Spacery po Ałtaju.
Na począ tku tego stulecia w rodzinie wystartował prawdziwy samochó d i doś ć szybko chcieli pobiec gdzieś daleko, zbadać coś nieznanego, zobaczyć nieznane, bo okazał o się , ż e tam, gdzie prowadzą drogi, są już kilkanaś cie takich marzycieli, a bez samochodu bę dzie się czoł gać po drodze. Na szczę ś cie zaledwie czterysta kilometró w od naszego miasta zaczyna się – Gó rny Ał taj.
Mogę ze smutkiem przyznać , ż e pomimo bliskoś ci Ał taju, w ubiegł ym stuleciu był am tam tylko kilka razy: pierwszy raz z tatą w wieku oś miu lat, ale na poł udniu jeziora Teletskoye; po raz kolejny - już w „ś wiadomym wieku” udał o mi się poł ą czyć dziecko z matką i popł yną ć katamaranem z mę ż em i firmą wzdł uż rzeki Biya z tego samego jeziora Teletskoye. Był y to szlachetne krokwie, kategoria tego stopu został a zakwalifikowana jako zero, „materac” - dobrzy ludzie, ale wydaje mi się , ż e moż emy go dodać do listy osią gnię ć , pokonaliś my bystrza na Biya! Potem nadeszł y trudne czasy dla wszystkich i nie był o czasu, by się wyczoł gać .
Okazał o się , ż e droga wcale nie jest nudna na wł asnej maszynie do pisania (kiedyś podró ż z Bijska do Gorno-Altaisku wydawał a mi się okropnie nudna autobusem! ), A gdy zbliż ał a się do granicy Ał taju Terytorium z Republiką Ał taju, po sł ynnych Splices, na drogę wychodzi prawdziwy kamień , czujesz, ż e wszystko, zaczę ł a się radoś ć z relaksu!
Pierwsze wycieczki był y pł ytkie – Chemal, droga na Kujus, przeł ę cz Semiń ski i do przeł ę czy Chike-Taman. W tym czasie „motoryzacja” jeszcze nie szalał a, brzegi Katunia nie był y tak zabudowane, ż e nie moż na był o do niego podejś ć , po brzegach i drogach krę cił y się tł uste, spokojne krowy, wygrzewają c się na plaż ach w pobliż u rzeki. Jednak do dziś pozostają spokojni i usatysfakcjonowani, ale wtedy zrozumieliś my, dlaczego ser Ał taj jest tak smaczny.
Chemal zrobił szczegó lnie przyjemne wraż enie, cał a trawa jest przystrzyż ona (oczywiś cie przez krowy), w lesie nie ma ś cię tego drewna (miejscowi chę tnie sprzedają narę cza drewna opał owego) - park i nic wię cej! Kolejnym wspaniał ym faktem jest to, ż e nigdy nie ma komaró w, po prostu nigdy!
Zawsze podobał o mi się , jak rzeka Chemal wpada do Katun.
A jeś li przejedziesz dwadzieś cia kilometró w za Chemal wzdł uż brzegó w Katunia, moż esz zobaczyć , co pozostał o po pró bie budowy elektrowni wodnej Katun, w wyniku czego ponad trzydzieś ci lat temu na naszym terenie zagotował y się prawdziwe namię tnoś ci , ekolodzy wygrali i nie został zbudowany.
Przybliż ony plan podró ż y wyglą dał tak: jakiś punkt był zaplanowany, lepiej ż eby jeszcze nikogo tam nie był o i droga nie jest bezproblemowa i ż eby dookoł a był o pię knie; przybywamy, rozbijamy namioty i zaczynamy się odpoczywać , każ dy najlepiej jak potrafi, ktoś wę druje po okolicy, wspina się po gó rach, ktoś po prostu tarza się po trawie.
Pojechaliś my gł ó wnie latem, ale kiedyś ruszyliś my w drogę , aby ś wię tować.8 marca nad jeziorem Aya, a raczej obok niego. Miejsce to jest ró wnież niezwykł e, ponieważ w Souzdze przechodzisz przez most przez Katun - i jesteś na terytorium Terytorium Ał taju, gdzie nie ma już gliniarzy drogowych, jeden z naszych towarzyszy po prostu demonstracyjnie uczcił ten moment, wypijają c puszkę piwo, podczas gdy reszta samochodó w jechał a wzdł uż mostu.
Teraz most jest solidniejszy.
Aya wydaje się być jedynym jeziorem Ał taju, któ re latem nagrzewa się do akceptowalnej temperatury, wię c wokó ł jest wiele sanatorió w, a ludzi w sierpniu jest tak duż o, ż e biedne jezioro przypomina garnek gę stej zupy.
A w marcu jest dobrze, prawie pusto, Katun jest pod lodem, pochmurno i ciepł o, termometr ma +16, ś nieg po kostki, mokro i jazda na nartach jest odwoł ana.
Niektó rzy z nas w tym momencie marzyli o spró bowaniu swoich sił na stoku narciarskim, argumentują c, ż e nawet najbardziej leniwi pracownicy z nartami byli już sfotografowani! Znają c szczę ś cie tych "niektó rych", moja odpowiedź brzmiał a: no, robisz zdję cie, w czym problem? W tym czasie pogoda zrujnował a nam marzenia o przejaż dż ce, choć rankiem 6 marca wyjechaliś my z Nowosybirska o -25.
Chodź my w dziesię cioosobowy tł um, wynajmują c z gó ry znajomy dom z ogromnym paleniskiem. Mę ż czyź ni byli gotowi pochwalić się swoimi kulinarnymi talentami, piec rybę z cytryną , serem i cebulą , ale nigdy nie poszliby gotować „każ dą rutynę ” dla tł umu gł odują cego z drogi. Nastró j był kiepski, tylko moja dziewczyna i ja mieliś my za zadanie nakarmić cał ą bandę , a my nie musieliś my myś leć , ż e ci „wirtuozi gotowania” pomogą przynajmniej obrać ziemniaki, w najlepszym razie mogli tylko nalać szklankę panie.
W trakcie tego przygnę bienia w wiosce „zabrakł o prą du”, kocioł został przeniesiony do paleniska, któ re wcześ niej palił o się tylko dla ciepł a, trzeba był o zapalić ś wiece i zdarzył się cud: wszyscy nagle przemó wili pó ł gł osem, stał o się jakoś ś wią tecznie, - nie mieliś my już nadziei! Niestety, o jedenastej wł ą czono prą d i pijani przyjaciele postanowili ś piewać . Od tego czasu nie znoszę karaoke, w drewnianym domu, chociaż był o to jakieś trzy pię tra, nie był o doką d wyjś ć z tego horroru.
Jedyną rozrywką , jaka pozostał a, jest spacerowanie po okolicy, ł aź nia z zanurzaniem się w lodowej dziurze (mę ż czyź ni nas wypę dzili) i picie.
Ló d na Katuniu
Trzeba był o wracać rano 8-go, ostatniego dnia wolnego, po pierwsze, a po drugie i najważ niejsze, w zwią zku ze ś wię tami samochody na drogach powinny być na minimum, ale normalni ludzie ś wię tują ! I tak się stał o, spokojnie przekroczyliś my granicę mię dzy Gó rami Ał taju a Terytorium Ał taju, a potem sł oneczna pogoda zaczę ł a się zmieniać , wiał wiatr i dwadzieś cia kilometró w od Bijska zaczę ł a się prawdziwa zamieć . Po raz pierwszy zdał em sobie sprawę , o jakiej ś nież ycy pisał Puszkin, czoł galiś my się po drodze „na dotyk”, prawie nie widzą c maski, czasami z ciemnoś ci podś wietlał y się tylne gabaryty auta, czasami migał y ż ó ł te ś wiatł a sprzę tu .
Wyszliś my z zamieci dopiero bliż ej granicy z naszym regionem Nowosybirska, temperatura spadał a o stopień na dziesię ć kilometró w, kró tko mó wią c, wró ciliś my do domu w normalną zimę , dziesię ć godzin w stosunku do zwykł ych sześ ciu lub siedem.
Po tym coś nie przycią gnę ł o nas do Ał taju.
Ale latem to zupeł nie inna sprawa!
(Cią g dalszy)