Barcelona. Dzień 1. Wycieczka europejska. Część 4
Samolot wylą dował na gł ó wnym lotnisku w Barcelonie. Na przystanku w pobliż u lotniska wskoczyliś my do autobusu z napisem „Centrum”, pró bowaliś my nawią zać kontakt z kierowcą , ale nie znaleź liś my wspó lnej pł aszczyzny i za 2 euro pojechaliś my na Plac Espanya wpisują c, a nastę pnie korzystają c z GPS nawigator przez telefon postanowiliś my poszukać naszego hotelu.
Pierwsza myś l, jaka przyszł a mi do gł owy, to coś , co był o nie tak! Warto był o skrę cić w pierwsze ulice i wszystko stał o się jasne. To LABIRYNT! Ulice, pasaż e, samochody, zakrę ty, mał e skwery z pojawiają cymi się zniką d fontannami, znowu wą skie uliczki, znowu zakrę ty. Wydawał o się , ż e nie moż emy wyjś ć z tego chaosu. Jest tak wiele ulic, a nazwy są tak podobne. Patrzysz na mapę w telefonie, na mapę na przystanku i rozumiesz, ż e to dwa ró ż ne miasta! Ale jak to jest? ! Postanowiliś my pozyskać pomoc miejscowej ludnoś ci. O cud! Oni też gubią się na swoich ulicach!
Dopiero za trzecim podejś ciem natknę liś my się na dziadka, któ ry ł amaną angielszczyzną wskazał wł aś ciwy kierunek. W sumie znalezienie hotelu zaję ł o nam trzy godziny, a to wszystko na jednym mał ym obszarze. Byliś my gł odni, zmę czeni i ź li.
Zostawiliś my swoje rzeczy i poszliś my na spacer. Plaza de Catalunya okupowana przez lokalną mł odzież i goł ę bie, deptak La Rambla z rozmaitymi straganami i kawiarniami, wybrzeż e, kolejne kwartał y i wą skie uliczki.
Jak przeczytał em w jednym z raportó w, „cał e miasto jest zwinię te w asfalt”. W niektó rych miejscach rosną palmy, ogromna liczba ł ysych drzew, jak z horroró w. Po przytulnym Krakowie Barcelona wydawał a się absolutnie bez smaku, sucha i nieciekawa. Solidny kamień.
Aby się nie rozczarować , postanowiliś my zajrzeć do gł ó wnej atrakcji baró w - Sagrada Familia. Uzbrojeni w mapę skradzioną wcześ niej z hotelu, rozpoczę liś my naszą trudną podró ż.
Za Dzielnicą Gotycką , wzdł uż dł ugich ulic, obok dzieł Gaudiego ...
Szli i szli i szli...Szliś my doś ć dł ugo, odpadł y nam nogi, chciał em kawy i mię sa, krę cił o mi się w gł owie. A teraz na jednym z zakrę tó w w oddali zobaczyliś my ogromnego niebieskiego fallusa! ! ! To jest zasł ona, pomyś leliś my i przetarliś my oczy. To nie był fallus, wydawał o nam się … Agbar Tower, ogromny wież owiec, do któ rego nie mogliś my dotrzeć . Sił y był o minimum, czas szedł do zachodu sł oń ca, a ja nie chciał em wspinać się po ciemku na katedrę . Odrzucił wszystkie wulgarne myś li i wró cił na prawdziwą ś cież kę …
Katedra pojawił a się przed nami jako ogromna szara masa w rusztowaniach i dź wigach...
Katedra jest budowana od dziesię cioleci i wedł ug wielu budowa nie zostanie ukoń czona przez kolejne pię ć dziesią t lat. Aby zobaczyć , jak Katedra powinna wyglą dać w ostatecznej wersji, moż na zajrzeć do muzeum warsztató w na dolnym poziomie Katedry. Fantazja Gaudiego był a oczywiś cie burzliwa. Schrzanił wszystko najlepiej jak potrafił.
Wejś cie jest oczywiś cie pł atne, wydaje się , ż e to 13 euro.
Do jednej z wież moż na wjechać windą (16-17 euro z wejś ciem). Kiedy podeszliś my do kasy, powiedziano nam, ż e wszystkie bilety na windę został y wyprzedane. Nie mogliś my zrozumieć , jak moż na sprzedawać wszystkie bilety do WINDY. W pobliż u windy stał o okoł o pię ciu osó b i nie był o tam ż adnych pchlich targó w. Có ż , nie ma mowy.
Wewną trz katedry jest nie mniej pretensjonalny niż na zewną trz. Jasne mozaiki, wzory w postaci kwiató w na suficie, organy, zawieszony Jezus... wszystko jakoś dziwne i nie wedł ug koś cioł a
Zmę czenie dotknę ł o papy, papy widział y już wiele, ale Katedra nie wywoł ał a specjalnych emocji. W pierwszej napotkanej kawiarni wzię liś my ogromny kubek latte i idą c zimnymi ulicami Barcelony doczoł galiś my się do naszego hotelu. Gorą cy prysznic, zimny pokó j, okrzyki Hiszpanó w za oknem, sł odkie martini z gardł a… ż ycie staje się lepsze! Zemdlał y jak dzieci.. .