Прежде чем попасть на вулкан Мон Пеле пару месяцев созерцал его регулярно, ведь его видно в солнечную погоду практически с любой точки острова Мартиника. Было заметно, что верхушка практически всегда в облаках. Так оно у нас и оказалось. Весь подъём на кратер был туман, потом временами пробивалось солнышко. Из-за этого удачных фото меньше, чем хотелось бы.
Начальная точка - на высоте около 600 м. Подъём идёт временами (большей частью? ) по гребню шириной 10-15 м. В основном просто камни. Виды – не на море, а на плато.
По этой тропе дошли до кратера. У этого вулкана своеобразная форма – очень широкий кратер, заросший растительностью, а уже из этого большого кратера (не в центре а с края) подымается вершина горы. Вершина эта тоже не остроконечная, а более похожа на маленький кратер.
Я к чему про всё это. БОльшая часть туристов доходит до большого кратера, проходит по его гребню какое то расстояние, и возвращается. Не увидев самого интересного. К счастью, у нашей маленькой интернациональной группы был гид (друг, из местных), который знал тут каждую тропку, ну почти каждую, как оказалось.
Мы спустились в кратер, и попали в волшебный мир. Особый ландшафт, возникающий в прохладных, очень влажных местах. Пару фото хоть как-то передают эту красоту.
Далее мы шли. Поднимались, опускались, иногда немножко карабкались. Иногда (когда облака немного рассеивались) видели море внизу и весь остров.
Ради такого фото можно и рискнуть – природный стул из камня, спинка есть конец скалы, уходящей отвесно к самому морю.
Так постепенно дошли и до вершины (неявно выраженной, там табличка стоит для верности) и в где то недалеко от неё сделали привал. Температура на самом верху 15-18 градусов. Нужна куртка. Я её одел только во время сидения на привале, но всё равно нужна, мало ли что.
После привала вскоре неожиданность – наш чудесный гид, сокрушённо так, нас озадачил – если идти правильно, по камням, то нужно возвращаться и идти очень долго. Но если пройти метров 50 неправильно, по зелёнке, то будет очень быстро, да и места новые увидим.
Нужно сказать, что перед спуском в кратер, мы были строго проинструктированы – идти только по тропе или по камням. На зелёное не заходить ни в коем случае. Много дыр, провалов, замаскированы буйной растительностью. В лучшем случае можно подвернуть ногу, в худшем, упасть в провал. Например такой, еще не заросший.
Решили идти по зелёнке, коротким путём, но с мерами предосторожности. Сначала с камушка на камушек на двух ногах.
А потом и на четырёх костях. Тремя опираешься на твёрдое, четвёртой проверяешь на прочность следующую точку опоры. Впечатления незабываемые. Холодный пот и всё такое. Но вышли без потерь. : ))))
Далее просто фото, в хронологическом порядке. Правда они передают не более 20% той красоты. На всё это ушло около 4-х часов.
P. S. Не написал вовремя по ряду причин. Считаю это маленькое путешествие даром судьбы. Если точнее, судьба дала возможность, а я ей не поленился и не побоялся воспользоваться (применимо ко всему моему гваделупанско-мартиниканскому опыту). До сих пор вспоминаю иногда это незабываемое восхождение.
Zanim dotarł em do wulkanu Mont Pele, przez kilka miesię cy regularnie go kontemplował em, bo przy sł onecznej pogodzie moż na go zobaczyć niemal z każ dego miejsca na Martynice. Dał o się zauważ yć , ż e szczyt prawie zawsze jest w chmurach. I tak się dla nas okazał o. Cał e podejś cie do krateru był o mgliste, a czasami przebijał o się sł oń ce. Z tego powodu jest mniej udanych zdję ć , niż byś my chcieli.
Punkt startowy znajduje się na wysokoś ci okoł o 600 m. Podejś cie prowadzi czasami (w wię kszoś ci? ) grani o szerokoś ci 10-15 m. Przeważ nie tylko kamienie. Widoki nie są na morze, ale na pł askowyż.
Tą ś cież ką dotarliś my do krateru. Wulkan ten ma osobliwy kształ t - bardzo szeroki krater poroś nię ty roś linnoś cią , a już z tego duż ego krateru (nie poś rodku, ale od krawę dzi) wznosi się wierzchoł ek gó ry. Ten szczyt ró wnież nie jest spiczasty, ale bardziej przypomina mał y krater.
Co ja o tym wszystkim mó wię . Wię kszoś ć turystó w dociera do duż ego krateru, przechodzi kawał ek wzdł uż jego grzbietu i wraca.
Nie widzą c najciekawszych. Na szczę ś cie nasza mał a mię dzynarodowa grupa miał a przewodnika (znajomego, miejscowego), któ ry znał tu każ dy szlak, no, jak się okazał o, prawie każ dy.
Zeszliś my do krateru i weszliś my do magicznego ś wiata. Wyją tkowy krajobraz wystę pują cy w chł odnych, bardzo wilgotnych miejscach. Kilka zdję ć jakoś oddaje to pię kno.
Nastę pnie poszliś my. Szliś my w gó rę , w dó ł , czasem trochę się wspinaliś my. Czasami (kiedy chmury nieco się przejaś niał y) widzieli morze w dole i cał ą wyspę.
Ze wzglę du na takie zdję cie moż na zaryzykować - naturalne krzesł o wykonane z kamienia, tył to koniec urwiska, któ ry przechodzi pionowo do samego morza.
Stopniowo wię c doszliś my do szczytu (domyś lnie wyraż onego, jest tam znak wiernoś ci) i gdzieś niedaleko się zatrzymaliś my. Temperatura na samym szczycie to 15-18 stopni. Potrzebujesz kurtki. Zakł adam go tylko na postoju, ale nadal go potrzebuję , nigdy nie wiadomo.
Po postoju niebawem nadeszł a niespodzianka - nasz wspaniał y przewodnik tak nas niestety zdziwił - jeś li idzie się wł aś ciwą drogą , po kamieniach, to trzeba wracać i jechać bardzo dł ugo. Ale jeś li pó jdziesz 50 metró w bł ę dnie, wzdł uż greenu, bę dzie bardzo szybko i zobaczymy nowe miejsca.
Muszę powiedzieć , ż e przed zejś ciem do krateru byliś my ś ciś le poinstruowani - chodzić tylko ś cież ką lub po kamieniach. Pod ż adnym pozorem nie wchodź na teren zielony. Wiele dziur, zagł ę bień , zamaskowanych bujną roś linnoś cią . W najlepszym razie moż esz skrę cić nogę , w najgorszym wpaś ć do dziury. Na przykł ad ten, jeszcze nie zaroś nię ty.
Zdecydowaliś my się iś ć zielonym, kró tką drogą , ale z zachowaniem ostroż noś ci. Najpierw od kamyka do kamyka na dwó ch nogach.
A potem na czterech koś ciach. Przy trzech opierasz się na bryle, przy czwartym sprawdzasz sił ę kolejnego punktu podparcia. Niezapomniane wraż enia. Zimny pot i tak dalej. Ale wyszli bez szwanku. : ))))
Poniż ej znajduje się tylko zdję cie w porzą dku chronologicznym.
To prawda, ż e przekazują nie wię cej niż.20% tego pię kna. Wszystko to zaję ł o okoł o 4 godzin.
PS Nie napisał em na czas z wielu powodó w. Uważ am tę mał ą podró ż za dar losu. Mó wią c dokł adniej, los dał szansę , a ja nie był em zbyt leniwy i nie bał em się z niej skorzystać (dotyczy to cał ego mojego gwadelupań sko-martyń skiego doś wiadczenia). Do dziś pamię tam to niezapomniane wejś cie.