Saklikent
Odwiedził em wą wó z Saklikent!!! ! !
Po raz pierwszy wybraliś my się na wycieczkę po agencji ulicznej jeepami. W rzeczywistoś ci okazał o się , ż e jest to naturalne jeep safari z nastę pują cym programem: przejechaliś my obok Tlos, zatrzymują c się tylko na zdję cie u podnó ż a, Yakipark na pó ł godziny, Cherished Saklikent Gorge na 1 godzinę (spacer wzdł uż wą wozu sam) plus obiad. Był o wystarczają co duż o czasu, aby przejś ć przez rwą cą rzekę i wejś ć trochę gł ę biej w wą wó z na piechotę . Potem zatrzymaliś my się w jakimś miejscu, gdzie moż na był o leż eć w leczniczym bł ocie… i do domu. ALE nie wystarczył o mi godzinne spacerowanie wą wozem, chciał em dotrzeć do koń ca. Dlatego postanowił em pojechać sam na dolmush od Feti. Koleż anka nie pojechał a i wystarczył a jej pierwsza wycieczka.
Dojechał em wię c na finał z Calis do Fethiye, a miejscowy naganiacz powiedział , ż e potrzebuję dolmush do Saklikent, poprosili mnie o 20 liró w i poprosili, ż ebym usiadł i poczekał . Dali mi bilet i powiedzieli Tlos, Yakipark, Saklikent.
Wtedy zorientował am się , ż e najwyraź niej wybrał am niewł aś ciwą , wybrał am dolmuszkę , ale nie ma co robić , moja znajomoś ć angielskiego jest praktycznie zerowa, jak pies rozumiem czę ś ć tego, ale nic nie mogę powiedzieć . Myś lę , ż e to w porzą dku, ż eby to tam zobaczyć … zwł aszcza, ż e grupa wydaje się być normalna. Wsiedliś my do dolmushu o godzinie 11 i odjechaliś my, poczę stował nas uprzejmie coca-colą i wkró tce wysadził nas w jakiejś jaskini. Tam, gdzie zostaliś my zaproszeni na spacer z przewodnikiem przez okoł o pó ł godziny, w jednym miejscu sklepienia był y tak niskie, ż e musieliś my wspinać się po dywanie, starannie tu poł oż onym przez dł ugi czas. Potem wracamy do doł muszy, udajemy się w znane mi już miejsca....i skrę ć w Tlos. Gdy nas wysadzili, Wł osi zapytali, jak daleko jest do Saklikent (podobno już chcieli chodzić ), na co przewodnik odpowiedział : „To okoł o 40 minut spaceru, ale po co jechać ? Teraz zatrzymujemy się tutaj na godzinę , potem jedziemy do Saklikent. Stoimy tam 3 godziny. A potem do Fethi. Potem był em zachwycony, wreszcie mogł em wę drować po Tlos. Opł ata za wstę p wynosi 5 liró w.
I wreszcie podjeż dż amy do Saklikent. Nasza wieloję zyczna grupa (nawiasem mó wią c, w naszej doł muskiej nie był o Rosjan poza mną ) został a zaproszona na obiad za dodatkową opł atą . opł ata, a nastę pnie spacer po wą wozie. Ale zdecydował em, ż e najpierw spacer, a potem obiad, zwł aszcza, ż e nie wiedział em, jak dł ugo potrwa cał a wę dró wka do koń ca wą wozu. Wejś cie do wą wozu 5 lir. Po dojś ciu do kawiarni zamienił em tabliczki na kapcie (miał em gumowe z Egiptu, do pł ywania w morzu, podeszwa nie był a tak cienka jak te, któ re tam są sprzedawane). Czuł em się komfortowo. Dlatego jeś li jest coś takiego, to lepiej to wzią ć , gł upotą jest jechać tam w planszach, po drodze był o wiele zagubionych plansz. Wł oż ył em rzeczy, któ re miał em przy sobie do wodoodpornej torby i wł oż ył em do plecaka, aby rę ce był y wolne. Doszedł em wię c do tej kipią cej rzeki (czas 14:45), gdzie woda jest bardzo lodowata, nie wiem ile stopni, ale moż na przejś ć .
Nie wiem, czy zawsze, ale w sierpniu przez rzekę rozcią gnię to linę , któ rej wszyscy przeszli przez ten silny, szaleją cy potok. W tym dzieci w ró ż nym wieku od 8-9 lat. Potem usł yszał em moją ojczystą mowę , dwó ch mł odych chł opakó w zdecydował o, jak być albo w ł upkach, aby iś ć , albo trzymać w rę kach. Nie przeszkadzał a im i ruszył a dalej. Przeprawa przez szaleją cą rzekę zajmuje 2-3 minuty, o ile oczywiś cie nie trzeba stać i czekać , aż ludzie przejdą z przodu. Potem zaczyna się spokojna czę ś ć wą wozu, woda nie jest lodowata, po kostki, trochę chł odna, wię c idzie się okoł o godziny. Potem zaczynają się ró ż ne zejś cia i woda dociera do doł ó w, czasem do kolan, czasem do pasa. A teraz po lewej stronie przy ś cianie pojawia się wodospad, jeś li wcześ niej spacerował em i robił em zdję cia, to muszę znowu schować aparat do plecaka i dostać go dopiero na mecie.
Po pierwszym wodospadzie naprawdę moż na był o zrobić zdję cie, ale zdecydował em, ż e zrobię to w drodze powrotnej. Przy moim wzroś cie 150 cm w niektó rych miejscach woda się gał a mi do brody, a w jednym miejscu musiał em nawet popł ywać przed wejś ciem na szczyt, bo był a schowana przed moją gł ową , a plecak unosił się jak spł awik. Ale dzię ki jednemu z turystó w podali rę kę i wycią gnę li ją na gó rę . Po tej dziurze na 160-170 cm grupa turystó w (20-30 osó b) postanawia zawró cić i wró cić , nie wszyscy nawet przekroczyli tę dziurę . Rozglą dam się , ż eby zobaczyć , czy ktoś inny idzie przed siebie, bo chcę iś ć , ale jakoś się boję . I widzę , ż e dwaj, jak się pó ź niej okazał o, Amerykanie bę dą kontynuować swoją drogę . Siadam za nimi, po 10 minutach powolnego marszu, bo dna nie widać , dosł ownie idziemy na dotyk, zaczyna się rozmowa (na tyle, na ile pozwalał a moja sł aba angielszczyzna). Idziemy do przodu, wcią ż nikogo za nami nie ma, a woda się ga teraz do pasa, a potem do klatki piersiowej.
Dochodzimy do ś lepego zauł ka, gdzie trzeba wspią ć się na szczyt okoł o 3 metró w, przy gł ę bokoś ci 120-130 cm, az gó ry spł ywa wodospad. Jason był w stanie wspią ć się na szczyt, ale Erin i ja nie. Staliś my tam chyba 10 minut i wyglą da na to, ż e nie chcemy wracać i nie moż emy iś ć do przodu. Potem przyjechał inny turysta, przy okazji, był przed tym doł em i nie przyją ł ż adnej pomocy, powiedział , ż e ja sam! (jak wł oski). Mozolił się też okoł o 5 minut, wspią ł się na szczyt i poszedł na rozpoznanie, szybko wró cił i powiedział , ż e do mety jest bardzo blisko. Postanowiono iś ć w gó rę . Jason pomó gł Erin wstać , potem ją wcią gną ł em, a potem pomogł a Jasonowi. I rzeczywiś cie, do mety był o bardzo blisko – wodospad, któ ry pł yną ł mię dzy dwoma ogromnymi gł azami, dalej nie da się przejś ć bez specjalnego sprzę tu. Tu był o fajnie, bo wszystko był o wilgotne i nie był o sł oń ca.
Zrobiliś my zdję cie mojemu aparatowi (któ ry na szczę ś cie nie zmokł , torba naprawdę okazał a się wodoodporna), umó wiliś my się , ż e wyś lę im zdję cia e-mailem i wró cił em. I widzieliś my na tym trudnym dla nas impasie jak jakiś goś ć bardzo zrę cznie wspina się na szczyt w ruchu, podobno jest turecki przewodnik i pomaga wspinać się grupie turystó w. Pytamy go, jak zejś ć , mó wi bardzo prosto – JAZDA)). A my jak w aquaparku toczymy się z gó rki, jest duż o pozytywnych emocji. Droga powrotna jak zwykle wydaje się kró tsza, już wszystko wiesz i niczego się nie boisz, a zajmuje poł owę czasu. Dochodzimy do wrzą cej rzeki, prawie nie ma ludzi na „linie” po drugiej stronie rzeki. Godzina 16.50 W kawiarni prosimy o dł ugopis i kartkę , biorę adres e-mail od Amerykanó w.
I zadowolona z tego, ż e dotarł am do koń ca, speł nił o się moje marzenie, idę do toalety (swoją drogą zapł acił am też.1 lirę ) przebrać się na sucho, no có ż , nie lubię jeź dzić na mokrym ))) pozwó l mu trochę wyschną ć , chcę czyste, suche ubrania. Wygrzewają c się na sł oń cu i czekają c na powró t naszego dolmush'a o 17.45 wyruszamy do Feti.
To taka podró ż