Kiedy odwiedzasz obcy kraj, po raz kolejny jesteś przekonany, ż e bez ję zyka, jak bez rą k.
Musieliś my kupić bilety w Porto na nastę pny autobus na poł udnie, do Vilamoury, tu zaczę ł y się problemy, mimo ż e wcześ niej przygotowaliś my kilka sł ó w i zdań po portugalsku. Nie mogliś my w ż aden sposó b wytł umaczyć , ż e potrzebujemy biletó w na nastę pny lot, dł ugo cierpieliś my z kasjerką , a wszystko zapisaliś my na kartce, a oni pokazali na zegarze, czy bę dzie duż y autobus stacji, inaczej to tak, jakbyś my mieli w jakimś regionalnym oś rodku. Po wielu cierpieniach mieliś my szczę ś cie: widzieliś my rodakó w, któ rzy od dawna mieszkają w Portugalii, pomogli nam kupić bilety, a potem wszystko poszł o jak w zegarku.
Przejechaliś my autobusem cał y kraj z pó ł nocy na poł udnie, z jedną przesiadką w Lizbonie i nie znudziliś my się , bo wszystko był o ciekawie. Autobus był prawie nowy, bardzo wygodny, ale nie spaliś my ani sekundy , po prostu zdą ż yliś my popatrzeć w lewo iw prawo . Autostrady są szerokie, nowe, a oleandry są sadzone wszę dzie na pasie dzielą cym, w tym czasie kwitł y. Wszę dzie budowano drogi, ale kiedy tam byliś my w 2008 roku, drogi też był y budowane.
Krajobraz nie bł yszczy szczegó lnym pię knem i ró ż norodnoś cią : mał e krzewy, ciernie, brą zowo-czerwona ziemia. Są mał e lasy, ale poż ary tam szaleją bardzo czę sto, my ich nie widzieliś my, ale na jakimś odcinku ś cież ki spotkaliś my spaloną ziemię i spalone drzewa po poż arze. Bliż ej poł udnia zrobił o się mniej wię cej zielono, a taka bieda był a wszę dzie, widzieliś my straszne szopy, w któ rych mieszkają ludzie.
Pó ź nym wieczorem dotarliś my do „naszej” Vilamoury. Dworzec autobusowy jest bardzo osobliwy: zwykł y przystanek autobusowy w centrum miasta, gdybyś my nie widzieli spotykają cych się z nami krewnych, prawdopodobnie pojechalibyś my dalej.
Wszystkie miejscowoś ci wypoczynkowe są bardzo pię kne: Vilamoura, Quarteira, Albufaira, Lagos, Pera, Algarve, Faro, wszystkie są w pobliż u.
Hotel, w któ rym nocowaliś my praktycznie tylko, jest szykowny. Nasz pokó j był z balkonem, z widokiem na Atlantyk, w pokoju był y "nowoczesne" meble, nie był o na co narzekać . Hotel ma wł asną plaż ę , jednak wspaniał ą plaż ę , jak wszystkie kilometry niezliczonych plaż w Portugalii. Lecz odką d byliś my duż ą grupą krewnych i przyjació ł , potem byliś my na innych plaż ach.
Hotel poł oż ony jest w samym centrum miasta, tuż obok przepię knego terenu spacerowego - bulwaru „MARINA”, a wokó ł pł ywa wiele eleganckich jachtó w o niezwykł ej urodzie. W pobliż u kasyna wystę p jest niedrogi, okoł o 16-20 euro, grupa taneczna jest w zasadzie cał a nasza, rosyjska. W pobliż u kawiarnie, sklepy z pamią tkami. Oczywiś cie wszystkie wycieczki robiliś my na miejscu: dla mieszkań có w jedna cena, dla turystó w inne.
Jedyne, co mi się naprawdę nie podobał o, to niezliczeni sprzedawcy na plaż y, ale jeś li zamkniesz oczy, przechodzą obok, nie przeszkadzają .
W pobliż u jest wszystko: luksus i po 5 metrach taka bieda. Ale musimy oddać hoł d, wszystko się cią gle poprawia. Kiedy po 2 latach znó w tam przyjechaliś my, byliś my mile zaskoczeni, na plaż ach był o wię cej leż akó w i parasoli (wszystko pł atne), pojawił y się drewniane ś cież ki, był o wię cej kafejek, wię cej czystoś ci i komfortu.
Prawie w ogó le nie był o mó wią cych po rosyjsku, wielu Anglikó w, sami Portugalczycy z pó ł nocy i wielu ciemnoskó rych ludzi.
Polecił bym tam ponownie, ale chcę zobaczyć inne kraje!