Dzikus na stawie z wyposażeniem!

20 Sierpień 2010 Czas podróży: z 11 Sierpień 2010 na 13 Sierpień 2010
Reputacja: +6.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Dobrze! Napiszę pierwszy raport. Od dawna szukam usł ug wę dkarstwa wychodzą cego, ale jakoś się na to nie natkną ł em. Niektó re pł atne stawy i bazy są reklamowane, a ż eby je zabrać tam, gdzie powiem, a nawet ze ś mieciami i ł odzią wł aś ciciela - tego nie widział em. Z przyjació ł mi coraz rzadziej moż na ł ą czyć moż liwoś ci i pragnienia. Nie mam wł asnej ł odzi, namiotó w i cał ej reszty. I naprawdę chcę ł owić ryby jak dorosł y! Tak, ż e przez kilka dni, na dobrym „morze”, ucho w ogniu...Zmę czony nudnym peł zaniem wś ró d puszek po gó wnianych brzegach rzeki Moskwy.

Czytam Fion od dawna, ale szukają c innych podró ż nikó w trafił em z Yandex na forum Rusphishing, wł aś nie w tym temacie - Temat pł atnych wypraw wę dkarskich! A potem znalazł em to na fionie! To znaczy szczę ś cie. Zadzwonił em do Maxa, zgodził em się spotkać , podpisał em umowę (co mnie bardzo zdziwił o. , bo myś lał em, ż e wszystko bę dzie na kolanie). Ogó lnie podobał o mi się podejś cie! Opró cz mnie w grupie był y już osoby wychodzą ce. Trzech chł opcó w z Miedwiedkowa i jeszcze jeden mę ż czyzna o imieniu Oleg, tak jak ja, wilk - samotnik. Wł aś ciwie spotkaliś my się nastę pnego dnia.


Chodź my dalej. . .

Nastę pnego dnia „mikrob” z przyczepą pod moim oknem był dokł adnie o wyznaczonej godzinie. Zbió rkę zaplanowano dla mnie. Mieszkam naprzeciwko stacji metra. Wyszedł ze swoją torbą na zakupy, wrzucił ją do przyczepy, a siebie do samochodu. Oleg już tam był . Czekamy na chł opcó w. Kró tko mó wią c, czekali godzinę na te cycuszki. Dwó ch przybył o - trzeci gdzieś się zgubił . No dobra, postanowiliś my nie czekać , ale iś ć ! Zaplanowano wycieczkę nad „Morze Moskiewskie”

i ruszyliś my w kierunku Leningradki. Już po przybyciu do Chimek - na telefon komó rkowy jednego z chł opcó w - znaleziono trzeciego. Wstaliś my. Czekamy. Zatrzymał się taksó wką.40 minut pó ź niej. Có ż , wszystko! wszystko w kolekcji, moż esz zatankować !

Jechaliś my do Konakowa przez okoł o 2 godziny. Rano wydawał o się , ż e w okolicach Solnechnogorska w niektó rych miejscach są korki. Tak czy siak! Ogó lnie po 4 godzinach jesteś my na miejscu! Hurra!

Był y miejsca na brzegu, choć gę stoś ć zaludnienia w dzień roboczy pó ł toraset kilometró w od Moskwy był a imponują ca. Przeważ nie na brzegu byli miejscowi, Konakovscy i z Tweru. Ale znaleź liś my dobre miejsce za trzcinami, rozł adowani.

Max (organizator i wł aś ciciel posesji) rozdał wszystko co potrzebne do rozbicia obozu, pokazał jak rozbić namioty (był y ich dwa. Oba trzyosobowe), jak korzystać z generatora gazu i kró tkofaló wki, i przejechał.500 metró w wzdł uż wybrzeż a na swó j parking.

Podobał o mi się to, ż e nikt nie stał ponad naszymi duszami, chociaż w naszym towarzystwie byli wszyscy obcy, ale gdy podró ż uje jedna kompania od dawna znanych osó b, waż ne jest, aby nikt nie przeszkadzał .


Kró tko mó wią c, Max pojechał na swó j parking, aby napompować ł ó dź . Rozbiliś my obó z i poszliś my szukać drewna na opał...Musieliś my od razu zaopatrzyć się w paliwo, ż eby nie rozpraszać się pó ź niej tą niezbyt przyjemną czynnoś cią ) W pobliż u był las, ale Max ostrzegł nas, ż eby nie cią ć na stoją co drzewa. Moż na zobaczyć tylko tych, któ rzy upadli, bo towarzysze z leś nictwa okresowo przemieszczają się przez las, a jeś li go zł apią , to nie wystarczy. Na ogó ł wę drowaliś my po lesie przez okoł o 40 minut w poszukiwaniu wolno leż ą cego drewna na opał i znaleź liś my brzozę , ś cię tą przez kogoś.3 tygodnie przed nami. Obecnoś ć pił y ł ań cuchowej, któ ra znajdował a się w dostarczonym nam wyposaż eniu, bardzo nam pomogł a. Wymachiwanie siekierą nad tą kł odą przy szumie komara nie wydawał o mi się radosnym zaję ciem. Kró tko mó wią c, przepił owaliś my kilkanaś cie pniakó w i wracajmy na brzeg!

W nadmorskim lesie nawet wszystkie sę ki i gał ę zie są zbierane przez są siadó w wzdł uż wybrzeż a. Có ż , to zrozumiał e. Miejsce, do któ rego dotarliś my, był o doś ć znane. Postanowiliś my, ż e nie pojedziemy ekstremalnie i nie popł yniemy na wyspy, chociaż Max zaproponował taką opcję .

Có ż , co został o zrobione, jest zrobione! Zaopatrzyliś my się w drewno na opał , rozbiliś my obó z, musimy zają ć się sprzę tem i jedzeniem.

Upał jest niesamowity. Swó j szczyt. Postanowił em odł oż yć jedzenie na wieczó r i teraz popł ywać ! Radiotelefon do Maxa - i ł ó dź z dudnieniem silnika za 10 minut w naszym obozie. Klasa! Woda na czujniku echosondy - 29 stopni! Jedź , pojechał em na wyspy 2 km od wybrzeż a, popł yną ł em iz powrotem! Na grilla i piwo!

Do wieczora, do okoł o godziny 8, program naszych zaję ć nie uległ zmianie))

O godzinie 9 dzwonimy do Maxa i przebijamy się przez strefę przybrzeż ną za pomocą echosondy z ł odzi. Jest krawę dź i spadek od 2 do 7 metró w okoł o 35 metró w od brzegu. Ten segment karmimy stacjonarnymi karmnikami po 5 kilogramó w karmy uzupeł niają cej każ dy i z powrotem na brzeg. Koryta do karmienia z latarniami-ś wietlikami na bojach, tak aby z brzegu był o widać gdzie wrzucić podajnik.

Okoł o godziny 12 stawiamy karmniki. Cisza. Ale od pierwszej w nocy zaczyna się chaos! Jak padlinoż erca z karabinu maszynowego, 400-500 gramó w każ dy. Po kilkunastu ł ajdakach - cał kiem przyzwoite leszcze przeskakują kilogram o 1.5 - 2. W sumie ta piosenka trwał a do 9 rano, a potem ucię ł a....Wynik ł owienia wynió sł.17 kilogramó w dla wszystkich. Postanowili zapalić duż ego leszcza (Max znalazł wę dzarnię i trociny olchowe), leszcz poszedł do solenia i wysuszenia! W tym upale należ y to zrobić natychmiast, w przeciwnym razie ryba zniknie.

Przyczepiona ryba i ś pij! do namiotó w, zanim nadejdzie upał .


Drugi i trzeci dzień naszego pobytu na morzu przebiegał y wedł ug mniej wię cej tego samego scenariusza. Co prawda nie był o takiego ugryzienia jak pierwszej nocy, pomylili 2 karmniki (zł apali wł asne karmniki)

Drugiego dnia rano spró bowaliś my szczę ś cia na sandaczu z podkrę ceniem, ale bez powodzenia. Poszliś my na przeciwległ ą czę ś ć zalewu przez 12 km ł odzią wzdł uż parkingó w sudach. . Wynik 2 sznuró wki. Nie ma sandacza. Ciepł o Toli wyczuwa coś innego. Albo po prostu pech.

Trzeci dzień się skoń czył , szybko spakował em i wró cił em do Moskwy. Spę dziliś my 3 godziny w korku pod samą Moskwą , ale dzię ki Bogu Max ma mieszkanie w minibusie. A potem byliby zgię ci.

Ogó lnie ogó lne podsumowanie - lubił em ł owić ryby! Wszystko był o ś wietne! Serdeczne podzię kowania dla Maxa za jego usł ugi! Stosunek ceny do jakoś ci jest na najwyż szym poziomie! Nigdy nigdzie nie widział em takiej usł ugi. Na pewno skorzystam i polecam. Nastę pnym celem jest Morze Uglicha! ! ! Po TAKICH ł owieniu nie mam ochoty cią gną ć się nad rzekę Moskwę !

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Уха
Кораблик наш
Рыба кит
Podobne historie
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara