Wspaniałe wakacje jak w raju.

Pisemny: 17 kwiecień 2011
Czas podróży: 30 marta — 10 kwiecień 2011
Komu autor poleca hotel?: Na relaksujące wakacje; Dla rodzin z dziećmi
Ocena hotelu:
10.0
od 10
Oceny hoteli według kryteriów:
Pokoje: 9.0
Usługa: 10.0
Czystość: 10.0
Odżywianie: 9.0
Infrastruktura: 8.0
Odpoczywaliś my w Coconut Gruf od 31.03. 2011. do 10.04. 2011 Polecieli z Pegaza. Na 3 dni przed odlotem poinformowano nas, ż e godzina odlotu został a przesunię ta z 22-40 na 20-10, ale to nawet lepiej, chociaż nic nie powiedzieli o locie powrotnym. Został ró wnież przeniesiony z 12-00 na 8-00 rano. Wyjazd z hotelu o 4-20 rano. W samolocie wydali karty migracyjne i poprosili o ich wypeł nienie. Wszystko jest po angielsku, a jeś li go nie znasz, lepiej wydrukować pró bkę wypeł nienia na stronie Pegasus. Mili ludzie pomogli się wypeł nić . Przez pó ł torej godziny przepychaliś my się przez lotnisko, przechodziliś my przez odprawę celną i zabieraliś my bagaż e, aż w koń cu znaleź liś my się na ulicy. Szybko znajdujemy osobę do spotkania i nasz bus. Droga do hotelu zaję ł a okoł o godziny. Ś wit zł apał nas na drodze i pierwsze wraż enia: doką d dotarliś my? Drogi są wą skie, nie ma chodnikó w, są ś mieci, mgł a, a po bokach zapach palą cych się ś mieci. Hotel został sprowadzony jako przedostatni. W recepcji nie był o ani sł owa po rosyjsku, ale wydali je szybko i od razu osiedlili się w pokoju 31 na drugim pię trze, ale to zależ y od dostę pnoś ci. (I tak zameldowanie po 12-00. Zabrakł o miejsca na kolejny przyjazd. Z 3 par druga został a przyję ta, ale po 12-00, a trzecia para został a wysł ana do innego hotelu. ) W pokoju duż e ł oż e mał ż eń skie, dwa fotele, stolik kawowy, sofa, system dzielony, wentylator sufitowy, telewizor LCD z 70 kanał ami, ale nie jeden rosyjski, lodó wka wypeł niona napojami za dodatkową opł atą , czajnik, filiż anki, herbata, kawa, cukier. Ś wiatł o w pokoju wł ą cza się po wł oż eniu breloka do specjalnego otworu przy drzwiach. Klucz został wyję ty z zawieszki i zawieszony na tej samej zawieszce, co klucz do sejfu. Zawsze był o jasno, a klimatyzacja dział ał a cał y dzień . W nocy był wył ą czany i wł ą czany wentylator sufitowy. Okna i drzwi w pokoju są drewniane, pę knię cia w palcu, sł yszalnoś ć są siadó w jest doskonał a, jeś li mó wią gł oś no. Ł azienka jest duż a: ogromny blat, plastikowa wanna (choć sfatygowana), wbudowany prysznic, wą ż z mał ą siateczką do mycia stó p. . . Toaleta spł ukuje się tak dł ugo, jak naciskasz i przytrzymujesz dź wignię wbudowaną w ś cianę . Z kosmetykó w tylko dwie kostki mydł a i trzy mał e fiolki szamponu, ż elu i kremu. Ciepł a woda wł ą czana jest osobnym wł ą cznikiem w ł azience. Moż na go szybko znaleź ć , wł ą czają c kolejno wszystkie przeł ą czniki. . Jeś li niczego nie wł ą cza, to jest to i lepiej już go nie wył ą czać . Wszystkie gniazdka w pomieszczeniu są wł ą czane wł asnymi przeł ą cznikami. W pokoju nie ma sejfu, chociaż niektó re pokoje tak. Przebraliś my się i od razu poszliś my na ś niadanie. Ś niadanie w kawiarni na II pię trze - bufet, pł atki owsiane, mał e kieł baski lub kieł baski smaż one, duszona fasola, naleś niki lub naleś niki, wszelkiego rodzaju pł atki z mlekiem, jajka na twardo, jajecznica z ró ż nymi nadzieniami smaż one na tarasie zewnę trznym na Pań stwa ż yczenie , trochę pieczenia, masł a, dż emó w, sokó w. Warto toster. Z owocó w: pokrojone ananasy, arbuzy, papaja. Herbata i kawa nalewają kelnerzy. Obsł uga jest bardzo przyjazna i uprzejma. A potem plaż a. Idź do niego z najdalszego pokoju 5 minut. Ś cież ka z hotelu, wył oż ona indyjskimi cegł ami, koń czy się w pobliż u „namiotu” Griszy i Saszy. (Nawiasem mó wią c, wymieniają dolary w dobrym kursie. U nas 1 USD = 44 rupii, a w hotelu - 1 USD = 41 rupii, ale nie udzielają informacji tu, tam ani na lotnisku. ) Nastę pnie zaczyna się piaszczysta ś cież ka, któ rą trudno podą ż ać . Stopy zapadają się w piasek. Lepiej skrę cić w lewo, tam gleba jest twardsza. A oto jesteś my na plaż y. Luź ny piasek zamienia się w chrupią cą jak skrobia. Po lewej i prawej stronie znajdują się szyje - lokalne egzotyczne kawiarnie pokryte liś ć mi palmowymi. Jedzą tu turyś ci, któ rzy jedzą tylko ś niadanie. Jedzenie tutaj jest pyszne, szybko gotują , rozumieją rosyjski. Mieliś my all inclusive, ale jedliś my tutaj rekina i kraba. Zamawiasz, wyjmujesz, pokazujesz i po 15 minutach wyjmują gotowe danie ze stertą frytek, drobno posiekaną suró wką z kapusty z ogó rkiem, pimidorem i sł odką papryką oraz lokalnym podpł omykiem. Wszystko to kosztował o nas 700 rupii. Zimorodek piwny 0.65l. -70 rupii, sprite, pepsi, lokalna lemoniada - 20 rupii. Pod szyjami są leż aki pod parasolami. Są miejskie, a wł aś ciciele szejkó w pł acą za ich utrzymanie, ale zgodnie z niepisanym prawem, za miejsce pod parasolem trzeba kupić przynajmniej butelkę piwa i lemoniadę . Od morza cią gle wieje porzą dny wiatr i prawie wszystkie parasole są wytarte do dziur, ale nam to nie przeszkadzał o. Zaraz po leż akach zaczyna się pas przybrzeż ny. Piasek jest tak zagę szczony, ż e przejeż dż ają cy nad nim jeep ratunkowy nie pozostawia ś ladó w. A tu jest morze - wieczne fale toczą się po brzegu. Ukojenia prawie tu nie istnieją . Wysokoś ć fali wynosił a od 0.5 do 1.5 m. Nie są przewidywalne. Kiedyś leciał i leciał mał y, a potem nagle zniką d leci pó ł tora metra i jeś li stoisz po kolana, zakrywa się grzebieniem z „uchwytami” i przewraca. Jeś li wejdziesz gł ę biej, aż do klatki piersiowej, wtedy fala bę dzie gł adka bez piankowych grzbietó w i odbijają c się na niej, „jedziesz” po falach. Bardzo ciekawa aktywnoś ć . Temperatura wody powyż ej 30 stopni. Rano czujesz jeszcze trochę chł odu od pierwszych pluskó w, a po obiedzie plusk ciepł ej wody. Plaż a jest bezpł atna, jest niewiele osó b, jakby wszystkie pobliskie hotele był y puste. W każ dej chwili moż na znaleź ć bezpł atną parę leż akó w. Na plaż y prawie nie był o ż ebrakó w. Dwa razy w cią gu 10 dni pojawili się chł opiec i dziewczynka w wieku okoł o pię ciu lat oraz kobieta z dzieckiem na rę kach, wykrzykują c rosyjskie sł owo „daj”, ale jednym sł owem „ale” natychmiast wyszli. Indianie przybyli na plaż ę na wycieczkę w biał ych koszulach z krawatami. Szliś my wzdł uż wybrzeż a i robiliś my zdję cia na tle morza. Poprosili o pozwolenie na robienie zdję ć rosyjskim dziewczynom, ale kiedy odmó wili, natychmiast wyszli. . Wychodzą c z hotelu, nigdy nie widzieliś my ani jednego ż ebraka-ż ebraka. Teren hotelu jest bardzo zadbany, zielony i kwitną cy. Pierwsze pię tra zasypane są zielenią i kwiatami. Niewielki basen wykonany jest w kształ cie ó semki. Jedna czę ś ć ma 1.23 m gł ę bokoś ci, druga 1.53. Wejś cie na basen z pł ytkiej sorony. Obok bar przy basenie, restauracja i poranna kawiarnia. W barze moż na spró bować dobrych lodó w - waniliowych, czekoladowych, truskawkowych itp. Napij się soku pomidorowego lub ananasowego (innych nie zamawialiś my) lokalnego piwa Kingfisher, wina porto nr 7, wó dki Romanov, Feni - lokalnego, przemysł owego bimber z podwó jnej destylacji orzechó w nerkowca, rum „Old Monk”. Wszystko to jest bardzo wysokiej jakoś ci. Pró bował em tego wszystkiego w duż ych iloś ciach i obudził em się rano, jakbym nie brał go do ust przez miesią c, a tylko uprawiał em sport. Obiad i kolacja w restauracji wedł ug wł asnego menu. Menu jest po rosyjsku, ale niektó re nazwy był y zaskakują ce. Wyrwali nas z niej nasi rodacy, któ rzy przyjechali kilka dni wcześ niej lub najstarszy spoś ró d kelneró w Milford. Uczyli też , ż e aby nie czekać.40-50 minut na zamó wienie, trzeba iś ć do restauracji i zł oż yć zamó wienie idą c z plaż y na lunch lub kolację . Masz przydzielony czas, okoł o godziny, przychodzisz i natychmiast nakrywają dla ciebie do stoł u. Napoje alkoholowe sprowadzane są natychmiast na pierwsze ż ą danie, nawet w wię kszych iloś ciach niż zamó wione. Niestandardowe menu trwał o pó ł tora dnia i nagle od 1 kwietnia na kolację pojawił się bufet. Kolejny nowy test. Otwierasz pokrywkę i pró bujesz okreś lić , jakie to danie, czy jest bardzo ostre, czy nie. Znó w na ratunek przybyli nasi rodacy, któ rzy znali angielski lub Milford. Wszystko był oby dobrze, gdyby nie mał e „ale”. Cał e to jedzenie przynosi się tylko raz i nie jest ponownie uzupeł niane ani na ś niadanie, ani na obiad, ani na kolację . Wł aś ciwie wszystko poza sał atkami wystarczył o, a był y bardzo ciekawe. Pomidory pokrojone w plastry, ogó rki, marchew i cebulę w plastry, kapustę i sał atę grubo siekamy. Każ de warzywo na wł asnym daniu. Jak mó wią : kto nie miał czasu, spó ź nił się . To nauczył o nas iś ć do „jedzenia” na otwarcie. Teraz trochę o wycieczkach. W zasadzie przyjechaliś my tu odpoczą ć i popł ywać w oceanie, ale mimo to chcieliś my też coś zobaczyć . Dwudniowe wycieczki zniknę ł y natychmiast w domu. Zdecydował em się na dwie wycieczki. To sobotni targ nocny Arpor i jednodniowa wycieczka do wodospadó w i plantacji przypraw. Na wycieczki postanowiliś my znaleź ć lokalnego taksó wkarza na plaż y w kark. To nie był a wielka sprawa. W najbliż szą sobotę o godzinie 15.00 pojechaliś my najpierw do stolicy stanu Panaji na 2-godzinne zakupy, a potem do Arpor. Nasz taksó wkarz nazywał się Jimmy. 20-letni chł opiec to miejscowy Schumacher. Po drodze zabrał mnie do sklepu z pamią tkami i biż uterią , uprzedzają c z gó ry, ż e nie moż na nic kupić , a nastę pnie do Panjim do centrum handlowego Banzai Bazaar. Ceny w nim zawarte dla wszystkich towaró w są stał e, wydrukowane na etykiecie - targowanie się nie jest wł aś ciwe. Za towar moż na zapł acić w rupiach, dolarach i kartach kredytowych. Naprzeciwko kupił Port, Fenya i Roma. Nastę pnie zabrał nas do sklepu z kawą i herbatą , gdzie ró wnież się zaopatrzyli. Nastę pnie droga leż ał a na Arpor. Przejeż dż ają c obok punktó w orientacyjnych, Jimmy zatrzymywał się i mó wił „zdję cie”. Przybył em na miejsce o wpó ł do szó stej. Arpor okazał się mał ym cherkizonem, poś rodku któ rego znajduje się scena z ł awkami, obok kawiarnia, a wokó ł niego rześ ki handel: „zł ap gł upca”. Po pó ł toragodzinnej wę dró wce po tych samych miejscach i bez czekania ani hipisi, ani show nie poszli do domu. Dla tych, któ rzy odpoczywają w South Goa, nie ma tam nic do roboty. Cał a akcja rozwija się tam po pó ł nocy i ani jeden taksó wkarz nie bę dzie czekał na Ciebie do rana. Kto odpoczywa w North Goa, jest w pobliż u. Cena wycieczki to 45 dolaró w. Podró ż owaliś my w cztery. Druga wycieczka to kapsuł y wodne z mał pami i przyprawy ze sł oniem. Bardzo ciekawa wycieczka. Umó wiliś my się z Jimmym za 100$, ale pó ź niej zaproponowano nam przejaż dż kę na sł oniu za 10$, ale jednocześ nie "all inclusive". Za wszystko zapł acił sam, nawet kupił jedzenie dla mał p i zapł acił za korzystanie z aparatu. Jedna wskazó wka: tę wycieczkę najlepiej wybrać w sobotę lub niedzielę . Na drodze do wodospadó w znajduje się kamienioł om, papa z piasku, papa z gliny. W kolejce wzdł uż drogi jest duż o wywrotek (moż e 10 kilometró w), wię c w dzień powszedni moż na dostać się w przyzwoity korek. I jeszcze jedno: niektó rzy taksó wkarze zabierają Cię tam za 2000 rupii. W tej cenie wszystkie koszty biletó w i innych rzeczy mogą być na twoich barkach. Bardzo podobał mi się hotel. Mał y, przytulny, przeznaczony na spokojne, relaksują ce wakacje, z chwilowym oderwaniem od tego ś wiata. Kto u nas wypoczą ł - wszyscy są zachwyceni. W cał ym hotelu był y tylko dwie pary zagraniczne. Reszta to Rosjanie.
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał