Не знаю, возможно, у нас заниженные требования (гы три раза), но нам действительно понравилось! Конечно, это не Maxx Royal, но ведь и цена божеская…
Вылетали из Борисполя рано ночью, и, соответственно, в Сентидо прибыли часов в 8. Были встречены как родные – от сумок освобождены, соком (не юпи! ), напоены, сразу обраслечены и отправлены на завтрак. По дроге зазваны в бар и угощены свежесваренным кофе, что помогло окончательно проснуться.
Завтрак – как и положено: отдельный повар-омлетчик, знающий, что такое настоящая глазунья, свежеобжаренные ломтики бекона, фалафель и прочие не очень полезные для утреннего поглощения, но вкусные штучки. Вдоль стены – много всякой всячины на любой вкус: и порридж, и яйца, и сосиски, и фасоль, и пюрешки – всего не упомнить. Дальше – булочки, круассаны, блинчики, тосты, мягчайший хлебушек. В центре – два стола с нарезкой, салатами, овощами. Есть хлопья, йогурты и другая полезная пища. Отдельно – детский стол.
Итак, перекусив, вернулись на ресепшн, получили конверт с нужной информацией (расписание всего работающего по расписанию, карта отеля, полезные советы), тут же были подхвачены под белы (пока ещё) рученьки и увезены на машинке к дверям номера 2105 - кстати, с выходом к бассейну, за что не доплачивали ни копейки. В итоге в нашем временном жилище находились уже в 9 утра, что приятно порадовало. «Боя», конечно, отблагодарили, хотя он и не настаивал. Как поздней заметили, в Сентидо не принято клянчить чаевые, но, если даёте, принимают с достоинством и искренней благодарностью.
Номер на первом этаже, выход к спортивному бассейну (единственному без бара, что только радовало, так как посторонних у нас не было). Терраса проходная, без боковых стеночек, но так как номера расположены «шахматкой», это не напрягало. Тапочки-халаты-косметика в наличии. ТВ подуставший, но работавший без нареканий, несколько каналов на русском и украинском. Кондиционер шумноватый, но нам, в принципе, не мешал. Живности в номере не наблюдали, фумигатор не включали ни разу, хотя с собой везли. Очень пригодился удлинитель-тройничок, но это – беда практически всех отелей.
К морю, конечно, надо идти – ведь Сентидо как бы на второй линии, но – по территории отеля, зелёной, ухоженной, и это так приятно – променадить, рассматривая огромное количество разнообразных растений, отмечать неоднородность архитектуры, замечать закоулки и нычки, которые нужно будет посетить (потом! потом! главное – море!! ! )
в первый день мы, конечно, летели на пляж, боясь напрягов с лежаками и хорошим местом. Наивные! В Сентидо этого не дождётесь. Если пляж Рифа (отель-сестра, первая линия) напоминал даже не Затоку – Анапу времён студенчества, то, зайдя за условную границу, мы попали в ноябрьскую Юрмалу: свободные шезлонги, ни одного бесхозного полотенца, всё чисто, достойно, приятно.
О море. Вот тут мне слов реально не хватает. Это – МОРЕ! Мы постоянно отдыхаем в ШЭШ, и раз двадцать по дороге из аэропорта и домой нас завозили в Сентидо, чтоб высадить или забрать других – не нас! Бывали и в Набке, и в Шарксе, и в Нааме. Хадаба – вообще как родная, но ни в одном из отелей не было такого захода в море и такого разнообразия рыб (разве что в Континенталях, но очень давно и это - другая история). Пляж – песчаный, заход пологий, лежишь на краю прибоя – и вокруг тебя рыбки. Зайдёшь глубже (плиз в спецобуви, так как в окаменевших кораллах прячутся прикольные, но болезненно колющие морские ежи) – и всё, ты пропал! Мурена, скаты, иглы, наполеоны, и ещё много всякоразных морских обитателей. Если умеете плавать, можно уйти в сторону понтонов – один в виде островка, для «передохнуть», дальше – второй, Рифовский. От него влево – вообще царство морское! Бывали мы и на субмарине, и с прозрачным дном, и на пиратской яхте, и возле самолёта – не, не то! Кого-то бесят яхты-катера-кораблики с понаехавшими, но ведь они не виноваты - им не сказали, что за морем – это СЮДА!
В-общем, улетали домой к борщам и пельменям с чувством не зря прожитой недели и ощущением, что вернёмся. . .
Nie wiem, moż e mamy niskie wymagania (ojej trzy razy), ale naprawdę nam się podobał o! Oczywiś cie nie jest to Maxx Royal, ale cena jest boska…
Wylecieliś my z Boryspola wcześ nie w nocy i odpowiednio dotarliś my do Sentido o godzinie 8. Poznaliś my się jak krewni - uwolniono ich od workó w, soku (nie jupi! ), pijani, natychmiast ubrani i wysł ani na ś niadanie. Po drodze zostali wezwani do baru i poczę stowani ś wież o zaparzoną kawą , któ ra pomogł a w koń cu się obudzić .
Ś niadanie - tak jak być powinno: osobny kucharz omletó w, któ ry wie, co to są prawdziwe jajka sadzone, ś wież o usmaż one plastry bekonu, falafel i inne niezbyt przydatne do porannego wchł aniania, ale smaczne rzeczy. Wzdł uż ś ciany - wiele ró ż nych rzeczy na każ dy gust: owsianka, jajka, kieł baski, fasola i tł uczone ziemniaki - nie pamię tam wszystkiego. Dalej – buł ki, rogaliki, naleś niki, tosty, najmię kszy chleb. W centrum dwa stoliki z wę dlinami, suró wkami, warzywami. Są pł atki zboż owe, jogurty i inne zdrowe produkty spoż ywcze. Oddzielnie - stolik dla dzieci.
Tak wię c po ugryzieniu wró ciliś my do recepcji, otrzymaliś my kopertę z niezbę dnymi informacjami (harmonogram wszystkiego, co dział ał o zgodnie z harmonogramem, mapę hotelu, przydatne wskazó wki), od razu odebrano nas biał ymi (wcią ż ) rę kami i wywiezieni na maszynie do drzwi pokoju 2105 - notabene, z dostę pem do basenu, za któ ry nie dopł acili ani grosza. W efekcie byliś my już w naszym tymczasowym domu o 9 rano, co był o mił ym zaskoczeniem. "Chł opakowi" oczywiś cie podzię kowano, choć nie nalegał . Jak pó ź niej zauważ yli, w Sentido nie ma zwyczaju bł agać o napiwek, ale jeś li dajesz, przyjmują go z godnoś cią i szczerą wdzię cznoś cią .
Pokó j na pierwszym pię trze, dostę p do basenu sportowego (jedynego bez baru, co był o bardzo mił e, bo nie mieliś my obcych). Taras jest przechodni, bez ś cian bocznych, ale ponieważ pokoje są uł oż one w szachownicę , nie przeszkadzał o to. Dostę pne kapcie-szlafroki-kosmetyki. Telewizor zmę czony, ale dział ał bez zarzutu, kilka kanał ó w w ję zyku rosyjskim i ukraiń skim. Klimatyzacja jest gł oś na, ale w ogó le nam nie przeszkadzał a. Nie obserwowaliś my ż ywych stworzeń w pokoju, fumigatora nie wł ą czono ani razu, mimo ż e zabrano je ze sobą . Tró jką tny przedł uż acz był bardzo przydatny, ale to problem prawie wszystkich hoteli.
Oczywiś cie trzeba jechać nad morze - w koń cu Sentido jest jakby na drugiej linii, ale - wzdł uż terenu hotelu zielone, zadbane i takie ł adne - na promenadę , biorą c pod uwagę ogromna iloś ć przeró ż nych roś lin, aby zwró cić uwagę na niejednorodnoś ć architektury, aby zauważ yć zakamarki, któ re trzeba odwiedzić (pó ź niej! pó ź niej! najważ niejsze jest morze!! ! )
Pierwszego dnia oczywiś cie polecieliś my na plaż ę , boją c się mę czyć z leż akami i dobrym miejscem. Naiwny! Nie dostaniesz tego w Sentido. Jeś li plaż a Reef (siostrzany hotel, pierwsza linia) nawet nie przypominał a Zatoki – Anapy z czasó w studenckich, to po przekroczeniu warunkowej granicy trafiliś my w listopadową Jurmalę : bezpł atne leż aki, ani jednego bezwł adnego rę cznika, wszystko jest czyste, dostojne, przyjemne.
O morzu. W tym miejscu naprawdę brakuje mi sł ó w. To jest morze! Cał y czas odpoczywamy w SHES, a okoł o dwudziestu razy w drodze z lotniska i domu przywoż ono nas do Sentido, ż eby podwieź ć lub odebrać innych - nie nas! Byli też w Nabq, w Sharks i Naam. Hadaba jest generalnie jak tubylec, ale ż aden z hoteli nie miał takiego wejś cia do morza i takiej ró ż norodnoś ci ryb (z wyją tkiem kontynentó w, ale bardzo dawno temu i to już inna historia). Plaż a jest piaszczysta, zachó d sł oń ca ł agodny, leż ysz na skraju fal - a wokó ł ciebie są ryby. Schodzisz gł ę biej (proszę nosić obuwie ochronne, bo fajne, ale boleś nie kł ują ce jeż owce chowają się w skamieniał ych koralach) - i tyle, nie ma cię ! Mureny, pł aszczki, igł y, Napoleony i wiele innych wszelkiego rodzaju organizmó w morskich. Jeś li umiesz pł ywać , moż esz udać się w stronę pontonó w - jeden w formie wyspy, na "odpoczynek", a nastę pnie - drugi, Rifovsky. Od niego w lewo - ogó lnie kró lestwo morza! Byliś my na ł odzi podwodnej iz przezroczystym dnem, na pirackim jachcie i w pobliż u samolotu - nie, nie! Ktoś jest wś ciekł y na jachty, ł odzie, ł odzie, któ re przyjeż dż ają licznie, ale nie jest to winne - nie powiedziano im, ż e za granicą jest TU!
W ogó le lecieliś my do domu na barszcz i pierogi z poczuciem dobrze przeż ytego tygodnia i poczuciem, ż e wró cimy. . .