Bungalow. Niezbyt duż y pokó j z dwoma ogromnymi ł ó ż kami, mieszkaliś my tam we tró jkę . Synula był a ogó lnie cudowna, mó j mą ż i ja nie mogliś my się spotkać w naszym ł ó ż ku : ). Udogodnienia: normalna ł azienka z prysznicem z umywalką i "biał ym przyjacielem", woda jest tylko "zimna", ciepł a nie jest tam potrzebna, nikt nie zamierzał zał atwić prania. Są dzą c po zdję ciach z serwisu, są pokoje z szafami, ale idziesz tam z kilkoma szmatami, któ re mieszczą się na pó ł ce. Osobną radoś cią jest weranda przy wejś ciu z podium, na któ rym moż na usią ś ć lub poł oż yć się , patrzą c w morze. Podczas majowego upał u był o tam chł odno, moż na był o się zdrzemną ć . Zabawny niuans: prą d jest tylko od szó stej wieczorem do sió dmej rano, wię c nie ma lodó wek, zamiast klimatyzatoró w są dwa wentylatory. W lutym temperatura był a tak komfortowa, bryza wiał od morza, nie wł ą czyliś my wentylatoró w. Ze wzglę du na brak lodó wki woda i owoce był y przechowywane na werandzie, przykryte mokrym rę cznikiem - są doskonale zachowane, najważ niejsze jest prawie ciasne zapakowanie wszystkich sł odyczy, aby mró wki nie przybiegł y.
Jedzenie w kawiarniach, ceny są wyż sze niż na kontynencie, oczywiś cie napoje kosztują mniej wię cej tyle samo. Poranny omlet za sto dwadzieś cia rubli sprawia, ż e o jedzeniu moż na nie myś leć do czterech lub pię ciu godzin, porcja jest ogromna i zawiera sał atkę oraz kilka tostó w z masł em i dż emem. Tom yamchik jest przecię tny, ale ryba moquel jest doskonał a, piwo, frytki, woda są w sprzedaż y. Jednocześ nie ludzie doskonale zdają sobie sprawę , ż e leż ą c na plaż y moż na nagle coś zjeś ć . Dlatego po prostu dzwonisz pod numer swojego domku, czasem po prostu zapisujesz w dzienniku, ż e też wzią ł eś swó j numer, pł atnoś ć przy wyjeź dzie. Faceci, któ rzy tam pracują , są przyjaź ni i bardzo przyjaź ni.
Jeś li spojrzysz na mapę , zobaczysz, ż e plaż a, na któ rej znajduje się ten wspaniał y hotel, znajduje się po przeciwnej stronie zatoki, gdzie pł ywają duż e ł odzie z lą du. Plaż a przylega do doś ć stromego zbocza poroś nię tego dż unglą , szlaki są wytyczone tak, ż e moż na się wspią ć na gó rę , obejrzeć zachó d sł oń ca, w miejscowoś ci poł oż onej na przesmyku mię dzy dwiema czę ś ciami wyspy i, jeś li chcesz, pospacerować w tym. Są trzy platformy obserwacyjne, są znaki. Byli zdumieni, ż e przejazd okazał się pł atny, dwadzieś cia bahtó w, tak nie był o w maju, podobno „ż eby awaria nie wyszł a”, ale ogrodnicy wykonali ś wietną robotę , zrobili dział kę bardzo ł adną . Na przeł ę czy znajdują się ogró dki z papryką , bananami i kokosami, gdzie moż na kupić coś do picia i coś przeką sić . Co najważ niejsze, są ludzie! Pierwszego wieczoru wspię liś my się na zachó d sł oń ca, a w drodze powrotnej udał o nam się zgubić , choć byliś my pewni, ż e drogi znamy, już je mieliś my! Szybko robi się ciemno, lepiej mieć ze sobą latarnię , przy okazji w bungalowie są latarnie. Mił a pani z mał pką w ramionach wyjaś nił a nam kierunek, wysiadł a.
Weszliś my do miasta. Wszystko, jak wszę dzie, szpalery z towarami na sprzedaż , pamią tki, kilka „7-11”, hotele. Ulice są wą skie i jeż dż ą tam nie na rowerach, ale na rowerach. Kilka restauracji. Jeś li nie ma ochoty na dotarcie tam na piechotę , moż na po prostu usią ś ć w pobliż u hotelu w dł ugim ogonie (dł uga wą ska ł ó dź , gdzie silnik znajduje się na kierownicy) i popł ywać . Nie popł ynę li w kierunku miasta, ale odpł ynę li z powrotem tylko za wygó rowaną cenę sześ ciuset bahtó w, ale za pię ć nie jest tak zabó jczy.
Korzystają c z faktu, ż e sł ynna Phi Phi Ley znajduje się w zasię gu wzroku, postanowiliś my wybrać się na wycieczkę . Wygrana dzię ki temu, ż e zegar pł yną ł do dziewią tej, gdy gł ó wna publicznoś ć jeszcze nie biegł a. Program wyglą dał nastę pują co: godzina na Maya Bay (gdzie krę cono „Plaż ę ”), potem dookoł a wyspy z moż liwoś cią „nurkowania” w zatoce w najpię kniejszej wodzie, potem dopł ynię cie do Phi Phi Noi z obietnicą zobaczyć Mał pie Wybrzeż e i wró cić do hotelu za dwunastą . A w noc przed szturmem morze był o niespokojne. Do rana ucichł o, ale nie za bardzo. Có ż , w zatokach wszystko był o spokojnie, ale musieliś my nurkować bliż ej naszego hotelu - na otwartym morzu był o duż o gadania. Ryby są dobre, mał py moż na spotkać nie tylko w specjalnie wyznaczonym miejscu, ale takż e w pobliż u miasteczka - jedna ł adna pani przetrzą snę ł a je przy pomocy procy. Koszt spaceru wynió sł siedemset od nosa.
Kto tam odpoczywa. Tym razem był o duż o dzieci i Chiń czykó w. Osobno uderzyli Francuzi, któ rzy wybrali się z nami na wycieczkę z tró jką dzieci. Wiek dzieci: trzy lata, dwa lata i dziecko okoł o jedenastu miesię cy. Dzieci od razu zaczę ł y chorować , ale muszę przyznać , ż e zachowywał y się doś ć wytrwale. Reszta dzieci zachowywał a się spokojnie, jakoś się bawił y, nie przemę czał y otoczenia. Był o wielu starszych obywateli, któ rzy po prostu z przyjemnoś cią wygrzewali się na sł oń cu i pł ywali w pię knym morzu. W maju obraz był inny, przeważ nie publicznoś ć miał a okoł o trzydziestu, czterdziestu lat, cztery razy mniej, cał a cicha, wieczorami z laptopami wę drowali bliż ej kawiarni, Wi-Fi przynajmniej jakoś tam dział a, i spokojnie wisiał o w Internecie. W miasteczku na przesmyku są dyskoteki i inne atrakcje, jeś li chcesz się tam dostać , nie ma szczegó lnego problemu.
Cudowny trzydziestocentymetrowy gekon pojawił się w bungalowie naszych przyjació ł , aby go podziwiać , sfotografować , po czym z brzę kiem uciekł .
Morze. Có ż , jesteś my doś wiadczonymi ludź mi, wię c mieliś my ze sobą koralowe kapcie i rybny chleb. I maski do nurkowania. Rzeczywisty podczas odpł ywu, aby nie wpaś ć na jeż e. Piasek jest koralowy, nie idealnie biał y, ale chł odny, woda luksusowa.
Jak oni się tam dostali. Wydrukowaliś my nasze zamó wienie z datami i nazwą hotelu, skontaktowaliś my się z recepcją hotelu, w któ rym mieszkaliś my, zapł aciliś my tym razem za tysią c (w maju kosztował tysią c dwieś cie), wystawiono nam paragon, zgodnie z któ rą rano zabrano nas z hotelu, zawieziono do portu minibusem, wsadziliś my na trzypokł adową ł ó dź i przywieź liś my na wyspę . Tam, tuż na molo, byli faceci z banerem z nazwą hotelu, któ rego szukali, zał adowali ubrania w dł ugi ogon i zanieś li na upragnioną plaż ę . Kosztował dwieś cie pię ć dziesią t rubli. W ten sam sposó b moż esz skontaktować się z dowolnym biurem podró ż y na ulicy.
Nie wiem, ile czasu zajmuje znuż enie tym miejscem, ale nasze wakacje są wcią ż ograniczone, wię c odpoczywaliś my przez trzy dni. Mogł o być wię cej.