w każdym razie Anapa jest znowu starą przyjaciółką. co jest lepsze niż nowe

Wyjechaliś my z Czeboksary o 9 rano na 99 progu, tak jak w zeszł ym roku - ja, mó j mą ż i 10-letnie dziecko z tył u. Tym razem nał adowaliś my się jedzeniem na poważ nie i nie zatrzymaliś my się nigdzie na przeką skę . Domowe jedzenie - usmaż yli garnek polę dwicy wieprzowej. Pieczemy ziemniaki, bierzemy zieleninę , ogó rki, pomidory. Chleb i woda. Termos, kawa, herbata, cukier, só l. Naturalnie naczynia - kubki, ł yż ki, kanister z wodą.20 litró w. Po raz pierwszy przestał em jeś ć przed godziną Saratowa o 17:00. Teraz przed Saratowem postawiono wskaź nik na Woł gograd, wię c nie zatrzymaliś my się przy mieś cie. A potem w zeszł ym roku popeł nili bł ą d, wjechali do samego Saratowa i dł ugo wę drowali, szukają c wyjś cia do Woł gogradu. Step w Saratowie jest przypalony, kilka suchych ź dź beł trawy i pę knię cia w ziemi. Gorą co. Asfalt topi się i miejscami stoi na wzgó rzu. Bitum wystaje na drodze i bł yszczy jak masł o. W tym roku droga jest bardziej ruchliwa. Oblał em się wodą z kanistra, bo jest bardzo gorą co. Odpoczę liś my i ruszyliś my do Woł gogradu. Jak tylko zajdzie sł oń ce. Szybko zrobił o się ciemno. Dotarliś my do tych samych rzę dó w kawiarni co rok temu, wstaliś my tam - jest godzina 21.56 Staliś my i trochę spaliś my do 3 nad ranem. Nastę pnie napeł nili termos wrzą cą wodą i ruszyli dalej. Noce w tej okolicy są strasznie ciemne, zbliż a się do 5 rano. Przy wjeź dzie do Woł gogradu zatrzymali się - nie był o reflektoró w, ukarano grzywną.100 rubli. Z drogi jest znak na Rostó w, nie zatrzymywaliś my się przy mieś cie, ale z drogi widać pomnik na kopcu - nawet z daleka, bardzo majestatyczny i uroczyś cie surowy. Bardzo nam przykro, ż e nie zatrzymaliś my się , aby zobaczyć , ale nie zmarnowaliś my 2 godzin na wjazd i wyjazd. Woł gograd podró ż ował okoł o 7 rano. Drzewa wzdł uż autostrady są suche, wiele wyschnię tych rzek. Nastę pny był region Rostowa. Bezpoś rednio pod pomnikiem-czoł giem, przed wjazdem na most przez Don, zatrzymali policję drogową i zaczę li przekraczać ograniczenie prę dkoś ci – tam, gdzie znak był.30, my mieliś my 130. Jednocześ nie niczego nie udowodnili i grozili odebrać prawa. Mą ż nie kł ó cił się , dał.200 rubli i wyszedł . Czekają c na niego z budki policji, zobaczył em, ż e robotnik drogowy zatrzymywał wszystkie samochody z numerami nielokalnymi i zapraszał mnie do budki. Wtedy mą ż powiedział , ż e wszyscy zostali sprzedani w nadmiarze. To był dzień zbió rki pienię dzy. Wjechaliś my na autostradę M4 - droga nie jest dla osó b o sł abych nerwach. Nie lubię jej, ale w tym roku znacznie się poprawił a. . Pró g jest wszę dzie poś rodku, samochody pę dzą . A my też mamy poniż ej 140 lat. Zanim w Rostowie zaczę ł o padać , przestaliś my trochę spać . Nastę pnie zwró ciliś my się do Krasnodaru. W tym roku postanowiliś my pojechać do Jeyska, aby zobaczyć Morze Azowskie. Miejscowi powiedzieli nam, ż e droga nie jest daleko - godzina jazdy. W Internecie przeszli przez wsie Kuszczewska, Starominska i dalej Jejsk. W rzeczywistoś ci się okazał o - przejechał em ponad dwie godziny. Oczywiś cie Krasnodar jest pię kny – wszę dzie znamy pię kne pola ze sł onecznikami i kukurydzą , orzechami, ale dró g nie ma koń ca. W koń cu dotarliś my do Yeysk. Tuż po prawej stronie drogi widać już Morze Azowskie - wydaje się prawie biał e. Przy wjeź dzie stoją samochody z tabliczkami o dostawie mieszkania. Zatrzymaliś my się o jednym czł owieku - zaczą ł dł ugo gadać , obiecał wprost szykowne warunki za 1200 dziennie. Chodź my za nim. To, co zobaczyliś my, pozostawił o nas gorzko i boleś nie rozczarowane. Nie dlatego, ż e przejechaliś my prawie 2000 km, ż eby wpaś ć w ten horror za takie pienią dze. Miasto z bardzo wą skimi drogami, ale miejscowi jeż dż ą bardzo bezczelnie - jeż dż ą prosto na zamiejscowe samochody, dalej nie muszą jechać . Hulajnogi wyjeż dż ają nieoczekiwanie i gdzie chcą . Domy w stylu kupieckim. Zaproponowali nam 1500, a takż e postanowili zrobić zniż kę - 1300 dziennie, morze wydaje się być po drugiej stronie drogi, ale jeszcze nie jest widoczne. Na podwó rku jest cał y koł choz 4 samochody, odpowiednio tyle samo osó b, na podwó rku roją się dzieci. I jest peł na beztroskich ludzi. Pokó j jest taki sobie - wydaje się , ż e wszystko tam jest, ale trzeba iś ć na dziedziniec po prysznic i toaletę , jest specjalnie wyposaż one miejsce. Splunę li i odeszli. W Anapa za takie pienią dze moż esz dostać szykowną pracę . Mimo to mę ż czyzna nie puszcza nas: „Zró bmy to – wszę dzie cię zabiorę , ty poszł aś ze mną ”. Jednocześ nie widać jego rozczarowanie, ż e nie chcemy tak duż o pł acić . Wzią ł em wydruki z internetu, pokazuję mu, a on deklaruje, ż e takich cen - 300 rubli na osobę już nie ma. Wię c dlaczego kł amać ? Ludzie są już dostrojeni. Idź my dalej – to ta sama gromada aut na podwó rku + dzieci w ró ż nym wieku, ale warunki są lepsze. 1200 dziennie. Jednocześ nie nikt nie chce cię zabrać na trzy dni, każ dy potrzebuje pienię dzy na 10 dni i od razu. myś leliś my, ż e poczekamy dzień lub dwa i zobaczymy, co i jak. W Anapie nie ma z tym problemó w - zatrzymaj się chociaż na jeden dzień . Tutaj ludzie wydają się być Rosjanami, ale oczekują duż o pienię dzy za swoje nę dzne warunki i nadal twierdzą , ż e te liczby są , gdy tylko wyjedziemy. Ich rę ce zostaną oderwane. Stamtą d też wyjechali. W rezultacie nasz czł owiek był cał kowicie zdenerwowany - nie pł acimy i tyle. Poszliś my do jego domu i zatrzymaliś my się na jeden dzień - byliś my bardzo zmę czeni po drodze, bolał y nas oczy. obiecał , ż e cena wyniesie 200 rubli za osobę , ale jego ż ona powiedział a, ż e jeś li tylko na jeden dzień , to bę dzie to 300 rubli za osobę . Co mieliś my: pokó j z tylko trzema ł ó ż kami i otwartym stolikiem nocnym, nawet bez krzeseł . Przed wejś ciem stoi plastikowy stó ł , ale na dwa pokoje jest tylko jedno krzesł o. Zostaw kapcie przy wejś ciu. Po drugiej stronie dziedziń ca jest kuchnia, wszystko tam jest, ale kapcie zostawcie przy wejś ciu. Kolejne 20 osó b ró wnież zostawia kapcie Ską d mam wiedzieć , co jest nie tak z ich stopami? Prysznic w pudeł ku jak wiejska toaleta. Gospodyni weszł a po schodach, przekrę cił a coś na dachu, ż eby woda był a ciepł a. Zostaw kapcie przy wejś ciu pod prysznic i stań na drewnianym moś cie. Reszta robi to samo. Toaleta jest cał kowicie rustykalna, wokó ł otworu umieszczono plastikowe kó ł ko, na któ rym siada 20 goś ci. Zapach jest tego wart. Telewizor w altanie na podwó rku - wszyscy zbierają się i oglą dają , ale jak ci się nie podoba - nie oglą daj. Umyć z umywalki - nabrać wodę z kranu, wlać do umywalki. Wł aś ciciele mają trzy koty - dwa proste i jeden biał y perski Mil na smyczy, Smycz - ż eby nie uciekał a po ogó rki i pomidory z ogró dka. Cią gnie tę smycz jak pies i chę tnie idzie z tym, któ ry ją trzyma. Dostaliś my mię so na przeką skę . Od razu przykleił y się do nas dwa koty. Warto był o się odwró cić - ś cią gnę li ze stoł u kawał ek polę dwicy i zaczę li ł apczywie poż erać podł ogę . Nawet Mila stanę ł a na dwó ch ł apach i pisnę ł a, ż eby dostać mię so. W misce kotó w widział em tylko wodę . Czy wł aś ciciele naprawdę są tak chciwi, ż e nie mogą nakarmić kotó w za takie pienią dze. Obok prysznica mieszkają kurczaki, a przy wejś ciu pies na ł ań cuchu. Zjadł a resztę chleba, któ ry dał em pani kurczą t. Postanowiliś my spę dzić noc i pojechać do Anapa. Jesteś my wybredni, ale dla poró wnania w Varvarovce za 700 rubli dziennie mieliś my wentylator w pokoju, telewizor, toaletę i prysznic na podwó rku, ale typu miejskiego z toaletą i nie był o są siadó w - tylko wł aś ciciele, któ rych nie widzieliś my. wstał em rano - poszedł em zobaczyć , czym jest Morze Azowskie. Miejsce, w któ rym się zatrzymaliś my, nazywa się Shirochanka. To są domy prywatne. Jeszcze nie tak jak w Jeysku. Do morza szybko - w 10 minut dojechaliś my, przeszliś my przez tory kolejowe. Co mieliś my: gł azy na brzegu i samo morze - mę tna woda. Jak zaprawa wapienna. Każ de morze mi odpowiada, kocham morze i to wszystko. Co wię cej, miejscowi i goś cie mó wią , ż e woda jest nasycona minerał ami, wię c ma kolor jak w szkolnym wiadrze, w któ rym przez cał y dzień myli szmaty z kredy. Ale pł ywanie tam, gdzie dna nie widać i nie wiadomo, czy jest gł ę bokie, czy nie, a nawet gł azy wzdł uż wybrzeż a - to nie dla mnie. Gdyby brzeg był piaszczysty i naprawdę zobaczylibyś my, ż e ludzie pł ywają , zniosł bym wszystkie te warunki, ale bycie tutaj jedynymi ką pią cymi się lub godzinna jazda na centralną plaż ę - to mnie wykoń czył o. Zadzwoniliś my do zeszł orocznych znajomych w Anapie i postanowiliś my wyjechać . Droga trwał a godzinami, okoł o godziny 16 byliś my w korku. Tak, przejechaliś my przez znane wioski - Warennikowską . Gostagaevskaya, miasto Timashevsk. Kupili na targu orzechy - 70 rubli, gotowaną kukurydzę - 20 rubli, brzoskwinie - mó wili, ż e miejscowi - 90 rubli, jabł ka - 30, arbuz - 10, i dostaliś my jedną ostrą paprykę . W jamet wszystko jest drogie od 500 rubli za osobę tylko za ł ó ż ko i tyle. Nazwali ormiań ską Valerę , któ ra ma grilla Ochag na autostradzie Anapa. Odpowiedział z radoś cią , przyją ł nas na najwyż szym poziomie, nakrył do stoł u - szaszł yk z polę dwicy i pulpy, domowy ser, plasterki warzyw, sok, dla mnie szklanka czarnego lekarza. To był prezent od niego, ż e nie zapomnieliś my o nim przez cał y rok. Tak, a on sam chyba ma taki charakter - nie ż ał uje, nie jest chciwy, chociaż nie jesteś my dla niego nikim, nigdy nie wiadomo. Ż e mó j mą ż jest Ormianinem. W Jeysku są też tylko Rosjanie, ale nikt nas nie leczył . Jego swat Oleg prowadzi prywatny hotel przy ulicy Samburova 70. Pojechaliś my tam i zatrzymaliś my się tam. Pokó j kosztuje 1300, ale rozliczono nas za 1000, pł acono za 9 dni. W pokoju znajduje się telewizor, dwa duż e ł ó ż ka, szafa, wentylator, stó ł . WC i prysznic na podł odze. Do dyspozycji Goś ci jest wspó lna kuchnia. Stoł ó wka w hotelu. Gdzie moż na normalnie i tanio zjeś ć . Wzię li kharcho - 50 rubli, smaż one ziemniaki lub tł uczone ziemniaki z kieł basą lub kotletem - 80 rubli, szaszł yki z miazgi - 60 rubli za 100 gramó w. Na rozkaz podpalili warzywa. Poszedł em do morza na centralną plaż ę . Nasyp jest bardzo pię kny. Przyjechaliś my wcześ nie rano - o 8 rano byliś my już na plaż y. Woda jest czysta, widać dno, potem ludzie rozwijają glony i woda staje się mę tna. Morze jest chł odniejsze niż rok temu, ale nam to nie przeszkadzał o. Jednego dnia wypł ynę ł o duż o meduz, inaczej fale są sł absze niż w Chemburce i jamecie. Aż.11-12 był o na plaż y, potem jadł em i spał em. Po 17 znowu nad morzem, potem zjadł em obiad w jadalni i spał em. Zabrali czurczchelę - 50 rubli, ale na ulicy sprzedają za 40, zrobili zdję cia na nasypie z mał pą i papugą - 300 rubli. Mał pa wyrwał a mi czurczchelę z rą k i zjadł a. Zaopatrzyliś my się w hiper Magnet - znowu chleb kukurydziany, titsak, cudowną wodę - Hot Key, kosztuje 9.90, a na plaż y - 40 rubli. Pojechaliś my do ubiegł orocznych gospodarzy w Varvarovce - kupili 18 litró w wytrawnego czerwonego wina, 4 litry czaczy, 30 sztuk baklawy na zamó wienie. Baklava kosztował a 900 rubli - chciał em ptyś , ale ta był a w cał oś ci zrobiona z orzechó w, ludziom się podobał a. + wino-chacha-3300, ł ą cznie 4200 rubli dla wł aś cicieli postawionych pod dupą . Pojechaliś my do Sukko, tam wszystko jest nam znane. kupiliś my rę cznie robioną amforę w warsztacie garncarskim za 500 rubli - rzeczy tam są najbardziej luksusowe, ale wszystko jest drogie, ponieważ jest wykonane rę cznie. Potem zwiedziliś my Muzeum Gorgippii - 450 rubli, jestem zachwycona, kocham wszystko, co staroż ytne. Oceanarium - 1100 rubli za trzy. Ale to nazywa się tylko oceanarium - tylko jesiotry bę dą w basenie nad tobą , a reszta ryb w swoich mał ych przedział ach, wszę dzie są goł e druty do metalu, otwarte gniazda, plastik, a jest duż o dzieci i ludzie. Zoo - szczegó lnie podobał y mi się strusie - cią gle sikają , dź wię k jakby wylano wodę z wiadra, a potem jeden struś zrobił kupę . A pozostali dwaj zjedli jego kupę . Nie są też karmione. Przed muzeum znajduje się sklep z pamią tkami z ceramiki - tam też jest bardzo pię knie i kupił bym wszystko, ale szkoda pienię dzy. Kubek dla taty wzią ł em za 200 rubli. Wł aś ciciele hotelu są bardzo sympatyczni i stale w pracy, wszystko monitorowane, specjalna kontrola w jadalni. Zaró wno Valera, jak i Oleg sami siedzą w kuchni stoł ó wki i kontrolują wszystko, a Boż e uchowaj klientowi coś w tym rodzaju roszczenia - dostaną za to kelnerzy i personel. Ludzie ż yją bogato, to na pewno. Wszyscy milionerzy dolarowi, wszę dzie w Anapie są eleganckie fasady prywatnych domó w i hoteli, wszystko jest do wynaję cia i nie ma problemó w z mieszkaniem. Podró ż ują c po cał ym wybrzeż u Anapa uważ am, ż e najlepszym miejscem jest dzhemete. W tym roku wszę dzie jest gorą co i bardzo tę sknimy za domem. W Anapie był o ś wież sze niż w Czeboksary. Padał nawet deszcz. Na plaż y jest wielu urlopowiczó w w Krasnodarze. Moż na je rozpoznać po wybitnym tył ku i wystają cym brzuchu. Wyglą da na to, ż e patrzysz - mł odą kobietę , ale taką z duż ym tył kiem i brzuchem. Nawet tam, przed nami, był o towarzystwo trzech inguskich kobiet z dzieć mi – zastanawiam się , czy to był y trzy ż ony jednego mę ż a? Kobiety są bardzo brzydkie i dziwne. Jedna pod sukienką na oczach wszystkich zdję ł a majtki i zał oż ył a ką pieló wki, zmienili też biustonosze. Najgł upsze miasta, w jakich był em, to Lipieck i Woroneż . Ale krewni mojego mę ż a są w Lipiecku i tam się zatrzymaliś my. Miasto jest absolutnie bez znakó w - jak chcesz, wię c jedź . Po 18 godzinach jazdy wszyscy w tym mieś cie chcą zginą ć , nawet mó j mą ż przysią gł . Nastę pnego dnia o 12.30 pojechaliś my do Czeboksar. Taki upał . Podobnie jak w Lipiecku i Tambowie nigdzie nie był o! ! ! Asfalt jest pł ynny, cał y bitum wypeł zł na powierzchnię , koł a w nim się tł uką , gorą ce powietrze jak z pieca do topienia leci przez okno, nie moż na postawić stopy na asfalcie - pali jak ceramiczna powł oka pieca. Wkró tce samochó d zaczą ł drgać – benzyna rozgrzał a się od upał u, nie moż na był o dotkną ć zbiornika gazu pod siedzeniem, pompa paliwa rozrosł a się , nawet silnik wtryskowy nie dawał rady. Przez okoł o 200 km jechaliś my z prę dkoś cią.40-50-60 km/h, silnik już nie dopuś cił . Modlił się o deszcz. I zaczę ł o padać - od razu auto ostygł o i pę dził o 120-140 km/h. Potem minę liś my Penzę , Sarań sk, a teraz naszą rodzinną Czuwasję . Ostatnie 100 km był o bardzo trudne - już zemdlał em. Mó j mą ż jechał automatem, przyjechaliś my. Dom jest najlepszy. Już tak nie bę dę cierpieć - pó ł tora dnia w drodze tam, potem z powrotem. Na benzynę zaję ł o 8 tysię cy, w sumie wydano 37-38 tysię cy.