Nie martw się ani nie idź do łaźni! Chiny-2017. Część 22. Chiny są piękne, Chiny są okropne.
Yangshuo - Kanton 2017-06-13. br />
Oczywiś cie uwielbiam kontrasty. Po cukierkach zjedz na przykł ad kawał ek ś ledzia. Lub umyj wł osy lodowatą wodą , jeś li nagle zabraknie Ci gorą cej wody. Kontrasty dodają obję toś ci i koloru. Nie nudź się . A jak pamię tasz, Nadia i ja byliś my już trochę znudzeni)
Chociaż , powiem wam, ten dzień mó gł by obejś ć się bez drż enia, obudziliś my się w cudownym nastroju, za oknem ś wiecił o sł oń ce, a dzień zapowiadał się pogodny. Mieliś my dobry plan na spę dzenie tego ostatniego dnia podró ż y.
Po co ostatni, skoro przed nami jeszcze trzy dni? Bo wtedy planowaliś my odpoczą ć w ł aź ni, dobrze się bawić na zakupach i powoli wracać do domu. A prawdziwa podró ż zakoń czył a się w Yangshuo.
Z trzech dni, któ re przeznaczyliś my na Yangshuo, ten dzień zapowiadał się najpię kniej. A nasze oczekiwania nie zawiodł y. Do wieczora nastró j był pogodny. Ale w nocy. . .
Ale wszystko jest w porzą dku)
Wydł uż yliś my pokó j do wieczora za pó ł ceny. Mimo to mił o poł oż yć się przed drogą , wzią ć prysznic, spokojnie zebrać się . Cena tego pokoju pozwalał a na takie ekscesy.
Poszliś my do kawiarni Enjoy na ś niadanie, ale był o za wcześ nie i był a zamknię ta, przeciwnie, obok sklepu spoż ywczego odkryto podobną kawiarnię i już dział ał a. Zapytał em - czy jest kawa, czy na pewno jest, czy jest dostę pna, czy na pewno? Mnie to zapewniono dokł adnie, ale kiedy dostaliś my kosz z jedzeniem i usiedliś my przy stoliku, podszedł do nas kelner i powiedział , ż e musimy czekać dziesię ć minut na kawę .
Czekanie nie był o czę ś cią naszych planó w, zapł aciliś my za jedzenie i zabraliś my je ze sobą . Wychodzimy na ulicę myś lą c co teraz zrobić , czy czekać na otwarcie naszego ukochanego Enjoy czy iś ć w okolice dworca autobusowego, a stamtą d zobaczymy? Ale Enjoy wł aś nie się otworzył i pojawił się nastę pują cy dylemat: wszystkie buł ki, ciasta, kanapki, dokł adnie takie same w tych dwó ch kawiarniach, a jedzenie jest na pó ł kach w domenie publicznej, czy oskarż ą nas o kradzież towaró w i czy zrobią zapł acimy ponownie.
- Idź i zapytaj - mó wi Nadia - a ja stanę na ulicy ze sł odyczami.
W kawiarni jeszcze nie ma goś ci, za barem stoi zaspana, uś miechnię ta dziewczyna, a inna, doś ć posę pna, cią gnie cał e pudł a ś wież ych smakoł ykó w i kł adzie je na pó ł kach.
Pytam, czy moż emy przynieś ć wł asne jedzenie, jeś li jest dokł adnie takie samo jak ich.
- Czy na pewno masz kawę ?
- Dokł adnie, dokł adnie)
Zamawiam kawę , dzwonię do Nadyi i siadamy przy oknie z naszymi pundikami i gorą cą kawą .
A potem podchodzi do nas dziewczyna, któ ra jest zaspana i daje nam portfel. Zostawił em go na blacie!
Od dawna wiadomo, ż e jestem zdezorientowany i nie trzymam w gł owie dwó ch myś li, ale bardzo dzię kuję dziewczynie za to, ż e nie dał a się skusić . Pienią dze tam był y wspó lne, odł oż one na cał y dzień , noc i ką piel.
Czas też bardzo podzię kować Nadyi, bo nie zabił a mnie tam ani przed, ani pó ź niej, nie dał a mi ogó lnych pienię dzy w moje rę ce i kontrolował a trzeba go uzupeł nić . Dbanie o pienią dze to dla mnie prawie za duż o pracy.
Poranek okazał się sł oneczny, nad miastem szaleje upał , wię c nie rozcią gamy herbatki dł ugo, idziemy szukać busa.
Zapytał em forum Wiń skiego, gdzie znajduje się przystanek autobusowy, któ ry jedzie na dworzec autobusowy, i przypomniał em sobie z podpowiedzi, ż e jadą c od strony ulicy Zachodniej, nie trzeba przechodzić przez ulicę . Ale na miejscu staje się jasne, co jest potrzebne, inaczej pó jdziemy w stronę rzeki. Rozglą damy się , kogo zapytać , w pobliż u widzimy biuro podró ż y.
- Qing wen, gogoncichezhang bei tsenmechu? (Powiedz mi proszę , jak dostać się na pó ł nocny dworzec autobusowy? ) – zdanie jest proste, powtarzał em to wiele razy, ale tutaj mnie nie rozumieją . Czy pamię tasz, ż e Chiny mają dwieś cie dziewię ć dziesią t dwa ję zyki?
- Nie wiesz? (Doką d idziesz? )
- Kobiety chu gongonqichezhang bei! (Idziemy na pó ł nocny dworzec autobusowy)
Myś lę , ż e moja wymowa wprowadza ich w bł ą d, wskazują c na zdję cie autobusu.
- Jaegee! (ta rzecz) Zhang! (Dworzec)- Pokazuję rę kami dach nad gł ową , symbolizują cy dom dla autobusó w. - Gonogonqichezhang! (Dworzec autobusowy) Gongongqichebeizhang! Zatoka! (nieprzetł umaczalna gra sł ó w)
Kiedy moja cierpliwoś ć pę kł a, zniką d pojawił się facet z promiennym uś miechem, melodyjnym Hello i przez telefon tł umacz. Napisz, mó wi. Proszę przejś ć na rosyjski, rozkł ada rę ce. Tylko w ję zyku angielskim.
-Zostań tutaj! - Mó wię mu i biegnę za Nadyą .
Nadia nie bardzo wierzy w sukces naszego przedsię wzię cia, ma już doś wiadczenie, ale ja się nie poddaję . Mó wię , ż e już zbliż yliś my się do odpowiedzi.
Facet, sł yszą c pytanie Nadine po angielsku, nagle zapomniał nawet Hello. Korespondencja w tł umaczu niczego nie wyjaś niał a. Po każ dym pytaniu Nadii, jak dostać się na pó ł nocny dworzec autobusowy, nastę pował o pytanie od faceta - i gdzie wł aś ciwie musimy jechać . Chiń ski z ż ydowskimi korzeniami.
W koń cu znudziliś my się i biegniemy przez jezdnię , dokł adnie w chwili, gdy nadjeż dż a autobus. Kierowca aktywnie kiwa gł ową na moją „zatokę gonogonqichezhang”. Wszyscy pracownicy biura podró ż y wyszli na ulicę i z namysł em rozglą dali się za autobusem. Albo martwią się o nas, albo są smutni, ż e nie dowiedzieli się , gdzie tak naprawdę musimy.
A my kierujemy się do sześ ć setletniego mostu Fuli, któ ry bardzo stary przetrwał wszystkie tutejsze dynastie i bardzo mnie urzekł . Mamy przy sobie mapę ze znakiem, fotografię mostu, papier z nazwą tego mostu po chiń sku, a nawet miejscowoś ć , przez któ rą przejedzie potrzebny nam autobus, jest zapisane z wszystkimi chiń skimi honorami w osiemnastej simsań skiej czcionce. Być pewnym. Myś lisz, ż e od razu dotarliś my do wł aś ciwego mostu? Nie, oczywiś cie)
Najpierw dotarliś my do pó ł nocnego dworca autobusowego kto by pomyś lał
potem autobusem, któ rego potrzebowaliś my, dotarliś my do rozwidlenia niepotrzebnych dró g i pieszo, polną drogą , trzy dni w polu, dwa dni w lesie dotarliś my most.
Ale most to nie to samo) Dotarliś my do Mostu Zł otego Smoka, któ ry w rzeczywistoś ci był napisem na szybie naszego autobusu i na począ tku nadal wą tpił em.
Pokazaliś my zdję cia i hieroglify wszystkim, któ rych spotkaliś my, ale mimo to zostaliś my wysł ani wydeptaną ś cież ką . Gł ó wny turysta szuka bamby. Bambu szuka turysty.
W pobliż u Smoczego Mostu zorientowaliś my się , trochę zdeptaliś my i wró ciliś my. Wę drował zł ą drogą , wró cił ponownie. Kilka osó b zainteresował o się potrzebnymi nam chunali, a jedna był a nawet tak natarczywa, ż e wykupiliś my od niego przejaż dż kę motocyklem na most i spł yw na bambie. Zaczę ł o padać , zrozumieliś my, ż e bę dziemy brutalnie zmę czeni, dopó ki nie znajdziemy odpowiedniego mostu, wię c tak naprawdę nie stawialiś my oporu. Nie, oczywiś cie pró bował am się targować , ale Nadya powiedział a swoje kreatywne „chodź my”, a wujek uś miechną ł się sł odko i powiedział , ż e nie ma niż szych cen. Za podró ż motocyklem 30 juanó w, za bambę.300 juanó w osobiś cie w rę kach wujka, któ ry sam poszedł kupić bilety podobno dla niego bambu kosztuje 100.
Droga do mostu niespodziewanie okazał a się dł uga, deszcz wzmó gł się , ale byliś my wszę dzie pod parasolem. Podziwiam Chiń czykó w. Jak wymyś lić parasol na motocykl, ż eby się nie uginał podczas ruchu? )
Na moś cie Fuli widzimy dokł adnie to, czego oczekiwaliś my – przestronnoś ć i pastelowoś ć .
Deszcz i mgł a dodają klimatu krajobrazom. Gdzie nie spojrzysz, shanshui to staroż ytne chiń skie obrazy w stylu „gó ry i woda”.
Jaki jest sens patrzenia na chiń skie gó ry bez mgł y? No i gó ry i gó ry. A gdy tylko mgł a opadnie, gó ry natychmiast - wow - zamieniają się w fantastyczny krajobraz ze staroż ytnego chiń skiego zwoju.
Szerokie pocią gnię cia mgł y i rozmyta akwarela zarysó w gó r. Widzę tylko kolumnę hieroglifó w ś wiecą cych kaligraficznie na pł ó tnie.
To moje Chiny, są pię kne.
Na radosne okrzyki lokalnych mokasynó w – przytul go mocno, kochanie! - jedziemy na gł ó wny bambu-pier. Tutaj wszystko jest cywilizowane - kasa biletowa, bramki obrotowe, ochrona. Tylko ż e turystó w jest niewielu. Wię kszoś ć turystó w, podobnie jak wię kszoś ć bambu, przebywa na Moś cie Smoka. Ten most też nie jest zł y, ma 500 lat i jest bardzo pię kny, tylko mnogoś ć ludzi zaciera urok, a przyjechaliś my tu tylko po to)
Rzeka Yulong nosi imię tego samego smoka, co most. Myś lę , ż e tak) Yulong w mojej gł owie oznacza „Poznaj smoka”, kto się nie zgadza, napisz, porozmawiamy)
Rzeka jest pł ytka, ale peł na bystrza. Pierwszy pró g przekroczyliś my z piskiem i szlochem, ale nie bó jcie się , wszystkie bystrza są mał e. Chociaż komu potrzebne są spoilery? ) Bó j się , bó j się , to fajnie!
Mijamy bystrza, spotykamy Zł otego Smoka, jakiś czas obok nas brzę czą inne bambusy, ale jest ich niewiele.
Potem rzeka rozszerza się , mgł a opada niż ej, są siednie bambusy pę kają do przodu, znikają z pola widzenia. Jesteś my sami wś ró d tych szalonych zdję ć . Shanshui.
Bambus powoli spł ywa po rzece. Jest pochmurno, trochę pada, ale jest dobrze, ś wiat staje się trochę przyciszony, zamazany i trochę mistyczny. Mię kki koż uszek mgł y otula nas od zł ego azjatyckiego sł oń ca i nie pieką w gł owie, nie oś lepia oczu i nie pobudza pragnienia. Jesteś my niezwykle spokojni. Jesteś my w idealnym ś wiecie. Motyle latają , krą ż ą w medialnym tań cu, bambus pochyla się nad leniwą rzeką i odbija się w jej wodach, otoczony rozmytymi konturami gó r. Ptaki ć wierkają , deszcz cicho szeleś ci, nasz bambi gwiż dż e delikatną melodię , a rytmiczny plusk tyczki ł ą czy wszystkie odgł osy rzeki w harmonijną symfonię .
To są pię kne Chiny, któ re kocham!
Otaczają ce krajobrazy nie zawsze są winne naszych rozkoszy lub rozczarowań . Mó wi się , ż e sceneria rzeki Li jest znacznie lepsza pod wzglę dem pię kna niż rzeki Yulong. Nie wiem, moje oczy dostrzegł y tu nieziemskie pię kno. Oczy są tylko tł umaczem, przekazują obraz, ale nie obraz. A coś bardziej zł oż onego we mnie cieszył o się harmonią wszystkich doznań - zapachó w, dź wię kó w i hipnotycznego koł ysania bambu - wszystkiego, co stworzył o idealnoś ć tego miejsca.
Boisz się , ż e zaś niesz w takiej perfekcji? Tak, gdzie to jest! Okresowe skoki na bystrzach przyniosą Ci zmysł y.
A moż e jakiś prezent się dla ciebie otworzy, na przykł ad moja Nadia)
W pewnym momencie bambi gracz dyskretnie wylą dował na brzegu, gdzie mał y lokalny przedsię biorca, handlują cy niemal od progu wł asnego domu, podarował mu butelkę wody za lojalnoś ć . Nic nam nie proponowali, udawali, ż e nie zacumowaliś my tu, ż eby coś kupić , ale tak po prostu. Oczywiś cie byliś my spragnieni i pragniemy coli. Facet wpadł jak dzik do domu, a Nadia nagle krzyknę ł a za nim:
- Liange, Liange (dwa sł oiki)
- Nadia, mó wisz po chiń sku!
- Z kim bę dziesz spę dzać czas)
Spacer trwa ponad godzinę , ale i tak chciał abym, ż eby był dł uż szy, kiedy nadszedł czas wyjś cia z bamby, zał adowaliś my się . I od razu znaleź li się w gą szczu rzeczy.
Oto przystojni mę ż czyź ni ł adują cy przybył ą bambę na cię ż aró wkę . Zostaną przeniesieni na począ tek spł ywu. Inaczej jak, przez bystrza?
Ale cał y szereg nowiutkich hulajnó g czeka, aż ich tymczasowy wł aś ciciel pojedzie z nim na spacer do miasta. Ż adne prawa nie są potrzebne. Umieję tnoś ci dla Ciebie. Wstrzymaliś my się )
Był też mini market z gadż etami. Jest smaż ona lokalna ryba. Chcę , chcę i nie przekonują mnie ż adne argumenty, ż e wszystko moż e ż yć w tym, a ryby szybko psują się w takim upale. Ryba okazał a się cał kowicie sucha, mocno usmaż ona, ż eby to, co się w niej znalazł o, nie mogł o się rozmnoż yć , ale był o cał kiem smaczne.
A tak przy okazji, prawdopodobnie nigdy nie jadł em ryby bez smaku)
W pobliż u znajduje się nowoczesny most, siedzimy na nim dł ugo, wię c deszcz w porę ustał . Oto dobry przeglą d. Przestrzeń . I pastelowe, tak) Shanshui.
Pię kna! Moje Chiny są pię kne! !
Nie wiem ile kilometró w do Yangshuo, w moim Talmudzie jest napisane: idź w kierunku Yangshuo na najbliż szy postó j taksó wek. Tu są taksó wki i to chyba najbliż sza stacja, ale bez strachu wchodzimy do miasta drogą , któ ra oddala nas od rzeki, a potem wracamy nad rzekę .
Znajdziemy tu molo, bambę i taksó wkę , ale nie ma ludzi. Są szczekacze, ale są powolne, wcale nie wytrwał e.
Podchodzimy do rzeki, zdejmujemy buty, siadamy na schodach. Chcę tylko siedzieć i patrzeć . Jest tu mniej miejsca, ale pastel jest obecny. Odpoczywamy, obok mę ż czyzny w mundurze zmywa naczynia wprost w rzece. W tym samym czasie karmi ryby.
Potem znowu pró bujemy chodzić , ale kierowca auta elektrycznego ł apie szó stym zmysł em, ż e chcieliś my jeź dzić na takim lub po prostu widzieliś my, jak bardzo się ucieszył em, gdy go poznaliś my godzinę wcześ niej na drodze i biegnie do nas z ofertą , któ rej nie moż emy odmó wić .
Za 30 juanó w zabiera nas do miasta. Wyjaś nia, gdzie dokł adnie byliś my chunalni i po usł yszeniu mojego podpisu gongongqichezhangbei kiwa gł ową z przekonaniem. Zapewne udał o się od razu negocjować do hotelu, ale dobrze, ż e nie domyś liliś my się , inaczej pewnie byś my poł oż yli się w pokoju.
I tak pojechaliś my autobusem miejskim na most na samym począ tku ulicy Zapadnaya i od razu zorientowaliś my się , dlaczego napisali do mnie, ż e nie trzeba przechodzić przez ulicę ) Rano byliś my na innym przystanku, na innej ulicy)< br />
Teraz mó wią , ż e pó ł nocny dworzec autobusowy jest zamknię ty, wię c nikt nie bę dzie potrzebował dokł adnej lokalizacji tych przystankó w.
To tutaj rozstaliś my się z Nadia. Pilnie potrzebował a iś ć do sklepu, a ja musiał em iś ć na gó rę w parku miejskim. Nie ma upał u, jestem wesoł a i wesoł a, czemu nie)
Mó wił em już o parku, wyglą da smutniej niż niektó re boczne uliczki Winnicy, ale ma swó j urok, podobnie jak wspomniane już boczne uliczki w Winnicy) Miejscowi tam odpoczywają , bardzo ciekawie jest to oglą dać . Ale najważ niejszą rzeczą w tym parku jest gó ra. Meps mi ma ś cież kę , ż eby się nie zgubić . Podejś cie jest ł atwe, kró tkie i przyjemne.
Oczywiś cie był o mi cię ż ko. Oczywiś cie jestem zmę czona. Oczywiś cie jest to z nogami i na samą gó rę , na trzecie pię tro ledwo mogę się dostać , ale tutaj jest dziewię ć lub dziesię ć albo mi się wydawał o. Ale cieszę się , ż e pojechał em. To pię kno trzeba zobaczyć . Przynajmniej raz.
Widok jest znajomy, jest transmitowany we wszystkich reportaż ach, ale otwarta przestrzeń ! Przestrzeń jest nie do opisania.
Jestem dumny, ż e pojechał em. Siedzę dł ugo w altanie, w ś rodku podjazdu. Uwielbiam widoki, uwielbiam kolory. Jestem zadowolony z mojego chiń skiego mini fana. Uwielbiam takie chwile – podró ż owanie samotnie. Ale nie na dł ugo)
Zjemy lunch w nowym miejscu, był a pyszna zupa, jedna z najlepszych w Chinach. Najlepszy był w Zhangjiajie, a ten jest na drugim miejscu. Ale w przeciwień stwie do pierwszego, mogę dokł adnie opisać , gdzie moż na tę zupę zjeś ć )
W centrum Yangshuo znajduje się dom towarowy. Jest tam dziwne miejsce - wodospad. Woda pł ynie wzdł uż ś ciany, a ta ś ciana jest o poziom niż ej, jak gdyby minus jedno pię tro. Na pewno nikt nie przejdzie obok niego. Jeś li zmierzymy się z tym wodospadem, ale nie na pierwszym pię trze, ale na zwykł ym, to musimy iś ć w prawo, cał y czas i ponownie skrę cić w prawo. A tam zaraz po naszej lewej stronie niepozorne drzwi. Wewną trz znajduje się otwarta kuchnia, a szef kuchni przygotowuje makaron.
Z tego makaronu robią zupę . Wszystko, co lubię - makaron, bulion, zielenina. I trochę pikantnych przypraw. Sam kucharz wyszedł do nas i natarczywie zaproponował dodanie tej przyprawy do zupy. I stał o się bardzo smaczne! )
Oto Chiny, któ re kocham. Zupa, makaron, przyprawa, gotuj. Ż ał uję , ż e nie poś wię cił em wystarczają cej uwagi kulinarnej stronie Chin. Moż e nie tak ź le, jak myś lał em. Bę dę musiał ponownie wró cić do Chin i spró bować )
A teraz koń czy się nasza podró ż i zaczyna się droga do domu. Autobus nocny zawiezie nas do Kantonu, gdzie bę dziemy mieli dobrą ką piel. Emocje to emocje, a ciał o też wymaga rozpieszczania.
Zapomniał em ci powiedzieć - w dniu, w któ rym kupiliś my bilety, anulowaliś my rezerwację hotelu w Xingping. Ale się spó ź nili. Bezpł atna rezygnacja był a moż liwa dzień wcześ niej. A teraz trzeba był o zapł acić za nocleg w formie grzywny. To mnie zdenerwował o. Przede wszystkim zrobił em sobie wyrzuty, ż e tak naprawdę nie zwracał em uwagi na tak waż ną rzecz.
Waż ne! Termin terminu bezpł atnej anulacji rezerwacji hotelowej, w któ rym nie wiadomo jeszcze, czy spę dzisz noc, należ y wpisać w przypomnieniach telefonicznych.
Kwota nie jest krytyczna, ale Nadia jest zbyt skrupulatna w takich sprawach, nie jadł a rosoł u, nie mieszkał a w hotelu, ale pł aci i nie przyjmuje zastrzeż eń , ale poczucie winy zmusił o mnie do wykonania mał ej sztuczki. Wszystko zaczę ł o się , gdy Booking zapytał , czy mamy dobry powó d. Powó d uznał em za bardzo peł en szacunku i na szczę ś cie napisał em do hotelu, ż e to nie moja wina za nieterminowe anulowanie, tak był o z biletami kolejowymi (co w ogó le był o najczystszą prawdą ). Nie ma biletó w i jesteś my zmuszeni wyjechać nocnym autobusem zamiast zameldować się w waszym cudownym hotelu, o któ rym od dawna marzyliś my, ale najwyraź niej nie los. I upuś cił a ł zę na liś ć .
Odpowiedź przyszł a tuż przed wyjazdem. Nie smuć się - pisze do nas wspaniał y hotel z Xingping - nie mniej denerwuje nas obecna sytuacja i uważ amy, ż e dzielenie się smutkiem finansowo jest sprawiedliwe. Zapł ać poł owę i jesteś my kwita.
Ż ycie hack praktycznie. Uż yj)
Autobus odjeż dż a z Yangshuo o 21:00. Musisz przyjś ć do biura podró ż y o 20:30. O 8:30 Chiń czycy mó wią Syawu. Musisz być z tym ostroż ny, tak jak w przypadku angielskiego rm/am.
Wcię cie ję zyka:
Od 0 do 11 jest shangwu (pierwsza poł owa dnia), odpowiada rano, od 12 do 23 - syavu (druga poł owa dnia), odpowiada rm. Poł udnie bę dzie zhongwu, pó ł noc - vuye, nie są one uż ywane do wskazywania czasu, ale shanwu i syavu są uż ywane stale. Zapamię tał em to w ten sposó b: Shang wstaje, to znaczy powyż ej poł udnia, przed poł udniem, a Xia leż y poniż ej poł udnia, po poł udniu. Linia pozioma symbolizował a dla mnie poł udnie) To nie do koń ca prawda, ale jest doskonale zapamię tana. Ponieważ nie moż na tu pisać hieroglifó w, wymyś lił em taki obraz. Teraz na zawsze bę dziesz pamię tać , jak powiedzieć gó ra i dó ł po chiń sku)
I tutaj waż ne jest, aby zrozumieć , ż e to nie jest noc / dzień , do czego jesteś my przyzwyczajeni, i być ostroż nym. 1shangwu, jest pierwsza w nocy, jak 1 w nocy)
Bardzo ł atwo jest zapamię tać , jak zapytać , któ ra jest godzina po chiń sku: Sencai ci dian?
Sentsai przetł umaczone na rosyjski bę dzie Now. Bardzo wygodne)
Do biura podró ż y docieramy trochę wcześ nie. Bardzo trudno był o cią gną ć walizki po chodniku. Kamyczki są nieró wne, walizki cię ż kie. Na West Street jest wspaniał y japoń ski sklep z artykuł ami konsumenckimi Miniso, chodziliś my tam codziennie, dwa lub trzy razy dziennie, w Yangshuo nasze walizki był y znacznie cię ż sze
To na tych ostrych kamyczkach zaczynają się moje straszne Chiny, to jest wykluty kieł ek, któ ry da wię cej kwiató w, a potem jagó d.
Dł ugo siedzimy, potem zabierają nas do minivana i dł ugo, bardzo dł ugo, bardzo, bardzo dł ugo stoimy na drodze, czekają c na autobus. Mija i trochę opó ź nia się w drodze. W tym samym czasie nasz towarzyszą cy minivan zamkną ł się i z napisem „spó ź niliś my się na autobus” stoi obok nas. Ciepł o. Czas pł ynie bardzo wolno, minuty dosł ownie przyklejone do tarczy, w moim zmę czonym ciele pulsuje pragnienie - poł oż yć się . I nie ma autobusu i nie ma.
Kiedy w koń cu przybywa, piszczymy i gł aszczemy, ł adujemy i wybieramy pó ł ki. Jest wiele wolnych miejsc. Jest nawet jeden na niż szym poziomie. Ale te niż sze praktycznie leż ą na podł odze, a gdzieś czytał em, ż e ludzi moż na w nocy umieś cić prosto w przejś ciu, perspektywa przebudzenia się obok aborygena mnie nie zainspirował a. Wybraliś my gó rne pó ł ki.
Nie powiedział em ci? Do Kantonu pojechaliś my nie zwykł ym autobusem, ale zł otym autobusem. Wchodzą c do niego należ y zdją ć buty, wł oż yć je do plastikowej torby, któ rą wrę cza kierowca i zabrać ze sobą . Pó ł ki rozmieszczone są w trzech rzę dach i dwó ch poziomach. Nie robił em zdję ć , wszyscy już spali w naszym autobusie, znalazł em ilustrację w Internecie
Każ de krzesł o wyposaż one jest w poduszkę i koc. Ale bez poś cieli. Rozkł adam etole i napompowuję poduszkę . Nie ma gdzie poł oż yć rzeczy. Mał a pó ł ka u stó p nie zmieś ci nawet mał ego plecaka. Zajmujemy miejsca przy oknach, kł adziemy plecaki na ś rodkowym siedzeniu i szybko pakujemy, starają c się nie hał asować . Wnę trze jest ciepł e, ale nie gorą ce. Noszę maskę i zatyczki do uszu. Ś pij-ś pij-ś pij. . .
O sleepbusie marzył em od dawna, wydawał o mi się takie romantycznewygodnie leż eć na pó ł ce w autobusie i spać cał ą noc, jak w pocią gu. Jeś li ktoś myś li tak samo, ale jeszcze tego nie pró bował , zawiodę Cię . Pocią g to najwię kszy wynalazek ludzkoś ci, a chiń ski autobus nocny to straszny, straszny instrument tortur, taka szczegó lna kpina dla grubego Laowai. Kró tko mó wią c, trudno bę dzie przekazać cał y mó j bó l, ale wł ą czasz swoją wyobraź nię . Najpierw wyobraź sobie parametry przecię tnego Chiń czyka. Waga, wzrost, rozmiar stopy i obwó d w talii. I wyobraź sobie mnie, 168 cm wzrostu, rozmiar buta 40. Boję się nawet wymienić obwó d w talii, Chinki rzadko mają taki rozmiar biustu. A teraz wyobraź sobie tę pó ł kę dla smukł ych ciał , bez miejsca na nogi. Nie wiem, moż e gdybym spał po turecku, albo miał chiń skie nogi, to reszty moż na by doś wiadczyć . Ale z moimi nogami nie był o co myś leć o wygodzie. Na nogi Chiń czycy wymyś lili pudeł ko, któ re zwę ż a się pod ką tem okoł o 30 stopni, gdzie stopy nie mają doką d pó jś ć . Zró b eksperyment - zmierz 60 cm (szerokoś ć pó ł ki) i 10-15 cm (jest to wysokoś ć pudeł ka na nogi w wą skim miejscu, w szerokim - okoł o 30 cm), jakoś ogranicz taką przestrzeń i trzymaj nogi tam. I wyobraź sobie, ż e musisz tak leż eć cał ą noc. Poza tym cią gle się przeniosł em do tego pudł a, bo tam też jest pochylenie z boku gł owy, tam są czyjeś nogi odpowiednio, leż ę na ich pudle. Sama pó ł ka jest strasznie wą ska (moż e nawet schlebiał em jej piszą c o 60 cm), ż elazny ogranicznik wgryza się w bok, a z drugiej strony parapet miaż dż y. Bardzo ciasno i niewygodnie, nie ma gdzie poł oż yć rą k, nó g i cał ego siebie. Niemal do rana starał am się wymyś lić i uł oż yć ciał o tak, aby nie bolał o.
Zatrzymaliś my się raz po drodze, na stacji benzynowej, toaleta jest brudna, nie ma gdzie palić . Okropne, okropne te Chiny! Rzeczywistoś ć ró wnoległ a.
Noc nie miał a koń ca. I trwał oby to jeszcze dł uż ej, gdyby niespodziewanie na począ tku czwartego ranka nie wyrzucono nas dosł ownie z autobusu.
-Guangzhou, chodź ! Kanton, wyjdź , biegnij.
Okazuje się , ż e zasną ł em. Wychodzę z cię ż kiego snu, pró bują c dowiedzieć się , czego ode mnie chcą , zbierają c szmaty, zdmuchują c poduszkę , wpychają c zatyczki do uszu i maskę do kieszeni plecaka. Skaczę na podł ogę , pamię tam, ż e zapomniał em butó w, wspinam się z powrotem, patrzę , nie mogę znaleź ć . Przez cał y ten czas kierowca nie przestaje mó wić nawet na minutę .
- Kanton, Kanton! Wyjś ć ! Tsygel, tsygel, aylyulu. – ogó lnie wywoł uje panikę .
Nadya jest już na zewną trz, ale ja nadal bawię się skarpetkami i klapkami, a kiedy w koń cu wychodzę , w koń cu znajduję swoją walizkę , zaspaną Nadię i dwó ch krzykliwych bombowcó w.
-Chunali? Chunali? Chunali?
Horror ogó lnie, rozumiesz mnie? Prawie nie postrzegam rzeczywistoś ci, rozglą dam się , strzepują c bomby jak irytują ce muchy i powoli wow się budzę .
Jesteś my pod mostem na jakiejś opuszczonej drodze, wokó ł nie ma samochodó w ani budynkó w. Od ż ywych ludzi - my i dwó ch gł oś nych kierowcó w dwó ch taksó wek. I ciemnoś ć . Na zegarze nie jest jeszcze wpó ł do czwartej. Oto, co mamy!
- Chunali? Chunali? Chunali? - Bombillas cią gle naciska.
- Don Isia. W koń cu pamię tam chiń skie sł owa. (Czekaj). Plan podró ż y znajduję w plecaku, co jest doś ć trudne, biorą c pod uwagę , jak bardzo upchał em do niego rzeczy w autobusie. Wyś wietlanie adresu kierowcy.
- 100 juanó w.
- Chodź , ile 100 juanó w, chodź za 50!
Naiwna czukocka dziewczyna. W ś rodku nocy. W dupie ś wiata. Na obrzeż ach miasta. Przy ograniczonej podaż y. Usią dź w ciszy i sprawdź , ile biorą .
Kierowcy otwierają telefony, wpisują zamó wienie w lokalnej aplikacji, takiej jak Uber, i wyskakuje 180 juanó w. Nie wierzę , otwieram kartę . Och, do cholery! Jesteś my na drugim koń cu miasta, na wielkim wę ź le, do naszej ł aź ni jest co najmniej pó ł godziny drogi. Mieliś my jechać pocią giem, wię c wybraliś my ł aź nię w pobliż u dworca poł udniowego. Dlaczego zdecydował em, ż e autobus też tam przyjeż dż a? ) I co za dziwny czas! Nasz autobus powinien przybyć do Kantonu o 6 rano, a nawet nieco pó ź niej. Planowaliś my być w ł aź ni o 7 i zostać tam do nastę pnego ranka.
Nadia i ja stoimy, patrzymy na mapę , na zegar, na siebie i rozumiemy, ż e byliś my w zł ym miejscu o zł ym czasie. Za wcześ nie na ś lub pó ź no i daleko, ale nie zarezerwowaliś my ż adnego hotelu.
Migocze myś l, moż e najpierw powinniś my dojechać do dworca centralnego, jest najbliż ej i tam poczekać do rana. Ale perspektywa siedzenia nocą na schodach dworca w Chinach nie był a absolutnie przyjemna. Na chiń skie dworce kolejowe nie moż na wejś ć bez biletu, a nawet w nocy moż na je zamkną ć . Rozumiemy, ż e teraz jest już za pó ź no na zmianę trasy, wię c godzimy się na 100 juanó w i ł adujemy walizki do bagaż nika. Do wanny, wię c do wanny. Zobaczymy.
Siadamy na tylnym siedzeniu, nagle kierowca odwraca się do nas i pisze na swoim telefonie - 150 juanó w.
- Nie! Jak to moż e być ? Umó wiliś my się na sto!
- Nie pó jdę na sto, tylko na sto pię ć dziesią t.
Có ż , kapety! Wię c nigdy się nie targował em!
Jestem zł a, pró buję wysią ś ć z samochodu, ale Nadia trzyma mnie za rę kę .
-Tanya, to tylko pienią dze, nie zł oś ć się , doką d teraz idziemy? Jaka jest alternatywa? Jesteś my w ś liskiej sytuacji, a rzeczy są w bagaż niku. Chodź my już szybko.
Oczywiś cie Nadia ma rację . Sytuacja jest w ś lepym zauł ku i nie ma sensu ś cią gać praw. Zaciskam zę by i zgadzam się . Gotuję się w ś rodku. To tylko pienią dze, ale jakż e brzydką stronę zwró cił y się do nas Chiny. Z pewnoś cią kierowca autobusu powiedział tym pozbawionym skrupuł ó w ł apaczom, ż e jesteś my Tkhinbudonem i wysadził nas specjalnie w tak opustoszał ym miejscu. I obudził się tak niespodziewanie i pompował - chodź , chodź - też celowo, ż ebyś my byli zdezorientowani, przestraszeni, rozdarci.
Kontrasty dodają ż ycia obję toś ci. Bez nich był oby nudno i bezbarwnie, prawda? ) W dzień był taki duchowy wzrost i nagle jest noc, jesteś my w obcym mieś cie, w obcym kraju, nie znamy ję zyka, nie znamy Aby zrozumieć , gdzie dokł adnie jesteś my, jesteś my zależ ni od osoby, któ rej nawet nie wiemy, czego się spodziewać . Jedziemy przez pię kne, lś nią ce miasto. . . do ł aź ni.
Nie przeł ą czaj się ! )