Foreva Kuba

Pisemny: 21 może 2011
Czas podróży: 17 — 29 kwiecień 2011
Komu autor poleca hotel?: Na wypoczynek z przyjaciółmi, dla młodzieży
Ocena hotelu:
8.0
od 10
Oceny hoteli według kryteriów:
Pokoje: 7.0
Usługa: 9.0
Czystość: 9.0
Odżywianie: 10.0
Infrastruktura: 10.0
Dzień dobry wszystkim.
To był a nasza pierwsza wyprawa na drugi koniec ś wiata i oczekiwania nas nie zawiodł y. Polecieli z Domodiedowa przez Transaero. Straż nik o czerwonej twarzy krą ż ył po samolocie i obwą chiwał pasaż eró w, zadawał prowokacyjne pytania o alkohol i prowadził nos jak marginalny gliniarz drogowy. Pod koniec lotu, wą chają c odpowiedzi, podszedł do ogona samolotu, zwiną ł się w kł ę bek i ś linią c się radoś nie zasną ł . Wybraliś my się na wycieczkę , jak po wodę , ż eby popatrzeć na ten chrapią cy pijany tors. Poza tym, wedł ug plotek, dwie ciotki walczył y w pierwszym salonie, walczył y na ś mierć i ż ycie, wyrywał y sobie wł osy i pró bował y się oskalpować , prawdopodobnie myś lał y, ż e kubań skich macho da się zwabić ł ysą czaszką .
Na lotnisku Varadero minę liś my wypoczę tych rodakó w odlatują cych. Smutne, zmę czone, opalone pyski, z niebieskimi nosami i czerwonymi oczami spoglą dał y na nas zza szyby. Pokazują c im ję zyk, udaliś my się na odprawę celną . Nie był o specjalnych problemó w celnych iw cią gu godziny wkroczyliś my na Kubę . Kiedy jechaliś my do hotelu, doś wiadczony „Pan Mł ody Fiodorow”, któ ry był na Kubie i wedł ug niego był prawie gł ó wnym pomocnikiem Fidela, a nawet samego Che, przeraził nas przeraż ają cymi opowieś ciami o zmutowanych krabach, któ re przebijają opony samochodó w turystycznych. W hotelu w recepcji szybko wrę czono nam kartę z pokoju 5309 i zaklejoną folią tabliczkę z larwami. Na nasze pytanie „barbarmia? ”, np. „Gdzie powinniś my iś ć ? ”, ciocia odpowiedział a „Kergud” i wskazał a w tajemniczą odległ oś ć . Niestety nie znaleź liś my Murzyna Maksimki, któ ry pokazał nam pokó j i zabrał walizki, dlatego przez kolejne pó ł godziny biegał po hotelu, zderzają c się i witają c po raz 45 tych samych rosyjskich biedakó w. Ł atwo je rozpoznać po walizkach z napisem „Domodedovo” i tabliczce pod pachą . Pokó j znajdował się w są siednim budynku. Z wyglą du i zawartoś ci był o to doś ć standardowe, standardowe komary, lodó wka, telewizor itp. Na talerzu był a kanapka i banan, aw lodó wce woda, piwo i trochę sody. Po kolacji i wzię ciu prysznica poszliś my spać , ale kuszą ca Kuba, nie dają ca nam zasną ć , wezwał a nas w poszukiwaniu przygody. Ale ta podró ż zakoń czył a się w hotelu, ponieważ niedaleko recepcji obliczono cał odobowy bar. Rodzimego barmana ł atwo oswoiliś my, wrzucają c mu jedno euro do kieszeni, ponieważ nie zmieniliś my jeszcze ciasteczek. I stał się cud, zaczą ł nas kochać i rozumieć ! I chociaż był cał kowicie dziki i niepiś mienny, to znaczy w ogó le nie rozumiał rosyjskiego, a nawet angielskiego, jakoś zrozumieliś my, ż e teraz kocha Rosję i jeś li ma syna, nazwie go Woł odiaputinem, a jeś li jego có rka to Dimamedvedevna . Mimo to Kuba to kraina czaró w, a kilka monet z zapalniczką w prezencie zaczyna zdział ać cuda. Barman przyznał , ż e nazywał się Lazuro i z jakiegoś powodu się zarumienił , ale ze wzglę du na osobliwoś ci jego wł ochatoś ci nazwaliś my go Kudł aty. A on też , rozglą dają c się , powiedział , ż e jest gotó w sprzedać nam 11-letni rum za ś mieszną cenę.25 ciastek i lokalną kawę „DOBRA CENA”. Przy okazji opowiem o kursie wymiany, za 100 euro dali 137 ciasteczek, a za 100 dolaró w 85 ciastek.

Poranek nad Atlantykiem to coś . Niezwykle pię kne piaszczyste plaż e, majestatyczny i ż yczliwy ocean. Co prawda w piasku moż na był o znaleź ć ś mieci - plastikowe butelki i szklanki, ale myś lę , ż e to nie wina hotelu, tylko brudni turyś ci. Jeś li ktokolwiek poró wna Egipt i Turcję , i niech Bó g broni kurortó w nad Morzem Czarnym, uderzy je opustoszenie kubań skich plaż .
Ś niadanie nas po prostu zafascynował o, bo z niektó rych ksią ż ek dla dzieci siedzieliś my przy stolikach z smakoł ykami, obsł ugiwali nas czarni i nazywali nas signorami. Warto dodać , ż e jedzenie zawsze był o 5 plus. Podobał y mi się naturalne soki, pyszne lody, wieprzowina w ró ż nych postaciach, owoce morza. Choć wybó r dań nie był tak duż y jak w Turcji i Egipcie, wszystko był o bardzo niespodziewanie smaczne. Ale nawet wś ró d Rosjan byli towarzysze, któ rzy krę cili nosami i parskali na nę dzę stoł u. Tacy towarzysze nie są naszymi seniorami, ale ja po prostu wyraż am swoją opinię . Koń czą c temat posiadł oś ci Bachusa, dam ci znać , któ rzy są szczegó lnie ciekawi, tylko ci, któ rzy nie mają popisó w, mogą zapisać się na kolację w restauracjach hotelowych (wł oskich, mię dzynarodowych i kubań skich), a lepiej zjeś ć najpierw w zwykł ą restaurację i dopiero wtedy, krę cą c się z aparatami i kamerami, udaj się na wraż enia w zł odziejskich restauracjach. Ci, któ rzy nie są zadowoleni z jakoś ci koktajli w barze na recepcji, powinni odwiedzić wieczorny bar przy plaż y. Ł ysy amigo urzą dza w nim zabawne przedstawienia, ż ongluje butelkami i wrzuca ló d do szklanek na ramieniu. To prawda, ż e ​ ​ natura nie wynagradzał a go dokł adnoś cią , dlatego gatunek tego cyrkowego przedstawienia, czy to bł azeń skiego, czy ż onglerki, pozostał dla nas zagadką . Daytime Snack Bar podawał gł odne racje wedł ug wł asnego wyboru, albo bzdury z przaś nymi frytkami, albo przaś ne frytki z bzdurami. Ale z piwem, rumem czy whisky wszystko odleciał o dla sł odkiej duszy. Swoją drogą polecam wszystkim wzią ć kubki termiczne, po pierwsze twó j kubek jest a priori, a po drugie napoje w nim są zawsze fajne, wszyscy obcokrajowcy chodzili z takimi po plaż y, jest to bardzo wygodne.
Nigdy nie był o problemó w ze sprzą taniem pokoi, ciasteczko na poduszce, tubka lakieru do paznokci w prezencie i wszystko zawsze czyste. Kiedyś wpadł a na nas w zasadzkę sł uż ą ca, czarna kobieta o ró ż owych dł oniach i przez dł ugi czas emocjonalnie kł anialiś my się do ziemi, dzię kują c za prezenty. Radzę zabrać ze sobą w podró ż przejś ció wkę do gniazdek z przejś ció wką na 220. Sejf w pokoju to rzecz przydatna i niezbę dna, szczegó lnie mił o, ż e jest bezpł atny. Klimatyzator orał jak Papa Carlo w okresach inspiracji. Z minusó w pokoju warto zwró cić uwagę na peelingują cą ką piel, komary gryzą ce nogi oraz brak wody w lodó wce. Pewnie Kubań czycy myś lą , ż e my, jak wielbł ą dy, wytrzymamy 2 tygodnie z butelką wody.
Teraz o transporcie i wycieczkach. Moż esz i powinieneś jeź dzić kostką na wszystkim, co ma koł a. Na począ tek wzię liś my dryndulet-obrotowy kabriolet z 55 rpne i spuchnię ci z dumy, obrzuciliś my nim Varadero na 20 ciastek. Jeś li chcesz zwiedzić cał e miasto i nie polegać na nikim, wypoż ycz skutery na jeden dzień w hotelowym lobby. Jeś li pan na hali, szef motoroweró w, o coś cię zapyta, powiedz wszystkie „SI-SI” i bę dziesz szczę ś liwy, bo na pewno pyta, czy umiesz prowadzić . Litr benzyny jest podawany z motorowerem i dlatego należ y go natychmiast zatankować , tankują c do prawego czwartego bloku, a nastę pnie do lewego. Mamy jeden motorower, któ ry nie zaczynał by się od klucza. Po obejrzeniu go z tamburynem i zaklę ciami byliś my już zdesperowani, ale potem postanowiliś my po prostu uruchomić pepelaty za pomocą dź wigni noż nej i, oto i oto, skoń czył . Rada dla wszystkich, zał ó ż koszulę z dł ugimi rę kawami lub natychmiast posmaruj dł onie i twarz kremem z filtrem, w przeciwnym razie wró cisz do hotelu z oparzeniami sł onecznymi o 10 stopni.

O wycieczkach. Poró wnują c ceny, zdaliś my sobie sprawę , a potem empirycznie przekonaliś my, ż e wycieczki najlepiej odbyć nie autobusem, ale taksó wką . Nawet jeś li pojedziemy we tró jkę , okazuje się , ż e jest to tań sze, a dodatkowo taksó wkarz moż e zabrać Cię w bardzo ciekawe miejsca nawiedzania, do któ rych nie jeż dż ą oficjalni turyś ci autobusowi. Pojechaliś my wię c do Hawany i do centrum nurkowego na Karaibach, z wizytą na farmie krokodyli. Każ da podró ż kosztuje 180 ciasteczek. Jeden problem, na cał ej Kubie jest tylko 3 rosyjskoję zycznych taksó wkarzy. Jeś li ktoś jest zainteresowany, to jeden z nich to Towarzysz Osmani o numerze telefonu +535294156.
W hotelowym lobby, niedaleko baru, w cią gu dnia bez przerwy siedzi starszy pan, któ ry za cel swojego ż ycia postawił sobie sprzedanie komuś przynajmniej jednego samochodu do wynaję cia. Ponieważ opró cz hiszpań skiego mó wił tylko Alfendio, Lilau i prawdopodobnie po albań sku, postanowiliś my porozumieć się z nim za pomocą gestó w i obrazkó w. W trakcie komunikacji okazał o się , ż e jest też wspaniał ym Mimem i są dzą c po jego gestach, grymasach i podskokach, moż e nawet zał atwić nam Titanica z przywią zanym do dziobu Dicabrio na wycieczkę po Kubie. Ale kiedy zamó wiliś my mu 307. kabriolet Pyzhik, któ ry miał w każ dym katalogu, po dł ugich telefonach do swoich ziomkó w, zasmucił się i powiedział , ż e na cał ej Kubie są tylko 3 takich palantó w, a 2 wł aś nie się zepsuł y, a trzeci ktoś wł aś nie go wynają ł . Wtedy jego oczy zabł ysł y i zaczą ł sprzedawać nam jakiś cud chiń skiego przemysł u samochodowego. Przez dł ugi czas tropił nas w hotelu i potrzą sał katalogami, mamroczą c coś , podnoszą c rę ce do nieba. Powiem, ż e w koń cu na podró ż po Kubie wynaję liś my minibusa Hyundaia H-1 z jednego biura. Swoją drogą polecam wszystkim, przestronny, diesel i wygodny. Swoją drogą dla zainteresowanych wypoż yczenie takiej jednostki kosztuje od 9 rano do 20 nastę pnego dnia 370 ciastek z peł nym bakiem + 250 ciasteczek ubezpieczeniowych, któ re zostaną zwró cone, jeś li nie zabijecie tego pepelata.
Dygresja liryczna… Po modlitwie pospieszyliś my na nieznaną KUBA, któ rej punktem koń cowym był Trynidad. Nawigator, z mapą Kuby wgraną w Moskwie w Navitel, najpierw kazał nam iś ć na pola, potem skrę cić w morze i przebiec po drodze miejscowego policjanta dł ubią c w nosie, spoglą dają c trochę w dó ł , poradził nam, ż ebyś my utopiliś my się w oceanie, by w koń cu strasznie chrzą kać i umierać . Ale nie straciliś my serca, znaleź liś my mapę Kuby, podobną do mapy z paczki Belomor i pognaliś my nią w tajemniczą odległ oś ć . Moż esz obejrzeć tę podró ż tutaj http://www.youtube.com/watch? v=nSJLhPtQMeg. Swoją drogą ten wyjazd uważ am za najlepszą przygodę cał ej wyprawy na Kubę . Na Kubie prawie nie da się zgubić , wystarczy uś miechną ć się do tubylcó w i powiedzieć na przykł ad Trinidad. Nie polecam sadzenia tł umó w Kubań czykó w gł osują cych przy drodze. Po pierwsze, nie da się zrozumieć , doką d jadą , po drugie, nie ma o czym mó wić , ponieważ w 100% nie rozumieją niczego poza ję zykiem ojczystym, a po trzecie, wycią gnię cie ich z samochó d.
Problem noclegu w Trynidadzie rozwią zał sam, na placu pod ruinami podszedł do nas wesoł y, angloję zyczny Murzyn w szortach i bojó wkach i zaproponował nam nocleg. Oprowadzają c nas po mieś cie, pokazał nam kilka dobrych prywatnych hoteli. W jednym z nich zatrzymaliś my się przy 10 ciasteczkach z nosa. Gospodyni przygotował a obiad z homarami (15 ciastek na mopsa) oraz ś wietne ś niadanie (4 ciasteczka) za dodatkową opł atą . Negro Rafael kilka razy jeź dził po rum do supermarketu i za każ dym razem cią gną ł z rumem swoje ró ż ne dzieci, któ re musiał y rozdawać wszystkie dostę pne pamią tki. Chcieli nawet dać najmniejszej kierownicę z naszego samochodu, ale na szczę ś cie nie znaleź li odpowiedniego kluczyka. Rano Rafael znó w się podcią gną ł i oprowadził po mieś cie, jego usł ugi oszacowaliś my na 15 ciastek, a podobno przenió sł się , uronił ł zę i „wkrę cają c się w durnia” rzucił nas na kolejne 20 ciastek. Machają c za sobą rę ką , pobiegł na plac w poszukiwaniu kolejnych zł ych turystó w.

Niedaleko Trynidadu znaleź liś my ustronną plaż ę i czkaliś my na Karaibach. Mistycznie na brzegu pojawił y się nagle 2 rybaczki i przez wiele godzin rozpoczę ł a się mię dzy nami przyjazna rozmowa, z któ rej dowiedzieliś my się tylko, ż e jedna z nich nazywa się Yusmani. Drugi zał oż ył pł etwy, wł ó cznię i zanurkował do morza. W 2 godziny ustrzelił.2 mał e homary, 3 ryby i 1 duż ego kraba morskiego. W koń cu zaprosili nas do swojej wioski, gdzie poznaliś my cał ą rodzinę , zafundowali sobie ł apanie kuli. Najbardziej uderzył a mnie bieda, w któ rej ż yją . Kraby i homary ugrzę zł y nam w gardł ach, kiedy myś leliś my, ż e jemy takich mił ych ludzi. Po nadaniu im 20 ciasteczek pospieszyliś my do domu i przez cał ą drogę do Varadero pł akali w swoich kamizelkach. Swoją drogą , na jednej ze stacji benzynowych zostaliś my uczciwie oszukani, kupiliś my 10 litró w oleju napę dowego za 12 ciastek, zatankował nas Kubań czyk o uczciwych oczach jak Papież . Ale po przejechaniu kilku kilometró w zdaliś my sobie sprawę , ż e jedziemy na starym taborze.
Szkoda, ż e ​ ​ na Kubie spę dziliś my tak mał o czasu, w samym hotelu był o duż o ciekawych rzeczy, jacht na plaż y, szkoł a salsy, doskonał a codzienna animacja, magik, dyskoteki, wieczorne wystę py wesoł ej grupy ze smutnymi piosenkami w hotelowym lobby.
Zaczekaj na nas ponownie KUBA!
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał