Wspominając podróże do Egiptu...
Mał y sklep w Hurghadzie. Arabski wł aś ciciel desperacko targuje się z Niemcem o duż ą fajkę wodną . Z ciekawoś cią sł ucham targu. Arab zaczą ł targować się od 80 funtó w, Niemiec od 20. Szacuję , ż e powinni zgodzić się na okoł o trzydzieś ci lub czterdzieś ci. Targowanie trwa, „kibicuję ” Niemcowi ; -). Egipcjanin gorą czkowo gestykuluje, zał amuje rę ce i wś ciekle chwali produkt, Niemiec spokojnie wytyka nieró wnoś ć odlewu, odpryski na szkle i systematycznie podnosi stawkę o kilka funtó w. Z szacunkiem spoglą dam na Niemca – jego metoda dział a, Arab już zwą tpił w uzyskanie super zyskó w i pró buje po prostu sprzedać . W cią gu pię ciu minut boki zbiegają się na 35 funtó w. Zaraz wyjeż dż am, ale widzę okropny obrazek - Niemiec liczy 35 EURO! ! ! Arab bierze pienią dze ze zdumieniem, wyglą da na przestraszonego Niemca, któ ry pracowicie pakuje fajkę wodną z torby i wychodzi. Arab od czasu do czasu spoglą da na ś wiatł o rachunku i milczy w szoku. . .
Hurghada, lotnisko, bezcł owe. Dwie pijane rosyjskoję zyczne panie w wieku Balzaca kupują alkohol. Wybierają dwie butelki martini, przy kasie dają Arabowi studolarowy banknot. Wrę cza resztę bez paru dolaró w, motywują c to tym, ż e nie ma reszty. Pani zaczyna na niego krzyczeć (wulgaryzmami i napaś ciami). Arab szybko się tym nudzi, rzuca ich rachunek na kasę , bierze martini i gestem wskazuje na wyjś cie. Jedna z kobiet oburzonym gł osem wypowiada zdanie: „No, patrz, jesteś kompletnie szalona, BĘ DZIESZ NIEGRYWNA W SWOJEJ DOMU!! ! ”.
Hurghada, bezcł owy. Kupujemy alkohol, obok chł opaka i dziewczyny wybierają też alkohol dla siebie. Są zdeterminowani wyborem wcześ niej, stoimy dla nich przy kasie. Dają Arabowi sześ ć butelek alkoholu i paszport. Bierze pierwszy paszport, zaglą da do niego iz westchnieniem odkł ada, zabiera drugi i… też odkł ada. Patrzy ze smutkiem na parę i negatywnie krę ci gł ową , jednocześ nie odkł adają c butelki z powrotem na pó ł kę . Ci w szoku zaczynają być uraż eni. Egipcjanin mó wi im po angielsku, ż e ze wzglę du na wiek nie wolno im kupować alkoholu (zaró wno ona, jak i on nie mają.21 lat). Para nie mó wi po angielsku, tł umaczę im powó d odmowy. Dziewczyna zaczyna przekonywać Araba, on jest nieugię ty. Zdesperowana dziewczyna prosi mnie o zakup alkoholu. Mam jeszcze „limit”, kupuję im kilka butelek. Przy wyjś ciu dziewczyna ze smutkiem mó wi: „Mamy troje dzieci, a on nie pozwoli nam kupić whisky…”.
Kair, region Gizy. Na skrzyż owaniu zatrzymuję inteligentnie wyglą dają cego Araba w garniturze i pytam, jak moż emy dostać się do metra. Wyrzuca rę ce w zakł opotaniu, ale od razu znajduje rozwią zanie – woł a… REGULATORA ze skrzyż owania! Opuszcza swó j posterunek, podchodzi do nas i zaczyna wyjaś niać trasę . Na skrzyż owaniu jest korek. Z przeraż eniem patrzę na to zawalenie się transportu, któ re okazał o się moją winą , i staram się zwró cić uwagę policjanta na to zdarzenie. Oboję tnie macha rę ką i dalej wyjaś nia nam drogę . Udaję , ż e rozumiem, a moja ż ona i ja szybko wyjeż dż amy. Policjant niechę tnie udaje się do swojego miejsca pracy. A jednak jesteś my ró ż nymi narodami...
Hurghada, hotel Khor Palace. Na urodziny ż ony postanowił em dać jej prezent - udekorować ł ó ż ko ś wież ymi kwiatami. Zostawił ż onę na plaż y i pod wiarygodnym pretekstem odszedł . Gdzie szukać ś wież ych kwiató w w Hurghadzie nie miał em poję cia. Nasz woź ny przykuł naszą uwagę , bł ą kają c się bez celu po terenie. Zadzwonił em do chł opca (wyglą da na okoł o 17 lat) i szukam adresu kwiaciarni. Mó wi po angielsku w taki sam sposó b, jak ja po arabsku, to znaczy w ż aden sposó b. Dobra, woł am go do pokoju i narysuję kwiatek na kartce papieru. Pokazuje na palcach - jeden? Dwukrotnie pokazuję mu dziesię ć palcó w. Kiwa gł ową , ale waha się , zaciera rę ce i w zamyś leniu spoglą da na swoją pustą kieszeń . Pytam - ile? Niepewnie pokazuje rozpostartą pię ś ć . Pytam (z udawanym przeraż eniem) - pię ć funtó w? Chł opak krę ci gł ową w przeraż onym negatywie i pokazuje trzy palce. Boż e, nie bó j się , wyjmuję dwudziestofuntowy banknot i pokazuję na zegarze, ż e ma pó ł godziny na dostarczenie kwiató w. Radosne skinienie gł ową i Egipcjanin natychmiast znika z horyzontu.
Chodzę na plaż ę , chodzę się opalać . Po kilku minutach sł yszę oburzony gł os Anyuty: „No, spó jrz, co robią ci barbarzyń cy! ” Odwracam się i widzę cudowny obraz: nasza sprzą taczka w towarzystwie innego Araba obiera kwitną ce krzewy i kwiaty wzdł uż ś cież ki! ! ! Realizują moje zamó wienie… Wł aś ciwie myś lał am, ż e kupi kwiaty, ale postanowił zarabiać bez wychodzenia z kasy. Po kilku minutach zebrali narę cza i odparowali. Ż ona z rozczarowaniem mó wi, ż e szkoda niszczyć takie pię kno. Taktownie milczę , idę do pokoju i spł acam Araba. Wystę puje w konspiracji, wskazuje na pienią dze i szepcze: „Ś ciś le tajne! ”. Chodź , odejdź , konspiratorze.
Wieczorem Ukochana był a bardzo zadowolona, ż e zrobił em dla niej wszystko, co w mojej mocy, ale mimo to trochę mnie skarcili za zerwane kwiaty...
Kair, dworzec autobusowy na placu Medan Tahrir. Przed trzygodzinnym odjazdem autobusu „Kair-Hurghada” jest okoł o jedenastej wieczorem. Wę druję bez celu po poczekalni, pró bują c zabić czas. Wszyscy rozbudzeni Arabowie patrzą na mnie z zainteresowaniem. Wreszcie mó wi się do mnie po rosyjsku. Siadam do niego, zaczynamy komunikować się po angielsko-rosyjskim surzhik. Aborygen wypytuje mnie o ż ycie na Ukrainie i dziewczyny, ja pytam go o obyczaje Egipcjan. Nasz dialog:
- A dlaczego wielu Egipcjan tak bardzo kocha alkohol?
- Kupienie go u nas jest trudne i drogie, ale czerpiesz z tego ogromną przyjemnoś ć .
- No na przykł ad dostał eś / kupił eś / wymienił eś butelkę wó dki od turysty, to co, otwierasz ją i sam pijesz?
- Nie, dobrze, dlaczego. Mam trzech przyjació ł , zbieramy się w czyimś domu, wypę dzamy ż ony i dzieci, zamykamy okna i pijemy.
- Na cztery pó ł litra wó dki to za mał o. . .
- Mamy doś ć . DWA RAZY!! !
- ?!?! ? ! Jak?
- Pó ł filiż anki kawy wystarczy, aby odpoczą ć przez dwie do trzech godzin.
- F8-) Ekonomicznie...
Potem rozmawialiś my na ró ż ne tematy, aż zabrakł o nam sł ownictwa ; -)
Samolot leci do Hurghady. Ż onę drę czy sumienie (nie pozwolili jej iś ć do pracy, a ja wykupił em jej tydzień zwolnienia lekarskiego). Anyuta obawia się , ż e reż yser jakoś dowie się o tym oszustwie. Nasz dialog:
- Moż e powinieneś jeszcze opowiedzieć reż yserowi o wycieczce?
- Kochani, có ż , rozumiecie, ż e w tym przypadku nigdzie byś my nie polecieli.
- A jeś li się dowie?
- A co, jeś li coś się stanie z samolotem, a on nie lata?
- Anyuta, jak nie lata, to problem z reż yserem nie bę dzie ci już przeszkadzał ! To jest shmyak na ziemi lub wodzie i WSZYSTKO!! !
Ż ona uspokoił a się , rozweselił a, a temat oszustwa reż ysera przez cał ą podró ż nie powracał . Ż elazny argument zadział ał.. .