Cudowna wyspa: nasze przygody

27 Październik 2015 Czas podróży: z 10 Luty 2015 na 24 Luty 2015
Reputacja: +57.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Przyjaciele, mam nadzieję , ż e moja recenzja bę dzie dla was przydatna ...

Przybył em z ż oną na lotnisko w Kolombo okoł o 4.00 czasu lokalnego. Na lotnisku jest wielu taksó wkarzy i tych, któ rzy chcą podwieź ć turystó w za dolary do miejsca odpoczynku. Obliczenie dotyczy zmę czenia po dł ugim locie. Zgodnie z planem Cejlon miał odpoczywać przez 2 tygodnie. Na pierwszym miejscu znalazł a się miejscowoś ć wypoczynkowa Hikkaduwa na poł udniu wyspy.

Taksó wki i tuk-tuki


Najwygodniejszym sposobem dotarcia z lotniska, a takż e w dowolne miejsce, jest taksó wka. Alternatywą są autobusy, pocią gi i tuk-tuki. Od razu powiem Ci o kosztach: taksó wka to najdroż szy rodzaj transportu, najprawdopodobniej zostaniesz poproszony o zapł acenie w dolarach. Polecam wymienić walutę w niewielkiej iloś ci (100-200 USD), ż e tak powiem, po raz pierwszy. Przemieniliś my się po kursie 130 rupii lankijskich za 1 dolara. Przed wyjazdem studiowaliś my w Internecie cechy lokalnego ż ycia na wyspie i oczywiś cie trasy transportu.

Najtań szy i najtań szy po taksó wkach i tuk-tukach jest autobus. Na wyspie nie ma z nimi problemó w. Ale w naszym przypadku na pierwszy autobus trzeba był o czekać do 06:00, czyli kolejne 2 godziny po prawie dobie przesiadek i lotó w. Postanowiliś my wzią ć taksó wkę . Najdroż sza taryfa jaką sł yszał em do Hikkaduwy to 80$ za dwie, trochę potarguj się i zgó dź się na 40$, ale mieliś my szczę ś cie i razem z inną parą z Moskwy dogadaliś my się z kierowcą klimatyzowanej Toyoty Hias minibus za 30 USD za parę to najtań sza opcja. Taksó wkarze nie zabiorą Cię poniż ej 30 USD. Dotarliś my na miejsce postoju w okoł o 3 godziny, pojechaliś my prawdziwym Schumacherem, któ ry był już wciś nię ty w siedzenie. Podobnie jak wszyscy taksó wkarze. Kto lubi spokojniej się poruszać , lepiej wybrać tuk-tuka lub busa. Chociaż istnieją specjalne szybkie autobusy, któ re niewiele ró ż nią się od taksó wek.

Rozważ ali też moż liwoś ć wzię cia taksó wki na dworzec autobusowy w Kolombo w celu kontynuowania dalszej podró ż y autobusem, ale tutaj też nie wszystko idzie gł adko, poprosili o co najmniej 25 USD. Dla tych, któ rzy wcią ż przylatują na lotnisko w cią gu dnia lub chcą poczekać na autobus, powiem, ż e przybliż ona cena autobusu na dworzec autobusowy to nie wię cej niż.2 dolary za dwoje. Do Hikkaduwy lub innych miast w tym kierunku moż na dojechać autobusem linii 02 na trasie Kolombo - Galle. Przejazd do Hikkaduwy 4-4 godziny. 5. Koszt nie wię cej niż.5 dolaró w za dwie osoby.

Zatrzymaliś my się w mał ym pensjonacie. Kosztem okoł o 20 dolaró w za noc. Pokó j był czysty, nad ł ó ż kiem był a moskitiera, wentylator pod sufitem, prysznic i toaleta w pokoju. Specjalnie wybraliś my tę opcję mieszkaniową , ponieważ lubimy podró ż ować i przepł acać za dodatkowe liczniki, nie był o sensu korzystać z klimatyzacji z telewizorem.


Na koszt pensjonató w w rejonie Hikkaduwa – z duż ymi pokojami, telewizorami i klimatyzatorami zaczynają się od 50$ dziennie, hotele moż na znaleź ć od 100$, wyż ywienie za dodatkową opł atą .

Jeś li chodzi o jedzenie, zgodnie z doś wiadczeniami z poprzednich podró ż y (GOA, Bali), 20 USD dziennie wystarczy na 2 osoby bez alkoholu, ale to minimum. Wskazał em wł aś nie taką iloś ć ze wzglę du na to, ż e owoce morza, w przeciwień stwie do zwykł ego mię sa, szybko się nudzą i nie bę dzie ochoty na cią gł e jedzenie drogich krewetek czy homaró w. Za cenę w nadmorskich kawiarniach za gotowanego homara lub ogromnej krewetki poproszą o 25-30 dolaró w. Cał a inna ż ywnoś ć jest znacznie tań sza. W przypadku napojó w ś wież ych i alkoholowych ceny w kawiarniach mogą się zmieniać kilka razy w tygodniu. Za najdroż sze ś wież e w kawiarni na plaż y w Hikkaduwie dali 3 dolary, najtań sze kosztował y 1.5 dolara.

Stabilne ceny w supermarketach, wyglą dają jak ukraiń skie ATB, ale jest tam dział mocnych alkoholi.

Taki sklep jest tylko w Hikkaduwie, naprzeciwko 4-gwiazdkowego hotelu Citrus. Na wakacjach zawsze kupujemy lokalne napoje alkoholowe, wię c podam przykł ad kosztu piwa i rumu. Ż elazna puszka lokalnego piwa "Lev" 0.5 obję toś ci o mocy 4.6 kosztuje 160 rupii, za to samo piwo w szklance o pojemnoś ci 650 ml trzeba bę dzie zapł acić.200 rupii, za butelkę "Lev Strong" z sił a 8.8 już.220. Litr lokalnego rumu biał ego lub czerwonego kosztuje 2000 rupii okoł o 15 dolaró w. Polecam zabrać ze sobą alkohol, przywieź liś my 2-3 litry wó dki i nigdy tego nie ż ał owaliś my.

Wracają c na plaż e, w Hikkaduwie są fajne, niemal nieograniczone, przerywane jedynie przez wioski rybackie i dziesią tki ł odzi rybackich.


Plaż e są czyste, piasek ż ó ł tawy, fale zawsze kilka metró w, wię c lepiej pł ywać w oceanie od rana do godziny 10, a potem udać się do lagun chronionych przez rafy koralowe, któ re znajdują się wzdł uż wybrzeż a . W poró wnaniu z plaż ami Goa i Bali, plaż e Sri Lanki prawie nie mają brzydkich handlarzy czy tak zwanych „przewodnikó w”. Mił oś nikom leż akó w radzę od razu wyjaś nić ten punkt przed wyjazdem, ponieważ znajdują się one gł ó wnie w hotelach przy basenie, a w pensjonatach 80 metró w od oceanu jest tylko kilka wyją tkó w. Lepiej kupić krem ​ ​ przeciwsł oneczny na miejscu, w cenach kosztuje mniej wię cej tyle samo, co w zwykł ych sklepach, tylko dział a lepiej.

Dla surferó w są na to miejsca, ale fale nie są takie same, jak na przykł ad na Bali. Przez cał y czas w Hikkaduwie nie widział em paraslingó w, skuteró w wodnych z rozrywki wodnej, podobno w tej czę ś ci wyspy po prostu tak nie jest.

Ale jest to powszechne: pł ywanie motoró wką na rafy koralowe, nurkowanie z rurką , ł owienie ryb w oceanie z ł odzi i nurkowanie. W cenach wszystko jest indywidualne, w tak zwanych centrach wycieczek poł oż onych w kierunku wzdł uż autostrady Colombo-Gale mogą być ksią ż eczki konkretnych wycieczek z cenami, ale jest za wcześ nie na radoś ć zwykł ego turysty, ponieważ ceny bę dą maksimum i nadal musisz targować się lub zapł acić w cał oś ci. Ale nie wszystko na raz, na wycieczki nieco pó ź niej.

Chcę wró cić do oceanu, w tej czę ś ci wyspy jest czysto i przejrzyś cie, miejscami rafy koralowe zbliż ają się do brzegu i bez specjalnego sprzę tu moż na zobaczyć ł awice kolorowych ryb koralowych, jeż owce i kraby. Moja ż ona i ja mieliś my szczę ś cie zobaczyć nawet mureny, niecał y metr od brzegu, okoł o pó ł tora metra dł ugoś ci, jej zę by wcią ż był y takie same.

W pł ytkiej wodzie, gdy odpł ywa fala, lokalne psy przychodzą , aby spró bować szczę ś cia w ł owieniu ryb, któ re pozostał y w naturalnych puł apkach. Na terenie 4-gwiazdkowego hotelu „Citrus” znajduje się rafa koralowa, do któ rej moż na dotrzeć samodzielnie uzbrojony w fajkę i maskę . Ponadto na tej rafie ż yje kilka ogromnych ż ó ł wi, któ re nie mają nic przeciwko jedzeniu morskiej trawy tuż przy brzegu z rą k wczasowiczó w, co lokalni przedsię biorcy uprzejmie zapewnią za niewielką opł atą i oczywiś cie mał ą sesję zdję ciową na pamią tkę . W zasadzie nie ma sensu jechać konkretnie na farmę ż ó ł wi, moż na spę dzić czas na coś innego.

Wracają c do zabawy, miejscowi mogą zaoferować wypoż yczenie pł etw, maski i fajki za 20 USD na cał y dzień , alternatywą jest przyniesienie wł asnego zestawu z domu lub kupienie go w nadmorskim sklepie za 10-15 USD.


Opró cz ł odzi motorowych moż esz jeź dzić na skuterze wodnym, jak nazywają go miejscowi „katamaran”. Podobne ł odzie spotkał em na brzegach Goa i Bali, ale ich przeznaczeniem był o tylko ł owienie ryb. Na Sri Lance zgadli, ż e wykorzystają go do celó w rozrywkowych. Stanowią podstawę - dł ugą , wą ską ł ó dź o dł ugoś ci od 5 do 8 metró w, do któ rej na zwykł ych kijach przywią zuje się balansują cy bal. Wszystko wyglą da bardzo rę cznie, zwł aszcza gdy wyobraż asz sobie, ż e tą cudowną ł odzią poprowadzi wą tł y chł op, bę dziesz musiał usią ś ć na specjalnie wzmocnionej desce, a na katamaranie nie ma ochrony przed sł oń cem, a gł upi wieś niak bę dzie wiosł ować z jednym wiosł em z reguł y nie mó wi po angielsku. Na takim katamaranie ekstremalni turyś ci pł ywają po rafie koralowej, aby oglą dać ryby z ograniczonym budż etem. Zrobił em to sam, uzbrojony w maskę i fajkę .

Biorą c pod uwagę , ż e rafa zaczynał a się od samego brzegu, moim zdaniem do jej eksploracji nie jest potrzebna ł ó dź ani katamaran.

Temperatura wody w oceanie nie spada poniż ej 29 stopni, wię c bardzo wygodnie jest obserwować wodnych mieszkań có w, oczywiś cie nie zapomnij o Go-pro do niezapomnianych zdję ć pod wodą i nie tylko. Po dł ugiej eksploracji rafy koralowej i nie tylko, wczasowicze mogą wzią ć prysznic na ulicy w pobliż u plaż y tego samego hotelu Citrus. Nie zauważ ył em od razu, ale kilka spostrzeż eń i wniosek, ż e prysznic jest darmowy, ochrona hotelu nie zwraca uwagi na takie drobiazgi. Wię c zwró ć uwagę , przydatna rzecz.

Lot i krę cenie

Jestem zapalonym wę dkarzem, przed wyjazdem przeczytał em kilka foró w i artykuł ó w w sieci, ale jakoś wszystko jest rozmazane na ten temat. Generalnie wzią ł em kilka spinningó w, wię c na pewno do ł owienia w rzece i oceanie.

Sadei J3FR50 koł owrotek Sadei J3FR50 na 11 ł oż yskach z bitrunnerem. Zamiast zwykł ej ż ył ki zainstalował em nylonową linkę.0, 5 mm o dł ugoś ci 100 m, wykonał em smycze ze specjalnego materiał u firmy „Edelstahl vorfach”, aby wytrzymać obcią ż enie 20 kg, zaopatrzone w cię ż ary od 25 do 95 gramó w i ró ż ne rozmiary wobleró w i haczykó w barakudy. Do ł owienia w rzece wzią ł em zwykł ą skł adaną wę dkę spinningową karaś i odpowiednio prostszą ż ył kę .

Drugie pytanie jakie miał em to jak przewozić spinning karpiowy, bo nawet w stanie rozł oż onym dł ugoś ć jego czę ś ci to 110 cm każ da, co nie pozwalał o na umieszczenie go w sportowej torbie czy walizce. Google mi pomaga, ale nie mogł em uzyskać ostatecznej odpowiedzi. Ponieważ lot był z Kijowa, a nie z mojego rodzinnego Dniepropietrowska, nie chciał em ryzykować mojego ulubionego spinningu, w przyszł oś ci nie chciał em go oddawać przedstawicielom lotniska.


Na liś cie wę dek zabronionych do przewozu w bagaż u podrę cznym nie ma wę dek, są tylko kusze, a wię kszoś ć opinii na forach wcią ż mó wi o tym, ż e moż na przewozić spinningi w bagaż u podrę cznym bez haczykó w. Do transportu w bagaż u trzeba kupić specjalną tubę lub, jak zalecają forumowicze, przypią ć ją do torby i przekonać straż graniczną z przedstawicielami linii lotniczych, ż e jest to specjalna konstrukcja torby. Ostatnią rzeczą , jaka został a wykonana, był telefon do linii lotniczych i na moje pytanie otrzymano odpowiedź , ż e za okoł o 500 hrywien w tamtym czasie moż na był o wystawić mó j ulubiony spinning jako ł adunek ponadgabarytowy. Nie chciał em wyrzucać.20 dolcó w i postanowił em postą pić zgodnie z okolicznoś ciami na miejscu.

Po spaniu w wagonie przedział owym w pocią gu, we wspaniał ym skybusie za 50 hrywien za bilet, dotarliś my na nie mniej cudowne i ukochane lotnisko Boryspol.

Choć nie do koń ca chodzi o Sri Lankę , po prostu nie mogę przegapić takiej chwili i nie podzielić się nią z nim. Na lotnisku przy wejś ciu natychmiast oszukują cię jak oszust, rzeczy są skanowane, a nastę pnie z walizkami i torbami dostajesz się bezpoś rednio do hali terminala. Patrole policyjne są wszę dzie. Prawie nie ma pasaż eró w. Waż nym szczegó ł em jest to, ż e biorą c pod uwagę niestabilną sytuację polityczną w kraju, wahania kursó w walut, ograniczony budż et i wielką chę ć relaksu, a takż e podró ż e lotnicze, bilety lotnicze został y zabrane jako pracownicy, na jednym strony taniej, ale z drugiej strony jest szansa na odlot nie od razu, jeś li nie ma wolnych miejsc. Na lotnisku w Boryspolu pojechał em po bilety i jednocześ nie wyjaś nić o spinningu. Pracownik linii uprzejmie powiedział , ż e mó j ulubiony spinning moż na zabrać do bagaż u podrę cznego, ale z biletami jest to trochę trudniejsze, warto był o poczekać na przedstawiciela linii.


Okoł o godzinę pó ź niej pojawił się mę ż czyzna z potł uczonymi okularami, przypominają cy nieco kierowcę minibusa, któ rego manier najwyraź niej nie nauczono w ogó le, na począ tku nawet z nami nie rozmawiał , potem podobno nie był o miejsc do samolotu, trochę pó ź niej wymyś lił historię , ż e tam już.3 dzień siedzi jego kolega i nie moż e lecieć na Sri Lankę . W rezultacie w pó ł pustym samolocie był em szczę ś liwy z ż oną i moim ulubionym spinningiem i poleciał em na lotnisko w Szardż y. Poczekawszy trochę przy kasie nasze szczę ś cie nie miał o granic, bo miejsc był o jeszcze kilka. Ale szczę ś cie był o kró tkotrwał e, wydawał oby się , ż e wszystko u nas ukł ada się ś wietnie, ale zatrzymano nas na punkcie kontrolnym, bo pogranicznikowi nie spodobał się mó j spinning i po prostu powiedział , ż e nie wpuś ci mnie do samolotu z to. Nie wyjaś nił dlaczego, po prostu odł oż ył to na bok.

Moja ż ona miał a wię cej szczę ś cia, dostał a miejsce w rzę dzie 10 w otoczeniu miejscowych. Leć.4, 5 godziny na lotnisko w Kolombo. Przez pierwsze pó ł godziny wydawał o mi się , ż e to „koniec”: personel cią gle szedł , ponieważ moje nogi spoczywał y na przedział ach, w któ rych był o podgrzewane jedzenie i przechowywane napoje, cią gle musiał em się ruszać , mó j są siad z lotu był ogó lnie wesoł y, po starcie prawie cał y czas stał z powodu braku miejsca. Nosa jednak nie zwieszał em, bo opró cz udanego lą dowania w samolocie, mó j spinning ró wnież poleciał w bagaż u i nie opuszczał a mnie myś l, ż e niedł ugo bę dę pł ywał w ciepł ym oceanie. Stewardesa uprzejmie przekazał a za darmo pó ł litrową butelkę wody. Mó j nastró j się poprawił . Stopniowo wdał em się w rozmowę z wspó ł lokatorem, potem z 2 stewardesami, któ re obsł ugiwał y pasaż eró w siedzą cych w drugiej poł owie samolotu. Jak się okazał o, był em pierwszym biał ym czł owiekiem, któ ry latał w ten sposó b.

Wtedy natychmiast wzniesiono toast i zasunę wszy zasł onę , zostaliś my z są siadem poczę stowani whisky, a sami stewardesy wypili coś bezalkoholowego. Przez cał y lot rozmawialiś my, ż artowaliś my, stewardesy czę stował y nas napojami i napojami, na koniec nawet nakarmił y sporą porcją ryż u, mię sa, sał atki i ryb. Ja z kolei poczę stował am nimi jabł ka i mandarynki przywiezione z Ukrainy.

Po wylą dowaniu na lotnisku mó j spinning był pierwszym bagaż em cał ego samolotu, któ ry pojawił się , upewniwszy się , ż e jest nienaruszony, udaliś my się do wyjś cia z lotniska. Reasumują c w temacie transportu spinningowego, stanowisko pracownikó w lotnisk w niektó rych krajach nie zawsze pokrywa się z opinią linii lotniczych, wię c jeś li Twoja trasa jest w tranzycie przez ZEA, lepiej zabrać sprzę t na począ tek w bagaż u, aby nie ma ryzyka utraty ich na dobre.

Wę dkowanie


Idą c wieczorną plaż ą z ż oną , widzieliś my, jak miejscowy wycią gną ł jaką ś rybę przypominają cą zwykł ego suma, pó ł tora kilograma od rę ki. Zł apał em go na kawał ek grubej ż ył ki, na koń cu któ rej był haczyk, jeś li moż na to tak nazwać . Miejscowy podał nazwę ryby, wyjaś nił , ż e ł owił kalmary, ale biorą c pod uwagę , ż e jest to rezerwat ze wzglę du na rafę , ł owienie ryb jest dla turystó w zabronione w promieniu 2 km.

Nastę pnego dnia na plaż y spotkaliś my wieś niaka, któ ry nas rozpoznał , powiedział , ż e poprzedniej nocy kupił powyż sze ryby do swojej restauracji. Po rozmowie zaproponował , ż e zabierze go do pobliskiego miejsca, gdzie wieczorem moż na ł owić ryby. Za jakieś.2 dolary pojechał do naszego pensjonatu i zabrał nas mniej wię cej na począ tek Hikkaduwa do miejsca, gdzie woda z rzeki miesza się z wodą oceanu. Był to falochron sztucznie wykonany z granitu. Gł ę bokoś ć jest dobra, są prą dy, ł owienie zapowiadał o się pomyś lnie.

Ale w rezultacie zł owił em tylko tego samego suma co ten czł owiek, tylko 3 razy mniej i nie na woblera, a na kał amarnicę . Nastę pnego ranka pojechaliś my autobusem do miasta Gale. Odnoś nie wycieczek do lokalnych atrakcji od razu ostrzegam, ż e w jedną drogę do celu trzeba spę dzić ś rednio 3 godziny, ze wzglę du na duż e oddalenie obiektó w. Jeś li wczasowicze nie ć wiczą ze znajomoś cią ję zyka angielskiego, to nie stanowi to problemu, podanie poż ą danego miasta lub numeru autobusu zawsze wskaż e wł aś ciwy kierunek, a jeszcze lepszym sposobem na znalezienie drogi powrotnej jest dotarcie do najbliż szego Dworzec autobusowy. Dworzec autobusowy w Gale znajduje się mię dzy starym a nowym miastem.

Stare Miasto

Po uzupeł nieniu zapasó w wody w lokalnym sklepie udaliś my się do starego miasta, któ re jest chronione murami fortu zbudowanego przez Portugalczykó w. Po drodze udaje nam się jeszcze dotrzeć na targ rybny.


Wewną trz fortu znajduje się wiele zachowanych domó w zbudowanych przez Portugalczykó w, potę ż ne mury na cał ym obwodzie miasta ś wiadczą o jego bezpieczeń stwie zaró wno od strony oceanu, jak i lą du. Zachowana latarnia robi wraż enie, choć nie speł nia już swojego przeznaczenia ze wzglę du na zdenerwowane miasto, ale zegar na niej zawsze pokazuje dokł adną godzinę . Moż esz ukryć się przed upał em i coś przeką sić w dowolnej restauracji na terenie fortu. A tak przy okazji, najbardziej opł aca się tu kupować magnesy i pamią tki, ponieważ ceny znacznie ró ż nią się w obszarze kurortu wzdł uż wybrzeż a wyspy. Po zrobieniu kilkudziesię ciu zdję ć na pamią tkę wracamy z powrotem. Do miasta Gale i z powrotem moż na dojechać zaró wno autobusem, jak i pocią giem, tory kolejowe biegną ró wnolegle do drogi wzdł uż wybrzeż a.

Zwiedzanie lokalnej laguny

Wł aś ciciel naszego pensjonatu uprzejmie zgodził się na zorganizowanie wycieczki po lokalnej lagunie.

Zainwestował gdzieś swoje usł ugi w 30 dolaró w. A nastę pnego ranka byliś my w drodze. Fajnie jest prowadzić klimatyzowany samochó d, gdy na dworze jest gorą co. Przejechaliś my okoł o 40 km do są siedniej miejscowoś ci Balapitiya. Zeszliś my ze szlaku nad rzekę Maadu, gdzie już czekał na nas przewodnik z motoró wką . Szliś my wzdł uż rzeki, mijają c mał e mostki, do miejscowego wytwó rcy cynamonu. Proces jest ciekawy, ale musiał em kupić paczkę za 3 dolary, aby nie urazić rzemieś lnika. Tutaj ró wnież pokazano nam, jak z liś ci palmowych wykonuje się trwał ą powł okę na ogrodzenia i dachy.

Nastę pnym przystankiem był a ś wią tynia buddyjska, wewną trz któ rej spotkał nas prawdziwy mnich, któ ry opowiedział nam o zasadzie pisania kroniki na liś ciach palmowych, a nastę pnie pobł ogosł awił i dał nam jakieś księ gi. Na począ tku myś lał em, ż e wystarczy się zapisać , jak dziennik odwiedzin, ale w rzeczywistoś ci był to dziennik, w któ rym ludzie zapisują swoje dane i ile ktoś podarował ś wią tyni.

Dobrze, ż e dzień wcześ niej wymienili pienią dze, inaczej nie wystarczył oby na wszystko. Mnich pozwolił mi zrobić sobie zdję cie za darmo, po darowiznach, po któ rych kolejnym przystankiem na lagunie był a hodowla ryb „Galmanduwa”. Biorą.200 rupii na osobę , ale moż na postawić stopy w specjalnie do tego celu przeznaczonej przegró dce, gdzie setki ryb bę dą gryź ć nogi, aby ich zainteresowanie nie zniknę ł o, dostajesz talerz z jedzeniem, któ ry trzeba wrzucić do wodę , aby aktywnoś ć ryb nie spadł a. Ta farma ma zatoki z pł aszczkami, mał ymi krokodylami i krabami. Wł aś ciciel farmy oferuje za darmo zrobienie zdję cia z mał ym krokodylem. Potem wracamy do samochodu.


Turyś ci są przewoż eni w paczkach po lagunie, szczegó lnie w przypadku wycieczek grupowych po Niemcach i Chiń czykach. Oczywiś cie hotele na takie wycieczki są o rzą d wielkoś ci wyż sze. Ale my jesteś my prostymi ludź mi bez problemó w, w trosce o dobrą cenę moż na porozmawiać z miejscowymi.

Na brzegu czekali na nas z chł odnymi napojami i mokrymi rę cznikami, aby zł agodzić zmę czenie po rejsie ł odzią . Chociaż to drobiazg, niemniej jednak jest przyjemny.

W drodze do domu kierowca proponuje zatrzymać się w fabryce masek. Odmowa był a brzydka i ciekawie był o to zobaczyć . Nie ma obowią zkowej opł aty za wstę p, tylko jeś li chcesz, moż esz przekazać darowiznę do specjalnie wyposaż onej loż y przy wejś ciu. Fabryka skł ada się z kilku czę ś ci: sklepu, gabinetó w historycznych, wydział u snycerskiego, wydział u malarskiego. Okoł o 8 rzemieś lnikó w tnie i przetwarza w tej fabryce. Ich miejsce pracy znajduje się z boku budynku sklepu pod dachem. W samym sklepie opró cz masek jest sporo pamią tek i magnesó w, ale nie ma sensu tam kupować , w takich miejscach zawsze jest droż ej.

Począ tkowo chcieli od nas 80 dolaró w za pó ł dnia ł owienia, ale ostatecznie zgodzili się na 55. W rzece nie moż na był o ł owić z powodu zakazu. Nastę pnego ranka na tuk-tuku z ż oną zabrał go mę ż czyzna, któ remu w przeddzień wrę czono kaucję za ł owienie ryb. Pojechaliś my na plaż ę w okolicy laguny w pobliż u hotelu "Citrus". Po okoł o 10 minutach kolejna osoba podpł ynę ł a do nas motoró wką i wyruszyliś my w dł ugo wyczekiwaną wyprawę wę dkarską . Niezapomniane wraż enia, otwarty ocean, pł yniemy ł odzią motorową , trzymam w rę kach ulubioną wę dkę spinningową w nadziei na ł owienie szczę ś cia, ukochaną ż onę , któ ra jest w szoku, co się dzieje, zdobywają c niezapomniane wraż enia z pitchingu na duż ych falach. Powiesił em duż y wobler o wadze okoł o 20 gram i wadze 75 gram, co z prę dkoś cią pozwalał o woblerowi pł ywać w sł upie wody na gł ę bokoś ci 5 metró w.

Po przepł ynię ciu okoł o 10 km od brzegu jechaliś my po otwartym oceanie w nadziei na zł apanie czegoś duż ego, ale szczę ś cie się odwró cił o i postanowiliś my po prostu ł owić ryby dalekomorskie. Zmienił em wobler na zwykł y haczyk i udał o mi się zł apać pó ł kilograma na kał amarnicę .


Ale wyobraź sobie przez chwilę , ż e gł ę bokoś ć pod ł odzią wynosił a 70 metró w i robienie transferó w, kiedy trzeba uwolnić prawie cał y zapas kabla w cewce, dobry symulator do pompowania mię ś ni. Nie narzekam, bo zł apał em nowoczesny sprzę t na koł owrotek bezinercyjny, któ ry znacznie uł atwił ten proces, ale miejscowi ł owili na prymitywny sprzę t, jakim jest niemowlę , na któ ry nawinię to grubą ż ył kę na gruboś ć palca , a na koniec coś z daleka przypominają cego hak . A przez kilka godzin takiego ł owienia rę czne zwijanie i rozwijanie za każ dym razem prawie stu metró w ż ył ki nie jest ł atwe.

Moja ż ona zł apał a pierwszą rybę takim sprzę tem, 300 gramó w w pasie, miejscowi powiedzieli, ż e nie da się jej zjeś ć , a po pamią tkowym zdję ciu został a wypuszczona z powrotem do oceanu. W drodze powrotnej znó w trollingował em, ale bezskutecznie. Kapitan zatoczył kolejny krą g do rafy koralowej, gdzie nakarmiliś my ryby, i wró ciliś my z powrotem na plaż ę . Choć tego dnia nie zł apaliś my duż ej ryby, to ja i moja ż ona czerpaliś my z ł owienia wiele przyjemnoś ci i pozytywnych emocji, nastę pnego dnia wydawał o się , ż e pł yniemy na falach i ciał em się trzę sł o.

Mieszkań cy ł owią na sieci

Każ da kawiarnia na wyspie jest wyją tkowa na swó j sposó b. Tutaj pamię tam jedno z pozoru niepozorne, ale w ś rodku jest czyste i ma swó j klimat. Przy wejś ciu do kawiarni wisiał plakat Boba Marleya wbijają cego jointa, a obok niego deska surfingowa. Po mał ej przeką sce wró ciliś my na plaż ę . Ku mojemu wę dkarskiemu szczę ś ciu miejscowi postanowili przecią gną ć niewodę i pozwolili mi wzią ć udział w tym procesie.

Moż na to opisać w nastę pują cy sposó b: kilku facetó w na katamaranie pł ynie 200 metró w w gł ą b oceanu, cią gną c za sobą sieć . Jedna krawę dź sieci na linach jest przytrzymywana z jednej strony, a gdy katamaran wykonuje ł uk przez wodę , rzucają c siatką , druga krawę dź sieci jest ró wnież przytrzymywana przez liny w odległ oś ci 250-300 metró w od wzajemnie. Nastę pnie chł opaki z katamaranu pł yną z powrotem do oceanu i pilnują , aby siatka był a ró wno rozł oż ona od lewej do prawej krawę dzi, a na sygnał katamaranu ludzie na brzegu zaczynają powoli cią gną ć linki i cią gną ć siatkę . W sumie zaję ł o to okoł o godziny, jeś li nie wię cej. Dla zabawy w akcji wzię ł o udział wielu gapió w turystó w. W rezultacie wycią gnę li siatkę , od rę ki znalazł o się.20-30 kilogramó w mał ej ryby. Zabrał em obiecaną parę do restauracji, w któ rej ją usmaż yli.

Autobus Kolombo-Galle-Negombo


24 lutego był dniem odpoczynku na oceanie, bez globalnych wycieczek. Cieszyliś my się ogromnymi falami i relaksem na wybrzeż u. 25 lutego, po spakowaniu naszych rzeczy, pojechaliś my szybkim autobusem Colombo-Galle nr 02 do Kolombo, a nastę pnie kolejnym autobusem do Negombo, innej czę ś ci wyspy, ską d jest bliż ej do zabytkó w. Do Kolombo dla dwojga bilety kosztują nie wię cej niż.3 dolary, a podró ż to prawie 4 godziny. Taksó wkarze na tej samej odległ oś ci obniż yliby co najmniej 40 dolaró w. Na dworcu autobusowym w Kolombo szybko znaleź liś my potrzebny nam autobus numer 240 Colombo-Negombo, a takż e nowy, mię kki, klimatyzowany, któ rego trasa przebiegał a wzdł uż autostrady, co zaoszczę dził o godzinę podró ż y. Koszt okoł o 4 dolaró w za dwie osoby. Przybył wedł ug lokalnych standardó w szybko, pó ł torej godziny.

Kró tko o willi, w któ rej mieszkaliś my: parterowy dom, trzy pokoje, przedpokó j i dwie sypialnie, jedna posiada klimatyzację z wentylatorem, a druga tylko wentylator. Kuchnia jest dobra, przestronna, z kuchenką gazową , lodó wką i mikrofaló wką , wszystkie niezbę dne sztuć ce. Ł azienka jest przestronna, poł ą czona z toaletą , nawet z pralką w zestawie. System zaopatrzenia w wodę jest bardzo zagmatwany, ale drugiego dnia był już uż ywany jako tubylec. Na podwó rku rosną.4 palmy kokosowe, z któ rych czę ś ciowo jedliś my kokosy. Ró wnież na podwó rku znajduje się letni prysznic i toaleta.

Wię c jeś li chodzi o jedzenie, postanowiliś my zjeś ć jak w domu, poszliś my na targ i kupiliś my mał ego tuń czyka za 1.2 kg za 3 dolary. Kobieta, któ ra nam go sprzedał a, zaproponował a, ż e ​ ​ ją posprzą ta i to za darmo. Po minucie tusza tuń czyka był a gotowa do smaż enia i pokrojona na 8 kawał kó w. W domu smaż yli i z przyjemnoś cią jedli. Smakuje jak mię so woł owe.

Ró ż nica w gotowaniu z kawiarnią polega na tym, ż e moż e nie był o wystarczają co duż o przypraw, ale to nie zepsuł o ogó lnego obrazu. Na naszym podwó rku mieszkał a iguana, kameleon, gekony i jaszczurka, a w samym domu był o wró ble gniazdo z pisklę tami.

Plaż a nie był a tak czysta jak w Hikkaduwie ze wzglę du na bliskoś ć wiosek rybackich, fale są mniejsze, ale ocean jest taki sam.

Spacer do centrum miasta Negombo i lokalne autobusy


Nastę pnego dnia zdecydowaliś my się na spacer do centrum Negombo, okoł o 5 km od naszego miejsca zamieszkania. Spacery w celu poznania lokalnego smaku są o wiele ciekawsze niż z okna taksó wki czy autobusu. Po drodze znajdował y się ró ż ne ś wią tynie: hinduska, katolicka, szkoł y, sklepy sprzedawcó w i hotele. Uwagę zwracał a miejscowa mł odzież szkolna, a raczej ich mundurki, cał e biał e, zaró wno dla dziewczą t, jak i dla chł opcó w. To bardzo ciekawa obserwacja, nigdy wcześ niej czegoś takiego nie widział em. Miejscowa policja jeź dzi zaró wno rowerami, jak i motocyklami, minibusami i jeepami.

Kilka razy widział em wagon ryż owy, ale w przeciwień stwie do naszego rozumienia, jest to zwykł y autobus, jedyną ró ż nicą są kraty w oknach. Po zakupach w lokalnym supermarkecie ruszyliś my z powrotem. Postanowiliś my pojechać autobusem. 15 minut spacerkiem i dotarł em do przystanku autobusowego. Jedyny autobus linii 905 z dworca jechał w naszą stronę . Autobus jest doś ć budż etowy, przeznaczony gł ó wnie dla mieszkań có w. Koszt przejazdu z dworca autobusowego do miejsca zamieszkania to najtań sze 30 rupii dla dwojga, najdroż sze 50. Przypomnę , ż e kurs dolara do rupii to 1/130. Tuk tukerzy proszą o taką odległ oś ć od 250 do 600 rupii, wię c trzeba się targować . Taksó wkarze są bardzo dotknię ci odmową , skrę tem o 180 stopni i ruchem w przeciwnym kierunku, w 90 procentach przypadkó w zgadzają się z twoją opcją cenową .

Wracają c do lokalnych autobusó w, uderzył mnie system ostrzegania kierowcy o koniecznoś ci zatrzymania się .

Dział a to tak: w kabinie autobusu opró cz kierowcy zawsze jest kontroler (dyrygent), któ ry dba o pasaż eró w, pilnuje, aby wszyscy wysiadali i wsiadali. Wzdł uż cał ego autobusu pod dachem jak wą ż rozcią gnię ty jest nylonowy kabel, któ ry przy kierowcy koń czy się dzwonkiem. Pasaż er, któ ry musi wysią ś ć , najpierw cią gnie za linę , tym samym dzwonią c w pobliż u kierowcy. Kierowca z kolei wybiera, gdzie wygodniej mu się zatrzymać . Po postoju pasaż er wysiada, a konduktor, upewniają c się , ż e moż na jechać , po raz drugi pocią ga za linę , sł ychać dzwonek do kierowcy lub po prostu krzyczy szybko, mó wią jedź . Ale powtarzam, ż e takie autobusy jeż dż ą gł ó wnie na trasach krajowych. Autobusy mię dzymiastowe jeż dż ą z duż ą prę dkoś cią i zatrzymują się tylko na przystankach, a ekspresowe tylko na tzw. kluczowych przystankach i dworcach autobusowych.

Kilka sł ó w o autobusach.


Są prywatne i publiczne, a od tego zależ y cena. Prywatnie konduktor po prostu pł aci za pasaż eró w, pyta tylko, gdzie jechać i wedł ug wł asnego uznania podaje koszt podró ż y, a publicznie konduktor chodzi z przyczepionym do rę ki urzą dzeniem przypominają cym terminal w supermarketach. kart kredytowych i drukuje pokwitowanie z odległ oś cią i kosztami podró ż y. Ale w każ dym razie jedziesz jednym lub drugim autobusem, jest to wielokrotnie tań sze niż korzystanie z usł ug taksó wki lub tuk-tukera.

Ciekawym spostrzeż eniem był o zrozumienie przeznaczenia niektó rych warzyw na rynku. Ż ona zapytał a o jedno warzywo, z wyglą du przypominają ce szklarniowy ogó rek, z któ rego jeszcze wyraź nie wystaje 5 lub 6 samolotó w. Kupiec uś miechną ł się i powiedział , ż e nie bę dziemy go potrzebować , miejscowi robią z niego antidotum na uką szenia wę ż y. Ciekawie był o zobaczyć ró ż norodnoś ć bananó w, z któ rych gotuje się zupę .

Zewnę trznie ró ż nią się od zwykł ych grubszą skó rą . A my generalnie szukaliś my ogó rka na sał atkę , ale jak się okazał o, wyglą dają jak nasza dł uga biał a cukinia, a w ś rodku są ogó rki. Ogó lnie rzecz biorą c, cudownych owocó w i warzyw jest wystarczają co duż o, nie zapamię tasz ich wszystkich.

Droga z Negombo do Kandy, do ogrodu botanicznego Peradeniya

Naszym kolejnym celem był o odwiedzenie narodowego ogrodu botanicznego Peradeniya, niedaleko Kandy. Tak wię c 27 lutego od samego rana tym samym autobusem 905 pojechaliś my na dworzec autobusowy, ską d pierwszy autobus do Kandy powinien odjechać o 7.00. Trochę pó ź no wsiedliś my do wł aś ciwego autobusu numer 01 "Negombo - Kandy" i czekał a nas niezapomniana 4.5 godzinna podró ż . Za cenę w jedną stronę za dwie też , gdzieś okoł o 2 USD. Dzień wcześ niej dowiedzieli się w oś rodkach turystycznych, ż e koszt tej wycieczki dla dwojga to 100 USD i osobno opł ata za wejś cie do ogrodu botanicznego.

Droga do Kandy był a dł uga.

Z okna autobusu roztacza się pię kny widok na dż unglę , lokalne strumienie, drzewa o nietypowych kształ tach i ptaki. Biorą c pod uwagę duż ą liczbę turystó w i mieszkań có w podró ż ują cych zaró wno w mijaniu, jak i w przeciwnych kierunkach, prę dkoś ć na drogach na terenach gó rskich jest niewielka, wystę pują też korki, przez co w drodze spę dza się duż o czasu. Po pokonaniu wszystkich przeszkó d dotarliś my jeszcze do samego miasta, ruch jest bardzo trudny. Jakieś.40 minut i jesteś my na dworcu autobusowym w Kandy.


Bez nawigatora i mapy trudno był o zrozumieć , w jakim kierunku się poruszać , a raczej zrozumieć odległ oś ć do ogrodu botanicznego. Po przeką sce w lokalnej kawiarni udaliś my się do tuk tukeró w i za 600 rupii dotarliś my do Ogrodu Botanicznego. Okazuje się , ż e trochę się cofnę liś my. Trasa autobusu, po któ rej jechaliś my, mija wł aś nie Ogró d Botaniczny, ale przed wyjazdem nie znaleź liś my o tym ż adnych informacji w Internecie.

Pod każ dym drzewkiem lub krzakiem znajduje się tabliczka z nazwą , wię c dodatkowe usł ugi przewodnika ró wnież są zbę dne. Jeś li jesteś bardzo zmę czony lub ze wzglę dó w zdrowotnych nie moż esz chodzić przez dł ugi czas, istnieje usł uga wó zka golfowego, ró wnież oczywiś cie za dodatkową opł atą .

W parku widziano takż e mał py i latają ce lisy, wiszą ce tysią cami na wierzchoł kach drzew. Niektó rzy turyś ci nawet nie zwracają na nie uwagi, chociaż muszą podnieś ć gł owę wyż ej i spojrzeć w gó rę . Park jest czysty i zadbany, są fontanny z wodą pitną , a dla gł odnych jest specjalnie wyznaczone miejsce na kawiarnie. Nie sposó b nie zauważ yć wiszą cego mostu przez rzekę na wysokoś ci 30-40 metró w. Aby uzyskać dobre uję cie, musisz odwiedzić , ale znowu moż esz się tam dostać , stoją c w kolejce, jeś li nie masz szczę ś cia, ponieważ specjalny kontroler wpuszcza nie wię cej niż.4 osoby naraz przez 5 minut nie wię cej.

Wraż enie robi aleja krzywych sosen i ogromna zielona ł ą ka, poś rodku któ rej znajduje się najwię kszy na ś wiecie ficus „Ficus Benjamin”, a dookoł a biegają uczniowie w tradycyjnych biał ych mundurkach. Gdy zatrzymaliś my się pod figowcem na postó j, podeszli do nas uczniowie, bardzo zainteresowali się rozmową z biał ymi ludź mi, tak jak my z nimi, potem zdję cie na pamią tkę . Nieco pó ź niej podeszli do nas trochę starsi panowie, byli już studentami, po rozmowie z nimi też zrobili sobie zdję cia na pamią tkę i ruszyli w dalszą drogę .

Aby się nie zgubić , policjant został zapytany, w któ rym kierunku znajduje się dworzec autobusowy i gdzie należ y jechać autobusem. Policjant uprzejmie nas podpowiedział i po 10 minutach siedzieliś my już w autobusie. Cena biletu jest bardzo symboliczna, 40 rupii za dwie osoby. Z dworca autobusowego udaliś my się do ś wią tyni Buddy, trochę się gubią c, dotarliś my do wię zienia, znajdują cego się niemal w centrum miasta, jak nam się wydawał o.


Omawiają c to, co widzieliś my, poszliś my dalej i spotkaliś my w jeziorze jeszcze 2 warany, ale mniejszych rozmiaró w, po udokumentowaniu tego, co widzieliś my kamerą , ruszyliś my w dalszą drogę .

Praktycznie przed ś wią tynią moją uwagę przykuł o coś w pobliż u wody, podchodzą c bliż ej zobaczyliś my ptaka, ale nie był o gł owy. To mnie zaskoczył o i postanowił em poszukać gł owy ptaka, wzią ł em pobliski kij i szturchnijmy ciał o ptaka, ale nie był o reakcji, potem szturchną ł em mocniej i nie wiem kto był bardziej przestraszony, my czy ona, ale ja prawie uderzył w ogromny dzió b. Okazał o się , ż e ptak schował gł owę przed deszczem pod skrzydł em, moż e po prostu spał i nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Z tego, co zobaczył , ptak skoczył ostro do wody, machają c duż ymi skrzydł ami, ale z jakiegoś powodu nie wystartował , tylko zanurkował , albo skrzydł a mu się zamoczył y, albo ze strachu, pł ywają c pod wodą przez kilka metró w, wynurzył się i zatrzymał , upewniają c się , ż e wszystko jest z nim w porzą dku, udaliś my się do ś wią tyni.

Jedyna ró ż nica polegał a na tym, ż e przyjechaliś my po drapież ne duż e ryby i nie zamierzaliś my ł owić tradycyjnej kał amarnicy, ale woblera. Po 20-30 minutach zanurzania się w oceanie woblera i przesiadania się w kilku miejscach nic nie dziobał o. Ale szczę ś cie wę dkarskie mimo wszystko nas odnalazł o, a ja poczuł em, jakby coś wcią gnę ł o mó j wobler w gł ę biny oceanu, ale ryba nie miał a szans, po kró tkiej walce udał o mi się jeszcze wyrzucić drapież nika na brzeg. Moja radoś ć nie znał a granic, był a to barakuda, jak się pó ź niej okazał o, waż ą ca 3 kg. Moż e oczywiś cie nie to chciał em zł apać , ale i tak fajnie. Mał a sesja zdję ciowa z trofeum i wró ciliś my do domu, gdzie podzieliliś my na kilka czę ś ci, usmaż yliś my i skonsumowaliś my z chł odnym piwem. Ż ona ugotował a oszoł omioną sał atkę i jako dodatek do lokalnego ryż u. Nigdy nie jedliś my lepszych ryb.

Do Kolombo

Zgodnie z planem, rano nastę pnego dnia, zgodnie z planowanym schematem, pojechaliś my do Kolombo, nieoficjalnej stolicy Cejlonu.


Tak się zł oż ył o, ż e był dzień wolny, a ruch na drodze był utrudniony. Przed dotarciem na dworzec autobusowy kierowca wysadził pasaż eró w, ponieważ był ogromny korek. Przez lokalny bazar skierowaliś my się w stronę oceanu. Po drodze widzieliś my chyba jedyny na ś wiecie pomnik telefonu, a na lewo od niego zaczynał y się już elitarne hotele. Pojawił się problem z wymianą pienię dzy. Banki na Sri Lance nie dział ają w weekendy. Nastę pnie udaliś my się do sł ynnego hotelu Hilton-Colombo. Tam oczywiś cie obsł uga spotkał a nas jako goś ci hotelowych i prawie na recepcji zgodził a się wymienić dolary, ale kiedy dowiedzieli się , ż e nie mieszkamy z nimi, grzecznie odmó wili. Odpoczywają c w lobby hotelowym za radą animatora, udaliś my się do miejscowych kantoró w, któ re znajdował y się.200 metró w od hotelu, ale zrezygnowano z tego pomysł u, ponieważ w celu wymiany waluty pokazano nam kierunek do tył u aleja, a potem do jakiegoś budynku.

Nie rozpaczaliś my, a koł o kolejnego 5-gwiazdkowego hotelu taksó wkarze mieli cał kiem niezł ą wymianę waluty.

Jeden zaproponował nawet wycieczkę po mieś cie za niewielką opł atą . Zgodziliś my się i za 500 rupii przejechaliś my przez wszystkie zabytki centralnej czę ś ci Kolombo, po drodze zatrzymaliś my się w jakimś podobno ekskluzywnym sklepie. To był jeden z warunkó w wyjazdu. Aby nie urazić naszego taksó wkarza, sprytnie zbadaliś my dział z pamią tkami, a nastę pnie dział biż uterii. Ceny podane są w dolarach amerykań skich i są doś ć wysokie. Biż uteria na pierwszy rzut oka jest urocza, ale rę kodzieł a. Kamienie są niejasne, nie wiadomo z jakiego metalu wykonana jest rama, nigdzie nie ma pró bki. Odnoszą c się do tego, ż e nie wzię li pienię dzy, kontynuowali zwiedzanie.

Spoś ró d gł ó wnych atrakcji należ y zwró cić uwagę na biał y dom, prawie zredukowaną kopię amerykań skiego, park rekreacyjny, lokalny stadion do krykieta, wyspę , na któ rej spacerują tylko zakochane pary oraz gł ó wny plac miasta. Na koniec wycieczki poszliś my na spacer po gł ó wnym placu, na któ rym lubią się gromadzić miejscowi i turyś ci. Choć okolica nie jest specjalnie imponują ca, prawie cał a trawa został a zdeptana, nie ma tu rozrywki. Ale ludzie dobrze się bawią latanie latawcem, pł ywanie w ubraniach w samym oceanie. Na pierwszy rzut oka w pobliż u placu wzdł uż wybrzeż a znajdował o się kilka tysię cy ludzi. Mił o był o zobaczyć , ż e ludzie są w wię kszoś ci przytomni, ś mieci wyrzuca się tylko do ś mietnikó w, porzą dku pilnuje policja. Na placu został y wyposaż one miejsca dla matek karmią cych, wyprowadzono na ocean specjalną platformę widokową , z któ rej uzyskuje się dobre zdję cia.

Nał adowani pozytywem i dobrym zapasem zdję ć wró ciliś my na dworzec autobusowy, aby wró cić do domu.

Sanktuarium sł oni Pinavella


Naszym ostatnim waż nym przystankiem był o Narodowe Sanktuarium Sł oni Pinavella, poł oż one w gó rzystym obszarze wyspy. Tradycyjnie zdecydowaliś my się na autobus. Tylko przez moment nie znaliś my dokł adnego numeru autobusu do rezerwy, rozkł adu jego ruchu i z któ rego miasta mamy jechać . Pospieszył się już pó ź no i postanowił postą pić zgodnie z okolicznoś ciami. Regularnym autobusem linii 905 od samego rana 1 marca jechaliś my z naszej wioski na dworzec autobusowy w Negombo. Wsiedli do znanego już autobusu nr 01 „Negombo-Kandy” i czekali na odjazd.

Był em spokojny jak dą b, ale moja ż ona trochę się martwił a, ponieważ nie rozpoznaliś my jeszcze miasta, w któ rym musieliś my wstać , aby przesią ś ć się na autobus do Pinavelli.

Chwilę prawdy kierowca wsiadł do autobusu, zapytaliś my, a on uprzejmie odpowiedział , ż e podpowie gdzie się przebrać . I znowu 3-3 godziny. Po drodze 5 lokalnych ś wity. Z czasem został a jeszcze godzina jazdy i dotarlibyś my do Kandy. Jedna kobieta spoś ró d pasaż eró w autobusu powiedział a, ż e ​ ​ wkró tce przyjedzie miasto Kegalle i stamtą d dojedziemy na miejsce. W Kegalle już chcieli wyjechać , ale kierowca powiedział , ż e jest jeszcze wcześ nie, widzimy, ż e miasto już minę ł o i znowu krę ta gó rska droga w ś rodku dż ungli.

I nagle, nagle, kierowca odcina jakiś autobus i mó wi, ż e trzeba się do niego przesią ś ć , konduktor wyskoczył w biegu i też krzykną ł coś na lokalnego kierowcę pocię tego autobusu. Szczerzy ludzie okazali się proś ci, prosto do ł ez. Szybko wsiedliś my do autobusu i pojechaliś my dalej.

Nie mogliś my uwierzyć , ż e bę dą c tysią ce mil od domu w kraju, w któ rym biali ludzie rzadko korzystają z transportu publicznego, jakiś kierowca zatroszczy się o nas i pomoż e rozwią zać tak drobną sprawę . Od razu przypomnieli sobie nasi kierowcy minibusó w.


W autobusie konduktor podszedł do nas, wyją ł zeszyt i wypisał bilet na kopię , zachowują c kopię dla siebie. Cena jest ś mieszna, ale konduktor, mają c na uwadze wagę swojej pracy, oderwał nam dwa bilety i wzią ł.30 rupii za dwoje. Był to autobus cał kowicie lokalny, ponieważ nie miał numeru ani opisó w trasy w ję zyku angielskim. ję zyk, tylko niektó re krę gi w lokalnym. Po okoł o 5 minutach autobus zjechał z gł ó wnej drogi w lewo i zaczą ł się wspinać . Przez okno zobaczyliś my pierwsze sł onie. Był y to prywatne rezerwy. Pró bował em spytać ł amaną angielszczyzną , jak daleko jest do Pinavelli, ale konduktor, podobnie jak autobus, był zupeł nie lokalny i po prostu zamarł , najwyraź niej nie znał ję zyka.

Chociaż kornaki ograniczają kontakt z turystami, mał e sł onie ignorują tę zasadę i szukają komunikacji z turystami, zwł aszcza gdy ci ostatni czę stowani są bananami.

Czas ką pieli sł oni dobiegł koń ca i stado przygotowywano do przeniesienia na pastwisko. Do turystó w podszedł policjant i zaczą ł gwizdać , aby zmusili ich do opuszczenia szlabanó w i otwarcia drogi dla stada. Upewniają c się . ż e turyś ci i gapie są bezpieczni, policjant machną ł do poganiaczy i stado zaczę ł o stopniowo opuszczać rzekę i iś ć tą samą ulicą , któ rą chodzą turyś ci. Nieprzewidywalne i niegrzeczne sł onie są trzymane w ł ań cuchach przez kornakó w. Taki ś rodek ostroż noś ci z pewnoś cią bę dzie wydawał się okrutny, ale jest konieczny. Po przejś ciu ostatniego sł onia turyś ci i my ró wnież poszliś my za stadem. Wylą dowaliś my w innej czę ś ci rezerwatu. Widok jest bardzo pię kny, ogromna polana z widokiem na gó ry pokryte dż unglą .

Znane nam już sł onie pasą się tutaj jak nasze krowy. Kierowcy dbają o to, aby turyś ci nie przeszkadzali im i nie przekraczali warunkowo wydzielonej linii.

Ponownie, za warunkową opł atą dolara, moż esz podejś ć do sł onia i zrobić z nim zdję cie. Tutaj moż esz ró wnież jeź dzić na sł oniach. Chodziliś my też po rezerwacie. Widzieliś my, jak mał e sł onie ką pie się wę ż em. Są bardzo towarzyscy i nie mają nic przeciwko gł askaniu przez turystó w.

Po nakrę ceniu kilkunastu kolejnych klatek przeszliś my do wyjś cia. Wsiedliś my do tego samego bardzo lokalnego autobusu i pojechaliś my do Kegalle. Przenieś liś my się do innego i pojechaliś my do Negombo. Po drodze autobus zatrzymał się na jakiejś stacji i był postó j na okoł o 15 minut. W tym czasie miejscowym udaje się coś przeką sić w przydroż nej kawiarni, zanim ruszy dalej. Od tego są dł ugie postoje.

Ostatni dzień przed odlotem, dwó ch Judaszó w

Mieliś my jeszcze jeden dzień przed wyjazdem, któ ry spę dziliś my na wybrzeż u.


Ką pał się w falach i cieszył ciepł e lankijskie sł oń ce. Na plaż y podszedł do nas miejscowy facet, któ ry okazał się tuk-tukerem i kapitanem katamaranu na pó ł etatu. Odmó wiliś my spaceru na jego ż aglowym katamaranie, ustaliliś my tylko, ż e zabierze nas na lotnisko w nocy.

Gdy zrobił o się ciemno, poszliś my do miasta kupić pamią tki i coś do picia na ś cież ce. W lodó wce w domu był y 2 kokosy, któ re poż yczyliś my z palmy wł aś ciciela naszego domu, wujka Jude. Po wypiciu na torze i przeką sce znudzonej już barakudą , rozpoczę liś my proces pakowania naszych walizek. Wszystko poszł o szybko. Pozostaje rozwią zać problem z wirowaniem, zabranie go do bagaż u podrę cznego lub przywią zanie do torby. Miał em inną opcję , aby wcisną ć go wujowi Jude, ponieważ dobry sprzę t na wyspie jest na wagę zł ota. Nie ma sklepó w ze sprzę tem wę dkarskim i spinningami. I ta osoba wykazał a spore zainteresowanie moim spinningiem.

Dopiero na progu stał jakiś dzieciak, któ ry też miał na imię Jude. Prawdopodobnie ta nazwa jest powszechna, ponieważ mamy na przykł ad „Vasya”. Ogó lnie wyjaś nił em mu sytuację i praktycznie wcią gną ł em go za kark. Gdy podeszliś my, ż ona powiedział a, ż e ​ ​ dodzwonił a się do naszego Jude i nie potrzebujemy tego faceta. Biedny chł opiec odwró cił się i poszedł spać do domu. Tej nocy nigdy nie zapomni, przynajmniej ja bym nie zapomniał a.

Wkró tce wujek Jude zwiną ł się na swoim rowerze. Pewnie spodziewał się , ż e dam mu wę dkę spinningową , ale powiedział , ż e jest drogi w zakupie. Przez chwilę wydawał o mi się , ż e jest Ż ydem, podobno dotarli już na wyspy. Na tę pozytywną nutę , zdają c sobie sprawę , ż e to nie zadział a, przywią zał em wę dkę spinningową do torby za pomocą workó w na ś mieci i taś my kleją cej, wyglą dał o to jak futerał na gitarę , wł oż ył em bagaż do tuk-tuka, poż egnał em się z wł aś ciciel domu i pojechał na lotnisko. Za 1000 rupii od kierowcy chę tnie nas podwió zł .


Po drodze opowiadał o cał ym swoim ż yciu pierwszej mił oś ci i marzeniu o mieszkaniu w Moskwie z ukochaną . Tuk-tukery nie mają wstę pu na samo lotnisko, wię c wył adowaliś my 100 metró w od wejś cia. Ale to nas nie przeraził o, bo 100 metró w to nic w poró wnaniu z tym, przez co musieliś my przejś ć podczas tej podró ż y. To nie koniec, cią g dalszy……

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
одна из прикормленных черепашек в Хиккадуве
пляж в Хиккадуве
рыбалка на камнях
изобилие
в местном автобусе
рыбный базарчик в Галле
Известный маяк, Галле
прогулка по лагуне
ох уж эти рыбки!
Ланкийские маски
а вот и процесс изготовления
в этот автомобильчик с мороженым
классный мужик и классная кафешка в Хиккадуве. Жена заказала салат из авокадо, а у него они уже были не совсем спелые, так он бегал за авокадо в ближайший супермаркет, лишь бы нам угодить.
Рыбалочка с лодочки, троллю
скромный улов
тянем-потянем
ginger beer имбирный напиток
и снова - в автобусе этот помоднее
с местными студентами
со школьниками
как местные: зонт не от дождя, а от солнца в Королевском Бот саду
слоники!!! в Пиннавеле
лисицы летучие в Королевском Бот саду
варан на озере в Канди
Дай пять!
супер улов
Podobne historie
Uwagi (7) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara