Wypoczynek dla dzieci i osób niepełnosprawnych

Pisemny: 26 lipiec 2010
Czas podróży: 23 czerwiec — 7 lipiec 2010
Komu autor poleca hotel?: Na relaksujące wakacje; Dla rodzin z dziećmi
Mó j mą ż i ja postanowiliś my odpoczą ć we Wł oszech, ponieważ wszyscy mó wili: „Idź , na pewno ci się tam spodoba! ” Oś rodek wybraliś my z polecenia pracownika biura podró ż y. Hotel został wybrany na podstawie recenzji i zdję ć w Internecie. Chodź my od Natalie Tours.
Kiedy wię c wszystko był o już postanowione, opł acone i nadszedł dzień odlotu, dotarliś my na lotnisko. Samolot wystartował dokł adnie zgodnie z planem. Dojechać bezpiecznie. Na miejscu przy ladzie powitał a nas uprzejma obsł uga Natalie Tours. Szybko odebraliś my autobus i pojechaliś my do hoteli (nasz, jak zawsze, okazał się ostatni). Po drodze pracownica Natalie Tours, uprzejmy mł ody chł opak, opowiadał a wszystkim o wielu przydatnych rzeczach (któ re autobusy gdzie jeż dż ą , jak znaleź ć odpowiedni przystanek itp. ). Ponadto powiedział , o któ rej jutro spotka się z nami w hotelowym lobby.
Hotel znajduje się przy 22 przystanku 11 autobusu.

Szybko zameldowaliś my się w hotelu, pomimo bariery ję zykowej.
WAŻ NE: we Wł oszech wię kszoś ć ludnoś ci nie mó wi po angielsku lub mó wi bardzo sł abo.
Wś ró d administratoró w Helvetia Parco są angloję zyczni, hotel ma rosyjskoję zycznych sprzą taczy.
Teraz o numerze. Dostaliś my ostatni pokó j na 4 pię trze.
Wyobraź sobie mał y pokó j z dziurami we wszystkich czterech ś cianach:
- Drzwi wejś ciowe,
- drzwi balkonowe (duż y balkon z plastikowym stoł em i krzesł ami),
- drzwi do ł azienki/toalety,
- zamknię te drzwi do są siedniego pokoju!! !
Sł yszalnoś ć jest niesamowita (!!!! ! ), nie są dził am, ż e mnie to zdenerwuje, ale bardzo mnie to zdenerwował o i zepsuł o nam oba wakacje:
- przez frontowe drzwi sł yszeliś my wszystkich, któ rzy wchodzili i wychodzili,
- przez balkon, jak na pię trze, myją naczynia (po ś niadaniu, obiedzie i kolacji),
- i przez drzwi do są siedniego pokoju pł acz wł oskich dzieci, chrapanie taty i nieustanna paplanina matki,
- czasami nadal sł ychać był o odgł os prania (wydaje się , ż e ktoś wierci).
Ł azienka jest mał a, ale nie do koń ca malutka. Spę kane ś ciany gipsowe, umywalka, toaleta, prysznic oraz otwó r w podł odze do odprowadzania wody.
To był o straszne. Raz po plaż y spł ukał am się pod prysznicem, potem mą ż poszedł , wyszł am na balkon powiesić rzeczy, a jak wró cił am. . . w pokoju był o morze. Musiał em pilnie wszystko wytrzeć , ż eby nie zalać są siadó w od doł u. W przyszł oś ci oszczę dzaliś my wodę , aby powó dź się nie powtó rzył a.

Pokó j był codziennie sprzą tany, ale w ten sposó b: albo wytrzą sa się popielniczkę , albo myje podł ogę , albo zmienia się rę czniki.
Rę czniki są czyste i poś ciel też .
Pokó j posiada klimatyzację , pilot w recepcji za opł atą , sejf, klucz w recepcji i telewizor, dział ał o (kanał y wł oskie i niemieckie).
Wybraliś my się na wycieczkę ze ś niadaniem. To też jest bardzo niewygodne. Faktem jest, ż e dla tych, któ rzy jedzą ś niadanie + obiad lub „all inclusive”, są stoliki stał e, a my musieliś my codziennie rano podchodzić do kelneró w i pytać (po angielsku): „Gdzie moż emy dziś usią ś ć ? ”
Ś niadanie jest kiepskie: pł atki ś niadaniowe, ser, kieł basa, mleko, jogurt, ptysie, sł odka woda (muszla), kawa lub herbata. Nie ma nawet soku i owocó w! Latem we Wł oszech! ?
Swoją drogą klucze wiszą w recepcji w "otwartym dostę pie", kto ich potrzebuje, bierze, administratora czę sto nie ma.
W dniu przyjazdu po prostu rozeznaliś my się w sytuacji, a nastę pnego dnia udaliś my się na piechotę do Wł och w Miniaturze. Był o super, nam się podobał o, dzieci pokochają to jeszcze bardziej.
Wieczorem spotkaliś my się z pracownikiem NataliTours. Przybył na czas i odpowiedział na wszystkie nasze pytania.
Nawiasem mó wią c, we Wł oszech wszyscy poruszają się na motorowerach lub rowerach. W pobliż u hotelu był o kilka bezpł atnych roweró w (nie korzystaliś my z nich).
Teraz o plaż y Helvetia. Jeś li nie chcesz zepsuć sobie nastroju, nie idź tam. W pewnej recenzji napisali już , ż e jeden z pracownikó w uderzył dziewczynę , któ ra nie wiedział a, ż e ​ ​ leż aki są pł atne.

Zrobiliś my to inaczej. Zapł aciliś my facetowi za leż aki, a inny pracownik plaż y pokazał nam nasze miejsce. Rozstawaliś my się , usiedliś my, a potem ten Wł och podbiega i gestykuluje, ż eby na nas krzyczeć po wł osku. Odpowiadam mu po angielsku, nie rozumiem cię . ROBI MNIE i mamrocze coś po angielsku o koniecznoś ci zapł aty i zaprasza nas do powrotu na recepcję . Mó wimy mu, ż e wł aś nie zapł aciliś my. Nieprzydatny. Zebraliś my się , idziemy za nim i mó wimy (mó wią c po angielsku), ż e zapł aciliś my, ale on nadal krzyczy tak ź le: „Musisz zapł acić w recepcji! Nie wiem, komu zapł acił eś ! ” Mą ż mó wi: „Tak, wł aś nie ci zapł acił em (jest nieprzetł umaczalna gra rosyjskich sł ó w)”. Wszystko został o wyjaś nione w recepcji (sami pokazali nam niewł aś ciwe leż aki). Nikt nawet nie przeprosił ! Zł apany i zapomniany. Nie chodziliś my już na tę plaż ę , poszliś my na są siednie, numery moim zdaniem 48 i 49. Jedna z nich nazywa się Massimo, a na 49 wszystkich wczasowiczó w poczę stowano arbuzem. Drobiazg, ale fajnie!
A za przystankiem 32, autobusem 11 znajdują się bezpł atne plaż e.
Morze w Rimini jest BARDZO ZŁ E: pł ytkie, bez fal, na dnie jakieś ż ywe stworzenia. Trzeba przejś ć.100 metró w, ż eby był o co najmniej po szyję . Wię kszoś ć urlopowiczó w to emeryci, osoby niepeł nosprawne i rodziny z dzieć mi. Na dnie znajdują się wszelkiego rodzaju ż ywe stworzenia: meduzy w kształ cie jajek, kraby i robaki. Szedł em przez wodę bardzo powoli i bardzo bał em się na nie nadepną ć . Morze jest zielonkawobrą zowe jak kał uż a. W ogó le nie ma motocykli wodnych - to nas bardzo zdenerwował o. Spę dziliś my wię c mał o czasu na morzu, gł ó wnie spacerują c, robią c zdję cia i „zakupy”.
Swoją drogą bardzo dobre centrum handlowe - Romagna Centro, jak nasza Mega. Znajduje się na jednym z koń cowych przystankó w autobusu 11. Dokł adniej, znajdź drogę na miejscu.
Pojechaliś my też do Cattolica do akwarium. Lubiliś my. Pojechaliś my pocią giem ze stacji (autobus 4 przystanek 11). Najważ niejsze po zakupie biletu nie zapomnij skasować go na platformie.
Pojechaliś my też do San Marino. Tam jest naprawdę super! Bardzo dobrze.
Bilety autobusowe są sprzedawane w Tabakeriya, a nastę pnie muszą być ostemplowane na samym autobusie. Są waż ne przez 1.5 godziny.
Sklepy we Wł oszech dział ają wedł ug niezrozumiał ego harmonogramu. Do oś rodka chodziliś my trzy razy o ró ż nych porach w ró ż ne dni i za każ dym razem 80% z nich był o zamknię tych.

Jedzenie we Wł oszech jest doś ć drogie, ale wino jest tanie. Restauracje nie mó wią po rosyjsku i bardzo sł abo po angielsku (mó wimy normalnie), wię c prawie cał y czas chodziliś my gł odni. Zjedli to, co kupili w supermarkecie, któ ry znajduje się na przystanku 18.11 na placu. Nawiasem mó wią c, jedliś my tam duż o pizzy w restauracjach i zdaliś my sobie sprawę , ż e pizza w jednej znanej sieci moskiewskich restauracji jest znacznie smaczniejsza! Makaron jest inny, niektó re są pyszne, ale niektó re nie są tak dobre. Nie mają też zup w restauracjach (w ogó le). To jest to, co dobrze smakuje we Wł oszech, wię c to lody. Spotkaliś my jedną Ukrainkę , jak to bardzo precyzyjnie uję ł a: „Jedzą tylko ciasto. Kiedyś też gł odował am, potem się do tego przyzwyczaił am”.
Kiedy już jechaliś my z powrotem, mó j mą ż narzekał : "Jedź , spodoba ci się ! Kto lubi, niech odejdzie! Nie wró cę tu w ż yciu! "
Lot powrotny to też piosenka.
Samolot był doś ć mał y (trzy fotele z każ dej strony, okoł o 25 rzę dó w). Był y nawet puste miejsca. Usiedliś my wię c. Na wszelki wypadek wzią ł em tabletkę na chorobę lokomocyjną . Pomyś lnie wystartował em i zasną ł em od piguł ki. Leć okoł o 3.5 godziny. Mó j mą ż obudził mnie na obiad. Zjedliś my, poszedł em do toalety, gdzie już stał o kilka osó b. Nagle zapowiedź : „Panie i panowie wjeż dż amy w strefę turbulencji, zapnijcie pasy”. Zanim zdą ż ył em zrobić kilka krokó w na swoje miejsce, samolot zaczą ł się trzą ś ć w dziecinny sposó b. Jakoś dotarł em do krzesł a i zapią ł em pasy. Trzę sienie trwał o doś ć dł ugo. Potem w koń cu wszystko się uspokoił o i pozwolono nam przejś ć nawą . Znowu zasnę ł am, obudził am się z tego, ż e mó j mą ż zapią ł mi pasek. Pilot zapowiedział , ż e lą dujemy w Moskwie. Kolejne czterdzieś ci minut był o koszmarem. Samolot zaczą ł strasznie się trzą ś ć ! Dzieci i wiele kobiet piszczał o ze strachu, Stuart rozdawał torby chorym. Jedna kobieta zaczę ł a gł oś no prosić o ś rodek uspokajają cy. Za oknem był a cią gł a mgł a, nie był o widać lą du. Już w myś lach poż egnał em się z rodziną i siedział em modlą c się w ciszy. Przed nami siedział a okoł o dziesię cioletnia dziewczynka z matką . Dziewczyna zapytał a: „Jak moż emy wylą dować , skoro nie widzimy ziemi? ”, na co jej matka odpowiedział a: „Wszystko zależ y od umieję tnoś ci pilota”. Potem wpadł em w panikę , ale panikuję po cichu (ż e tak powiem dla siebie), podczas gdy wię kszoś ć panikował a doś ć gł oś no. Samolot cał y czas trzą sł się z kró tkimi przerwami. Pamię tał em, gdzie są wyjś cia awaryjne i jak się grupować , ale doskonale wiedział em, ż e to raczej nie pomoż e. W koń cu wylą dowaliś my na ziemi! Miał em już ł zy w oczach. Wszyscy dwukrotnie i bardzo szczerze oklaskiwali pilota. Mą ż dł ugo palił w taksó wce i vzatyag.

To takie wakacje! Wydawał o się , ż e odpoczywają , ale tak nie był o. Do Wł och, jeś li jedziemy, to tylko na wycieczkę i nie na dł ugo, morze jest okropne.
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał

Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
аватар