Podróż do Hiszpanii przez Paryż

28 Lipiec 2011 Czas podróży: z 03 Lipiec 2010 na 17 Lipiec 2010
Reputacja: +1452.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Wycieczka „Ola Hiszpania” DO „Zgody”

Pierwsza czę ś ć

czas podró ż y od 03.07 do 17.07. 2010

Informacje z karty informacyjnej: Wyjazd ze Lwowa 10-30, towarzyszą cy przewodnik Olesya Mikhalchyshyn,

Autobus "Neoplan" na 42 miejsca. Kierowcy Michaił i Zinovy. Grupa liczył a 38 turystó w. Ponieważ pierwsze 4 miejsca nie był y zaję te przez turystó w, autobus był zapeł niony w 100%.

Pierwszy dzień .

Wyjechaliś my ze Lwowa punktualnie o 10-30, dokł adnie zgodnie z harmonogramem, jak wskazano w arkuszu informacyjnym. Autobus był sprawny, wideo i klimatyzacja dział ał y dobrze, co był o bardzo przydatne w upale, któ ry napł ywał do Europy. Herbata i kawa nie był y obiecane w arkuszu informacyjnym, wię c ż aden z turystó w nie pytał .


Granicę przekroczyliś my w rekordowe 2 godziny, wieczorem byliś my już w piwnicy Demeter na degustację tokajskich win. Ponieważ był em tam wcześ niej, rozpoznali mnie. Jak zawsze wina i gulasz był y bardzo dobre. Kupił em tam kilka butelek wina. W Demeter moż esz zapł acić w euro.

Nastę pnie przejazd do Budapesztu. Okoł o godziny 23:00 zamieszkaliś my w Budapeszcie w hotelu Arena 4*. Był em już w tym hotelu w paź dzierniku i wiedział em, ż e jest wygodny. Z mę ż em udał o nam się jeszcze pobiec do supermarketu Tesco, któ ry jest 15 minut spacerem od hotelu i kupiliś my tam duż ą butelkę Unicum, aby nie tracić czasu na szukanie nastę pnego dnia. Wszę dzie na Wę grzech pł acił em kartą bankową z walutą euro, nie wymieniał em waluty na forint.

Drugi dzień .

Ś niadania w "Arenie" jak zwykle wyś mienite, wyjazd na zwiedzanie o 8-30. Był o dobrze, bo o godzinie 10 był o już gorą co. Był am już wcześ niej w Budapeszcie, ale ze wzglę du na mę ż a ponownie wyruszył am w trasę . Przewodnik po Budapeszcie Elena, entuzjastycznie i ciekawie poprowadził wycieczkę . Na ankietę kupił am ksią ż kę o Budapeszcie, któ rej jeszcze nie miał am. Okoł o godziny 12 zaczynamy czas wolny i udajemy się do ł aź ni Szé chenyi. Bilety w niedzielę są droż sze niż w dzień roboczy: 3250 forintó w każ dy. Pł atne ponownie kartą . Ł aź nie był y bardzo ł adne. Odwiedził em już ł aź nie w Egerszalok, a tutaj w dziale był o jeszcze ciekawiej.


Mamy czas do 16:00, ale mamy jeszcze czas na obiad, wię c okoł o 14:00 wychodzimy z ł aź ni i zaczynamy szukać kawiarni Paprika. Pytamy przechodnió w, policję , pokazują nam zupeł nie inne kierunki. Poszliś my na chybił trafił , a potem spotkaliś my naszą przewodniczkę po Budapeszcie, Elenę , któ ra czekał a na nastę pną grupę i zabrał a nas prosto do kawiarni, a nawet poprosił a kelneró w, aby nas obsł uż yli, ponieważ mieliś my mniej niż pozostał a godzina. Zamawiamy dwie zupy i trochę mię sa z frytkami, jedna porcja dla dwojga, bo porcje są ogromne. Wszystko jest nam podawane szybko, wszystko ś wież e i smaczne, plus kufel piwa. W efekcie zapł aciliś my 15 euro za dwa, a peł ni i zadowoleni z szybkiego kroku udajemy się na Plac Bohateró w do autobusu. Dla tych, któ rzy ró wnież bę dą szukać tej kawiarni: udajcie się ulicą , na któ rej znajduje się klepsydra i przystanek autobusowy, od Placu Bohateró w okoł o kilometra, a po prawej stronie ulicy bę dzie ta kawiarnia.

O 16.00 grupa jedzie na noc do Gyor. Nocleg w hotelu „Raba 3*”, a nastę pnie spacer po mieś cie. Pokó j jest przecię tny, z suszarką do wł osó w, ale bez klimatyzacji. W pokoju jest gorą co. Wycieczka trochę się przecią gnę ł a, lokalna przewodniczka Tatiana naprawdę chciał a pokazać pię kno swojego miasta. Chociaż nie ma tam nic szczegó lnego do zobaczenia, moż e poza mostem zbiegu 3 rzek: Dunaju, Raby i Rabki. Moim zdaniem lepiej by był o, gdybyś my spacerowali po Budapeszcie jeszcze przez trzy godziny. Na gł ó wnym placu kupujemy lokalne lody, bardzo smaczne. Podobał mi się sposó b, w jaki mieszkań cy miasta spę dzają wolny dzień : wszystkie rodziny z dzieć mi siedzą na gł ó wnym placu w kawiarniach, tu są fontanny i dzieci biegają po tych fontannach. Wszę dzie jest spokojnie i czysto. Zazdroś cił em ci dobrze.

Dzień trzeci.

Ś niadanie w Rabie był o cał kiem normalne, prawie jak w Arenie, to jedna z sieci hoteli Danubius. Wyjazd jest bardzo wcześ nie o 7-30, a już o 14.00 dotarliś my do Salzburga. Nasz przewodnik Eugene już na nas czekał i muszę powiedzieć , ż e ś wietnie poprowadził wycieczkę . Widać , ż e osoba nie jest oboję tna, a nie tylko obsł ugują ca kolejkę . Trasa rozpoczę ł a się od parku Mirabell i zakoń czył a się w pobliż u klasztoru pod wzgó rzem z twierdzą . Po drodze pokazał , gdzie moż na zjeś ć obiad w kawiarni z rosyjskim menu, gdzie jest supermarket i gdzie lepiej kupić pamią tki. Chociaż mieliś my czas tylko do 17-15, zdą ż yliś my wszę dzie, zjedliś my lunch w kawiarni: za 2 wiedeń skie sznycle i dwa piwa zapł aciliś my 34 euro; kupił em ksią ż kę o Salzburgu, poszedł em do supermarketu "Billa" na kawał ki i sł odycze "Mozart", zrobił em zdję cia Mirabell Park. Doś wiadczenie Salzburga jest niezapomniane. Chcę tam pó jś ć jeszcze raz.


Po Salzburgu przejazd do Niemiec w Hockenheim do hotelu tranzytowego Ramada 3*. Zameldowanie w hotelu w godzinach 23-30. Muszę powiedzieć , ż e hotel w Hockenheim z ich 3 gwiazdkami jest znacznie lepszy niż w Gyor. Był o wszystko: suszarka do wł osó w, klimatyzacja i lodó wka. Byliś my tak szczę ś liwi, ż e jest lodó wka, ż e ​ ​ wł oż yliś my do niej wszystkie zapasy wę dlin i seró w, któ re kupiliś my w Salzburgu, i to zrobił o nam okrutny ż art.

Dzień czwarty.

Wyjazd zaplanowano na 9:00. Ś niadanie jest znakomite, po ś niadaniu nadal wychodziliś my, chodziliś my po mieś cie, a najciekawsze jest to, ż e miejscowi jako pierwsi przywitali nas po angielsku. Podczas spaceru bardzo się odprę ż yliś my, przyjechaliś my do hotelu, zabraliś my nasze torby, wsiedliś my do autobusu i wyjechaliś my. I zostawili wszystkie swoje zapasy w lodó wce w pokoju. Droga do Paryż a był a dł uga i gł odna, nie był o przystankó w na przeką skę , tylko kró tkie na toaletę . A tutaj pamię taliś my tylko nasze kawał ki i sery. Powinnaś widzieć twarz mojego mę ż a, kiedy oznajmił am mu, ż e wszystko został o w hotelu. Ale co się stał o, a my odważ nie ogryzaliś my pozostał e z Ukrainy herbatniki, popijaliś my wodą mineralną , któ rą na granicy bezcł owej przeł adowaliś my i ruszyliś my na podbó j Paryż a. Po raz pierwszy pojechaliś my do Paryż a.

O 16-30 docieramy do Paryż a i od razu ruszamy na wycieczkę autobusową „Pierwsza randka z Paryż em”. Okrą ż amy Paryż przez okoł o godzinę , wyglą damy przez okno i wszystko naprawdę nas oszał amia. Robimy przystanki fotograficzne w pobliż u Katedry Inwalidó w oraz na tarasie widokowym, z któ rego najlepiej widać Wież ę Eiffla. Po autobusie udajemy się na ł ó dkę , godzinną ką piel po Sekwanie i znowu szok kulturowy z tego, co widzieliś my. Po ł odzi udajemy się na wież ę Montparnasse, Widoki Paryż a z gó ry, jako dopeł nienie szoku i nie jesteś my już w stanie dziś postrzegać rzeczywistoś ci. Dobrze, ż e potem zabrano nas do hotelu. Hotel «Komfort Median 3*». Znajduje się w 17. dzielnicy, ale niedaleko od stacji metra. Sam hotel jest skromny, pokó j ś redniej wielkoś ci, ale był a suszarka do wł osó w, klimatyzacja i telefon, upuś cił em numer telefonu w naszym pokoju przez SMS, a dzieci zadzwonił y do ​ ​ nas przez Skype z Ukrainy bezpoś rednio do pokoju . Po zaaklimatyzowaniu się czę ś ć grupy poszł a do Moulin Rouge, ale mó j mą ż postawił warunek, ż e bę dziemy szukać sklepu spoż ywczego, a nie kabaretu. Tak został em ukarany za zapomnienie.


Przeszliś my na drugą stronę drogi i wylą dowaliś my na Boulevard Clichy, któ ry prowadził bezpoś rednio do Montmartre. Jak się pó ź niej okazał o, do sł ynnego wzgó rza i katedry Sacré -Coeur pó ł godzinny spacer spokojnym tempem. Ale potem mieliś my kolejne zadanie: znaleź ć sklep spoż ywczy. Był o już okoł o 23:00, wszystko był o już zamknię te, okolica nie jest szczegó lnie bezpieczna. Ale weszliś my w zauł ki, gdy tylko zobaczyliś my ś wietlistą witrynę sklepową i nasze poszukiwania zakoń czył y się sukcesem. Znaleź liś my mał y sklep spoż ywczy, w któ rym kupiliś my wszystko, co mogł o być jadalne: chleb, pakowane pró ż niowo plastry salami, pomidory, jabł ka i piwo. Sprzedawcą był Arab, prawdopodobnie dlatego sklep był otwarty. W drodze powrotnej do hotelu spotkaliś my mł odych ludzi z naszego autobusu, któ rzy jechali na Montmartre i ró wnież szukali sklepu spoż ywczego. Pokazaliś my im drogę do sklepu, za co byli nam bardzo wdzię czni, bo wszyscy też byli gł odni. Wię c ską pili tam i poszli na spacer po wzgó rzu. Do hotelu dotarliś my okoł o 24:00, a ponieważ mieliś my ze sobą mał y czajnik elektryczny, szybko zrobiliś my wrzą tek i zjedliś my normalny obiad. Ale ten dzień bę dę dł ugo wspominał .

W tym hotelu był też bardzo ciekawy moment. Na dziedziń cu tego hotelu mieszka paryski bezdomny, choć po jego wyglą dzie nie moż na od razu stwierdzić , ż e jest bezdomnym, jest ubrany cał kiem przyzwoicie i nie jest ciemnoskó ry. Mą ż wyszedł zapalić na ganek hotelu, a mę ż czyzna podszedł do niego i wskazał na papierosa. Có ż , mó j mą ż oczywiś cie nie odmó wił , a mó j mą ż pali mocne ukraiń skie papierosy trojki. Zapalił papierosa, po czym unió sł kciuk do gó ry, tj. spodobał się i poszedł na dziedziniec hotelu. Wczesnym rankiem, gdy przed ś niadaniem mą ż znowu wyszedł na papierosa, ten sam mę ż czyzna ponownie podszedł do niego i ponownie poprosił go, ż eby zapalić . Ale do tego czasu mę ż owi już koń czył y się papierosy i pokazał pustą paczkę . Potem mę ż czyzna poszedł do ś mietnika i zaczą ł tam grzebać , znalazł niedopał ek i szczę ś liwie go pokazał , i dopiero wtedy mą ż zorientował się , ż e stoi przed paryskim wł ó czę gą . Wieczorem tego samego dnia ten sam wł ó czę ga znó w był w hotelu i widzą c mę ż a, przywitał go jako przyjaciela. Był o to jednocześ nie bardzo zabawne i wzruszają ce. Tych. nawet bezdomni nie są rozgoryczeni i przyjaź ni.

Dzień pią ty.

Ś niadanie jest prawie normalne, jedyne, ż e trzeba był o poczekać na podanie kawał ka. To był najbardziej ruchliwy dzień wycieczek. Planowaliś my wyjechać o 8:30. Ale kiedy cał a grupa znalazł a się w pobliż u autobusu, okazał o się , ż e naszej przywó dczyni Olesi nie ma. Poprzedniego wieczoru pojechał a z czę ś cią grupy do kabaretu Moulin Rouge i zaspał a durnie. Kierowca ją obudził . Dobrze, ż e wiedzieliś my w jakim pokoju jest, bo wieczorem mieliś my problem z zamkiem w pokoju i zostawił a nam swoją kartę z pokoju, ale potem dostaliś my kartę z innego pokoju i zrobiliś my nie uż ywał jej numeru, ale zostawił jej kartę w recepcji. Wyszliś my pó ł godziny pó ź niej o 9 rano.


Rano odbyliś my pieszą wycieczkę po centrum w pobliż u katedry Notre Dame i wyspy City, potem o godzinie 11 udaliś my się do Wersalu, potem wró ciliś my do Paryż a i mieliś my pó ł torej godziny wolnego czas. O 17 mieliś my wycieczkę do Luwru, ao 20 zabrano nas na Montmartre, gdzie spę dziliś my do zmroku. Cztery wycieczki w jeden dzień był y fajne nawet dla mił oś nika wycieczek takich jak ja. Mą ż zaczą ł cicho mamrotać na Montmartrze, ż e ta wycieczka jest już zbę dna.

Kiedy mieliś my wolny czas, poszliś my do supermarketu Monopri i kupiliś my dwie butelki francuskiego wina: Merlot i Bordeaux oraz ksią ż kę Sztuka i historia, Paryż i Wersal. Ksią ż ka nie jest tania, 16 euro. Ale wolę oszczę dzać na czymś innym niż na ksią ż kach. Kolejny ciekawy moment. Mieliś my czas wolny przed wycieczką do Luwru i wszyscy byli poważ nie zaopatrzeni w zakupy. Ale nie wpuszczono ich z paczkami do Luwru, wię c nasza Olesya zebrał a wszystkie nasze paczki i sama wcią gnę ł a ich nalewkę do autobusu. To wynagrodził o mi poranne spó ź nienia.

Wycieczki po Wersalu i Luwrze prowadził a Irina. Ona oczywiś cie pró bował a, ale ani w Wersalu, ani w Luwrze nie zaoferowano nam sł uchawek, a ponieważ teraz Paryż jest rozrywany przez turystó w, w obu muzeach był o tak wielu ludzi pochodzenia chiń sko-azjatyckiego, ż e nie mogliś my ani chodzić ani przyglą dać się bliż ej z cał ą grupą nie był o realnej moż liwoś ci. A gł os Iriny jest sł aby, sł ychać ją był o tylko stoją cą obok niej. Przy grupie 38 osó b nawet ci, któ rzy stali w drugim rzę dzie, nic nie sł yszeli. Nie naciskał em razem z grupą i sam poszedł em do przodu. Po prostu wizualnie cieszył em się splendorem, któ ry widział em. A kupiona przeze mnie ksią ż ka pomoż e mi przywró cić te obrazy w mojej pamię ci. Mą ż odważ nie parł wraz z grupą .

A goś cie spod nieba z maleń kimi dzieć mi w powozach, piskliwi z upał u i gł odu, popychali wszystkich i wszę dzie, i przenikali we wszystkie szczeliny. To był o dla mnie dziwne, ponieważ nadal mamy inną mentalnoś ć . Nigdy nie cią gnę libyś my naszych mał ych dzieci po muzeach z ogromnymi masami ludzi, jeś li chodzi o ich zdrowie i bezpieczeń stwo. Ale najwyraź niej nie wszyscy tak są dzą . W naszym autobusie był a rodzina z chł opcem w wieku 12-13 lat, wię c zamiast wycieczek do muzeó w pojechali sami do Disneylandu i to był a sł uszna decyzja.


Alexandra był a naszym przewodnikiem po Montmartre. Wycieczkę rozpoczę liś my w pobliż u Moulin Rouge. Na ł agodniejszej ś cież ce stopniowo wspinaliś my się na wzgó rze, celowo mijają c posiadł oś ć Dalidy i jej mał y pomnik. Aleksandra powiedział a nam, ż e to już nowe popiersie Dalidy, ponieważ pierwsze został o wykonane z cienkiej blachy brą zu, a wachlarze pocierał y jedną z piersi Dalidy do otworó w. Nowy biust jest już wykonany z wytrzymał ego ciemnego metalu i nadal jest nienaruszony.

Zatrzymaliś my się w pobliż u „Czł owieka przechodzą cego przez mur”. Na szczycie wzgó rza udaliś my się do Sacré -Coeur, ale po cał ym dniu wycieczek mieliś my już zł e postrzeganie pię kna katedry. Nastę pnie zeszliś my po schodach na ulicę handlową , kupiliś my pamią tki i wyszliś my do autobusu.

Po Montmartrze dotarliś my do hotelu kompletnie wyczerpani, aby podnieś ć ton, otworzyliś my butelkę francuskiego wina i zjedliś my wszystko, co kupiliś my w supermarkecie w centrum, a wybó r był bogaty.

Dzień szó sty.

Standardowe ś niadanie do Paryż a, a my wymeldowujemy się z hotelu i jedziemy na poł udnie Francji. Po drodze zatrzymujemy się na wycieczkę do zamku Fontainebleau. Wszyscy, któ rzy zapł acili za zwiedzanie, udali się na zamek, reszta udał a się na wę dró wkę po centrum miasta. Oczywiś cie poszliś my do zamku. Wł aś nie tam nam się podobał o! Przestronny, mał o osó b i dobry przewodnik audio w ję zyku rosyjskim. Powoli przechodziliś my z sali do sali, sł uchaliś my niezbę dnych informacji i spokojnie oglą daliś my wszystkie eksponaty. Pod wzglę dem luksusu zamek ustę puje Wersalowi jedynie w zewnę trznej architekturze pał acowo-parkowej. A wystró j jest ró wnie bogaty, jest tylko galeria lustrzana. Ta wycieczka był a dla nas balsamem dla duszy.


Okoł o 2.5 godziny wystarczył o nam na obejrzenie zamku i parku, a my jedziemy dalej na poł udnie do hotelu tranzytowego. Po drodze jeden pię kny krajobraz zastę puje drugi nie mniej pię kny i jakoś niepostrzeż enie szybko dotarliś my do naszego hotelu Mercury w Milho, kiedy był o jeszcze jasno. Usiedliś my i zeszliś my na dó ł do baru, ż eby napić się piwa. Piwo był o dobre, ale drogie. Sklepy wokó ł był y już zamknię te. To był o dla nas odkrycie, ż e w takich miejscowoś ciach sklepy zamykają się bardzo wcześ nie. O godzinie 19 wszystko był o już zamknię te, z wyją tkiem kawiarni i baró w. Hotel Mercouri był najlepszym hotelem we Francji na cał ej trasie. Pię kne przestronne pokoje z nowymi meblami i peł nym zakresem usł ug oraz widok z okna wprost na tutejszą pię kną katedrę , z jej dwiema wież yczkami, przypominają cą paryską Notre Dame w miniaturze. Ś wietny nocleg we wspaniał ym hotelu.

Cią g dalszy nastą pi…

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Дегустация в Токае
Будапешт, Рыбацкий бастион
Памятник первому королю Венгрии
Церковь Богородицы (по народному церковь Матяша)
Резиденция президента Венгрии
Легендарный ворон
Марципаны такие разные
Вот они, такие вкусные марципаны
Королевский дворец
Фонтан Матяша
Вход в замок Вайдахуняд
Как же проти мимо, и не загадать желание!
Главное здание столицы Венгрии
Самый популярный мост Булапешта
Вот такая порция в кафе Паприка
на вулицах Дьёра
Дьёр
Дьёр
Дьёр
Вот она река Раба
Слияние двух рек: Дуная и Рабы
Парк Мирабель
Парк Мирабель
Парк Мирабель
Парк Мирабель
Розовая клумба перед мерией
Общий вид парка Мирабель от мерии
Вид на крепость с моста через реку Зальцах
Улицы старого Зальцбурга
Ещё улица Зальцбурга
Дом-музей Моцарта
Резиденцплатц
Вид крепости с площади старого города
Символ того, что Зальцбург - это сцена мира, а все люди актёры.
Территория монастыря
Кладбище св. Петра
Фонтан на Резиденцплатц
Духовная академия
Дворец Мирабель,нынче мерия Зальцбурга
Podobne historie
Uwagi (3) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara