Od Kamczatki do Czukotki. część druga
Kontynuacja. Zacznij tutaj Czę ś ć.1
Nasza wyprawa skierował a się na wybrzeż e Kamczatki, kolejnym przystankiem był a Wyspa Karagiń ska. Mieliś my trochę wolnego czasu, bo przeprawa przez morze trwał a okoł o 17 godzin. W tym czasie w barze-bibliotece wybuchł y gorą ce dyskusje na temat spotykanych przez nas ptakó w. Nowym fenomenem jest dla mnie „obserwator ptakó w” lub „ptactwo” – ludzie z ró ż nych krajó w, ró ż nych zawodó w, tak pasjonaci obserwacji ptakó w i zrozumienia tej ró ż norodnoś ci – spotkał em się po raz pierwszy. Wszystkie dane (gdzie, kiedy, o któ rej godzinie, ile ptakó w, jakie gatunki) są rejestrowane w dziennikach polowych. Mogli godzinami dyskutować o ptakach, oglą danie był o bardzo ekscytują ce.
Do ś niadania nasz statek już zbliż ył się do wyspy i po raz pierwszy od pię ciu dni naszej wyprawy wyszł o sł oń ce. Dziesię ć sł onecznych minut - był y pię kne, ale wszystko wró cił o do normy, biał e niskie niebo i mż ą cy deszcz.
Niedź wiedź przechadzał się po plaż y w naszym rejonie lą dowania, Rodney (nasz lider ekspedycji) był już gotowy, aby odwoł ać lą dowanie i zabrać wszystkich z powrotem na pokł ad. Ale spotkanie z ludź mi nie był o uwzglę dnione w planach niedź wiedzia i wycofał się . Byliś my zadowoleni ze ś ladó w stó p na piasku.
Wyspa Karagiń ski to teren podmokł y o znaczeniu mię dzynarodowym. Wyspa skł ada się z labiryntu jezior i roś linnoś ci tundry. Kalosze to najlepszy przyjaciel w takiej podró ż y! Nasza grupa się rozdzielił a, ktoś bł ą kał się w poszukiwaniu ptakó w, ktoś wspią ł się na pł askowyż w poszukiwaniu najlepszego widoku na wyspę , a turysta z Petersburga zdoł ał nawet popł ywać w Pacyfiku.
Burza koloró w roś linnoś ci tundry jest niesamowita, niestety fotografie nie są w stanie oddać tych wraż eń w peł ni.
Szó stego dnia naszej wyprawy planujemy odwiedzić niewielką niezamieszkaną wyspę na Morzu Beringa, w któ rej nie sposó b się nie zakochać...Bujna roś linnoś ć , tysią ce ptasich kolonii, lwy morskie odpoczywają ce na skalistych brzegach i najbardziej wysunię ta na poł udnie rookery morsa - wszystko to jest wyspa Verkhoturov.
Od naszej wyprawy minę ł y już dwa miesią ce, a wraż enia z tej wyspy wcią ż są takie ciepł e i jasne, a ja nie mam doś ć sł ó w, aby przekazać Wam pię kno tego pię knego miejsca, wię c zdję cia powiedzą lepiej niż ja.
Po obiedzie czekał na nas pó ł wysep Govena - kró lestwo pasm gó rskich i niedź wiedzi. . . a statek, któ ry osiadł na mieliź nie niespeł na 5 lat temu, stał się teraz bardzo hał aś liwym schroniskiem dla mew.
Przed zejś ciem na lą d, odprawa Rodneya, przed niedź wiedziami, dwa kije i kubki - niedź wiedzie boją się gł oś nych dź wię kó w.
Dwudziestominutowy spacer w gó rę rzeki i oto pierwszy mieszkaniec pó ł wyspu.
Drugi wyró sł zza wzgó rza, ale nie okazał nam wię kszego zainteresowania.
Poszliś my trochę wyż ej, w dolinę , gdzie otwierał y się wspaniał e widoki na oś nież one szczyty, a niedź wiedzie dalej wychodził y nad rzekę .
To był bardzo dł ugi dzień , mnó stwo niezapomnianych emocji i wraż eń , jasno i sł onecznie, a nasz statek pł yną ł już na pó ł nocny zachó d, w gó rę wybrzeż a Kamczatki.
Laguna Tinticun. Z jakiegoś powodu Google nie bardzo zdaje sobie sprawę z istnienia takiej laguny w Rosji, a jedyne czego się dowiedział em przygotowują c się do wyjazdu to to, ż e najbliż szą osadą jest Magadan, oddalony o 980 kilometró w.
Tak wię c laguna Tinticun jest najbardziej malowniczą laguną pochodzenia lodowcowego, wzdł uż brzegó w znajdują się oazy z gorą cymi ź ró dł ami pochodzenia wulkanicznego.
Wejś cie do laguny jest bardzo pł ytkie, wię c nasze zodiaki przekroczył y ją bez pasaż eró w i zabrał y nas pod prą d.
Na jednej z grani widzieliś my niedź wiedzia i dwa mł ode, ale wyś miewali się z ukrywania się w krzakach. Swoją drogą , czy wiesz, ż e niedź wiedzie mają swoje wł asne ś cież ki i naprawdę nie lubią z nich zbaczać ? Wydeptana ś cież ka jest widoczna prawie na cał ym wybrzeż u laguny.
Gorą ce ź ró dł a otoczone są bujną roś linnoś cią : kwiatami, zioł ami, dziką mię tą , a nawet dziką zieloną cebulką . "Szalony Rosjanin" - my z naszą rosyjską firmą nie mogliś my przejś ć obok naturalnych gorą cych ką pieli i musieliś my się ką pać , podczas gdy obcokrajowcy patrzyli na nas ze strachem, ale robili zdję cia z przyjemnoś cią .
Ale w drodze powrotnej jeszcze jeden obcokrajowiec zanurkował . Ł awice ryb był y wyraź nie widoczne w wodzie. Nasz kucharz Lindsey pró bował harpunować kilka ryb na obiad, ale nie udał o mu się , ale sprawdził kamizelkę ratunkową - naprawdę dział a : )
Te malownicze zatoki w pó ł nocnej czę ś ci Kamczatki przycią gają podró ż nikó w z cał ego ś wiata. Pię kno tych miejsc polega na tym, ż e tutejsze gó ry zbliż ają się do morza i gwał townie urywają się przy wodzie. Poł owa naszej wyprawy został a w tyle, a przed nami tydzień na Koryackim wybrzeż u Czukotki.
„Opis tej trasy jest ogó lnym planem wyprawy. Trasa moż e ulec zmianie pod wpł ywem czynnikó w zewnę trznych: pogody, warunkó w lodowych itp. ” – waż ny punkt programu na takich trasach wypraw. Dziś zaplanowaliś my lą dowania w nowych zatokach, gdzie ekspedycje nie odbywał y się w poprzednich latach. Nasz zespó ł miał trzy opcje lą dowania A-B-C, jeś li nagle coś pó jdzie nie tak. I jedna po drugiej opcje tracił y na znaczeniu, gdzieś zbyt kamienista, gdzieś zbyt pł ytko itp.
Po obiedzie pojawił a się opcja F - lą dowanie w zatoce Shlyupochnaya, nie przegapiliś my okazji, aby ć wiczyć naszych zagranicznych przyjació ł w wymowie tak ł atwego rosyjskiego sł owa, jak „ł ó dź ”.
Tutaj spotkaliś my rybakó w, któ rzy przybyli tu na tarł o ryb z ró ż nych czę ś ci był ego ZSRR.
- A jak Barcelona zagrał a z Juventusem? - pytanie jednego z rybakó w jest trochę zaskakują ce, a potem przypominasz sobie, ż e sam od ponad tygodnia ż yjesz odcię ty od cywilizacji, komunikacji i internetu. A rybacy są tu od prawie dwó ch miesię cy, wkró tce tarł o się skoń czy i wró cą do domu. Teraz w ich mał ym domu mieszka 10 osó b i pies, a opró cz nas tylko niedź wiedzie przyjechał y z wizytą . Dwó ch goś ci z Kaliningradu szczerze przyznaje, ż e dla nich to nie tyle sposó b na zarobienie pienię dzy, ile przygoda.
Dla naszych ornitologó w i obserwatoró w ptakó w dzisiejsze lą dowanie był o jednym z najbardziej ekscytują cych, dzielą c się na grupy, zbadaliś my roś linnoś ć tundry w poszukiwaniu ostrygojadó w.
Brodzik to bardzo mał y ptak (mniejszy niż wró bel) z niezwykł ym dziobem w formie ł opatki. Populacja stale spada: na ś wiecie pozostał o nie wię cej niż.150 par, ich gniazda, nawet w miejscach nadają cych się do zamieszkania, wynoszą jedno na 30 kilometró w kwadratowych.
Dziś nie spotkaliś my tego ptaka, ale cieszyliś my się pię knymi krajobrazami i zniszczyliś my puł apkę kł usownika.
Dziewią ty dzień naszej wyprawy rozpoczą ł się szalenie wcześ nie, bo o 5:30, ao 6:00 planowane był o już pierwsze lą dowanie w Zatoce Natalii, któ re ś piewał Aleksander Gorodnicki w piosence o tym samym tytule.
W czasach sowieckich znajdował a się tutaj fabryka ryb, w któ rej pracował o 400 kobiet. A kilometr na pó ł noc jednostka wojskowa. Teraz wszystko jest porzucone i bardziej przypomina scenerię filmó w o apokalipsie zombie.
Na pokł adzie mieliś my gorą ce ś niadanie i odprawę o dniu zejś cia na lą d, był o kilka opcji. Dla mnie nie był o wyboru – trekking przez przeł ę cz. Kiedy statek zbliż ył się do Petra Bay, zauważ yliś my wygrzewają cego się w sł oń cu morsa na moś cie i udał o nam się zrobić niesamowite zdję cia.
Pomię dzy zatoką Piotra i Pawł a 10 minut na zodiaku, a przez przeł ę cz prawie 5 godzin. Ciesz się zdję ciami, powiedzą wię cej niż ja.
Moim gł ó wnym bł ę dem cał ej wyprawy był a decyzja o zał oż eniu dzisiaj trampek. Wpadliś my po pas do ś nież no-bł otnych jezior, zjeż dż aliś my z lodowych zjeż dż alni, przekraczaliś my gó rskie strumienie i lepiliś my bał wana! Zró b bał wana w lipcu! Czy jesteś sł aby?
Gdy nasz statek opuś cił Pavel Bay, sł oń ce już zachodził o i towarzyszył o nam pię kny zachó d sł oń ca.
Nastę pnego dnia w Opuka Bay spotkał nas deszcz, mgł a i wiatr, ale tego się nie baliś my! Wieloryby czekają na nas!
Nasz kierowca zodiaku - Kostya, kieruje zodiak w biał y welon, na wycią gnię cie rę ki nic nie widać . Na horyzoncie nie ma wielorybó w.
Mgł a stopniowo się rozwiewa, w oddali widzimy fontannę , potem nurkowanie i ogon. Kostia kieruje ł ó dź bliż ej, ale z drugiej strony sł yszymy plusk… Wieloryby… Sto metró w, pię ć dziesią t, trzydzieś ci. Najważ niejsze jest cierpliwoś ć . W pewnym momencie wydaje się , ż e moż na go dotkną ć , a on już chowa się pod wodą .
Tu i tam pojawiają się fontanny, ogony, gł owy W pewnym momencie przestajesz robić zdję cie i po prostu się cieszysz.
Po rozkoszowaniu się wielorybami idziemy na brzeg, gdzie tysią ce mew wita nas swoim przeszywają cym krzykiem.
I nie tylko mewy.
„Mł oda, maksymalnie trzy lata” – mó wi Katia (asystent Rodneya). Mał e są najbardziej niebezpieczne - jak dotą d gł upie. Oni są zainteresowani. Jesteś my dla nich nowi. Tu prawie nie ma ludzi, kiedyś był a tu jednostka wojskowa, teraz jest opuszczona.
Niedź wiedź ż wawo pę dzi brzegiem, odcinają c nam drogę do zodiakó w. I nie boi się naszych patykó w ani dź wię ku metalowych kubkó w. Rodney strzela z wiatró wki. Niedź wiedź ucieka, ale niedaleko i wraca.
Dla nas (turystó w) to ś winia rozkosz, jeden strzał jest lepszy od drugiego, dla ekspedycji to bó l gł owy. Rodney odpala kolejną rakietę , któ ra spada metr od niedź wiedzia. Ale nie moż esz tak po prostu wzią ć naszego misia!
„Jestem chmurą , chmurą , chmurą I wcale nie niedź wiedziem! »
Niedź wiedź nam się znudził , on odszedł , a my pojechaliś my na zwiedzanie opuszczonej jednostki wojskowej.
W drodze powrotnej spotykamy foki i wieloryby.
Ostatnie dni naszej wyprawy zaplanowaliś my we wsi Mainyplygino. Latem mają tu swoją siedzibę ornitolodzy, któ rzy przyjeż dż ają „na pola”, aby zbadać ostrygojad.
Oto ten mał y i rzadki ptak, Maxim nas do niego zabiera, obserwuje tu ostrygojadę już czwarte lato. Pokazujemy nam kilka fotopuł apek i opowiadamy o dział aniach mają cych na celu zachowanie i zwię kszenie populacji brodzą cych. W pobliż u wsi zbudowano inkubator, aby zwię kszyć populację .
Specjalnie z okazji naszego przyjazdu zorganizowali wystę p miejscowego zespoł u folklorystycznego. Tań ce i pieś ni ludzi pó ł nocy.
Nasza podró ż dobiegał a koń ca. Ostatniej nocy mieliś my niezapomnianą kolację z Linsey. Był o bardzo uroczyś cie i uroczyś cie, ale trochę smutno.
Niektó re suche liczby: przepł ynę liś my 1546 mil morskich, zobaczyliś my 125 gatunkó w ptakó w, 14 gatunkó w zwierzą t i 13 gatunkó w ssakó w morskich.
Widzieliś my 48 niedź wiedzi, 19 orł ó w bielikó w, 49 orek, 55 wielorybó w szarych i 62 humbaki.
Minę ł y dwa tygodnie. Na dwa tygodnie jesteś odcię ty od wszystkiego, co jest ci znajome i znajome. Odkrycia czekają na Ciebie w każ dej minucie, czy to dzika przyroda, czy rozmowa z są siadem z wyprawy.
Wybierają c się w taką podró ż , nie wiesz, kogo spotkasz na pokł adzie – czy bę dzie to sprzedawca samochodó w z Nowej Zelandii, pracują cy kucharz czy wiolonczelista z Nevady, czy moż e bankier z Londynu lub dziennikarz z Moskwy – ale w każ dym razie bę dzie to niezwykł a osoba!
Zwykli ludzie nie jeż dż ą na takie wycieczki. . .