Rauma w piękny dzień
Finlandia zawsze był a dla mnie zagadką ze wzglę du na niską frekwencję i brak zrozumiał ych faktó w na temat lokalnych atrakcji. Zostawszy sam na sam z wolnym niedzielnym popoł udniem w Finlandii, postanowiono ruszyć w kierunku najbliż szego duż ego (jak na ich naiwne standardy) miasta.
Mapa okolicy mó wił a, ż e duszna, pó ł nocna wioska Rauma ż yje i nie wieje w nos tylko nę dzne 25 km ode mnie. 25 km dla pieszego to liczba, ale dla rowerzysty 1.5 godziny ć wiczeń .
Znowu zaskrzypiał o wytarte siodł o i zaopatrzony w plecak i wą sy „pod Boyarskim” ruszył em. Mapa zajrzał a do internetu obiecał a mi po drodze jednego „kró tkiego czł owieka”, przy pomocy któ rego 25 km cudem zamienił oby się w 19. A to już jest znacznie lepsze. Ale nigdy nie spotkaliś my tego „niskiego czł owieka”, któ ry nie był czysty pod rę ką i musiał em obcią ż ać pedał y swoim cię ż arem tak, jak powinien przez cał e 25 km. Droga był a niesamowita. Ptaki są zielone i +15. Lato, wedł ug fiń skich standardó w. Zieleń pokrył a horyzont, niebiań skie sklepienie cudownie zanurkował o tuż za gę sto zaludnionymi oazami brzó z. Pedał owanie, marzenie. Korzyś ć z samochodó w w ten weekendowy poranek ró wnież nie był a zbyt duż a.
Rower trzymał się , pomimo lekkich szlochó w stawó w i ozdobnej ó semki na przednim kole, któ ra okresowo wpł ywał a na pewnoś ć przedniego widelca. Siedzenie był o trudniejsze. Już po 10 km zdał em sobie sprawę , ż e po tej wyprawie bę dę szedł trochę dziwnie, apatycznie koł yszą c się z boku na bok z wystają cą postawą .
Miasto spotkał o się ze znakami i opuszczonymi ludź mi. Zaparkował em rower przy gł ó wnym koś ciele i pognał em na Stare Miasto. Tak brzmi oficjalna nazwa czę ś ci zabudowy miejskiej, powstał ej dokł adnie 570 lat temu. A ten, przy któ rym tak niegrzecznie zaparkował em mojego dwukoł owego partnera, okazał się być koś cioł em Ś wię tego Krzyż a. Zbudowany dla klasztoru franciszkanó w po poż arze w 1640 r. cudownie przeszedł we wł adanie luteranó w. Co prawda nikt nie powie nam, co o tej sprawie myś leli franciszkanie. Koś ció ł w tym roku obchodził ró wnież swoje 500-lecie.
Stare miasto okazał o się ł adne i oczywiś cie nie wyglą dał o na swoje wiekowe. Kamienna nawierzchnia, któ ra tworzył a jego drogę , nie miał a wiele wspó lnego z saltami rowerowymi, chociaż był a doś ć wraż liwa na wę drowcó w. Po zrobieniu mał ego krę gu honoru i sfotografowaniu najbardziej pikantnych ką tó w, na centralnym placu natkną ł em się na biuro informacji znajdują ce się w budynku starego ratusza, któ rego fundamenty zaczę to wlewać już w 1776 roku. Tam zdobył mapę i informacje operacyjne na temat muzeó w i atrakcji. W tym samym miejscu został em oś wiecony, ż e Rauma, za obecnoś ć tak starego miasta o historycznym znaczeniu, naznaczonego palcem przez UNESCO, na temat ś wiatowego dziedzictwa. No i okazuje się , ż e mam nosa do machinacji sensacyjnego UNESCO.
Rauma nie bł yszczy obecnoś cią wielkiego dziedzictwa muzealnego, któ re obejmuje tylko 4, poza domami-muzeami w duchach: „Tu mieszkał , jadł i umarł … i od tego momentu niczego tu nie dotykaliś my”.
Na moje niezrę czne pytania o sytuację na wsi i brak ludnoś ci na ulicach odpowiadali wymijają co, ż e, jak mó wią , w Raumie latem to normalne. Co wię cej, dzisiaj jest niedziela, wię c nie oczekuj publicznoś ci przed 12.
Tak wię c prawie sama musiał am zasmakować kurzu starego miasta, skupić się na wdzię cznych pejzaż ach poł ą czenia zieleni i drewnianej ramy oraz zajrzeć w ró ż ne zakamarki, specjalnie chyba przeznaczone dla nadmiernie wydł uż onych nosó w turystó w.
Czują c zimno i oboję tnoś ć pustych ulic, musiał em odwiedzić pobliskie muzeum morskie. Swoją drogą , w Raumie wszystko jest niedaleko, bo. miasto z cał ą starannoś cią liczył o nie wię cej niż.35 tysię cy mieszkań có w. A jeś li jego stara czę ś ć jest kolorowa i bardzo atrakcyjna, to reszta nowszej czę ś ci nie mogł a już oferować czegoś w stylu obcokrajowca, ale skromnie bł yszczał a kilkoma sklepami i dobrze utwardzonymi drogami.
Tak wię c, po wykonaniu kilku strategicznie poprawnych zakrę tó w, dotarł em do mał ej konstrukcji z wież ą w kształ cie latarni morskiej. Muzeum zapraszał o do ś rodka uchylonymi drzwiami, obiecują c nienudzą cą wyprawę w dusze bruź dzicom gł ę bin morskich.
Przy wejś ciu mił a dziewczyna, kilkakrotnie przebita metalowymi przedmiotami w okolicy gł owy, zapytał a, jaki bilet chciał bym kupić : bilet dojrzał y pł ciowo na 8 czy bilet studencki na 5 lat. aby być tutaj studentem, bez wą tpienia wzią ł em bilet ulgowy. Faktem jest, ż e ró wnież zgadzam się z nią , ż e uczeń jest formą ż ycia, a nie wiekiem. A jeś li nawet w wieku 42 lat nie stracił eś mł odzień czego zainteresowania tym, co dzieje się wokó ł i 2 razy w roku zastanawiasz się , czy zdobyć kolejny dyplom, to nadal ż yjesz peł nią ż ycia studenckiego.
Tak jak teatr zaczyna się od garderoby, tak muzeum dla mnie zaczę ł o się od toalety. Chociaż przepraszam, w muzeum morskim - to latryna. Latryna zrobił a na mnie wraż enie, wię c nie miał am wą tpliwoś ci, ż e muzeum bę dzie solidne.
Muzeum nie był o ogromne, ale znacznie wię ksze, niż się wydawał o z zewną trz. Podczas wycieczki moż na odwiedzić okoł o 8 sal wyposaż onych w prawie wszystko, co trzeba wiedzieć o morzu i jego mieszkań cach. Muzeum wbrew samej nazwie nie siedział o bezczynnie, tylko rozmawiał o, gwizdnę ł o, bulgotał o wodą , brzę czał o metalem i szumiał o rurami wentylacyjnymi. Starał się jak mó gł , aby zademonstrować swoją ruchliwoś ć i brak kompleksó w.
Modele statkó w, inwentarz statkó w, wyposaż enie nawigacyjne, czę ś ci zamienne do urzą dzeń okrę towych i mechanizmó w maszyn, a takż e modele marynarzy wykonują cych ró ż norodną pracę stworzył y efekt nasycenia i rzeczywistoś ci. Wiele moż na wł ą czyć , przekrę cić , posł uchać . No có ż , gdybym miał szczę ś cie grzebać po fiń sku, to bez wą tpienia wysł uchał bym rewelacji marynarzy, notatek kapitanó w oraz opowieś ci personelu pokł adowego i bosmanó w o naturze ż eglugi tamtych czasó w. Chociaż dla tych, któ rzy szczegó lnie wolno myś lą w ję zyku fiń skim, dostę pne są napisy w ję zyku angielskim. Aby odwiedzić za 4 euro, wydawany jest tablet z audioprzewodnikiem, ale był em zainteresowany bez niego.
Szczegó lnie pikantny był moment, w któ rym w ostatnim pomieszczeniu przysł uguje przywilej rę cznego obracania wał u korbowego silnika, po czym nurek w cię ż kim skafandrze, stoją cy cicho obok, budzi się do ż ycia i tajemniczym gł osem wylewa informację o stan dna podwodnego w miejscu nurkowania. Czy coś takiego.
Na rozstaniu moż na kupić kilka pamią tek, któ re o dziwo kosztują tyle samo, co bilet wstę pu. Przy wyjś ciu z muzeum kajuta kapitana, przebudowana z osobnym kokpitem, kusi otwartymi drzwiami. Zł apano tu już arystokratyczne maniery z salonem na zebrania i sypialniami. Chociaż to wszystko, wciś nię te w wymiary statku, jest nieznoś nie mał ym kwadratem. Na takich ł ó ż kach moż na spać tylko bokiem, aw pokoju tylko w pozycji siedzą cej.
Wracają c na ulice już po 12, zdał em sobie sprawę , ż e miasto powoli budzi się do ż ycia. Aleje był y wypeł nione pieszymi, a place zabaw mał ymi Finami. Najwyż szy czas pomyś leć o posił ku.
Cafe Labamba zaoferował a bufet za 12.90, co nie był o tanie jak na nasze standardy, ale cał kiem rozsą dne dla Finó w. Nie tylko ja tak myś lał em, wię c kilkadziesią t szczegó lnie gł odnych ludzi podkradł o się do obiadowego posił ku, ż eby się ze mną poś pieszyć . Chciał em uchwycić lokalną kuchnię i lokalne specjał y. Plan utoną ł w talerzach makaronó w, sosó w, kieł basek i duż ej ró ż norodnoś ci warzyw. Nie był o zapachu ż adnych lokalnych przysmakó w, a gdyby był y rosyjskie tabliczki, to z ł atwoś cią odeszł oby jako kawiarnia gdzieś na Bolszaja Morska w naszym mieś cie. Był a też pizza na duż ych i z jakiegoś powodu tł ustych patelniach. Pizza był a jadalna, ale dał o się zauważ yć , ż e nie jest to profesjonalne przedstawienie, choć nie najgorsze. Trochę mnie też zaskoczył a obecnoś ć tutaj goł ą bkó w, któ rych nigdy wcześ niej nie spotkał em za granicą .
Na koniec doszł o do drobnego incydentu z ekspresem do kawy. Faktem jest, ż e notatka w ję zyku, któ rego nie rozumiał am, tak naprawdę nic mi nie mó wił a, a po naciś nię ciu duż ego przycisku urzą dzenie zaczę ł o pluć kł ę bami pary, plują c gorą cą wodą tryska do kubka przy przeraż onych okrzykach kelnerki w duch: „On to nacisną ł ”, „O mó j Boż e! ” i „Co się teraz stanie! ”. Po tym, jak w urzą dzeniu skoń czył a się para, kelnerka, któ ra się opamię tał a, podkradł a się do mnie i wyjaś nił a, ż e to, co mó wią , nie jest jasne - jest napisane, ż e to nie dział a!
Wyję to mnie z aparatu, wrę czono mi filiż ankę z kawą rozpuszczalną i pilnie poproszono o naukę fiń skiego, ż eby nie wpaś ć w bał agan. Bezinteresownie przysię gają c, ż e nastę pnego dnia nauczę się fiń skiego, a po skoń czeniu kawy cofną ł em się w cień ulic i przydroż nych sklepó w.
Nawiasem mó wią c, ta kawiarnia, opró cz menu dla dzieci, miał a ró wnież dobry wybó r napojó w alkoholowych. Ale to dział ał o tylko do 20:00. Coś się nie zgadza. O któ rej Finowie zaczynają obcią ż ać swoje serca alkoholem, jeś li do 8 roku ż ycia zostaną poproszeni o dobre rozejś cie się ? A jakie są godziny otwarcia od 12 do 20. Czy pachnie jak rozkł ad jadalni z zapiekanką na ś niadanie i kotletami z kaszą gryczaną na obiad?
Nawiasem mó wią c, sklepy tego dnia nigdy nie został y otwarte. Ale w drodze powrotnej, już na starym mieś cie, natkną ł em się na jedyny sklep sportowy, któ ry tego dnia gł oś no obiecywał każ demu kupują cemu spodenki i kalesony 50% zniż ki. Ponieważ miał am już na sobie majtki, ograniczył am się do wspaniał ych szortó w ze zniż ką za 22 euro, któ re przy okazji podkreś lą moją indywidualnoś ć , status społ eczny i moje stanowisko w sprawie stanu rzeczy w kwestii mniejszoś ci w parlamencie.
Podjeż dż ają c na parking mojego roweru, zauważ ył em niezdrowe zamieszanie w okolicy tego wł aś nie koś cioł a. Wię c to jest miejsce, w któ rym ś wiadoma czę ś ć społ eczeń stwa ukrywał a się przede mną tego ranka! Wszyscy nienagannie ubrani przedstawiciele ró ż nych pokoleń , uzbrojeni w kwiaty, aparaty fotograficzne i skromne uś miechy, czekali na zakoń czenie naboż eń stwa. Na jego koń cu grupa podejrzanych nastolatkó w w identycznych lekkich ubraniach, z krzyż em w rę kach, skierował a się w stronę miejscowego cmentarza. Temu przejś ciu towarzyszył y radosne okrzyki i pohukiwania rodzicó w, zachę cają cych ich już nie mał e stworzenia.
Nie zaraził em się ogó lnym nastrojem i doł ą czył em do grupy przebranych mieszkań có w miasta. Co wię cej, mó j mundur podró ż ny, wraz z nadż artym przez rdzę rowerem, nie speł niał wymagań tej niedzielnej procesji. Korzystają c z zamieszania wokó ł gł ó wnej bramy, wymkną ł em się niepostrzeż enie w kierunku pó ł nocno-zachodnim, przygotowują c się do ponownego pedał owania przez dobre 25 km. Ostatnie 10 był o bardzo trudnych. Skrzypienie sprę ż yn siodł a nieprzyjemnie rezonował o w tkankach mię kkich miednicy, a koś ci bolał y od ustalonej pozycji w postaci „niewygodnej”. Ale szczere krajobrazy natury i ś piew miejscowej flory rozjaś nił y moją wycieczkę rowerową powrotną .
Rauma został a zapamię tana z burzliwej roś linnoś ci, centralnych ulic starego miasta i niespiesznego, przecią gnię tego rytmu pulsują cego w sercach Raumitó w. Ci, któ rzy przyjeż dż ają tu na dł uż ej niż kilka dni, zdecydowanie muszą zaimponować wę dkarstwem, lasem i spacerami po wodzie. Prawie wszyscy tutaj zajmują się ryboł ó wstwem (po uzyskaniu pozwolenia w mieś cie), lasy sprzyjają spacerom na ró ż nych odległ oś ciach, a ponad 300 wysp zaprasza na wycieczki statkiem lub rejsy statkiem.