Podobał o mi się patrzenie na latają ce ciasto na pizzę i na to, jak umieję tnie i ł atwo poradził sobie z nim szef kuchni. Po tym programie od razu chciał em spró bować Margarity i speł nił o to moje oczekiwania. Kucharz okazał się bardzo ciekawym rozmó wcą , podobnie jak barmani. Doceniam ich uwagę na moje proś by i ż yczenia. Wydawał o się , ż e z gó ry wiedzą , czego potrzebuje każ dy z goś ci. A moje „Coś tak prostego, ale uprzejmego” zamienił o się w „Limoncello” z „Martini”.
Przyjemne wraż enie pozostawił szarmancki kelner, któ ry zawsze pojawiał się we wł aś ciwym czasie. Dania od szefa kuchni zjechał y z jego tacy i są dzą c po iloś ci zamó wień goś cie bardzo je polubili. Menu jest naprawdę urozmaicone, od sał atek po modne Ribeye, ale tym razem postanowił am zł apać rekina w zę by.
Po raz pierwszy zjadł em drapież nika, któ rego wszyscy się boimy i jest to ciekawe uczucie. Katran smakuje jak ż adna inna ryba: jest mię kka, soczysta i delikatna. To wyją tkowe danie z ciekawym sosem i urzą dzone jak restauracja.
Prawie cał a kuchnia był a na moich oczach i wzbudził a ogromne zainteresowanie. Ciekawie był o obserwować , jak szef kuchni tworzył swoje kulinarne arcydzieł a. Gotował swobodnie, ale odpowiedzialnie. Jego pewnoś ć siebie nie pozostawiał a wą tpliwoś ci, ż e nastę pne danie bę dzie ró wnie pyszne jak poprzednie.
Atmosfera w "Acapulco" sprzyjał a komunikacji i relaksowi. Czuł em się tu komfortowo, smacznie, ciekawie i swobodnie. Ogó lnie podobał mi się styl tego miejsca. Myś lę , ż e za tym wszystkim stoi duż o pracy, któ rej prawie nie zauważ amy, cieszą c się resztą , dobrymi napojami i pysznym jedzeniem. Dzię ki za mił e wspomnienia został am na chwilę przetransportowana do Meksyku i zapomniał am o zgieł ku miasta.
PS Sombrero dobrze by wyglą dał o na pracownikach Acapulco : )