SRI LANKA - BŁOGOSŁAWIONA ZIEMIA

20 Wrzesień 2010 Czas podróży: z 05 Lipiec 2010 na 14 Lipiec 2010
Reputacja: +302.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Sri Lanka to owocowy raj, kraina mał p, kraina sł oni, buddyjskich ś wią tyń i Buddó w, wyspa herbaty i niepowtarzalnych zachodó w sł oń ca – jak nazwać ten pię kny kraj, bogaty we florę i faunę ? ! Chyba rzeczywiś cie bł ogosł awiona ziemia, lepiej o tym nie myś leć , choć istnieją.43 nazwy tego kraju. Nic dziwnego, ż e M. Bunin, pł yną c na Cejlon w 1912 roku, napisał „Ziemia, raj coraz bliż ej…”.

Wł aś nie wró ciliś my ze Sri Lanki, wraż enia z morza, nie – oceanu, od czego zaczą ć ? Najpierw! I począ tek 7 lipca 2010, kiedy po 28 godzinach wyczerpują cej podró ż y wylą dowaliś my na lotnisku w Kolombo. Opracowaliś my indywidualną wycieczkę , sami opracowaliś my program, wybraliś my to, co chcielibyś my zobaczyć i z czym się zapoznać , ale nie oszukiwaliś my się bieganiem po wizy, bilety, rezerwacje hotelowe - wszystko to został o dostarczone profesjonalistom i zrobili ś wietna robota.

7.07. 2010.


„Ranek wita nas ś witem…” O czwartej rano Sri Lanka spotkał a nas z 32-stopniowym upał em i lankijskim przewodnikiem, któ ry trzymał tabliczkę z naszymi imionami. Raczej wpadamy na klimatyzowany samochó d (pó ź niej przyzwyczailiś my się zaró wno do duż ej wilgotnoś ci, jak i dusznego, gorą cego powietrza, ale gdzie jest teraz lepiej? ).

Jedziemy i ochoczo zaglą damy w ciemnoś ć ulic - palmy, szał asy, ł awki i znowu palmy, i wszę dzie wzdł uż drogi Budda w szklanych czapkach i pod markizami, mał y i duż y, pię kny, „zł oty”, bacznie cię obserwują cy – już czujesz się egzotycznie, ale po to przyszliś my!

Pegassus Reef Hotel, 13 km od Kolombo, w mał ej wiosce rybackiej Wattala. Po 50 minutach byliś my w pokoju, nie mogliś my tego znieś ć , wyszliś my na werandę i… ocean, szum fal, a tuż przed oknem ogró d magnolii i delikatny zapach…! Tak wyglą da raj!

W ogrodzie są zwinne wiewió rki, kolorowe motyle i wszechobecne wrony, rozumiem, ż e ten ptak jest tu najczę stszy, choć w kraju jest 428 gatunkó w ptakó w, 33 z nich jest endemicznych (czyli ż yją tylko na Sri Lanki).

Hotel jest dobry, przed wyjazdem szukał em opinii na jego temat - nie znalazł em go, wię c kilka szczegó ł ó w usł ugi. W pokoju znajduje się zestaw do parzenia kawy i herbaty, 2 butelki wody, telewizor (bez kanał u rosyjskiego), lodó wka, klimatyzacja, sejf, prysznic (bez wanny), mydł o, ż el, szampon, fumigator (był o we wszystkich hotelach, ale my nie komaró w) zirytowany ani w pobliż u oceanu, ani w centralnej czę ś ci wyspy). Jedzenie dobre, jak na hotel 3+*-4* (inne dane na temat gwiazdek tego hotelu), dwie restauracje (otwarte), basen, uprzejma, pomocna obsł uga.

Mieszkań cy Sri Lanki generalnie wyró ż niają się grzecznoś cią , spokojem, nie przeklinają (przeklinają c w naszym europejskim znaczeniu), praktycznie nie palą , nie piją duż o, puby są zamknię te w ś wię ta, zawsze są gotowi aby pomó c rozwią zać problem, któ ry się pojawił , są goś cinni, przyjaź ni i naiwni, jak dzieci, kiedy widzą coś rzadkiego, a my nadal jesteś my dla nich rzadkoś cią (nie mam na myś li personelu hotelowego). Populacja jest niska, smukł a, opalona na czarno, tylko palmy są jasne z czarnymi „liniami losu”.


Z zainteresowaniem sł uchamy informacji przewodnika - kraj usamodzielnił się od 1948 roku, dziś Sri Lanka przeszł a z kategorii krajó w trzeciego ś wiata do kategorii rozwijają cych się , w formie rzą du jest republiką prezydencką , prezydent wybierany jest na 6 lat. Populacja jest wielonarodowa - syngaleska, tamilska, arabska i należ y do ró ż nych religii - buddyzmu, hinduizmu, 8% muzuł manó w. W kraju są.2 kalendarze. Wedł ug buddysty jest teraz 2554 od ś mierci Buddy.

Swoją historię znają od 2.5 tysią ca lat, są z niej dumni, pielę gnują ją i starają się o niej nam, turystom, przekazać i opowiedzieć.

Rano oglą dał em w telewizji reportaż o wczorajszych starciach strajkują cych z oddział ami rzą dowymi, wrę cz walczą cych. Przewodnik spokojnie powiedział , ż e przyję li jakieś niepopularne prawo, a ludnoś ć zaczę ł a protestować . Nie wchodził em w szczegó ł y, pamię tają c o wystę pach tamilskich. Ale po poł udniu, gdy jechaliś my na zwiedzanie Kolombo, co 10 metró w uzbrojeni w karabiny maszynowe w zielonych, biał ych mundurach, cią gł y patrol. „To pospolity obrazek, nie ma się o co martwić ” – powiedział przewodnik i wzią ł em to za pewnik, pilnują spokoju, niech pilnują (wojsko w kraju jest na kontrakcie, rekrutacja od 18 lat) .

Chociaż Kolombo to tylko centrum biznesowe i handlowe kraju, to wł aś nie to miasto sami mieszkań cy i na cał ym ś wiecie uważ ają za faktyczną stolicę Sri Lanki.

Z okien samochodu obserwujemy ubogie ż ycie, mał e nę dzne domy, duż o tuk-tukó w, kobiety w sari. Zatrzymaliś my się przy Placu Kolumnadowym, pod pomnikiem pierwszego premiera, zwiedziliś my Muzeum Niepodległ oś ci Sri Lanki, prestiż ową.7. dzielnicę Ogrodó w Cynamonowych, gdzie znajdują się drogie pię kne domy lokalnej elity (mieszkanie w prostej okolicy Kolombo kosztuje okoł o 100 tys. dolaró w), styl dawnych rezydencji kolonialnych; mijamy drapacze chmur, 5-gwiazdkowe hotele, staroż ytną buddyjską ś wią tynię Gangarama, hinduską ś wią tynię Katiseran w rejonie Pettah, gdzie koncentruje się miejski handel. W mieś cie liczą cym 1.5 miliona ludzi, zaró wno dawna przeszł oś ć kolonialna, jak i biznesowa teraź niejszoś ć kraju są ze sobą powią zane, miasto jest wieloaspektowe i tę tnią ce ż yciem.


Na nabrzeż u Colombo pokazują hotel, w któ rym Czechow mieszkał w 1890 roku, ale zaniepokoił go szum fal i przenió sł się do innego hotelu. Brzegiem szł o duż o ludzi, mł odych ludzi i oczywiś cie obecni byli uzbrojeni funkcjonariusze organó w ś cigania.

Poszliś my do sklepu Odel - nic specjalnego.

W oknach widziano wiele pię knych sari: zaró wno haftowanych, jak i przeszywanych zł otą nicią oraz wielokolorowych bł yszczą cych. Sari to formalny stró j kobiet pracują cych w agencjach rzą dowych, szkoł ach, szpitalach. Podczas naszej podró ż y wielokrotnie przecinaliś my ś cież ki z uczniami na wycieczkach i widzieliś my nauczycieli w pię knych sari.

Sł ucham sł ó w Sri Lanki: tata – tata, kot – pusa (jakż e się zdziwił am, bo mam na imię Pusya! ), Mama-ama, ale wyglą dają jak nasze sł owa! „Jesteś bovanem! ”- ż yczenie dł ugiego ż ycia, tak się witają . Tajemnicza kropka na czole zawsze był a ciekawa. Nasz przewodnik tł umaczył , ż e od zł ego oka kł adziony jest na mał e dzieci, a tamilskie kobiety zaznaczają swoje mał ż eń stwo kropką , to ludzie o ciemniejszej karnacji, mieszkań cy pó ł nocy. Jeś li mę ż czyzna nosi „spó dnicę ” – sarong (materiał owinię ty wokó ł bioder), to czę sto odnosi się to do Arabó w, któ rzy zajmują się gł ó wnie handlem.

Godne uwagi jest to, ż e 98% populacji jest piś mienna, dzieci uczą się od 5 roku ż ycia, uczą się od 12 lat, wakacje 3 razy w roku. Pań stwo (! ) zapewnia dzieciom przez rok za darmo dwa komplety ubrań - koszule, spó dniczki, spodnie, skarpetki, trampki, wszystko jest biał e. Tylko krawaty w każ dej szkole są inne - czerwone, jak kokardki dziewczą t, niebieskie w paski, bordowe...Szkolnictwo ś rednie i wyż sze oraz leczenie są na wsi bezpł atne. Chociaż oczywiś cie istnieją prywatne szkoł y i szpitale.


Nauczyciele i lekarze to bardzo szanowane zawody (! ) i odpowiednio dobrze opł acani, lekarze otrzymują.2000 dolaró w. Emerytura nauczyciela wynosi okoł o 200 USD, przechodzą oni na emeryturę od 55 roku ż ycia, jest też emerytura socjalna i zależ y od socjalnej. oszczę dnoś ci, ale wielu dokonuje oszczę dnoś ci osobistych bez polegania na pań stwie (to jest znajome! ). Mał ż eń stwa są dozwolone od 18 roku ż ycia, ale mę ż czyź ni zazwyczaj biorą ś lub w wieku 29-30 lat. Rodzina ma ś rednio 2 dzieci. Pł aca minimalna wynosi okoł o 140 USD.

Ś rednia dł ugoś ć ż ycia to 76 lat (jest o czym myś leć! ).

Chcę od razu obalić mit o brawurowej jeź dzie lankijskich kierowcó w. Być moż e mieliś my szczę ś cie z ostroż nym kierowcą , ale myś lę , ż e turyś ci są po prostu zdezorientowani i onieś mieleni ruchem lewostronnym (dziedzictwo angielskie), kiedy wydaje się , ż e nadjeż dż ają cy samochó d leci prosto na ciebie! Przez cał y czas naszej podró ż y, a przejechaliś my ponad 1000 km (przy wielkoś ci kraju 435 x 225 km), nasz kierowca nigdy nie jeź dził nigdzie wię cej niż.70 km/h, a 40 km/h po wyż ynach Region Kandy. Oszuś ci są wię c wszę dzie!

Wieczorem doł ą czyli do kuchni narodowej, ż e jest duż o pikantnych dań z curry, przyprawami - tak, to prawda, był am na to gotowa, wię c unikał am (niestety diety), ale pró bował am pasztetó w rybnych, mał e buł eczki z serem, roti – ciastka kokosowe z pł atkó w kokosowych, mą ka ryż owa.

Ryż to kult kraju, uprawy moż na znaleź ć wszę dzie i zadziwiają jasnozielonym kolorem.

Nawet w tym wiecznie zielonym kraju ryż nie jest produkowany na eksport, ale do konsumpcji krajowej, wię c istnieje wiele potraw z ryż u. Nie mogł am się oprzeć , spró bował am krabowego curry - tylko dotknę ł am ustami - zaparł o mi dech w piersiach, wypił am pó ł litra wody, ż eby poczuć choć trochę smaku, poza pieczeniem w ustach i gardł o. Nie, nie mó j...

8.07. 2010. Rano, wcześ nie rano, dziś bogaty program wycieczek - wyjazdy do Dambulli i Sigiriya.

Wyjazd o 7.30. Po drodze zatrzymujemy się w Ibbankatuka, miejscu pochó wku z IX wieku. pne e. Ten antyczny zabytek znajduje się z dala od drogi i turyś ci praktycznie go nie odwiedzają . Kilka kamiennych grobó w - ogromne pł yty uł oż one na powierzchni okoł o 30-40 metró w kwadratowych. metró w, ż adnych pł otó w, ż adnych znakó w, ale wszystko jest schludnie wyczyszczone, trawa jest zerwana, naturalne ogrodzenie to nasyp, a niedaleko jest krzesł o, na któ rym oczywiś cie siedzi chł op, pilnują c cmentarzyska.


Zeszliś my na dó ł , przeszliś my mię dzy rzę dami kamiennych grobó w i poczuliś my - tu jest - szacunek i mił oś ć do naszej historii! Tak, nie bez powodu gł ó wnymi postulatami buddyzmu są mił oś ć , wspó ł czucie, tolerancja, ró wnoś ć.

Czas powiedzieć kilka sł ó w o naszym przewodniku - Senacu (prawie Senece! ). Wiele zależ y od przewodnika, 90% sukcesu wycieczki, czy rozpoznajesz kraj, czy się w nim zakochasz, czy chcesz wró cić , czy rozumiesz jego sposó b ż ycia, zwyczaje, tradycje, ludzi. Mieliś my wię c szczę ś cie poznać Sri Lankę z przewodnikiem, któ ry bardzo kocha swó j kraj, bardzo dobrze zna jego historię na poziomie zawodowym i potrafi doskonale opowiedzieć o nim w ję zyku, któ ry rozumiemy - rosyjskim.

Senaka mieszkał.18 lat na terytorium Ukrainy i Rosji, studiował w Odessie, był we Lwowie, na Krymie, studiował w Moskwie, był w Petersburgu, ma dwa wyż sze wykształ cenie. Pró bował pokazać kraj z tej strony, któ rego nie zobaczylibyś cie na zwykł ej trasie.

Oto niektó re z tych mini-wycieczek.

Zatrzymaliś my się w drodze na plantację kauczuku. Teren ogrodzony drutem, mał y sklep z owocami i miejscowi tubylcy - starcy, dzieci. U nas zgrabnym ruchem wielkiego noż a „otwierał y się ” kokosy, nie zwykł e, znane nam w supermarketach, ale pomarań czowe – kró lewskie, czyli takie, jakie wolą miejscowi, wkł adano tam rurki i cieszyliś my się ż yciem -dają cy wilgoć trochę jak sok brzozowy.

Potem „wycieczka” po gumowym lesie, skoś ne cię cie na drzewie, sł ó j na ziemi i powoli są czą cy się do niego biał y pł yn - guma. Kiedy cią gniesz go palcami, zamienia się w lepki twardy pasek. Otó ż ​ ​ to!

A jak sprytnie na ceglanym dziedziń cu mistrz uformował piasek w kształ t (przypomniał em sobie worki z piaskiem dla dzieci), po czym podał go innemu robotnikowi do wyschnię cia, a on zrę cznie uł oż ył je krawę dzią - stosy cegieł.

Na kolejnym przystanku, na podwó rku, gdzie przetwarzano kokos, widzieliś my, jak oddziela się go od wnę trza i ukł ada w ogromne stosy, a nastę pnie z tego materiał u zostaną wykonane materace. To tutaj zostaliś my uraczeni kokosem z kieł kó w, w któ rym mleko kokosowe stał o się twardym rdzeniem - bardzo smaczny, dla miejscowych ten przysmak.


Tak wię c dotarliś my do kompleksu staroż ytnych klasztoró w skalnych z I wieku p. n. e. mi. - Dambullu. Ten zespó ł klasztorny jest czynny do dziś . Nad malowniczą ró wniną znajduje się szereg ś wią tyń jaskiniowych na wysokoś ci 150 metró w. Zdję liś my buty, oddaliś my nasze buty (to jest tradycja, we wszystkich koś cioł ach trzeba chodzić boso lub w skarpetkach i bez nakrycia gł owy, nawet zdję li mi daszek), zakryliś my ramiona i nogi do kolan. Po rozgrzanych kamieniach pobiegliś my do jaskiń.

Pię ć sal skalnych ł ą czy otwarta galeria, w każ dej jaskini znajdują się rzeź biarskie wizerunki Buddy siedzą cego, leż ą cego, stoją cego, duż ego i mniejszego - najwię ksza kolekcja Buddó w, niektó re mają ponad 2000 lat. Szczegó lnie imponują cy jest 14-metrowy leż ą cy Budda – moment wejś cia Buddy w Nirwanę . Na ś cianach i suficie wiszą obrazy, ale są już sł abo widoczne z powodu warstwy sadzy z lamp i kadzideł wiernych.

W ostatniej sali jeden Budda został pomalowany zł otą farbą i wyraź nie wyró ż niał się ś wież o pomalowanym wyglą dem. Przewodnik powiedział , ż e nie tak dawno temu w Internecie pojawił a się fotografia, na któ rej obok Buddy sfotografowano nagą dziewczynę z zagranicy. Mnisi zamknę li jaskinię i dopiero po pewnym czasie, po przemalowaniu Buddy, jakby ją czyszczą c, pozwolili otworzyć tę salę dla nowych odwiedzin.

Mnich-dozorca przyszedł podczas naszej wizyty, ale w naszym rozumieniu nie był o nadzorcó w, wszę dzie moż na robić zdję cia, tylko nie siadaj i nie dotykaj rę kami. Za przechowanie butó w zapł aciliś my 50 rupii (cena nie jest ustalona, ​ ​.1 $ » 112 rupii) i wró ciliś my.

Drogę do i ze ś wią tyń Dambulla zapamię tał y mał py, co wywoł ał o w nas, mieszkań cach metropolii, prawdziwy zachwyt. Oto są – zwinni, mobilni, o przezabawnych twarzach, podskakują c, chwytają c się nawzajem, drapią c się w kudł ate gł owy grzywką i okazują c nam szczere zainteresowanie. Kilkoro dzieciakó w podeszł o do mnie, jedna mał pka zł apał a mał ą ł apkę na mojej nodze i powiesił a. Bardzo chciał em je pogł askać , ale przewodnik ostrzegał , ż e nie moż na ich karmić i pró bować ich dotykać , jest ich za duż o i wtedy się ich nie rozproszy. Jedna starsza "mał pa" poł oż ył a się na ś rodku drogi i sennie spojrzał a na nas przez przymknię te powieki - mó wią , co, goś cie, jedź cie?

A ja tu jestem szefem!


Fajnie jest widzieć zwierzę ta w ich zwykł ym i naturalnym ś rodowisku, nie w obroż y czy na ł ań cuchu, nie za pł otem czy w klatce, ale tak wesoł o skaczą ce po gał ę ziach drzew. Bł ogosł awiona jest kraina Sri Lanki, dają ca taką moż liwoś ć ró ż nym zwierzę tom, ponieważ w kraju jest 19 parkó w narodowych i stanowi to 25% kraju.

I znowu chcę rozwiać kolejny mit o nieznoś nych, czepliwych sprzedawcach i ż ebrakach na Sri Lance. W poró wnaniu z napastnikami turecko-tunezyjsko-egipskimi są to tylko dzieci! Pamią tki sprzedają się taniej niż w sklepie, kupił em kilka magnesó w za 100 rupii, potem w hotelu kosztują.370 rupii. Nie na pró ż no wię c nagabywali i przekonywali, dzię kuję!

A po poł udniu widzimy w oddali majestatyczną.370-metrową skał ę Sigiriya. Osiedliliś my się u jego podnó ż a, w pię knym hotelu SIGIRIYA VILLAGE, któ ry znajduje się w lesie, wś ró d prawie dziewiczej przyrody.

Bungalowy, a hotel skł ada się tylko z nich, posiada duż y pokó j i ł azienkę.

Wzdł uż ś ciany biegł a mał a energiczna jaszczurka. Wszystko trochę nę dzne, trochę stare, w takim na wpó ł narodowym, pó ł kolonialnym stylu: obrazy na ś cianach, rolety z trzciny, krzesł a ró ż nej wysokoś ci, szafa z wbudowaną lodó wką i TV. Niestety, nie był o zestawu herbaty i kawy, tak drogie sercu turysty-podró ż nika. Ale restauracja oferuje bardzo dobre jedzenie i obsł ugę . Podczas podró ż y mieszkaliś my w czterech (! ) hotelach i dokonaliś my wyboru na korzyś ć tej konkretnej restauracji i dań w niej!

Ale najważ niejsze jest las dookoł a, staw, w któ rym pł ywał y kaczki z kę pkami, spacerują c po zmroku, zbiorniki z ż ó ł wiami i wszę dzie skaczą ce...tak, tak mał py!


Czytał am opinie o tym hotelu, wszystkie pozytywne i był am gotowa na spotkanie z tymi goś ć mi, ale kiedy otworzył am pó ł drzwi (a drzwi bungalowu skł adają się z dwó ch poł ó wek) i zobaczył am goś ci, wię kszych niż w Dambulli, na wysokich ł apach , chodzą c przed domem nie mogł am powstrzymać zaskoczenia i zachwytu. Có ż , myś lę , ż e jestem chroniony, w koń cu nakarmię mał py, nie na pró ż no niosł em zagraniczne ciasteczka! Rzucam - mał pa rzuca się , ale „senior” od razu spada na nią i zabiera, có ż moż na zrobić - hierarchia, drugie ciastko rzucam obraż onym, a potem mał py i mał py zaczynają gdzieś wyskakiwać w gó rze z drzew, z dachu, z boku z powodu krzakó w.

Stoi przede mną mał pia mama i ma na brzuchu lisią tko, postanawiam rzucić jej ciasteczko i wtedy starszy, któ ry już miał do czynienia z ciastkiem, zaczyna ś miał o iś ć w moją stronę , z wyraź nym zamiar wskoczenia na drzwi! To wszystko, karmienie się skoń czył o.

Zatrzaskuję drzwi i siedzę w oczekiwaniu, zastanawiają c się , czy powinienem wezwać pomoc, czy też samo oblę ż enie zostanie zniesione. Mał py uparcie chodzą przed drzwiami. Ale oczywiś cie przesadził em z niebezpieczeń stwem, po 15 minutach lokatorzy dotarli do są siedniego bungalowu i mał py naturalnie się rozproszył y - ś cież ka jest wolna.

Jednak w nocy sł ychać był o, jak mał py chodzą po dachu i pukają w szybę , dotykają c jej koń czynami lub ogonem. Egzotyczny!

UNESCO umieś cił o Sigiriję na liś cie 7 zabytkó w kraju. Spacerujemy po ogrodach Sigiriya (a raczej tego, co z nich został o), przewodnik opowiada o systemie stawó w i fontann, któ re dział ają do dziś , gdy pada, mijamy gigantyczny park kamieni: oto „ Sł onia” kamień (a rzeczywiś cie tak wyglą da! ) , a oto kamienna skał a „Wą ż ”, jaskinia bogini Afrodyty z cysterną -gł azem na wodę . O godzinie 17.00 rozpoczynamy wspinaczkę na 120-metrową gó rę . To okoł o 60 pię ter.

Postanowił em, ż e dojdę do ł ap lwa, a potem tak jak poszł o (do Wielkiego Muru Chiń skiego trafił em dopiero przed wejś ciem na pierwszą wież ę ). Musisz przejś ć.1200 krokó w. Gdzieś są to strome kamienne schody, gdzieś spiralne ż elazne schody. „Nic”, mó wię radoś nie do przewodnika, „winda czę sto nie dział a w naszym domu, wchodzę na moje 10. pię tro – to nie jest dla mnie pierwszy raz”, ale wewną trz zdenerwowania – czy mogę to opanować ? Idzie z nami „lepkie” - aborygen, wiem, czytam, pomogą , pchną , a potem poproszą o 100-200 $ poniż ej.


Obalę jeszcze jeden mit i na począ tek powiem – dzię kuję , „kiepsko”, ż e gdy w odpowiedzi na Twoją propozycję wsparcia podczas podwyż ki z dumą wycią gnę ł am rę kę i powiedział am, ż e nie potrzebujemy usł ug, nadal nam towarzyszył eś.

A oto galeria freskó w z portretami niebiań skich panien (gł ó wny fresk rę cznie robionej dziewicy na talerzu stoi teraz na honorowym miejscu w moim pokoju - prezent od przewodnika) z zachowanymi jasnymi kolorami (wszyscy pamię tają : skł ad biał ka jajka z miodem dzikich pszczó ł ), a nastę pnie wypolerowaną minerał ami lustrzaną ś cianę , na któ rej wydrapane są wiersze do pię knych pań . Z ziemi wyglą da jak solidne gł adkie pł ó tno o jasnobrą zowym kolorze, a oto ł apy lwa.

Wesoł e dzieci w wieku szkolnym wspinają się po ś cianie pojedynczo (dobrze, wychowują w dzieciach nie tylko zamił owanie do historii, ale i wytrzymał oś ci) i postanawiam jechać . Przecież tam na szczycie powinny znajdować się ruiny pał acu, sadzawka i kró lewski tron! Przewodnik pozostał przy ł apach, a pomocnik-ochotnik (tu już go podniosł em) wspinał się z nami po „schodach wyrzeź bionych mię dzy ł apami, gardł em i szczę kami niewiarygodnych rozmiaró w lwa”. Na szczycie musieliś my poczekać na schodzą ce dzieci w wieku szkolnym i oto jesteś my na szczycie! Widoki są niesamowite.

„Twierdza na niebie” to tylko kamienne ruiny swojej dawnej ś wietnoś ci, powierzchnia (13 x 7 m) jest niewielka jak na pał ac, tron ​ ​ kró lewski to duż a kamienna pł yta, pozostał oś ci fortyfikacji, muró w i basenu. Wą tpię , aby kró l Kasapa wspinał się tu nawet dwa razy w roku i nie moż na był o go nosić , niemniej jednak skł aniam się ku wersji, ż e istniał klasztor wytrzymał ej i cierpliwej sekty buddyjskiej, ale ...dziewice ... ? ! Jest o czym myś leć.

Aparat nie przestaje klikać . Chmura, któ ra wydawał a się wcią ż bardzo odległ a, i deszcz, któ ry lał gdzieś w oddali, zbliż ył y się natychmiast, jak zawsze na Sri Lance, zerwał się wiatr i zaczą ł padać . Myś lę , ż e rzadko kto miał „szczę ś cie” w ulewnym deszczu, przy silnym wietrze, bę dą c na szczycie Sigiriyi, kiedy opró cz nas i przewodnika był a tylko mł oda para Wł ochó w z przewodnikiem.


Ostatnie zdję cia są na gó rze, wcią ż przy tronu, wcią ż na schodach i zbiegają w dó ł.

) wł adcy Anuradhapury, gdzie ukrywali się przed najazdami Tamiló w.

Pierwsi mieszkań cy pojawili się w II wieku p. n. e. mi. , angielscy myś liwi odkryli miasto w XIX wieku. Badamy pozostał oś ci pał acu kró la Nissankamalla - trzypię trowe ruiny, ale kiedyś był o to 7 pię ter z 1000 pokojami. Po prawej stronie zachował a się kamienna toaleta i gł ę boki kanał ś ciekowy, do któ rego wszyscy zaglą dają z wielkim zainteresowaniem, pozostał oś ci basenu, podest ozdobiony pł askorzeź bami sł oni i lwó w.

Poszliś my do mał ej jaskini buddyjskiej ś wią tyni Tuparama, gdzie sfotografowaliś my wszystkie 7 posą gó w Buddy. Kaplica jest dobrze zachowana, ozdobiona wizerunkami bogó w, ludzi i zwierzą t, choć gł ó wny posą g Buddy jest zniszczony. Mijamy ruiny ś wią tyni drzewa Bo, Taras Zę ba Buddy, po lewej stronie okrą gł y budynek Vatadage, w któ rym przechowywano stupę z relikwią oraz halę z 4 posą gami Buddy, patrzą cą na pó ł noc , wschó d, poł udnie i zachó d, siedmiopię trowa ś wią tynia Satmahal Pasada - odmiana stupy.

Sł ynna Kamienna Ś wią tynia Gal Vihara - cztery posą gi Buddy wykute w granitowej skale pochodzą z XII wieku, gdzie stoi 7-metrowy Budda, siedzi, leż y. To wł aś nie ta ś wią tynia w broszurach jest pozycjonowana jako ś wią tynia z leż ą cym Buddą . Ogromny Budda jest wyrzeź biony w skale i wyglą da imponują co. Wokó ł znowu jest wielu ucznió w, mł odych mnichó w buddyjskich w jasnoż ó ł tych szatach. Ciekawe, czy ci mł odzi mę ż czyź ni nadal przestrzegają gł ó wnych 5 przykazań buddyzmu - nie zabijaj, nie kł am, nie kradnij, nie cudzoł ó ż , nie pij?

Przy wjeź dzie do Polonnaruwy widziano stado dzikich ciemnoszarych sł oni pasą cych się w rezerwacie narodowym 100 metró w od drogi. Teren ogrodzony drutem kolczastym z prą dem. Dzikie sł onie nie są bezpieczne, nie moż na się do nich zbliż yć . Ponieważ wiele samochodó w zatrzymywał o się z lokalnymi mieszkań cami, zdaliś my sobie sprawę , ż e nie jest to ró wnież zwykł y widok dla Sri Lanki.


W strefie rezerwatu narodowego znajdują się takż e osady chł opó w, któ rzy zmuszeni są tolerować obecnoś ć sł oni. Po drodze spotkaliś my lekkie drewniane domy na drzewach, do któ rych prowadził y drabiny. Ten sam dom znajdował się w pobliż u naszego bungalowu, aby stworzyć kolorowy krajobraz. Przewodnik wyjaś nił , ż e gdy brakuje jedzenia, sł onie mogą odwiedzić wioskę , do któ rej przycią gają je uprawy ryż u. Nastę pnie wł aś ciciel wysył a rodzinę w bezpieczne miejsce, a on sam siada na drzewie i obserwuje sł onie, jednak nie wiadomo, jak moż e uregulować ten proces, a co dopiero temu zapobiec. W Polonnaruwie znó w spotykamy mał py. Zaczynam się przyzwyczajać do ich obecnoś ci. Jedna z nich, widzą c, ż e jest filmowana, usiadł a bliż ej i zaczę ł a pozować . Co moż esz zrobić , naczelne!

Teraz nasza droga prowadzi na pó ł noc do Anuradhapury, stolicy pó ł nocnej Prowincji Centralnej, miasta klasztoró w i stup.

Anuradhapura to nie tylko staroż ytna stolica kraju, ale takż e ś wię te miasto, na terenie któ rego znajduje się.8 ś wię tych miejsc - drzewo Bo (fikus) i siedem dagob (stupy). To miasto pozostawił o wspaniał e wraż enia. Jej oglę dziny rozpoczę ł y się od muzeum, w któ rym przechowywano zabytki znalezione podczas wykopalisk, a nastę pnie udaliś my się do stup - dagob.

Owszem, studiujemy egipskie piramidy w szkole i przede wszystkim staramy się to zobaczyć podczas wizyty w Egipcie, ale stupy Anuradhapury są nie mniej majestatyczne i sł awne. Pod każ dą stupą zakopany jest kawał ek popioł u lub relikwie zwią zane z Buddą . Wewną trz stupa jest cał kowicie wypeł niona. Nie moż na odwró cić się od nich plecami podczas fotografowania, chodzić obok nich w butach, są tak samo ś wię te jak sam Budda.

Pierwsza najwyż sza (120 metró w) stupa Jetavanarama (w staroż ytnym ś wiecie był a to trzecia co do wielkoś ci budowla po piramidach Cheopsa i Chefrena w Gizie), został a zbudowana na ś ladzie Buddy i byliś my wó wczas jedynymi goś ć mi. Najbardziej imponują ca i najstarsza biał a stupa to Ruanveli (92 metry, II-I wiek p. n. e. ). W pobliż u był o duż o ludzi, po prostu nierealne był o podejś ć boso, kamienie był y tak gorą ce. Koł o nas przemaszerował oddział uczennic w biał ych skarpetkach. Cudzoziemka leciał a boso, w biegach, najpierw po trawie, a potem skaczą c z cienia w cień w kierunku wyjś cia. Opró cz tego na terenie klasztoru znajdują się mniejsze stupy, ale nie mniej waż ne.

Zwiedziliś my skalny klasztor Isurumuniya, pał ace i sztuczny zbiornik wodny. Widzieliś my jezioro lotosó w, szkoda, ż e ​ ​ w lipcu prawie nie kwitną . Pojechaliś my do basenu sł oni Et Pokuna (ró wne sześ ciu basenom olimpijskim).


Wodne jabł ko nie jest smaczne, miejscowi jedzą , bo zawiera duż o wody. Kupił em marakuję za 40 rupii, bardzo kwaś ny i duż o ziaren w ś rodku, najlepiej uż ywać z cukrem.

Brytyjczycy nauczyli miejscową ludnoś ć picia herbaty z mlekiem. Moż esz po prostu dodać mleko do herbaty, zawsze jest przynoszone do herbaty, lub moż esz ugotować tak jak w herbaciarni - 1 ł yż eczka herbaty, 2 ł yż eczki cukru i 2 ł yż eczki mleka w proszku na filiż ankę . Zaparz dokł adnie 3 minuty - nie rozgotuj! Herbata okazuje się smakiem i kolorem jak kawa. Nigdy nie myś lał am, ż e bę dzie tak pysznie! Swoją drogą kawa na Cejlonie jest bez smaku i nigdy jej nie zamawialiś my, poza tym, ż e piliś my kawę rozpuszczalną w pokoju hotelowym.

10.07. 2010. Tak, dni latają . Rano poszliś my szukać sł oni. Jak być na Sri Lance i nie jeź dzić na sł oniu.

W sierpniu, przed peł nią księ ż yca, w Kandy zaczyna się wielkie ś wię to (przewodnik mó wi „Cukierki”) w Ś wią tyni Relikwii Zę ba, a wszystkie sł onie są już tam wysył ane, aby wzią ć udział w uroczystej procesji ulicami Miasto. Bez powodzenia, po wywoł aniu kilku miejsc, w któ rych są sł onie, nadal udajemy się nad malownicze jezioro.

Oto one - sł onie indyjskie, marzenie dzieci i dorosł ych wszystkich krajó w i narodó w! Po kró tkim oczekiwaniu i ubraniu naszej sł onicy Rani w zieloną spó dniczkę (w koń cu dziewczyna ma dopiero 20 lat, gdy ma 80 lat), siadamy w pł ocie na deskach i kocach. Ruszajmy w drogę ! Koce niewiele pomagają . Czuję każ dy krok i ruch grzbietu sł onia, któ ry ł adnie przechadza się po malowniczym jeziorze. W pobliż u biegnie boso kierowca, któ ry krzyczy coś do niej w swoim ję zyku i macha kijem, a za nami „fotograf-amator” z naszym aparatem.

Po drodze kupujemy banany, nie ż ał ujemy, jedna, dwie lub siedem pę czkó w bananó w - wszystko dla niej, naszej mą drej dziewczynki, któ ra czują c sł odycze, zabawnie przerzuca trą bę przez gł owę , porusza nim i oddycha jak rura. Wkł adasz zawinią tko do trą bki - zrę cznie podnosi, zawija iw mgnieniu oka nic nie ma. Znowu się rozcią ga, napina, rozumie, ż e mamy kró tkie rę ce, nie zawsze moż emy dosię gną ć pnia nosa.


A teraz pł ywają c w jeziorze sł oń jest już po pas w wodzie, steruje pł askim ogonem z chwostem na koń cu (widział am tylko ogony bezwł ose, a tutaj jest dł ugi i zakrzywiony). Wyobraż am sobie, ż e już jestem nad gł ową , a potem, na polecenie naszego kierowcy, Rani opuszcza bagaż nik do wody i zbiera kiś ć lilii wodnych, tych samych fioletowych lilii, któ re są symbolami kraju.

Wizerunek sł onia czę sto znajduje się na pocztó wkach, fotografiach, obrazkach i moż e się wydawać , ż e to on jest symbolem kraju, ale nie, symbolem Sri Lanki jest dziki kogut!

Ponadto wystę puje fioletowa lilia wodna i drzewo ż elazne (czarny heban). Kierowca robi wię c z tych lilii naszyjnik i zakł ada go na szyję - przyjemnie chł odzi mokry pię kny kwiatek i czujesz się jak dziecko. Dzię ki tym wielkim potę ż nym zwierzę tom mogą nas sprowadzić z powrotem do dzieciń stwa!

Jednak proza ​ ​ ż ycia: w kraju był o 19 tysię cy sł oni, ale Brytyjczycy je zniszczyli, wyrywają c kł y, a teraz pozostał o nie wię cej niż.3, 5-4 tys. Sł onie zjadają dziennie 200 kg liś ci i wypijają.90 litró w wody, tylko 5% hoduje kł y. Przejazd kosztował nas 30 dolaró w za osobę , plus opł ata za kierowcę i fotografa, ale dostajemy wydrukowane certyfikaty potwierdzają ce, ż e byliś my na sł oniowym safari.

Kolejnym przystankiem jest centrum geograficzne, zbieg buddyzmu i hinduizmu, miejsce, do któ rego rzadko zaglą dają turyś ci. Bogata przyroda, na ruinach ś wią tyni Nalanda Gidichi (VIII wne) scena z Kamasutry (to wpł yw hinduizmu! ).

Zgodnie z przekazanym nam prospektem, wybraliś my produkty kosmetyczne i medyczne, któ re kupiliś my w sklepie. Wszystkie z liczbami, ż eby nie pomylić co jest. Pó ź niej zauważ ył em, ż e numery na butelkach i opakowaniach nie zgadzają się z numerem i opisem prospektu, dobrze, ż e pamię tam co i dlaczego to wzią ł em i znalazł em wł aś ciwy opis. Wzię li oczywiś cie olejek ró ż any, a takż e olejek z drzewa sandał owego, ekstrakt waniliowy, herbatę z przyprawami, mleko kakaowe i produkty lecznicze.

Przeprowadziliś my kurs masaż u gł owy, okolic obroż y i dł oni, któ ry jest wliczony w cenę wycieczki (znowu mit, nikt nie prosił o pienią dze na masaż , nagroda jest dobrowolna). Kraj i ludnoś ć są biedni, wię c nikt nie odmawia stu czy dwó ch rupii.


Jedziemy do Kandy. Po drodze odwiedzamy 200-letnią ś wią tynię hinduistyczną poś wię coną Matce Trzech Bogó w. Bardzo pię kne, na dachu i bramie wyrzeź biono wiele postaci bogó w, zwierzą t, scen z mitologii Indii.

W gó rach ł apie nas najsilniejsza tropikalna ulewa – ś ciana wody, z gó r spł ywają pomarań czowe strumyki, w jednym miejscu musieliś my nawet obejś ć drogę – został a zmyta, ale i tak udaje nam się zatrzymać sklep z batikami i rzeź biarz. Pojawił się pomysł , aby kupić maskę narodową w naturalnym kolorze, któ ra nie jest tak jasna jak sztuczna, ale trwalsza, ale kiedy zobaczył am na wł asne oczy te maski z okropnymi obnaż onymi zę bami, któ re nie są tanie (7000 rupii), Stracił em pragnienie. Myś lał am o tym, gdzie bym to poł oż ył a i nagle potykam się w ciemnoś ci w domu, pozostanę ją kał ą , wię c ograniczył am się do mał ego magnesu z maską i pię knym jadeitowym sł oniem w rozwodach.

Rzemieś lnicy z pracowni batikowej są ró wnież bardzo zrę czni i ich obrazy, swetry, poszewki na poduszki, torby są bardzo pię kne, ale ceny są odpowiednie - mał y rysunek sł onia kosztuje 400 rupii.

A oto jesteś my w Kandy, ostatniej z trzech staroż ytnych stolic Sri Lanki, cytadeli buddyzmu i gó rskiej stolicy kraju (488 m n. p. m. ). Celem naszego pobytu jest Ś wią tynia Relikwii Ś wię tego Zę ba. W oczekiwaniu na tań ce narodowe o 17.30 udaliś my się do pobliskiej kawiarni, gdzie skosztowaliś my apa – ciastek z mą ki ryż owej z jajkiem na wierzchu (oddzielnie talerz z przyprawami) i herbaty z mlekiem.

Tań ce narodowe zgromadził y wiele osó b, w wię kszoś ci obcokrajowcó w. Sala był a peł na, ale nasz sprawny przewodnik ustawił nas na ś rodkowych siedzeniach w drugim rzę dzie (kiedy zaczę li chodzić po wę glach i wachlować , zdał em sobie sprawę , dlaczego nie pierwszy rzą d jest uważ any za najlepszy). Tań ce narodowe są bardzo kolorowe, wykonywano je w kolorowych strojach, przy dź wię kach narodowych instrumentó w, był o ż onglowanie talerzami, salta, a potem wszyscy wstawali do hymnu.

Pod koniec koncertu gł ó wny wystę p to chodzenie po wę glach i znowu wszystko jest dobrze wyreż yserowane, z oś wietleniem i bę bnieniem.


Kiedy wę gle był y rozpalane, we wszystkich kierunkach leciał y iskry, a ludzie z pierwszych rzę dó w pospiesznie podskakiwali.

Wieczorem (a robi się ciemno już o 18.30), kiedy jest oś wietlona, ​ ​ Ś wią tynia Relikwii Ś wię tego Zę ba jest szczegó lnie pię kna. Wraz z biletem przekazali do narodowej muzyki mał y krą ż ek reklamowy z widokiem na ś wią tynię i przyrodę . I znowu wchodzimy boso do dwupię trowej Wewnę trznej Ś wią tyni: malowane sufity, rzeź bione drewniane drzwi, biż uteria z koś ci sł oniowej i srebra, miarowy rytm bę bnó w, duż o ludzi i linia do relikwii – Zę ba Buddy. Fotografowanie relikwii jest niedozwolone, tylko ze wzglę du na ogrodzenie.

Podeszliś my do otwartych drzwi pokoju, zajrzeliś my do ś rodka, ale wtedy straż nik zaczą ł pę dzić , popychać nas iw mgnieniu oka byliś my już przy wyjś ciu. Odwiedziliś my halę z Buddami z cał ego ś wiata i postanowiliś my udać się ponownie, aby zobaczyć Zą b Buddy.

Kolejka był a jeszcze dł uż sza, ale przesuwał a się szybko, a gdy się zbliż aliś my, nic nie przeszkodził o nam zajrzeć do drzwi i zobaczyć w oddali zł otą stupę , w któ rej znajduje się ś wię ta relikwia.

Wjechaliś my stromą drogą na sam szczyt do HOTELU TOPAZ, gdzie mieliś my spę dzić pią tą noc na Sri Lance. Hotel poł oż ony jest w malowniczym miejscu na szczycie gó ry, z okien widać gó ry (oczywiś cie nie Sigiriya, jak napisano w jednej z recenzji, zapytał em czy tak jest, bo poł owa hotelu się ś miał a na wynalazki niektó rych naszych turystó w). Naprzeciw wejś cia, poziom niż ej, znajduje się mał y basen. Nie dał o się pł ywać , bo przyjechaliś my pó ź no, a rano już trzeba był o iś ć do przodu.

Rano obserwował em mał py biegają ce i bawią ce się na dachu budynku. Obraz, któ ry otwiera się z okien, jest malowniczy, jak zresztą wszę dzie na Sri Lance. Sam hotel odpowiada 3*, gdzieś nę dzny, gdzieś nę dzny, coś wypranego, coś niedomytego.

Przecię tne jedzenie, jak mó wią w takich przypadkach - nie bę dziesz gł odny, ale też nie bę dziesz miał przyjemnoś ci.


11.07. 2010. Poranek spotkał się z chł odem, mgł ą w gó rach, opalizują cymi trylami ptakó w. Gdzieś zapiał i oddychał kogut za swoich krewnych. 6 rano, cisza, chł ó d, cał kowity relaks przed dniem, któ ry obiecuje nowe doznania. Ś nię już o Buddach - widział em już tak wielu z nich w ró ż nych formach, pozach i obrazach, w staroż ytnej wersji i we wspó ł czesnej wersji.

Rano, gdy jeszcze nie był o tak gorą co, pojechaliś my do Kró lewskich Ogrodó w Botanicznych w Peradeniya koł o Kandy, gdzie odbyliś my peł ną sesję zdję ciową . Ile drzew z egzotycznymi owocami i ogromnymi liś ć mi, zaroś la bambusa, liany, a takż e ruchomy gigantyczny figowiec Benjamin, wiele pię knych kwiató w, szklarnia storczykó w!

Na wysokich drzewach są skupiska latają cych lisó w. Wiszą cy most przez rzekę - wszystko jest pię kne i romantyczne.

Ceny ró ż nią się w zależ noś ci od wielkoś ci i czystoś ci kamienia - od 300$ do 2000$ i wię cej. Moż esz się targować , na przykł ad straciliś my 100 USD.

W dochodach Sri Lanki herbata zajmuje pierwsze miejsce, nastę pnie eksport tekstylió w, a turystyka jest dopiero na pią tym miejscu. I tak dotarliś my do herbaciarni, wybraliś my ró ż ne odmiany czarnej i zielonej. Powiedziano nam, ż e im mniejsza herbata, tym mocniejsza, im wię ksza, tym bardziej aromatyczna.

Sklep sprzedaje herbatę mieszaną , dokł adnie taką samą jaką piliś my wszę dzie, jest najczę stsza. Co ciekawe, byli z nami Chiń czycy, któ rzy kupili herbatę w „tonach”, nawet za mał o i zł oż yli zamó wienie do hotelu, dodatkowo kupili duż o zestawó w upominkowych w drewnianych paczkach. Dziwię się - w koń cu Chiny to miejsce narodzin herbaty (my, bę dą c w Chinach, przywieź liś my ją stamtą d), tł umaczą mi, ż e ich herbata jest bardzo droga, a tu herbata kosztuje od 170 do 5000 rupii (1 USD » 112 rupii), czyli l

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Отель Taj Exotica
Слоны в национальном парке
Полоннарува
Цейлонские чайные плантации
Орхидеи в Пераденийском ботсаду
Географический центр Шри-Ланки
Наша девчонка Рани в юбочке
Храм Зуба Будды в Канди
Индуистский храм возле Матале
Анурадхапура. Ступа
Храм в Дамбулле
Мальчик, продающий королевские кокосы
Слоновий питомник в Пиннавеле
Красавчик!
Закат в Коломбо
Небесный батик
Сигирия
Черепаховая ферма.
Podobne historie
Uwagi (5) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara