Dziki na Sri Lankę. Podręcznik dla manekinów (odcinek 3)
Nie mieszkaliś my sami w willi. Nasi są siedzi okazali się firmą ze Sł owenii - rodzina z tró jką dzieci i ich samotnym przyjacielem. Ten przyjaciel okazał się poliglotą . Wedł ug niego znał w ten sposó b co najmniej 20 ję zykó w. Jedne są lepsze, inne gorsze. Rosjanin, on, jakby w ogó le nie wiedział . Jednak mó wił to lepiej niż ja po angielsku. Porozumiewaliś my się wię c, rozumieją c się prawie doskonale. Jego imię apostolskie brzmiał o Andrzej. To prawda, powiedział , ż e to nie Andriej miał rację , ale Andriej. Có ż , Andrey, wię c Andrey! Był palaczem i zapytał em, ile zapł acił za lokalne papierosy? Kawał ek rupii! Wow! Nie, wiedział em, ż e papierosy są tu szalenie drogie, ale nie w tym samym stopniu! A w plecaku mam fortunę ! Cztery paczki Marlboro! A co mam zrobić z tym skarbem?
Wkró tce znalazł em dla nich zastosowanie.
Po ś niadaniu Vadik i ja poszliś my na targ rybny. Ale przy wejś ciu stał wujek ze spó ł dzielni Kalitka. Bilety po 100 rupii na osobę !
Schaz! Odwracamy się i wychodzimy. Bierzemy autobus do Galle i prosimy konduktora, aby wysadził nas w pobliż u targu rybnego w Dodanduwa (wioska obok Hikkaduwy). Cena emisyjna to 34 rupii za dwie osoby. Wychodzą c z autobusu, idziemy mostem nad rzeką . Patrzą c w dó ł , widzę wspaniał y obraz - cztery potę ż ne jaszczurki warkoczowe pł ywają w rzece i zjadają rybne brył ki!
Na począ tku myś lał em, ż e to krokodyle, tak szybko pł ywają .
Na rynku oczy rozszerzył y się . Co kupić ? Nie chciał em tuń czyka. Jak na mó j gust jest suche. A resztę ryb nigdy nie pró bował em. Dedok wyszedł z propozycją zakupu barakudy. Jaka jest cena? 2200. To idziesz! Ale sł yszał em, ż e barakuda jest pyszna. Dedok nie był sprzedawcą , ale po prostu pró bował poś redniczyć . Bezpoś rednio z wł aś cicielem targowaliś my się o pó ł tora kilogramową rybę i daliś my 750 rupii. Już przy wyjś ciu widzieliś my facetó w z krewetkami.
Poprosili o taką samą magiczną iloś ć.2200. Ale na dziś powinniś my mieć doś ć ryb.
Wró ciliś my do domu. Poszedł em na piwo, a Vadik wzią ł rybę . Wracają c znalazł em skandal! Nie pamię tam, jak ta nazwa skakał a po Vadiku, wyczarowywał a barakudę i ze zł oś cią coś nadawał a. No dobrze! W kraju jest kryzys, rosną ceny gazu! Powiedział em mu, ż e zajmie to tylko 5 minut. Po czym powiedział „w porzą dku” iz niezadowolonym spojrzeniem wyszedł . Zamyś lił em się , wyją ł em paczkę papierosó w i zaniosł em mu. Przedstawiają c dla uczczenia tań ca plemienia Mumbo-Yumbo, chwycił paczkę i natychmiast ją podnió sł , podają c Vadikowi odpowiednią miskę do smaż enia ryb. Powiedziawszy jednocześ nie, ż e drogo kupiliś my. Moż na był o targować się o 500.
Barakuda smaż ona na oleju kokosowym był a niesamowita! Delikatny, umiarkowanie tł usty i niskokoś cisty. Mmm! Tak, z zimnym piwem!
Chodź my nad morze. Dobrze. Pamię tam, ż e w Hikkaduwie był o najlepsze miejsce do pł ywania.
Tam, gdzie koń czą się wszystkie ł odzie nurkowe, ocean był stosunkowo spokojny, a Verka bez problemu mogł a się zanurzyć . A woda był a peł na ryb!
Oczywiś cie nie Egipt, praktycznie nie ma koralowcó w, ale jest coś do zobaczenia. Nie jestem mocna w imionach ryb, ale pamię tam chirurgó w, Picassa i pó ł metrową papugę . I wiele ró ż nych pł etwali karł owatych i wielorybó w w ró ż ne paski. Ale to wcią ż nie trwał o dla mnie wystarczają co dł ugo. Postanowiliś my wró cić do Halle, by poszukać sklepu Crazy, któ ry podobno sprzedaje markową odzież po ś miesznych cenach. Dla urozmaicenia postanowiliś my tym razem pojechać pocią giem. Dojechaliś my na stację . Są dzą c po rozkł adzie jazdy wiszą cym w kasie, nastę pny pocią g bę dzie gdzieś za godzinę . Wow, jak dł ugo! Chodź my do autobusu. Ale wtedy do kasy podszedł mę ż czyzna i kupił bilet. Ja do niego. A co, teraz bę dzie pocią g? No tak!
Kupił em trzy bilety drugiej klasy i natychmiast przyjechał pocią g, jadą cy non-stop do Halle.
Na dworcu odwiedziliś my bezpł atną toaletę , któ ra okazał a się bardzo przydatna (piwo został o poproszone o wyjś cie). Przy wyjś ciu z peronu odebrano nam nasze bilety, wię c jeś li podró ż ujesz pocią giem, nie pró buj ich wyrzucać , dopó ki nie opuś cisz stacji.
Wycię li okrą g w ś rodku, ale nie znaleziono Crazy. Na jakiejś ł awce zobaczyliś my magiczne sł owo sprzedaż i poszliś my tam. Przekopują c się przez sterty ś mieci, nie znaleź li nic wartoś ciowego. Tam kupił am mojej wnuczce tylko maleń kie dż insy i kilka sukienek dla niej.
Po zakupie owocó w w supermarkecie poszliś my do domu.
Autobusy kursują ce mię dzy Galle i Hikkaduwą to po prostu coś ! Każ dy kierowca jest zniekształ cony najlepiej, jak potrafi, w aranż acji wnę trz. Tym razem siedzenie obok kierowcy został o obite sztucznym futrem w kolorze Mayweed.
Fotele obite są zieloną skó rą krokodyla, a ś ciany i sufit pokryte są zieloną folią z wizerunkami pił karzy. Z reguł y każ dy autobus jest wyposaż ony w monitor, któ ry odtwarza zapalają ce klipy Sri Lanki o każ dym i nie tylko. Kiedyś zobaczył em klip z doś ć wyraź nymi scenami seksu! Doką d zmierza ś wiat?
Pamię tam, ż e podczas naszej pierwszej podró ż y był em zaskoczony, ż e kiedy siedział em na przednim siedzeniu, nikt obok mnie nie siedział . Myś lał em, ż e się boją (i dlatego są szanowani)! A dopiero niedawno dowiedział am się , ż e przednie siedzenia są dla mnichó w i kobiet w cią ż y. Wystarczył o podnieś ć gł owę i odczytać odpowiedni znak nad siedzeniem. Niemniej jednak my, jak cię ż arne mnichy, niezmiennie tam siedzieliś my. Ale wtedy do autobusu wsiadł mnich, a Verka i ja postanowiliś my mimo wszystko zmienić miejsca, co zaskarbił o pasaż erom aprobują ce spojrzenia. Na szczę ś cie wcią ż był y puste miejsca.
Tym razem z potę ż nych gł oś nikó w wylewał się syngaleski rap, a na ekranie pojawił y się nagrania z filmu „Taxi” (a moż e „Taxi 2”), a nastę pnie triki kaskaderskie na tuk-tukach poruszają cych się na dwó ch koł ach. Prikooool! A potem przez okno zobaczył em prawie dokł adną ilustrację do Shantaram. Podobno zdarzył się wypadek. Nie wiem, kto kogo tam powalił , ale muskularny mę ż czyzna chwycił sł abszego mę ż czyznę za piersi i wepchną ł go do tuk-tuka. Tł um gapió w na czele z parą znudzonych policjantó w nie podją ł najmniejszej pró by powstrzymania bó jki. Jak to się skoń czył o, nie mogł em przejrzeć . Autobus jechał dalej.
Podczas kolacji Sł oweń cy zostali poczę stowani ich kieł basą suszoną na sucho, mó wią c, ż e to prosciutto, ponieważ nie wiedzieli, co to jest „kieł basa”. Andrey nauczył nas, jak prawidł owo jeś ć twaró g.
Miał a dodać miodu. Przynió sł butelkę jakiejś ciemnej substancji.
Zapytaliś my, czy w ogó le są pszczoł y? Na przykł ad ich nie widzieliś my. Powiedział , ż e to nie jest zwykł y mió d, ale rodzaj syropu, zresztą z kokosa. Kupił go gdzieś przy drodze w gó rach. Tak, mieszanka twarogu z tym sł odkim był a cał kiem dobra!
Rodzina grał a w karty. Podobnie jak dzieci. Jakaś podstę pna gra na dwie talie, o nieznanej nam nazwie. Nigdy nie sł yszeli o ż adnych preferencjach, a nawet o punkcie (przepraszam, blackjack).
W kuchni Vadik znalazł pewną maszynę Mulinex - blender shmender (nie rozumiem), za pomocą któ rego uzyskano gę stą substancję z owocó w.
Wtedy moja có rka oś wiecił a mnie, ż e nazywa się to „smoothie”, a nie ś wież ym. Rozcień czamy go mlekiem kokosowym, któ re w supermarkecie jest sprzedawane w kartonach lub puszkach. Wcią ż gruby. Rozcień czyć wodą - nie sł odką . Pili prosto przez sł omkę .
Rano, widzą c, ż e go pijemy, nasz uniwersalny pracownik postanowił poprawić menu. Bez herbaty, bez owocó w. Ale usmaż ył nam jajko!
Dzisiaj planował am wycieczkę do Matary – najbardziej wysunię tego na poł udnie miasta wyspy, zwiedzają c, któ re zamierzał am upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pierwszy, bardzo gruby zają c to moja nuda i pragnienie nowych doznań . Drugi to rekonesans, gdyż Matara jest punktem tranzytowym naszej dalszej podró ż y.
O wpó ł do sió dmej ledwo wcisnę liś my się do autobusu Colombo-Matara, do któ rego zabrali nas tylko dlatego, ż e jechaliś my na ostatni dworzec autobusowy. Przed Halle nie zabraliby nas. Dał em dwieś cie - resztę dali 20. Zatem bilet kosztuje 60. W Halle wył adował a się poł owa autobusu i udał o nam się usią ś ć . Jechaliś my przez pó ł torej godziny, prawie bez przerwy. Na dworcu autobusowym Matara, po kró tkich poszukiwaniach, zobaczył em autobus z napisem Nuwara Eliya. W teorii powinien przechodzić przez nasz cel.
Oznacza to, ż e bę dziesz musiał przybyć tutaj w tym samym czasie. Na tym uspokoił em się i pojechaliś my zobaczyć , co tu ciekawego.
Z interesują cego punktu, jak wiedział em z historii cgistalkera, na wyspie znajdował się klasztor. Tam wł aś nie zmierzaliś my. To bardzo blisko dworca autobusowego. Wejś cie na samą wyspę był o podobno pł atne. Dlatego nie weszli.
Wró ciliś my na nasyp i poszliś my wzdł uż plaż y do widocznych skał . Plaż a nie był a zł a, ale z jakiegoś powodu nikt nie pł ywał . Zakochani faceci siedzieli z dziewczynami na ł awkach, trzymają c w jednej rę ce parasolkę , aw drugiej talię ukochanej. Pomię dzy uś ciskami, utkną ł em w oceanie. Romans! Swoją drogą , w Halle też nie widział em pł ywakó w. Myś lę , ż e w Kolombo też ich nikt nie widział . Moż e dlatego Ollence z takim trudem udał o się kupić stró j ką pielowy w Kolombo. Miejscowi potrzebują tego jak ryba potrzebuje parasola.
Pł ynę ł y dziewczyny w Hikkaduwie, kto był w czym - zwykle w dż insach i T-shirtach. Nie widział em na nich nawet arabskich skafandró w. A Europejczycy najwyraź niej nie pł ywają w duż ych miastach. Ale w Unawatuna i Hikkaduwie widział am kilka sklepó w z szerokim wyborem strojó w ką pielowych, któ rych nie zawahał abym się zał oż yć . Ale nie musiał em. Nie zapomniał em mojego! Chciał em wzią ć trzecią , ale bał em się przecią ż enia.
Có ż , to wszystko. Dotarliś my plaż ą do skał , zrobiliś my zdję cie i wró ciliś my.
Nie wiem, czy jest jeszcze coś wartego zobaczenia w tym mieś cie, ale nie są dzę . I ż eby ta dł uga podró ż nie był a tak pusta, pomyś lał em o wyjś ciu w stronę Mirissy, ż eby popł ywać i zobaczyć , jak to jest.
Ł adna mał a plaż a.
Mirissa
Wś ró d zabytkó w znajduje się wyspa, do któ rej moż na dotrzeć zrujnowaną ś cież ką . Oto znak przy wejś ciu
Co oczywiś cie wszyscy ignorują . Ale szczerze mó wią c, w jednym miejscu był o bardzo wą sko.
I chociaż wysokoś ć jest niewielka, jeden zł y krok - i tarzasz się na kamieniach w najlepszym razie ze zł amaniem. Niemniej jednak wykupił em ubezpieczenie przed podró ż ą (nawiasem mó wią c, od jednej z moich dziewczyn Turpravda), wię c Vadik i ja wspię liś my się .
Mirissa
Kilka razy pł ywaliś my i wracaliś my do chaty. Z przystankiem w supermarkecie Galle. Dziś krewetki był y wię ksze i trochę droż sze - po 1500. Ich supermarket jest ś mieszny.
Wybrany produkt wagowo kł adzie się na wagę , po czym do torebki przykleja się kartkę ze wskazaniem wagi. A tutaj musisz oglą dać . Nie wiem, czy sprzedają cy mają z tego jakiś zysk, ale dziewczyna waż ą ca owoc zaczę ł a pisać na kartce trochę inną liczbę niż ta pokazana na wadze. Być moż e po prostu się pomylił a. Zdarza się każ demu? Ale ś ledził em ten moment i podyktował em wagę prawidł ową wagę .
Cią g dalszy nastą pi.