ale tym razem zdecydowaliś my się jechać trasą Kijó w-Iwano-Frankiwsk-Jaremcza-Rachó w-Chust-Uż gorod. Chwyć narty i ruszaj!
Pierwszą noc spę dziliś my w Jaremczach, nocowaliś my w Willi "Zamek Karpacki", przyzwoitym hotelu, mieszkaliś my w apartamencie dla nowoż eń có w: szerokie okrą gł e ł ó ż ko, choć niezbyt wygodne z mił oś ci - nie ma się gdzie oprzeć na, cudowna poś ciel, cudowne skó rzane meble, napinane sufity i ekskluzywne zasł ony. Komfort i harmonia! Za jedyne 900 UAH. na dzień . Bardzo mi się wszystko podobał o.
Nastę pnego dnia wstaliś my wcześ nie i przenieś liś my się do Bukowela. Co powiedzieć o Bukowelu? Do ludzi jak na Deribasowskiej w dniu humoru i ś miechu. Mnó stwo rozrywki.
Ś wietny oś rodek, jeś li chcesz nie tylko jeź dzić na nartach, ale takż e pochwalić się nowym kombinezonem narciarskim.
Postanowiliś my zatrzymać się na noc w Rachowie. Przejazd przez wieś Kwasy, koleją . Bridge zobaczył wyblakł ą i niewyraź ną mini duż ą deskę hotelu „Udinenie” zainteresowaną dwiema rzeczami:
1. nazwa jest napisana w ję zyku rosyjskim,
2. hotel poł oż ony jest w trakt.
Zaintrygowany. Gdy wszę dzie w Rachowie, w pobliż u stacji benzynowych, znowu zobaczyliś my wielką tablicę hotelu, choć bardziej kolorową i wskazują cą kierunek i kilometraż do hotelu. Có ż - 28 km. nie tak bardzo, jak mó wią wś ciekł emu psu 100 mil to nie jest objazd. Zdecydowaliś my się pojeź dzić . Jeś li ci się nie spodoba, wró cimy na tor. Chodź my! Jechaliś my asfaltem, aż wpadliś my na stary budynek jakiejś biblioteki, na któ rej dwie kolejne duż e tablice ze wskazó wkami był y zabawne. Skrę ć w prawo i do przodu. Dobrze: co jest w jeepie! Droga przez wieś moż na powiedzieć , ż e jest pł aska, ale doś ć stopiona i na wpó ł zabita przez cię ż aró wki z drewnem. Podjechaliś my do jakiegoś punktu kontrolnego, wysiadł y dwie osoby - bracia podobni do bliź niakó w - w kamuflaż u. Okazał o się , ż e jeden był leś nikiem, drugi pogranicznikiem. Zapytany „Gdzie idziemy? ” powiedział : ż e hotel. Z kolei pytali o drogę , ż eby się nie zgubić „Nie zgub się , kieruj się znakami” i rzeczywiś cie po kilku kilometrach jedna wielka tablica, potem druga i trzecia. A w tym czasie, jak powiedział Zadornov, „Zrobił o się ciemno” i szybko się ś ciemniał o. Do hotelu dotarliś my po ciemku.
A potem zaatakował nas tę ż ec! Zaszokować ! Nie doś ć , ż e droga jest w cał kowitych ciemnoś ciach i nie wiadomo doką d jedziemy, chociaż GPS wskazuje, ż e kierunek jest prawidł owy, podjechaliś my pod most i zatrzymaliś my się . Na gó rze jest kompleks i wszystko w ś wietle! Rozś wietlona jak choinka! Nie mogł em nawet uwierzyć , ż e na takim pustkowiu, w szczerym polu, jest to moż liwe. Wspią ł się na szczyt. Parking. Spotkał em dwó ch pasterzy i straż nika. "Hotel? " pytaliś my. "Hotel" powiedział straż nik i poszedł zadzwonić do wł aś ciciela. Wł aś ciciel wyszedł , przywitał się , zapytał o co nam chodzi. Powiedzieli, ż e chcemy zostać na noc, ale najpierw poznaj ceny i warunki ż ycia.
„Chodź my poszukać , ale ostrzegam, ż e jest to dla nas drogie jak na karpackie standardy” – powiedział wł aś ciciel. „Drogie jest wzglę dne! ” powiedzieliś my
i poszli za nim. Po raz pierwszy pokazano nam jeden pokó j - 50 kwadrató w z meblami z zielonej skó ry za 1500 UAH. dziennie, potem obok drugiego: jeszcze wię cej z takim seksodromem, któ rego nie mamy w domu, cudowne godziny, lada barowa i aneks kuchenny za jedyne 1800 UAH. na dzień .
Potem zabrali mnie do osobnego domu. Nazywają to "Mał ym Domem" lub "Chalet". Jest to dwupoziomowy domek z drugim ś wiatł em, nie o typowym ukł adzie: jak piramida egipska, tylko mał a - 130-140 kwadrató w. Cał e wnę trze jest przemyś lane, wszystko wysmakowane. Ż ona powiedział a "Chcę tego! " Jak powiedział a, tak postanowiono. I nie ż ał owali. Na drugim pię trze znajduje się sypialnia: ogromna szafa z lustrem, komody, któ re ucieszył y ż onę , ł ó ż ko z normalnym materacem, z francuską poś cielą , jak powiedział a moja ż ona, puchowe poduszki w iloś ci 6 szt. Karpaty: szampan „Nowy Ś wiat” pię ciu rodzajó w, wó dka 5 rodzajó w, sok 7 rodzajó w i dowolna woda. Domek posiada wł asną kuchnię , ladę barową , z zestawem doskonał ych drogich dań . Ł azienka z oknem. Peł ne okno z widokiem na gó ry. Po drugie sterylna czystoś ć . Po trzecie - drogie importowane instalacje wodno-kanalizacyjne. Kapcie, szlafroki, mini kosmetyki - wszystko jest doskonał ej jakoś ci, widać , ż e nie szczę dzili pienię dzy. To, co jeszcze uderzył o mnie w ł azience, to obecnoś ć ró ż nych pó ł ek w pobliż u samej wanny. Jest miejsce na wł oż enie wszystkiego, co kobiety ze sobą noszą , jeż dż ą na 3-4 dni i otrzymuje się cał ą walizkę . I zrozumieliś my: za co proszą o takie pienią dze (2400 UAH) Godzinę pó ź niej zostaliś my zaproszeni na obiad.
W tym czasie postawiliś my samochó d w garaż u i przywieź liś my rzeczy do domu.
W są siednim domku naciskał na nas stó ł zastawiony kilkoma talerzami i kieliszkami.
Nie spodziewaliś my się takiej usł ugi. Spotkał em samego wł aś ciciela. Na koszt instytucji za 50g. wybrany koniak do poznania i Karpat. A potem „Nemirov Lex” - lepki: z zamraż arki, pod biał e grzyby, marynaty i chrupią cą kapustę . A potem był o: zupa z klopsikami, cielę cina, suró wki. Tylko bajka. Chł opaki, opisuję to wszystko, abyś cie wszyscy mogli nam zazdroś cić . Ostę py gó r, obrzeż a cywilizacji i obsł uga na poziomie euro. Jedyną wadą był o to, ż e kelnerka nie do koń ca rozumiał a, co mó wiliś my do niej po rosyjsku. Przeszliś my na „ridna mov” - ten sam efekt, ale wynik jest lepszy, jednym sł owem „Hutsulia”. Kolacja kosztował a nas 540 UAH. dla dwojga, w Kijowie wszystko jest takie samo - 1200 UAH. był oby dla takiej jakoś ci i iloś ci. Po kolacji ustaliliś my menu ś niadaniowe i godzinę . Co za bufet! Jeś li wszystkie mał e rzeczy są z tobą uzgodnione i są gotowi ugotować wszystko, co kochasz, z wyją tkiem ryb. Jak mó wi wł aś ciciel: „Nie mamy jeszcze wł asnego pstrą ga, ale lodó w z zasady nie kupujemy”.
Poranek! To nie tylko poranek, ale Utrische! Obudził em się o 6.30, jak zwykle w Kijowie. Robił o się jasno. Kiedy znalazł em się w ł azience, był już ś wit. Chciał em palić z kawą w gó rskim powietrzu. To moje bzdury: ś wież e gó rskie powietrze i pachną cy papieros. Wyszedł em na taras domu i oszalał em: cisza, tylko ptaki ś piewają , a rzeka w dole hał asuje, a wokó ł nikogo nie ma. Pię kno! Zdał em sobie sprawę , ż e czegoś brakuje. Za mał o koniaku i ukochanej. Tutaj ż ona przyniosł a dwie szklanki. Siadamy na tarasie w fotelu i rozumiemy: to jest szczę ś cie! Powietrze w gó rach jest czyste, ptaki ś piewają , pachnie wiosną , a Ty rozumiesz, ż e moż esz spokojnie cieszyć się ż yciem.
Ś niadanie! Na stole znó w stał y talerze: jogurty, dż emy, mió d, ser, gotowany ozorek, masł o, ś mietana, parują ca kawa; ja - naleś niki z patelni, moja ż ona - jej ulubiona owsianka z rodzynkami. Spotkany na ś niadanie ponownie przez wł aś ciciela. Przy filiż ance kawy spytał o nasze plany na ten dzień i zaproponował wycieczkę w gó ry na skuterach ś nież nych: wspią ć się na grzbiet Czernogorski o wysokoś ci 1500 metró w, odwiedzić ł ą ki, na któ rych zimą nie stą pa ż adna ludzka stopa, i pojeź dzić na nartach alpejskich z ty.
Po 30 min. Spotkaliś my się w garaż ach, gdzie czekał y na nas 2 skutery ś nież ne i obsł uga hotelu. Wsiedliś my na skutery ś nież ne i wyruszyliś my w nieznane.
Jechaliś my szosą okoł o 3 km. przy prę dkoś ciach do 50 km. o godzinie pierwszej. Super! ! ! Kaski są wygodne do oddychania i oglą dania. Najważ niejsze jest bezpieczeń stwo.
Skrę cił w lewo i pojechał serpentyną drogą w gó ry. Im wyż ej, tym bardziej zapiera dech w piersiach. A na gó rze - to po prostu poza sł owami! Bez wzglę du na to, jak bardzo się staram, nie potrafię przekazać wszystkich naszych uczuć . Jedno sł owo „Lepota”. Wspię liś my się na szczyt gó ry, stamtą d na nartach, ró wnolegle skuterem ś nież nym. W gó rę - na skuterze ś nież nym lub na linie. Pię kno.
Jedna rzecz jest zł a, jeś li upadł eś , aby się podnieś ć , nie jest realistyczne. Patyki cał kowicie znikają w ś niegu, jedyną nadzieją jest eskorta. A wię c od gó ry do gó ry. Pole trwają ce dwie i pó ł godziny wł aś nie spadł o im z nó g.
A potem wszystko, co nam ze sobą dali, przydał o się : wyobraź cie sobie: panorama oś nież onych gó r, dziewiczy ś nieg bawią cy się w sł oń cu, temperatura +10 stopni, bez wiatru, bez ludzi, ogł uszają ca cisza: koniak, gorą cy grzaniec wino, kanapki. Szczę ś cie istnieje. Fajne wakacje na Zakarpaciu! ! ! Jakie Alpy! Niech ż yją Karpaty! Po reszcie zaczę li opanowywać skutery ś nież ne i wierzcie mi, jest wystarczają co duż o miejsca na opanowanie.
Gdy jechaliś my drogą z Jaremcza do Bukowela, natknę liś my się na ogł oszenia: „quad-tours, snow-tours”. Zadaję sobie pytanie: gdzie mogą być te wszystkie „wycieczki”, kiedy jest hotel na hotelu, kompleks na kompleksie, teren prywatny dookoł a, a jazda po drogach to nie ten sam wiek i nie ten sam wraż enia. Dopiero tu, na grzbiecie, rozumiesz, ż e w Karpatach są jeszcze bezkresne, dzikie miejsca. Warto odwiedzić i zobaczyć . I nie ż ał uj ż adnych pienię dzy. A propos pienię dzy: 5 godzin pobytu w gó rach kosztował o nas 5000 UAH Z jednej strony wydaje się , ż e to duż o, ale z drugiej strony wraż enia i przyjemnoś ć , któ re otrzymaliś my, czy nie są warte tych pienię dzy? Có ż , to nie jest tanie. Musimy oddać hoł d chł opakom, któ rzy nam towarzyszyli: Vanya, Vova – specjalne podzię kowania dla Was za opiekę , uwagę i pomoc, bez Was bylibyś my zgubieni. Do kompleksu wró ciliś my okoł o godziny 5, sił y, sł ó w z emocji, któ re nas ogarniał y po prostu nie był o. Poprosiliś my o przeniesienie obiadu na kolację . Wył oż yli garnitury do wyschnię cia.
Kolacja. Co mogę powiedzieć o obiedzie! Rozpł ywają cy się w ustach szaszł yk (ok. 1 kg), podawany z ziemniakami gotowanymi z masł em, posypanymi koperkiem, zupą grzybową z borowikó w, pomidorami marynowanymi, chrupią cymi borowikami solonymi szafranowymi i ś ledziem z cebulką pod wó dką dł ugotrwał ą . Dalej po prostu nie bę dę kontynuował , bo zadł awisz się ś liną . 0.7 dla dwojga - ł atwo ! ! ! Zapł aciliś my 720 UAH, daleko od Kijowa. Po kolacji uzgodnij menu na jutro.
Rano nastę pnego dnia. Przeczytaj recenzję poranka z poprzedniego dnia. Bardzo bolał y mnie nogi i cał e ciał o: od jazdy na nartach po stokach Bukowela i dziewiczych krain. Postanowiliś my po prostu spać na jeden dzień i pospacerować po okolicy, a wieczorem przed kolacją w ł aź ni.
Ką piel. To osobna piosenka. A potem czekaliś my, co tym razem sprawią nam gospodarze. Ł aź nia parowa, WC - jak zwykle sterylne, sala bilardowa (stolik 12 stó p), pokó j relaksacyjny, basen spa. Co mogę powiedzieć - nie ma sł ó w! Ł aź nia parowa na drewnie. 130 stopni, na drugiej pó ł ce nie da się wytrzymać wię cej niż.5 minut, a to nie ustę puje parkowi. Naprawdę przeż yliś my 5 minut, wylaliś my się na wannę z zimną wodą i zanurzyliś my się w basenie SPA (dla 5 osó b). Poruszają c się w kó ł ko, dostajemy masaż cał ego ciał a po prostu odlatujemy. Procedurę wejś cia do ł aź ni parowej-basenu powtarzano kilkakrotnie, na przemian z wizytą w pokoju relaksacyjnym. Dla mnie zimne piwo, dla ż ony woda mineralna. Miotł y, czapki, rę kawiczki, rę czniki, prześ cieradł a i kapcie są doskonał ej jakoś ci. Sł owem: trzy godziny - w jednej chwili! Zapł acił em 1300 UAH.
Zmę czeni i zadowoleni poczoł gali się do restauracji. Polę dwica woł owa z sosem boró wkowym, pokrojona kulesha (coś z lokalnej kuchni) - pycha! ! ! Znowu biał e pieczarki, sał atki - nie do opisania i oczywiś cie wó dka. Wó dka w gó rach to nie wó dka na ró wninach. W gó rach jest go niewiele.
Dzień trzeci. Poranek i ś niadanie nie są gorsze niż dwa poprzednie dni. Po ś niadaniu postanowiliś my pojechać na narty. Hotel je posiada.
Wszystkie nowe, buty we wszystkich rozmiarach. Nie jeż dż ę na nartach od szkoł y. Pamię tam dzieciń stwo i mł odzień cze uczucia. Dobrze, ż e ś niegu jest duż o, trasa poł oż ona przez kogoś jest jeszcze zachowana. 2 godziny nie zauważ ył y, jak przeleciał y. Nie poszedł em na lunch. Chciał bym ponownie pojechać na skuterach ś nież nych. Znowu chł opaki zabrali nas w gó ry, ale w przeciwnym kierunku. Pokazano miejsca, któ re zapierają dech w piersiach. Po raz kolejny nazwali siebie: idioci, gł upcy, a innymi sł owy, bo zapomnieli normalnego aparatu w domu, ale nie da się zrobić dobrych zdję ć telefonem.
Po obiedzie uznaliś my, ż e dzień nie poszedł na marne!
Dzień czwarty. Obudziliś my się , zjedliś my ś niadanie i zaczę liś my przygotowywać się do drogi.
Przed nami Mukaczewo i Uż gorod. Ale to już inna historia.
Piszę te sł owa w domu, pod mocnymi i niezatartymi wraż eniami z wyprawy w Karpaty. Wró cimy do tego wspaniał ego hotelu „Izolacja” jeszcze raz, ale latem, kiedy bę dzie nie do zniesienia być w stopionej metropolii, usł yszeć szmer gó rskiej rzeki, znowu ś piew ptakó w, bł ą kać się boso po trawie, zanurzyć się w fajny basen i oddychaj, cudowne gó rskie powietrze.