Pink City... serce Indii
Pocią g pę dził z tak zawrotną prę dkoś cią , ż e wydawał o się , ż e zaraz wystartujemy. Zaskakują co dobrze spał em. Przez sen usł yszał em ruch przy naszych pó ł kach i sł owo Jaipur. Zerwał em się i pocią gną ł em za przechodzą cego Hindusa: „Jaka jest teraz stacja? ”. Dź ajpur. Stacja był a już widoczna za oknami. Wedł ug naszych obliczeń powinniś my byli przybyć dopiero za godzinę . Wycią gną ł em są siada z gó rnej pó ł ki, a my popychają c wszystkich po drodze, wylecieliś my z pocią gu. Przy piron poznaliś my naszych nowych znajomych. Umó wiwszy się z Francuzkami, ż e pó jdziemy zobaczyć ich hotel, wzię liś my dwie riksze i wyruszyliś my pod wskazany adres. Cena pokoju w hotelu był a wysoka, dziewczyny pł acił y 1300 rupii za pokó j z niezbyt ś wież ą poś cielą i wytartymi meblami. Zaoferowano nam ten pokó j za 1000, ale nadal nie był o warto. Pod hotelem czekał a na nas rozważ na riksza. Zaproponował , ż e zabierze nas do bardziej przyzwoitego miejsca, gdzie zameldowaliś my się w hotelu za 650 Re.
Wcześ nie rano obudziliś my się i poprosiliś my w recepcji o mapę miasta, postanowiliś my wybrać się na zwiedzanie „starego miasta”, znanego ró wnież jako „ró ż owe miasto”. W tym dniu postanowiono poeksperymentować . Metodą wbijania palca w mapę , omijają c ró ż ne dzielnice handlowe i mieszkalne, udaliś my się do starego miasta, otoczonego murem o nietypowym ró ż owym kolorze. Wszystkie budynki za murem ró wnież zbudowane są z kamienia tego koloru, stą d nazwa Pink City. Jedynym haczykiem był o to, ż e przez warstwę kurzu i wiele znakó w handlowych nie wszę dzie widać był o ró ż owy kolor. Chociaż z tego powodu okolica nie stracił a swojego uroku. Cał kiem zabawnie był o czoł gać się wą skimi uliczkami przez ogromne bele tkanin, ś mieci i potykać się o przytulne mał e ś wią tynie.
Zbliż ał się indyjski Nowy Rok, Diwali, i przygotowania trwał y peł ną parą . Nad drogami zbudowano ró ż ne bramy, nad ł awkami zbudowano miejsca, w któ rych miał y być umieszczone figury bogó w. Wszystko zapowiadał o przepych! ! ! Ludzie tutaj byli milsi, każ dy przechodzą cy mó gł po prostu ż yczyć "Szczę ś liwego Nowego Roku" lub "Mił ego dnia". Ci, któ rzy chcą pomó c, nie powodują już nerwowego tykania.
Idą c wię c obok budzą cych się kupcó w, obok ogromnego Izwari Minar Swanga Sul (Minaret Się gają cy Niebo), dotarliś my do Pał acu Wiatró w (Hava Mahal). Z elewacji wydaje się , ż e za ś cianą nic nie ma, jest tak sprytnie zrobiona. Solidne okna i nic za nimi. Taki pomysł nie jest ł atwy. Pał ac powstał jako kontynuacja kobiecej czę ś ci kompleksu pał acowego, a panie, aby się nie nudzić , mogł y przez liczne okna patrzeć na to, co dzieje się na ulicach miasta.
Dalej okrą ż ają c blok, staraliś my się znaleź ć wejś cie do kompleksu pał acowego. Kupiliś my bilet wstę pu na 2 dni do kilku atrakcji za 300 rupii. Pierwszym punktem na naszej drodze był o Obserwatorium Jantar-Mantar. Zawiera duż ą liczbę ró ż nych struktur astronomicznych, któ re nie zawsze są ł atwe do zrozumienia.
Tuż obok Obserwatorium znajduje się wejś cie do Pał acu Miejskiego, pał acu Maharadż ó w. Wejś cie 300Rs. Naprawdę bardzo pię kne miejsce, udowadniają ce, ż e Indianie duż o wiedzieli o luksusie. Malowane sale, drogocenne artykuł y gospodarstwa domowego, kolekcja broni. Wiele budynkó w gospodarczych, pomalowane ś ciany, muzea wypeł nione ciekawymi eksponatami. Pozornie mał y kompleks zają ł nam dwie lub trzy godziny.
Przy wyjś ciu zł apał a mnie Hinduska z propozycją narysowania rysunku henną . Dla mnie to był o pierwsze doś wiadczenie i postanowił em nie odmawiać . Po kilku targach oddał em rę kę miejscowej rzemieś lniczce.
Podziwiają c moje nowe „pię kno”, nie zauważ ył am, jak wró ciliś my do Pał acu Wiatró w. Ponieważ jego wizyta był a wliczona w cenę naszego biletu, oczywiś cie postanowiliś my go odwiedzić . Duż o drabin, stopni i dziesią tki malowanych okien… Moż na po nim biegać i bawić się w chowanego cał y dzień , to chyba robił y mł ode konkubiny i ich dzieci.
Wspinają c się na najwyż szy poziom podziwialiś my miasto i kompleks pał acowy. Wiele ciekawych miejsc został o zamknię tych dla zwiedzają cych lub został o wybranych przez wojsko. Zabytki z obserwatorium gó rował y nad malutkimi budynkami i pokazywał y swoje znaczenie dla ś wiata ludzi, a w oddali na gó rze stał fort chronią cy miasto przed ewentualnymi niebezpieczeń stwami, jak setki lat temu. Pię kne miasto!
Podczas spaceru byliś my bardzo gł odni, postanowiliś my udać się w kierunku ZOO, aby odwiedzić znajdują ce się obok Muzeum Albert Hall, a po drodze poszukać czegoś , z czego moż na skorzystać . Mapa znó w nam pomogł a. Na jej podstawie wyszliś my poza stare miasto i dotarliś my do ZOO. Nie mogą c znaleź ć ani jednej jadł odajni, kupiliś my banany od ulicznego sprzedawcy i trochę zaspokoiliś my gł ó d. Albert Hall nie zrobił na nas wraż enia, choć wyglą dał doś ć pompatycznie. Dał o się odczuć zmę czenie, gł ó d i upał . Jedyne, czego chciał em, to prysznic. Okrą ż yliś my muzeum, zł apaliś my rykszę i pojechaliś my w kierunku naszego siedliska. Znaleź liś my sklep z winem w naszej okolicy. Tylko w takich sklepach moż na kupić alkohol. Dlatego nasze skromne zapasy rumu, zakupionego w Kijowie bez cł a, szybko się koń czył y, postanowiono kupić lokalne paliwo. Chcę zauważ yć , ż e indyjski alkohol nie jest zł ej jakoś ci. Bardzo popularny jest rum Old Monk. Postanowiono pobrać do pró bki 180 ml rumu (70 rupii) i lokalnego piwa (95 rupii). Nawiasem mó wią c, wiele (jeś li nie wszystkie) napojó w w Indiach jest sprzedawanych w pojemnikach o pojemnoś ci 0.65 ml, a nie 0.5 ml, jak to jest w zwyczaju w wię kszoś ci krajó w.
Po uzupeł nieniu zapasó w udaliś my się do lokalnej knajpki. W tym czasie gł ó d cał kowicie opanował mó zg, a ponieważ chcieliś my spró bować wszystkiego nowego, weszliś my do tej restauracji bez wyrzutó w sumienia. Dł ugo studiowaliś my menu, wybieraliś my. Miał em ochotę na mię so. Zamó wił em 2 kanapki z kurczakiem (mamy po 4) i Thali. Thali to indyjskie danie podawane na okrą gł ej metalowej tacy i skł ada się z kilku mał ych miseczek wypeł nionych mię sem, ryż em, warzywami lub innymi dodatkami oraz tortilli z chleba.
Dobrze odż ywiony organizm był szczę ś liwy, my też . Pojawił o się pytanie ze zmianą mieszkania. Z jednej strony hotel, w któ rym spę dziliś my noc, nie był wystarczają co zł y: pię kne pomalowane ś ciany, kawiarnia na dachu z widokiem na miasto, przestronne pokoje, ale nie był o komfortu. W tej samej okolicy znaleź liś my wygodniejszą i tań szą opcję . Czysty, nieduż y hotel rodzinny, w któ rym czekał na nas przytulny pokó j z balkonem-werandą na ostatnim pię trze. Jesteś my bardzo zadowoleni z naszych wieczoró w. Pierwszej nocy myś leliś my, ż e jesteś my jedynymi goś ć mi. Każ da nasza zachcianka został a speł niona w cią gu kilku sekund.
Ten wieczó r był wyją tkowy. Urodziny przyjaciela. Na skromną uroczystoś ć kupiliś my owoce: granat (bardzo dojrzał e i smaczne), papaję (doś ć dziwny sł odkawy smak, reszta rano spleś niał a), sok z limonki i kokosa (naturalnie w kokosie, któ ry piliś my przed dotarciem do hotelu ) oraz ró ż nego rodzaju indyjskie sł odycze. To był wspaniał y dzień i miejmy nadzieję , ż e nastę pny ró wnież zakoń czy się sukcesem.
Wstaliś my wcześ nie. Plan zakł adał odwiedzenie fortó w na gó rze w pobliż u miasta. Najpierw pojechaliś my do starego miasta, aby kupić owoce i wodę , a potem planowaliś my udać się do celu. Znalezienie dział ają cego sklepu o 9 rano był o problematyczne. Wiele z nich jest otwartych na lunch. Niesznurowane mokasyny. =) Kierują c się mapą dotarliś my do Bramy Singh starego miasta i tam już ł apaliś my rykszę .
Jadą c drogą obok Jal Mahal (pał ac wodny) skierowaliś my się w stronę naszego pierwszego fortu, fortu Bursztynowego. Pał ac-twierdza znajduje się.11 km od miasta. Moż na się na nią wspią ć pieszo lub na sł oniach (oczywiś cie za dodatkową opł atą ). Jest ogromny! ! Bardzo dł ugo wspinaliś my się labiryntami korytarzy, podziemnymi przejś ciami, dachami i wychodziliś my do pię knych ogrodó w z fontannami. Wiele tarasó w i balkonó w oferuje wspaniał e widoki. Dł ugo moż na patrzeć na wież e i cytadele oraz na jezioro u podnó ż a gó ry.
To był o cał kiem zabawne spotkać turystó w, któ rych spotkał eś wcześ niej w Delhi i Agrze, zwł aszcza Rosjan. Niesamowite Indie =)
Przy wyjś ciu z fortu zauważ yliś my mał y sklep. Pojechaliś my tam i nie mogliś my się oprzeć - kupiliś my nabiał o nazwie lassi. To stał o się naszą manią na cał y wyjazd! ! ! Nigdy nie pił em tak pysznego drinka!
Po zejś ciu z Amber do podnó ż a zł apaliś my rykszę i pojechaliś my do kolejnego fortu - Jaigarh. W zasadzie moż na by się na nią wspią ć po ś cianie osł onowej z Bursztynu, ale upał był taki, ż e nie odważ yliś my się . Wejś cie kosztuje 85 Rs+ za fotografię (zignorowaliś my drugą czę ś ć opł aty i i tak zrobiliś my zdję cia). Fort Zwycię stwa, jak sama nazwa wskazuje, wyglą da na bardzo groź ny i duż y, ale w rzeczywistoś ci jest bardziej opuszczony i nie jest dobrze utrzymany. Ogromne zaroś la chwastó w i na wpó ł wyroś nię te struktury. Fort jest domem dla wielu mał p, któ re spotykaliś my na każ dym kroku. Widok z fortu jest wspaniał y.
Są dzą c po naszych biletach, powinniś my byli odwiedzić inny fort - Nahargarh Fort, ale nasza sił a był a już zerowa. Po zwiedzeniu fortó w udaliś my się w kierunku starego miasta, ale po drodze zatrzymaliś my się , aby zrobić zdję cia Jal Mahal. Wcześ niej był a to letnia rezydencja rodziny kró lewskiej, ale teraz jest zamknię ta i moż na do niej dopł yną ć ł odzią . Pał ac wydaje się unosić nad wodą . Każ dy, kto przyjedzie do stolicy Radż astanu, powinien to zobaczyć !
Zaraz na nasypie trwał y przygotowania do Diwali. Cał ą podł ogę pomalowano kwiatami, wzdł uż któ rych konturó w ustawiono ś wiece. Tutaj bardzo ż ał owaliś my, ż e wyjeż dż amy i nie zastaniemy wakacji w Jaipur, na tym bajecznym nasypie. Wyobraź sobie, jak pię kny bę dzie Pał ac w jasnych ś wiatł ach i jak setki ś wiec pokolorują ten nasyp. Ech. . . nie los!
Do obiadu przygotowywaliś my się ró wnie starannie jak w wigilię , bo moja osobowoś ć stał a się o rok starsza =) Jabł ko cukrowe czy Annona to bardzo smaczny owoc, polecam. Kasztan wodny - rzadki horror! Nawiasem mó wią c, wiele owocó w, któ re wydawał y się nam nieznane, ale ciekawie był o spró bować , po prostu poprosiliś my o pozwolenie na odcię cie, oderwanie, ugryzienie =) Sprzedawcy czę sto wychodzili nas na spotkanie i ś miali się , gdy się skrzywił em i spluną ł em. Wieczorem kupiliś my wię cej sł odyczy, któ re w wigilię nam się spodobał y, a siedzą c na balkonie przy pokoju, zjedliś my skromną ucztę .
Nastę pnego dnia mieliś my samolot na GOA. Lotnisko w Jaipur podzielone jest na kilka terminali. Wszystkie są nowe, czyste, chł odne i ciche. Przed wejś ciem na lotnisko, zgodnie z tradycją , powitał y nas „warcaby”. Surowy policjant sikhijski, poruszają c groź nie wą sami, poprosił o pokazanie naszych paszportó w. Biorą c mó j paszport w dł onie, powoli patrzył na moje zdję cie w paszporcie, potem na mnie, potem znowu na zdję cie paszportowe, a potem odwracają c twarz do mojego towarzysza podró ż y, w milczeniu, tylko oczami i wyrazem twarzy, jak na pytanie „ona? ”, towarzysz podró ż y Z cał ą powagą na twarzy ostro skiną ł gł ową na znak zgody. Sikhowi spodobał a się odpowiedź twierdzą ca. Potem wzią ł paszport towarzysza podró ż y, spojrzał na zdję cie, a potem, podnoszą c na niego oczy, zaczą ł szybko, szybko mrugać czarnymi oczami! W tych oczach był o tyle psot, ż e nie mogliś my powstrzymać ś miechu! Po ś miechu dostaliś my paszporty od wesoł ego Sikha i weszliś my do hali lotniska. Nastró j był tak wspaniał y i pozytywny, ż e dł ugo nie mogliś my zetrzeć uś miechu z twarzy. Nawet teraz, wspominają c tego ż artobliwego policjanta, mam uś miech na twarzy – takie ciepł o wyszł o od niego!
W Indiach loty krajowe organizowane są z jednej strony – wygodne, z drugiej – zabawne dla nas. Samoloty to te same autobusy. Przyleciał - trochę wylą dował - zabrał tam inne i poleciał dalej! I tak od punktu do punktu. Mieliś my lot Jaipur-Dabolim z mię dzylą dowaniem w Ahmedabadzie. Z Jaipur samolot przyleciał na wpó ł pusty, w Ahmadabadzie staliś my okoł o 30 minut, w tym czasie wszyscy, któ rzy musieli się wydostać , odeszli, a zaraz za nimi przyleciał o lą dowanie okoł o dwudziestu sprzą taczy. Dopiero po tym, jak wszystko wyczyś cili i wyszli, wystrzelili resztę ludzi, a potem samolot był już wypchany po same pomidory. Mieliś my w samolocie jaką ś lokalną celebrytę , z któ rą wszyscy robili zdję cia, ale my, nie znają c Bollywood, nie mogliś my go zidentyfikować .
Cał y lot z postojem trwał trzy i pó ł godziny, przed nami ocean, palmy i peł en relaks! ! !