Na Sri Lankę

22 Grudzień 2011 Czas podróży: z 25 Styczeń 2011 na 09 Luty 2011
Reputacja: +45
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

9 lutego wró ciliś my ze Sri Lanki, podró ż owaliś my razem z mę ż em.

Podró ż pozostawił a tak niezatarte wraż enia, ż e ​ ​ w marcu 2012 ponownie tam poleciemy. Kraj jest bardzo interesują cy ze wzglę du na swoją religię , przyrodę , a zwł aszcza ludzi. Lecieliś my liniami Emirates z poł ą czeniem do Dubaju. Lot jest bardzo wygodny, poł ą czenia wygodne. Na lotnisku powitał nas przewodnik i kierowca z samochodem. Przewodnik nazywa się Channa, ś wietnie mó wi po rosyjsku (to był o dla nas waż ne, bo nie mó wimy zbyt dobrze po angielsku). Chciał bym zwró cić uwagę na doskonał ą znajomoś ć przewodnika po historii kraju, jego atrakcjach. I ogó lnie otrzymaliś my szczegó ł ową odpowiedź na prawie każ de z naszych pytań . Kierowca Jaya Sinha zaskoczył mnie swoją umieję tnoś cią manewrowania w tym strumieniu tuk-tukó w, roweró w, motocykli, autobusó w i samochodó w każ dej wielkoś ci. Po przyjeź dzie udaliś my się do hotelu Palm Bay Club. Podobał mi się hotel ze wzglę du na duż e terytorium z duż ą iloś cią zieleni i wspaniał ym basenem.


To prawda, ż e ​ ​ ocean w pobliż u hotelu jest niejasny. Ale urozmaicona kuchnia europejska i duż y wybó r owocó w. Niestety przez straszny wypadek wszystkie zdję cia z 4 dni został y skasowane, wię c w programie wycieczek nie ma zdję ć z wycieczek i hoteli. Nastę pnego ranka pojechaliś my do Kandy. Odwiedziliś my Kró lewskie Ogrody Botaniczne i Ś wią tynię Reliktu Zę ba. Cał y dzień padał o, co nie przeszkodził o nam cieszyć się niesamowitymi widokami w ogrodzie botanicznym, co jest szczegó lnie imponują ce, gdy uś wiadomimy sobie kontrast mię dzy tym, ż e mamy teraz zimę , mró z i zaspy, a tu wszystko kwitnie i pachnie, ptaki ś piewają wszystkimi gł osami, a ty wdychasz oszał amiają cy zapach ciepł ej ziemi, gę stej szmaragdowej trawy i kwitną cych wszystkimi kolorami kwiató w...Nie bę dę opisywał Ś wią tyni Reliktu Zę ba, duż o o niej powiedziano, ale moim zdaniem , warto zajrzeć . Wieczorem odwiedziliś my pokaz tań ca narodowego: ciekawy, bardzo dobrze oddaje koloryt kraju, charakteryzuje się jego oryginalnoś cią.

W drodze mię dzy wycieczkami zatrzymywaliś my się w fabryce, w któ rej sł onie, maski, figurki Buddy itp. wykonane są z drewna. itp. Kupił em tam pamią tki jako prezenty. Ceny są rozsą dne, zwł aszcza po targowaniu się . Ogó lnie rzecz biorą c, na Sri Lance negocjacje są niemal oczywistym rytuał em wszę dzie, z wyją tkiem sklepó w pań stwowych. Pod koniec drugiego dnia dotarliś my do hotelu "Amaya Hills". Hotel bardzo przyjemny, dobre jedzenie, a poranne widoki z tarasu - jak w bajce...Prawie oswojone mał py biegają i igrają na balkonach, ś piewają ptaki, a gó rskie szczyty chowają się w chmurach. . Swoją drogą nikt nam nie napiwkó w wymuszał ani w tym, ani w innych hotelach, gdy chcieli, sami to dali. To samo dotyczy towarzyszą cego nam przewodnika i kierowcy. Jeszcze przed wyjazdem ustaliliś my, ż e nie bę dziemy odwiedzać ró ż nych fabryk, bo nie planowaliś my kupować dragó w. kamienie, batik, przyprawy itp. i był o to ś ciś le przestrzegane: nawet nie proponowali nam pó jś cia tam, gdzie nie planowaliś my.

Trzeciego dnia po ś niadaniu pojechaliś my do Nuwara Eliya. Pogoda znó w nie dopisał a. Mał a dygresja. Nie mieliś my szczę ś cia z pogodą . Wszę dzie czytają , ż e styczeń -luty na Sri Lance to pora roku, pogoda powinna być czysta i sucha. Tak wię c z 15 dni, któ re tam byliś my, był o czę ś ciowo pochmurno przez 3-4 dni, przez resztę czasu był o pochmurno i od czasu do czasu padał o, a przez 2 dni padał o od rana do wieczora. Ocean też nie znaczy, ż e był absolutnie spokojny. Kolejne pytanie jest takie, ż e to wszystko nie przeszkodził o nam w opalaniu się i nie wydostaniu się z oceanu, bo cudownie rozś wietla się przez chmury, a woda mimo ekscytacji wcią ż był a krystalicznie czysta i przejrzysta. Ale nadal, czysto wizualnie, brakował o nam sł oń ca…

Bę dę kontynuował.


W fabryce herbaty McWoods w Nuwara Eliya przyjrzeli się procesowi wytwarzania herbaty, dowiedzieli się , ż e herbata, opró cz wszystkich innych odmian, moż e być nawet biał a (swoją drogą , jedna z najdroż szych odmian herbaty), przyjrzeli się wspaniał e widoki na plantacje herbaty. W tym malowniczym miejscu zostaliś my poczę stowani najś wież szą i najsmaczniejszą herbatą . Ale wybó r herbat w fabryce McWoodsa jest bardzo skromny, wię c kupiliś my w fabryce w Mleś nie, a kupiliś my nie tylko herbaty ró ż nych odmian, ale takż e wspaniał y zestaw do herbaty i fajny czajniczek, nie mó wią c już o kubkach na prezenty i opakowaniach prezentó w herbaty, któ rej jest duż y wybó r...Kró tko mó wią c, po Mlesnej nie podró ż owaliś my już lekko. Po drodze widzieliś my kilka pię knych wodospadó w, a widoki są takie, ż e czasem zapiera dech w piersiach! A przed nami nocna wspinaczka na Szczyt Adama. Ale tu pojawia się nakł adka. Wieczorem mieliś my przybyć do hotelu Ratnaloka, aby nocą wspią ć się na Szczyt.

Na Sri Lance 27 stycznia był ostatnim dniem kampanii przed wyborami i tak się zł oż ył o, ż e wł aś nie na wą skiej gó rskiej drodze, któ rą musieliś my iś ć , odbył się wiec zwolennikó w jednej z partii politycznych. W ogó le ruch był prawie sparaliż owany już na obrzeż ach tego miejsca, najpierw pró bowaliś my przedrzeć się przez tł um trą bią cych i migają cych samochodó w, tuk-tukó w i policjantó w pró bują cych na pró ż no rozwią zać sytuację , a potem zdają c sobie sprawę ż e utknę liś my tu na dł ugo, nasz przewodnik i kierowca postanowili obejś ć to miejsce i jak się okazał o, nie zdą ż yliś my dojechać do hotelu...Tam był a adrenalina! Jechaliś my starą już drogą , ale nie tylko my zdecydowaliś my się na objazd! Niezapomniany widok, gdy nadjeż dż ają ce z naprzeciwka samochody podjeż dż ają do siebie na centymetr, z przepaś cią po jednej stronie i skał ą po drugiej. A to wszystko na serpentynach z ostrymi zakrę tami co 50-100 metró w!!!

Efekt był taki, ż e nie zdą ż yliś my dojechać do przewidzianego w programie hotelu i zatrzymaliś my się w jakimś pensjonacie, ale praktycznie u podnó ż a Adama. Gdy podjechaliś my, był o już ciemno, a teraz zobaczyliś my w oddali ś cież kę ś wiateł na tle czarnego nieba, pę dzą cą prosto w niebo i urywają cą się gdzieś na niebie… I trzeba był o się wspią ć ! Ponieważ przyjechaliś my pó ź no, mieliś my tylko czas na obiad, godzinny sen i zebranie plecaka z ciepł ymi ubraniami i termosem z kawą . Wyruszyliś my o 2.30, od stó p do szczytu 7 km. kroki. Generalnie są dwie drogi na Szczyt: opró cz tej, któ rą się wspinaliś my, nawet z Kandy, na Szczyt jest trochę wię cej wzdł uż ró wniny. U podnó ż a gó ry widzieliś my kilka posą gó w Buddy w ró ż nych pozycjach, duż ą pię kną dagobę a nawet ś wią tynię jaskiniową , ogó lnie wszystko dookoł a jest ciekawe.

Wspinaczka nie jest ł atwa, mimo ż e z mę ż em lubimy sporty, dla mnie był taki moment po okoł o jednej trzeciej drogi, kiedy nagle zrobił o się bardzo trudno, musiał am zrobić sobie przerwę . Potem wszystko poszł o lepiej: zabraliś my się do pracy, znaleź liś my swoje tempo, co jakiś czas zatrzymywaliś my się , ż eby odpoczą ć i napić się kawy, a po 2 godzinach, nawet niespodziewanie dla siebie, byliś my na samym szczycie. Ta wspinaczka jest najbardziej fantastycznym przeż yciem cał ej naszej wyprawy! Kiedy zbliż aliś my się do koń ca, szczyt był w chmurach i moż na nawet zobaczyć jak idziemy w chmurze, a ona pę dzi obok nas, czuje się , jakbyś był spryskiwany pistoletem natryskowym - dotyk chmur jest tak się czuł em! A energia na tym szczycie jest taka, ż e ​ ​ kiedy trzymasz się porę czy, to jest tak, jakby prą d elektryczny przepł ywał z metalu porę czy przez rę ce ...I wokó ł ...FANTASTYCZNIE!!!


super: Na gó rze jest silny wiatr, przebraliś my się w suche ubrania, wypiliś my resztę gorą cej kawy, znaleź liś my miejsce za wiatrem i przytuliliś my się , w stanie szalonej euforii i harmonii, czekają c na wschó d sł oń ca...Tak, mieliś my pecha: tuż przed ś witem wszystko zakrył y chmury i nie widzieliś my wschodu sł oń ca jako takiego, po prostu zrobił o się jasno. Wszystko dookoł a był o jak w mleku, nic nie widać . Ale uparcie na coś czekaliś my. I tak, kiedy mnisi zaczę li modlić się do Buddy i Sł oń ca, kiedy przynieś li za nich swoje ofiary… jak za dotknię ciem czarodziejskiej ró ż dż ki, nieznana sił a wzniosł a chmury w gó rę , otworzył się przed nami tak oszał amiają cy widok. . . Sł owa nie potrafią tego opisać , trzeba to zobaczyć. . Zeszliś my doś ć szybko i radoś nie, zainspirowani energią i wspaniał oś cią tego pię knego miejsca, któ re Budda odwiedził.2500 lat temu i od tego czasu jest ś wię te i tak jak my powiedział , dla wyznawcó w wszystkich religii bez wyją tku.

Po zejś ciu zjedliś my ś niadanie i ruszyliś my na wybrzeż e, nad ocean. Naszym pierwszym hotelem na wakacje na plaż y był a Kogalla Beach. Spę dziliś my tam 6 dni. Podobał mi się hotel. Bardzo mił a obsł uga, bez napiwku, szybko reagują na wszelkie Pań stwa proś by (oczywiś cie nie mogliś my się oprzeć przed wyjazdem, dzię kowali - ludzie ż yją doś ć sł abo, nie jest to dla nas trudne, ale mogą być realną pomocą ) , jedzenie jest doś ć urozmaicone, zawsze jest wybó r dań europejskich, duż o zielonych warzyw, owocó w. Szczegó lnie imponują ce był y ananasy ze Sri Lanki – takie sł odkie, to jest coś ! Wieczorami w restauracji zawsze wystę pują ró ż ne grupy muzyczne.

Hotel zgodził się z jednym z chł opakó w peł nią cych funkcję ratownikó w, aby towarzyszył nam na rafę koralową , znajdują cą się.200-250 metró w od brzegu, zabraliś my ze sobą maski i pł etwy.

Mimo ekscytacji i pochmurnej pogody postanowiliś my zobaczyć podwodny ś wiat i nie ż ał owaliś my. W tym miejscu był o niewiele ż ywych koralowcó w, ale fauna nas nie zawiodł a. Widzieliś my duż o ryb i ró ż nych: zaró wno duż ych jak i mał ych, i cał ych ł awic, i pojedynczo, i bardzo jasnych, i tego samego koloru… Mogę sobie wyobrazić , jakie pię kno byś my zobaczyli, gdyby ś wiecił o sł oń ce…

Z Kogalli pojechaliś my tuk-tukiem do Fortu Galle (12 km): kierowca tuk-tuka uprzejmie dał nam moż liwoś ć poczucia się jak prawdziwi tuk-tukery i usią ś ć za kierownicą.

Fort, wybudowany przez Holendró w podczas kolonizacji Sri Lanki, to majestatyczne i pię kne miejsce. Kiedy stoisz na murze fortecy, otwiera się niesamowity widok na ocean...

3 lutego nadszedł czas na przeprowadzkę do Dikwella, gdzie musieliś my spę dzić kolejne 5 dni. W drodze z Kogalla do Dikwella widzieliś my fort w Matara, któ ry oczywiś cie jest znacznie mniejszy od fortu Galle, ale też pię kny.


W tym samym miejscu, w Matara, znajduje się staroż ytna ś wią tynia buddyjska. Na terenie ś wią tyni okoliczni mieszkań cy traktują przybywają cych z ró ż nymi owocami. Ś wią tynia, jak wię kszoś ć tego rodzaju, jest majestatyczna i pię kna.

Po Matara zatrzymaliś my się przy latarni morskiej znajdują cej się w Dondra. Latarnia jest stara, ale obecnie cał kowicie odrestaurowana i zmodernizowana, dzię ki czemu obecnie w 100% speł nia swoją funkcję . Wejś cie do latarni jest pł atne. Zapł aciliś my 300 rupii za osobę . Ale był o warto, widok z latarni jest taki, ż e aż widać , ż e ziemia jest okrą gł a...Wszę dzie jest takie pię kno, ż e nie sposó b oderwać się od aparatu...

W ś rodku dnia dotarliś my do hotelu Dikwella. Po przyjeź dzie poszliś my zobaczyć zaró wno laguny, jak i plaż e. W lewej lagunie rybacy porzą dkowali swó j poł ó w. Tego dnia rybacy zł apali potę ż nego marlina, prawie jak Hemingway. Podobał nam się hotel za jego obsł ugę i szczeroś ć . W obu lagunach pł ywaliś my w pł etwach i maskach.

Po prawej jest duż o ryb, chodzą po cał ych ł awicach, moż na się wcisną ć do ł awicy, rozchodzą się , a jak tylko odpł yną , natychmiast się zamkną , ale tam ryby są mniejsze. W lewej lagunie nie spotkaliś my ł awic ryb, ale pł ywają tam duż e, jasne i pię kne osobniki. Widzieliś my mał e szare rekiny rafowe i mureny, duż e ryby koralowe. A w prawej lagunie zobaczyli kulę rybną , któ ra po dotknię ciu nabrzmiewał a do rozmiaró w pił ki futbolowej, tak ż e oczy rozcią gał y się na pysk! Mó j mą ż i ja nawet ś mialiś my się z niej pod wodą!

Kuchnia w hotelu jest europejska, z naciskiem na wł oską , ponieważ wł aś ciciel hotelu jest Wł ochem. Naszym zdaniem na ś niadanie był o niewiele zieleniny i warzyw, generalnie wydawał o nam się , ż e wybó r dań na ś niadanie jest raczej ubogi. Ale kolacje są nie do pochwał y: szeroki wybó r sał atek, przystawek, dań mię snych i dań z owocó w morza.

My zabraliś my jedzenie typu HB, a na obiad czę sto braliś my pizzę , któ ra w kilka minut gotował a się na naszych oczach w prawdziwym piekarniku...Nawet teraz mił o wspominać te pizze...


Wieczorami moż na bez koń ca podziwiać bezdenne niebo. Nie zobaczysz tak gwiaź dzistego nieba, jak na ró wniku w Rosji. Tam rozumiesz znaczenie wyraż enia „miriady gwiazd” - widzisz Drogę Mleczną , odwró conego „wielkiego niedź wiedzia” i tysią ce, tysią ce gwiazd na czarnym niebie, gdzie nigdy nie widzieliś my księ ż yca…

Cztery kilometry od hotelu znajduje się "mł oda" buddyjska ś wią tynia wedł ug standardó w Sri Lanki. Ciekawe jest to, ż e historia ż ycia Gautama Buddy jest przedstawiona w rzeź biarskich kompozycjach, a dodatkowo tam widzieliś my „korytarz grzechó w” jedyny raz podczas cał ej podró ż y, imponują cą konstrukcję …

Miał em szczę ś cie ś wię tować w tym roku urodziny na Sri Lance, w Dikwella.

Przynieś li mi kosz owocó w, a na obiad wspaniał y tort, na któ ry skł adał em osobiste gratulacje! Miejscowi artyś ci zaś piewali nam romantyczną piosenkę o mił oś ci i wspó lnie z obsł ugą hotelu po raz kolejny pogratulowali nam wakacji. Nigdy nie miał am takich urodzin!

Ogó lnie nasze wakacje zakoń czył y się sukcesem. Ale naszym zdaniem wybrzeż e oceanu w Kogalli jest jeszcze pię kniejsze niż w Dikwella, gdzie mał e strumienie przynoszą z wioski ś mieci, któ re nastę pnie wyrzuca ocean. To prawda, ż e ​ ​ nie na hotelowej plaż y, ale dalej, w lagunie. W Kogalle bezkres oceanu, szerokie i absolutnie czyste wybrzeż e jest niesamowite! Ogó lnie oba hotele są dobre na swó j sposó b, wró cilibyś my ponownie do obu. Owszem, pchł y plaż owe i komary nam nie przeszkadzał y, fumigatory w pokojach był y wł ą czone, ale tylko dla porzą dku, nie zauważ yliś my ż adnych owadó w. Teraz nadszedł czas na odejś cie. Rano wyjechaliś my do Kolombo. Po drodze spotkaliś my sł onicę Monikę.

Ze smutkiem poż egnaliś my się z tym ogromnym, silnym, ale tak delikatnym oceanem...

Z niecierpliwoś cią czekamy na zbliż ają cy się wyjazd, tym razem na dł uż szy okres i na nowe dla nas miejsca.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Отель
Отель
Нувара Элия
Индийский океан
Буддистский храм в Матаре
Побережье Индийского океана
Podobne historie
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara