Podróż człowieka 2.

03 Listopad 2015 Czas podróży: z 22 Październik 2015 na 26 Październik 2015
Reputacja: +6017
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Tak się zł oż ył o, ż e nie widział em jednego z moich starych znajomych od kilku miesię cy. Zamieszanie w Moskwie, dzieci, kryzys, lenistwo i tak dalej. I tak, kiedy po raz dwudziesty umó wiliś my się na spotkanie i wspó lne wyjś cie na piwo, zadzwonił i powiedział , ż e pilnie leci do Monachium w pilnych sprawach.

To już nawet nie był o zabawne. Znalazł em najtań szy bilet na ostatnią chwilę do stolicy Bawarii, sprawdził em dł ugą grecką strefę Schengen i powiadomił em przyjaciela, ż e ​ ​ nasze spotkanie jest nieuniknione i bę dziemy pić piwo w Monachium.

Wcią ż był y wą tpliwoś ci, ale moja mą dra ż ona uważ a, ż e ​ ​ mę ż czyzna powinien czasem odejś ć i robić TAM wszystko, co mu się podoba.

Tutaj, na przykł ad „Mę ska podró ż.1”

http://www.turpravda.com/tr/marmaris/blog-99217.html

I nie mó wimy o oddzielnym odpoczynku. Broń Boż e. To wyjazd z dala od domu iz przyjació ł mi.


I nie masz poję cia, jak ekscytują ce jest opuszczenie domu w kierunku lotniska samotnie i bez ż adnych rzeczy. Wkł adam skarpetki i szczoteczkę do zę bó w do kieszeni.

Nikt nie ję kną ł „Tato. Niedł ugo przyjdziemy? ” w momencie, gdy taksó wkarz wł aś nie uruchamiał silnik. Nie był o potrzeby sprawdzania mnó stwa dokumentó w i cią gnię cia kilku walizek. I w ogó le - do diabł a z taksó wką . Aeroexpress pę dzi bez korkó w i ś wiateł .

To prawda, wcią ż mam trochę bagaż u na stacji.

Zarejestrowanie się online dał o mi moż liwoś ć spokojnego wę drowania po Domodiedowie, palenia i zobaczenia wielu rzeczy, któ rych wcześ niej nie zauważ ył em z powodu mojego poś piechu.

Nie zaryzykował bym latania tym.

Duż ym plusem Twojej podró ż y był o to, ż e znajomy ma krewnych w Monachium, a my z nimi mieszkaliś my.

Najsł odszy dom w cichym centrum.

To prawda, musiał em czę ś ciowo spać na ł ó ż eczku pod fortepianem mistrza.

(O koszu na ł ó ż ku, tuż pod nim. )

Niestety Oktoberfest skoń czył się już przed moim przyjazdem i musiał em iś ć porozmawiać ze zwykł ym browarem "Augustiner". Na wszelki wypadek, ż eby nie zejś ć z krę gu, postanowił em nie pić piwa, tylko ograniczyć się do lokalnego czerwonego wina. To mnie jednak nie uratował o. Ś wietnie się bawiliś my. Porozmawialiś my, wypiliś my drinka, a na koniec, gdy nastró j był już doś ć dobry, postanowił am ukraś ć koszyk na precle. (Sł one precle. Przeką ska do piwa. )

Został em zł apany dwa razy. Zabrali. Ale jestem uparty.

Kiedy wró ciliś my do domu, wł aś ciciel domu, starzeją cy się Bawarczyk, pedant do szpiku koś ci, fizyk ją drowy i muzyk, był przeraż ony.

„Pał ki, idioto. Tieb mó gł zostać zł apany przez policjanta. Ti mó gł stracić wizę . Tieb mó gł zostać oszukany. Po co ci ten koszyk? Ti mogł a kupić taki w sklepie”.

Nie miał em sił y, by się z nim kł ó cić i coś udowadniać , i zasnę liś my.

Nastę pnego wieczoru zapakował em koszyk do torby i udaliś my się do tego samego pubu.

"Stawki. Gdzie przecią gną ł eś koszyk? " - zaniepokoił a się wł aś cicielka domu. „Czy chcesz to sprzedać ? ”

„Nie” – powiedział em. Powró cić .


Tutaj unosił się Stefan. Dł ugo pró bował mi tł umaczyć , ż e jeś li kradzież się powiedzie, to powinniś my się radować . A zabieranie zdobyczy z powrotem jest niebezpieczne, ponieważ . konsekwencje mogą być nieprzewidywalne.

Pró bował em mu wytł umaczyć , ż e nie chodzi o koszyk, ale o proces. I ż e już otrzymał em przyjemnoś ć z procesu, a niewinny kelner moż e ucierpieć .

To był o miaż dż ą ce dla niemieckiego sposobu myś lenia. Stefan wysł ał mnie do piekł a i dł ugo mamrotał pó ł gł osem, ż e Rosjanie są generalnie psycholami, a ja jestem w pierwszej dziesią tce.

Swoją drogą , kelnerzy wcale się nie obrazili, a nawet nalali mi darmowy kieliszek wina.

Nastę pnego dnia mó j przyjaciel był zaję ty i poszedł em samotnie wę drować po mieś cie. to też był o cholernie dobre. Kiedy tak wę drujesz, moż esz zobaczyć wiele rzeczy, na któ re nie zwracasz uwagi, gdy nie jesteś sam.

Tutaj na przykł ad plakat w metrze.

Lub ś cież ka z pozł acanego bruku.

Lub pudeł ko darmowych torebek na psie odchody.

Musiał em też iś ć sam na kolację , ale mó j przyjaciel napisał mi nazwę dania, któ re bardzo mi się podobał o poprzedniego dnia. Nazywa się „Frankfurter”.

Zamó wił em go w restauracji. I wię cej wina.


Faktem jest, ż e oczy niemieckich kelneró w skupiają się na znajdowaniu pustych kufli po piwie. Biorą je i przynoszą peł ne bez zadawania pytań . Ale nie reagują na puste kieliszki do wina. A ż eby nie czekać , od razu zamó wił em wino lokalnej firmy Frankfurter und Zwein. – Zweinie? zapytał kelner. – Tak. Zwein – odpowiedział em. I przynió sł nie 2 szklanki, ale dwa dzbanki. To był o trochę za duż o, ale podnoszą ce na duchu. A potem przynió sł.2 talerze frankfurterek. I pokryty dla dwojga. To już był problem. 12 kieł basek i stos duszonej kapusty. Ale się nie poddał em. Po zjedzeniu swojej racji ż ywnoś ci i wina wstał em. Rozcią gnię ty. Obszedł stó ł , usiadł naprzeciwko niego i dokoń czył drugi talerz i dzbanek. Kelnerzy i okoliczni Niemcy patrzyli na mnie z duż ym zainteresowaniem, ale mnie to nie obchodził o. Wszedł em już do pierwszej dziesią tki psychopató w wedł ug przedstawiciela miejscowej ludnoś ci. Ale pó jś cie za takim obż arstwo był o nie do zniesienia. Niedaleko wejś cia do piwiarni znalazł em plac z ł awkami i usiadł em. Nastę pnie poł ó ż się . I leż ał tam przez okoł o godzinę . Na szczę ś cie leż enie na ł awce w Monachium nie jest niczym niezwykł ym i nikt mnie nie zaczepiał .

Po odpoczynku ponownie poszedł em na spacer.

Ostatnio rosyjska telewizja nieustannie pokazuje przeraż ają ce nagrania dziesią tek tysię cy migrantó w infiltrują cych do Niemiec. Szukał em specjalnie ś ladó w tej apokalipsy, ale ich nie znalazł em. Oto jedyna kobieta w pozaeuropejskim stroju, któ rą udał o mi się poznać . Có ż za nieporozumienie.

Oto kolejne nieporozumienie. Przeraż enie jest proste.

Ale to jest smutek. To miejsce był o centralnym sex shopem w mieś cie. Podczas mojej ostatniej wizyty pojechał em tam zajrzeć i przez miesią c okazał em się kimś w rodzaju goś cia rocznicowego. Otrzymał em cenny prezent od kierownictwa sklepu.

Pomimo tego, ż e moja podró ż polegał a gł ó wnie na komunikacji z przyjacielem i piciu, to nie był o wszystko. Był o też Muzeum.

Dla tych, któ rzy są zmę czeni klasycznymi muzeami, gdzie na ś cianach wiszą ś redniowieczne obrazy z brzydkimi ciotkami i mę ż czyznami w gł upich koł nierzykach, ciekawa bę dzie wizyta w Deutsches Museum fü r Wissenschaft und Technik. Niemieckie Muzeum Politechniczne w Monachium. Wszystko tam jest. I hala samolotó w, do któ rej moż na się wspią ć . Oraz hala transportu morskiego. I pokó j do eksperymentó w chemicznych. Jest bardzo. Mnó stwo niezwykł ych rzeczy. A wszystko to moż na dotykać , przekrę cać i zwijać .

Niedawno w muzeum otwarto filię . Verkehrscentrum. Znajduje się tam ekspozycja poś wię cona komunikacji osobistej i miejskiej z lat 40-60.

Fajna ekspozycja!

Bardzo podobny do BMW Isetta, ale to Henkel. 1956 Wł asny silnik. 10 KM W przeciwień stwie do BMW kolumna kierownicy nie skł adał a się wraz z drzwiami, co utrudniał o wsiadanie. I TAK. 4 miejsca. Trzeba był o tylko wspią ć się z powrotem przez oparcia przednich siedzeń .

Samochody dostawcze Goggo. 1957

Goggomobile Transporter van i Goggo Kleintransporter.

Obję toś ć silnikó w dwusuwowych wynosi 250 cm.

Kró tka droga na pierwsze pię tro muzeum. Skorzystał em.


Goggomobile T 250 firmy Glas. Produkowany od 1954 do poł owy lat sześ ć dziesią tych.

Powojenne Niemcy był y biednym krajem. A ten samochó d był cał kiem niezł y jak na tamte czasy.

Messerschmitt Kabinenroller KR-175.1955. Wedł ug legendy do produkcji wykorzystano elementy kokpitu samolotu z czasó w wojny.

9 KM Dwa miejsca. Posadzi go na inny. Koł o motocyklowe. Wyprodukowano okoł o 11.000 sztuk.

W tle NSU Prince 4. Talia, wystają ca linia parapetu z listwami został a powtó rzona w naszych ZAZ 968 i ZAZ 968 M.

W skró cie, fajne muzeum mę ż czyzn. Napiszę o tym osobno.

Wyjazd zakoń czył się sukcesem.

Ale gł ó wnym rezultatem takich wyjazdó w jest brak rodziny. Dosł ownie drugiego dnia zaczą ł em zauważ ać wszelkiego rodzaju takie oznaki ż ycia rodzinnego.

A trzeciego dnia zwolnił em tempo w miejscowym przedszkolu i w zamyś leniu zapalił em.

Lub udawał , ż e jest takim pojazdem.

Wię c czego potrzebujesz. Mę ż czyź ni muszą czasem wyjechać gdzieś bez rodziny, aby jeszcze bardziej zrozumieć wartoś ć ż ycia rodzinnego.

I wreszcie. W dniu wyjazdu koleż anka, ż egnają c mnie, zmusił a mnie do picia „w drodze”. Potem koł o. Potem strzemię . Nastę pnie na stopę . W rezultacie przyjechał em na lotnisko, powiedzmy „pijany”. Nie miał em na myś li, ż e nie był o w porzą dku. Cał kiem nieź le, ale ś mierdzą cy. A ciotka, któ ra odprawił a się na lot, wyczuł a to. I widzicie, postawił a krzyż yk lub buź kę przed moim nazwiskiem w swoim zeszycie. W rezultacie samolot był peł ny. i tylko ja sam otrzymał em do swojej dyspozycji trzy miejsca, w któ rych spał em i pojawił em się na oczach ż ony w stosunkowo przyzwoitym stanie.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (22) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara