Finlandia, Niemcy, Holandia samochodem
Nadszedł wię c w koń cu wyczekiwany moment, w któ rym mimo wszystko wyruszyliś my na kolejne samochodowe wakacje, do któ rych tym razem przygotowaliś my się cał kiem poważ nie, biorą c pod uwagę wszystkie bł ę dy zeszł orocznego rejsu do krajó w Skandynawii. Przygotował em ten raport już na koń cowym etapie podró ż y, wię c mogł em pominą ć kilka szczegó ł ó w i konkretó w, ale ogó lna esencja bę dzie, mam nadzieję , jasna i wy, któ rzy to przeczytacie, bę dziecie mogli dowiedzieć się czegoś przydatnego dla siebie . Zaznaczam też , ż e wszelkie wypowiedzi na korzyś ć czegoś lub odwrotnie, negatywna opinia o tym, co widział em lub przeż ył em podczas wyjazdu, to osobista opinia uczestnikó w wyjazdu, czyli mnie i mojej rodziny. Nie staramy się nic doradzać ani odwodzić , po prostu opowiadamy to, co widzieliś my i zastanawiamy się nad tym tematem. Zaczynajmy...
Trasa: Jej rozwó j był spontaniczny i począ tkowo obejmował Francję i Wielką Brytanię , ale bę dą c realistami zrozumieliś my, ż e tak dł ugie podró ż e nie pozwolą nam w peł ni docenić i poznać pię kna wszystkich miast na trasie. Co wię cej, kierowcy i pasaż erom nadal cię ż ko jest fizycznie pokonywać odległ oś ci 1000 kilometró w dziennie, nawet na pię knych europejskich drogach. W efekcie trasa został a skró cona do:
Lipieck - Twer - Wyborg - Helsinki - Hamburg - Amsterdam - Luksemburg - Stuttgart - Rostock - Nurmes - Twer - Lipieck
Powyż ej są wszystkie miasta, przez któ re przejeż dż aliś my i w któ rych się zatrzymaliś my, w niektó rych jako „punkty tranzytowe”, w innych pojechaliś my w konkretnym celu, aby coś zobaczyć , ale o tym pó ź niej. Niestety nawet tak uproszczona trasa zaję ł a trzy tygodnie, aby pokonać ją jak najwię cej.
Wyjechaliś my z domu 01.07. 2008 r. i planujemy przyjazd 20 lipca (piszę w czasie przyszł ym, bo w tej chwili jesteś my jeszcze w domku nad jeziorem niedaleko miejscowoś ci NURMES i tu ł owimy ryby). Resztę trasy, a takż e ogó lne wraż enia z wyjazdu napiszę w domu. Zarezerwowaliś my wszystkie hotele po drodze (z wyją tkiem Stuttgartu), a takż e domek i kabinę na promach, i zapł aciliś my z Lipiecka, coś przez rachunek bież ą cy w walucie obcej w oddziale CJSC RAIFEIzen BANK, coś z karta kredytowa VISA VTB, znowu waluta. Zwracam uwagę na to, ż e tylko taka karta kredytowa nigdy nas nie zawiodł a na ż adnej wycieczce i nie stać mnie na napisanie „Weź jaką kolwiek kartę kredytową i ś miał o nie moż esz brać gotó wki, wszę dzie pł acić ” Piszę tylko o czym Wiem na pewno, wię c mogę ś miał o stwierdzić , ż e waluta VTB VISA GOLD jest akceptowana poza Unią Europejską wszę dzie bez wyją tku.
Ale jeś li chodzi o karty typu VISA ELECTRON, to w wielu hotelach, a nawet na niektó rych stacjach benzynowych pojawił y się znaki informują ce, ż e tego typu karty nie są tu akceptowane. Niestety nie znam przyczyny takiego stanu rzeczy, wię c po prostu przyjmiemy to jako fakt. Ale odchodzimy od tematu, wię c kontynuujmy.
Pojazd: Samochó d ten to AUDI Q7 3.0 TDI V6 (233 KM) bardzo duż y i przestronny, z doś ć pojemnym bagaż nikiem (co jest waż ne przy tak dł ugich podró ż ach) i oszczę dnym silnikiem diesla. Ponownie, istotne, biorą c pod uwagę ś rednią cenę oleju napę dowego w Europie 1.4 euro za litr i benzyny AI 9.1. 7 euro za litr i mniejsze zuż ycie oleju napę dowego w poró wnaniu z podobnym silnikiem benzynowym. W zasadzie są pewne oszczę dnoś ci, nawet jeś li nie globalne, ale przynajmniej nie musisz czę sto zatrzymywać się na stacjach benzynowych, mimo ż e w Europie są cudowne. Samochó d nowy, wyprodukowany w 2007 roku, w czasie podró ż y przebieg wynosił.1000 km.
, co znó w został o przemyś lane, od zeszł ego roku trzyletni Volkswagen Touareg z siedemdziesię ciotysię cznym przebiegiem na koniec wyprawy wypił duż o krwi. Jedyną wadą samochodu, któ ry wybraliś my na wyjazd, są wł aś nie jego wymiary. Faktem jest, ż e prawie wszystkie parkingi w Europie są pod ziemią i są zaprojektowane w najlepszym razie, jeś li nie dla motocykla, to co najwyż ej dla Smarta, a wiercenie się w takiej stodole nie sprawia przyjemnoś ci. Nawiasem mó wią c, przed wyjazdem chciał em kupić bagaż nik dachowy, aby schować sprzę t wę dkarski i inny bagaż , któ ry bę dzie potrzebny na ostatni etap wyprawy. Jedyne co mnie powstrzymał o przed zakupem to to, ż e w biletach na prom pł aciliś my za zał adunek auta do dwó ch metró w wysokoś ci, a Q7 z bagaż nikiem garderoby cią gnie 2.24 m (sprawdzono u dealera) i ż eby się nie angaż ować sami w znalezieniu sposobu na dopł atę za dodatkową wysokoś ć na miejscu i tym samym wyeliminowanie moż liwoś ci spó ź nienia się na prom, z tego pomysł u zrezygnowano.
I jak się okazał o, był o to bardzo przydatne, ponieważ maksymalna wysokoś ć parkingu podziemnego, na któ ry natkną ł em się , wynosił a 2.1 m. A był o 1.9 m. Gdzie nie zmieś cił by się nawet porzą dny minibus. Wię c podró ż ują c samochodem do Europy pamię taj, ż e jeś li masz duż o rzeczy i chcesz je zał adować do bagaż nika, Twó j samochó d nie powinien mieć z nim wię cej niż.1, 9 metra wysokoś ci, inaczej bę dzie problem z parkowaniem to w nocy w pobliż u hotelu.
Dodatkowe wyposaż enie: Niestety nasz samochó d nie był wyposaż ony w zwykł y system nawigacji, oczywiś cie w Rosji nie jest to jeszcze tak istotne, ale w Europie był oby to potrzebne. Dlatego znaleziono wyjś cie, kupują c autonawigator GARMIN NUVI 610 i kartę SD z peł nym pokryciem Europy.
Urzą dzenie testowano na drogach jego rodzinnego Lipiecka i na począ tku trasy w europejskiej czę ś ci Rosji, w tym w rejonie Tweru, gdzie bezlitoś nie wysył ał go na nieznane trasy, za co szybko otrzymał przydomek „Goblin”. , któ ry swoją drogą mocno do niego przylgną ł . Patrzą c w przyszł oś ć powiem, ż e na terenie Unii Europejskiej urzą dzenie kupione za 1000 rubli dwa dni przed wyjazdem został o cał kowicie zrehabilitowane i teraz trudno sobie wyobrazić , co byś my bez niego zrobili. Gorą czkowe szukanie hoteli na planach miast i wybieranie wł aś ciwego kierunku na szerokich europejskich drogach, a nastę pnie zatrudnianie taksó wkarzy, któ rzy za skromną opł atą „odprowadzili” nas do hotelu w zeszł ym roku, nie przyniosł o ż adnej przyjemnoś ci. Wię c znowu mogę autorytatywnie stwierdzić , ż e nawigator jest nieodzowną rzeczą na takiej wycieczce, najważ niejsze jest wcześ niejsze nauczenie się korzystania z niego i pobranie dobrej mapy, to jest bardzo waż ne, nie musisz oszczę dzać pienią dze na mapach.
Có ż , w zasadzie i wszystko, co chciał em Wam opowiedzieć o przygotowaniach, teraz już w drodze!
Rosja: Tym razem nie opowiem swojej historii po dniach, jak opisał em ś wię ta Nowego Roku w Norwegii, ale wedł ug krajó w, ponieważ dni jest teraz znacznie wię cej, a opis niektó rych z nich sprowadzę do banalnej frazy: „ Przejechaliś my 650 km. Przed Stuttgartem kilkakrotnie tankowaliś my, staliś my w korku oddalonym o 40 km. od miasta dwie i pó ł godziny, zamieszkał w hotelu. Wydaje mi się , ż e czytanie takiej historii nie jest interesują ce, wię c pokró tce (i gdzieś bardziej szczegó ł owo) opiszę dokł adnie kraje i odpowiednio miasta, któ re odwiedziliś my / mijaliś my.
A wię c Rosja...chyba nie ma sensu opisywać w kolorach trasy Lipieck - Moskwa - Twer - Petersburg - Wyborg, wielu minę ł o ją wię cej niż raz, w takim czy innym stopniu, mogę tylko powiedzieć , ż e drogi w centrum kraju, wprawdzie z roku na rok z roku na rok są coraz lepsze, ale nadal nie są w stanie odpowiednio przekazać iloś ci transportu, któ ry się po nich porusza, zwł aszcza na odcinku Moskwa-Piotr, w szczegó lnoś ci wspaniał ego regionu Nowogrodu, jeś li jego przywó dztwo nie jest w porzą dku. Od razu odczuwasz kontrast, gdy tylko dotrzesz z Twerskiej do obwodu nowogrodzkiego, droga w zasadzie się koń czy, a do obwodu leningradzkiego, omijają c sam Nowogró d Wielki, jest linia frontu „droga pó ł torebkowa”, jeś li nie Nieważ ne, nie mogę tego nazwać inaczej.
Drogę z Petersburga do Lipiecka przejechał em bez zatrzymywania się na noc tylko raz, kilka lat temu, aw rezultacie ostatnie 150 km zaję ł o mi jedenaś cie godzin.
Pojechał em do domu na autopilocie, wię c nie eksperymentujemy już w ten sposó b, ale zatrzymujemy się na ś rodku drogi we wspaniał ym mieś cie Twer w hotelu Tver Park, poł oż onym bardzo dogodnie kilka kilometró w od autostrady St. brzegi Woł gi. Miejsce jest ciche, czyste, ze ś niadaniem i przyjaznym (w wię kszoś ci) personelem. Gorą co polecam pobyt.
Drugą noc spę dziliś my w Wyborgu, co w zasadzie pó ź niej uznano za bł ę dną decyzję , ponieważ wystarczył oby czasu na przekroczenie granicy i nocleg już w Helsinkach, zaoszczę dził oby to nam dzień , chociaż robimy nie ż ał uję , bo osobiś cie podobał mi się Wyborg, choć prowincja, ale już prawie Europa i znowu bardzo przyjaź ni ludzie, biał e noce (fenomenalne zjawisko dla nas jako mieszkań có w strefy ś rodkowej) i niesamowita liczba komaró w w hotelu ! ! !
Nie dali nam spać , stawiam „dwó jkę ” do dyrekcji, któ ra uzupeł nia pokó j sporą „plazmą ” i jednocześ nie zapomina o tak prostych rzeczach jak moskitiera na oknie. Swoją drogą hotel nazywa się „Viking”, poł oż ony niedaleko dworca kolejowego, niestety daleko od starego miasta, któ rego nie mieliś my czasu zobaczyć , myś lę , ż e wizyta w historycznym centrum dodał aby wiele korzystnych wraż eń z to wspaniał e miasto na granicy z Unią Europejską.
Finlandia (pierwsza wizyta, tranzyt): Zauważ ył em trend – z roku na rok nasi rodacy, któ rzy chcą opuś cić Ojczyznę samochodem w celu zapoznania się z kulturą zachodnią , są coraz liczniejsi, wię c jeś li w zeszł ym roku dotarli do granicy przejś cie Torfyanovka o 7.00 rano byliś my w pierwszej grupie osó b przechodzą cych przez odprawę celną /graniczną , potem tym razem dotarliś my tam o 7.
20-go trafiliś my na doś ć duż ą kolejkę , w któ rej staliś my dwie godziny (od doś wiadczonych petersburczykó w sł yszeliś my, ż e w weekendy moż na stać sześ ć godzin, a nawet wię cej). Ale ani pogranicznicy, ani celnicy tym razem nie wywoł ali ż adnych negatywnych skutkó w, pracowali, aczkolwiek niezbyt szybko, ale doś ć harmonijnie i byli grzeczni (szczerze zdziwieni). Nie wpuś ciliby ż adnego „zwinnego” ze szlachetnymi „skorupami”, któ re przelatują obok kolejki tuż pod szlabanem, niemal przewracają c niezdecydowanych „zwykł ych ś miertelnikó w”.
Patrzą c w przyszł oś ć , zauważ ę , ż e lecą ce w ten sposó b BMW X5 z parą „nowych Rosjan przestarzał ego typu” bezpiecznie wyprzedził o mnie (mimo ż e pó ł godziny pó ź niej przeszliś my odprawę celną ) w czasie, gdy okoł o dziesię ciu kilometró w od granicy, już w Finlandii fiń scy stró ż e prawa napisali do nich protokó ł , skorupy podobno w tym przypadku nie zadział ał y, a „brat” siedział na tylnym siedzeniu patrolu Opla ze smutną miną , czekam na werdykt.
Hotel w Helsinkach (Radisson SAS Seaside Hotel, Ruoholahdenranta 3, FI-00180 Helsinki, Finlandia, +358 (0.20 123.707, www. radissosas. com) został wybrany, aby zapewnić ł atwy dostę p do terminalu portowego. zł oż onoś ć , ponieważ w Helsinkach jest kilka terminali i promy FINNLINES (czyli prom tej firmy był przez nas zarezerwowany) odpł ywają z terminalu, któ ry znajduje się daleko od tego hotelu, ale jeś li podró ż ujesz promami TALLINK lub SILJA LINE, to jesteś wł aś nie w Hotelu Nadmorskim - port jest dwie minuty spacerem.
Od tego czasu Helsinki był y dla nas tylko punktem tranzytowym, nie oglą daliś my zabytkó w miasta, nie starczył o czasu, ale mogę polecić wspaniał ą rybną restaurację poł oż oną tuż nad brzegiem portu naprzeciw powyż szego hotelu.
Restauracja nazywa się MERI MAKASIINI (Hietalahdenranta 14.00180, Helsinki, +358 (0.09-607-299 www. merimakasiini. fi) lokal zdecydowanie zasł uguje na uwagę , ponieważ w jego menu jest duż o pysznych dań rybnych. znajdź wolny stolik, miejscowi też mają restaurację Ceny nie gryzą (oczywiś cie wedł ug fiń skich standardó w). Nawet ja, nie bę dą c wielkim fanem ryb, jadł em tam z przyjemnoś cią.
Nastę pnego dnia, po szybkim odnalezieniu potrzebnego nam terminalu z pomocą Goblina, przypadkowo trafiliś my do helsiń skiego zoo, poł oż onego na wyspie niedaleko miasta.
Fakt, ż e wię kszoś ć pokł adu jest zarezerwowana dla przedział u ł adunkowego nawet zagrał w rę kach promu, skoro ma on mał ą pojemnoś ć pasaż erską , jeś li dobrze mi pamię ć.500 osó b, statek wyszedł z tego… ja nie nie wiem… „klub” czy coś , ż e tak powiem. Tyle, ż e w cią gu dnia, w któ rym pł ynę liś my, pamię taliś my prawie wszystkich pasaż eró w, otwarty pokł ad ze stolikami i popielniczkami pozwalał praktycznie nie być w kabinie, a wspaniał a pogoda i prawie cał kowity spokó j na morzu dodawał y komfortu i ciepł a do naszego, moż na by rzec, mał ego rejsu.
Zaznaczam też , ż e cena biletu obejmował a ró wnież trzy posił ki dziennie i nikt nigdy nie prosił nas o kupony na ten wł aś nie posił ek, a co mił e, każ demu pasaż erowi w restauracji przydzielono swoje miejsce przy stoliku, co wyeliminował o problem gorą czkowego szukania wolnego stolika, gdy masz w rę kach talerze peł ne jedzenia, a ci sami „przegrani”, któ rzy spó ź niają się na rozpoczę cie uczty, biegają dookoł a. Ż ycie na statku jest tak proste, jak w kreskó wce o Calineczce – „Jedł em, teraz moż esz spać … spać , teraz moż esz jeś ć ”. Polecany mił oś nikom biernego wypoczynku.
Niemcy (pierwsza wizyta, tranzyt): Jedyną wyraź nie zauważ oną niedogodnoś cią promu FINNLINES jest być moż e pó ź ne (21 czasu lokalnego) przybycie do portu Travemü nde, poł oż onego niedaleko Hamburga. Pod tym wzglę dem fizycznie nie mogliś my pokonać dystansu do Amsterdamu i nawet w Lipiecku zdecydowaliś my się zarezerwować hotel w Hamburgu.
Ku mojemu najgł ę bszemu ż alowi nie zdą ż yliś my zobaczyć samego miasta, dlatego docenił em jego pię kno z wysokoś ci 25. pię tra Radisson SAS Hotel Hamburg (Marseiller Strasse 2, D-20355 Hamburg, Niemcy).
Niemcy jako cał oś ć z pewnoś cią uderzył y. Przede wszystkim rozwinię ta infrastruktura przydroż na. To nie ż art, bezpł atne toalety na autostradach znajdują się w odległ oś ci nie wię kszej niż.10-15 km. od siebie nawzajem. A Niemcy cią gle naprawiają drogi, rozbudowują je i poprawiają zasię g. Byliś my zdumieni, jak wytrwale miejscowi robotnicy „polerują ” idealne już niemieckie autostrady. Jednocześ nie nie powstają ż adne utrudnienia w ruchu, wszystkie objazdy są wykonane poprawnie, wszę dzie nanoszone są tymczasowe oznaczenia, umieszczane są znaki ostrzegawcze. Blask. Ale Niemcy, jak mi się osobiś cie wydawał o, jeż dż ą doś ć agresywnie, zaró wno w miastach, jak i poza osadami. Zmiana pasa przed pojazdem wyprzedzają cym lub zawracanie przez tory tramwajowe to kolejnoś ć rzeczy.
Kilka razy obserwował em, jak miejscowi prawie się z tego powodu zderzają , choć zawsze się rozchodzili i musimy oddać hoł d bez najmniejszego ś ladu niezadowolenia ze strony „poszkodowanej”. Kultura na najwyż szym poziomie, brawo. Jedyne, czego nie do koń ca zrozumiał em, to ograniczenia prę dkoś ci. Tam, gdzie był y oznaczone znakami, wszystko jest proste, przepł yw prawie zawsze zwalniał do ustalonej prę dkoś ci i tak jechaliś my, ale po znaku „Koniec strefy wszelkich ograniczeń ” mieszczanie w wię kszoś ci zaczynają toną ć ”. za wszystkie pienią dze”, chociaż sł yszał em, ż e nieograniczona liczba autostrad wydaje się być odwoł ana w Niemczech. Na to nie wyglą da. Albo, wedł ug starych wspomnień , Niemcy nadal nad nimi latają . Dla siebie wybrał em prostą i zrozumiał ą taktykę poruszania się ze ś rednim natę ż eniem przepł ywu, co pozwolił o mi szybko dotrzeć do celu i bez ryzyka nał oż enia imponują cej kwoty w euro.
A jeś li w Finlandii policja drogowa w ogó le nie jest widoczna, to w Niemczech jest ich wię cej niż wystarczają co i najwyraź niej funkcjonariusze organó w ś cigania bardzo, bardzo czujnie monitorują sytuację na drogach.
Holandia: Podobnie jak w innych krajach UE, aby dostać się z Niemiec do Holandii, wystarczy chcieć to zrobić . Oczywiś cie nie ma ograniczeń , a cał a granica sprowadza się do duż ego emblematu Zjednoczonej Europy z napisem „Witamy w Holandii”. Wszyscy szaleń czo polubili ten kraj, spę dziliś my tam trzy dni i odnieś liś my wiele wraż eń . Patrzą c w przyszł oś ć powiem, ż e aby zrozumieć Holandię i poczuć jej ducha, nie wystarczy odwiedzić Amsterdam. Stolica jest uderzają co inna od reszty, spokojna i pię kna, przesią knię ta zapachami ś wież ej trawy i holenderskiego sera. Mimo to miasto jest pię kne i pod każ dym wzglę dem zasł uguje na odwiedzenie.
To prawda, ż e jeś li twoja znajomoś ć Amsterdamu ogranicza się do „Dzielnicy czerwonych latarni” i najbliż szej „kawiarni”, moż esz ś miał o zał oż yć , ż e nie widział eś ani Holandii, ani Amsterdamu. Bo Amsterdam to przynajmniej Plac Dam, na któ rym stoi Pał ac Kró lewski i znajduje się bardzo dobre muzeum Madame Tussauds, któ re choć nie duż e, pozostawia przyjemne wraż enie, zwł aszcza widowisko wykonane w stylu „Pirató w z Karaibó w” z udział aktoró w zawodowych. Idziesz wzdł uż ł adowni ż agló wki zł apanej przez sztorm, a woskowa figura pirata z ł ań cuchem, któ ra zdaje się cicho stać w ką cie, nagle, grzechoczą c ł ań cuchem, biegnie na ciebie wydają c nieartykuł owane dź wię ki. Robi wraż enie. Có ż , był o nas sporo i nikt poza kilkoma dziewczynami nie był szczegó lnie przestraszony, choć instynkt samozachowawczy tkwią cy w ludziach wcią ż każ e nam się wystrzegać dalszych.
Osobiś cie był to pierwszy raz, kiedy był em na takim wystę pie i naprawdę poruszył o mnie to do gł ę bi. Dobra robota Holendra za wymyś lenie czegoś takiego. To prawda, ż e cena muzeum nie jest tania, 18 euro za osobę . Same figury woskowe sprowadzają się gł ó wnie do hollywoodzkich celebrytó w i wielu przedstawicieli sceny zagranicznej. Jest też Lenin, Gorbaczow i Churchill. Czy warto pł acić takie pienią dze, aby odwiedzić taką instytucję , każ dy sam decyduje, ale polecam odwiedzić muzeum. W Amsterdamie jest też Muzeum Vincenta van Gogha, któ re ró wnież polecam odwiedzić wszystkim, nie tylko mił oś nikom sztuki. Po pierwsze architektura budynku uderza w wyobraź nię swoim absurdem (dziesię ć minut szukaliś my wejś cia), a po drugie zgromadzono naprawdę wspaniał e dzieł a artysty, z któ rych jego rodacy są bardzo dumni. W koń cu muzeum ma dobrą knajpkę i moż na tam zjeś ć w elementarny sposó b.
Tak, i przywieź ze sobą pamią tki, takie jak reprodukcje sł ynnych obrazó w van Gogha lub po prostu pocztó wkę z jego autoportretem. Ceny są demokratyczne, zaró wno za wejś cie (10 euro), jak i za pamią tki. Nadal warto pospacerować po dzielnicy czerwonych latarni, jej niepowtarzalny smak na pewno jest tam obecny. Osobiś cie wydawał o mi się , ż e ta wizytó wka miasta już dawno przestał a peł nić swoją bezpoś rednią funkcję przesadnego burdelu, a stał a się po prostu czymś tak wyją tkowym, bez czego nie był oby Amsterdamu (a takż e gdyby zakazano tam palenia marihuany) . To wszystko jest bardziej atrakcja turystyczna, tak, dziewczyny siedzą w oknach i rzucają leniwe spojrzenia na przechodzą cych turystó w, ale nie widział em ani jednej osoby, któ ra by tam poszł a, nie widział em ani jednego „zaję tego” okno, z któ rego wywnioskował em, ż e dzielnice peł nią funkcję czysto turystyczną . A dziewczyny są naprawdę pię kne. Zapewne Rosjanie lub Ukraiń cy.
Architektura miasta bardzo przypomina Petersburg (co nie jest zaskakują ce z dobrze znanych powodó w), ale wcią ż ró ż ni się od miasta nad Newą . Liczba roweró w na mieszkań ca przekracza wszelkie moż liwe wyobraż enia prostego Rosjanina. W zasadzie nie jest to zaskakują ce, ponieważ poruszanie się po centrum miasta, gdzie szerokoś ć jezdni rzadko przekracza dwa i pó ł metra, jest bardzo problematyczne w każ dym samochodzie. Naprawdę wszę dzie tam jeź dził em, nawet przez przypadek wjechał em samochodem do dzielnicy czerwonych latarni. Z restauracji mogę wymienić argentyń ską LA PAMPA (Paleisstraat 21 Nwe. Zijds Voorburgwal 151.1012 RB Amsterdam, tel. 620.153), gdzie spró bował am najlepszej woł owiny z cał ego wyjazdu, w koń cu Argentyń czycy chyba faktycznie najlepiej ją gotują w ś wiat. Instytucja sprawiał a wraż enie bardzo odlotowej, grana jest tam na ż ywo muzyka latynoamerykań ska, do któ rej tań czy i ś piewa cał y personel. Peł na atmosfera karnawał u lub sjesty. Nazywaj to jak chcesz.
Odwiedzanie takich lokali na dł ugo daje ł adunek pozytywnej energii, gorą co polecam. I spró buj lokalnego wina, jest prawdziwe argentyń skie i bardzo przyjemne. Tak, zupeł nie zapomniał em o targu kwiatowym w Amsterdamie, bo każ dy wie, ż e Holandia to takż e kraj tulipanó w, a wię c na targu w centrum miasta moż na kupić ogromną iloś ć tych samych tulipanó w i wiele ich, w dowolna forma, od nasion i cebul po drewniany „smoczek” » jeś li chcesz. Istnieje ró wnież niesamowity wybó r ś wież ych kwiató w. Moż esz spacerować po targu kwiatowym przez cał y dzień i wydać tam, jeś li chcesz, pię ć set euro i wiele wię cej. Cał ą walizkę wypchaliś my ż aró wkami w ró ż nych kolorach. Tu swoją drogą jest kolejna zaleta podró ż owania samochodem, w przeciwień stwie do samolotu, do samochodu moż na wrzucić wiele rzeczy, w tym pamią tki, bez zawracania sobie gł owy tym, jak przejś ć przez lotnisko z cał ym tym „dobrym” a potem do taksó wki.
Hotel ró wnież nie zawió dł , był to wspaniał y hotel poł oż ony w samym sercu miasta w starej rezydencji: Radisson SAS Hotel Amsterdam (Rusland, 17, NL-1012 CK Fmsterdam, Holandia). Lokalizacja hotelu jest prawie idealna, być moż e NH Hotel Krasnopolsky jest poł oż ony bardziej luksusowo na Placu Dam, ale podejrzewam, ż e ceny za pokó j w nim są kosmiczne.
Ale Holandia, jak powiedział em, to nie tylko Amsterdam ze swoimi kawiarniami, to takż e duż y, pię kny i bardzo rolniczy kraj. Wszyscy mił oś nicy ryb powinni zdecydowanie odwiedzić wioskę VOLENDAM, 20 kilometró w od Amsterdamu. Odtwarzana jest tam atmosfera rybackiej wioski, w centrum znajduje się wiele restauracji rybnych, aw weekendy duż y targ rybny. Sprzedają też niesamowicie pyszne solone ś ledzie, któ rych nie moż na spró bować nigdzie indziej.
O istnieniu tej wioski dowiedzieliś my się już bę dą c w Holandii, wię c nasza trasa nie pozwolił a nam zostać tam dł uż ej niż kilka godzin, ale każ demu, kto planuje podró ż z wyprzedzeniem, polecam nocleg tam, nie poż ał ujecie, przynajmniej dł ugo jedzcie duż o ś ledzi i wę dzonego wę gorza (jest też jednym z najlepszych w Europie). Pię ć kilometró w od Volendam znajduje się wioska serowaró w MARKEN. Nie zdą ż yliś my go odwiedzić , ponieważ nasza droga wiodł a w Luksemburgu, jeś li jednak masz okazję , zró b to za nas, myś lę , ż e się nie zawiedziesz.
Przez Belgię i Luksemburg: dł ugo nie bę dę się rozwodził nad tymi krajami, ponieważ przejeż dż ał y one tranzytem, wię c w ogó le nie widzieliś my ż adnych zabytkó w.
Luksemburg naprawdę zrobił podwó jne wraż enie, z jednej strony kraj jest bardzo bogaty, co widać w projektach domó w w starym centrum miasta i w samochodach pę dzą cych po wą skich uliczkach miasta oraz w szczę ś liwych twarzach mieszkań có w. Z drugiej strony wysokie ż elbetowe „kostki” w centrum biznesowym, któ re najwyraź niej należ ą do duż ych bankó w, nie pasują do schludnych willi i zadbanych podmiejskich domkó w. W Belgii drogi mi się o dziwo podobał y, choć wydawał oby się , ż e są idealne wszę dzie w Europie i nic nie moż e Was zaskoczyć po niemieckich autostradach, ale belgijskie drogi mają bardzo ciekawy krajobraz ze stał ą ró ż nicą wzniesień . Jazda na nich to przyjemnoś ć , zwł aszcza gdy wspinanie się na kolejne wzgó rze otwiera wspaniał y widok na spokojną dolinę.
Myś lę , ż e do Luksemburga musimy pojechać osobno, jest co zobaczyć , musimy spę dzić w mieś cie kilka dni, wię c najprawdopodobniej zaplanujemy kolejną wizytę w tym stanie podczas naszej kolejnej podró ż y do Europy.
Niemcy: Ten etap naszej podró ż y był osobistym kaprysem i, jak się spodziewał em, okazał się najbardziej ż ywym wraż eniem cał ej wyprawy. Zapewne wielu nie doceni mojego zapał u i raczej nie powtó rzy takiej trasy, ale bardzo chciał em odwiedzić Muzeum Mercedes-Benz w Stuttgarcie i odwiedził em je. I jestem z tego bardzo dumny, bo to niesamowite miejsce. Ale najpierw najważ niejsze.
Noc spę dziliś my w Luksemburgu i idą c za kompetentnymi wskazó wkami nawigatora ruszyliś my w kierunku granicy z Niemcami, któ ra czekał a na nas przy nieco gorszej pogodzie.
Powinienem zauważ yć , ż e pogoda w zasadzie nie rozpieszczał a za bardzo podczas podró ż y, oczywiś cie nie był o zimno, ale w Amsterdamie padał o doś ć czę sto i bardzo mocno, co pozwolił o miejscowym Arabom sprzedać niesamowitą iloś ć taniego parasole na straganach, z któ rych dwa został y kupione, a my w Niemczech miejscami też padał o iw ogó le temperatura rzadko przekraczał a 20 stopni Celsjusza. Nawiasem mó wią c, w drodze do Stuttgartu wpadliś my w jedyny po drodze korek, w któ rym staliś my prawie dwie i pó ł godziny, a komunikatory drogowe co minutę radoś nie relacjonował y stan rzeczy na pobliskich autostradach a szczegó lnie na naszej autostradzie, ale biorą c pod uwagę , ż e nikt z nas nie zna ję zyka niemieckiego, mogliś my rozró ż nić tylko fragmenty zdań , z któ rych, jak są dziliś my, przejś cie zostanie otwarte o godzinie 14.00. Dokł adnie o godzinie 14.00 i niecał ą minutę pó ź niej rozpoczą ł się stream.
Taka punktualnoś ć musiał a być widziana po raz pierwszy w ż yciu. Przyczyną korka był bardzo poważ ny wypadek z udział em co najmniej trzech cię ż aró wek i kilku samochodó w osobowych. Trudno był o ocenić , czy poradził a sobie bez ofiar, czy nie, chociaż , podobnie jak w innych czę ś ciach Europy, na scenie tł oczył o się kilka karetek pogotowia, straż akó w oraz niezliczona iloś ć pojazdó w policyjnych i ratowniczych. Blokada został a kompetentnie odgrodzona i dopuszczono ruch na trzech z czterech pasó w autostrady.
Gdy staliś my w korku, dla mnie osobiś cie najwię kszym problemem był a moż liwoś ć spó ź nienia się do Muzeum Mercedes-Benz, ponieważ nie znaliś my dokł adnego czasu jego pracy, nie znaliś my też jego lokalizacji. Znowu musiał em polegać na GARMIN, pod któ rym wpisał em upragniony adres: Mercedesstrasse, 100. W efekcie urzą dzenie znó w znalazł o się na wierzchu i już o 16.00 podziwialiś my fenomenalną architekturę gł ó wnego muzeum motoryzacji w moim ż yciu.
Chyba nie ma sensu szczegó ł owo opisywać muzeum, skoro nawet najbardziej doś wiadczony pisarz, do któ rego się nie uważ am, nie bę dzie w stanie wyrazić sł owami wszystkiego, co mieliś my okazję tam zobaczyć . Mogę tylko powiedzieć , ż e cena biletu wstę pu 8 euro szczerze mnie zaskoczył a swoją skromnoś cią . Ceny pamią tek, któ rych pod dostatkiem eksponowano na pierwszym pię trze muzeum, ró wnież nie wywoł ywał y alergii. To prawda, ż e jakoś ć pamią tek nadal wymaga monitorowania, na przykł ad już uporzą dkował em zegar ś cienny z symbolami marki, któ rą kupił em dwa razy, kategorycznie nie trzymają strzał ki, ale torba sportowa okazał a się być po prostu niesamowity, jak duż y ceramiczny kubek. Przede wszystkim pochwał y i jakoś ć modeli samochodó w, któ re w ró ż nych skalach prezentowane są w niewiarygodnej iloś ci. Jednym sł owem raj dla dzieci.
Ogó lnie Stuttgart, mimo ż e miasto jest tysią cprocentowo uprzemysł owione, wywarł bardzo pozytywne wraż enie. Ekologia jest tam wyraź nie znakomita, w przeciwień stwie do naszego rodzimego Lipiecka z jego produkcją metalurgiczną . Jednocześ nie Stuttgart nie jest wyraź nie centrum turystycznym, z wyją tkiem fabryk i fabryk, najwyraź niej nie ma w nim wiele do zobaczenia, ale w muzeum był o zaskakują co wielu Rosjan, gł ó wnie z dzieć mi, któ rzy z niesamowitą rozkoszą ” sterowania” duż ym liniowcem turystycznym Travego i przyjazną dla ś rodowiska ś mieciarką . W wieku dwunastu lat, za taką iloś ć obł ę dnie pię knych samochodó w zgromadzonych w jednym miejscu, zdecydowanie sprzedał abym swoją ojczyznę za podroby.
Dotarliś my też na wystawę niedź wiedzi. Tak, tak, niedź wiedzie. Znajdował się na centralnym placu miasta i nosił nazwę „Sztuka tolerancji. Kumple misie.
Znaleź liś my hotel przez Internet, po raz kolejny zachwycają c się ł atwoś cią rezerwacji w Europie. Wystarczył o zadzwonić do administratora i podyktować numer karty kredytowej. Graff Zeppelin okazał się pię knym hotelem w doskonał ej lokalizacji. Zjedliś my kolację w hotelowej restauracji, gdzie degustował am chyba najlepsze piwo cał ej wyprawy, muszę przyznać , ż e Niemcy wiedzą jak warzyć piwo, to był o kilkakrotnie testowane w ró ż nych restauracjach w cał ym kraju.
Droga do Rostocku zaję ł a cał y nastę pny dzień , choć nie spieszyliś my się i kilka razy zatrzymywaliś my się , m. in. w cudownej wiejskiej restauracji, skrę cają c na kilka kilometró w z drogi. Doradzę , jeś li chcesz spró bować prawdziwego jedzenia, bez wzglę du na to, do jakiego kraju w Europie się wybierasz, nie jedz na stacjach benzynowych i w kawiarniach przy autostradzie. Tam z reguł y sprzedają albo pó ł produkty, albo wrę cz fast food.
Lepiej iś ć za drogowskazem do jakiejś miejscowej dziewczyny, a przy wejś ciu na pewno bę dzie przytulna restauracja z mił ą mł odą damą , któ ra nie rozumie ż adnego ję zyka poza swoim ojczystym dialektem, jako kelnerka i peł noprawny dom- wykonane, w wię kszoś ci przypadkó w, ż ywnoś ć . Tutaj w jednej z tych restauracji jedliś my obiad w drodze do portu.
Rostock przywitał nas zbliż ają cym się huraganem i bardzo punktualnymi Estoń czykami, któ rzy opó ź niali wejś cie na prom o trzy godziny. Wyjaś nię przyczynę cał ej tej hań by: nie udał o nam się kupić biletó w na prom FINNLINES w drodze powrotnej, wszystko był o już zarezerwowane (choć prom został zamó wiony prawie dwa miesią ce przed rozpoczę ciem podró ż y) i jak niezbę dnego ś rodka, zaproponowano nam wypł ynię cie promem TALLINK. Naszym zdaniem Tallink nie moż e się ró wnać z Finnlines. Ani pod wzglę dem jakoś ci obsł ugi, ani poziomu wyposaż enia promu.
Choć Estoń czycy starają się okazywać dobrą wolę , wcią ż nieufnie podchodzą do Rosjan, po fiń skiej wygodzie na pokł adzie TALLINK SUPERFAST IX nie pozostał ani ś lad. Nie ma otwartego pokł adu ze stolikami, ceny w barach są wyż sze, bufet sł abiej zorganizowany, weź cie chociaż pod uwagę fakt, ż e nie rezerwują dla Was stolika podczas rejsu (prom jest ogromny, nie bę dzie wystarczy dla wszystkich), ale pasaż erowie są rozdzielani, gdy docierają do jadalni. W zwią zku z tym czasami trzeba był o czekać w kolejce, aby usią ś ć do jedzenia, podczas gdy stoł y najczę ś ciej nie miał y czasu na rezerwację i proces jedzenia zamieniał się w prawdziwą udrę kę , zamiast w przyjemnoś ć . Do tego cena biletu, choć generalnie był a niż sza o 100 euro, to jednak kabina czasami i pod wzglę dem powierzchni był a gorsza od fiń skiej (7 mkw. zamiast 16 w FINNLINES) i jakoś ci obsł ugi , jak powiedział em, był niż szy.
Poza tym statek jest bardzo chwiejny, przy oknie kabiny znajdował się jakiś wł az, któ ry przy dzikim odgł osie wł ą czanego silnika elektrycznego marynarze otwierali / zamykali w odstę pach pó ł godzinnych. Ogó lnie wraż enie nie był o szczegó lnie przyjemne. Odnotuję tylko jeden niepodważ alny plus promu TALLINK, któ ry w koń cu nie pozwolił nam umrzeć z nudó w na pokł adzie, to obecnoś ć darmowego internetu Wi-Fi w kabinie przez cał y rejs. Nawiasem mó wią c, wię kszoś ć hoteli zapewnia ró wnież bezpł atne Wi-Fi, choć tylko w miejscach publicznych, ale w Helsinkach i Amsterdamie sieć był a nawet w pokojach, za co specjalne podzię kowania dla administracji hotelu.
Finlandia: Tu jesteś my u siebie. Ta myś l nawiedził a nas wszystkich, gdy tylko opuś ciliś my pokł ad estoń skiego statku i weszliś my na lą d Finlandii. Po dwó ch latach z rzę du odwiedzania tego pię knego, mał ego pó ł nocnego kraju, spokojnie zakochaliś my się w nim do szpiku koś ci. Wszystko tutaj był o znajome, jasne, proste.
Ludzie szczerze się do nas uś miechali, wydawał o mi się , ż e są bardzo lojalni wobec naszych rodakó w, choć to zrozumiał e, rosyjscy turyś ci zostawiają w Finlandii duż o pienię dzy, a ich niekochanie jest obarczone katastrofą dla branż y turystycznej tego kraju.
Tym razem domek znajdował się w Pó ł nocnej Karelii, niedaleko miasteczka Nurmes (NURMES), gdzie regularnie chodziliś my na zakupy. Znowu zostawię naturę bez komentarza, bo jest pię kna i zasł uguje na to, by ją zobaczyć na ż ywo. Ś wietna tafla jeziora, w któ rej odbijają się refleksy zachodzą cego nad lasem sł oń ca, do dziś tkwi w mojej pamię ci. Jak wszę dzie w Finlandii, na jeziorze jest duż o ryb, naprawdę niewdzię cznym zadaniem jest ł apanie ich z brzegu, wyś ledziliś my miejscowych „tubylcó w” wspaniał y sposó b na „wł ok” jeziora z spinningiem, puszczaniem przynę ty z ł odzi motorowej okoł o trzydziestu metró w i poruszają cej się z mał ą prę dkoś cią.
Tak wię c udał o nam się zł owić mał ego szczupaka i sporo porzą dnych okoni, kilka razy bardzo duż a ryba odpadł a, pstrą gi bardzo mi się chciał o, ale przynę ty nie podniosł em. Nie jesteś my zawodowymi rybakami, ale amatorami.
Spokó j, z jakim ż yje Finlandia, niesamowicie uderza Rosjanina. Rzeczy, któ re są najczę stsze dla Finó w, Rosjan wydają się być czymś niezwykł ym. Na przykł ad, jak moż na utrzymać domek poł oż ony 500 metró w od ruchliwej autostrady bez pojedynczej kraty w oknach. Dlaczego sprzę t wę dkarski pozostawiony na stole pod domem przez cał y pobyt w domku nie został skradziony pierwszego dnia, gdy tam byliś my, i wiele z tego.
Pomysł na dotarcie z Nurmes do Tampere na planowane zakupy okazał się nieopł acalny, odległ oś ć był a zbyt duż a.
Dzię ki ż yczliwym ludziom, któ rzy piszą opinie o wycieczkach w internecie, wyczytaliś my tam, ż e sto kilometró w od naszego miejsca zamieszkania znajduje się mał e, ale bardzo godne pod każ dym wzglę dem miasto Kuopio (KUOPIO). Populacja to tylko okoł o 8000 osó b, podczas gdy cał e centrum skł ada się z ogromnych hipermarketó w, któ re sprzedają wszystko, od szczoteczki do zę bó w po ubrania czoł owych ś wiatowych producentó w. Nie ma wą tpliwoś ci co do jakoś ci rzeczy, Finowie są w tym niezwykle skrupulatni, mogę powiedzieć , ż e trzy pary tenisó wek, kupione rok temu na wyprzedaż y w Lahti (LAHTI) za 20 euro za parę , są noszone idealnie i mają nawet nigdzie nie noszony. To mó wi o najwyż szej jakoś ci rzeczy sprzedawanych w Finlandii, nawet na prowincji. Nie mogliś my poró wnać cen z Helsinkami, bo nie udał o nam się odwiedzić sklepó w w stolicy, znają cy się na rzeczy ludzie piszą , ż e na prowincjach wszystko jest tań sze, mimo ż e nie są gorszej jakoś ci. Zdecydowanie się z tym zgadzamy.
A w Kuopio jest ś wietna restauracja rybna SAMPO, w któ rej cał e menu skł ada się z siedmiu dań i wszystkie są zrobione z sielawy. Byliś my tam dwa razy, poszliś my specjalnie na spró bowanie wszystkich siedmiu dań , w efekcie spró bowaliś my sześ ciu i nie mogliś my powiedzieć , któ re z nich był o smaczniejsze, wszystkie są przygotowywane wedł ug starych przepisó w (restauracja jest bardzo stara, moż na to zobaczyć ) i niesamowicie smaczne. Podają też piwo w kuflach, któ re był y w każ dej knajpie w czasach sowieckich, ale teraz gdzieś zniknę ł y, nostalgia. Wieczorem jest problem ze znalezieniem wolnego stolika, restauracja nie zna problemó w z goś ć mi pomimo niedostatku menu i prymitywnej atmosfery. Jako lokalny egzotyk zdecydowanie powinieneś odwiedzić , nie poż ał ujesz.
Dziesię ć dni na rozpię toś ci jeziora