Meteory - unoszące się w powietrzu
Ż ygał ow. Czy w Grecji są grzyby?
Dymba. Jest. Wszystko tam jest.
Ż ygał ow. Ale chyba nie ma grzybó w.
Dymba. I są grzyby. Wszystko jest.
Tak wię c, jak wynika ze znanego dialogu w sztuce A. P. Czechowa „Wesele” - wszystko jest w Grecji!
A nawet ci, któ rzy nie czytali Czechowa, wcią ż są pewni, ż e w Grecji na pewno są zabytki! Mó wił nam o tym nawet nasz szkolny podrę cznik historii.
Có ż , jeś li tak, to po wizycie w Grecji zawsze bę dziesz miał o czym porozmawiać , jeś li chodzi o zabytki!
Porozmawiajmy o meteorach. Nie te, któ re spadają z nieba i mogą pozostawić po sobie ogromne zniszczenia, jak meteoryt Tunguz czy niedawny upadek meteorytu w Czelabiń sku, ale coś zupeł nie innego…
Meteory lub Meteory to jeden z najwię kszych i najważ niejszych kompleksó w klasztoró w prawosł awnych w Grecji, ustę pują cy pod wzglę dem znaczenia jedynie ś wię temu Athosowi. Przetł umaczone z greckiego „meteora” oznacza „wznoszą cy się w powietrzu”. Należ y zaznaczyć , ż e nazwa bardzo trafnie oddaje atmosferę uniesienia, samotnoś ci i niedostę pnoś ci wszystkiego, z czego sł ynie to miejsce.
A znana jest przede wszystkim z klasztoró w. Począ wszy od lat pię ć dziesią tych pojawili się tu pierwsi pustelnicy, któ rzy starali się odcią ć od ludzkiej zgieł ku i oddać się sł uż bie Bogu. Od XIV wieku na tym terenie zaczę ł y pojawiać się pierwsze klasztory budowane na wystę pach skalnych nie do zdobycia. Nie był o do nich ż adnych dró g, a do klasztoru moż na był o dostać się tylko na rę cznej wcią garce. W ten sam sposó b dostarczono ż ywnoś ć i niezbę dne materiał y budowlane.
Nie wchodzą c w szczegó ł y powiem, ż e kiedyś był o 14 klasztoró w. Obecnie aktywnych pozostaje tylko 6. W 1988 roku klasztory został y wpisane na Listę Ś wiatowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Dotarliś my do Kalampaki, mał ego miasteczka, z któ rego prowadzi droga do Meteory. Zamieszkaliś my w przytulnym hotelu „REX”. Tego wieczoru postanowiliś my zrobić sobie przerwę od drogi i nigdzie nie jechać .
A rano, budzą c się , natychmiast rzucili się , aby obejrzeć ś wit do klasztoró w Meteory. To był o niesamowite! Taka samotnoś ć , cisza, ś wież oś ć i pię kno rodzą cego się dnia i wznoszą cych się w skał ach klasztoró w. Ś wietny! Moż na był o podziwiać , moż na był o medytować , myś leć o czymś gł ę boko ukrytym w duszy lub odwrotnie, o czymś wielkim, wzniosł ym i wiecznym.
Nał adowani pozytywną energią wró ciliś my do hotelu, ż eby trochę odpoczą ć i znó w zostaliś my przycią gnię ci do klasztoró w. Dotarliś my. Był już dzień . Jak wszystko zmienił o się w cią gu zaledwie kilku godzin!
Kilka autobusó w turystycznych, rozgrzewają cych się z trudem na wą skich gó rskich drogach. Tł umy „urlopowiczó w” posł usznych przewodnikowi, sprowadzonych na zaplanowaną wycieczkę , zaraz po nucenie obowią zkowej hotelowej jajecznicy, opł acanej z domu…
Wszystko… Wszystko, o czym pisał am powyż ej, został o cał kowicie wymazane przez krzyki aktywnych przewodnikó w, bacznie obserwują cych stada swoich podopiecznych, szturchają cych palce, któ rym towarzyszył y gł oś ne okrzyki, aby są siad na pewno zobaczył to samo, co palec- szturchanie tematu. W tym nagromadzeniu konsumentó w uniwersalnych wartoś ci nie mogł o już być mowy o czymś duchowym. Nieco rozczarowani wró ciliś my do hotelu.
Ale, jak wiesz, nadzieja umiera ostatnia. I naprawdę nie chciał em wyjeż dż ać z Meteory z nastrojem po cał odniowej wizycie.
Zebrani i z nadzieją na najlepsze poszliś my oglą dać zachó d sł oń ca. Okazał o się , ż e nie byliś my sami. Tych, któ rzy chcieli po prostu „pogrzebać ” w zachó d sł oń ca, podziwiać ludzką sztukę tworzenia, dumne oddalenie klasztoró w od ś wiatowego zgieł ku był o cał kiem sporo. Ale byli ludzie, któ rzy przybyli sami. „Nie musieli” tak, po prostu chcieli.
Każ dy był sam i jednocześ nie wszyscy byli razem. Nikt nikomu nie przeszkadzał , nawet bardziej, jakaś jasna, afirmują ca ż ycie energia emanował a od wszystkich. Wszyscy byli bardzo dobrzy.
To na tej emocjonalnej fali opuś ciliś my pł ywają ce klasztory i najwyraź niej nigdy nie zapomnimy Meteory.