Во-первых, цены ОЧЕНЬ НЕ низкие, поэтому лозунг некоторых турфирм, что Хорватия - недорогая страна, мягко сказать, лишь желание выбить из Вас деньги за поездку.
Во-вторых, «отсутствие языкового барьера» оборачивается тем, что они ВОООБЩЕ начинают говорить с Вами по-хорватски, даже если Вы их совсем не понимаете, отказываясь объяснять что-то на английском или немецком.
В-третьих, вода и море не такие уж чистые и прозрачные. Нам говорили что «оно цветет», т. е. объясняю: если на Вашем теле есть хоть какие-нибудь признаки растительности, то выйдя из моря вы будите напоминать черного волосатого азиата (не в обиду им будет сказано). Да и грязи было достаточно: окурки, скомканные газеты, пустые бутылки.
В-четвертых, запаха сосен мы совсем не почувствовали, так как задыхались от вони бензина. По морю постоянно снуют взад вперед разные суда: яхты, лодки, катера. И иногда мы пугались, что вот-вот вылезешь из моря весь в бензине.
В-пятых, экскурсии. Ну очень уж дорогие. Жаба душила по-страшному. Отдать 1900 руб. ЗА ОДНОГО за экскурсию в столицу г. Загреб было трудно, тем более что смотреть там оказалось нечего: какие-то черные дома, детские сады… Вообще город производит удручающее впечатление: грязный, темный, будто там на днях закончилась война.
Хотелось бы поговорить о проблеме с туалетами. Их или совсем нет или они платные. При мне двое англичанок минут пять жуткими фразами обмывали этот вопрос.
Потом ездили на «Плитвицкие озера». Ехать опять далеко и нудно, учитывая что гид на корявом русском проговорила нам о «Хорватии и не только» два раза по пути в Загреб и туда одно и тоже, даже ударение неправильно ставила в одних и тех же местах… Конечно, озера очень красивы, но Вас поведут по тропинкам с такой скоростью, что оставалась только сожалеть, что ты не профессиональный бегун или, как написано в рекламе, «пожалеть, что люди не летают как птицы».
Но мы забыли об отеле. Номер очень даже ничего, еда хорошая, к сожалению, не было кондиционера, поэтому пришлось открывать балкон. И вот здесь начинался кошмар. Орущие хорваты. Орущие чайки. Впоследствии выяснилось, что хорваты кричат сильнее. Во всё горло. Особенно в три часа ночи.
Поэтому мы не спали.
Вообще день выглядел так: 21:00-4:00-орут пьяные хорваты, 6:00-8:00-орут сумасшедшие чайки, 8:00-21:00- орут пока еще не выпившие хорваты. Честно сказать, создавалось впечатление, что в отеле вообще одни орущие хорваты. Пляж были нечастый (как и все в Хорватии), поэтому хорваты кричали и там. Короче говоря, второй раз бы мы никогда сюда не поехали. Ни за что.
Po pierwsze, ceny są BARDZO NIE niskie, wię c sloganem niektó rych biur podró ż y, ż e Chorwacja jest krajem tanim, delikatnie mó wią c, jest tylko chę cią wybicia z Was pienię dzy na wyjazd.
Po drugie, „brak bariery ję zykowej” zmienia się w to, ż e OGÓ LNIE zaczynają z Tobą rozmawiać po chorwacku, nawet jeś li w ogó le ich nie rozumiesz, odmawiają c wyjaś nienia czegoś po angielsku lub niemiecku.
Po trzecie, woda i morze nie są tak czyste i przejrzyste. Powiedziano nam, ż e „kwitnie”, czyli wyjaś niam: jeś li na twoim ciele pojawią się chociaż jakieś ś lady wegetacji, to po wyjś ciu z morza bę dziesz przypominał czarnego wł ochatego Azjatę (nie bę dzie dla nich obrazy). powiedział ). A brudu był o doś ć : niedopał ki papierosó w, pomię te gazety, puste butelki.
Po czwarte, w ogó le nie czuliś my zapachu sosen, bo dusiliś my się od smrodu benzyny. Ró ż ne jednostki pł ywają nieustannie po morzu: jachty, ł odzie, ł odzie. A czasami baliś my się , ż e zaraz wyjdziesz z morza zalany benzyną .
Po pią te, wycieczki. Có ż , bardzo drogie. Ropucha strasznie zakrztusił a się . Daj 1900 rubli. DLA JEDNEGO na wycieczkę do stolicy, Zagrzebia, był o to trudne, zwł aszcza, ż e nie był o tam nic do zobaczenia: jakieś czarne domy, przedszkola. . . Ogó lnie miasto robi przygnę biają ce wraż enie: brudne, ciemne, jakby wojna zakoń czył się tam któ regoś dnia.
Chciał bym porozmawiać o problemie z toaletami. Albo w ogó le nie istnieją , albo są opł acane. Ze mną dwie Angielki spę dził y okoł o pię ciu minut z okropnymi frazami, rozmywają c to pytanie.
Nastę pnie udaliś my się do Jezior Plitwickich. Daleko i ż mudnie jest jechać ponownie, biorą c pod uwagę , ż e przewodnik dwukrotnie mó wił do nas po rosyjsku o „Chorwacji i nie tylko” w drodze do Zagrzebia i to samo tam, nawet bł ę dnie akcentował te same miejsca… Oczywiś cie jeziora są bardzo pię kne, ale po ś cież kach poprowadzisz cię z taką prę dkoś cią , ż e bę dziesz mó gł tylko ż ał ować , ż e nie jesteś zawodowym biegaczem lub, jak gł osi reklama, „ż ał ować , ż e ludzie nie latają jak ptaki. "
Ale zapomnieliś my o hotelu. Pokó j jest bardzo osobisty, jedzenie jest dobre, niestety nie był o klimatyzacji, wię c musiał em otworzyć balkon. I tu zaczą ł się koszmar. Krzyczą cy Chorwaci. Krzyczą ce mewy. Pó ź niej okazał o się , ż e Chorwaci krzyczą mocniej. Cał e gardł o. Zwł aszcza o trzeciej nad ranem.
Dlatego nie spaliś my.
Ogó lnie dzień wyglą dał tak: 21:00-4:00 - pijani Chorwaci krzyczą , 6:00-8:00 - szalone krzyczą mewy, 8:00-21:00 - krzyczą Chorwaci, któ rzy jeszcze nie pili. Szczerze mó wią c, wydawał o się , ż e hotel ogó lnie krzyczał Chorwató w. Plaż a był a rzadka (jak wszystko w Chorwacji), wię c Chorwaci też tam krzyczeli. Kró tko mó wią c, za drugim razem nigdy byś my tu nie pojechali. Nigdy.