Historia noworoczna 4.
Jakiś czas temu moja praca polegał a na cią gł ych podró ż ach sł uż bowych po Rosji. Rzadko bywał em w domu.
Przez dwa lata musiał em pracować w Tiumeniu i obwodzie tiumeń skim. Tiumen, Zavodoukovsk, Tobolsk, Jalutorovsk, Uray, Labytnangi itd. I nagle, niespodziewanie i pilnie, nasza grupa musiał a być w mieś cie Ishim. (Grupa - trzy osoby. Prawnik, ekonomista, no ja jestem kierownikiem projektu). Na pierwszy rzut oka nic skomplikowanego. Nasze fundusze był y nieograniczone. Aż do tego, ż e miał am kilka rachunkó w, na któ rych odrę cznie zapisywał am koszt ł apó wek (Nagrody Specjalne). Ale wszystko nie był o ł atwe. Wszystkie firmy taksó wkarskie odmó wił y nam. Chociaż mię dzy Tiumeń a Ishim jest tylko 300 km. Zdecydowaliś my, ż e musimy udać się na dworzec, a tam na podwó rku bezpoś rednio negocjować z przebiegł ymi, nieuczciwymi taksó wkarzami. Ale to nie wyszł o. Pomimo tego, ż e mogliś my kupić samochó d, kierowcę z podrobami wię cej niż raz, taksó wkarze odmó wili nam podwiezienia. Nie wracaj tak. Kiedy usł yszeli o Ishim, ś miali się gł upio bez wyjaś nienia.
A co robić ? Poszliś my się ogrzać w budynku dworca i tam przypadkowo zobaczyliś my rozkł ad jazdy pocią gó w. I oto i oto! ! ! Dosł ownie minutę pó ź niej, na jedenastym torze, w kierunku Ishim odjechał dziesię ciotysię czny pocią g pocztowy.
Odbierają c nasze ś mieci - laptopy, kompaktową kopiarkę , sprzę t do prezentacji, rzuciliś my się na tę platformę . Nie był o czasu na kupowanie biletó w.
Na peronie wyraź nie był pocią g towarowy....Na szczę ś cie woź ny wyjaś nił nam, ż e w tym pocią gu jeż dż ą samochody osobowe. Jest ich dwó ch i znajdują się przy samej lokomotywie.
Galop do gł owy kompozycji. Wsiadamy do wagonu. Mł ody konduktor wstaje do nas z klatką piersiową i mó wi, ż e nie wpuś ci nas bez biletó w.
Odpowiadam, ż e za wszystko zapł acimy na miejscu, a on podaje mi kwotę .
Okazał o się to tak nieistotne, ż e zapytał em go przed opuszczeniem biegu – „Czy to jest w dolarach? ”
Okazał o się , ż e jest w rublach.
Zapł aciliś my, a on zabrał nas na nasze miejsca.
Zł ap oddech. Rozejrzeliś my się . I zdali sobie sprawę , ż e znaleź li się w nieco niezwykł ej sytuacji.
Kilka dekad temu ten samochó d był uczciwie zarezerwowanym miejscem. Potem najwyraź niej został przeniesiony do kategorii generał a. Có ż , kiedy stał się zgrzybiał y, w koń cu został spisany na straty jako pasaż er pocztowy.
Wę giel był przechowywany w skrzyniach garderoby pod dolnymi pó ł kami. W posadzce w korytarzu w rejonie tytanu iw toaletach był y dziury i moż na był o zaobserwować obracanie się dobrze nasmarowanych osi wó zkó w koł owych. Ale to nie był o przeraż ają ce. Pojechaliś my do Ishim i mieliś my czas!!! ! !
Na najbliż szej stacji do Tiumenia kupiliś my piwo i usiedliś my dla preferencji. Wszystko był o w porzą dku, dopó ki się nie ś ciemnił o. W tym aucie ś wiatł o nagrzewał o się tylko w momentach przyspieszenia. Na przystankach i pł ynnej jeź dzie prawie nie był o. Trzeba był o wię c zapamię tać karty i poł oż yć je na stole, powiedzieć - „Kró l trefl”. I wierzyć , ż e parterowie rzucają wł aś ciwe karty.
Có ż , bą dź cierpliwy.
Pocią g cią gną ł się jak ś limak. Na wszelkiego rodzaju mikroskopijnych stacjach postojowych zatrzymywał się na 40 minut lub dł uż ej. I o pierwszej w nocy dotarliś my na stację Vagay. (Wyjechaliś my okoł o 4 po poł udniu). Przewodnik powiedział nam, ż e zostaniemy w Vagai przez 2 godziny. I poszliś my jeś ć .
W bufecie na stacji powiedziano nam, ż e najpierw obsł uż ono czł onkó w zał ogi pocią gu. Wię c co? Wszystko jest legalne. Po prostu dziwnie był o patrzeć na dumę , z jaką , niemal z obrzydzeniem, krą ż yli wokó ł nas maszyniś ci, konduktorzy samochodó w chł odni, po prostu konduktorzy itd. w kolejce z tacami, proste twarze.
Tak, no i bł azen z nimi. Ale w tej stoł ó wce powtó rzono odcinek z filmu „Deja Vu”. Nasz najskromniejszy ekonomista Igorek poprosił o dodatkową ł yż kę mleka skondensowanego do porcji syrnik. W odpowiedzi powiedziano mu – „Nie wolno”. Pró bował em negocjować i powiedział em, ż e za wszystko bę dzie trzeba zapł acić . Ale nie. Nie dozwolony. Potem powiedział am, ż e drugą porcję sernikó w policzą , ale bez sernikó w, tylko mleko skondensowane. „Nie wolno”… W efekcie Igor zeskrobał skondensowane mleko z drugiej porcji na swó j talerz.
Jedliś my. Wyszliś my na peron. Jest peł en horroru. Zamieć . Gorą czkowe reflektory. Z jednego wagonu wył adowywano wię ź nió w przy szczekaniu psó w i okrzykach „Szybciej, szybciej”. Jak wyjaś nił nam przewodnik, nie byli to najgroź niejsi przestę pcy, któ rych przywieziono, aby coś tam zbudować .
Wszę dzie jest ciemno. Gdzieś w oddali kilka zabł oconych ś wiateł ś nież ycy. Ró wnież odległ e szczekanie psó w W takim miejscu chyba dobrze jest wpaś ć w objadanie się .
Chociaż gdybym przyjechał do tego Vagay latem i normalnym transportem, moż e wszystko był oby inaczej.
Moż e jest tam doś ć sielankowa okolica. A rano mł ody pasterz gra na flecie przed peł nymi piersiami wieś niaczkami, któ re zamierzają kosić urodzonego topinambur.
Wró ciliś my do samochodu. Już zmę czony. Już trochę pijań stwa. Zł apana maleń ka nie jest już ł apana. Ale droga jest wcią ż dł uga.
I nagle jakaś stara kobieta wlatuje do naszego przedział u i zaczyna lamentować - "Co za szczę ś cie. Jak dobrze! ! I pró buje nas wszystkich pocał ować . I buziaki. Odepchną ł em babcię na bok i zapytał em - „Mamo. Co tu dobrze widział aś ? Gdzie jest szczę ś cie?
Ona odpowiada: „Idą doroś li faceci. Piją piwo. Grają w karty. I nie przeklinają . Rozmawiają kulturalnie. Wię c jest nadzieja.
A potem rozejrzał em się . Naprawdę . Wszystko jest cał kiem nieź le. Tak, dziury w podł odze, tak, koszule z wę gla zrobił y się czarne. Ale ogó lnie wszystko jest w porzą dku. Chodź my. Mamy czas. Nie zimno. Jest piwo. Czasami jest ś wiatł o. Był y serniki. Kiedy lecieliś my IL 14 z Urai do Tiumeń był o gorzej. Opró cz nas w samolocie byli tylko pijani poborowi i ospał y chorą ż y. A poborowi wpadli na pomysł , ż eby rozbujać samolot. Wtedy był o znacznie gorzej.
Drogi TourPravdintsy. Gratuluję Wam nadchodzą cego Nowego Roku i ż yczę tego samego optymizmu w 2018 roku, co ta niejasna babcia. To duż o kosztuje. Widzenie dobra w zwykł ym lub nieprzyjemnym.
Boż e obdarz nas. . .
P/S.
Nie musisz czytać dalej. Ale szkoda tylko nie mó wić .
Do Ishim dotarliś my o 5 rano. Smutny hotel, mieszczą cy się w trzypię trowym budynku Chruszczowa, wydawał się nam rajem.
Rano przed oknem zobaczył em ogromną amerykań ską flagę . Bez ż artó w uznał em, ż e po przeprowadzce są to zjawiska mó zgowe. Mrugną ł . Nie pomogł o. Okazał o się , ż e Ishim jest miastem siostrzanym jakiegoś miasta na Ś rodkowym Zachodzie Stanó w Zjednoczonych i stamtą d przyjechał a do nich delegacja.
Do pracy dostaliś my salę biblioteczną w lokalnej administracji. Urzę dniczka powiedział a nam, ż e jeś li zainteresujemy się jakimiś ksią ż kami, to moż emy je zabrać , bo biblioteka zostanie zlikwidowana i wszystko spł onie. Przejrzeliś my wszystko dokł adnie i znaleź liś my pudeł ko z rozpakowanymi egzemplarzami „Kró tkiego kursu” Stalina. Có ż , nie wiedzą c, dlaczego zabrali ksią ż ki 5 - 7. Oprawa jest boleś nie pię kna.
Z wyprzedzeniem zadbał em o drogę powrotną . Zakupiono bilety na super-duper ekspresowy Wł adywostok - Moskwa. Z Ishim do Tiumeń szedł okoł o 4 h. W przedziale zastaliś my zupeł nie zdziczał ego mł odzień ca. Wiesz, są tacy boleś nie towarzyscy ludzie, któ rzy bez towarzystwa popadają w niemal histeryczny stan. Ten był taki. Od razu zaczą ł nam opowiadać o swoim ż yciu. Przecinarka do kamienia. Przecinak do koś ci. Znalazł em swoją niszę w biznesie. Robi szachy z koś ci mamuta. Wszystkie rodzaje mrocznych osobowoś ci dostarczają te koś ci do Wł adywostoku, a on robi z nich szachy i sprzedaje je na Arbacie. Po czę ś ci przynoszą mu kilka zestawó w wykonanych przez Jakutó w i Czukczó w. Ale to nie jest dla wszystkich. Zbyt trudno jest grać , gdy wież a, rycerz i kró l to yaranga, jeleń i szaman. I zaproponował nam grę na „zainteresowanie”. Odmó wiliś my. Có ż , nie jesteś my szachistami. Zaproponowali mu, ż eby nał oż ył z jego strony coś niezwykł ego, a my byliś my zobowią zani do wł oż enia czegoś szalonego na naszą .
Myś lę , ż e to był y najdziwniejsze zakł ady w historii szachó w. Dostarczył trzy sztabki koś ci mamuta, a my dostarczyliś my trzy egzemplarze „Kró tkiego kursu” Towarzysza. I. V. Stalina.
Wygraliś my. . .
Administracja strony, Turpravditsy!!!! ! ! Jeszcze raz gratuluję nowego roku i ż yczę optymizmu, optymizmu, optymizmu!!! ! !