Świnia zakląła. Część 6
Pomimo tego, ż e hotel znajduje się bezpoś rednio nad drogą , noc był a cał kowicie cicha, wię c spaliś my dobrze. Wstał em wcześ nie na spotkanie ze ś witem. Ale niestety! Tutaj sł oń ce nie wschodził o z powodu Ella Rock, ale ską dś z lewej strony, wię c nie ma tu pię knego widoku.
Zeszł oroczny hotel wygrał pod tym wzglę dem znakomicie.
Po ś niadaniu z owocami ze sznurkiem udaliś my się na pieszą wę dró wkę . Okazuje się , ż e nasza ulica nie bez powodu nazywana był a wodospadem. Nie miał em poję cia, ż e opró cz tego, któ ry widzieliś my w zeszł ym roku, jest tu jeszcze jeden wodospad.
Do Ella Rock moż na dostać się na nieskoń czoną liczbę sposobó w. Niektó re są bardziej skomplikowane, inne ł atwiejsze. Czytał em w raportach, ż e sprytni mieszkań cy specjalnie kierują nieszczę snymi turystami po zł ych trasach, aby się zgubili, a miejscowi bohatersko ich ratują . Oczywiś cie na jeden dzień .
Nie poddaliś my się wię c prowokacji, gdy grupa mę ż czyzn ze Sri Lanki pró bował a nam pokazać , gdzie wył ą czyć tory. Udaliś my się na. Przed nami był a grupa sportowcó w. I tak szli pewnie, ż e byliś my absolutnie pewni, ż e jadą do Elli. Czy nie mogą chodzić po podkł adach w Bandaravel? I rzeczywiś cie tam nie poszli. Ale oni też nie poszli do Elli. Skrę ciliś my w prawo do hotelu poł oż onego na zboczu. Tak, nie chciał bym tam mieszkać . Pocią gi oczywiś cie nie jeż dż ą zbyt czę sto, ale znudzi Ci się pilikat do centrum.
Wię c gdzie skrę camy w lewo? Kobieta wskazał a nam drogę . Musiał a uwierzyć . I nie oszukiwał a. Po wę dró wce mię dzy ogrodami w koń cu trafiliś my na trasę . Spotkaliś my już schodzą ce grupy ludzi, któ rzy patrzyli na nas ze wspó ł czuciem, czoł gają c się na gó rę z wystawionymi ję zykami. Był a już godzina dziewią ta.
Jeś li ci ludzie spotkali ś wit na szczycie, dlaczego po prostu schodzą ? Co moż na tam robić przez 3 godziny? I ogó lnie rzecz biorą c, prać w ciemnoś ci, pomysł jest taki sobie. Nie najł atwiejsza wspinaczka. Jest kilka miejsc z mokrymi kamieniami, gdzie moż na krę cić nogą jak dwa palce na asfalcie. To dobrze, ż e nosił em sandał y, a nie zwykł e klapki. Wszę dzie kapał a woda. I to pomimo tego, ż e od kilku dni nie padał o.
Podejś cie zaję ł o, zgodnie z obietnicą , 2 godziny. Duż o trudniej niż na Mał ym Szczycie Adama. Ale panoramy są podobne.
Tylko jeś li wierzchoł ek był czysty, ró sł tu las eukaliptusowy.
Na samym szczycie znajdował a się chata, przy któ rej sprzedawano wodę i kokosy. I przecią gną ł em to wszystko!
Po kró tkiej wę dró wce zaczę li schodzić , ale inną ś cież ką .
Mapy pokazał y mi, ż e gdzieś pod nami znajduje się jaskinia. Aby się do niego dostać , musisz najpierw zejś ć w dó ł toru, a potem znowu w gó rę . AAA! Ile jest moż liwe? Ale boją się oczy i stopy. Dł ugie lub kró tkie, ale doszliś my do miejsca, w któ rym miał o być wejś cie do jaskini i już chcieliś my iś ć , ale zostaliś my wezwani. Okazuje się , ż e wejś cie jest pł atne. Po zapł aceniu 150 rupii znó w zaczę li się wspinać .
W niektó rych miejscach teren przypominał park Woroncowa w Ał upce. Te same poroś nię te mchem gł azy i schody. Miejscami - Straż Obu w Nowym Ś wiecie.
Dotarł em do groty.
Tam spotkaliś my grupę Hindusó w, któ rzy w towarzystwie swoich Hindusó w zakrę cali bransoletki. Jeden z nich otworzył usta i pró bował zł apać krople wody spadają ce ze sklepienia jaskini. Ś mieszny!
Nic nadprzyrodzonego.
Są miejsca, któ re są pię kne i absolutnie darmowe.
Wracają c pieszo do Elli, udaliś my się do Chill Restaurant na lunch.
Wybraliś my go wył ą cznie ze wzglę du na fajne wnę trze i wyglą d zewnę trzny. Wszyscy pozostali goś cie najwyraź niej też . Ludzie padli przy szybie, mimo ż e inne tawerny był y puste. Ponownie zamó wiliś my ryż i zupę curry z kurczakiem z ró ż nymi ostrymi nishtyakami.
Gospodarz chodził po sali. Pobierają c opł atę pozostawioną przez goś ci ze stoł u, rzucił kelnerowi setkę , resztę wł oż ył do kieszeni. Napiwki w tym zakł adzie został y uwzglę dnione w czeku, wię c zabraliś my cał ą dostawę . Wł aś ciciel nawet nie krył rozczarowania.
Przy okazji. Dzień wcześ niej mieliś my ogromną sumę.30 000 rupii. Liczą c rano, ile udał o nam się stracić w minionym dniu, był em przeraż ony. 13000! Có ż , za hotel zapł acił o 6 tys. A gdzie umieś ciliś my jeszcze 7?
Na wybrzeż u spę dzaliś my 3-4 tys. dziennie.
Przestań paplać ! Kupili tylko jedno piwo w kawiarni. Reszta poszł a dokoń czyć picie w punkcie, w któ rym jest sprzedawany na wynos. Tam kosztował oczywiś cie nie 200 rupii, jak na wybrzeż u, ale nie 500, a tylko 280. Drogi przecież oś rodek Ella. Inni ró ż ni Niemcy byli wię zieni przez Brytyjczykó w.
Do wieczora był o jeszcze trochę czasu, wię c postanowiliś my go zabić , idą c popł ywać przy wodospadzie. W tym roku był o nieco peł niejsze niż w przeszł oś ci.
Bathe jednak zawió dł . Zbyt wielu ludzi chciał o robić zdję cia. Ale nic nam nie jest, odś wież ymy się w duszy, ale miejscowi, któ rzy przyszli pł ywać i myć się , byli trochę zakł opotani.
Tutejsze mał py to tylko modele. Już biegają !
Opuś ciliś my Ellę bez ż alu. Wszystko, co tu moż na był o zobaczyć , obejrzeliś my.
Zdecydowanie nie ma tu nic do roboty przez wię cej niż dwa peł ne dni. Nigdy nie wró cę ! Dla pewnoś ci nie zostawił a tu nawet rozdartych Wietnamek dzień wcześ niej. Pamię tam, jak w trudnych latach 90. , wychodzą c ze szpitala poł oż niczego, wszystkie dziewczyny dokł adnie sprawdzał y szafki nocne. Nie daj Boż e, o czymś zapomniał em!
Pocią g odjechał o wpó ł do dziesią tej. Chcieliś my zjeś ć ś niadanie w kawiarni niedaleko dworca, ale nic jeszcze nie dział ał o. Znalazł em tylko restaurację sprzedają cą ś wież e wypieki. Tam zjedliś my ciasto francuskie z gorą cym nadzieniem. Jednak restauracja najwyraź niej też nie dział ał a. Zobaczył em wtedy tabliczkę , ż e dział a od 11 do 4. Podobno do 4 w nocy. Kiedy ten biedny czł owiek ś pi? Ciasta są już upieczone. A potem wdarł o się kilka bezczelnych biał ek i usiadł o do ż ucia.
A w centrum fitness znajdują cym się w pobliż u dworca byli już goś cie! Miejscowi miecze budowali dla siebie postacie, grzechoczą c ż elazka.
Kasa biletowa na dworcu jeszcze nie dział ał a. Sprzedaż biletó w rozpoczę ł a się dokł adnie na godzinę przed odlotem. Kasjer mnie o coś zapytał . Wydawał o mi się , ż e pyta, czy chcę zarezerwować miejsca, a ja odmó wił em, bo w zeszł ym roku nie był o miejsc. Nie oszukujcie nas maluchó w! Dostał em dwa kawał ki kartonu, tak jak w zeszł ym roku. Weszliś my na peron i usiedliś my na ł awce. Stopniowo ludzie zaczę li podjeż dż ać . W rę kach wielu z nich znajdował y się arkusze z herbami Ligi Mistrzó w. Był em nerwowy. I nagle zaczą ł em sprzedawać bilety z miejscami i tymi papierami i jest rezerwacja?
A ludzie nadchodzą . Co to jest, oni wszyscy usią dą , a my staniemy? Wró cił em do kasy. I jest tylko zamieszanie! Wró cił a. Przywarł em do grupy rosyjskoję zycznej, gdy zobaczył em ich dokumenty z herbami. Powiedzieli, ż e dostali takie bilety. Tam też nie był o miejsc. A dwie z ich firm otrzymał y to samo co moje. Dziwne, niezrozumiał e!
Ludzi był o znacznie wię cej niż w zeszł ym roku i bardzo się bał em, ż e zabraknie miejsc. I nie uś miechną ł em się stoją c przez 4 godziny. Ale wszystko się udał o. Wszyscy usadowili się i usiedli. I zaczę ł o się ! Ludzie skakali z samochodu do samochodu, od okna do okna z telefonami na kamerze. Szczegó lną uwagę zwró cił y dwie Rosjanki w identycznych kró tkich biał ych spó dniczkach. Jak tylko nie zrobili sobie zdję ć na iPhone'ach! Nawet wisi na jego wycią gnię tych ramionach z otwartych drzwi samochodu.
A już to wszystko widzieliś my, wię c graliś my w karty, sporadycznie tylko spoglą dają c przez okno.
Gdy pocią g wjechał do tunelu, miejscowi zaczę li wś ciekle gwizdać i krzyczeć . A ponieważ tuneli był o duż o, gł owa był a już kwadratowa.
Przybył do Hatton. Czytam, ż e sezon pielgrzymek na Szczyt Adama zaczyna się.1 grudnia.
Nastę pnie powinien być bezpoś redni autobus do wioski Delhuzi, znajdują cej się u podnó ż a. A teraz musimy jechać ze zmianą.30 km. Ale nie zdą ż yliś my przejś ć kilku metró w, bo podskoczył do nas mę ż czyzna i szturchają c nam wizytó wkę zaczą ł coś opowiadać . Jak hotel w pię knym miejscu, zaledwie dwa tysią ce. Na wizytó wce wypisano nazwę „Widok na skał ę ” i narysowano wzburzoną rzekę . Myś lał em, ż e gest jest tuż przy stopie. Dlaczego nie? Có ż , mó wię . Chodź my zobaczyć . Mó wi, ż e zabiorę cię tuk-tukiem za darmo. Dobra, chodź my! Moja czujnoś ć został a przytę piona. Coś tu był o nie tak. Postanowił em wyjaś nić : „Delhuzi? »
Zapewniono mnie: „Delhuzi, Delhuzi. Droga Delhuzi.
Usiedli i przedzierali się przez miasto. Nawiasem mó wią c, dworzec autobusowy nie jest tak blisko kolei. Teraz musiał bym tupać z plecakami. Ale jesteś my fajni, tuk-tuk!
A jednak coś mnie zdezorientował o. Wą troba poczuł a podstę p. Ale jest już za pó ź no, wyjeż dż amy.
Upewnił em się , ż e moż e to nie sezon, nie ma wystarczają cej liczby ludzi, a hotelarze muszą ł apać turystó w na podejś ciach.
Zostaliś my wyprzedzeni przez kolejnego tuk-tuka, w ś rodku któ rego zauważ ył em chł opaka i dziewczynę jadą cych z nami w tym samym samochodzie. Trochę mnie to uspokoił o. Wię c oni też zostali zł apani.
Ale po przejechaniu 4 kilometró w nasz kierowca zatrzymał się i powiedział : „Zejdź , przyjedź ! ». Jak przyjechał eś ? Do gó ry wcią ż ryczeć i ryczeć . I wtedy zdał em sobie sprawę , gdzie został em przebity. Powiedział Delhuzi Road. Oznacza to, ż e jego gest nie znajduje się w samej wsi, ale na prowadzą cej do niej drodze. Bliii!
Musiał em wyjś ć i zł apać autobus. Ale zamiast tego zaczą ł em z nim rozmawiać . Obiecał nam niebiań skie krzaki. Luksusowe pokoje i widok na wodospad. Okazuje się , ż e jego ż ona gotuje przepysznie, zjemy obiad i ś niadanie. A dostanie się na gó rę to nic trudnego! Tuk-tuk zabierze i przyniesie. Pytam, co to wszystko za rok 2000? Tak nie! Za 6500! Cholera!
Ale wcią ż miał em pienią dze i nie był o jasne, na co je wydać . Dobra, mó wię , pokaż swó j luksusowy pokó j.