Cofnij się o 100 lat. Kontynuacja.

23 Kwiecień 2019 Czas podróży: z 04 Wrzesień 2009 na 26 Wrzesień 2009
Reputacja: +6017
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Po przetł umaczeniu opowiadania z 1929 roku https://www.turpravda.com/fr/blog-407222.html , postanowił em poszukać wię cej opowiadań Herve Lauvik. I nie znalazł em tego. Ale cał kiem nieoczekiwanie natkną ł em się na historię bez nazwiska autora w magazynie Quattroruote z listopada 1967. Styl pisania był bardzo podobny do stylu Herve Lauvika. Czemu nie? Tak, Quattroruote to wł oski magazyn. A autor i jego ż ona wyruszyli w podró ż z wł oskiej Brescii. Ale tekst był wyraź nie napisany przez Francuza. Wię c wszystko jest moż liwe. Od czasu do czasu odnoszą cy sukcesy starsi Francuzi kochali i uwielbiają mieszkać w niedrogich poł udniowych krajach. Teraz to Hiszpania, Portugalia, Grecja i mał a Turcja. A potem, w 1967 roku? Hiszpanią rzą dził Franco. Brzydki typ, któ ry bił republikanó w, sojusznik Hitlera i wyją tkowo nieprzyjemna osobowoś ć . Portugalia. Salazar był tam u wł adzy. Nie Salazar Slytherin – jeden z zał oż ycieli Hogwartu, ale Antó nio de Oliveira Salazar. Ró wnież wujek jest ponury. Pó ł faszystowski i brutalny dyktator. Grecja. Tam ludzie dopiero zaczę li dochodzić do siebie po koszmarnej, kanibalistycznej wojnie domowej, któ ra rozpoczę ł a się zaraz po drugiej wojnie ś wiatowej. I, jak wisienka na torcie, w 1967 roku do wł adzy doszli Czarni Puł kownicy. Dementorzy na ich tle to tylko dzieci. Co pozostaje? Turcja lat sześ ć dziesią tych? Nie. To Wł ochy. Gdzie starzy Hervé i Emma mogli się osiedlić na staroś ć . Nawiasem mó wią c, nie tak stary. Wedł ug moich szacunkó w w 1967 roku mieli 62-65 lat.


Co to jest Quattroruote?

To jest magazyn samochodowy. Nie tak pretensjonalna, jak „Ilustrowana turystyka samochodowa”, ale publikacja też jest godna, z powodzeniem przetrwał a do dziś .

Są też reklamy.

Oczywiś cie gł ó wnie motoryzacja. Lancia Flavia. Czy to naprawdę dobre?

Lub weź Lancię Fulvię . Jakie samochody!! !

Pierwsze nieś miał e kroki japoń skiego przemysł u motoryzacyjnego na rynku europejskim. Honda 360. Dotyczy to wielkoś ci silnika. 360 m3 patrz Tak, moja prosta quadra ma obję toś ć.500 metró w sześ ciennych. A to mi nie wystarcza.

A oto Fiat 124. Poprzednik naszego „Penny”. Ale czym są Wł osi! Tak, my też pokochaliś my ten samochó d, ale nigdy nie przyszł o nam do gł owy, aby napisać o nim „Brillantissimo”.

Có ż , oczywiś cie w magazynie jest wiele innych reklam. Magnetofony.

Toblerony.

I wszystko jest w porzą dku. Tak dziewczyny. Tak, pię knie. Ale nikt wtedy nie uważ ał tego za seksizm.

Dziewczyny na motocyklach

I oczywiś cie moda. Mę skie. Co za goś ć ! Wow! Dziewczyny są zachwycone jego pł aszczem i nim.

Kobieta.

I znowu mę ż czyzna.

I mę ski.

Mnó stwo sportó w motorowych

Dla tych, któ rzy są w temacie, te nazwy brzmią jak muzyka. Emerson Fittipaldi, Clay Regazzoni, Chris Amon. . . I Pedro Rodriguez. Sensacja i nadzieja Formuł y 1. Wygrał pierwszy wyś cig sezonu, debiutują c w 1967 roku. To się nigdy wcześ niej nie zdarzył o. Umrze za 4 lata, nie mają c czasu na zostanie mistrzem. . .

Có ż , jasne jest, jaki to rodzaj magazynu. I tam, podobnie jak w "Ilustrowanej Turystyce Samochodowej", historie podró ż nych samochodowych został y umieszczone i nadal są umieszczane.

I tak.

Cofnij się o 50 lat.

(Administratorzy. Wszystko legalne. Są linki do czasopisma. Minę ł o ponad 50 lat. Tekst nie jest kopią , tylko autorskim opracowaniem. Nie musisz sprawdzać . W koń cu jestem mię dzynarodowy prawnik i wiem, o czym mó wię . )

Herve Lauvik (moż e).


Jestem starą przyczepą kempingową pod każ dym wzglę dem. Caravaning to moja pasja, moje ż ycie, moje powietrze. Teraz napiszę o tym, jak marzenia mogą stać się rzeczywistoś cią i ż e nie wszystkie marzenia muszą zostać zrealizowane. Z gó ry ostrzegam czytelnikó w, ż e nie każ dy moż e powtó rzyć moją trasę . I nawet tym, któ rzy uważ ają się za gotowych na wszystko, nie mogę polecić tej trasy, gł ó wnie ze wzglę du na niestabilnoś ć polityczną w odwiedzanych krajach.

Dnia 24 lutego 1967 roku moja kochana ż ona i ja wyjechaliś my z Brescii do Hiszpanii. Z Gibraltaru popł ynę liś my promem do Afryki. W Ceucie. To był a bardzo przyjemna Afryka. Ceny benzyny, artykuł ó w spoż ywczych, papierosó w i alkoholu są absurdalne. A tam uż ywane są franki.

Z Ceuty jechaliś my pię kną brukowaną autostradą w kierunku Agadiru. Naszym celem był a staroż ytna medyna arabska. Droga był a dobra. Widoki na Atlantyk, zapach soli i mnó stwo stacji benzynowych z kawiarniami i warsztatami.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                         … Byli zawsze i wszę dzie. Nie zrobili nic zł ego. Nie wycią gali rą k, nie bł agali. Ale był y zawsze i wszę dzie !! ! ! Nikt nie mó gł ich odpę dzić . Ani ja, ani miejscowi szanowani starsi, ani policja. W nocy zaglą dali w okna naszej przyczepy, w dzień pchali (po prostu pchali) samochó d, a nawet podczas jazdy widział em dwó ch lub trzech chł opcó w biegają cych za samochodem. To mnie rozzł oś cił o.

W Europie nocowaliś my na wsi, w gó rach, na skraju drogi, na plaż ach i nikt nam tak nie przeszkadzał .

Z Medyny pojechaliś my do Imsun. To maleń ka wioska, w któ rej mieszka tylko kilku rybakó w. Był o tam dobrze i spokojnie. Rybacy nie mó wili po francusku, ale byli bardzo przyjaź ni. Rano wypł ynę li na ocean w swoich cię ż kich ł odziach wiosł owych i doś ć szybko wró cili z dobrym poł owem. Któ ry został nam udostę pniony.

W Gulimin, mieś cie liczą cym okoł o dwó ch tysię cy mieszkań có w, zaczyna się prawdziwa Sahara, a wraz z nią nasza peł na przygó d czę ś ć podró ż y. Tu już cię ż ko kupić zwykł e produkty, temperatura okoł o 40 stopni i wtedy asfalt się skoń czył . Potem jest obrzydliwa wiejska droga, wzdł uż któ rej jeż dż ą na wielbł ą dach i Land Roverach.


Brytyjscy wł aś ciciele Land Roveró w pró bowali kpić z naszego Opla i przyczepy. Gł upie kurczaki! Zaczą ł em cią gną ć przyczepę kempingową za samochodem w tych latach, kiedy jeszcze się nie urodzili i nie był o Land Rovera nawet w ś wietle reflektoró w.

           W Gulimino mieliś my szczę ś cie. Dotarliś my na jakieś lokalne ś wię to. Zbierali się tu i urzą dzali tań ce mieszkań cy okolicznych wiosek oraz Beduini. Był to doś ć niezwykł y widok. Wieczorem przy ś wietle ognisk dziewczyny i mę ż czyź ni wyszli na mał y placyk. Tancerze na zmianę wychodzili do krę gu i zaczynali bardzo dziwny akt. Ich muzyka to uderzenia w mał y bę benek i niezliczone uderzenia bató w, któ re mieli prawie wszyscy mę ż czyź ni. A takż e nudny, monotonny, ż ał obny ś piew wszystkich obecnych kobiet.

Tancerka w krę gu zaczę ł a się wiercić i koł ysać biustem. Potem ś cisnę ł a go rę kami i zaczę ł a się zginać , cofają c się . Smagnię cia bicze stawał y się coraz silniejsze. Jej oczy promieniował y poż ą daniem i poż ą daniem. Kiedy tył em jej gł owy dotkną ł ziemi, ję knę ł a, jej oczy zbladł y i do krę gu wyszł a kolejna dziewczyna. W ten szabat był o tak duż o prymitywnej, zwierzę cej natury, ż e teraz najbardziej prowokacyjne pokazy Moulin Rouge wydają mi się poranki zakonnic – karmelitanek.

Rano pojechaliś my na pó ł noc do Mauretanii. Celem naszej podró ż y są malowidł a naskalne, któ re mają ponad tysią c lat. Jebel Bani ma bazę wojskową zbudowaną przez Francuzó w. Tam się zatrzymaliś my. Pan Saibari, oficer, któ ry otrzymał wykształ cenie wojskowe we francuskiej akademii wojskowej, wita nas jak starych przyjació ł . Ale nie poleca jeź dzić pod skał y naszym Oplem* i daje nam starego, ale mocnego Dodge'a WC-51* i wesoł ego brygadzistę jako straż nika i kierowcę .

Brygadzista prowadzi nas przez fantastyczny krajobraz. Kolorowe kamienie, biał y piasek. Nagle grupa nomadó w na wielbł ą dach leci na spotkanie w kł ę bach kurzu. Pię kny, niecodzienny widok, ale nasz brygadzista marszczy brwi, zwalnia i wyzywają co stoi za karabinem maszynowym zamontowanym na wież yczce. Beduini szybko znikają .


Kiedy wró ciliś my do fortu, nasz porucznik dał nam duż o mleka w brudnej torebce z koziej skó ry. I unosił o się tam kilka wł osó w, ale ł apczywie piliś my tę ofiarę .

Cztery ż ony tego oficera sprzedał y nam parę domowych kocó w z weł ny wielbł ą dziej i koziej, a on sprzedał nam stary, nieco zardzewiał y, zepsuty karabin maszynowy Thompson. Powiedział , ż e sam jego widok wzbudził by strach wś ró d pustynnych nomadó w. A koce i Tommy Gun był y wł aś nie tym. Zrozumiał em. ż e mó j Mannlicher z celownikiem optycznym nie jest cał kiem niezawodną ochroną przed koczowniczymi pasterzami.

O tak…. Malowidł a naskalne to wygrawerowane byki, antylopy i nosoroż ce.

Nastę pnie pojechaliś my w kierunku oazy Dre. Są tu doś ć ż yzne miejsca. Są pola pszenicy i ję czmienia. I wtedy pierwszy raz w ż yciu zobaczył em drop. Pró bował em polować , ale przeszkodził o mi dwó ch Berberó w, któ rzy pojawili się zniką d, podeszli i zaczę li mnie rozpraszać . Zaczę liś my rozmawiać . Ich francuski był cał kiem dobry. Moja urocza i cierpliwa ż ona i ja czujemy się jak ekstremalni turyś ci, ale po rozmowie z tymi ludź mi zdaliś my sobie sprawę , ż e tak nie jest. Ci dwaj mę ż czyź ni byli w interesach w Tindouf. Przejechali już okoł o stu kilometró w, a został o im jeszcze dwieś cie pię ć dziesią t. Z wyposaż enia mieli skó rzaną skó rę z mą ką , a w rę kach jednego czajniczek, w drugim stara patelnia. Powiedzieli, ż e to normalne i dotrą na miejsce w cią gu 5 dni.

Kiedy wyszli, udał o mi się zastrzelić trzy dropy, a kucharz w najbliż szej oazie przygotował dla nas wspaniał ego prawdziwego marokań skiego cordon bleu.

Patron tego plemienia zaprosił nas na polowanie na muflony*. Niestety musieliś my dł ugo chodzić i nocować na ś wież ym powietrzu przy ognisku. Jak przydatne był y najcieplejsze i najbardziej mię kkie koce tkane przez cztery ż ony oficeró w.

Muflony pojawił y się rano. Lider poż yczył mojego Mannlichera i zastrzelił trzy z nich. Jestem sam. Po tym monsieur powiedział , ż e polowanie na muflony jest surowo zabronione, ale jego ludzie od kilku tygodni nie jedzą mię sa, a dziś pó jdą spać peł ni.


Potem był a to trudna podró ż do Budenibu. Znowu mamy szczę ś cie. W Budenibie oczekiwano przybycia kró la Maroka. Zebrał y się wszystkie okoliczne plemiona. Arabowie, Berberowie, Beduini. Okoł o dwó ch kilometró w kolorowych namiotó w ustawiono przy wjeź dzie do miasta. Tł umy wielbł ą dó w, dziesią tki starych zepsutych cię ż aró wek i szum bę bnó w, tamburynó w i terkot wystrzał ó w z broni.

Kró l się spó ź nił . Podczas jego nieobecnoś ci gł ó wnymi bohaterami byliś my my i kilku innych europejskich turystó w, któ rzy przybyli z Algierii. Tubylcy niezliczoną iloś ć razy zapraszali nas do swoich namiotó w, czę stowali mię tową herbatą i dziesią tkami szaszł ykó w jagnię cych.

I zaż ą dali, abyś my zrobili im zdję cia. Był y też tań ce. Kobiety w kolorowych, hał aś liwych sukienkach podniosł y mnie i poprowadził y do ​ ​ krę gu. Ale moja droga ż ona nie miał a powodu do niepokoju. Te tań ce był y znacznie mniej wyraź ne niż te, któ re widzieliś my wcześ niej. Tym razem tylko ramiona drż ał y delikatnie i nic wię cej.

Trwał o to przez kilka godzin. Kobiety ustawił y się w dwó ch dł ugich szeregach i, przy czystym i prostym ś piewie, koł ysał y się i zbliż ał y do ​ ​ siebie, przenikał y przez siebie, ale nie zderzał y się .

Czasami jedna z dziewczyn wychodził a z szeregu i tań czył a sama. To był o o wiele ciekawsze niż wszystkie te nowoczesne amerykań skie zwroty akcji.

Ale kró l się spó ź nił

Dziewczyny są zmę czone. Zostali zastą pieni przez mę ż czyzn. Taniec mę ski był bardziej agresywny w sensie dosł ownym. Tań czyli z bronią . Raz na pó ł godziny tł um podnió sł swoje Lee Enfields*, wystrzelił w powietrze, a mę ż czyź ni zostali zastą pieni przez innych tancerzy. I tyle godzin.

Noc był a gł oś na.

W koń cu o ś wicie przybył kró l. Linia otwartych samochodó w zniosł a go z pasa startowego. Sam kró l jechał pierwszym kabrioletem, a resztę stanowił y kobiety z rodziny kró lewskiej, owinię te w szale i wszystkie w ciemnych okularach z biał ymi oprawkami.

Przy drogach są tł umy ludzi z ró ż nych plemion. Szczegó lnie widoczne są duż e sł omkowe kapelusze uchodź có w z regionu Colomb-Bé char, któ ry Francja oddał a Algierii.


Przed dotarciem do miasta procesja zatrzymuje się . Rozpoczyna się przedstawienie na cześ ć Jego Kró lewskiej Moś ci. Z obł okó w kurzu wył onił się szwadron Berberó w na biał ych koniach. Przegalopowali obok tł umu, wystrzelili salwę pistoletó w i pomknę li. Za nimi szedł drugi szwadron tych pustynnych rycerzy. Wszystko się powtó rzył o. Ale tym razem konie był y czarne. Potem trzecia eskadra. Wię cej biał ych koni. Itp. Biał y jest czarny, biał y jest czarny. Jak wyjaś nił nam miejscowy mieszkaniec, ten wystę p symbolizował nieskoń czoną liczbę dni i nocy, któ rymi rzą dził cnotliwy Mulaj Hassan Alawi II.

              A potem skoń czył o się szczę ś cie. Nasz Opel wstał .

Gł upi awaria. Zabraliś my ze sobą kilka czę ś ci zamiennych, ale nie mieliś my tej mał ej ś ruby z pó ł osi. A od najbliż szego serwisu Opla dzieli nas pię ć set kilometró w. Ale Francja nas nie opuś cił a! Pojawił a się pod postacią staroż ytnej cię ż aró wki Berliet*. Jego kierowca, był y oficer francuskiej Legii Cudzoziemskiej, zlitował się nad nami i odholował nas na niespodziewany pas startowy na ś rodku pustyni. Z budki szefa lotniska skontaktowaliś my się drogą radiową z przedstawicielami naszej ambasady i poprosiliś my o zamó wienie tego paskudnego rygla. Do wieczora nastę pnego dnia miał być do nas dostarczony mał ym samolotem pocztowym, któ ry raz dziennie okrą ż ał te opuszczone lotniska.

Ale fortuna postanowił a zagrać z nami w serso. Rozpoczę ł a się niewyobraż alna burza piaskowa. Zrobił o się ciemniej niż w nocy. Piasek wbił się w ś ciany naszego Elnagh*, zerwał materiał owe czę ś ci dachu i w efekcie zł amał ograniczniki. Byliś my sami na tym piaszczystym morzu. Chociaż nie. Czasami w tym gorą czkowym koszmarze widzieliś my reflektory cię ż aró wek pró bują cych dostać się do cywilizacji. Mam na myś li betonową listwę i budkę z trzema pracownikami.

I tak to trwał o cał ą noc.

Rano okazał o się , ż e samochó d i przyczepę przysypał prawie metrowy piasek. A do twardej drogi był o okoł o 50 metró w lepkiego piasku. Po kró tkim czasie pojawił a się kolumna cię ż aró wek, po bokach któ rych znajdował się napis „Ratownicy”. Ale nam nie pomogli, tł umaczą c, ż e na Saharze muszą znaleź ć samochody i ludzi, któ rzy są w niebezpieczeń stwie. I odjechali, zostawiają c obok nas zepsutą cię ż aró wkę , któ rą znaleź li na pustyni i zacią gnę li na hol. To był o ogromne rozczarowanie.

Samolot nie przyleciał .


Z drugiej strony podeszł o mał e plemię Berberó w, któ re ró wnież czekał y na jego przybycie. We wspaniał ym namiocie lidera rozpoczę ł y się jakieś wakacje i przez cał ą noc sł yszeliś my z niego ś piew, bardzo podobny do argentyń skiego.

Rano czwartego dnia naszego pobytu z pustyni groź nie wytoczył a się kolumna czterdziestu nowych transporteró w opancerzonych. Mieli wcią garki i broń owinię tą w woskowany papier i anteny radiowe. Stali w pó ł okrę gu, silniki nie był y wył ą czone i ż aden z nich nie wyszedł na okoł o 20 minut. Co to jest? Wojna? Pucz? Nie był o na nich ż adnych znakó w identyfikacyjnych. Szczegó lny niepokó j budził y napisy cyrylicą na oponach. Oznacza to, ż e te potwory został y wyprodukowane w Zwią zku Radzieckim. Wtedy z jednego samochodu wyskoczył oficer i wydał rozkaz wył ą czenia silnikó w i wysiadania. Po kolejnych 30 minutach podjechał o kilka czoł gó w i rozpoczę ł o się tankowanie. Ten lakoniczny puł kownik w odpowiedzi na nasze pytanie o cel podró ż y machną ł niejasno rę ką i powiedział „tam”. Ale wydał rozkaz zał ogom, aby nas odkopali i dosł ownie w ich ramionach wywieź li naszego Opla i przyczepę na drogę . Godna osoba! Godzinę pó ź niej przyjechał o kilka cię ż aró wek wojskowych z milicjami. Byli to Murzyni i kilku arabskich oficeró w. Zaczę li doś ć szybko oczyszczać pas startowy z piasku i do wieczora wszystko był o gotowe i rzucili się na nastę pne lotnisko.

Samolot przyleciał dopiero sió dmego dnia. Kocham naszego Monsieur l'Ambassadeur. Bardzo to kocham. Opró cz ś ruby, któ rej potrzebował , wysł ał też klucze odpowiednie do jej zamontowania, ś wież y olej w kanistrze, pomarań cze, warzywa, babeczki i kilka butelek wspaniał ego algierskiego wina.


Po naprawieniu samochodu podkoł ował em do transsaharyjskiego i skrę cił em na poł udnie, a nie na pó ł noc, z zamiarem dotarcia do planowanego Nigru i Mali. Ale tutaj po raz pierwszy w ż yciu moja cierpliwa ż ona poprosił a o litoś ć . Powiedział a, ż e ​ ​ gdyby nie tygodniowy pobyt na pustyni, mogł aby przeż yć dalszą podró ż , ale teraz nie ma już w ogó le sił . A marzy tylko o oddychaniu chł odnym powietrzem i piciu zimnej wody, ż eby piasek nie skrzypiał jej zę bami. Oczywiś cie zawró cił em i pojechaliś my na pó ł noc.

Pojechaliś my, na szczę ś cie bez incydentó w. Chociaż nie. Był jeden i cał kiem jasny. W miasteczku, któ rego nazwy nie pamię tam, zatrzymaliś my się , aby przyjrzeć się , jak tubylcy przetwarzają zboż e. Smukł e, wysokie kobiety, zebrane w pó ł kole, wdzię cznymi ruchami rzucają ziarno z koszy. Wiatr wieje mię kkie zł ote chmury ką kolu, a ziarna spadają na ziemię . Kobiety owinię te są biał ymi welonami i widoczne są tylko czarne, gł ę bokie oczy, otoczone oł owianym proszkiem. Po skoń czonej pracy kobiety idą w cień , a siedmiu chł opcó w biegnie na klepisko. Zaczynają bić pszenicę dł ugimi, dwuczę ś ciowymi kijami.

I nagle jeden z chł opcó w uderza kijem drugiego w nogę . Krzyki, krew i wyraź ne zł amanie stopy. Na szczę ś cie w mieś cie znajduje się centrum medyczne Francuskiego Czerwonego Krzyż a. Wsadzam chł opca do samochodu i jedziemy tam. Zmę czona i blada pielę gniarka mó wi, ż e nie ma lekarstw. A nawet bandaż e. Wszystko przez burzę piaskową , któ ra odcię ł a dostawy. Pozostał y tylko leki na jaglicę , kił ę i gruź licę . Daję jej swoją bogatą apteczkę , a ona zaraz pod drzewem nad strumieniem robi mu zastrzyk przeciwtę ż cowy i zaczyna opatrywać ranę . Nagle zaró wno ona, jak i chł opak piszczy i widzę , jak wą ż rzuca się na dziecko, gryzie je i zygzakiem pę dzi w kierunku grupki dzieci. Wycią gną ł em z kieszeni Berettę M51 i strzelił em. I natychmiast zdją ł em gł owę tego wę ż a. To był o zupeł nie nieoczekiwane. Nie jestem aż tak dobrym strzelcem, ale widzisz, w tym muzuł mań skim ś wiecie mó j bó g zobaczył mnie i trochę pomó gł .

Reakcja innych jest interesują ca. Nie obchodzi ich zł amane i uką szone przez wę ż a dziecko. Interesują się tym, jak i czym ją strzelił em. Pielę gniarka wyjaś nił a mi, ż e to normalne. Uką szenie wę ż a jest tutaj postrzegane jako powszechne i Allah musi zdecydować , czy ugryziona osoba przeż yje, czy umrze. Na szczę ś cie mam serum przeciw wę ż om.


Matka tego dziecka podeszł a, wzię ł a go w ramiona i odeszł a. Po zrobieniu kilku krokó w odwró cił a się . Nigdy nie zapomnimy tych oczu. Genialny, dumny, od któ rego spojrzenia zaczyna się ł adunek prymitywnych emocji. Jestem ś wiadomy wdzię cznoś ci mojej matki i mam ś wiadomoś ć jej niechę ci do wyraż enia tej wdzię cznoś ci.

Dom! Dom! Jeszcze jeden przystanek robimy w domu mnichó w katolickich, któ rzy nie tylko modlą się , ale takż e zbierają dane meteorologiczne.

Ceuta. Gibraltar. Hiszpania. Aby wyrazić mił oś ć i wdzię cznoś ć mojej promiennej ż onie, wracamy przez Andorę . Tam moż esz wdychać chł odne powietrze i pić najczystszą wodę z gó rskich ź ró deł .

I obiecał em jej, ż e nigdy wię cej nie pó jdziemy do takiego piekł a. Tylko nasza sł odka, przytulna Europa.

*Uniknij WC-51 -

Cię ż ki amerykań ski SUV z czasó w II wojny ś wiatowej. Ogromna ich liczba został a dostarczona do ZSRR w ramach Lend-Lease. Nazywany „Dodge trzy czwarte”.

*Muflony. - Owce pustynne.

*Opel. - Hervé i Emma nie mają najnowszego modelu. Mają rekordową przyczepę Opla z 1962 r.

Niezawodny, bezpretensjonalny, pojemny samochó d

Oto jej salon. Lepszy niż ich Citroen z 1929 roku

*Berli. - Francuska cię ż aró wka. Ciekawe, ż e na godle przedstawiono lokomotywę parową . W latach osiemdziesią tych firma weszł a i rozwią zał a się w Renault Veikul Industries.

*Lee Enfield. - Brytyjski bardzo prosty i niezawodny karabin z przeł omu XIX i XX wieku.

*Elnagh. - Wł oska firma produkują ca drogie przyczepy mieszkalne do podró ż y. Nastę pnie, w 1967 roku, zapewnił klientom wszelkie moż liwe atrybuty komfortu. Nadal istnieje.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (12) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara