Podróż przez kraje bałtyckie. Łotwa

28 Styczeń 2011 Czas podróży: z 28 Grudzień 2009 na 03 Styczeń 2010
Reputacja: +592.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

I znowu witam mił oś nikó w turystyki!

Tym razem opowiem wam o tym, jak moja ż ona i ja odpoczywaliś my i ś wię towaliś my Nowy Rok w stolicy Ł otwy. Wypoczę ty od 28.12. 09 do 3.01. 10 w hotelu Monika Centrum 4*.

Tym razem postanowiliś my nie kontaktować się z biurem podró ż y, bo latem ubiegł ego (już ) roku konsulat hiszpań ski stał się hojny, dają c nam nie tylko wizy, ale i wizy wielokrotne aż na pó ł roku. Ale moim zdaniem gł ó wnym problemem jest uzyskanie wizy. Okoł o 5 lat temu zdarzył o mi się odwiedzić ambasadę wł oską i od tego czasu mam straszną alergię na te instytucje, nawet pomimo tego, ż e wtedy udał o mi się wejś ć bez kolejki, inaczej chrzan dostał by wizy na czas z dyrektorem generalnym nie bę dę , inaczej wszystkim tak się spodoba ; -)).

Kolejnym obowią zkowym wymogiem jest ubezpieczenie medyczne, ale to taki drobiazg w poró wnaniu z wizą!


Moja ż ona kupił a sobie jeden w najbliż szym sklepie spoż ywczym, gdzie stoi budka Rosgosstrachowa, ale ja już miał em to ubezpieczenie - jako zał ą cznik do karty bankowej Au.

Bilety lotnicze, hotel oraz transfer z lotniska iz powrotem rezerwowano bezpoś rednio na stronie internetowej linii lotniczej Air Baltic i pł acono za to kartą kredytową . Lepiej rezerwować bilety i hotel w tym samym czasie, ponieważ pozwala to zaoszczę dzić okoł o 10% na hotelu. Nawiasem mó wią c, same bilety są tam bardzo tanie: jeś li zamó wisz 2-3 miesią ce wcześ niej, to ceny za nie czasami powalają nawet 3 Ż ydó w! Oczywiś cie bę dziesz musiał zapł acić kolejną opł atę w wysokoś ci 32.07 Ż yda (moż e się ró ż nić ) + pó ł ż etonu za transakcję na osobę za każ dy segment lotu.

Odcinek lotu to odcinek podró ż y z jednego lotniska na drugie, a prawie wszystkie loty do krajó w innych niż Ł otwa są obsł ugiwane przez Rygę (na przykł ad najpierw lecisz z Moskwy do Rygi (jeden odcinek), a nastę pnie z Rygi do Wilna ( Mediolan, Amsterdam itd. ) to drugi segment).

Oczywiś cie mó wimy o biletach w klasie ekonomicznej. Kolejną wadą jest to, ż e takie tanie bilety nie podlegają zwrotowi ani wymianie.

Ostatecznie musieliś my zapł acić.641 Ż ydó w za dwie osoby za bilety lotnicze (ze wszystkimi opł atami), bo kupiliś my je, moż na by rzec, w ostatniej chwili (niecał y tydzień ) + 248 Ż ydó w na 6 nocy w hotelu + 20 za transfer w dwie strony w obie strony. Po dokonaniu pł atnoś ci przysł ali mi vouchery na hotel i przelew (te dokumenty należ y wydrukować , aby moż na je był o nastę pnie przekazać odpowiednio pracownikowi hotelu i kierowcy transferu) oraz fakturę (papier, któ rego potrzebujesz) , widzicie, ż eby klient nie zapomniał ile wszystko od niego został o zerwane z ciasta). Biletó w lotniczych nie trzeba nawet drukować – wystarczy okazać paszport przy stanowisku odprawy na lotnisku.

Wystartowaliś my wcześ nie rano z Sharik-2 (obecnie nazywa się go potocznie Terminalem F). Przybył bez ż adnych problemó w.


Swoją drogą lot, jak się okazał o, był wspó lny z Aeroflotem, a był y już ró ż ne numery lotó w, wię c dobrze, ż e wpadliś my na pomysł , ż eby wejś ć na stronę Sharik kilka dni przed wylotem, inaczej tam moż e być mylą ce z tymi lotami. Po przyjeź dzie poprosili w kasie o transfery, w któ rych się zatrzymują , podczas gdy rozmowa odbywał a się najpierw po angielsku, potem po rosyjsku.

Faktem jest, ż e wcześ niej w jednej z recenzji o Litwie i Ł otwie przeczytał em, ż e są ludzie starszego pokolenia, któ rzy wychowali się pod Sovką , nadal mó wią po rosyjsku, ale mł odzi nie są już przyjació ł mi Wielkiego i Potę ż nego, ale mó wi po angielsku. Zapytał em wię c kasjerkę po angielsku, czy mó wi po angielsku, czy po rosyjsku. Odpowiada mi po angielsku: „Jak chcesz”. Dalej już po rosyjsku dowiedział em się od niej, gdzie jest parking transferó w.

Nawiasem mó wią c, patrzą c w przyszł oś ć , powiem, ż e wszyscy tam mó wią po rosyjsku, takż e mł odzi ludzie.

Umieję tnoś ci w ró ż nym stopniu, ale przeważ nie bardzo dobre. Z angielskim też z reguł y są przyjació ł mi. Nawet na ulicy czę sto moż na spotkać przechodnió w, któ rzy rozmawiają ze sobą po rosyjsku. Wydaje się , ż e Rosjan jest wię cej niż rdzennej ludnoś ci.

Tam w kasie dostaliś my za darmo mapę centrum Rygi, na któ rej był rozkł ad jazdy do ró ż nych hoteli i z powrotem na lotnisko, a takż e zabytki, muzea, dworce kolejowe, toalety, ambasady , hotele i oczywiś cie wszelkiego rodzaju bary-restauracje.

Transfer z lotniska był zwykł ym samochodem o trują cym, ż ó ł to-zielonym kolorze (patrz strona Air Baltic). Daliś my kierowcy voucher i zawió zł nas do hotelu. Droga zaję ł a okoł o 15 minut, kierowca notabene mó wił po rosyjsku bez akcentu, choć w rozmowie okazał o się , ż e jest rodowitym Ł otyszem.

Do hotelu dotarliś my o 9 rano. I chociaż godzina wymeldowania był a o 12:00, rozliczono nas od razu, bo.

W tym czasie w hotelu był o wystarczają co duż o wolnych pokoi. Na począ tku rozmawiał em też z pracownikiem hotelu po angielsku, bo był mł odym mę ż czyzną , a ja wcią ż był em pod wraż eniem powyż szej recenzji, a po wypeł nieniu kart i odebraniu kluczy okazał o się , ż e jest bardzo ś wietnie mó wi po rosyjsku.


Kró tko mó wią c, gdziekolwiek się nie wybierasz (do sklepu, do restauracji, na dworzec, do hotelu itp. ) i mę czyć się z angielskim, nie krę puj się mó wić po rosyjsku - wszyscy Cię zrozumieją . Jeś li wrę cz przeciwnie, jest chę ć ć wiczenia ję zyka angielskiego, mó w po angielsku, jednak osoby starszego pokolenia (przez 40-50 lat) mogą go nie znać.

Tak, nawet zaraz po wydaniu kart-kluczy dostaliś my jeszcze 2 kupony, zgodnie z któ rymi mogliś my napić się dowolnej kawy, herbaty lub grzanego wina w lokalnym barze, czynnym do pierwszej w nocy.

Hotel cał kiem przyzwoity jak na 4 *: przestronny pokó j, podł oga pokryta mię kkim dywanem, telewizor LCD, wygodne ł ó ż ko, podgrzewana podł oga w ł azience, hydraulika Grohe, a bateria ł azienkowa cał kiem ciekawa: jeden kran reguluje przepł yw wody, a drugi kontroluje temperaturę . W pokoju znajduje się nowoczesna suszarka do wł osó w wyprodukowana w Szwajcarii oraz skrzynia z kodami izraelskimi. Nawiasem mó wią c, w informacji o hotelu zaznaczono, ż e skrzynia jest tam opł acana, ale nikt nam za to pienię dzy nie oderwał , co jest dobre.

Pokó j był codziennie sprzą tany, poś ciel i rę czniki zmieniane co drugi dzień . W pokoju był też mini-bar, któ rego ceny jednak nie był y zbyt zachę cają ce, np. paczka lokalnych orzeszkó w kosztował a 2 ł aty (1 ł at to ok. 60 rubli lub 1.42 ż ydó w). I nadal jest zaraź liwy, okazał się sł ony, jak chlorek sodu, wię c po prostu nie mogł em się powstrzymać od wyję cia butelki piwa z lodó wki 0.

33 za 3 ł aty (był o to już wieczorem tego samego dnia, wię c musiał em iś ć do zł omowiska szukać dział ają cego sklepu, z któ rych wiele zamyka się tam już o 20:00).

Był em ró wnież zadowolony z izolacji akustycznej hotelu. Inaczej w niektó rych hotelach sł ychać są siadó w za ś cianą rozmawiają cych, kaszlą cych, idą cych do toalety, a nawet kichają cych (zobacz mó j zeszł oroczny raport o Hiszpanii).

W hotelu jest ró wnież bezpł atna sił ownia i warunkowo bezpł atna sauna (czyli jest ona bezpł atna tylko od 7.00 do 11.00 rano, potem 7 ł ató w za godzinę ).


Po kró tkim odpoczynku w pokoju udaliś my się na spacer po centrum miasta. Nawiasem mó wią c, nasz hotel znajdował się , ż e tak powiem, na obrzeż ach centrum: jeś li w poró wnaniu z Moskwą , to jest gdzieś w obszarze metra Prospect Mira, a biorą c pod uwagę , ż e Ryga jest kilka razy mniejsza od Moskwy, to do do starego miasta (czyli do samego, ś cisł ego centrum) spacerkiem okoł o 10-15 minut spokojnym tempem. Jeś li pó jdziesz pieszo do drania, moż esz wzią ć autobus, trolejbus lub tramwaj - 0.

7 ł ató w za jeden wyjazd, a w wakacje moim zdaniem bezpł atnie, przynajmniej 31 grudnia i 1 stycznia transport był bezpł atny.

Oczywiś cie opró cz taksó wek. Mó wią c o taksó wkach. Przejazd tam kosztuje okoł o 0.5 ł ata za km (+ gdzie indziej taka sama kwota za lą dowanie), ale taksó wkarze odmawiają zabrania cię z centrum za mniej niż.5 ł ató w. Mó wią , ż e to nie jest dobre. Co prawda nie wiem, jak to jest legalne, ale kiedy trzeba jak najszybciej dostać się do hotelu w chł odne dni (a nawet w lokalnym wilgotnym klimacie), jakoś nie ma ochoty walić gł ó w za 300 rubli.

Po dotarciu do centrum miasta (starej Rygi) zaczę liś my szukać wymiennika. W jednym z punktó w stawka wynosił a 70 ł ató w na 100 Ż ydó w, pod warunkiem wymiany co najmniej 500 Ż ydó w. Przy wymianie mniejszej kwoty kurs wynosił już.63 ł aty. Jeden z mieszkań có w, któ ry poszedł z nami do kantoru, powiedział nam, ż e to tylko napad i poradził nam, abyś my znaleź li jakieś inne, z dala od starego miasta, co zrobiliś my.

Wkró tce znaleź liś my kantor wymiany walut, w któ rym wymieniliś my 300 Ż ydó w na 210 ł ató w na „kopejki” (prawidł owo nazywają się tam centymami).

Podobnie jak w Moskwie, moż na tam wymienić walutę zaró wno w prostych kantorach, jak i w bankach. Tak wię c w tym drugim zwykle pobiera się tam prowizję , ale jest ona doś ć mał a - 30-50 centymó w. Nawiasem mó wią c, w prawie wszystkich gieł dach i bankach na tablicy wynikó w znajduje się ró wnież kurs rubla rosyjskiego. Ż ał ował em nawet, ż e przed wyjazdem do Rygi rekrutował em Ż ydó w, ale potem „uspokoił em się ”, gdy usł yszał em z rozmowy firmowej przy są siednim stoliku jednej z restauracji, ż e ruble albo biorą prawie nigdzie, albo bez „prawie”.


Znalazwszy w koń cu dł ugo wyczekiwaną lokalną walutę , postanowiliś my odwiedzić jedną z restauracji lokalnej sieci Lido. Mó wią , ż e tam są , chociaż należ ą do tej samej sieci, mają ró ż ne specjalizacje i style wnę trz. Udaliś my się do jednego takiego lokalu wł aś nie tam - w starej Rydze na ulicy Tirgonu.

Wnę trze tam - dę bowe stoł y i ł awy, a takż e ró ż ne elementy stylizacji antycznej. Kelnerzy niestety nie przynoszą jedzenia i napojó w, a jedynie czyszczą brudne naczynia.

Jeś li chodzi o zamawianie jedzenia, jest to cał kowicie samoobsł ugowe: bierzesz tacę (to jakiś ś liski plastik, wię c uważ aj, bo inaczej twoje talerze mogą ł atwo latać ), zbierasz wszelkiego rodzaju marynaty i pł acisz za to wszystko przy kasie. Niektó re sał atki i inne marynaty są wyceniane bezpoś rednio na wagę , podczas gdy inne dania są wyceniane na sztuki. W rezultacie jedzenie został o zabrane za 14.75 ł ató w i trzeba powiedzieć , ż e był o bardzo kaloryczne (ró ż ne sał atki, golonka, czerwona ryba, inne pieczone ryby, a takż e duż y ziemniak z nadzieniem i jeszcze jeden deser )!

Piwo serwowane jest w barze za opł atą (1.3 ł ata za 0.5). Nawiasem mó wią c, prawie wszę dzie piwo jest bardzo dobre, oś mielę się nawet powiedzieć : lepsze niż w Czechach (patrz moja relacja z Pragi).

Przynajmniej w Pradze, ż eby znaleź ć dobre piwo, okazuje się , ż e trzeba spró bować , ale w Rydze nie trzeba go szukać – oto jest, na każ dym kroku! Tym razem piliś my „Uzawas” (czyta się jak „Uż awas” z akcentem na pierwszej sylabie; przepraszam, ż e nie uż ywam znakó w specjalnych, ale przepraszam, ż e zawracam sobie gł owę nowym layoutem) - bardzo dobre piwo, oba lekkie i ciemny.

Potem kontynuowaliś my spacer po centrum, odwiedzają c lokalne kurniki handlowe, w któ rych sprzedają ró ż ne rzeczy: pamią tki, ubrania z dzianiny, futra, bursztyny.

Sprzedają też wszelkiego rodzaju wypieki (bardzo smaczne), sł odycze, domowe sery, mię so i ryby (wę dzone i solone), kieł baski, a takż e trochę buchary - gł ó wnie lokalne wino jabł kowe (w razie potrzeby moż na je podgrzać , a w takiej postaci zaleca się go pić ), sł ynny balsam ryski, któ ry moż na pić zaró wno w czystej postaci (niezalecane: wydziela jaką ś chemię ), jak i z podgrzanym sokiem (w ten sposó b lepiej smakuje) , a przy okazji grzane wino z beczki.


Ten ostatni kosztuje tam ł ata za plastikowy kubek (w restauracjach już.1, 5 - 2.5 ł ata, a gdzieś droż ej; ale w szklanych kieliszkach! : -)). Kilka duż ych kotó w pasł o się w pobliż u kurnika z rybami, któ re podobno są tam hojnie karmione.

I pojechaliś my tam w celu zainteresowania miejscową księ garnią . Bardzo uderzył a mnie obfitoś ć ksią ż ek w ję zyku rosyjskim. Mał ż onkę bardzo bawił a duż a liczba ksią ż ek Darii Dontsovej (i innych podobnych autoró w), ponieważ.

TAM nie spodziewał a się zobaczyć takiej makulatury.

Ogó lnie rzecz biorą c, coś takiego był o naszym pierwszym dniem w Rydze. Podobał o mi się wszystko opró cz pogody. Był o tam bardzo mokro. Ale mieliś my nadzieję , ż e sytuacja się poprawi, gdy się zawiesi. Naiwny…

A wię c dzień drugi.

A nasze plany przed wyjazdem do Rygi był y wprost napoleoń skie: odwiedzić stolice zaprzyjaź nionych (? ) republik Wilna i Tallina, a takż e niektó re przedmieś cia Rygi, w tym Jurmalę.

Mał a liryczna dygresja. Jak widać , po sł owie „przyjazny” stawiam w nawiasie znak zapytania. Czemu? Wszyscy musieli sł yszeć o wrogoś ci Bał tó w wobec Rosjan (i innych mieszkań có w Rosji). Wię c nie wiem jak ktokolwiek, ale osobiś cie nie zauważ ył em ż adnej wrogoś ci ze strony Ł otyszy. Poza tym bez ironii powiem, ż e ludzie są bardzo przyjaź ni. Co wię cej, nie jest to „podkreś lona na zimno grzecznoś ć ”, ale ż yczliwoś ć.

okazuje się , ż e tam 4 godziny, tam 7 i z powrotem 4 godziny (swoją drogą bilet do Tallina i z powrotem kosztuje 18 ł ató w).

A ś niadanie w hotelu zaczę ł o się dopiero o 7 rano. Musiał by wstać o ś wicie, ż eby się przygotować , potem zjeś ć ś niadanie w trybie turbodoł adowania, a potem w tym samym trybie dmuchać na stację . Chcieliś my jednak nawet zamó wić taksó wkę dzień wcześ niej, ale pracownik hotelu przerwał nam, mó wią c, ż e taksó wka moż e w takiej chwili ł atwo utkną ć w korku, wię c szybciej bę dzie chodzić . Nie, oczywiś cie moż na by pojechać pó ź niej, ale wtedy mielibyś my wybó r: albo poszukać gdzieś pokoju hotelowego, albo przyjechać i wró cić za godzinę , co nie był oby wcale ciekawe.


Jednak i tak zdecydowaliś my się na poranny autobus. Nastawił em nawet budzik… ale kiedy „zadzwonił ”, moja ż ona i ja zdaliś my sobie sprawę , ż e oboje chcieliś my tylko spać i tylko widł y gdzieś pojechać!

Dlatego postanowiliś my spać spokojnie, powoli zebrać się i zjeś ć ś niadanie, a nastę pnie pojechać pocią giem do Jurmali, któ ra jest 15 km od Rygi.

W ogó le pierwszy raz poszliś my na ś niadanie (mieliś my tzw. BB board; w Rydze moim zdaniem we wszystkich hotelach albo w cenie jest tylko ś niadanie, albo w ogó le nie ma posił ku) do hotelowej restauracji "Sokrates". Jednak tylko mą dre powiedzonka na ś cianach, wykonane w kilku ję zykach, przypominają o tym myś licielu staroż ytnoś ci (nie znaleź li tego po rosyjsku).

Ale tak czy inaczej, ś niadanie jest tam bardzo przyzwoite: kawa, herbata, sok jabł kowy i pomarań czowy (tak, to SOK! Nawet jeś li nie ś wież o wyciś nię ty, ale i tak nie u-sika), jajka, jajecznica, smaż ony bekon, ró ż ne kieł baski z szynką , lekko solony ł osoś (a moż e pstrą g), naleś niki z twarogiem i bez, warzywa, a takż e croissanty i inne wypieki, no i wszelkiego rodzaju pł atki zboż owe, dż emy, sał atki owocowe.

A to wszystko jest pyszne, poza tym bywa, ż e ​ ​ w niektó rych hotelach kieł basa i szynka są takie, ż e się nie zje, a napoje nie się gają nawet poziomu kanalizacji (patrz moja relacja z Pragi).

Po ś niadaniu udaliś my się na dworzec, po drodze kupiliś my kartę telefonii IP za 2.7 ł ata, co wystarcza na 27 minut rozmowy z Moskwą . Nie brakuje też budek telefonicznych, a każ da z nich zawiera grubą listę abonentó w. Poł ą czenie na telefon operatora, jak zawsze, jest bezpł atne, moż esz wybrać jeden z trzech ję zykó w (ł otewski, rosyjski lub angielski). Po prostu urywa się , ż e po wybraniu kodu PIN i numeru telefonu nie zawsze mó wią , ile pienię dzy pozostał o na koncie.

Potem w drodze na dworzec moje buty specjalnie przeciekał y z takiego bł ota i poszliś my na dworcowe centrum handlowe kupić nowe. Swoją drogą , buty nie są tanie. Inną rzeczą jest kupowanie letnich butó w zimą lub odwrotnie.


W koń cu kupił am sobie zimowe buty „ze ś miechu” za 30 ł ató w (i musiał am ich jeszcze szukać , bo tam ceny przeskoczył y o 60 ł ató w), a jesienne moż na był o kupić.2 razy taniej (chodził o mi o buty tylko z prawdziwej skó ry, zamienniki nie są brane pod uwagę ).

W koń cu dotarliś my na dworzec, zapoznaliś my się z rozkł adem jazdy lokalnych pocią gó w, zorientowaliś my się na mapie Jurmaly, któ rą zabraliś my w hotelu, na któ rą stację się udać i wzię liś my 2 bilety na stację . Dzintari (dzintary = bursztyn). Bilet na tę stację kosztował.95 kopiejek w jedną stronę , ale o okreś lonych porach dnia są zniż ki na bilety, wię c bilety kosztują nas tylko 71 kopiejek (ale w drodze powrotnej zapł aciliś my 95 kopiejek). Samochody tam są moim zdaniem sowieckie (przynajmniej są bardzo podobne: nawet przycisk wzywania glin jest w tym samym miejscu), tylko wystró j wnę trza jest bardziej szlachetny: siedzenia są mię kkie i „izolowane”, z wysokie plecy.

Przy samochodach siedzieli nawet policjanci, ale jakoś nie zwracali na nas uwagi.

W koń cu dotarliś my nad samo ryskie morze. „Wiatr moich nadziei wę druje tam…” – ś piewano we wspomnianej piosence. Có ż , nie wiem, jakie nadzieje miał wtedy Kuź min, ale wiatr tam, moim zdaniem, w takiej porze roku moż e budzić tylko jedną nadzieję : na szybkie dostanie się do ciepł ego pomieszczenia, najlepiej typu restauracyjnego. Na domiar zł ego padał ś nieg. Udał o nam się jeszcze zrobić zdję cie nad morzem, ale i tak był o ekstremalnie.

Kró tko mó wią c, ludzie nie chodzą tam o tej porze roku, w przeciwnym razie moż na ł atwo zł apać katar lub inne zapalenie gruczoł u krokowego. Generalnie, cieszą c się tą ekstremum, pospieszyliś my do restauracji „Pegasa pils” („Zamek Pegaz”), któ ra zajmuje pierwsze pię tro hotelu o tej samej nazwie. Sala restauracyjna był a zupeł nie pusta. Có ż , z wyją tkiem kelnera, któ ry uprzejmie zaproponował nam wybó r dowolnego stoł u, któ ry nam się podoba.

„Jak widać , wszystkie stoliki są tu zaję te, ale znajdziemy dla ciebie miejsce” – zaż artował.


Zaję liś my stolik przy oknie i kaloryferze, odwiesiliś my do wyschnię cia ubrania, któ re zmokł y od tak ostrej pogody, i zamó wiliś my kubek grzanego wina (1 ł at). To był chyba jedyny znaczą cy plus z tej wyprawy: lutowanie się grzanym winem po tak mroź nym wietrze to taki dreszczyk emocji! Nie chciał em nawet myś leć o piwie. Zamó wił em ró wnież obiad. W rezultacie za wszystko o wszystko dali 30 ł ató w.

Podczas naszych spotkań do restauracji wpadł o też jakieś hał aś liwe towarzystwo Rosjan (rodzinne pary z dzieć mi), któ rych mę ska czę ś ć zamó wił a… zimne piwo. Ale oni też przybyli z ulicy i wszyscy byli zmarznię ci, zmarznię ci, co był o wyraź nie sł yszalne w ich rozmowie. Dusza rosyjska jest niezrozumiał a...

Nawiasem mó wią c, to wł aś nie ta firma gł oś no dyskutował a o niechę ci lokalnych wymiennikó w do przyjmowania rubli, o czym już wspomniano powyż ej.

Po posił ku i rozgrzaniu się wró ciliś my na dworzec, kupują c po drodze pamią tki. Wracają c na dworzec centralny w Rydze, postanowiliś my zapytać , czy moż na jakoś wygodnie dostać się do Wilna i/lub Tallina. I wysł ali nas tam. Do dworca autobusowego. Z jakiegoś powodu nadal nie ma bezpoś rednich pocią gó w z Rygi do tych miast, moż na do nich dojechać tylko pocią giem z przesiadką , a to jest wyją tkowo niewygodne, bo w punkcie poś rednim trzeba bę dzie czekać kilka godzin. Oczywiś cie jest samolot jako opcja, ale uznaliś my taką podró ż za zbyt rujnują cą.

W tym samym miejscu, na dworcu, w jednym z biur podró ż y, sprzedawano ró wnież bilety na Titanic (prom Tallink). Raport o Titanicu pisał em już na począ tku zeszł ego roku (jednak wtedy był to prom Silla Line).

Dla tych, któ rzy czytali, ale zapomnieli, przypomnę , ż e potem pojechaliś my do Petersburga pocią giem, potem (drugiego dnia) autobusem na kilka godzin do Helsinek, potem noc w hotelu, trzeciego dnia odbyliś my wycieczkę autobusową po mieś cie, a wieczorem wsiedliś my na Titanica, rano czwartego dnia dotarliś my do Sztokholmu, był a też wycieczka autobusowa, wizyta w muzeum i ró ż nych pubach (nie jest to dobry pomysł , bo rankiem 1 stycznia prawie wszystko jest zamknię te w Sztokholmie), potem popł ynę liś my Titanicem z powrotem do Helsinek, pią tego dnia tam dotarliś my, potem do Petersburga i wreszcie szó stego dnia bezpiecznie wró cił pocią giem do Moskwy.


Tak wię c jedyną rzeczą , któ ra naprawdę nam się podobał a, był Titanic: był o tam fajnie. Ale podró ż owanie autobusem jest nieco ż mudne: bez Buchary jest nudno, a z Buchary czę sto przydadzą się pewne lokale, w któ rych prawie zawsze po drodze są kolejki (nawet z literą M).

Bylibyś my cał kiem zadowoleni z opcji poś redniej, ale jak się okazał o kosztował a 259 ł ató w (tam i z powrotem za kabinę ; a jeś li weź miesz też ś niadanie i kolację , dostaniesz coś okoł o 350 ł ató w). Ale już zapł aciliś my za 2 noce w hotelu (i razem ze ś niadaniem), znikną , jak pić , znikną ! W efekcie porzuciliś my tytaniczne przedsię wzię cie, bo ropucha nas udusił a, a potem tak się zł oż ył o, ż e, jak na ironię , skoń czyliś my… na wizycie u tej wł aś nie ropuchy.

Odnosi się to do restauracji „Latają ca Ż aba” („Lidojosa varde”), któ ra znajduje się na ulicy. Elizabetes, 3A (jest to skrzyż owanie ulicy Elizabetes z ulicą Antonijas). Począ tkowo jednak ta restauracja nie znajdował a się na naszej wstę pnie przygotowanej liś cie miejsc do odwiedzenia. Trafiliś my tam przypadkiem. Ponieważ czas był już doś ć pó ź no, zdecydowaliś my się odwiedzić jaką ś restaurację z listy w pobliż u hotelu, a był a to restauracja nazwana na cześ ć filmu z lat 60. „Captain Enrico’s Watch” („Kapteina Enriko pukstenis”).

Obiekt jednak nas nie przycią gał : sala jest mał a, w ś rodku jest jakoś gł oś no i niewygodnie, jest duż o ludzi, w pobliż u przebywają mł odzi ludzie o wą tpliwym wyglą dzie. Pojechaliś my wię c odwiedzić „Latają cą ropuchę ”, któ rą już wcześ niej zauważ yliś my. Ale nam się tam podobał o: kilka sal, w jednej z nich był kominek (napalony specjalnie dla nas), a w drugiej akwarium, pyszne jedzenie, dobre piwo („Lachplesis” jasne i ciemne za 1.6 ł ata i „Uzhavas” za 2 - to wszystko za 0.5, jest też piwo „Tsesu”, ale jakoś nie jest zbyt dobre).

Już na samym począ tku serwują klientom szklankę jakiejś owocowej nalewki, ale nadal nie rozumieliś my, czy to ze stopniami, czy nie. Kró tko mó wią c, jeś li stopniami, to bardzo mał ymi. Osobliwoś cią wnę trza jest to, ż e wszę dzie wiszą obrazy z wizerunkami ż ab i są nawet posą gi tych pł azó w. Jest nawet pokó j zabaw dla dzieci.

I tak miną ł drugi dzień.

Trzeciego dnia (30.12.


Przy wejś ciu stoi „odź wierny” w ś redniowiecznym stroju. Sama restauracja znajduje się w lochu starego budynku, do któ rego prowadzą doś ć strome drewniane schody. Wewną trz – dę bowe ł awki i stoł y, kamienne ś ciany, a oś wietlenie tworzą wył ą cznie ś wiece – bez ż aró wek elektrycznych.

Nawet w toalecie są ś wiece (muszle klozetowe są tam jednak nowoczesne, dostę pne są ró wnież umywalki z suszarkami do rą k). Menu jest w trzech ję zykach (ł ac. , ros. , ang. ), wszystkie dania przygotowywane są wedł ug starych przepisó w (no tak przynajmniej mó wią ). Mię dzy innymi jest też mię so z zają ca (14.8 ł ata; ciekawe, czy ró ż ni się jakoś od mię sa kró liczego? ), i zupa z dziczyzny (5.2 ł ata) i po prostu dziczyzna (19.2 ł ata; mam nadzieję , ż e kozy nie namoczyli ) i sał atkę z wą tró bki drobiowej (4.5 ł ata; mam nadzieję , ż e nie z kurczaka) i czarnego dorsza (13 ł ató w; mam nadzieję , ż e nie jest czarny z powodu produktó w naftowych). Dostę pne są ró wnież desery.

Wszystko jest cał kiem smaczne i satysfakcjonują ce, porcje duż e, wię c nie zamawiaj za duż o na raz. Piwo to wszystko za 2.

W Rosengrals powiedziano nam, ż e 31-go wszystkie ich miejsca był y już zaję te, „Ż aba” był a otwarta tylko do 23-go, podobnie jak restauracja „Sokrates” w hotelu (nawiasem mó wią c, „Sokrates” dł ugo ze wzglę du na ś wię ta, w zwykł e dni dział a tylko do 18.00 (należ y pamię tać , ż e tam kuchnia zamykana jest godzinę wcześ niej). W rezultacie tego dnia nie znaleziono nic odpowiedniego, ale nastę pnego ...

Kró tko mó wią c, czwarty dzień.

31-go chodziliś my i jeź dziliś my cał y dzień po Rydze, starej i nie tylko, bo tego dnia transport publiczny był bezpł atny (jak zresztą nastę pnego dnia, jak już wspomniał em), potem postanowiliś my wzią ć butelkę lokalnego szampana do pokó j. Tuż obok hotelu udał o nam się znaleź ć supermarket na ulicy. Pulkveza Brieza, otwarta do 22:00, gdzie dostaliś my butelkę biał ego pó ł sł odkiego szampana Riga za 2.5 ł ata.

Nawiasem mó wią c, wcześ niej udał o nam się już wypró bować ten sam ró ż , ale jakoś tak naprawdę się nie rolował.


Był jednak szampan i tań szy (najtań szy koszt 1.3 ł ata). Bań ka whisky (0.7) „Scotish Leader” kosztował a 8.29 ł ató w, bań ka „Baileys” o tej samej obję toś ci kosztował a 7 ł ató w. Ogó lnie Buchara jest tam doś ć niedroga.

A butelka wody mineralnej (1.5 litra) kosztował a tam 62 kopiejki. Kupiliś my tam pudeł ko ryskich sł odyczy, ale jakoś nie byliś my pod wraż eniem. Kupuj wię c lepszego rodzimego, sowieckiego lub, w najgorszym przypadku, szwajcarskiego.

A wieczorem udał o nam się znaleź ć bar Victory Pub, któ ry dział ał aż do 6 rano. To tam po raz pierwszy postanowiliś my spotkać się z NG. Obstakanovka nie ma nic, cał kiem przyzwoite, gł oś ne, naprawdę . Ale jedzenie jest pyszne i doś ć niedrogie, piwo „Lachplesis” (jasne i ciemne) za 1.5 ł ata (za 0.5), tequila Olmeca Ag za 2 (wszę dzie jednak przywozi się tequilę nie jak w Moskwie, w szklance z „solonym " brzegi i poł ó ż na nich kawał ek cytryny, a kilka kawał kó w cytryny przynieś na talerz osobno, a moż esz uż yć soli, któ ra jest już w solniczce na stole).

Po prostu dotarliś my tam trochę za wcześ nie (był o jeszcze wpó ł do ó smej), wię c po prostu znudził o nas siedzenie tam i postanowiliś my iś ć do hotelu na szampana kupionego w supermarkecie. Jednak do hotelu dotarliś my dopiero grubo po pó ł nocy, bo na ulicy panował a bardzo ś wią teczna atmosfera, ludzie odchodzili z mocą . Mimo to: prawie wszystkie placó wki był y zamknię te, a te, któ re nie był y zamknię te, był y przepeł nione. Nie jest wię c faktem, ż e mielibyś my wystarczają co duż o miejsc w Victory Pub, gdybyś my przyszli tam 2 godziny przed Nowym Jorkiem.

Muzyka grał a na ulicach i placach, wszelkiego rodzaju spektakle aranż owano z wykorzystaniem efektó w ś wietlnych. Sprzedawcy w kurnikach mieli tylko czas na nalewanie ró ż nych napojó w rozrywkowych, gł ó wnie grzanego wina. Postanowiliś my spotkać się z NG 2 razy: najpierw czasu moskiewskiego, potem czasu lokalnego. Wedł ug Moskwy spotkaliś my NG w jednym z baró w, wypiwszy tam kieliszek szampana (11.5 ł ata za 2 kieliszki! ). No to znowu poszliś my na plac z kurnikami.


Ludzie, już doś ć obcią ż eni, bawili się , tań czyli, prowadzili okrą gł e tań ce, gratulowali sobie nawzajem w sylwestra i oczywiś cie ł adowali się dalej. Tam też ś wietnie się bawiliś my. Picie parują cego grzanego wina z plastikowych kubkó w był o jakoś fajniejsze niż picie szampana z kieliszkó w w jakiejś restauracji. Był y też fajerwerki. Ogó lnie rzecz biorą c, trudno jest wyrazić sł owami ogó lny ś wią teczny nastró j - jak mó wią , lepiej raz zobaczyć ...

Po zabawie pojechaliś my do hotelu taksó wką.

Pierwszy dzień nowego, 2010 roku nie był specjalnie pamię tny, bo tego dnia najpierw przespaliś my się (ale i tak udał o nam się zjeś ć ś niadanie, gdyż ś niadanie tego dnia był o do godziny 12.00, a zwykle od 7.00 do 10.00, a w weekendy od godz. 8.00 do 11.00), a wieczorem postanowiliś my wró cić do tej samej ś redniowiecznej restauracji ze ś wiecami, któ ra znajduje się na ulicy. Rosen.

Có ż , na kolację w koń cu poszliś my do tej samej restauracji Sokrates w hotelu. Tam ceny, muszę przyznać , okazał y się nie do zniesienia...Ale obsł uga kulturalna. : -)

Tego dnia chcieliś my też zarejestrować się na lot online z komputera stoją cego przy recepcji (moż na z niego korzystać za darmo), ale zerwaliś my. Niedostę pne, piszą , ta usł uga, skontaktuj się ze stanowiskiem odprawy na lotnisku.

Wczesnym rankiem 3 marca zameldowaliś my się i pojechaliś my na lotnisko trują cym ż ó ł to-zielonym autobusem, któ ry przyjechał do hotelu zgodnie z rozkł adem. Tym razem był to minibus jak Sable (a moż e to samo zwierzę futerkowe). Dotarliś my w 20 minut, zatrzymują c się po drodze w innym hotelu. Odprawa na lotnisku był a doś ć szybka, wię c nawet gdybyś my odprawili się online dzień wcześ niej, nie zaoszczę dzilibyś my duż o czasu. Samolot powrotny poleciał w poł owie pusty.

Podsumowują c, mogę powiedzieć , ż e naprawdę podobał o nam się miasto ze wszystkimi jego atrakcjami, lokalami rozrywkowymi i przyjaznymi mieszkań cami. Jedyne, co nas zawiodł o, to pogoda. Uważ amy, ż e o wiele fajniej był oby spę dzić czas w tym cudownym mieś cie (jak ró wnież w jego okolicach oraz na są siedniej Litwie i Estonii), przyjeż dż ają c tam latem lub przynajmniej na wiosnę (w najgorszym przypadku wczesną jesienią ). ).

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara