Отвратительный отель, с хамовитым персоналом, постоянно вымогающим денег. Без "ван доллар" на тебя даже не посмотрит. При поселении потребовал 20 долларов. Сторговались на 15. За это нам дали номер с видом вовнутрь отеля. А снаружи - стройка. Носильщику дал доллар, но он не хотел уходить, говорит, 2 доллара это стоит )). Пришлось дать еще доллар.
Я по натуре, человек спокойный и уважающий труд официантов. Но персонал отеля, за период отпуска, сделал из меня неуравновешенного психа. Хотите испортить себе отпуск - езжайте в "Сабина Пасадина".
Из "сомнительных" плюсов - можно свинячить, потому как условия созданы так, что окурок легче выбросить куда попало и он сольется с мусором, чем найти пепельницу.
Минусы: кормят плохо. Фруктов практически нет. Только второсортные порезанные дольками апельсины. Иногда, безвкусная дыня. В столовой (именно столовой, рестораном язык не поворачивается назвать то место) постоянные очереди. Выбора блюд нет совсем. Два гарнира - максимум, но один из них есть будет невозможно. То, что более-мене съедобно - быстро разметают. Под конец отдыха дошло до того, что мы с женой, если видим что-то "вкусненькое", опять таки - условно, то стали собирать с собой и на следующий прием пищи не ходили.
Тут был отзыв, что разрешают в номера забирать еду, не всегда так. В предпоследний день вечером, мы на утро взяли себе тарелочку фиников и печенюшек всяких. На выходе нас догнал кто-то из обслуги (мы его до этого не видели) и все забрал. Еще и ругался... Очень не приятный осадок остался.
Спасали только экскурсии. Жена сказала, что больше в Египет ни ногой... Я там не в первый раз, но после второй поездки возвращаться туда не хочется.
Да, еще хочется добавить, очень много комаров и мух. Текущий санузел (и умывальник и душ). У муравьев, через наш санузел проходила миграционная тропа. Слава богу, они с нее не сворачивали )). Уборка номера отвратительная. Даже при заселении было много пыли и немытый пол.
Obrzydliwy hotel z niegrzecznym personelem nieustannie wymuszają cym pienią dze. Nawet nie spojrzy na ciebie bez Van Dollara. Przy rozliczaniu zaż ą dał.20 dolaró w. Wynegocjowano za 15. W tym celu dostaliś my pokó j z widokiem na wnę trze hotelu. Na zewną trz jest konstrukcja. Dał tragarzowi dolara, ale nie chciał odejś ć , mó wi, ż e kosztuje 2 dolary)). Musiał em dać kolejnego dolara.
Z natury jestem osobą spokojną i szanuję pracę kelneró w. Ale personel hotelu podczas wakacji uczynił mnie niezró wnoważ onym psychopatą . Jeś li chcesz zrujnować wakacje, wybierz się do Sabiny Pasadena.
Z „wą tpliwych” plusó w - moż na to schrzanić , bo warunki są stworzone w taki sposó b, ż e ł atwiej jest wrzucić gdziekolwiek niedopał ek i zleje się ze ś mieciami niż znaleź ć popielniczkę .
Minusy: zł e jedzenie. Praktycznie nie ma owocó w. Tylko pokrojone pomarań cze drugiej kategorii. Czasami bez smaku melon. W jadalni (a konkretnie jadalni, ję zyk nie ś mie nazwać tego miejsca restauracją ) są cią gł e kolejki. W ogó le nie ma wyboru jedzenia. Dwie przystawki to maksimum, ale jednego z nich nie da się zjeś ć . To, co mniej lub bardziej jadalne, szybko się rozsypuje. Pod koniec wakacji doszł o do tego, ż e moja ż ona i ja, jeś li zobaczymy coś „pysznego”, znowu – warunkowo, zaczę liś my to z sobą zbierać i nie szliś my na nastę pny posił ek.
Pojawił a się opinia, ż e wolno im zabierać jedzenie do pokoi, nie zawsze tak jest. W przedostatni dzień wieczorem rano wzię liś my talerz daktyli i ró ż nego rodzaju ciasteczek. Przy wyjś ciu dogonił nas jeden ze sł uż ą cych (nie widzieliś my go wcześ niej) i zabrał wszystko. Przeklą ł też...Pozostał bardzo nieprzyjemny posmak.
Zapisane tylko przez wycieczki. Moja ż ona powiedział a, ż e już nie pojedzie do Egiptu. . . To nie pierwszy raz tam jestem, ale po drugiej wyprawie nie chcę tam wracać .
Tak, dodam jeszcze, duż o komaró w i much. Obecna ł azienka (zaró wno umywalka jak i prysznic). Mró wki mają ś cież kę migracyjną przez naszą ł azienkę . Dzię ki Bogu, ż e jej nie wył ą czyli)). Sprzą tanie pokoju jest obrzydliwe. Nawet kiedy się zameldowaliś my, był o duż o kurzu i niemytych podł ó g.