NASZE PRZYGODY W ZATOCZACH MARSA ALAM (CZĘŚĆ 3)
6. MARSA MURENA (40 km na poł udnie od hotelu).
W tej zatoce byliś my kiedyś jednak wię cej, nie zabiegaliś my specjalnie, ale w porzą dku. To trochę daleko od naszego hotelu w poró wnaniu do innych miejsc. Za autobus zapł aciliś my 60 dolaró w (chociaż przy iloś ci zebranych osó b to normalne). Po co iś ć daleko, jeś li bliż sze zatoki nie są jeszcze w peł ni rozwinię te? Ale w ogó le tam nie iś ć , nie mogliś my. Badania teoretyczne MARSY MURENA wykazał y, ż e w tym miejscu najczę ś ciej dochodzi do spotkań z rekinami. Nie staraliś my się specjalnie o to, ale przed wyjazdem volkis wypowiedział poż egnalne sł owa: „Rekiny od ciebie! ”. Rekiny to rekiny, a zadanie musi zostać wykonane! Wię c jedziemy do Mureny. I wł aś nie to zrobiliś my.
Zatoka ma kształ t trapezu - przedł uż enie od plaż y do wyjś cia z niej. Plaż a jest tam cał kiem przyjemna - są parasole. Kiedy odpł ynę liś my, miejscowi Beduini, któ rzy chcieli „zarobić ”, podeszli do naszych „niedaleko pł ywają cych”.
To prawda, ż e wyszli bez sł onego siorbania - "ceglanego" pyska, "nixt fershtein" i "problemó w z wiedzą ". Podobno Beduinom nie pomogł o nawet szturchanie palcem w plaż ę , ziemia należ y do nas. Chociaż w tej zatoce czujesz spokó j, ponieważ jest taka inwazja nurkó w, ż e absolutnie nie ma poczucia dzikiego miejsca.
Na pó ł nocnej ś cianie znajdują się pozostał oś ci niedokoń czonego molo, ale nam nie przeszkadzał y, wł aś ciwie też nie pomogł y. Wejś cie do wody jest tam już doś ć wygodne - po lewej stronie plaż y znajduje się wą ski korytarz. To prawda, ż e jest tak wą ski, ż e powstają mał e kolejki. Ale nie czekaliś my na nich i jako pierwsi weszliś my do morza. Najpierw popł ynę liś my wzdł uż pó ł nocnej ś ciany. Jest doś ć ciekawa i oczywiś cie masowo zaludniona przez mieszkań có w rafy. Powó d mił oś ci nurkó w do tej zatoki od razu stał się jasny - ś ciana jest doś ć gł ę boka (dalej od wybrzeż a) i jest na co popatrzeć.
Znowu pł yną c dalej, znaleź liś my wyjaś nienie, dlaczego tutaj najczę ś ciej zdarzają się spotkania z rekinami (nie spotkaliś my się ) - w ś rodku zatoki jest tylko dó ł bez dna, najprawdopodobniej ci mieszkań cy wył aniają się stamtą d, stamtą d od czasu do czasu. Zatoka nie jest duż a, dlatego ś ciana nie jest szczegó lnie dł uga, a po przepł ynię ciu jej poza jej granice natychmiast wró ciliś my, ponieważ nie ma tam absolutnie nic do roboty. W drodze powrotnej przez okoł o dziesię ć minut przyglą daliś my się ogromnemu wę gorzowi mureny (zatoka uzasadniał a nazwę ), któ ry nie zwracają c uwagi na nurkó w „brudził ” swó j dobytek. Po zbadaniu tej strony udaliś my się na poł udniową ś cianę . Co mogę powiedzieć ! ? Nie jest ź le (choć też nie jest dł uga), ale to przygnę biają cy widok. Solidne worki i ś mieci, któ re są do niego przybijane ze wzglę du na barbarzyń stwo „goś ci” i lokalny nurt. Oczywiś cie musiał em z nim walczyć , zwł aszcza przy wyjś ciu z zatoki, a poza jej granicami fala cał kowicie się rozwiał a.
Po przyjrzeniu się sytuacji i rozejrzeniu się po okolicznych zabytkach uznaliś my, ż e to miejsce nie jest warte takiego wysił ku i wró ciliś my. Był jeszcze czas (nie siedzieć na brzegu! ) i postanowiliś my wró cić do pó ł nocnej ś ciany i przestudiować ją bardziej szczegó ł owo. Nawiasem mó wią c, bardzo spodobał o się to naszym począ tkują cym i jest tam wygodnie dla każ dego poziomu „amatorskiej” urody.
A wię c w zasadzie dla odmiany moż na tam pojechać , zwł aszcza biorą c pod uwagę , ż e nie ma „ekstremalnoś ci”, w sensie dzikoś ci miejsc, któ rej nie wszyscy szanują.
7. W POSZUKIWANIU DUGONG LUB „LEGEND BUSTERS”
Jak już pisał em, diugoń to nasz „ustalony pomysł ”, o któ rym nigdzie nie zapomnieliś my! I jeś li to moż liwe, "weł nij" odpowiednie miejsca. A jakie miejsca są odpowiednie i jaka pora jest najlepsza na spotkanie z tym zwierzę ciem itp. itd. Uczyliś my się w domu i bardzo dokł adnie. Nawet w moje urodziny (nasz 2 wyjazd na MUBARAK), mimo zaplanowanego odpoczynku (tj.
Ani dnia od hotelu), my mimo wszystko, za moim naleganiem, wybraliś my się do MARSA MUBARAK, dla mnie spotkanie z morzem to najlepszy prezent! A w naszym hotelu trudno był o się do niego dostać . Tak wię c tego dnia nę kał a mnie myś l, ż e mimo wszystko powinienem otrzymać gł ó wny prezent dla mojego DR - spotkanie z diugoniem. Dlatego po zwiedzeniu i zwiedzeniu poł udniowej ś ciany zatoki (patrz czę ś ć.1) przepł ynę liś my oczywiś cie przez centrum w poszukiwaniu tego, czego chcieliś my. Ale niestety! Nie widzieliś my diugonia.
Nasze wakacje dobiegał y koń ca, ale marzenie się nie speł nił o. Oczywiś cie grzechem jest narzekać , skoro ciekawych spotkań i wraż eń na jeden wyjazd był o aż nadto, ale co utrzyma obsesję ? Plotki podsycił y, ż e to pię kne zwierzę był o widziane w MUBARAK Bay wię cej niż raz w tym roku. Ostatnią kroplą był a wiadomoś ć od naszego nowego znajomego z biura, w któ rym zamó wiliś my taksó wkę , ż e 2 paź dziernika (przedostatni dzień naszego pobytu) wybrał się na wycieczkę jachtem do tej zatoki i zobaczył (osobiś cie!
) diugoń . Wą tpliwoś ci - w ostatni dzień naszych wakacji jedziemy wł aś nie tam, zresztą celowo w poszukiwaniu zwierzę cia. Był em w takim nastroju, ż e nikt nawet nie pró bował mu się oprzeć – to bezuż yteczne! Na MUBARAK jedziemy po raz trzeci!
Zgromadzony zespó ł.9 osó b, na szczę ś cie ta zatoka pozwala pł ywać w niej mił oś nikom na każ dym poziomie zaawansowania. Plan był taki – wylą dowaliś my na ś rodku zatoki, ż eby nie wchodzić w zakazane miejsca i popł ynę liś my w poszukiwaniu „marzenia” (stamtą d jest jeszcze bliż ej), a „począ tkują cy” znajdą tam coś do roboty ( wiemy - przeszli). W rzeczywistoś ci natura postawił a swoje ż ą dania. Po przybyciu do zatoki stwierdziliś my, ż e warunki pogodowe są takie, ż e nie moż na wejś ć do wody w jej ś rodku - wiatr i fala są poważ ne! Chwila zawahania i zapadł a decyzja o przejś ciu na lewą stronę - tam, przy każ dej pogodzie, moż na cieszyć się morzem. Wszyscy z rezygnacją przesunę li się w lewo. Bez wzglę du na to, jak bardzo się staraliś my, nie mogliś my unikną ć ł apó wki „jednodolarowej” na osobę za wjazd tam.
No dobrze! Widzę cel, ale nie widzę przeszkó d! W mię dzyczasie wiatr i fala stawał y się coraz silniejsze, ale w ż aden sposó b nas to nie powstrzymał o. Uczciwie ostrzegaliś my cał ą druż ynę , ż e nie warto dziś dla nas ż eglować , bo mieliś my pewien cel i być moż e albo był oby to z nami nieciekawe, albo trudne fizycznie. Trzy doś wiadczone osoby miał y stanowcze zamiary udania się na poszukiwanie diugonia, a takż e jeden z „nowicjuszy” uległ pokusie, co wzbudził o w nas niepotrzebne podniecenie.
Wreszcie byliś my w drodze. Oczywiste jest, ż e konieczne jest zbadanie centrum zatoki, gdzie piasek i trawa, oczywiś cie, pł ywanie w takim miejscu przez dł ugi czas jest ż mudną rzeczą , ale cel uś wię ca ś rodki. Biorą c pod uwagę warunki pogodowe tego dnia, już po godzinie pł ywania poczuł em „lekkie” zmę czenie. W koń cu wiatr, fala, któ ra narastał a z każ dą minutą , pogorszył a sytuację.
Obecnoś ć wielu jachtó w i statkó w dodawał a napię cia, któ rych wł aś ciciele ró wnież duż o sł yszeli o swoim niedawnym pobycie w zatoce diugoń skiej i oczywiś cie wszyscy chcieli na tym zarobić . Już pł yną ł w porzą dku, kiedy usł yszał em krzyk i zobaczył em wś ciekł e machanie rę kami. Oczywiś cie wszyscy rzucili się w to miejsce - moje przyspieszenie był o jak potwó r gonią cy mnie. Okazał o się , ż e mors wezwał nas wszystkich do kontemplacji ogromnej paproci (miejscowi z jakiegoś powodu nazywają to mantą ). Co mogę powiedzieć - przystojny! Có ż za wdzię k, jakie wspaniał e ruchy! Po prostu cud, a nie zwierzę ! Pł ynę liś my za nim (a raczej nad nim) tyle ile sił - pł ywa szybko. Niestety przy takim tempie udane zdję cie nie wyszł o, ale wraż eń był o wystarczają co duż o. Wszyscy poszukiwacze zebrali się w jednym miejscu, dzielili się tym, co widzieli, myś leli o tym, doką d pł yniemy dalej.
I był o o czym myś leć – wiatr się wzmaga, fala jest coraz wyż sza, jest wię cej statkó w i ł odzi, a za falą nie widać ich nawet z wody. Raz nawet podeszł a do nas motoró wka z tymi, któ rzy chcieli zobaczyć diugonia i zapytał a, czy go spotkaliś my, na co zgodnie z prawdą odpowiedzieliś my, ż e go nie widzieliś my. Ogó lnie rzecz biorą c, polowanie na wymarzone zwierzę zaczę ł o wyglą dać jak „gorą czka zł ota” – szybko w koń cu plotki rozeszł y się po Marsie. Postanowiono popł yną ć bliż ej brzegu, spotkamy się , wię c się spotkamy, nie, wię c nie – bezpieczeń stwo jest przede wszystkim. W tym momencie, szczerze mó wią c, stracił em wiele nadziei na spotkanie z diugoniem - z jakiegoś powodu wydawał o mi się , ż e nie moż na go znaleź ć tak blisko brzegu, jednocześ nie pocieszał em się myś lą , ż e Ogromne paprocie, któ re widział em, zrekompensował y już wysił ki.
A mors, jeszcze pó ź niej przyznał , ż e drę czył a go myś l, ż e to wszystko był o kł amstwem o diugonie - nie ma go tutaj, kolejny szum i legenda, aby przycią gną ć wię cej ludzi na wycieczki i zarobić . Ale nikt nie przestał pł ywać w poszukiwaniu „snu”, chociaż wszyscy byli już doś ć zmę czeni, zwł aszcza „począ tkują cy”, bo przeorali już dobre 7 kilometró w na poważ nej fali i pod prą d (na szczę ś cie wiemy, jak to zrobić ). pł ywać poprawnie w takiej sytuacji).
Dosł ownie w cią gu kilku minut zatokę przecią ł rozdzierają cy serce krzyk morsa: „Lera! Krowa!! ”. Nawet nie pomyś lał em, ż e to dla mnie obraza (chociaż mogł em) i automatycznie odwró cił em gł owę w prawo. Bó g! Kilka metró w dalej przemkną ł obok mnie diugoń ! Nie mogę uwierzyć wł asnym oczom! Jestem we ś nie! W szoku wł ą czył em taką prę dkoś ć , ż e wyprzedził em przystojnego mę ż czyznę , zanim jeszcze poł oż ył się na dnie, ż eby zjeś ć pyszną trawę . Cudowny sen okazał się niesamowitą rzeczywistoś cią i to naprawdę był diugoń!
W miejscu, w któ rym go wyprzedziliś my, był a gł ę bokoś ć zaledwie 4 metró w, co pozwolił o nam w peł ni podziwiać kontemplację tego wspaniał ego zwierzę cia, zaró wno z powierzchni wody, jak i z ł atwoś cią podkradają c się do niej. Przystojny diugoń (wedł ug naszych szacunkó w - 3 metry dł ugoś ci) dał nam w sumie 18 minut (oznaczone zegarem) nadmiernej radoś ci, aby w peł ni cieszyć się towarzystwem jego "moś ci" - kró lewskiego daru (nic co tydzień pó ź niej DR), zwł aszcza, ż e oglą daliś my go wył ą cznie w naszym wą skim, czteroosobowym gronie. Pozwolił mi zobaczyć , jak je, jak wypł ywa na powierzchnię , ż eby oddychać , a nawet lekko (już nie odważ yliś my się ) dotkną ć go i poczuć jego bardzo twarde wł osie na swoim ciele. O czym jeszcze marzyć ? Nawet nie zauważ yliś my, jak przystojny morski czł owiek nió sł nas na poważ ną gł ę bokoś ć . Co wię cej, nie wydaje się szczegó lnie machać potę ż nym ogonem, a szybkoś ć jego ruchu jest poważ na.
Opamię tali się , kiedy byli już na otwartym morzu. Patrzą c w stronę wybrzeż a i zdają c sobie sprawę , ż e jeszcze trzeba tam dotrzeć , Bó g i ja „puszczamy” przystojnego mę ż czyznę – ż yj i uszczę ś liwiaj innych!
A do brzegu nie był o blisko, zwł aszcza biorą c pod uwagę , ile już wcześ niej przepł ynę ł o i fala, któ ra nie zamierzał a się uspokoić , a tylko wzrosną ć . Zwł aszcza tutaj niepokoił nas nasz "począ tkują cy" - wyraź nie widać był o, ż e jest doś ć zmę czony (dotknę ł o to brak nawyku dł ugich pł ywań i sł abych pł etw). Zmę czeni oczywiś cie już wszyscy, ale ż ywe wraż enia z niezwykł ego spotkania dodawał y sił . Wychodzą c na brzeg po prostu oszoł omiliś my wszystkich gradem wraż eń , tylko nasz „przybysz” milczał - nie był o już sił . Zapytaliś my go: „Dlaczego pł yną ł eś za nami, ostrzegaliś my cię ? A jeś li w koń cu nie znaleź liś my diugonia? ”. Na co zniechę cił nas odpowiedzią : „I nie miał em wą tpliwoś ci, ż e go znajdziesz”. Có ż , musisz! Wą tpiliś my, ale on nie!
Oczywiś cie tego dnia nie dał o się nas uspokoić i zatrzymać – emocje był y przepeł nione! A pogoda się pogarszał a, zaczę ł o się coś jak burza piaskowa - piasek niesiony był na plaż ę , ż eby odpoczywał masaż antycellulitowy. Mimo to nadal trzeba był o iś ć plaż ą na miejsce spotkania z autobusem. A nasze emocje nie opadł y. Jak biedny kierowca się tam dostał ? Przecież wydawał o się , ż e z naszych wraż eń , któ rymi przez cał y czas dzieliliś my się z resztą , samochó d mó gł by wystartować . Niesamowicie zmę czeni, ale jeszcze bardziej szalenie szczę ś liwi, przyjechaliś my do hotelu, aby zanurzyć się w basenie, gdzie nalewali piwo i jechali po nasze rzeczy w drogę - wakacje się skoń czył y. Ale co! Tylko gruby punkt!
Ta podró ż stał a się dla nas punktem zwrotnym, jeś li chodzi o zrozumienie, jak waż ny w takich wyjazdach jest zespó ł ludzi o podobnych poglą dach, nawet jeś li nie jest to bardzo duż y. Znowu, jak waż ne są te „drobiazgi”, któ re tam są , wcale nie są drobiazgami.
Nawet taki „detal”, jak odpowiadają ce mu identyczne koszulki dla wszystkich czł onkó w naszego zespoł u, ró wnież odegrał pewną rolę , a nie mał ą . Te koszulki został y dla nas wykonane przez administrację serwisu "Turpravda" w moż liwie najkró tszym czasie - za co, dzię ki nim, ogromny czł owiek. Planowaliś my je zrobić sami, ale jestem pewien, ż e nie udał oby się nam w tak pię kny i wysokiej jakoś ci sposó b. Wszyscy zwró cili uwagę na nasze „atrybuty”, dzię ki któ rym szybciej nawią zano kontakt z potencjalnymi „przybyszami”. Tak wię c w tym interesują cym przypadku nie ma drobiazgó w. Dzię ki temu zdobyliś my jeszcze wię cej doś wiadczenia – mam nadzieję , ż e się przyda! Napisał em „mam nadzieję ”, bo sytuacja wewnę trzna w Egipcie jest wcią ż niepewna. Zobaczmy, co tam pokaż ą nadchodzą ce wydarzenia, bo nie ma mniej lub bardziej budż etowej alternatywy w tym kierunku. Nie mó wmy o smutnych rzeczach!
Z optymizmem bę dziemy patrzeć w przyszł oś ć , a polega ona na tym, ż e podczas naszej kolejnej wyprawy zbierze się wię cej mił oś nikó w morza, a my zawsze cieszymy się z osó b o podobnych poglą dach. Na szczę ś cie Turpravda nam w tym pomaga i bardzo ł atwo tutaj zrozumieć , kto czym oddycha i kto ma jakie priorytety. Wię c doł ą cz (lub doł ą cz do nas) w przyszł oś ci - "nowicjuszy", amatoró w, fanó w i maniakó w Morza Czerwonego! Cieszymy się wszystkim!
Wyraż am szczerą wdzię cznoś ć naszym przyjacioł om z „zespoł u Turpravdov” - bez nich tak cudowne i urozmaicone wakacje raczej by się nie skoń czył y! A takż e wszystkim tym, z któ rymi mieliś my okazję spotkać się tym razem (mamy szczę ś cie do ludzi! ), myś lę , ż e są teraz ró wnież fanami SEA, tak jak my.
Chcę przeprosić za, być moż e, zdję cia niezbyt wysokiej jakoś ci (gł ę bokie uję cia to dzieł o mojego mę ż a) - to moje pierwsze doś wiadczenie z fotografią podwodną (wcześ niej do tego nie aspirował am).
A takż e za nadmierną liczbę zdję ć koralowcó w - có ż , podoba mi się , ale trudno jest dać pierwszeń stwo jakimkolwiek (i tak wielu odchwaszczonych)! Jak mó wi mó j mą ż : „No có ż , jesteś mił oś nikiem kamieni! ”. Có ż , nie mogł em się powstrzymać , aby podzielić się z wami cał ym tym pię knem! Ogó lnie wszystko kocham, ale na razie nie wszystko da się sfilmować tak, jak byś my chcieli.
PS Podsumowują c, nie mogę się powstrzymać od opisania jednej chwili, któ ra zrobił a na nas wraż enie. W zatoce MARSA MURENA byliś my ś wiadkami przypadku, gdy z jednym z zespoł ó w nurkowych przyjechał a tam mł oda dziewczyna na wó zku inwalidzkim bez absolutnie ż adnych nó g. Ubrana w odpowiednią amunicję został a wniesiona do wody w ramionach mł odego chł opaka. Wyglą dał o to jak celebracja ż ycia, a takż e wielka sił a mił oś ci do SEA. Tak! Po zakochaniu się w tym pię knie, osoba z pewnoś cią bę dzie starał a się tam dotrzeć raz za razem, w każ dym razie.
P. S. , P. S. Ż yczę Wam wszystkim mił oś ci do MORZA! Pokochaj go, a odwdzię czy Ci się w ten sam sposó b - ujawni (nie od razu) wszystkie swoje sekrety!
Bą dź zdrowy i zadbaj o siebie! A takż e zadbaj o SEA i naucz się , jak robić to poprawnie, najważ niejsze jest to, ż e nie musisz nic robić , ale po prostu go nie krzywdź . Wtedy nasze dzieci bę dą mogł y podziwiać to pię kno i zakochać się w nim. Powodzenia i szczę ś liwych podró ż y!
A jednak ogromna proś ba do wszystkich, któ rzy kochają takie przygody i odkrywanie nieznanego – podzielcie się swoimi badaniami z nami wszystkimi!