ł czesnego malarstwa irań skiego, wię c tam nie pojechał em. Pó ź niej, gdy dowiedział em się , ż e to muzeum jest najwię kszą kolekcją dzieł Moneta, Picassa, Mathisa, Dali, Van Gogha i innych znanych artystó w w Azji, trochę poż ał ował em swojej decyzji.

Ramin i Neda doł ą czyli do mojego spaceru i poszliś my do Park e Lale.

W namiocie przy wejś ciu upiekli tradycyjne okrą gł e biszkopty „koluche” ze sł odkim nadzieniem, a obok ugotowali „khoshka r” – ciasto przesypywał o się przez sito na blachę do pieczenia, gdzie od razu je upiekł o, nastę pnie dodawano do niego farsz z mielonych orzechó w z syropem i ciasto skrę cano na sposó b nadziewany naleś nikiem.

„Nie wchodź my dalej w park i nie siadajmy na ł awce bliż ej ludzi”, zapytał a Neda, „Nie chcę być znowu

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (1) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara