NASZE PRZYGODY W ZATOCZACH MARSA ALAM (CZĘŚĆ 1).
Przywieź liś my ze sobą tyle wraż eń i mił ych wspomnień z tych wyjazdó w, ż e nawet nie wiem, jak zaprezentować tutaj swoje cenne „bogactwo”, aby był o przydatne i interesują ce dla wszystkich. Ale spró buję.
Wyjazd na Marsę w tym roku planowano (od zeszł ego roku) począ tkowo na paź dziernik, choć spontanicznie przeł oż ono go na drugą poł owę wrześ nia. Przeniesienie nastą pił o pod wpł ywem wielu czynnikó w – od sytuacji w Egipcie, w zwią zku z minioną rewolucją i zbliż ają cymi się wyborami, po stronę materialną sprawy i inne okolicznoś ci. Był o marzenie, aby zebrać liczną ekipę podobnie myś lą cych ludzi i podró ż ować nie tylko po zatokach taksó wką , ale takż e wyczarterować jacht (korzystna w tym sensie lokalizacja hotelu, w pobliż u Port Ghalib i Korai, był a zatankowana pragnienie) i odwiedzać miejsca niedostę pne z brzegu. W tym celu Turpravda wydał nawet „Wezwanie do mił oś nikó w Morza Czerwonego! ”, aby do nas doł ą czyli.
Planowaliś my też zrobić dla wszystkich jasne T-shirty o tej samej tematyce. W rezultacie dla naszej mał ej firmy w tamtym czasie wykonał a je Turpravda - co był o bardzo nieoczekiwane i przyjemne. Cel został osią gnię ty - nasz zespó ł „Turpravdovskaya” nie pozostał niezauważ ony w hotelu, a nowi przybysze doł ą czali do nas od czasu do czasu (w uczciwoś ci zauważ am, ż e przyczynił a się ró wnież aktywna praca czł onkó w zespoł u), któ rzy w rezultacie stali się bardziej doś wiadczony. Niektó rzy dzię kowali nam wszystkim za pokazanie im „drugiego” Morza Czerwonego, ponieważ bę dą c w Egipcie wię cej niż jeden raz, nie wyobraż ali sobie nawet, ż e mogą być tak ciekawe i przydatne wycieczki. Oczywiś cie z przyjemnoś cią opowiedzieliś my, jak się poznaliś my, ską d te koszulki się wzię ł y itp. W ogó le przyjechał nasz puł k, co jest najprzyjemniejsze.
Mam wię c nadzieję , ż e do przyszł ego roku zał oga bę dzie liczniejsza (wiele osó b już pyta o zbliż ają ce się wyjazdy) i wycią gniemy jacht. Ale nawet bez jachtu mieliś my wspaniał e wakacje! Wszyscy, któ rych spotkaliś my, nie mogą się doczekać tej historii i zdję ć na Turpravda. Co do zdję cia, to muszę przyznać , ż e dla mnie osobiś cie jest to pierwsze doś wiadczenie fotografowania pod wodą , wię c zró b zniż kę.
Miał am bardzo trudne zadanie - opisać wszystkie nasze wyprawy, bo wraż eń , spotkań na morzu też jest duż o, ale chcę opisać wszystko jak najbardziej szczegó ł owo i jak najbardziej przydatne dla mił oś nikó w Morza Czerwonego. Nie wiem, czy mi się udał o, ale pró bował em.
Wyjazdy cał ej naszej zaprzyjaź nionej firmy do zatoczek w okolicach naszego hotelu (i tym razem Resta Grand Resort 5* został a wybrana z kilku powodó w) był y pierwotnie zaplanowane, jak już pisał am. Ale nie mogliś my sobie nawet wyobrazić , ż e ze wzglę du na cechy konstrukcyjne molo tego hotelu bę dziemy musieli podró ż ować prawie codziennie.
W koń cu byliś my z tego niesamowicie zadowoleni! Z przyjemnoś cią podzielę się naszymi wraż eniami i badaniami w szczegó lnoś ci z fanami Morza Czerwonego i Marsa Alam.
Otaczają ce zatoki został y zbadane w domu i szczegó ł owo. Przed wyjś ciem Volkis zaliczył wszystkie karty w swoim tablecie i każ dego wieczoru mieliś my coś do zrobienia (zazwyczaj dział o się to w barze), przed podję ciem decyzji: „Gdzie idziemy jutro? ”. Chodził o o to, aby nie oddalać się zbytnio od hotelu (ze wzglę du na niestabilną sytuację w Egipcie), opł acalnoś ć podró ż y, a takż e moż liwoś ć wejś cia do wody z brzegu, ponieważ moż na przyjechać , a potem kukuł ka na brzeg bez znalezienia sposobu dostania się do morza.
Jedna para z naszego zespoł u przyjechał a do hotelu cztery dni wcześ niej i nie mogł a się doczekać przybycia pozostał ych, ponieważ po zbadaniu cał ej okolicy zdali sobie sprawę , ż e należ y oddalić się od „UG” (lokalna rafa i jej problemy) - tam i dwa dni wię cej, niż wystarczają co.
Wszystkie te okolicznoś ci znaliś my już z korespondencji i negocjacji, dlatego nasze pierwsze zdanie po „uś ciskach” i „pocał unkach” w zwią zku z dł ugo oczekiwanym spotkaniem brzmiał o: „Twoje „spokojne” ż ycie się skoń czył o! ”. Natychmiast podję to nagł ą decyzję , aby jutro wyruszyć na spotkanie z Morzem Czerwonym, jak wszyscy to rozumiemy, ponieważ nasi przyjaciele stracili już cenne dni urlopu. A pierwszą wyprawę wybrał a zatoka MARSA SHOONA, któ rą już byliś my.
1. MARSA SHOONA (17 km na poł udnie od hotelu).
Byliś my tam dwa razy w tym roku.
Wycieczka do tej zatoki kosztował a nas 45 dolaró w za minibus - przywieź go rano, odbierz o umó wionej godzinie (o zawił oś ciach cenowych przeczytaj w mojej recenzji samego hotelu). Do każ dego wyjazdu auto był o zamawiane o godzinie 7.30 rano (jak najwcześ niej po ś niadaniu).
Wejś cie do tej zatoki jest oznaczone prowizoryczną barierą i punktem kontrolnym zbudowanym z pudeł , sklejki i innych improwizowanych materiał ó w - dzieł a miejscowego Beduina, "wł aś ciciela" Shoony. Bą dź przygotowany, ż e tutaj bę dziesz musiał zapł acić „opiekunowi” tej zatoki 5 lokalnych funtó w od osoby (lub 1 dolara). „Wł aś cicielem” zatoki jest kolorowy czł owiek! To prawda, biedak, trochę schudł w poró wnaniu do zeszł ego roku. Jednocześ nie, jak poprzednio, biega jak kł usak – nie brakuje mu ani jednego samochodu (moż e dlatego schudł? )! Pamię taliś my o opł acie z poprzednich wyjazdó w, dlatego z gó ry przygotowaliś my pienią dze i uroczyś cie przekazaliś my je miejscowemu „dozorcy”. Są dzą c po negocjacjach z nim (gł ó wnie na palcach), był o jasne, ż e rozpoznał nas, a zwł aszcza naszą rzucają cą się w oczy „torebkę ” i dał jasno do zrozumienia, ż e nie ma potrzeby jej grzebać (ż art z zeszł ego roku), bo: „Beduin widzi wszystko i wszystko biczuje”.
Ale już to wiedzieliś my i ze ł zami w oczach popł ynę liś my spokojnie w stronę ukochanego morza. Ogó lnie rzecz biorą c, po przybyciu do zatoki był o wraż enie, ż e spotkał a nas jako krewnych, tak, i wydawał o nam się , ż e wcale nie wyjeż dż amy.
Zakł adają c sprzę t, cał a nasza ekipa od razu ruszył a wzdł uż poł udniowej ś ciany zatoki (nie szliś my wzdł uż pó ł nocnej ś ciany, bo wiemy, ż e od dawna był a bezlitoś nie niszczona przez jachty i ich pasaż eró w) – był o niesamowicie przyjemnie jest zobaczyć wszystkie znajome miejsca, w któ rych pamię ta się każ dy wstrzą s. W procesie podziwiania tego pię kna dopł ynę liś my tak daleko, ż e zatrzymał a nas tylko matematyka czasu - o 11.30 przyjedzie po nas samochó d, a my wcią ż musimy wracać , a przede wszystkim pod prą d.
„Shoona” wyró ż niają masywne ł awice ryb i ciekawe „rozgał ę zienia” rafy, a takż e ś rednia i pł ytka gł ę bokoś ć , co sprzyja komfortowej kontemplacji jej pię kna i urokó w. Jak wszę dzie w Marsa Alam, koniecznie spotkaj tu ż ó ł wie Bissa.
Niedaleko wybrzeż a, nieco na lewo od centrum zatoki, znajduje się wspaniał a „wyspa koralowa”. Wokó ł niego prawdziwy mił oś nik takiej urody moż na pł ywać przynajmniej przez cał y dzień i cał y czas odkrywają c coś nowego – idealne miejsce na podwodną sesję zdję ciową , bo gł ę bokoś ć nie jest wielka, a podś wietlenie jest w sam raz . To prawda, ż e w tym roku ja, gorliwie spieszą c do tego niebiań skiego miejsca, po odwiedzeniu go (nie mieliś my czasu tam pojechać pierwszego dnia) podczas mojej drugiej wyprawy do zatoki, wyszedł em strasznie zdenerwowany. Wszystkie te masowe „najazdy” turystó w, któ rzy wpadli na to pię kno, pozostawił y swó j smutny „ś lad”, wtedy, podobnie jak rok temu, wyspa był a jak namalowany obraz. Tak, a tamtejsi mieszkań cy wyraź nie się zmniejszyli. Tylko jakaś rozpacz - co zrobić z tym barbarzyń stwem? ! ...No có ż , tak jest - krzyk duszy ...
Na naszej pierwszej wycieczce do tej zatoki mieliś my nieprzyjemny moment, a mianowicie: kierowca, któ ry został wcześ niej uprzedzony, ż e trzeba nas odwieź ć o 11.30, z jakiegoś powodu zdecydował , ż e zadzwonimy do niego, kiedy po nas przyjedzie. Ale nie mieliś my takiej moż liwoś ci, ponieważ portfel z jego numerem telefonu został z nim w minibusie. W rezultacie musieliś my czekać na niego na brzegu zatoki z dzikim podekscytowaniem i zmartwieniami przez okoł o czterdzieś ci minut. Zaznaczam, ż e nikt nie miał czasu na panikę , bo wszyscy byli pod wraż eniem tego, co zobaczyli i pierwszego spotkania z Morzem, a takż e kontemplacji lokalnych „morskich” psó w. Ciekawy punkt - cał a sfora tych zwierzą t wę druje po wodzie, zresztą zrę cznie. Moż e nauczyli się znajdować wł asne poż ywienie w pł ytkiej wodzie, bo na pustyni nie ma zbyt wiele alternatywy?
W koń cu przyjechał kierowca i wszystko został o wyjaś nione. W przyszł oś ci takich oś cież y nie był o i zawsze przychodził y po nas albo na czas, albo nawet wcześ niej.
Za każ dym razem przewoź nik dostawał od nas napiwek 1-2 dolary (w zależ noś ci od wielkoś ci „zespoł u”), moż e trochę , ale jakby był zadowolony.
2. MARSA MUBARAK (11 km na poł udnie od hotelu).
To wł aś nie ta zatoka został a wybrana druga z rzę du, ponieważ zrobił a na nas takie wraż enie w zeszł ym roku, ż e dosł ownie zjedliś my ł ysinę dla reszty partneró w w cią gu roku. W rezultacie w tym roku byliś my tam trzy razy - i nie bez powodu!
Okazją w cenie 40 dolaró w za minibus (przynieś i odbierz).
Zatoka ma piaszczysty brzeg, poś rodku jej lewej strony, niedaleko brzegu, ż yją ogromne zielone ż ó ł wie i inni mieszkań cy podobnych miejsc - piaszczyste dno poroś nię te trawą . Co wię cej, dł ugoś ć plaż y jest przyzwoita. Od ś rodka zatoki po prawej stronie jest cał kowicie wolna strefa. Po lewej stronie jest plaż a ogrodzona drutem kolczastym, z pozostał oś ciami niedokoń czonego molo dla nieudanego hotelu i strefy wojskowej.
Jeś li pó jdziesz w lewą stronę , przygotuj się na zapł acenie 1 dolara z nosa za „strefę wojskową ”, aby zamienił a się w miejsce na plaż y. Ale do tego jest doskonał a plaż a, a do pó ł nocnej ś ciany rafy nie jest daleko. A jednak w tej czę ś ci jest chroniony przed wiatrem. Zaznaczam, ż e zatoka jest odpowiednia zaró wno dla dobrych pł ywakó w, jak i „manekinó w”.
Na pierwszy wyjazd do MUBARAK postanowiliś my skierować się w lewo. Oczywiś cie najpierw odwiedzili starych znajomych - ż ó ł wie ż yją ce na pł ytkiej (1.5-2.5 m) gł ę bokoś ci i ż erują ce tam na soczystych pę dach mł odej trawy. Z powodu tych ż ó ł wi lokalny rzą d zamroził tam budowę hotelu (szacunek! ), któ ry jest gotowy w 50 procentach (a moż e i wię cej), wię c pospiesz się , aby zobaczyć tę zatokę , zanim zostanie cał kowicie zniszczona. Nastę pnie ruszyliś my wzdł uż pó ł nocnej ś ciany w kierunku hotelu Three Corners. Oczywiś cie począ tek muru jest przygnę biają cy swym barbarzyń stwem zdeptanym przez zwiedzają cych, a takż e ś ladami cumowania jachtó w i ł odzi.
Nie bą dź jednak zbyt leniwy, aby popł yną ć dalej, a za wyjś ciem z zatoki zobaczysz uderzają cy wyobraź nię pł askowyż koralowy - poczujesz się jak na innej planecie! „Szybują c” nad tymi koralowymi „chmurami”, nie moż esz nawet myś leć o niczym innym niż kontemplowanie ich i ich mieszkań có w! Ten przepych rozcią ga się na tak ogromnym obszarze, ż e moż na bez koń ca pł ywać w gó rę iw dó ł , podziwiają c to pię kno, zapominają c o wszystkim, co ziemskie. Ogromne wielobarwne koralowe „wzgó rza” ze „studniami”, szczelinami i jaskiniami zadziwiają wyobraź nię – có ż , jak natura takie tworzy! ? Na dnie jednej ze „studni” mieszka duż y przystojny ż ó ł w Jonathan (jak go nazywano) – to naprawdę atrakcja tego miejsca, jest prawie oswojony, ale nie należ y naduż ywać jego cierpliwoś ci i ł atwowiernoś ci. Bywalcami rafy są duż e barakudy. Reszta przedstawicieli jest tutaj ró wnież szeroko reprezentowana w ś wietnym asortymencie.
Druga w tym roku wycieczka na MUBARAK był a poś wię cona poł udniowej rafie, na któ rej wcześ niej nie byliś my. Dlatego nie poszliś my do „zakazanej strefy”, tylko usadowiliś my się tam, gdzie nas wysadził kierowca, czyli w centrum zatoki, ż eby nie podpł yną ć zbyt daleko do ś ciany (na szczę ś cie pogoda na to pozwolił a) . Dzię ki temu nie musiał em pł acić ani dolara, a wszyscy byli zadowoleni, zaró wno pł ywali, jak i nie tak bardzo – każ dy znalazł coś do roboty i był zachwycony.
Bardzo podobał a nam się też poł udniowa ś ciana zatoki, zwł aszcza jej labirynty, któ re są już poza zatoką , jednak prą d jest tam przyzwoity, wię c począ tkują cym moż e nie być komfortowo, znowu ze zdję ciem jest już trudniej, bo trudno jest wisieć nieruchomo i nie moż na się gapić , ż eby nie wytrzymać na rafie. Warto zauważ yć , ż e nie widzieliś my tam ż adnych ludzi, zwł aszcza wycieczek, wię c rafa jest absolutnie dzika i dziewicza.
Widzieliś my tam duż ych przedstawicieli (lub ł awice) jeż y, arotronó w, papug, lucjanow, nosoroż có w, kał amarnic itp. Obecni są takż e grupery, skrzydlice, pł aszczki i wszyscy inni atrakcyjni mieszkań cy. Ogó lnie jest to interesują ce! Ale czy na morzu nie jest ciekawie? Jak mó wi stary ż art: „Po prostu nie wiesz, jak je ugotować! ”. Koralowce też są doskonał e i ró ż norodne, jednak na począ tku ś cian są raczej ubogie, trzeba pł yną ć dalej. W drodze na rafę iz powrotem spotkaliś my tam oczywiś cie wszę dobylskie ż ó ł wie, gitarzystę na ś redniej gł ę bokoś ci, a takż e mą twy i flą dry.
Zatoka jest zdecydowanie warta odwiedzenia! Nie poż ał ujesz! Nasza trzecia wizyta w MUBARAK w tym roku to zupeł nie inna historia!
CIĄ G DALSZY NASTĄ PI.