Kł opoty zaczę ł y się niemal natychmiast. W sanatorium z zaskoczeniem dowiedzieliś my się , ż e nasz pokó j nie jest przygotowany, chociaż bony zakupiliś my z wyprzedzeniem, czyli 12 lipca 2006 roku. Co wię cej, był zaję ty i zaproponowano nam tymczasowe zamieszkanie w innym. Powiedział em, ż e nam to nie odpowiada, bo zapł aciliś my doś ć duż o pienię dzy, a dokł adniej 6.781 rubli 60 kopiejek i przyszliś my odpoczą ć , a nie siedzieć na walizkach i przenosić się z pokoju do pokoju, i kategorycznie zaż ą dali umieszczenia nas na stał a podstawa .
Administrator prawie się nie zgodził , zaproponował , ż e na razie pó jdzie na pię tro i poczeka, aż pokó j zostanie zwolniony i przygotowany. Przez ponad godzinę my, moja ż ona, ja i mał e dziecko siedzieliś my z rzeczami w przedpokoju, zanim mogliś my się wprowadzić . A mimo to, kiedy zał atwialiś my sprawy, pokojó wka przyszł a zmienić ł ó ż ko.
Pokó j był tak mał y, ż e ł ó ż ka, lodó wka i szafki nocne ledwo się w nim mieś cił y. Nie był o duż o wolnego miejsca mię dzy ł ó ż kiem a drzwiami balkonowymi. Ł azienka poł ą czona. Prysznic bez brodzika, z otworem odpł ywowym w podł odze. Czę ś ć pł ytek i armatury jest w stanie niezadowalają cym, choć wedł ug informacji zamieszczonych w Internecie w 2005 roku w sanatorium wyremontowano ł azienki.
Jedzenie w jadalni nie jest takie ubogie, ale też nie ró ż nił o się urozmaiceniem. Mimo wysokiego sezonu był o bardzo mał o ś wież ych warzyw. Owoce pochodzą gł ó wnie z importu - jabł ka, pomarań cze i brzoskwinie. Od czasu do czasu dawali ogó rki i pomidory. A na poł udniu jest lato! Pó ź niej odkrył em, ż e wiele opisó w sanatorium Druż ba w Internecie jest bardzo upię kszonych lub, delikatnie mó wią c, w ogó le nie odpowiada rzeczywistoś ci. Istnieją sprzeczne informacje.
Tak wię c na jednym miejscu mó wi się , ż e sanatorium znajduje się na terenie parku o powierzchni 5 ha, a na drugim – 3.34 ha. Teren sanatorium jest bardzo mał y, gł ó wnie zabudowany, a resztę trudno nazwać strefą parkową . Jedna strona mó wi, ż e oś rodek znajduje się.15 minut spacerem od morza. Moż e w tym czasie dostanie się tam dorosł y szybkim krokiem, choć w rzeczywistoś ci nie bę dzie to mniej niż.20-25 minut. W tym przypadku informacja jest bardziej zgodna z prawdą . Droga do morza nie wiodł a zacienioną alejką , jak zapowiadał a reklama, ale w sł oń cu po zepsutym chodniku wzdł uż drogi, pasaż ami handlowymi i prywatnymi domami.
Prywatna plaż a obejmuje odrę bne lub przynajmniej w jakiś sposó b wyznaczone terytorium. Tutaj jej nie był o, sanatorium posiadał o tylko pomieszczenie z leż akami i innym sprzę tem, któ re znajdował o się na skraju, prawie na tył ach plaż y. Wedł ug ksią g sanatoryjno-uzdrowiskowych leż aki był y wydawane bezpł atnie, ale w rzeczywistoś ci nikt ich nie sprawdzał . Po obu stronach tej sali znajdują się szopy, pod któ rymi moż na się schować przed palą cym sł oń cem. Jednak ze wzglę du na bliskie są siedztwo szatni i prysznicó w zapach nie był zbyt przyjemny. Dlatego wczasowicze zostali zakwaterowani w dowolnym miejscu, choć publicznym, ale mimo to doś ć czystej i zadbanej plaż y.
Mię dzy plaż ą a sanatorium kursował jeden autobus, a nie dwa i nie co 10 minut, jak obiecywał y biura podró ż y, ale tylko 8 razy dziennie zgodnie z rozkł adem, któ ry zresztą moż na był o zmienić . Dlatego jeś li ktoś nie miał czasu na autobus, musiał dł ugo czekać na nastę pny, ale czę ś ciej szedł pieszo. Autobus był niemal prehistorycznym zepsutym „PAZikiem”, w któ rym ludzie wpychali się czasem jak w Moskwie w godzinach szczytu. Jazda w niewyobraż alnej bliskoś ci i dusznoś ci zaję ł a okoł o 5 minut.
Na gó rze nie ma porę czy, wię c jeś li nie był o miejsca, ż eby usią ś ć , to trzeba był o stać , ryzykują c, ż e nie zostaniemy na nogach. Czę sto wspomina się , oczywiś cie jako chwyt reklamowy, ż e sanatorium znajduje się w pobliż u prestiż owego kompleksu zdrowia Dagomys Administracji Prezydenta Federacji Rosyjskiej. Z naszego balkonu widzieliś my oczywiś cie gł ó wny budynek kompleksu. Był o to jednak doś ć daleko.
Otwarte boisko sportowe na terenie sanatorium, rzekomo z siatką do siatkó wki, wyglą dał o nie tylko na zaniedbane, ale i zaniedbane, co czynił o go bardzo smutnym i nieszczę ś liwym widokiem. Być moż e był wyposaż ony pokó j dziecię cy, ale go nie widzieliś my. Tak zwaną wychowawczynią -nauczycielką okazał a się kobieta, któ ra spę dził a kilka godzin po poł udniu przy basenie dla dzieci. Wbrew swojej pozycji nie pracował a, a jedynie obserwował a dzieci, któ re już był y pod opieką , bo jeś li był y w tym czasie w basenie, a nie na morzu, to musiał y być z jednym z dorosł ych.
W wiosce praktycznie nie ma rozrywki, wię c nie ma doką d pó jś ć wieczorem lub w pochmurną pogodę , zwł aszcza z mał ym dzieckiem. Wieczorami w sanatorium odbywał y się dyskoteki, któ re polegał y na tym, ż e na niewielkim obszarze przy wyjś ciu z jadalni wł ą czano muzykę .
Mniej wię cej tydzień po przyjeź dzie pogoda był a zachmurzona, niebo zasł onię te chmurami, a my postanowiliś my udać się do arboretum. Do Soczi dojechaliś my taksó wką . Z powodu korkó w i dusznoś ci droga był a dł uga i mę czą ca. W drodze powrotnej dziecko był o apatyczne, wyglą dał o na bardzo zmę czone i zasnę ł o w minibusie. Nastę pnego dnia zachorował . Skontaktowanie się z administratorem w celu wezwania lekarza nic nie dał o. Miejscowa klinika ró wnież odmó wił a. Lekarz przyszedł dopiero po tym, jak w desperacji wł amał em się do administracji i poprosił em o telefon po karetkę , bo syn był bardzo chory i nie wiedzieliś my, co robić .
Już wtedy zdał em sobie sprawę , ż e tak zwany odpoczynek w sanatorium nie był wart zapł aconych pienię dzy. Prawdopodobnie taniej i lepiej był oby zostać w sektorze prywatnym lub w jednym z wielu mał ych hoteli.
Ogó lnie byliś my niezadowoleni i wyjechaliś my bardzo rozczarowani, decydują c się nigdy wię cej tu nie odpoczywać .