Читал об этом отеле много хорошего. Не понимаю что кому там могло понравиться.
Итак, отчет.
Ездили мы с супругой в этот отель на свадебное путешествие.
Снаружи – типичная многоэтажка в спальном районе. Никакой выразительности. Внутри - довольно старое здание с огромным то ли садом, то ли водоемом. Причем он так расположен, что идти туда как-то совсем не по пути. Поэтому туда никто и не ходит, не смотрит.
Расположили нас в маленьком номере. Вместо двуспальной кровати – две поставленные рядом односпальные. Так всю ночь и борешься за выживание между разъезжающимися кроватями. Идеальное ложе для двух незнакомых командировочных, но не для влюбленных молодоженов. Вид – на улицу. В отеле это называлось «seaview».
В первую же ночь около 5 утра нас порадовали звуки бутылок в количестве штук так 1000, ссыпаемых в мусорный бак. Это был ночной клуб напротив, вычищающий завалы перед закрытием. Перед этим слух услаждали кондиционеры ресторана отеля. К слову сказать, вся работа кондиционера заключалась в производстве шума, ибо воздух они не охлаждали и поесть в ресторане, не превратившись в липкое чучело, было нельзя. Поэтому приходилось по 20 минут стоять в очереди на террасу.
Узнав, что мы молодожены, на ресепшн сообщили, что сообщат «отделу PR» и предложили подождать пару дней. Через пару дней пиар-асы порадовали нас сказочным подарком – полуторалитровой бутылкой местной воды. Спасибо, что хоть корку хлеба рядом не положили. На этом все спецпредложение закончилось.
Еще через пару дней мы переехали в другой номер. Он был получше – кровать была нормальной двуспальной, появилось радио и вид на бассейн (во внутренний двор).
Внутренний интерьер отеля.
Старые двери (кто видел гостиницу «Украина» в Москве, тот поймет). Старые обшарпанные дорожки. Безликие серые стены. Первый этаж в мраморе и розовых креслах бара (почему-то назывался Piano bar хотя пианино я там ни разу не слышал).
Номера и уборка.
Обещанных тараканов мы видели один лишь раз. Не испугало. Душ, вопреки угрозам других отдыхавших, тоже работал хорошо. Зато не было шампуня (!!! ). На нашу просьбу дать шампунь нам предложили подождать пару дней (типа кончился), но так и не дали. Зато стали класть по шесть пакетиков геля для душа. С противным намеком – мойтесь, чем дают. Минибар и холодильник отсутствовали. Когда мы купили фруктов и попросили положить в холодильник, нам сказали, что место в холодильнике платное (да ради Бога! ), но туда очередь, в которую надо встать и нам через 2-3 дня (!!! ) положат под дверь письмо. Через 2 дня по этому вопросу была по-прежнему тишина, а на третий мы уезжали. Постель меняли как попало. Один раз поменяли в режиме «ежедневно», потом запутались и стали менять то через 2, то через 3 дня.
Ресепшн.
Все улыбаются, но не говорят не только по-русски, но и прилично по-английски. Любая фраза сложнее «Two tea to two» вызывала муки познания.
Ресторан. Кормежка неплохая, выбор нормальный. Правда, под конец стало утомлять однообразие. Равно как и неспособность поваров сделать что-либо с креветками кроме их обжарки в панцире, а с кальмарами – кроме их подачи в виде колец в кляре. Выбесило, что на ужин не было никакого питья – даже воды. Официанты почти не говорят по-английски. По крайней мере, только один знал, что такое draught beer (которого у них, к слову, не было). Официанты не вышколенные. К слову сказать, почему-то пару раз за ужин они обязательно что-то разбивали. Иногда они позволяли себе неприятное панибратство – чуть ли не подталкивая руками к свободному месту. Сам официант с говорящей фамилией Перец, видимо, считал, что это называется «приобнять». Что со стороны мужчины мне тоже не очень приятно.
Анимация.
Отсутствует как факт, если вам младше 70-ти. Если больше – добро пожаловать. Есть все, даже «танец маленьких утят» (кроме шуток).
Контингент.
В-основном пенсионеры и несчастная молодежь (несчастная – потому что «попала»). Много русских.
Пляж.
Отсутствует. Берег напротив пляжа завален валунами размером с уазик. Купаться там может только смертник или идиот. Ближайший пляж – около отеля Клеопатра. Идти туда минут 10, что, впрочем, не напрягает.
Czytał em wiele dobrych rzeczy o tym hotelu. Nie rozumiem, dlaczego komukolwiek by się to podobał o.
Wię c zgł oś.
Moja ż ona i ja pojechaliś my do tego hotelu na podró ż poś lubną.
Na zewną trz typowy wież owiec w dzielnicy mieszkalnej. Bez wyrazu. Wewną trz - doś ć stary budynek z ogromnym ogrodem lub stawem. Co wię cej, znajduje się w taki sposó b, ż e jakoś nie jest w drodze, aby tam jechać . Dlatego nikt tam nie chodzi, nikt nie patrzy.
Umieś cili nas w mał ym pokoju. Zamiast podwó jnego ł ó ż ka - dwa pojedyncze ł ó ż ka ustawione obok siebie. Wię c cał ą noc walczysz o przetrwanie mię dzy ruchomymi ł ó ż kami. Idealne ł ó ż ko dla dwojga nieznanych biznesmenó w, ale nie dla zakochanych nowoż eń có w. Widok - na ulicę . Hotel nazwał to "widokiem na morze".
Już pierwszego wieczoru, okoł o godziny 5 rano, ucieszył y nas odgł osy butelek w iloś ci 1000 sztuk wsypanych do kosza na ś mieci. To był klub nocny po drugiej stronie ulicy, odgruzowywany przed zamknię ciem.
Wcześ niej klimatyzatory hotelowej restauracji cieszył y ucho. Nawiasem mó wią c, cał a praca klimatyzatora polegał a na wytwarzaniu hał asu, ponieważ nie chł odził y powietrza i nie moż na był o jeś ć w restauracji bez zmiany w lepkiego pluszaka. Dlatego musieliś my stać w kolejce przez 20 minut na tarasie.
Recepcja dowiedział a się , ż e jesteś my nowoż eń cami, ż e poinformuje „dział PR” i zaoferował a, ż e poczeka kilka dni. Kilka dni pó ź niej asy PR uszczę ś liwił y nas wspaniał ym prezentem - pó ł toralitrową butelką lokalnej wody. Dzię kuję , ż e nie poł oż ył eś obok mnie skó rki chleba. Na tym koń czy się oferta specjalna.
Kilka dni pó ź niej przenieś liś my się do innego pokoju. Był o lepiej - ł ó ż ko to normalne podwó jne, był o radio i widok na basen (na podwó rko).
Wnę trze hotelu.
Stare drzwi (ci, któ rzy widzieli Hotel Ukraina w Moskwie, zrozumieją ). Stare odrapane ś cież ki. Szare ś ciany bez twarzy.
Pierwsze pię tro w marmurowych i ró ż owych krzesł ach barowych (z jakiegoś powodu nazywał o się Piano barem, chociaż nigdy nie sł yszał em tam fortepianu).
Pokoje i sprzą tanie.
Obiecane karaluchy widzieliś my tylko raz. Nieprzestraszony. Prysznic, mimo gró ź b innych wczasowiczó w, ró wnież dział ał dobrze. Ale szamponu nie był o (!!! ). Na naszą proś bę o szampon zaoferowano nam poczekać kilka dni (jakby się skoń czył ), ale go nie dali. Ale zaczę li wkł adać sześ ć torebek ż elu pod prysznic. Z paskudną wskazó wką - myj to, co dają . Brakował o minibaru i lodó wki. Kiedy kupiliś my owoce i poprosiliś my o wł oż enie ich do lodó wki, powiedziano nam, ż e miejsce w lodó wce jest pł atne (tak, na mił oś ć boską! ), ale jest kolejka, w któ rej musimy stać i za 2-3 dni (!!! ) postawimy list pod drzwiami. Po 2 dniach jeszcze w tej sprawie panował a cisza, a trzeciego dnia wyjeż dż aliś my. Ł ó ż ko był o zmieniane losowo. Zmienili to raz w trybie „codziennym”, potem się pomylili i zaczę li to zmieniać po 2, a potem po 3 dniach.
Przyję cie.
Wszyscy się uś miechają , ale nie mó wią nie tylko po rosyjsku, ale też przyzwoitym angielskim. Każ da fraza bardziej skomplikowana niż „Dwie herbaty do dwó ch” powodował a bó le wiedzy.
Restauracja. Karmienie jest dobre, wybó r jest normalny. To prawda, ż e w koń cu monotonia zaczę ł a się mę czyć . Jak ró wnież niezdolnoś ć kucharzy do robienia czegokolwiek z krewetkami poza smaż eniem ich w skorupkach iz kał amarnicami innymi niż podawanie ich w postaci poobijanych krą ż kó w. Wkurzył o mnie, ż e na obiad nie ma napoju — nawet wody. Kelnerzy prawie nie mó wią po angielsku. Przynajmniej jeden z nich wiedział , co to jest piwo beczkowe (któ rego zresztą nie mieli). Kelnerzy nie są przeszkoleni. Swoją drogą , z jakiegoś powodu kilka razy podczas obiadu zawsze coś psuli. Czasem pozwalali sobie na nieprzyjemną poufał oś ć - prawie wypychają c rę ce w wolne miejsce. Sam kelner o wymawiają cym nazwisku Pepper najwyraź niej uważ ał , ż e nazywa się to „obejmowaniem”. Ż e ze strony mę ż czyzny też nie jestem bardzo zadowolony.
Animacja.
Nieobecny jako fakt, jeś li masz mniej niż.70 lat. Jeś li wię cej, zapraszamy. Jest wszystko, nawet „taniec mał ych kaczą tek” (opró cz ż artó w).
Kontyngent.
Gł ó wnie emeryci i nieszczę ś liwa mł odzież (nieszczę ś liwa – bo „uderzają ”). Wielu Rosjan.
Plaż a.
Jest nieobecny. Brzeg naprzeciwko plaż y jest zaś miecony gł azami wielkoś ci UAZ. Tylko zamachowiec-samobó jca lub idiota moż e tam pł ywać . Najbliż sza plaż a znajduje się w pobliż u hotelu Kleopatra. Dojś cie tam zajmuje okoł o 10 minut, co jednak nie przeszkadza.