HOTEL WŚRÓD SKAŁ I PUSTYNI

Pisemny: 2 listopad 2017
Czas podróży: 2 — 10 lipiec 2015
Komu autor poleca hotel?: Na relaksujące wakacje
Ocena hotelu:
6.0
od 10
Oceny hoteli według kryteriów:
Pokoje: 7.0
Usługa: 4.0
Czystość: 6.0
Odżywianie: 7.0
Infrastruktura: 4.0
2 lipca 2015 r. Czwartek

Startować

Czwarta rano. Po pewnym zamieszaniu i nieprzespanej nocy na wschodzie jest trochę szaro, a my już jesteś my w samolocie, powoli i imponują co koł ują c na pas startowy. Silniki ryczą jednostajnie, przynoszą c do naszej kabiny tylko sł abe dudnienie, czasami na styku betonowych pł yt drga korpus samolotu, odbijają c się echem w lekkim drganiu siedzeń . Wszyscy, okoł o dwustu pasaż eró w, jesteś my mocno wcią gnię ci na fotele za pomocą naszych pasó w bezpieczeń stwa i po tym silnym pocią gnię ciu wydaje się to cał kiem bezpieczne. Ale wcią ż jest na ziemi. W powietrzu, na wysokoś ci dziesię ciu kilometró w, ta ochrona bę dzie wydawać się ską pa i zawodna. A myś l bę dzie tylko o spadochronie, któ rego niestety nie ma…

Ale kiedy jesteś my na ziemi, powoli i pewnie koł ujemy do startu.
A w iluminatorze - pod nami beton, a nieco wyż ej, na horyzoncie, już szara mgieł ka rozmywa się ledwie zauważ alnym bł ę kitem ś witu, któ ry wkró tce powinien zmienić się w ró ż owy, a potem w purpurowy kolor poranka Ś wit. Ale bę dzie pó ź niej, gdy nasze ż ycie przekroczy kilka niebezpiecznych sekund startu…
A oto kró tki przystanek. Ryczał y potę ż ne silniki, samolot zatrzą sł się swoim ogromnym ciał em, a niewidzialna sił a wcisnę ł a mnie w krzesł o. Po pewnym ograniczeniu prę dkoś ci moje ciał o nagle zaczę ł o być wciskane przez nieznaną sił ę nie tylko w oparcie krzesł a, ale takż e w jego siedzenie. Ten samolot nagle, z miejsca rzucił się do przodu. Doś wiadczył em tego uczucia szybowania wię cej niż raz, ale nadal nie mogę tego poją ć do koń ca.
Czuł em, wielokrotnie wcześ niej doś wiadczał em, ruszają c z miejsca za kierownicą motocykla, a potem samochodu, niewytł umaczalną radoś ć z przyspieszonego ruchu, jakby to przyspieszenie zabrał o mnie w inny ś wiat, nieznany ś wiat radoś ci i euforii, zupeł nie inny w poró wnaniu do ś wiata codziennoś ci. Istniał o pragnienie przyspieszenia tego ruchu do granic moż liwoś ci, mimo ż e koniec mojej materialnej egzystencji moż e być na tej granicy. To był y uczucia Duszy, sprzeczne z realiami zagroż enia dla ś miertelnego ciał a. Czuł em też , ż e odrywam się od tego ś wiata i doł ą czam do jakiegoś nieznanego ś wiata poza naszym Wszechś wiatem…

Ale trwał o to tylko chwilę wedł ug standardó w naszego ś wiata. Ś wiadomoś ć nie pozwalał a mi zbyt dł ugo cieszyć się rozkoszami innego ś wiata i wciska się w uczucia duszy.
Wraz ze ś wiadomoś cią obudził y się ró wnież zmysł y ciał a i pró bował y zaszczepić w mojej ś wiadomoś ci paniczny lę k przed moż liwym niebezpieczeń stwem, któ rego prawdopodobień stwo rosł o z każ dą sekundą . W mojej pamię ci pojawiają się obrazy tragicznego koń ca momentu startu: utrata statecznoś ci samolotu, jego przechylenie na bok, opadają ce skrzydł a, sekcja ogonowa i uderzenie w ziemię , w ogniu i chmurach czarny dym… Przecież niewielu pasaż erom udaje się przeż yć …
A ż ycie na tym ś wiecie jest najważ niejsze. I bez wzglę du na wszystko, najważ niejsze jest ż ycie. Bo bez tego fizyczne istnienie na tym ś wiecie ustaje. I pomyś lał em: jak nadal jesteś my przywią zani do naszej fizycznej powł oki, czasami ze szkodą dla naszej duchowej treś ci. Toczy się nieustanna walka. I prawie zawsze dominuje forma fizyczna, a esencja duchowa jest uciskana. Odczuwam to najdotkliwiej, ponieważ zajmuję się kreatywnoś cią.
Podejmował em wielokrotne i beznadziejne pró by cał kowitego zanurzenia się w procesie twó rczym, w ś wiecie duchowym i dzielenia się tym, co widział em z innymi, przycią gania do siebie zwolennikó w i ludzi o podobnych poglą dach...

Tymczasem od myś li, któ re tak daleko poszł y w podś wiadomoś ć i do ś wiata duchowego, został am oderwana przez rzeczywistoś ć wydarzeń startu. W rezultacie ś wiadomoś ć cał kowicie weszł a w swoje prawa, a ja zaczą ł em ż yć realiami teraź niejszoś ci. Mechanicznie ś cisną ł podł okietniki rę kami i naprę ż ył się . Zaczą ł em wyglą dać przez okno - tam w otwartą oszczę dną przestrzeń , odrywają c wzrok od zacienionej kabiny samolotu, któ ra teraz wydawał a mi się zatrzaś nię ta puł apka na myszy, z któ rej nie moż na się wydostać i któ ra szykuje niemił a niespodzianka dla twojego ż ycia...A ja był em w takim spię tym stanie, aż poczuł się bezpiecznie po tym, jak koł a samolotu oderwał y się od ziemi i wzbił y na odpowiednią wysokoś ć . A ta wysokoś ć wydawał a mi się oszczę dna.
Pozostają c w takim napię ciu, nie mogł em nawet wzią ć udział u w aplauzie dowó dcy samolotu i drugiego pilota w chwili, gdy koł a oderwał y się od ziemi, co pokazał o najwyż szą klasę . I nawet myś lał em, ż e samolot przeleciał przez chmurę burzową i duż e gradowe gradowe walnę ł y w kadł ub - takie wraż enie pozostawił y oklaski wraz z echem wewną trz tej cygarowej skorupy samolotu.
A jednak moje odczucia rosną : to efekt zamknię tej mikroprzestrzeni. Jeś li zajrzysz do kabiny samolotu, mó j racjonalny umysł nadal „wygryzał ” każ dy drobiazg i szukał dla tego wyjaś nienia. I to był o trochę uspokajają ce: wszystko idzie zgodnie z planem, a dzieje się zgodnie z prawami fizyki; brak poraż ki, któ ra moż e wywoł ać panikę , strach i chę ć podję cia dział ań ratują cych wł asne ż ycie.
A jeś li wyjrzysz przez okno, wszystko ukł ada się na swoim miejscu: tajemnicza sił a, któ ra wciska mnie w siedzenie fotela, jest wynikiem startu samolotu z ziemi i wznoszenia się . Dodatkowo potwierdzają to zatkane uszy od spadku ciś nienia.
Na tle ostrego wznoszenia odczuwam kolejny dyskomfort, gdy samolot potoczył się w prawo, a ziemia był a już prawie pod prawym oknem, ale wkró tce przechylenie się wyró wnał o. Był a to zamiana samolotu we wł asny korytarz powietrzny, któ rym latali dyspozytorzy, przekazują c go sobie nawzajem, z kraju do kraju, aż dotarliś my na lotnisko docelowe.

Okres startu się skoń czył . Samolot osią gną ł dziesię ciokilometrową wysokoś ć . Silniki pracują pł ynnie. Powoli, bardzo powoli chmury przechodzą pod nami, a w szczelinie mię dzy nimi jest ziemia.
Tak powoli, ż e zaczynasz wą tpić , ż e lecisz samolotem z prę dkoś cią.920 kilometró w na godzinę , a wisisz w powietrzu w balonie, a pę dzą Cię wiatr…
Ale lę ki wcią ż niepokoją duszę : jakby jakiś separatysta lub inny terrorysta wycelował w ciebie rakietę Buk…
Takie są moje odczucia podczas startu po siedmioletniej przerwie.

Na wysokoś ci 1000 metró w

Mó j mał y mikrokosmos wraz z mikrokosmosem dwustu pasaż eró w w kabinie zostaje rozerwany w autonomiczny „pł ywak” na wysokoś ci dziesię ciu kilometró w nad ziemią . Automatycznie wyobraził em sobie tę odległ oś ć na powierzchni ziemi i warunkowo uniosł em ten odcinek ponad jej powierzchnię . Okazał o się , ż e niewiele.
Moje uczucia są na tym poziomie. Przede wszystkim poczucie dumy z siebie, ż e stać mnie na taki luksus – wzbić się nad ziemię . Zaglą dają c w gł ą b siebie, wył awiam pewne uczucia zwię kszonej zarozumiał oś ci.
To dlatego, ż e jestem na gó rze, a tam na dole jak mró wki roją się w krzą taninie ludzie niewidoczni goł ym okiem. Ale szybko wracam do swojej koleiny, zdają c sobie sprawę , ż e to tylko zł udzenie optyczne. Chociaż podobne odczucia miał em, kiedy pracował em w komitecie miejskim i miejskim komitecie wykonawczym...I ta analogia trochę mnie ucieszył a.

Mimo pł ynnego i niezawodnego dudnienia potę ż nych silnikó w, wcią ż miał em poczucie zagroż enia i niepokoju o swoje ż ycie. Przecież za burtą jest -34°C, a ja jestem w T-shircie i szortach i lecę w dó ł aż dziesię ć tysię cy metró w: zamarznę ! A poza tym spadek ciś nienia jest taki, ż e ż adne poł knię cie ś liny nie uratuje bę benkó w usznych i „gotowania” krwi przed chorobą dekompresyjną.
Jest tylko jedno wyjś cie - nie myś leć o negatywach, zjeś ć chudą kanapkę rozdaną przez stewardesy, po cichu zbesztać chciwego Koł omojskiego, wł aś ciciela linii lotniczej, za brak obiadó w i brak mocnych napojó w (jak to był o siedem lat temu) i zasną ć na dwie godziny przed lą dowaniem w Sharm-El Sheikh.
Ale sen, nawet po nieprzespanej nocy, zawió dł . Zaś wiecił y się lampki sygnalizacyjne „zapnij pasy”, a gł os pilota ostrzegł , ż e wjeż dż amy w strefę turbulencji i bę dziemy w niej przebywać nawet 20 (! ) minut. Znowu drż enie cał ego ciał a samolotu, podejrzane drż enie skrzydeł , wyraź nie widoczne przez szybę , i obsesyjna myś l o moż liwej mechanicznej zawodnoś ci konstrukcji samolotu: czy wytrzyma takie przecią ż enia, czy nie spaś ć na ziemię jak gruz? (Patrzą c w przyszł oś ć , już po wylą dowaniu myś lisz: czy zwariował em, ż e pozwolił em sobie o tym pomyś leć?
Ale wł aś nie wtedy i tam usprawiedliwiał em się tym, ż e psychologia czł owieka jest taka, ż e ​ ​ oczekuje najgorszej opcji, aby być na nią gotowym i mieć czas na podję cie odpowiednich ś rodkó w, aby zapobiec katastrofie, z wyją tkiem krytycznego momentu dla ż ycie). Ale po kilku minutach cią gł ego i nienabierania sił y drż enia, rozumiesz, ż e wszystko jest w porzą dku z marginesem bezpieczeń stwa samolotu, a nawet pozwalasz sobie na lekką drzemkę.

W samolocie pozostawiono sł abe oś wietlenie wewnę trzne, a rolety w oknach był y otwarte – wszystko z taką samą przewidywalnoś cią psychologiczną : oderwać wzrok pasaż eró w od zamknię tej przestrzeni i przeł oż yć je na ż ywy obraz pod skrzydł em samolotu. To uspokaja i zapobiega panice. Wszystko idzie zgodnie z planem. Wzrok jest przykuty do ziemi, któ ra z tak duż ej odległ oś ci wydaje się być czę ś cią ogromnego globu.
A jeś li zajrzymy do kabiny samolotu i z powrotem na Ziemię , wydaje się , ż e samolot stoi, a Ziemia powoli przesuwa się pod swoim brzuchem w przeciwnym kierunku, jakby ktoś cią gną ł ją na przenoś niku. Ponadto istnieje wizualne odniesienie do prawdziwej kabiny samolotu i do dwustu pasaż eró w, takich jak ja.
Po obiecanych dwudziestu minutach strefa turbulencji został a pomyś lnie ominię ta. Znowu nastaje zwykł a warunkowa „cisza” z gł adkim szumem silnikó w i chmurami cirrusó w cicho unoszą cymi się pod brzuchem samolotu, a nieco niż ej i chmurami cumulus. A mię dzy nimi ciemnoniebieska powierzchnia Morza Ś ró dziemnego, a nieco pó ź niej powierzchnia Ziemi z gó rami i rzekami, ciemnymi pasami dró g i placó w osiedlowych wiosek i miast. I pozwalasz sobie uchwycić cał e to pię kno na kamerze filmowej i sfotografować , aby pó ź niej, po przybyciu do Kijowa, mó c z nostalgią przywoł ać swoje wraż enia na wysokoś ci 1000 metró w nad Ziemią.
Brama powietrzna w Szarm el-Szejk


Polecenie pilota: Zapnij pasy! Zamierzamy wylą dować. " I znowu kilka minut alarmu, aż do momentu, gdy podwozie samolotu dotknie ziemi. Ale pł ynnoś ć ruchu samolotu przed lą dowaniem i hartowanie psychiki przez ró ż ne turbulencje i podejrzane drż enie cał ego ciał a samolotu, a takż e oczekiwanie na wszystkie rozkosze wakacji nad Morzem Czerwonym, wygł adzają się . wszelkie drobne problemy. I dlatego wydawał o się , ż e z naszej dobrej woli samolot wylą dował bezpiecznie, dowó dca samolotu i cał a zał oga, w tym urocze stewardesy (dopiero teraz zaczynasz dostrzegać ich szczegó lny urok, choć chcę zaznaczyć , ż e są wcale nie stary), otrzymał burzliwy i radosny aplauz. Niektó rzy natychmiast zaczę li podskakiwać i uzbrajać się w bagaż podrę czny, na co czarują ce stewardessy natychmiast zareagował y: kazali wszystkim usią ś ć na swoich miejscach…
Dziesię ć minut pó ź niej jesteś my w autobusie na lotnisko. A po kilku minutach zabieramy walizki z przenoś nika, przechodzimy odprawę celną , kontrolę paszportową , pł acą c (jeś li ktoś jej potrzebuje) „wizę ” dwadzieś cia pię ć dolaró w, odkł adamy pieczą tkę wizową i wychodzimy z budynku lotniska, gdzie dziesią tki autobusó w czeka na nas na miejscu, aby zabrać wszystkich do swoich hoteli.
Wczesny poranek. Jak na Egipt lekki chł ó d. Mimowolnie przypominam sobie to samo lotnisko w Sharm El-Sheikh siedem lat temu, kiedy nasz samolot wylą dował w poł udnie i pierwszym wraż eniem Egiptu był upał pustyni, któ ry ś mierdział mi w twarz i otulał cał e moje ciał o, gdy weszliś my w to samo miejsce.
Wokó ł , a takż e siedem lat temu, gdzie docierał o tylko oko - solidna pustynia. Tylko czasami, jako symbol tego, ż e na pustyni jest ż ycie, wyschnię te pnie palm wystają z piasku z kapeluszem, w postaci rzadkiego parasola, liś ci wachlarzowych.
Tę sknota i nostalgia wkradają się w moją duszę za tą rodzimą gwał towną Naturą , któ rą wymienił em, a nawet za duż ą sumę pienię dzy. Ale był a nadzieja na jedyną rzecz: na nawodnioną oazę i zagospodarowanie terenu hotelu oraz na uroki naturalnego daru, któ rego nie zobaczysz nigdzie na ś wiecie, już na Morzu Czerwonym.

Shara i ubó stwo Egiptu


Dziś przypomniał em sobie, ż e mię dzy innymi jestem też aforystą . A przypomniał em sobie, bo wcześ niej, podczas poprzedniej wyprawy do Egiptu, podczas ką pieli w Morzu Czerwonym, miał em inny aforyzm: „Egipt to tak skrajnie biedny kraj, ż e nawet ryby w morzu są tak gł odne, ż e są gotowe do gryzienia z palca rę ki, któ ra go karmi”.
Z tej okazji pojawia się temat na esej na ten temat: „Dlaczego vouchery do Egiptu, Turcji i Tunezji są kilka razy tań sze niż podobne do Europy czy Ameryki? » A wyjaś nienie jest bardzo proste.
Przede wszystkim tania sił a robocza, chę tna do obsł ugi w hotelach; tania ż ywnoś ć , jako producenci - robotnicy rolni, zgadzają się pracować za mizerne zarobki i tak dalej. I dlatego tutaj, jak nigdzie indziej w porzą dku masowym, system ż ywnoś ciowy „All inclusive” jest moż liwy w najniż szych cenach.

Hotele w Egipcie

Hotele w Egipcie kategorii 4 * są znacznie gorsze od hoteli w Turcji na tym samym poziomie. Mó wię tak, ponieważ wcześ niej był em w „czwó rkach” tureckich kurortó w Bodrum i Alanya. Rekompensują taki kontrast naturalnym darem – Morzem Czerwonym. Dlatego wielu, w trosce o urok Morza Czerwonego i jego mieszkań có w, przymyka oko na znaczną ró ż nicę w komforcie hotelu i jego infrastrukturze i dą ż y do Egiptu. Tak, najwyraź niej Turcy starają się zrekompensować brak tak wyją tkowego morza, jakim jest Morze Czerwone, swoim zwię kszonym komfortem i obsł ugą.
Ale powiedział bym, ż e po wizycie w luksusowych hotelach Sharm El Sheikh, któ re zostaną omó wione poniż ej, komfort i obsł uga są w Egipcie cał kiem moż liwe do osią gnię cia, ale Morze Czerwone moż e być tylko tutaj!

Mimo to ró ż nica mię dzy hotelami 3* i 4* w Egipcie moż e być bardzo znaczą ca. I ten uderzają cy kontrast odczuwasz szczegó lnie, gdy znajdujesz się na miesią c w hotelu niż szej kategorii, co mi się dzisiaj przydarzył o. Co wię cej, obsł uga hotelu jest o wiele, delikatnie mó wią c, „prostsza”. A nawet pró bują c zarabiać na ró ż nicy w komforcie, naprawie i aranż acji samych pokoi tej samej kategorii.

Kró tki opis hotelu z komentarzami

Le Mirage New Tower Hotel 4 * znajduje się w obszarze El Mahmeya, w Tower Bay, 5 km od Naama Bay, 7 km od centrum kurortu Sharm El Sheikh, 20 km od lotniska. Po lewej stronie hotelu znajdują się Club Reef Hotel, Sharm Club Hotel i Labranda Hotels & Resorts, po prawej Tower Bay Resort & Spa. Cał kowita powierzchnia terytorium wynosi 3.0 ha.
A okazał e wille-rezydencje, poł oż one na skale na prawo od plaż y, kosztują ce wiele milionó w dolaró w, tym bardziej kontrastują z tł em tak nieszczę snej plaż y hotelu Le Mirage New Tower. A z hotelu na plaż ę jest daleka droga - okoł o 15 minut, poza tym to takż e autostrada biegną ca wzdł uż wybrzeż a Morza Czerwonego. Szczegó lnie trudno jest wejś ć po schodach. Jedyną rozrywką jest ich liczenie - ponad sto. Nie chroni przed upał em i cieniem od roś lin na ł uku. Bezpł atny autobus, któ ry jeź dzi 4 razy dziennie, nie oszczę dza dnia.

Pokoje

Hotel posiada 175 pokoi. Pokoje wyposaż one są w: ł azienkę , szlafroki i kapcie (pł atne), suszarkę do wł osó w, indywidualną klimatyzację , telewizję satelitarną (kanał y rosyjskie), telefon, mini bar (zgodnie z koncepcją hotelu), zestaw do parzenia kawy i herbaty (pł atny), sejf (bezpł atny). ), balkon lub taras. Sprzą tanie pokoju i zmiana poś cieli - codziennie.
Kategorie pokoi: Pokoje Standard-powierzchnia: 42 m2 m.
, pokoje z widokiem na morze - podobne do pokoi standardowych, + widok na morze, pokoje rodzinne - pow. m. , Executive Suites-powierzchnia: 65 mkw. m. , Junior Suite-pow. : 63 mkw. m. , dwa pokoje, ł azienka.


Nie mam szczegó lnych skarg na stan remontu pokoi. Moż e dlatego, ż e był em w hotelu rok po remoncie. Pokoje są duż e, czyste, zapewniają komfortowy pobyt, zwł aszcza w poł udniowych godzinach letnich upał ó w. Dopiero teraz pojawił y się problemy z klimatyzacją i hydrauliką : chociaż klimatyzator dział ał dobrze, to zalał podł ogę korytarza kondensatem, a w umywalce był a cią gł a blokada. Ale to nie sam fakt awarii jest ciekawy, ale reakcja urzę dnika w recepcji: kilka razy, do pó ź nej nocy, podchodzę do niego i opowiadam o problemie, a on uś miecha się bardzo rozbrajają co sł odko, jak Japoń czykó w i obiecuje wszystko: „Zrobimy to!
Wedł ug wszelkiego prawdopodobień stwa „poczta pantoflowa” rozpowszechnił a wś ró d personelu hotelu wiadomoś ć , ż e wczoraj, kiedy się zameldował em, dał em napiwek portierowi 4 dolary! A teraz dam każ demu po cztery dolary dziennie. I tak to był o. Portier nió sł walizkę pię ć dziesią t metró w wzdł uż budynku, wnió sł ją do pokoju i nie wyszedł , był a pomię ta ...Ale nie mam mał ych dolaró w, tylko 20 USD. Pokazuję mu. Gestykuluje, a paczka jednodolarowych banknotó w pokazuje, ż e jest zmiana. Daję mu dwudziestkę , chowa je i zaczyna mi liczyć dolara, ale jakoś powoli i niechę tnie. Po dziesią tej zatrzymuje się zupeł nie i patrzy na mnie...Nalegam na kontynuowanie procesu...I nagle, na szesnastym banknotach, liczenie się zatrzymuje i koń czą się banknoty jednodolarowe...Sztuczka jest godna zawodowy iluzjonista: w koń cu na pewno widział em w jego rę kach paczkę banknotó w, co najmniej pię ć dziesią t sztuk ! Ale nie ma odwrotu i nie wezmę już swojej dwudziestki - rozumiem to.
I biorą c pod uwagę bezwł adnoś ć myś lenia i ceny w hrywnach, do któ rych automatycznie przyró wnywał em dolara, machną ł em rę ką : „Dobrze”. I znikną ł . Ale zdają c sobie z tego sprawę , był em zdenerwowany tylko przez kilka dni. Ale po tym, jak moja nowa koleż anka Olga z Peczerska, ró wnież bę dą c bez mał ych dolaró w, dał a tragarzowi 10 dolaró w i obiecał przywieź ć resztę wł aś nie tam ...czekał na nich od tygodnia, uspokoił em się ...
Nawiasem mó wią c, kilka dni pó ź niej, pewnego wieczoru, ta sama Ola z Peczerska został a okradziona z torebki w swoim pokoju z kilkuset dolaró w (nie był o ich w sejfie). Ale po wielkim skandalu z administracją hotelu rzucili go za telewizor, chwytają c „uczciwie zarobione” 10 USD.


Odż ywianie

Posił ki - tylko w systemie „All inclusive”
Restauracje
Restauracja gł ó wna - bufet: ś niadania, obiady i kolacje (07:00-10:00.12:00-15:00.19:00-22:00). Restauracja z owocami morza Ala Carte: kolacja za dodatkową opł atą . Przeką ski w barze przy basenie i barze na plaż y od 11:00 do 12:00 i od 16:30 do 17:30.
Napoje bezalkoholowe, gorą ce i zimne, lokalne napoje alkoholowe (wó dka, wino, brandy, ozu, piwo, whisky, rum i gin) - w restauracji i barach.
Gł ó wna restauracja znajduje się w oddzielnym budynku, bardzo elegancki - w poró wnaniu do innych hoteli 4 * w Sharm El Sheikh, w któ rych był em. (W Hurghadzie hotele 4* mogą być jeszcze chł odniejsze – patrz niż ej). Nawet cią gnie na 5*. Tylko wybó r dań nie jest zbyt duż y. A jakoś ć jest w normie. Ale jest problem z piwem w barze restauracji: wystarczył o tylko na pó ł godziny po otwarciu restauracji.

sł upy

Bar na plaż y od 09:00 do zachodu sł oń ca. Bar przy basenie od 08:00 do ostatniego goś cia. Bar w holu od 10:00 do 23:00.
W barach z piwem - ten sam problem, co w restauracji. Ograniczenie z urlopem i szybko się koń czy.
Ale z drugiej strony lokalne alkohole w plastikowych (bardzo podobnych do szklanych) butelkach - bez ograniczeń...Swoją drogą , w przeddzień mojego przyjazdu do tego hotelu zmarł jeden ze starszych urlopowiczó w. O przyczynie - nie jestem lekarzem, nie powiem. Ale chyba… Upał na sł oń cu w lipcu jest poniż ej pię ć dziesią tki i wię cej…
Bar przy basenie jest naprawdę otwarty do ostatniego goś cia. Pewnej nocy siedzieliś my w tym barze do rana i dział ał o, dopó ki czegoś nie zamó wiliś my. W reklamie kryje się tylko jedno: po 24:00 - za opł atą!


Z tego wszystkiego najbardziej podobał a mi się animacja - jednak na tle ogó lnej nudy (poza hotelem - piasek i pustynia), przynajmniej trochę rozrywki. Resztę nie "pró bował em".

4 lipca 215. Sobota

Jednoś ć z Morzem Czerwonym

Szó sta rano. A ja już jestem na morzu. Wschodzą ce sł oń ce leje aksamitnym ciepł em. Fale morskie pró bują coś powiedzieć swoim hał asem. I mó wi.
Tylko Czł owiek jest ograniczony, najwyraź niej z powodu swoich grzechó w, i nie moż e go zrozumieć . Raz po raz pró buję przenikną ć logikę morskiej mowy, ale gł ę biej niż hał as akustyczny, Morze jeszcze mnie nie wpuszcza. Napisał em konkretnie „jeszcze”, mają c nadzieję , ż e kiedyś mi się uda. Wierzę , ż e nagle, jak eksplozja, bariera mię dzy mną a Morzem zostanie zniszczona i usł yszę prawdziwy gł os Morza, pojmę go w cał ej jego transcendentnej gł ę bi. I idę w tym kierunku.
Nawet na Krymie, w Ał uszcie, pró bował em wyobrazić sobie siebie w jednoś ci z Morzem jako jedną cał oś ć . I to po czę ś ci zaczą ł em dostawać . Teraz z powodó w politycznych został em pozbawiony Morza Czarnego i nie mogę swobodnie, jak kilka lat temu, wyjechać na tydzień , a nawet na cał e lato na Krym. Teraz za duż ą kwotę staram się kupić moż liwoś ć wejś cia do morza z dala od Ojczyzny, w Egipcie czy Turcji. A nostalgia za rodzinnymi miejscami Krymu pali moją duszę . Ale nic nie mogę zrobić.

Nagle, za miesią c lub dwa, wszystko jest takie bliskie i bliskie na Krymie, gdzie każ dy kamień , któ ry był nieodł ą czną czę ś cią mnie, stał się obcy i niedostę pny. I miał em skojarzenie Ał uszty z panną mł odą - wię c zwią zał em się z nią na dziesię ć lat. Wyobraź sobie, ż e masz pannę mł odą i kochasz ją tak bardzo, ż e nie wyobraż asz sobie ż ycia bez niej. Stał a się twoją integralną czę ś cią : oderwij ją od siebie, a przez dł ugi czas, jeś li nie cał e twoje ż ycie, duchowa rana bę dzie krwawić . To wł aś nie mi się przydarzył o. A dziś jestem z ż oną , któ ra jest mi obca, ale mi nieznana - z Morzem Czerwonym.
Morze Czerwone znał em już siedem lat temu, kiedy Krym był jeszcze mó j. A teraz w Sharm El Sheikh staram się znaleź ć zamiennik Morza Czarnego. Ale nadal nie mogę go znaleź ć cał kowicie. Chyba monogamiczny. Wydawał oby się , ż e wszystko jest takie samo. I szum fal, ale tylko bez toczenia się kamykó w pod naporem morskiej fali, a tylko delikatny szelest piaszczystych plaż.
Ale kolor morza jest inny: przezroczysty turkus przy brzegu i jasnoniebieski w oddali. A woda Morza Czerwonego jest taka sama, tylko bardziej sł ona i o ledwo wyczuwalnym kwaś nym smaku. A mieszkań cy tych dwó ch mó rz są ró ż ni. A Morze Czerwone jest czerwone, bo iloś ć i zakwity ryb potrafią zaskoczyć i zachwycić każ dego, nawet najbardziej bezdusznego krakersa. Nie ma sensu opisywać sł owami pię kna flory i fauny Morza Czerwonego: lepiej choć raz w ż yciu zobaczyć ten urok.

5 lipca 215. Niedziela

Natura i morze

Jedyne, co nadal cieszy i zachwyca, to Natura. Ale już rozumiesz, ż e ryby w Morzu Czerwonym nie są tak atrakcyjne jak pierwszego dnia pobytu w Egipcie. Nawet czasami podczas pł ywania zapomina się na nie spojrzeć - wię c stał y się znajome i zwyczajne. Tak, a poł udniowa egzotyka oazy na pustyni staje się codziennoś cią.
Ale Morze nigdy nie przestaje zadziwiać . Jest w 90% taki sam: zaró wno czarny, jak i czerwony.
Jego istota jest taka sama, ró ż ni się jedynie indywidualnymi cechami. O Morzu napisano wiele tomó w poezji i prozy, obrazó w i utworó w muzycznych. Jest to zrozumiał e: taki cud nie moż e nie wywoł ać rezonansu uczuć Duszy.

Morze zmienia się w każ dej chwili, cią gle się porusza, bo ż yje. Zmienia się co sekundę , minutę lub godzinę – wszystko zależ y od tego, jak wraż liwie osoba te zmiany postrzega. Dla jednych zmienia się co sekundę , dla innych Morze pozostanie niezmienione przez dziesię ciolecia. Wszystko zależ y od wraż liwoś ci Duszy. I tylko postrzegają c morze ż ywe, moż na je przynajmniej czę ś ciowo zrozumieć i docenić.
Staram się postrzegać Morze nie tylko pię cioma zmysł ami: wzrokiem poprzez obrazy, któ re tworzą się na powierzchni i w gł ę bi, na ile się ga wzrok, uszami – poprzez jego gł os fal, namacalnie – dostrzegam z moim nagim ciał em przez wiatr, któ ry zawsze przynosi je znad morza wczesnym rankiem, oddychają c, oraz zmysł em wę chu - szeroko rozdę tym nozdrzem i ł apią c w locie każ dy zapach, któ ry przynosi mi bryza...A ja postaraj się to wszystko zapamię tać , umieś cić nie w szybkim, szybko zapomnianym wspomnieniu, ale gł ę boko w podś wiadomoś ć , aby wszystko, co wiem o Morzu, pozostał o we mnie do koń ca ż ycia. A nawet wię cej – przeszł a na moich potomkó w. Ponieważ znam, sł owa i wszelkie inne fizyczne ś rodki naszego materialnego ś wiata, czy to pę dzel artysty, czy pismo muzyczne kompozytora, nie sposó b opisać takiego pię kna. Ponieważ Natura stara się pokazać nam swoje pię kno poprzez wraż liwoś ć naszej Duszy, poprzez swoje uczucia.
Tam, w oddali, wiatr w locie podnosi swoje czą steczki ponad powierzchnię morza, któ re postanowił y tylko na chwilę oderwać się od swojej matki - morskiego ż ywioł u i pobawić się trochę po powierzchni morza. Ale czekają c na tę chwilę , morska bryza unosi je i niesie do mnie, abym mó gł z godnoś cią docenić jego zwinnoś ć i, co najważ niejsze, prawdziwy zapach morza z dziewiczej morskiej odległ oś ci. A ja, rozszerzają c nozdrza, ł apię je, filtrują c je wraz z powiewem wiatru i wypeł niają c cał ą obję toś cią mojej pię ciolitrowej klatki piersiowej. A potem kwestia techniki: skojarzenia wywoł ane przez te zapachy, jednak w bardzo uproszczonej formie, padają na papier w cią gł ym strumieniu sł ó w i zdań . Jak to się stał o? Nawet dla mnie pozostaje tajemnicą i nierozwią zaną zagadką . Ale jestem pewien, ż e niedł ugo go otworzę.
Wię c co czuję?

Chciał em tylko opisać wszystko z natury, wiatr nagle ucichł i po kró tkiej kompletnej ciszy od razu wiał w przeciwnym kierunku - z lą du na morze. A cał y urok i uż ytecznoś ć zapachó w morza znikną ł w jednej chwili. A jak moż esz pisać o tym, czego już nie czujesz? Problem pozostał nierozwią zany. Otwarta pozostawał a kwestia opisywania zapachó w z natury.

Dziesią ta rano. Wedł ug naszych standardó w wcią ż jest poranek. A oto dzień w peł nym rozkwicie. Jeś li nie jesteś w pokoju, w hotelowym lobby lub w klimatyzowanej restauracji, czujesz, ż e jesteś w palenisku, a niewidzialna palarnia wcią ż dodaje i dodaje ciepł a. I dlatego spieszysz się , aby prześ lizgną ć się przez tę czę ś ć powierzchni Ziemi otwartą na sł oń ce i wpaś ć - gdzie, to nie ma znaczenia, najważ niejsze jest ukrycie się przed palą cym sł oń cem i nieznoś ną bliskoś cią powietrza. Jeś li jesteś na plaż y, wyskakujesz spod parasola i szybko do wody.
Wielokrotnie pró bował em zobaczyć w punktach tabelę temperatur roboczych powietrza, wody, fal morskich, któ re zwykle są umieszczane na każ dej plaż y na Krymie z obowią zkowym monitoringiem, prawie co godzinę . Ale moja komunikacja z Arabem - dozorcą przy wejś ciu na plaż ę , nie dał a rezultatu; ma się wraż enie, ż e nawet okreś lenie „Celsjusz” sł yszy po raz pierwszy. Moż e w ogó le nie chodził do szkoł y? A terminy „dolar” i „czekolada” zna tylko w sensie napiwku. I ż yją ! To jest niesamowite!
A jeś li chodzi o informacje o temperaturze to wszystko, jak rozumiem, jest znacznie prostsze. Po co w ś rodku lata straszyć wczasowiczó w temperaturą powietrza pię ć dziesię ciu stopni? W koń cu natychmiast się rozproszą , zabierają c ze sobą niewydane dolary...A jak moż e po tym przeż yć miejscowy Arab?

A upał i dusznoś ć nie zależ y od tego, czy znamy jego wielkoś ć w stopniach Celsjusza. Gorą co jest nawet myś leć - mó zgi w "meloniku" wydają się być wystawione na dział anie piekarnika. Trudno oddychać , jak w wannie.
Tylko ką piel tutaj to nie pó ł godziny i nie godzina, ale cał y czas, o ile bilet jest kupiony. Przeraż enie! . . To sprawia, ż e ​ ​ chce się wł oż yć gł owę do zamraż arki i odetchną ć choć trochę naszej dobrej europejskiej zimy i mrozu.
Wiatr w cią gu dnia wieje już nie od morza, przynoszą c chł odne i lecznicze fitoncydy, ale z pustyni - nagiej i opustoszał ej jak ś mierć , wielokilometrowej powierzchni. Ta przyjemna poranna bryza zamienił a się w zł ą Wiatró wkę , któ ra uniosł a grubą warstwę przegrzanego do granic moż liwoś ci powietrza z powierzchni pustyni i piaszczystych przestrzeni i pchnę ł a nią na mnie. Jedynym ratunkiem są ci, u któ rych stó p rozbryzguje się morze. Ś wiat dzieli się na dwie poł owy: z jednej strony wiecznie pł oną cy kocioł ek, z drugiej zbawienny chł ó d morza. A Ty oczywiś cie wybierasz Morze. Po kilku sekundach Morze pochł ania Twoje ciał o, otaczają c je chł odną gracją . Przegrzane ciał o wchodzi w normę swojego naturalnego stanu.

6 lipca 215.
A potem, na lotnisku Sharm El-Sheikh, przypomniał em sobie doś ć ciekawą historię sprzed tygodnia, któ ra zaczę ł a się na lotnisku Boryspol, a skoń czył a tutaj, i któ rej był em ś wiadkiem. I dlatego nie mogę ci o tym powiedzieć.

Na począ tku lipca po raz pierwszy po siedmioletniej przerwie ponownie znalazł em się na lotnisku przed lotem do Sharm El Sheikh. A ponieważ dawny strach przed i podczas startu i lą dowania, a takż e przed kieszeniami powietrznymi i klekotem cał ego kadł uba samolotu wcią ż tkwił w mojej pamię ci, usiadł em w hali odpraw lotniska Boryspol i powoli popijał koniak i zjadł coś przechowywanego w domu. Oczywiś cie mó j wzrok wę drował po cał ej hali terminalu, pró bują c wył owić przynajmniej jeden mniej lub bardziej interesują cy obraz. Ale, niestety, pró ż noś ć i celowe bieganie zjadał y każ dą szansę , nawet na pojawienie się czegoś oryginalnego i interesują cego.
Co wię cej, obok stolika w kawiarni leż ał bardzo stary dziadek, okoł o osiemdziesię ciu lat, w jasnoszarym garniturze, z klatką piersiową , z gł ową przechyloną na bok na stole. Spał , jak na pierwszy rzut oka wydawał o się , spokojnie i dziecinnie pogodnie, ale tylko czasami jego nerwowy dreszcz zdradzał prawdziwy niepokó j. Ale czym był o się martwić , jeś li jego krewni krę cili się wokó ł niego – ż ylasty, duż y mę ż czyzna o tak kwadratowej, mię sistej twarzy, ż e nie był o wą tpliwoś ci co do fizycznej sił y jego mię ś ni. A obok trzepotał a jego wspaniał a w ciele, zwł aszcza w biodrach ż ona, z godnymi pozazdroszczenia nie tylko biodrami, ale takż e biustem i wszystkim innym.
Jeś li ocenimy to wszystko w jednostkach wagi, to bę dzie co najmniej dziesię ć funtó w ...Ale nie wiedział em, ż e za osiem dni wszystko to uł oż y się w oryginalnym ł ań cuchu logicznym, a zatem automatycznie naprawi to wszystko i mał o, zazdroszczą c temu zdrowemu mę ż czyź nie (bo jestem też zwolenniczką wspaniał ych kobiecych kształ tó w, a ponadto był am w tym czasie aktywnym kawalerem), od razu skierował am wzrok dalej i gł ę biej w hale lotniska w poszukiwaniu ciekawszych temató w. A to już był a moja potrzeba: cią gł e prowadzenie dziennika i codzienne wpisy esejowe na dowolny temat, któ ry przykuł moją uwagę (jak Czukocki: co widzę , piszę o tym) podś wiadomie pchał y mnie do wył uskiwania odpowiednich informacji z otaczają cego mnie ś wiata. A wszystko, co widział em tego dnia, aż do startu, lotu i lą dowania na lotnisku Sharm El Sheikh, opisał em w moim Dzienniku (patrz wyż ej) ...
Mimo to obraz tej tró jcy trwał dokł adnie osiem dni pó ź niej na lotnisku w Szarm el-Szejk, kiedy wró cił em do Kijowa, zobaczył em ich, choć nigdy nie spodziewał em się ich spotkać w swoim ż yciu.

Przede wszystkim zobaczył em jasnoszary garnitur, jakoś workowaty, siedzą cy na raczej suchym staruszku. Podobno ten garnitur był dla niego na czas okoł o dwudziestu czy trzydziestu lat temu, kiedy cał e jego ciał o wypeł niał y silne mię ś nie, umiarkowanie gruby i niesamowita sił a ż yciowa, co pozwolił o mu doż yć pó ź nego wieku i nadal pozwoli mu ż ywe lata, reklamy, do setek, moż e wię cej. Ale to wszystko przemknę ł o przez mó j umysł w jednej chwili, tak szybko jak bł yskawica. A najważ niejszą rzeczą , któ ra od dawna przykuwał a moją uwagę , był czarny bandaż na jasnym tle kurtki podtrzymują cej zł amane (! ) ramię.
I to wł aś nie ta zł amana rę ka zbudował a doś ć ciekawy ł ań cuch logiczny, począ wszy od hali lotniska w Boryspolu, kiedy po raz pierwszy zobaczył em tego staruszka w towarzystwie niezwykł ych towarzyszy podró ż y i do dziś . Tak, a wyraz twarzy tych osobowoś ci skł onił do takiego wniosku. Jeś li wcześ niej ich twarze był y czymś gł ę boko zaniepokojone, tak jakby w Kijowie, poza lotniskiem Boryspol, ich przytł aczają ca sytuacja pozostał a. A opuszczają c Ukrainę , na jakiś czas uciekli od tych problemó w. Tu, na lotnisku w Szarm el-Szejk, na ich twarzach pojawił a się radoś ć i bardzo realna pewnoś ć , ż e problemy Kijowa da się rozwią zać.
Co się zmienił o w cią gu tych oś miu dni? Absolutnie nic...z wyją tkiem zł amanej rę ki dziadka.
I wtedy jak bł yskawica bł ysnę ł a jedna, choć heurystyczna, ale doś ć ś miał a i oryginalna myś l, któ ra zł amał a rę kę u gł ó wnego bohatera tej historii.
Przypomniał o mi się ubezpieczenie na trzydzieś ci tysię cy dolaró w (a nawet wię cej dla osó b starszych), któ re podpisują wszyscy turyś ci podró ż ują cy za granicę . W dodatku nikt nie zabrania dodatkowego ubezpieczenia w nieograniczonej wysokoś ci, nawet na milion dolaró w.
I wszystko uł oż ył o się na swoim miejscu. Zł amana rę ka zwią zana pozornie niekompatybilnymi faktami...

A moja bogata wyobraź nia twó rcza przedstawił a ż ywy obraz tego, jak ten ż ylasty, wielki mę ż czyzna z okrutnym, jak zbrodniczy, mię sisty i despotyczny pysk twarzy, z niezwykł ą ł atwoś cią i niczym sucha gał ą ź w lesie, ł amie szczupł ą rę kę swojej krewny (a moż e nie krewny, ale tylko wspó lnik w tym trudnym biznesie), a jego ż ona (a moż e nie mał ż onek, ale też tylko kolega w tym biznesie) mocno przyciska poduszkę do twarzy dziadka, aby jego są siedzi mogli Nie sł yszę jego krzyku przez decybele gł oś no wł ą czonej muzyki...Ale kiedy to, boją c się go w ogó le nie udusić . W koń cu morderstwo jest już poważ nym przestę pstwem i nie moż na go uznać za wypadek ze zł amaną rę ką …
Drugie pytanie, któ re pojawił o się w mojej gł owie brzmiał o: „Jak dł ugo wystarczą pienią dze otrzymane z ubezpieczenia i kiedy jeszcze czekać na jakimkolwiek lotnisku na tę tró jcę w tym samym lub nieco innym skł adzie, ale z bezwarunkowym udział em zdesperowany dziadek i silny zdrowy mę ż czyzna - obowią zkowi aktorzy tego bardzo dochodowego performansu. Ponadto ta „kopalnia zł ota” nie moż e nie przycią gną ć uwagi innych chciwych „biznesmenó w” o oszukań czym sposobie myś lenia .. .
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał