Grecja ma wszystko - Kastoria
Grecja ma wszystko – Kastoria
Przed tą podró ż ą , podobnie jak wiele osó b w grupie, miał am silne zdanie, ż e Kastoria to futrzana stolica Grecji, a ludzie jeż dż ą tam tylko po futra. Ale nasz przewodnik Petras w Kastorii cał kowicie rozwiał tę bł ę dną opinię .
Do Kastorii przyjechaliś my rankiem 6 stycznia w pogodny sł oneczny dzień z lekkim mrozem, po spę dzeniu nocy w gó rskim hotelu "Loggas". Ten hotel znajduje się.8 km od Kastorii, we wsi. Sidirakhori na wysokoś ci 1100 metró w, nad jeziorem Orestiada. O tym hotelu powinniś my napisać osobno, tak pię kne widoki na jezioro i gó ry widzieliś my rano wychodzą c na taras pokoju.
Ale naszym dzisiejszym celem był a Kastoria i po ś niadaniu schodzimy z naszej gó ry stromym serpentynem w dó ł do miasta. Już pierwsze wraż enie jeziora i miasta brzmiał o „WOW”!! ! .
Samo miasto poł oż one jest na pó ł wyspie otoczonym jeziorem Orestiada. Pierwszy postó j nad jeziorem. Widać stą d wyraź nie miasto, któ re jak amfiteatr schodzi do jeziora. Zaczynam szukać w pamię ci, ale gdzie indziej mó gł bym zobaczyć takie krajobrazy? Przychodzi mi do gł owy Genua, ale jest tam ogromny port i morze, a tutaj poza mał ą ł odzią rekreacyjną na jeziorze nie widział em innych statkó w. Dlatego nie ma się z czym poró wnywać i rozpoczynam sesję zdję ciową .
Iloś ć ptakó w na jeziorze Orestiada jest niesamowita! Gę si, kaczki, ł abę dzie, pelikany, mewy i inne nieznane mi osobniki. I wszyscy są przyzwyczajeni do tego, ż e są karmieni przez turystó w i szczerze bł agają . Petras wyjaś nia nam, ż e jezioro i ptaki znajdują się we wspó lnej wł asnoś ci miasta, a ptaki są tu dobrze karmione. Ale podobno jedzenia nigdy nie ma za duż o, a niektó re osobniki bardzo uporczywie domagają się jedzenia dla siebie i biegają za nami : ).
Po nakarmieniu ptakó w ponownie wsiadamy do autobusu i kierujemy się do najsł ynniejszego w tych stronach klasztoru Panagia Mavriotissa. Znajduje się.4 kilometry od centrum miasta, a dojś cie tam jest dł ugim spacerem. Dlatego też bardzo wą ską i zacienioną aleją stuletnich platanó w z napisem „jednokierunkowe” poruszamy się wzdł uż jeziora w kierunku klasztoru. Ale ż adne znaki zakazu nie zatrzymują miejscowych, a samochó d jedzie w naszą stronę . Petras wysiada z autobusu i zaczyna zał atwiać sprawy. Samochó d osobowy cofa się w kierunku lekkiego poszerzenia alejki, a nasz autobus ledwo przeciska się obok niego.
Oto jesteś my w klasztorze. Klasztor ten został zbudowany w XI wieku, ale freski z tego czasu zachował y się w koś ciele tego klasztoru. Wedł ug historii naszego przewodnika w Kastorii zachował o się okoł o 80 bizantyjskich koś cioł ó w. Niektó re z nich widzieliś my, ale tylko z zewną trz. Wszystkie są zamknię te dla publicznoś ci, a niektó re, najcenniejsze, są chronione przez pań stwo.
Ale poszliś my do koś cioł a klasztornego i udał o mi się tam zrobić kilka zdję ć bez lampy bł yskowej. Rzeczywiś cie, freski w tym koś ciele są wyją tkowe. Taki mał y i bardzo przytulny klasztor nad jeziorem. A jezioro z wiekowymi platanami nadaje mu szczegó lnego uroku.
Po sesji zdję ciowej wracamy do autobusu i ruszamy w drogę powrotną . Teraz nasi kierowcy zaczynają ł amać zasadę ruchu jednokierunkowego, gdy dowiedzieli się , ż e w dalszej czę ś ci alei przewró cił o się duż e drzewo i zablokował o drogę . Teraz stał o się jasne, dlaczego jedzie w naszą stronę samochó d. Petras wyszedł przed autobus, aby ostrzec nadjeż dż ają ce pojazdy w najwę ż szym miejscu. Już bez incydentó w wracamy z powrotem do centrum na przystanek autobusowy.
Nastę pnie spacer po mieś cie. Dziś jest niedziela i prawie wszystkie sklepy z futrami i warsztaty był y zamknię te. Dlatego cał a grupa kontynuuje zwiedzanie bez rozpraszania się zakupami. Podą ż ają c za przewodnikiem udajemy się na centralny plac, gdzie wieczorem powinien odbyć się wieczorny pochó d karnawał owy. Obszar jest lekko ozdobiony kulkami i wstą ż kami. Po drodze spotkaliś my kilka grup w strojach karnawał owych.
Ale spojrzał em na nie i od razu doszedł em do wniosku, ż e skala karnawał u jest tu o rzą d wielkoś ci mniejsza niż w Wenecji.
Na placu rozstajemy się z Petrasem i mamy czas wolny do 18:00. Razem z koleż anką spacerujemy po starych uliczkach, zaglą damy w przytulne podwó rka, podziwiamy widoki na jezioro i tak stopniowo schodzimy na nasyp. Szli dł ugo i spokojnie. Kilka razy wpadliś my w ś lepe zauł ki, ale nie sposó b się tu zgubić , gł ó wny punkt orientacyjny, jezioro, jest zawsze przed oczami. Kastoria pojawił a się przed nami jako ciekawe i oryginalne miasto o bogatej historii.
Gdy wyruszyliś my na nasyp, po drodze odwiedziliś my kilka otwartych sklepó w z futrami. Ale ceny był y bardzo wysokie i nie zostaliś my tam.
Nadeszł a pora obiadowa, a my szukamy mał ej kawiarenki na nabrzeż u jeziora, wchodzimy tam, a czł onkowie naszej grupy już tam siedzą . Okazuje się , ż e ta kawiarnia ma menu w ję zyku rosyjskim i bardzo ł atwo był o zamó wić lunch. Tradycyjna sał atka grecka, pierś z kurczaka z ziemniakami, znowu karafka czerwonego wina dla dwojga. Dł ugo siedzimy w kawiarni, odpoczywamy po dł ugim spacerze. Porcje duż e, nie mogł am wszystkiego zjeś ć , poprosił am kelnerkę , ż eby zapakował a ze mną resztę . Ze sł odkim uś miechem moja proś ba został a speł niona. Obiad kosztował.12 euro za osobę .
Mamy jeszcze dwie godziny wolnego czasu. Znó w spacerujemy po mieś cie, stopniowo zbliż ają c się do parkingu naszego autobusu. O 18:00 nasz autobus odjeż dż a na noc do Sidirakhori. Mó j przyjaciel i ja chcieliś my iś ć na spacer, ale wię kszoś ć grupy jest już w autobusie, a nasz lider wydaje polecenie powrotu do hotelu.
Przyjechaliś my do hotelu wcześ nie, ale za wcześ nie robi się ciemno, wię c zostajemy w pokoju. W pokoju jest darmowe Wi-Fi, wię c wł ą czam Skype i spę dzam wieczó r na rozmowach z rodziną .
Wyjazd zaplanowano na 9:00 rano. Po ś niadaniu czas na rozejrzenie się po hotelu i zrobienie zdję ć . Okolica jest niesamowicie pię kna. Gó ry i jezioro, a okna hotelu wychodzą na jezioro. Latem bę dzie jeszcze pię kniej.
Pamię taj jednak, ż e do hotelu musisz iś ć dł ugą i bardzo stromą serpentyną . W jednym miejscu droga przypominał a mi sł ynną „Spinkę do wł osó w” w Monako na torze Formuł y -1. Nasz lider ż artował , ż e jedzie do tego hotelu z wacikiem z amoniakiem w nosie : ). Moja koleż anka miał a prawie taki sam stan, ale nie mieliś my amoniaku, oblaliś my ją brandy : ). Ale serpentyna się skoń czył a i jedziemy na wycieczkę do Grecji.