Girona, droga do domu. Europejska podróż. Część 7

12 Listopad 2012 Czas podróży: z 16 Marta 2012 na 23 Marta 2012
Reputacja: +4831.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Girona (aka Girona) nie był a dla nas przychylna. Za oknami padał deszcz. Nie mieliś my parasoli ani pł aszczy przeciwdeszczowych. Owinę ł a kufer i plecak w wszyte pł aszcze przeciwdeszczowe i nacią gnę ł a na gł owę kapelusz. Ruszyliś my pieszo do starego miasta i wtedy niebo nad nami zlitował o się . Udał o nam się dostrzec trochę pię kna tego przytulnego miasta.

Stare miasto Girony poł oż one jest nad rzeką Onyar. Ró ż norodne kolorowe domy, z drewnianymi okiennicami i pię knymi rysunkami na ś cianach, niczym mury obronne, chronią serce miasta przed wiatrem. Wiele mostó w na rzece wpada w wą skie przejś cia i znajdujesz się w kamiennym cudzie.

Niesamowicie ogromna i pię kna Katedra, brukowane kamienne uliczki, schody, przejś cia. Prawdziwe ś redniowiecze! Wię c czekasz, aż rycerz na czarnym koniu wyskoczy zza rogu.


Zacznij kopać . Pobiegliś my do jakiejś kawiarni, wzię liś my kawę i kanapki i czekaliś my, aż minie deszcz. Bal Internetowy, komunikacja z bliskimi, ciepł y pokó j, zapach pysznej kawy. Wię c siedzieliś my przez godzinę . A potem zaczę ł o padać ! Niebo był o pokryte solidną szarą zasł oną , rzeki pł ynę ł y po kamieniach. Czekaliś my jeszcze godzinę na poprawę pogody, ale sł oń ca nie był o widać . Postanowiono biec przez „zamknię te” miejsca. Skaczą c przez kał uż e, zawę drowaliś my do ł aź ni arabskich, ale był o ciemno i tylko grupka hiszpań skich ucznió w ś miał a się w rogach. Nastę pnie pró bowaliś my wpaś ć na kilka katedr, ale pogoda był a zł a.

Postanowiliś my ruszyć w kierunku dworca autobusowego. Deszcz zaczą ł padać jeszcze mocniej. Po drodze udał o nam się wbiec do kilku sklepó w, kupić chociaż trochę prezentó w (byliś my naiwni i zakup pamią tek zostawiliś my na ostatni dzień ). Kiedy wpadliś my na dworzec autobusowy, spojrzeli na nas, jakbyś my byli szaleni. Przemoczeni, z plecakami, torbami, w tenisó wkach sł ychać szum wody. Kał uż e wł aś nie od nas pł ynę ł y. Na zmianę biegaliś my do ł azienki i przebieraliś my się . Pokrowce przeciwdeszczowe nie uratował y naszych rzeczy, WSZYSTKO był o mokre. Wyjś cia nie był o - mimo wieczornego lotu pojechaliś my na lotnisko wysuszyć się .

Gdy tylko opuś ciliś my miasto w kierunku lotniska, zaczę ł o pojawiać się sł oń ce. Stał o się to strasznie zawstydzają ce. Girona musi być niesamowicie pię kna w sł oneczne dni i niewiele zdą ż yliś my zobaczyć .

Na kolejne kilka godzin suszarka do rą k w lotniskowej toalecie stał a się naszym najlepszym przyjacielem =) Aby nie zachorować , biegają c po terminalu w skarpetkach, w koń cu doczekaliś my się naszego lotu. Chciał am wię c wró cić do domu, w cieple, w suchym ubraniu. . .

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara