Очень ранний выезд, около 6-ти утра забирают из отеля. Советуют стартовать без завтрака, чтобы не укачивало. Но мы не удержались, и взяли с собой по бутерброду. Забегая наперед скажу, что видели их еще раз, уже после того как съели.
Разнокалиберные катерочки все стартуют из одного и того же порта Мириссы, отсюда ближе всего до «точки». В порту жизнь кипит! Пахнет свежей рыбой и лодочными дизелями. Даже ранним утром на Шри-Ланке тепло. Соседнее судно до верху забито китайцами. Они шумят, смеются и харахорятся друг перед другом, как дети. На нашем катере их тоже много.
Путь до «точки» занимает около двух часов, и всю дорогу качает как следует. Дует ветер и брызгают волны. Уже к середине дороги мало кто на корабле обошёлся без пакетиков. Половина китайцев вообще не видели ни китов ни дельфинов, только валялись на палубах и бегали за новыми пакетиками.
Ребята-организаторы молодцы, стараются показать максимум. Им запрещено использовать эхо-локаторы, поэтому движутся по наитию. Догоняют — ждут — догоняют — снова ждут. Когда из воды появляется хвост, это занимает секунды, и он быстро скрывается под водой. Но весь катер ликует! Киты вдыхают один раз в 6-10 минут. Иногда пассажиры замечают раньше чем гиды, и кричат на своём языке. Я всё думал, почему так, а потом один раз увидел первым и тоже закричал на своём на русском. Если ты не на том борту, то скорее всего, успеешь только на круги на воде. Потому и на фотках китов нет, потому что не успеваешь вскинуть камеру.
Жаль китов. Наши четыре кораблика преследовали их больше часа. Не представляю, что тут творится в высокий сезон.
Но мы их видели! И хвост и горбик, и не один раз, а несколько. Впечатление на всю жизнь.
Bardzo wczesny wyjazd, okoł o 6 rano odbió r z hotelu. Zaleca się zaczą ć bez ś niadania, aby nie zachorować . Ale nie mogliś my się oprzeć i wzię liś my ze sobą kanapkę . Patrzą c w przyszł oś ć , powiem, ż e znowu je widział em, po tym, jak je zjedli.
Wszystkie ł odzie ró ż nej wielkoś ci wypł ywają z tego samego portu Mirissa, stą d jest najbliż ej „punktu”. Port tę tni ż yciem! Pachnie ś wież ymi rybami i olejami napę dowymi ł odzi. Nawet wczesnym rankiem na Sri Lance jest ciepł o. Są siedni statek jest wypeł niony po brzegi Chiń czykami. Hał asują , ś mieją się i przeklinają jak dzieci. Na naszej ł odzi też jest ich duż o.
Droga do „punktu” zajmuje okoł o dwó ch godzin, a cał a droga trzę sie się tak, jak powinna. Wieje wiatr i pluskają fale. W poł owie drogi niewiele osó b na statku poradził o sobie bez workó w. Poł owa Chiń czykó w w ogó le nie widział a wielorybó w ani delfinó w, tylko leż eli na pokł adach i biegali po nowe torby.
Chł opaki-organizatorzy są ś wietni, starają się pokazać maksimum.
Nie wolno im uż ywać lokalizatoró w echa, wię c poruszają się pod wpł ywem kaprysu. Nadrabianie zaległ oś ci - czekanie - nadrabianie zaległ oś ci - znowu czekanie. Gdy ogon wynurza się z wody, zajmuje to kilka sekund i szybko znika pod wodą . Ale cał a ł ó dź się raduje! Wieloryby wdychają raz na 6-10 minut. Czasami pasaż erowie zauważ ają przed przewodnikami i krzyczą w swoim wł asnym ję zyku. Cią gle myś lał em, dlaczego tak jest, a potem raz pierwszy to zobaczył em i też krzykną ł em po rosyjsku. Jeś li jesteś na niewł aś ciwej desce, najprawdopodobniej zdą ż ysz tylko na krę gi na wodzie. Dlatego na zdję ciach nie ma wielorybó w, bo nie masz czasu na zwymiotowanie aparatu.
Przepraszam wieloryby. Nasze cztery ł odzie ś cigał y ich przez ponad godzinę . Nie wiem, co się tu dzieje w szczycie sezonu.
Ale widzieliś my je! I ogon i garb, i to nie raz, ale kilka. Wraż enie na cał e ż ycie.