Świnia zakląła. Część 2.

23 Listopad 2018 Czas podróży: z 04 Listopad 2018 na 16 Listopad 2018
Reputacja: +15099.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Dziś planujemy wyjazd do Mirissy. W zeszł ym roku pojechaliś my tam na pó ł godziny. Teraz postawiliś my sobie za cel zbadanie plaż na pó ł noc od niego. Wydawał o się , ż e nie ma deszczu, ale niebo nie wró ż ył o dobrze. Po poproszeniu wł aś ciciela o parasol na wszelki wypadek pojechaliś my autobusem. Jechaliś my okoł o godziny. Kiedy wyszliś my, poszliś my prosto w prawo. Szliś my już w lewo. Zapewne ze wzglę du na pochmurną pogodę , ale plaż a nie zrobił a wię kszego wraż enia.

Bardziej lubię Unawatunę . Przybyli do portu.

Potem musiał em przejś ć przez wioskę . Tam znaleź li stoisko do sprzedaż y wycieczek z obserwacją wielorybó w.

Zwolnił . Ale jakoś tak naprawdę nie chciał em. Pochmurno, burzowo. Nikt nie wyskoczył z budki ani nie pró bował wyrwać nam biletó w.

No dobrze. Trwać . W Mirissie, podobnie jak w Brazylii, jest duż o dzikich mał p (a moż e i domowych).

Oni skaczą !

Potem musiał em iś ć wzdł uż trasy.


W pobliż u buddyjskiej ś wią tyni wisiał obraz olejny – fabuł a jakoś podejrzanie rezonował a z treś cią biblijną . Miejscowa Madonna z dzieckiem, aureole nad gł ową .

Dalej na trasie znajdował a się zatoka Veligama. Zapach podobał nam się jeszcze mniej. Pł ytkie, faliste, gę sto zalewane przez począ tkują cych surferó w.

Bereg to kompletna szkoł a surfingu. Zdję cie na jednej z ł odzi rozbawił o. Wedł ug niej surfer jest najwyż szym ogniwem ewolucji! W jak!

Wtedy droga zeszł a daleko od plaż .

Ale z ciekawoś ci odwró ciliś my się , ż eby tam zajrzeć . Dobrze, ż e nie był o gorą co, powiedział bym wrę cz, ż e idealnie na takie spacery. Nie był o potrzeby cią gł ego zmieniania się tam iz powrotem. W ogó le nie chciał em pł ywać . Ale nie był o deszczu. Parasol został przecią gnię ty na pró ż no. Parasol to lekarstwo na deszcz. Zabierz go ze sobą - nie bę dzie deszczu (omen ludowy).

Zdobyto pierwszą plaż ę . Na brzegu był a raczej biedna chata. Nic interesują cego. Chociaż był tam też cał kiem przyzwoity hotel. Dziwne - jest hotel, ale nie ma plaż y!

Nastę pna plaż a był a doś ć malownicza. Mał y, zaciszny. Na klifie pojawił o się coś godnego szacunku.

Ale na plaż y był tylko jeden facet w sł uchawkach, pogrą ż ony w gł ę bokiej medytacji.

Tego dnia pomachaliś my pię tnaś cie kilometró w. Jestem zmę czony. Wsiedliś my do autobusu i pojechaliś my do domu z odprawą w supermarkecie Galle.

Dla urozmaicenia kupili bardzo tanie ryby.

Za dwoje zapł aciliś my okoł o 150 rupii. Ale bardzo smaczne. Z koś ci - tylko krę gosł up. Wię c cena nie zawsze jest wskaź nikiem.


Zapomniał em powiedzieć . Nasza willa, podobnie jak cał e otoczenie, graniczył a z terenem nie klasztoru, nie jakiejś innej instytucji tego typu. Rano z balkonu widział em czasem mnichó w myją cych zę by. Ich melancholijny ś piew sł ychać był o codziennie o zachodzie sł oń ca. Doś ć gł oś no. Ale to nie trwał o dł ugo. I tego dnia był o jakieś ich ś wię to. Z tej okazji musieliś my spę dzić noc w pó ł ś nie. Zdecydowanie nie dał o się zasną ć . Ś piew był tym razem cichszy niż zwykle, ale od czasu do czasu towarzyszył y mu dzwonki. Prawdę mó wią c, wcale mi to nie przeszkadzał o. Ciał o wydawał o się rezonować ze ś piewem, wytwarzają c gdzieś w gł ę bi subtelne wibracje. Był nawet szum.

A Vadik gł upio nie spał . Egzotyczny!

A miejsce jest doś ć ciche. Jeś li masz szczę ś cie z są siadami. Poprzedniej nocy niepokoił y nas krzyki Niemcó w, któ rzy osiedlili się na parterze, ś wię tują c dzień jednej ze swoich dziewczyn. Jak tam noc? Noc zaczę ł a się doś ć wcześ nie. Nie potrafię powiedzieć , jak bardzo Niemcy się uspokoili. Moż e o 21. Dla nas był o już pó ź no w nocy. I wydaje się , ż e Niemcy spę dzili noc tylko raz.

Rano obudził y nas krzyki pawi i innych ptakó w. Na obiad przyszł y mał py, któ re są siedzi karmili chlebem.

Ostatni dzień w Unawatunie postanowiliś my poś wię cić na Fort Halle i mini-zakupy. Przed dotarciem na dworzec autobusowy wyszliś my kupić plecak na bazar, albo mó j jest za mał y na drogę powrotną . Wykupowano 2200 plecakó w o pojemnoś ci 55 litró w. Mó j stary chł opak został w nią wepchnię ty i poszedł na spacer.

Fort nie zmienił się od roku, wię c szybko przytyliś my.

Ale mimo to, bę dą c tu po raz kolejny, zobaczyliś my coś nowego, nigdy wcześ niej nie widzianego. Na przykł ad tutaj jest taki sł oń .

I paw.

I chiń skie wesele.

Oraz sklep „Odel”, któ rego nie moż na był o znaleź ć podczas poprzednich wizyt. Jednak zasię g mnie zasmucił . T-shirty w absolutnie identycznym stylu. Kolory też są przygnę biają ce. A ceny pogrą ż ył y się w depresji. Nic nie kupił em i odszedł em.

Ubawił y nas mury fortu, gę sto zastawione widzami.

Najwyraź niej nie mieli wystarczają cej liczby biletó w na mecz krykieta. Albo pienią dze na bilety.

Zaczą ł em szukać sklepu „Crazy”. Wyglą da na to, ż e gdzieś tu był . Ostatnim razem znalazł em go tylko dzię ki znakowi na mapie uprzejmie mi przekazane przez Nadine. I wydawał o mi się , ż e pamię tam to miejsce. I fig! Krą ż y, krą ż y.


Wydawał oby się , ż e istnieje ten Galle? Prawie, ale znaleziono. Kupił am sobie czarne livai bez dziurek, z talią pod pachami i tylko lekko rozcią gliwe. Praktycznie klasyka. Za 2200 rupii. Mę ż czyź ni byli pó ł tora do dwó ch razy droż si, a Vadik odmó wił kupowania. Po drugiej stronie ulicy od sklepu Crazy Kids kupił a wnuczce T-shirt. 590 rupii. Też nie tanio, ale duż o taniej niż w Odlu.

Po obiedzie w domu pojechaliś my na plaż ę Jungle Beach. Dzisiaj trochę się rozjaś nił o.

W poprzednich dniach zachó d sł oń ca był solidną dwó jką . A w poró wnaniu do Hikkaduwy, Unawatuna duż o stracił a pod wzglę dem zachodó w sł oń ca. Tutaj sł oń ce nie zaszł o na morzu, ale nad przylą dkiem. Tak wię c w drodze powrotnej z Dż ungli postanowiliś my wyjś ć za ró g, w sensie pó ł nocnego krań ca zatoki, aby zobaczyć zachó d sł oń ca w morzu. Skaczą c z kamienia na kamień , ryzykują c zł amanie nogi, tak naprawdę nie rozglą dał em się .

Znalazł em odpowiedni kamień i zają ł em pozycję z aparatem, w koń cu się rozejrzał em. Bliż ej brzegu, za kamieniami, zauważ ył em nagiego miejscowego mę ż czyznę . Nie wiem, dlaczego się tam nudził . Wyglą da na to, ż e opalać je, ale bezskutecznie. A sł oń ce już zachodził o. Ale co mnie obchodzi? Daj się nudzić . Zachó d sł oń ca znó w był taki sobie, ale na tle oszał amiają cego przyboju wyglą dał bardzo dobrze.

Klikają c w kamerę , nadal kosił am prawym okiem w kierunku nudysty. Ale był em w bł ę dzie. Okazał o się , ż e nie jest nudystą . Ekshibicjonista, masturbator… Mogę się mylić z diagnozą . Kró tko mó wią c, facet zaczą ł pieś cić się w ję zyku kulturowym. I po prostu - szarpać się . Droga Mamo! Ale nie pokazuję tego, co zauważ ył em. Mam widok, prawie jak sowa, pod ką tem 270 stopni, bez odwracania gł owy. Nadal strzelamy.

A potem wstał i ruszył w naszym kierunku.

Po przejś ciu przez rumowisko kamieni podszedł do nas i zaczą ł pocierać coś na swoim tarabarskim. Czego chciał , nie mam poję cia, nawet strasznie się domyś lam. Zaciskam zę by: „Vadik, nogi! I zaczynamy skakać w przeciwnym kierunku, zginają c przystojnego mę ż czyznę po ł uku. Nie oglą daliś my zachodu sł oń ca. Dobra, chodź my zobaczyć plaż ę .

No có ż , zachó d sł oń ca.

Ś wiatł a i najpię kniejsze.


Rano, po ś niadaniu i wynaję ciu pokoju, nie bez ż alu wyszedł em z goś cinnej willi. Nasza ś cież ka wiodł a dalej na poł udnie. Po dł ugich wahaniach mię dzy Tangalle i Dikvellą , po tym, jak schrzanił em osł awione forum Vinsky'ego, ale nigdy nie otrzymał em zrozumiał ej odpowiedzi, wybrał em Dikvellę jako moją nastę pną lokalizację . Hotelem zaopiekował em się tak jak w przypadku Unawatuny. Ale jak się do tego dostać nie był o do koń ca jasne.

Lodó wka nie był a lodó wką , ale mini barem. Był y też inne pokoje, 2000, ale bardzo mał e, ciemne. Moż na był o korzystać ze wspó lnej kuchni, ale w ogó le nie był o lodó wki. Nie podobał o nam się to i wyjechaliś my. Dalej był fajny hotel, któ rego nazwę przetł umaczył am jako „Salt House”. Był na nim napis „Wszystko zaję te”. Strumienie wody z mydł em pł ynę ł y z podwó rka naprzeciwko drogi. Najwyraź niej Postirushechki. Jakoś , pokonują c tę ​ ​ spienioną rzekę , w koń cu udaliś my się na plaż ę . Nazywał się Hiriketia. Tak zwane. Ale mimo to plaż a był a pię kna! Na pierwszy rzut oka.

Tłumaczone automatycznie z języka ukraińskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Мирисса
Мирисса
Мирисса
Мирисса
Мирисса
Порт Мириссы
Порт Мириссы
Велигама
Велигама
Велигама
Велигама
Велигама
Велигама
Велигама
Велигама
Велигама
Велигама
Пляжик за Велигамой
Пляжик за Велигамой
Пляжик за Велигамой
Пляжик за Велигамой
Пляжик за Велигамой
Галле
Галле
Галле
Галле
Унаватуна
Джангл бич
Гриб. Очень большой
Унаватуна
Унаватуна
Пляж Хирикетия в Диквелле
Podobne historie
Uwagi (24) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara