A teraz chcę napisać osobno o samym hotelu. Tak, jasne jest, ż e w hotelu nie ma 5*. Oczywiste jest, ż e ostrzegano ich, ż e druga linia. ALE!
Mimo doś ć znoś nego pokoju, pię knego zadbanego terenu, wzglę dnej czystoś ci, hotel pozostawił wspomnienia z nieprzyjemnym posmakiem. Jedzenie jest ogó lnie dobre. Wzię liś my HB (niepeł ne wyż ywienie). Ś niadania z dnia na dzień koń czył y się monotonią (a my odpoczywaliś my 12 dni). Codziennie rano: jajecznica, jajka na twardo. smaż ony boczek, jajecznica "gumowa", smaż one pomidory, mleko z kilkoma rodzajami pł atkó w zboż owych i jogurt. Pró bowali brać ró ż ne rodzaje jedzenia, ł ą czyć je, ale już za tydzień wszystko był o doś ć , nie mogli patrzeć . Obiady - tak, dobre, urozmaicone. desery, lody, owoce. Znowu duż e ALE! Wszystkie napoje są pł atne za obiad. Figa bę dzie z nim. Byli gotowi zapł acić . Za pierwszym razem wzię liś my kieliszek czerwonego wina. OPS! Wino był o rozcień czone w smaku i wyraź nie zawyż one. Za drugim razem spró bowaliś my soku pomarań czowego. Był o w nim wyraź nie wię cej wody niż soku. Szklanka tego soku kosztował a nas w tym hotelu 3 euro. Nieź le jak na rozcień czony sok! To zniechę cił o nas do picia napojó w podczas kolacji. Bez obaw moż na pić tylko wodę , trudno ją rozcień czyć . Kolejna wspaniał a cecha hotelowej restauracji. To są jego kelnerzy. Nigdy nigdzie nie spotkaliś my się z takim chamstwem na wakacjach w hotelach. Podchodzi kelner, mó wię mu: „......dobry wieczó r. . . witam, proszę...itd. ” Bardzo dobrze mó wię po angielsku. W odpowiedzi sł yszę : „Najpierw! ”, „Najpierw! ” Nauczycielka w szkole w niż szych klasach pozwolił a sobie tak ze mną rozmawiać . Po „przemó wieniu otwierają cym” kelner zaczą ł czytać notatkę , ż e powinniś my znaleź ć stolik dla dwó ch osó b i zasiedliś my wtedy przy stoliku dla 4 osó b. A to biorą c pod uwagę , ż e po raz pierwszy pojawiliś my się w restauracji, nie znają c wszystkich ich zasad, sala był a wypeł niona po brzegi i po prostu usiedliś my przy wolnym stoliku, wyboru nie był o. Przez chwilę nie był o jasne, kto był tu goś ciem, a kto sł uż ą cymi. Każ dego wieczoru przeż ywaliś my mał e nieprzyjemne chwile z komunikacji z kelnerem. Nie wymienię ich wszystkich. W koń cu przenieś liś my się na drugą stronę sali, któ rą obsł ugiwał inny kelner. Ta sama historia. Patrzą na ciebie jak na ź ró dł o wskazó wek, prawie z nienawiś cią . Kiedy przestaliś my zamawiać ich rozcień czone drinki, w ogó le przestaliś my nas zauważ ać , straciliś my resztki grzecznoś ci. Ż aden z nich się nie pozdrawia, nie uś miecha (chyba ż e czubek spadnie). Najbardziej chamskim z nich jest gruby Alano, któ ry wyglą da jak kosmita z francuskiej komedii „Zupa z kapustą ”, jeś li ktoś go widział . Nasi nowi znajomi z hotelu ró wnież narzekali na jego zachowanie. Nie ma nic lepszego niż stary siwowł osy kelner (nie pamię tam jego imienia). Surowy, twardy, jak mentor. Kto ich tego nauczył ?
I tak, wow hotelchik, za 4 * zrobi. Có ż , ci, któ rzy nie lubią oddalać się od hotelu, bę dą mieli problemy z plaż ą . Bę dziesz musiał iś ć drogą bez chodnika dla pieszych, chociaż transport nie kursuje tak czę sto, ale jest to nieprzyjemne.